Acer - komentarze
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 744
- Rejestracja: 30 wrz 2011, 13:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Maków
Dobry wynik.
Ważne, że znów poczułeś te imprezowe sponiewieranie
Ważne, że znów poczułeś te imprezowe sponiewieranie
- Wapel
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 673
- Rejestracja: 02 wrz 2012, 09:31
- Życiówka na 10k: 53:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świętochłowice
Wynik bardzo dobry jak na tyle perypetii w ostatnich miesiącach. Co do kolki to po prostu na treningach nie eksploatujesz aż tak mocno organizmu i ten dopiero na zawodach tak reaguje... Myślę, że z wyniki możesz być zadowolony
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
jak ja Was nie rozumiem, co w tym wyrzygu takiego fajnego ?acer pisze:dalej nie potrafię "wygrać" ze swoim organizmem, mijając metę..... po prostu dalej pobiegłem sobie do samochodu przebrać się .... nie było do wyrzygu ani przynajmniej do porządnego "sponiewierania się" .... oj nic z tych rzeczy, max. puls tylko 177 to potwierdza,
Wiesiek, faje znowu paliłeś? ooo, nieładnie:( ; ale biegu gratuluję !!
- Wapel
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 673
- Rejestracja: 02 wrz 2012, 09:31
- Życiówka na 10k: 53:45
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Świętochłowice
wyrzyg jest fajny, bo wtedy człowiek wie, że dał z siebie nie 100 a 120%rubin pisze:jak ja Was nie rozumiem, co w tym wyrzygu takiego fajnego ?acer pisze:dalej nie potrafię "wygrać" ze swoim organizmem, mijając metę..... po prostu dalej pobiegłem sobie do samochodu przebrać się .... nie było do wyrzygu ani przynajmniej do porządnego "sponiewierania się" .... oj nic z tych rzeczy, max. puls tylko 177 to potwierdza,
Wiesiek, faje znowu paliłeś? ooo, nieładnie:( ; ale biegu gratuluję !!
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1081
- Rejestracja: 16 sie 2012, 11:18
- Życiówka na 10k: 57
- Życiówka w maratonie: brak
gdyby to było w kwietniu to nie zastanawiałbym się ale maj?.... sam nie wiem... ale i najważniejsze to muszę być na 100% pewny że kolano nie będzie sprawiać problemówsosik pisze:.....Zapraszam do Krakowa - chętnie ugoszczę
impreza Ok ale właśnie nie było tego przysłowiowego sponiewieraniakapolo pisze:Dobry wynik.
Ważne, że znów poczułeś te imprezowe sponiewieranie
jestem jestem (tym bardziej jak zajrzę do tabelki Danielsa jakie z tego VDOT wychodzi tempo maratonu - dla mnie kosmos) i oby tylko tak kroczek po kroczku robić lepsze wynikiWapel pisze:.... Myślę, że z wyniki możesz być zadowolony
no właśnie Monika że tego jeszcze nie wiem i chciałbym się przekonać czy to rzeczywiście jest takie fajnerubin pisze:.....jak ja Was nie rozumiem, co w tym wyrzygu takiego fajnego ?....
no niestety była chwila "zapomnienia" ... niestety człowiek to tylko taka ułomna istota... przynajmniej jarubin pisze:....Wiesiek, faje znowu paliłeś? ooo, nieładnie:( ; ale biegu gratuluję !!
otóż to!Wapel pisze:wyrzyg jest fajny, bo wtedy człowiek wie, że dał z siebie nie 100 a 120%
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1081
- Rejestracja: 16 sie 2012, 11:18
- Życiówka na 10k: 57
- Życiówka w maratonie: brak
Trochę informacji nt. mojego pierwszego maratonu
13 Cracovia Maraton 18 maja 2014r. czas netto 3:43:05, tempo: 5:17, miejsce:1622, miejsce wśród leśników: 13
Do Krakowa z rodzinką dojechałem w sobotę popołudniu, odbiór pakietu, później spacer po Rynku i na Wawel, tramwajem (chyba największa atrakcja dla synka ) na pasta party, nocleg zaraz przy plantach. Rano w niedziele pobudka o 6.00, śniadanie buła z dżemem, kawka, później trochę wody i tak zeszło do 8.00. Na Rynku najpierw spotkanie z Pawłem (sosik) chwile pogadaliśmy, później na Szewskiej spotkanie leśników, powrót na Rynek już trochę mało było czasu więc tylko „piątka” z Markiem, trochę potruchtałem, rozciąganie i o 9.00 …ruszyliśmy.
