Dzięki wielkie. Ta moja życiówka poprzednia już była pokryta mocną patyną czasu ale to wynika z faktu rzadkiego biegania na 10 km. To nie jest mój ulubiony dystans z wielu przyczyn, jakoś mało dramaturgiczny jak dla mnie, niewiele się dzieje bo w zasadzie ma się jeden tylko ale konkretny kryzys niemal przez 70% dystansu

Druga rzecz to stosunkowa prostota taktyczna, nie ma tu przesadnych zawiłości, ciężko coś więcej uwalczyć metodą czy sprytem, w sumie bardzo precyzyjne bieganie a zysk czy strata głupich 30 sekund to jest już bardzo dużo - to akurat zaleta. Głównie to chyba rzecz rozbija się o to jak mocno będzie bolało - boli zawsze tylko jak?, bo prawie to samo można nabiegać metodą "widzę ciemność". Na dłuższych już to niemożliwe jest i ludzie co przesadzą nie tracą po 20-30 sekund tylko grube minuty. No i na dychę kupa ludzi potrafi dobrze pobiec, nawet tacy co już w HM zupełnie nie istnieją a to przecież dosyć podobne biegi z punktu widzenia kogoś kto dużo biega. Ale znam ludzi co 10km potrafią super nabiegać a biegają jak dla mnie tyle co nic - znaczy samo im się to biega, fajnie tak może ale nie każdy tak ma. Dlatego dla mnie szykowanie się pod dychę byłoby frustrujące bo nawet jakbym nie wiem jak się spiął to i tak cała rzesza* ludzi obiega mnie samym talentem i predyspozycjami - i tak już pozostanie - amen.
* Bukowno - Open 56 m-ce w stawce 400 osób, procentowo to chyba moje najgorsze miejsce we wszystkich dotychczasowych startach , porównywalne tylko z debiutem w maratonie gdy ścianę przepychałem, inna sprawa, ze Bukowno to chyba specyficzny bieg gdzie kupa ludzi przyjeżdża robić wynik bo przecież lokalnych niewielu a jechać do takiej mieściny by pobiegać to mało komu się chce przy dzisiejszej ilości biegów.