mariuszbugajniak - 2015 - walczymy z dyszkami...
Moderator: infernal
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Nie biegałem od 82 godzin i... dobrze! Dziś w trakcie i po treningu nic nie bolało. Ani ścięgno, ani stopa. Jestem zadowolony, miało być spokojnie w I zakresie, było, ale troszkę mocniej w górnej granicy I zakresu.
Normalnie powiem Wam, że zaproponowano mi sponsoring... Pełne ciuchy, dres, kurtki, spodnie, buty... Wszystko wedle mojego uznania, szczegóły wkrótce.
13.05 BC1 rekonesansowy
12,15km 1h1min26s tempo 5,03
HRś 152
HRmax 161
Przed CM 1 lub 2 treningi jeszcze. 10-15km...
Normalnie powiem Wam, że zaproponowano mi sponsoring... Pełne ciuchy, dres, kurtki, spodnie, buty... Wszystko wedle mojego uznania, szczegóły wkrótce.
13.05 BC1 rekonesansowy
12,15km 1h1min26s tempo 5,03
HRś 152
HRmax 161
Przed CM 1 lub 2 treningi jeszcze. 10-15km...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Dobra, ostatni trening przed CM zrobiony. Obudziłem się przed 6 rano, deszcz akurat padał słabiej. Ubrałem się i jazda. Całość 10km z tego 8km w I zakresie, potem 1km w II zakresie w 4,18 i ostatni km już w III zakresie na odmulenie w 3,38...
Niestety, wnioskując po HR, jego poziomie, sposobie narastania wnioskuję, że szczyt formy wypadł idealnie na Łódź Maraton, teraz to już nie to Dlatego dobrze, że CM bardziej dla fun'u będzie
A dziś wolne od pracy, jedziemy na naleśniki do Ustronia - Naleśnikarnia Delicje - POLECAM! Później do Krakowa po pakiet i następnie pielgrzymka po sklepach biegowo - sportowych...
15.05 BC1+BC2+BC3
10,01km 50min59s tempo 5,06
HRś 148
HRmax 187
Do zobaczenia w Krakowie!
Niestety, wnioskując po HR, jego poziomie, sposobie narastania wnioskuję, że szczyt formy wypadł idealnie na Łódź Maraton, teraz to już nie to Dlatego dobrze, że CM bardziej dla fun'u będzie
A dziś wolne od pracy, jedziemy na naleśniki do Ustronia - Naleśnikarnia Delicje - POLECAM! Później do Krakowa po pakiet i następnie pielgrzymka po sklepach biegowo - sportowych...
15.05 BC1+BC2+BC3
10,01km 50min59s tempo 5,06
HRś 148
HRmax 187
Do zobaczenia w Krakowie!
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Wczoraj wyszedłem z domu po 8 rano, wróciłem przed 1 w nocy... Katowice, Ustroń, Kraków, mega dużo spraw załatwiłem. Wycieczka po sklepach biegowych, wybierałem co będzie mi potrzebne, dużo czasu spędziłem w Fashion House Outlet w Sosnowcu, w Sklepie Biegowym w Bielsku i w masie innych. Pozdrowienia dla załogi Sklepu Biegowego Bielsko! Miałem na nogach pewnie koło 30 par butów!
Po pokonaniu korków na autostradzie dostałem się do Krakowa, odebrałem pakiet. Uważam, że bardzo fajny... Kupiłem sobie tradycyjnie Nutrend Enduro, dodatkowo skończył mi się magnez i żelazo, kupiłem od razu na stoisku AleEnergy, pogadałem chwilę z dr Jakubem Czają. Pokręciłem się po expo i do domku. Fajne wałki sprzedawali do masażu... ale mi się butelka po Cisowiance sprawdza
W Sosnowcu oprócz garnituru kupiłem Nike Free Flyknit za 200zł! No leżą mi świetnie, zobaczymy po maratonie co to jest warte. Mierzyłem bardzo dużo modeli NB, mogę sobie wybrać coś z NB właśnie za darmo więc muszę zrobić rekonesans marki, leżą mi 890 te tęczówki, Mały89 w nich biega. Zresztą wiele z NB leży świetnie, co nie mogę powiedzieć o innych markach... Bo dla porównania Nike mi nie leży, ani Free zwykłe, ani Pegasusy, no może troszkę lepiej Vomero... Ale tylko w punkt wpadły mi Free Flyknit, dlatego też kupiłem... A chce kupić jeszcze coś z małym dropem, a dobrą amortyzacją, tak do powolnych treningów. Nie przymierzyłem tych 980 Freshfoam czy jak to się zwie, tam jest 4mm drop więc powinno być ok!