Miałem rozpiskę na 3:20, początek spokojnie, tempo w okolicach 4:55, pierwszy punkt pomiarowy i 1008 miejsce, oddechowo super, tylko to dziwnie wysokie tętno ok. 170, myślę może coś z pulsometrem, kolejne pomiary niewielkie awanse, tempo lekko podwyższam, wydaje się wszystko w normie, mijam Pawła, jest dobrze aż do ok …… 19km, chciałem znowu przyspieszyć ale czuje dziwną niemoc w nogach, postanawiam biec dalej tym tempem, przed Mostem Dębnickim …. czuje skurcze czwórek, myślę ja pierd…. już teraz, rozumiem gdzieś na 35km ale teraz? Co jest grane? Nigdy czegoś takiego nie miałem, zwalniam, na Błoniach raz zatrzymuje się, próbuje rozciągania ale jeszcze jest gorzej, zażywam magnez…. Po chwili jest ulga ale jak chce przyspieszyć to znowu czuje skurcze, na Focha mija mnie grupka na 3:30, w myślach… „znowu się nie udało” …wyprzedzają mnie kolejni ludzie, niezbyt przyjemne uczucie ale olewam to….. ważne by biec, wolno ale cały czas biec.
Mijam 29km, mimo wolnego tempa sprawia mi to radość bo wiem, że od tej chwili będę bił osobiste rekordy przebiegniętego dystansu, ok 34km kolejne mocne skurcze….. qrwa jak to bolało a ja już nie mam magnezu!... ale mam jeden cel, zostało „tylko” 8km…. ja biegnę tempem ok 6:00 to ból duży ale jest do zniesienia, próbowałem kilka razy przyspieszyć ale to na nic, skurcze łapały coraz mocniej. Na 41 km dzwonie do żonki że zaraz będę na mecie …tzn. za 6 min ….. ostatnia prosta przed Rynkiem, cały czas ktoś mnie wyprzedza a ja nie dam rady pocisnąć bo czuje, że mi nogi urwie….na metę wpadam z tętnem zaledwie 154!
To nic, że czas gorszy niż zakładałem…..ale jest, udało się, 2 lata temu z ledwością 2 km tuptałem, a teraz jestem maratończykiem!!.... jestem dumny
Odbieram pakiet regeneracyjny, worek z depozytu, chcę przejść przez kładkę w kierunku żonki i synka….. ja pierd… ledwo wchodzę po stopniach a jeszcze gorzej było zejść ….. to były najtrudniejsze schody do pokonania w moim życiu….. jeszcze3-4 min. wcześniej biegałem a teraz nie mogę iść po schodach….”czwórki” masakra, łydki też bolały.
Później chwile posiedziałem, poszedłem do hostelu prysznic i przebranie się, coś zjeść i powrót do domu….. tak oto zostałem maratończykiem
Sama impreza super, organizacja jak dla mnie jak najbardziej na tak, trasa fajna mimo wielu kłopotów, doping świetny, jedzenia i picia full, data sport tylko namieszał trochę, mój między czas na 35km jest cokolwiek dziwny, przejrzałem wyniki i miało tak kilkudziesięciu zawodników, jakby patrząc na suche cyfry to wychodzi że "oszukaliśmy na agrafce"
Wnioski:
- mimo cierpienia przez całą drugą cześć maratonu…… nie wyobrażam siebie teraz bez startów na tym dystansie
- muszę przemyśleć dlaczego tak szybko złapały mnie skurcze?.... niedawno robiłem sobie badania krwi i wszystko było wręcz „modelowe” więc dlaczego? …. nie chcę szukać usprawiedliwienia ale miałem pewne nieprzyjemności w ostatnim tygodniu przed startem, dodatkowo sraczka z soboty na niedziele…. na szczęście w czasie samego biegu nie miałem z tym problemów,
- zabrakło chyba tez trochę odpowiedniego nawadniania bo później czułem duże pragnienie i porządniejszej rozgrzewki przed startem i to wysokie tętno na początku przy niezbyt szybkim biegu…… może stres, może coś innego….. wysokie tętno zakwasiło organizm i chyba stąd tak szybko skurcze…sam nie wiem?
