KRZYSIEKBIEGA pisze:Nie wiem dla kogo był Henryk Szost liderem, ale zaznaczam że Henryk nie radzi sobie w trudnych warunkach na trudnych trasach,
Fakt, w Londynie był dopiero... 9
Krzysiek gadasz teraz jak komentator piłkikopanej...
W Londynie nie było górek, była trudna technicznie trasa, ale Heniu odpadł już na drugim podbiegu, zresztą wyniki z Londynu jak i te dzisiejsze oraz z Barcelony mówią same za siebie gdzie było trudniej:)
Mam wrażenie że jesteś nowicjuszem w tych sprawach:)
KRZYSIEKBIEGA pisze:Mam wrażenie że jesteś nowicjuszem w tych sprawach:)
Nowicjusz to nieodpowiednie słowo, raczej nie znam się tak jak ty uważasz, że się znasz... Ale właśnie na czym ty się właściwie znasz, na profilach tras, czy na Heniu Szoście?
Temu się darzy, kto dobrze waży. Szczęśliwi kalorii nie liczą.
Ads86 pisze:Przestancie o pierdolach dykutowac tylko zacznijcie o aspektach sportowych. Moje zdanie oczywiscie jest takie:
Yared pieknie rozegrany taktycznie bieg, widac ze duzo go koszlowal sil. Gratulacje, srebro dla polski, super!!!
Marcin chcial pokazac na co go stac, ale sie przeliczyl. Ju przed startem widac byl stres. Ogromy szacunek za odwage i ogromego ducha walki, nie udalo sie ale z 4 polskich zawodnikow tylko on i Yared faktycznie dali z siebie wszystko. Marcin powiedzialbym nawet ze dal 110 prcent ale niestety nie wyszlo. Ogladalem bieg na BBC byl bohaterem tego biegu. Mama nadzieje ze ludzie go wespra i nastepna taka impreza bedzie dla niego medalowa. Nie podcinajcie mu skrzydel. Wielki szacunek za walke.
To tyle o moich bohaterach, a teraz:
Blazej moj kolega, szkoda, cos nie idzie, moze bardziej chce niz moze.Moze za wczesnie na takie bieganie. Zastanawia mnie jego tryb przygotowawczy, bo jeszcze gorzej wypal:
Heryk Szost ktory od poczatku wygladal na zmeczonego, trenuje z Blazejem i wyglada na to ze obu te przygotoawnia nie wyszly. Najwieksze rozczarownie biegu jak dla mnie.
Ciekawi mnie tez bardzo czy ktorykolwiek z panow zapoznal sie chocby na papierze z trasa maratonu i uwzglednil to w przygotowaniach.
det_gittes pisze:A tu kilka słów od Marcina Chabowskiego:
"Cześć wszystkim, jesteście tu jeszcze?
Dzisiaj zaryzykowałem, ale nie wyszło. Byłem dobrze przygotowany do tego maratonu, w treningu z trenerem ujęliśmy podbiegi pod górę, aby być gotowym na trudy tej trasy. Podczas mojego biegu w głowie miałem tylko jedną myśl - własny, równy rytm i sukces na mecie. Kolka wątrobowa odebrała mi wszystkie siły i wyczerpany poległem.
Nie mam żalu, spróbowałem, dałem z siebie wszystko. Dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i tym wszystkim, którzy pomagają mi na co dzień jak mogą, abym kontynuował swoją sportową walkę. Przepraszam mojego Trenera za to, co się stało i dziękuję za wyciągniętą pomocną dłoń.
Pozdrawiam i do zobaczenia na biegowych trasach"
Ja się oczywiście nie znam, i z góry przepraszam, że nie analizowałam profilu trasy, ale... jak dla mnie własne równe tempo nie oznacza od razu poginania jak wariat po 8 km, a potem zejścia z trasy. Jeśli się bał szybkiego finiszu, mógł zaatakować jak Włoch - na ostatnim podbiegu. Zwłaszcza, że miał w grupie kolegów i mógł to taktycznie rozegrać po mistrzowsku.
Chyba powinien pooglądać czasem mistrzostwa z perspektywy kibica i posłuchać, jak do znudzenia komentatorzy przypominają, że nie liczy się czas, liczy się medal.