A teraz siedze i pije mój koktajl maratoński... ser biały, banany, mleko czekoladowe, mleko zwykłe... Ogólnie ostatnie dni porządziłem z jedzeniem Dziś rano 76kg, będzie na czym biec ten Kraków Biegnę oczywiście w Adizero Adios 2... Wszystko już prawie na stole czeka... Ma nie padać i być gorąco, czyli parno i duszno
Aaaa, bym zapomniał, dostałem od Pauliny na urodziny fajne słuchawki do biegania. Wykończyłem już 3 albo 4 zestawy chińskie za 15zł, a te są lepsze, koło 130zł kosztowały i mają trzymać do 6 godzin... Jakoś dźwięku świetna jak na razie!
Po pokonaniu korków na autostradzie dostałem się do Krakowa, odebrałem pakiet. Uważam, że bardzo fajny... Kupiłem sobie tradycyjnie Nutrend Enduro, dodatkowo skończył mi się magnez i żelazo, kupiłem od razu na stoisku AleEnergy, pogadałem chwilę z dr Jakubem Czają. Pokręciłem się po expo i do domku. Fajne wałki sprzedawali do masażu... ale mi się butelka po Cisowiance sprawdza
W Sosnowcu oprócz garnituru kupiłem Nike Free Flyknit za 200zł! No leżą mi świetnie, zobaczymy po maratonie co to jest warte. Mierzyłem bardzo dużo modeli NB, mogę sobie wybrać coś z NB właśnie za darmo więc muszę zrobić rekonesans marki, leżą mi 890 te tęczówki, Mały89 w nich biega. Zresztą wiele z NB leży świetnie, co nie mogę powiedzieć o innych markach... Bo dla porównania Nike mi nie leży, ani Free zwykłe, ani Pegasusy, no może troszkę lepiej Vomero... Ale tylko w punkt wpadły mi Free Flyknit, dlatego też kupiłem... A chce kupić jeszcze coś z małym dropem, a dobrą amortyzacją, tak do powolnych treningów. Nie przymierzyłem tych 980 Freshfoam czy jak to się zwie, tam jest 4mm drop więc powinno być ok!
A teraz siedze i pije mój koktajl maratoński... ser biały, banany, mleko czekoladowe, mleko zwykłe... Ogólnie ostatnie dni porządziłem z jedzeniem Dziś rano 76kg, będzie na czym biec ten Kraków Biegnę oczywiście w Adizero Adios 2... Wszystko już prawie na stole czeka... Ma nie padać i być gorąco, czyli parno i duszno
Aaaa, bym zapomniał, dostałem od Pauliny na urodziny fajne słuchawki do biegania. Wykończyłem już 3 albo 4 zestawy chińskie za 15zł, a te są lepsze, koło 130zł kosztowały i mają trzymać do 6 godzin... Jakoś dźwięku świetna jak na razie!
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Żeby te buty tak ze mną współpracowały jak wygodnie leżą na stopie...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Jakoś nie miałem czasu czegoś sensownego skrobnąć, a wypada, bo było zacnie. Od razu pozdrowienia dla Krakowa za świetny maraton, o niebo przed Łodzią i blisko za Warszawą, ale od początku...
Noc z piątku na sobotę była wyśmienita, 8h twardego, zdrowego snu. Bardzo dobrze, bo noc przed maratonem była dziwna, nie mogłem usnąć, budziłem się co chwile, jakieś takie dziwne sprawy. W każdym razie bez budzika wstałem o 5.40, zjadłem śniadanie, czyli szklankę 200ml musli z mlekiem czekoladowym i do tego bułkę kajzerkę z nutellą i miodem. Do tego kawa z cukrem, 500ml izotoniku na podróż i tyle.