Plany:
- teraz co?.... tydzień zupełnej laby , a później? …zobaczymy, wstępnie 10k w Namysłowie we wrześniu i Silesia maraton w październiku… może jeszcze coś po drodze.
- tym razem nie będzie już Danielsa, nie dlatego że mi nie odpowiada wręcz przeciwnie według niego potrenuje pod maraton na wiosnę przyszłego roku ale teraz chce się cieszyć bieganiem, bez sztywnych ram, bez planu, dużo terenu, zdecydowanie więcej podbiegów bo tego było za mało, zabawy biegowe, BNP …. ot tak sobie…..zobaczymy co z tego wyjdzie.
13 Cracovia Maraton 18 maja 2014r. czas netto 3:43:05, tempo: 5:17, miejsce:1622, miejsce wśród leśników: 13
Do Krakowa z rodzinką dojechałem w sobotę popołudniu, odbiór pakietu, później spacer po Rynku i na Wawel, tramwajem (chyba największa atrakcja dla synka ) na pasta party, nocleg zaraz przy plantach. Rano w niedziele pobudka o 6.00, śniadanie buła z dżemem, kawka, później trochę wody i tak zeszło do 8.00. Na Rynku najpierw spotkanie z Pawłem (sosik) chwile pogadaliśmy, później na Szewskiej spotkanie leśników, powrót na Rynek już trochę mało było czasu więc tylko „piątka” z Markiem, trochę potruchtałem, rozciąganie i o 9.00 …ruszyliśmy.
Miałem rozpiskę na 3:20, początek spokojnie, tempo w okolicach 4:55, pierwszy punkt pomiarowy i 1008 miejsce, oddechowo super, tylko to dziwnie wysokie tętno ok. 170, myślę może coś z pulsometrem, kolejne pomiary niewielkie awanse, tempo lekko podwyższam, wydaje się wszystko w normie, mijam Pawła, jest dobrze aż do ok …… 19km, chciałem znowu przyspieszyć ale czuje dziwną niemoc w nogach, postanawiam biec dalej tym tempem, przed Mostem Dębnickim …. czuje skurcze czwórek, myślę ja pierd…. już teraz, rozumiem gdzieś na 35km ale teraz? Co jest grane? Nigdy czegoś takiego nie miałem, zwalniam, na Błoniach raz zatrzymuje się, próbuje rozciągania ale jeszcze jest gorzej, zażywam magnez…. Po chwili jest ulga ale jak chce przyspieszyć to znowu czuje skurcze, na Focha mija mnie grupka na 3:30, w myślach… „znowu się nie udało” …wyprzedzają mnie kolejni ludzie, niezbyt przyjemne uczucie ale olewam to….. ważne by biec, wolno ale cały czas biec.
Mijam 29km, mimo wolnego tempa sprawia mi to radość bo wiem, że od tej chwili będę bił osobiste rekordy przebiegniętego dystansu, ok 34km kolejne mocne skurcze….. qrwa jak to bolało a ja już nie mam magnezu!... ale mam jeden cel, zostało „tylko” 8km…. ja biegnę tempem ok 6:00 to ból duży ale jest do zniesienia, próbowałem kilka razy przyspieszyć ale to na nic, skurcze łapały coraz mocniej. Na 41 km dzwonie do żonki że zaraz będę na mecie …tzn. za 6 min ….. ostatnia prosta przed Rynkiem, cały czas ktoś mnie wyprzedza a ja nie dam rady pocisnąć bo czuje, że mi nogi urwie….na metę wpadam z tętnem zaledwie 154!
To nic, że czas gorszy niż zakładałem…..ale jest, udało się, 2 lata temu z ledwością 2 km tuptałem, a teraz jestem maratończykiem!!.... jestem dumny
Odbieram pakiet regeneracyjny, worek z depozytu, chcę przejść przez kładkę w kierunku żonki i synka….. ja pierd… ledwo wchodzę po stopniach a jeszcze gorzej było zejść ….. to były najtrudniejsze schody do pokonania w moim życiu….. jeszcze3-4 min. wcześniej biegałem a teraz nie mogę iść po schodach….”czwórki” masakra, łydki też bolały.