Jak zobaczyłem, że atakuje na 8 km to pierwsze co powiedziałem to że albo jest szalony jak chce zdobyć medal w taki sposób albo zdaje sobie sprawę, że nie ma szans na medal i chce się "pokazać" (myślę że do końca kariery jak będzie reprezentować nasz kraj to będzie pojawiać się wzmianka o heroicznej postawie w Zurychu)
Z drugiej strony wole zdecydowanie zawodników którzy ryzykują i udaje się im 1 z 10 startów niż biegających równo ale w drugim szeregu.
VIVA Shegumo!
----------------------------------------
co do Marcina,policzmy:
1 samotny bieg przez cały maraton: koszt (dla zawodnika, który tak lubi, i który bez problemu biega na treningach samotnie mocne, długie tempa maratońskie) - 1-2 minuty
2 podbiegi i zakręty na tej trasie w Zurychu (dla odpowiednio przygotowanego siłowo biegacza): 2-3 minuty
3 pogoda; ok 20 C i pod koniec soczyste słoneczko, (dla dobrze znoszącego takie warunki zawodnika): 1-2 minuty
międyczas Marcina na 25km to 1:16:35.
to jest bieganie na wynik 2:09:15.
musiałby być w formie na co najmniej 2:05.
-------- ja bardzo lubię takie momenty w życiu, i szczerze zazdroszczę Marcinowi tego stanu, w którym był przez godzinę: mało jest na świecie większych podniet niż taka mieszanka dumy, niepokoju i nastawienia kamikadze, kiedy biegniesz pierwszy na ważnej imprezie, z jakąś absurdalną przewagą, i wiesz że zaraz się rozpadniesz. chwilo trwaj!
--------------------------------------------------------
w każdym razie, wedle moich szacunków samotne prowadzenie Chabowskiego nie miało już, niestety, żadnego związku, ani z odwagą, ani z ryzykiem...
ps.
nie są to dywagacje wyssane z palca - byłem, widziałem.
Bieg Chabowskiego to zwykła (ale spektakularna) porażka - przegrał podobnie jak Szost, porażka z powodów taktycznych czy rażąca pomyłka w zakresie oceny swoich możliwiści jest porażką jak każda inna, a że kibice nieco się przy tym mogli podniecać to inna sprawa - w sumie zawód i tyle. Po prostu "jaka piękna tragedia".
kulawy pies pisze:szczerze zazdroszczę Marcinowi tego stanu, w którym był przez godzinę: mało jest na świecie większych podniet niż taka mieszanka dumy, niepokoju i nastawienia kamikadze, kiedy biegniesz pierwszy na ważnej imprezie, z jakąś absurdalną przewagą, i wiesz że zaraz się rozpadniesz. chwilo trwaj!
dokładnie tak.
w efekcie co najmniej załatwił w ten sposób klasyfikację drużynową, ale przynajmniej nieźle się bawił.
zazdraszczam!
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
A czy ich pozny przylot do Zurychu mial jakis wplyw bo z tego co sie orientowalem to Marcin i Henio startowali di Szwajcari w piatek. Wiem ze to mala odleglosc ale moze mialo to jakis wplyw.
5k 18:29 (MW Bieg na Piątkę IX 2017) 10k 38:38 (Bieg Kazików III 2018) 21k 1:24:32 (Półmaraton Warszawski III 2018) 42k 3:09:18 (Orlen Maraton IV 2016) Blog i komentarze
też mnie to z początku zastanowiło - zwróć jednak uwagę, że to jego dopiero drugi maraton, a poza tym ma ogromny zapas z krótszych dystansów; wyniki 13:19 na piątkę i 27:32 na 10000m wskazują (z tabel danielsa) na maraton w 2:07 .
wczoraj pobiegł 2:11.
mihumor pisze:Bieg Chabowskiego to zwykła (ale spektakularna) porażka - przegrał podobnie jak Szost, porażka z powodów taktycznych czy rażąca pomyłka w zakresie oceny swoich możliwiści jest porażką jak każda inna, a że kibice nieco się przy tym mogli podniecać to inna sprawa - w sumie zawód i tyle. Po prostu "jaka piękna tragedia".
Tylko tragedia... i duży błąd taktyczny. Nie ma co chwalić i nie ma co naśladować.
A propos Marcina Chabowskiego: kto ma ochotę i czas, proponuję poszukać informacji na temat walijskiego biiegacza, nazywającego się Steve Jones. Taktyka biegu, osiągane wyniki itp. I na koniec proponuję poczytać o jego występie na, nomen omen, Mistrzostwach Europy w Stuttgarcie w 1986 roku