Paulina odwiozła mnie na dworzec, pociąg było o 6.41. Przed Krakowem zaliczyłem WC, przed 8 byłem już na ul. Pawiej. Przed Galerią Krakowską czekałem na Artura, w sumie dla niego biegłem ten maraton, miałem go prowadzić na ukończenie w dobrym zdrowiu i dobrym czasie. A był to jego debiut. Pasowało mi, że nie będę musiał się napinać i biec na maxa, przecież miesiąc temu dałem z siebie wszystko w Łodzi, więc taki trening maratoński miał sens w moim przypadku. Miałem obawy, bo zakładaliśmy pierwotnie 3,30, a potem 3.20 więc to wcale nie jest jakieś bardzo wolne bieganie, a ja mam dużą pokorę do maratonów, bieganych na każdych prędkościach... W każdym razie połówka w okolicach 1.40...
Szybko znaleźliśmy się na rynku, czułem dziwne bulgotanie w brzuchu, w ostatnich dniach spożywałem bardzo dużo mleka, więc wolałem przed startem odwiedzić WC jeszcze. Kolejki były sporo, ale dobrze, że odszedłem na bok do tych niby zajętych, bo okazały się wolne. Potem szybkie przebranie, depozyt i rozgrzewka. Porozciągałem się solidnie i przyszła pora na trucht.
18.05 rozgrzewka BC1 + kilka przyspieszeń
1,08km 6min4s tempo 5,37
HRś 156
HRmax 176
Potem szybko dostaliśmy się na start. Kilkadziesiąt sekund i START! Ramię w ramię przekraczamy matę pomiarową, biegniemy... Po 200m mijam dopingującą 30 letnią kobietę, z 2m czuje od niej, że nie wytrzeźwiała jeszcze po sobocie Mijamy „Bosego Biegacza”, który krzyczy, że nie lubi kostki brukowej I tak sobie biegniemy w tempie 4.30-4.45 co jakiś czas pytam Artura o puls. Gdy przekracza 170 delikatnie wytracamy prędkość, żeby oscylowało jego serca w granicach HR 168. U mnie jest baaaardzo komfortowo co w sumie delikatnie mnie dziwi, serducho pracuje w okolicach 162 uderzeń. Adiosy niosą świetnie, ale 4,45 to graniczne tempo, wolniej źle się biegnie w tych butach, o tym później.
Dobiegamy do pierwszej agrafki. Szukam znajomych, biegnę setki metrów z przekręconą głową, dobrze, że trasa była dobra, na łódzkich dziurach na bank skończyłoby się skręconą kostką. Widzę Sylwka, drę się, żeby cisnął, wygląda mocno. Potem nadbiega Panucci, też dopinguje krzycząc. Naprawdę trasa bardzo udana, może agrafki zwalniają tempo, ale przynajmniej coś się dzieje, a obserwować czołówkę też jest bardzo miło. W okolicach 15km zauważyłem zdechłego szczura na trasie biegu, potem używaliśmy go jako odnośnika w dalszej części biegu, np.: „do szczura trzymamy tempo” :D Drugi raz szczur był chyba na 35km, coś koło tego.
W kieszeni miałem 2 żele, nie wykorzystałem ich, nie było takiej potrzeby. Za to chwała organizatorowi za punkty odżywcze. Profilaktycznie brałem niekiedy po kostce cukru, czekoladę omijałem jak i banany. Woda zamiennie z izo, po malutkim łyczku na każdym punkcie, chyba pod koniec już omijałem, bo zwolniliśmy i nie potrzebowałem.
Dłużyło się chyba jedynie do 10km, potem poleciało szybko, tempo trzymaliśmy cały czas jak w zegarku. Średnie jeszcze na 30km mieliśmy 4,40. Oooo, ale zapomniałem o najważniejszym akcencie. Na 2km miałem już zejść z trasy! Koleś, który biegł za mną tak niefortunnie kopnął mnie w prawą nogę, że ta uderzyła moją lewą nogę. Najgorzej, że zbiły się razem dwie kostki, koleś przeprosił, wiadomo, że niespecjalnie, ale ja poczułem mocny ból i zacząłem kuśtykać. Miałem już czarne myśli, ale pomyślałem, że trzeba przeczekać chociaż chwilkę. Udało się, po kolejnych 2km ból ustąpił! Ale znowu za kilka minut poczułem szczypanie w drugiej nodze! No co jest! - pomyślałem. Otóż szczypała rana, która powstała od zderzenia obu kostek, a wiadomo, że pot jest słony to i szczypać musiało Ale ogólnie tym już się nie przejmowałem.