Później chwile posiedziałem, poszedłem do hostelu prysznic i przebranie się, coś zjeść i powrót do domu….. tak oto zostałem maratończykiem
Sama impreza super, organizacja jak dla mnie jak najbardziej na tak, trasa fajna mimo wielu kłopotów, doping świetny, jedzenia i picia full, data sport tylko namieszał trochę, mój między czas na 35km jest cokolwiek dziwny, przejrzałem wyniki i miało tak kilkudziesięciu zawodników, jakby patrząc na suche cyfry to wychodzi że "oszukaliśmy na agrafce"
Wnioski:
- mimo cierpienia przez całą drugą cześć maratonu…… nie wyobrażam siebie teraz bez startów na tym dystansie
- muszę przemyśleć dlaczego tak szybko złapały mnie skurcze?.... niedawno robiłem sobie badania krwi i wszystko było wręcz „modelowe” więc dlaczego? …. nie chcę szukać usprawiedliwienia ale miałem pewne nieprzyjemności w ostatnim tygodniu przed startem, dodatkowo sraczka z soboty na niedziele…. na szczęście w czasie samego biegu nie miałem z tym problemów,
- zabrakło chyba tez trochę odpowiedniego nawadniania bo później czułem duże pragnienie i porządniejszej rozgrzewki przed startem i to wysokie tętno na początku przy niezbyt szybkim biegu…… może stres, może coś innego….. wysokie tętno zakwasiło organizm i chyba stąd tak szybko skurcze…sam nie wiem?
Plany:
- teraz co?.... tydzień zupełnej laby , a później? …zobaczymy, wstępnie 10k w Namysłowie we wrześniu i Silesia maraton w październiku… może jeszcze coś po drodze.
- tym razem nie będzie już Danielsa, nie dlatego że mi nie odpowiada wręcz przeciwnie według niego potrenuje pod maraton na wiosnę przyszłego roku ale teraz chce się cieszyć bieganiem, bez sztywnych ram, bez planu, dużo terenu, zdecydowanie więcej podbiegów bo tego było za mało, zabawy biegowe, BNP …. ot tak sobie…..zobaczymy co z tego wyjdzie.
- Johnny Żuberek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 02 gru 2013, 15:47
- Życiówka na 10k: 49:18
- Życiówka w maratonie: DNF
- Lokalizacja: Mogilany
- Kontakt:
Najważniejsze, że ukończyłeś, i to w bardzo dobrym czasie! Może trzeba było zaczynać na 3:30 i przyśpieszać w drugiej części - pewnie sam wiesz i czujesz. Skurcze Cię nie pokonały, choć próbowały mocno
Gratki raz jeszcze
Gratki raz jeszcze
PB: 1000m - 3:54,7 * 5k - 24:01 * 10k - 49:18 * HM - 2:02:26
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
- sosik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5445
- Rejestracja: 21 lut 2013, 15:39
- Życiówka na 10k: 00:37:49
- Życiówka w maratonie: 2:58:50
- Lokalizacja: Kraków
Również jeszcze raz gratuluję Mówiłem po 5'00'' a nie 4'55'' - żart.
To jest szansa, że się na Silesii spotkamy. Ja na nią jak będzie power to chce z ciekawości zrobić BPS wg GREIF-a ( rozpiskę mam w stopce z planem zakładka 'alternatywa jak bedzie power'. W niedzielę miałem pierwszą namiastkę sobotnich długich wybiegań .
To jest szansa, że się na Silesii spotkamy. Ja na nią jak będzie power to chce z ciekawości zrobić BPS wg GREIF-a ( rozpiskę mam w stopce z planem zakładka 'alternatywa jak bedzie power'. W niedzielę miałem pierwszą namiastkę sobotnich długich wybiegań .
