Hello
Wiek 32, waga 77, wzrost 179.
Przeszłości sportowej brak. Ot, trochę piłki, trochę roweru. Tylko w sezonie wiosna-jesień. Zimą zazwyczaj jeden tydzień na nartach

No i w tym roku, po totalnej zimowej labie, na wiosnę pojeździłem trochę rowerem - kilkanaście razy po kilkadziesiąt km.
Któregoś razu, zamiast na rower, wyszedłem pobiegać. Tak biegłem i biegłem i zorientowałem się, że może nawet uda mi się przebiec 10

Więc biegłem dalej i ... bez ŻADNEGO przygotowania biegowego wyszedł czas
43.57. Dało mi to TOTALNEGO kopa do dalszego biegania - od tamtej pory regularnie 4 x w tygodniu (marząc o wrześniowym maratonie). Po około 7 tygodniach takiego regularnego biegania po 4 x w tygodniu zamarzyło mi się przebiegnięcie 10 km poniżej 40 min. Pełen obaw (bo się naczytałem jak, wbrew pozorom, trudne to wyzwanie) wyszedłem pohasać i ... wyszła 10 w czasie
36.42
) Wynik wyszedł przypadkiem, bo tak naprawdę, to marzyłem o 39.59 :D Nie muszę mówić, że mam KOPA do dalszego dreptania...
pozdr!