Chyba w okolicach 30km zaczęło padać. Nawet przyjemnie. Kilka km wcześniej jak polałem się wodą Garmin zaczął fiksować i niskie tętno coś pokazywał. Dwa razy odpinałem pasek, skracałem, wycierałem, namaczałem i nic, pokazywał głupoty. Ale z drugiej strony po 30km zaczął się kryzys Artura. Motywowałem go cały czas, naprawdę co chwile mu mówiłem, a to, że ja debiutowałem na ponad 4h, a to, że jeszcze do mety tyle co od nas gdzieś tak i z powrotem – żeby sobie uświadomił, że to już końcówka. Na 32km mówię, chłopie teraz nie liczy się to co przebiegliśmy, masz zadanie, wychodzisz na krótki 10km trening, co prawda na zmęczeniu, bo biegasz od tygodnia codziennie i jesteś zmęczony, ale to tylko 10km... Działało... Ale gorzej, bo co chwila coś łapało go za klatkę piersiową, kiedyś miał coś takiego na treningu, poszedł do lekarza, zrobił EKG, wyszło, że ok. Tylko, że jak coś takiego widziałem to od razu sam zwalniałem, żeby mu przeszło. I przechodziło. Najgorzej było na 40km złapało go to na cały kilometr!
Bo ogólnie założenie było takie, że lecimy połówkę na 4.40 i potem zobaczymy do 30, ale po 30 przyspieszamy nawet do 4.20. Gdy nie problemy w klatce sądzę, że dałby rade, ale nie mogłem wziąć odpowiedzialności za kogoś zdrowie i cisnąć, żeby finiszować. Wiedziałem, że w debiucie i tak zrobi świetny czas. Postanowiłem się skupić na tym, żeby mu pomóc w dotarciu do mety bez zatrzymania. I znowu go motywowałem, po drodze motywowałem sporo ludzi, darłem się na nich, że mają przestać iść i biec z nami, będziemy was ciągnąć do mety wołałem. Sporo takich osób się zabrało. Na mecie 3 osoby doszyły do mnie i podziękowały słowami „dzięki wariacie!”. Przed 38km wyprzedziliśmy Panucciego, kazałem Arturowi biec swoje, powiedziałem, że dogonię. Widzę, że Wojtek nie jest w dobrym stanie, wcześniej widziałem go na trasie naprawdę w świetnej formie. Narzekał na łydkę i mówił, że już od 25km leci na resecie! Naprawdę szacun, że nie zszedł z trasy, to się ceni i procentuje! Tylko nie biegnij z butelką, to przeszkadza, może nie czujesz, ale pomyśl o tym, nie ma sensu! Proponowałem, żeby się doczepił i dobiegniemy razem, ze chciał spokojnie dobiec do mety. Wtedy zacząłem gonić Artura, no po prostu się przestraszyłem jak ruszyłem, tempo w granicach 4min bez problemu, dopiero wtedy poczułem luz, chciałem już do mety tym tempem biec, ale szybko dogoniłem Artura i zostałem z nim według wcześniejszych zapewnień. Mimo że Garmin nie pokazywał HR, zmierzyłem sobie ręcznie, według tego mój HR po naszym zwolnieniu do około 5min/km spadł do I zakresu. Miałem czas na delektowanie się biegiem, końcówką, pięknymi widokami... Obserwowałem wspaniałych kibiców, sam dopingowałem. Naprawdę wyniosłem z tej końcówki same pozytywne emocje w hurtowych ilościach. I mimo że bieg nie był zbyt szybki to mój stan na końcu dawał mi podstawy do spoglądania w przyszłość tego mojego biegania w różowych okularach. Gdyby nie odcisk na małym palcu ukończyłbym maraton w poczuciu jakby to był 2 godzinny trening w I zakresie. I tutaj wracam do Adiosów! But cudowny, dynamiczny, agresywny, gdy biegliśmy 4.30-4.45 było super. Problem zaczynał się jak zwolniliśmy po 30km... Wolny bieg w tych butach powodował ucisk małego palca, a buty już były przemoczone od deszczu. No masakra, do tego ból stopy przy każdym kroku od ciasno ściągniętych sznurowadeł. Gdy przyspieszałem wszystko ustawało, więc po prostu te buty do czegoś zobowiązują, nie można zbyt wolno i tyle!