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Maraton bywa bolesny, bolące nogi i inne rzeczy na mecie to standard, ja po pierwszym byłem tak wyczerpany, że nie mogłem w ogóle iść godzinę po biegu i rozbeczałem się jak dziecko bo nie byłem w stanie przejść 200metrów do miejsca gdzie czekała na mnie rodzina, żona kończyła maraton w namiocie medycznym padając na mecie - tak wiec głowa do góry, wszystkie te przyjemności jeszcze są do zaliczenia Nie szukałbym przyczyny w relacji wysokie tętno- skurcze, tu raczej bym pogrzebał w możliwie zbyt ciężkim treningu i tu poszukał przyczyny, rozwolnienie przed startem to może być tzw sraczka węglowodanowa, przejście przed startem na większą ilość węglowodanów wsparta obfitym nawadnianiem tak działa - na jednych mocniej , na drugich słabiej (wsparte stresem oczywiście). Doprowadzenie się do stanu pragnienia podczas biegu ( w zupełnie dobrych warunkach) to też spory błąd - warto pić więcej i tracić nawet na trą czynność czas, to dobra inwestycja i zapobiega znacznie większym stratom zarówno liczbowym jak i "moralnym"
Witam w klubie miłośników jednego z bardziej intensywnych i efektywnie trudnych dystansów. Bonus jest tu zawsze taki, ze nawet jak przegrasz to i tak przeważnie jesteś wygrany, tylko boleć potrafi bardzo.
Witam w klubie miłośników jednego z bardziej intensywnych i efektywnie trudnych dystansów. Bonus jest tu zawsze taki, ze nawet jak przegrasz to i tak przeważnie jesteś wygrany, tylko boleć potrafi bardzo.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1081
- Rejestracja: 16 sie 2012, 11:18
- Życiówka na 10k: 57
- Życiówka w maratonie: brak
być może to byłoby lepsze rozwiązanie, ale ja 3 tygodnie przed maratonem zrobiłem trening 25km TM, poszło idealnie na czas 3:20, po tym treningu czułem, że jeszcze dąłbym rade tak dalej biec a do tego na zawodach adrenalina też zrobiłaby swoje.... ten czas był do zaliczenia, jakbym umierał na 35 km to wiedziałbym, że przegiąłem a ja już na na 20km traciłemJohnny Żuberek pisze:.......Może trzeba było zaczynać na 3:30 i przyśpieszać w drugiej części - pewnie sam wiesz i czujesz......
jak zdrowie dopisze to liczę na ponowny wspólny bieg!sosik pisze:.....To jest szansa, że się na Silesii spotkamy. .....
Po Twoich radach obcinałem progi w IV fazie i wydawało mi się, że właśnie to jest Ok, czułem się dobrze, dodatkowo TM na 3 tygodnie i długi bieg progowy na 2 tygodnie przed maratonem mocno mnie podbudowały .....może wcześniej było za mocno, kto wie.mihumor pisze:..... Nie szukałbym przyczyny w relacji wysokie tętno- skurcze, tu raczej bym pogrzebał w możliwie zbyt ciężkim treningu i tu poszukał przyczyny, ....
Dzięki za cenne rady, do końca tego nie wykorzystałem ale co moje to moje, na pewno na przyszłość się przyda....i na pewno o coś znów będę pytał
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 744
- Rejestracja: 30 wrz 2011, 13:48
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Maków
Gratulacje!
Ważne, że to zrobiłeś! Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu ( skurcze).
To wysokie tętno na początku to zagadka. Miałem to samo podczas dwóch moich maratonów.
Nie wiem do dziś co jest przyczyną. Na treningach tętno jest ok. Natomiast podczas startu dużo wyższe.
Zastanawiałem się nad tym, co może być przyczyną i niczego sensownego nie wymyśliłem. Wiem, że to musi być coś w ostatnim okresie przedstartowym. Może za dużo płynów, może zbyt obfita suplementacja. W każdym razie przed następnym maratonem postanowiłem nie zmieniać nic w żywieniu i suplementacji. Nawet nie będę się faszerował makaronami.
Ważne, że to zrobiłeś! Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu ( skurcze).
To wysokie tętno na początku to zagadka. Miałem to samo podczas dwóch moich maratonów.
Nie wiem do dziś co jest przyczyną. Na treningach tętno jest ok. Natomiast podczas startu dużo wyższe.