Ostatni prosta od Wawelu do Rynku Głównego. Mówię Arturowi, żeby zapamiętał ten moment i się nim delektował, to Twój debiut, jest tylko jeden, nie zatrzymałeś się, nie miałeś jakiś strasznych kryzysów, 30km polecieliśmy w 4.40, złamiesz w debiucie 3,25... Czego chcieć więcej, jesteś MARATOŃCZYKIEM... A, że końcówka boli? No, a co to byłoby za wyzwanie, gdy nie bolało? Musi boleć, wtedy zwycięstwo będzie bardziej smakować! I tak zmierzamy do mety. Na skraju rynku widzę kumpla, zawracam do niego i przybijamy piątkę, potem gonię Artura, żeby razem przekroczyć metę, łapią go skurcze na 100m przed końcem! Już krzyczę, żeby nie myślał o tym, żeby nawet nie śmiał się zatrzymać i udało się! Przebiegliśmy linię mety ramię w ramię, kilka metrów wcześniej przybiliśmy piątkę! Moje prywatne zdanie jest takie, że skurcze dopadły go od zwalniania, uważam, że wszystko co złe z organizmem w maratonie na końcu ma swoje podłoże w odpuszczeniu tempa/techniki/napięcia mięśniowego...
Idziemy kolejne metry za meta, jeszcze raz mu gratuluje, on dziękuje mi za prowadzenie, obieramy piękny medal, chyba najpiękniejszy jaki dostałem, potem super pakiet regeneracyjny, izo, banany. Idziemy siąść i uzupełnić płyny. Odnaleźliśmy znajomych, spędziliśmy na odpoczynku troszkę czasu. Artur zmęczony, ale szczęśliwy, zadanie wykonałem!
Cracovia Maraton był szczególny, ukończyło go 3 reprezentantów Włoszczowy, wcześniej byłem jedynym facetem w rajtuzach. A teraz? My we dwójkę i Paweł, który z kontuzją łydki dotarł do mety, miał mrożoną łydkę, robione opatrunki, stracił dużo i dotarł w niecałe 4,5h ale dotarł, nie odpuścił!
Miałem czas i ochotę spojrzeć na to wszystko z innej strony... Na naszym 40km widziałem ludzi na ich 31km... A na wcześniejszych agrafkach jeszcze wolniejszych. Ktokolwiek powie, że po co startować na takie wyniki, że po co tak wolno, że można pokonać maraton szybkim marszem w limicie... Mam totalny szacunek dla tych ludzi, a dużo było z nadwagą, oni stoczyli prawdziwą walkę, to muszę być ogromne pokłady samozaparcia, być na trasie 4 czy 5 godzin, a niekiedy i dłużej... Więc czym jest moje 3,24 które nie zrobiło wrażenia na organizmie, w porównaniu do np. 4,5h zrobionych z półprzytomną końcówką? Szacunek i podziw dla wszystkich, niezależnie od wyniku na mecie. Cieszy mnie, że mogę utożsamiać się z taką grupą społeczną jaką są biegacze...
To był mój 4 maraton, były treningi na dystansie maratonu, ale takich prawdziwych mam na koncie właśnie 4 i podkreślam, że mimo problemów z Wisłą, Kraków zdał egzamin celująco! Start/Meta, pakiety, organizacja, oprawa, kibice, punkty żywieniowe, wszystko było na świetnym poziomie. Osobiście strasznie podobała mi się trasa, nawet agrafki! Co do jakości dróg, to naprawdę super, w porównaniu z innymi. Na pewno w moim prywatnym rankingu Kraków bije Łódź na głowę, a gdyby Warszawa nie miałaby mety na Narodowym to kto wie... Jednak widzę, że małopolska wie jak robić fajne biegi, szybko uczą się atmosfery od Krynicy wiedzę.... Jedyny minus to pomiar czasu, bo był niejasny coś, ale może to ta zmiana trasy przed opady? Jedynie dziwne jest to, że z Arturem przekraczaliśmy matę pomiarową na początku ramię w ramię i tak samo na końcu a mamy 3 sekundy różnicy w czasie... No to coś nie halo... Ale rekord świata i tak jest niezagrożony więc nie będę drążył tematu...
Kilka fotek dołączę... Jak znajdę w necie jakieś fajne to później podepnę.
I jeszcze najważniejsze:
13 Cracovia Maraton 18.05.2014 ------> 3.24.35
42,195m 3h24min35s tempo 4,50
Hrś około 159 (Garmin podziękował)
Hrmax 176
Miejsce Open - 644
Miejsce M20 - 133
6,5km – 30min13s (758)
10km – 46min54s (741)
15km – 1h10min35s (714)
20km – 1h34min39s (711)
21km – 1h39min26s (700)
30km – 2h19min10s (645)
35km – 2h44min34s (590)
40km – 3h11min15s (601)
Teraz obiecanego odpoczynku... nie będzie... Już wczoraj miałem wyjść sprawdzić te Free Flyknit, ale zdrowy rozsądek zwyciężył. Ale dziś to już na bank idę... W sobotę startuję można powiedzieć, że w domowym półmaratonie, ale ma być 31 stopni, więc pewnie jako rozbiegania to potraktuję... Nie, no żartowałem, teraz zluzuję kilometraż w czerwcu, wystartuje teraz i 8 czerwca w biegu górskim w Kielcach. Skupie się na dobrej regeneracji i od lipca ruszam z czymś konkretnym. Mam w Warszawie rachunki do wyrównania. Chce mieć te 2.59 i miał będę... Zresztą to tylko liczby, bo ja na tym się nie chce zatrzymać, chce w zdrowiu spędzać życie biegając... DZIĘKUJE!
Gratuluje każdemu kto doczytał do końca
Noc z piątku na sobotę była wyśmienita, 8h twardego, zdrowego snu. Bardzo dobrze, bo noc przed maratonem była dziwna, nie mogłem usnąć, budziłem się co chwile, jakieś takie dziwne sprawy. W każdym razie bez budzika wstałem o 5.40, zjadłem śniadanie, czyli szklankę 200ml musli z mlekiem czekoladowym i do tego bułkę kajzerkę z nutellą i miodem. Do tego kawa z cukrem, 500ml izotoniku na podróż i tyle.
Paulina odwiozła mnie na dworzec, pociąg było o 6.41. Przed Krakowem zaliczyłem WC, przed 8 byłem już na ul. Pawiej. Przed Galerią Krakowską czekałem na Artura, w sumie dla niego biegłem ten maraton, miałem go prowadzić na ukończenie w dobrym zdrowiu i dobrym czasie. A był to jego debiut. Pasowało mi, że nie będę musiał się napinać i biec na maxa, przecież miesiąc temu dałem z siebie wszystko w Łodzi, więc taki trening maratoński miał sens w moim przypadku. Miałem obawy, bo zakładaliśmy pierwotnie 3,30, a potem 3.20 więc to wcale nie jest jakieś bardzo wolne bieganie, a ja mam dużą pokorę do maratonów, bieganych na każdych prędkościach... W każdym razie połówka w okolicach 1.40...
Szybko znaleźliśmy się na rynku, czułem dziwne bulgotanie w brzuchu, w ostatnich dniach spożywałem bardzo dużo mleka, więc wolałem przed startem odwiedzić WC jeszcze. Kolejki były sporo, ale dobrze, że odszedłem na bok do tych niby zajętych, bo okazały się wolne. Potem szybkie przebranie, depozyt i rozgrzewka. Porozciągałem się solidnie i przyszła pora na trucht.