Zastanawiałem się nad tym, co może być przyczyną i niczego sensownego nie wymyśliłem. Wiem, że to musi być coś w ostatnim okresie przedstartowym. Może za dużo płynów, może zbyt obfita suplementacja. W każdym razie przed następnym maratonem postanowiłem nie zmieniać nic w żywieniu i suplementacji. Nawet nie będę się faszerował makaronami.
- Johnny Żuberek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 783
- Rejestracja: 02 gru 2013, 15:47
- Życiówka na 10k: 49:18
- Życiówka w maratonie: DNF
- Lokalizacja: Mogilany
- Kontakt:
Gratki - 20 minut rozmienione
PB: 1000m - 3:54,7 * 5k - 24:01 * 10k - 49:18 * HM - 2:02:26
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
ZCZASODYSTANSEMZMAGACTWO *** POCHWAŁOZJEBKOPORADNIA *** STARE_DZIEJE *** STARA_KOMENTOWNIA
- sosik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5445
- Rejestracja: 21 lut 2013, 15:39
- Życiówka na 10k: 00:37:49
- Życiówka w maratonie: 2:58:50
- Lokalizacja: Kraków
Gratki - jest moc!
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1081
- Rejestracja: 16 sie 2012, 11:18
- Życiówka na 10k: 57
- Życiówka w maratonie: brak
dzięki
To trzecia próba w tym roku i w końcu się udało .... tradycyjnie pierwszy km najszybszy ale potem trzymałem rękę na pulsie i było OK, na ostatnim km nie było depnięcia.... na treningu raczej nie zmuszę siebie do wypruwania flaków.
Jestem zadowolony bo to co zrobiłem z Danielsem przez zimę dało efekt, co prawda na maratonie organizm zawiódł ale wczoraj jakby nie patrzeć tym czasem wskoczyłem na 50 stopień VDOT 10 dni po maratonie po tylko spokojnych biegach ....wiem, wiem to zupełnie nie przekłada się na długie dystanse na których mi najbardziej zależy.
Wczoraj były idealne warunki tylko 10 stopni...takich już nie będzie ana zawodach w samo południe może być ciężko.
Za 5 tygodni mam w planie na biegu opolskim pobiec na 5km....zupełnie teraz nie wiem jak do tego podejść? ..... docelowymi zawodami na jesień będzie najprawdopodobniej maraton Silesia w październiku i teraz wypadałoby przez miesiąc polatać tylko spokojnie biegi .... jakieś propozycje?
To trzecia próba w tym roku i w końcu się udało .... tradycyjnie pierwszy km najszybszy ale potem trzymałem rękę na pulsie i było OK, na ostatnim km nie było depnięcia.... na treningu raczej nie zmuszę siebie do wypruwania flaków.
Jestem zadowolony bo to co zrobiłem z Danielsem przez zimę dało efekt, co prawda na maratonie organizm zawiódł ale wczoraj jakby nie patrzeć tym czasem wskoczyłem na 50 stopień VDOT 10 dni po maratonie po tylko spokojnych biegach ....wiem, wiem to zupełnie nie przekłada się na długie dystanse na których mi najbardziej zależy.
Wczoraj były idealne warunki tylko 10 stopni...takich już nie będzie ana zawodach w samo południe może być ciężko.
Za 5 tygodni mam w planie na biegu opolskim pobiec na 5km....zupełnie teraz nie wiem jak do tego podejść? ..... docelowymi zawodami na jesień będzie najprawdopodobniej maraton Silesia w październiku i teraz wypadałoby przez miesiąc polatać tylko spokojnie biegi .... jakieś propozycje?
- sosik
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 5445
- Rejestracja: 21 lut 2013, 15:39
- Życiówka na 10k: 00:37:49
- Życiówka w maratonie: 2:58:50
- Lokalizacja: Kraków
Powodzenia w Opolu!
Pamiętaj o pierwszym km - oby był najwolniejszy z tych 5!
Pamiętaj o pierwszym km - oby był najwolniejszy z tych 5!
Zwierzęcy instynkt, oczy jak krew, Wilk, co ujawnia w nocy swój zew,
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43
Gdy księżyc na niebie, unosi mnie dźwięk, W biegu przed siebie wolny jak tlen!
Blog -> Komentarze -> Garmin
maraton - 2:58:50, półmaraton - 1:24:16, 10 km - 37:49, 5 km - 18:43