18.05 rozgrzewka BC1 + kilka przyspieszeń
1,08km 6min4s tempo 5,37
HRś 156
HRmax 176
Potem szybko dostaliśmy się na start. Kilkadziesiąt sekund i START! Ramię w ramię przekraczamy matę pomiarową, biegniemy... Po 200m mijam dopingującą 30 letnią kobietę, z 2m czuje od niej, że nie wytrzeźwiała jeszcze po sobocie Mijamy „Bosego Biegacza”, który krzyczy, że nie lubi kostki brukowej I tak sobie biegniemy w tempie 4.30-4.45 co jakiś czas pytam Artura o puls. Gdy przekracza 170 delikatnie wytracamy prędkość, żeby oscylowało jego serca w granicach HR 168. U mnie jest baaaardzo komfortowo co w sumie delikatnie mnie dziwi, serducho pracuje w okolicach 162 uderzeń. Adiosy niosą świetnie, ale 4,45 to graniczne tempo, wolniej źle się biegnie w tych butach, o tym później.
Dobiegamy do pierwszej agrafki. Szukam znajomych, biegnę setki metrów z przekręconą głową, dobrze, że trasa była dobra, na łódzkich dziurach na bank skończyłoby się skręconą kostką. Widzę Sylwka, drę się, żeby cisnął, wygląda mocno. Potem nadbiega Panucci, też dopinguje krzycząc. Naprawdę trasa bardzo udana, może agrafki zwalniają tempo, ale przynajmniej coś się dzieje, a obserwować czołówkę też jest bardzo miło. W okolicach 15km zauważyłem zdechłego szczura na trasie biegu, potem używaliśmy go jako odnośnika w dalszej części biegu, np.: „do szczura trzymamy tempo” :D Drugi raz szczur był chyba na 35km, coś koło tego.
W kieszeni miałem 2 żele, nie wykorzystałem ich, nie było takiej potrzeby. Za to chwała organizatorowi za punkty odżywcze. Profilaktycznie brałem niekiedy po kostce cukru, czekoladę omijałem jak i banany. Woda zamiennie z izo, po malutkim łyczku na każdym punkcie, chyba pod koniec już omijałem, bo zwolniliśmy i nie potrzebowałem.
Dłużyło się chyba jedynie do 10km, potem poleciało szybko, tempo trzymaliśmy cały czas jak w zegarku. Średnie jeszcze na 30km mieliśmy 4,40. Oooo, ale zapomniałem o najważniejszym akcencie. Na 2km miałem już zejść z trasy! Koleś, który biegł za mną tak niefortunnie kopnął mnie w prawą nogę, że ta uderzyła moją lewą nogę. Najgorzej, że zbiły się razem dwie kostki, koleś przeprosił, wiadomo, że niespecjalnie, ale ja poczułem mocny ból i zacząłem kuśtykać. Miałem już czarne myśli, ale pomyślałem, że trzeba przeczekać chociaż chwilkę. Udało się, po kolejnych 2km ból ustąpił! Ale znowu za kilka minut poczułem szczypanie w drugiej nodze! No co jest! - pomyślałem. Otóż szczypała rana, która powstała od zderzenia obu kostek, a wiadomo, że pot jest słony to i szczypać musiało Ale ogólnie tym już się nie przejmowałem.
Chyba w okolicach 30km zaczęło padać. Nawet przyjemnie. Kilka km wcześniej jak polałem się wodą Garmin zaczął fiksować i niskie tętno coś pokazywał. Dwa razy odpinałem pasek, skracałem, wycierałem, namaczałem i nic, pokazywał głupoty. Ale z drugiej strony po 30km zaczął się kryzys Artura. Motywowałem go cały czas, naprawdę co chwile mu mówiłem, a to, że ja debiutowałem na ponad 4h, a to, że jeszcze do mety tyle co od nas gdzieś tak i z powrotem – żeby sobie uświadomił, że to już końcówka. Na 32km mówię, chłopie teraz nie liczy się to co przebiegliśmy, masz zadanie, wychodzisz na krótki 10km trening, co prawda na zmęczeniu, bo biegasz od tygodnia codziennie i jesteś zmęczony, ale to tylko 10km... Działało... Ale gorzej, bo co chwila coś łapało go za klatkę piersiową, kiedyś miał coś takiego na treningu, poszedł do lekarza, zrobił EKG, wyszło, że ok. Tylko, że jak coś takiego widziałem to od razu sam zwalniałem, żeby mu przeszło. I przechodziło. Najgorzej było na 40km złapało go to na cały kilometr!
Bo ogólnie założenie było takie, że lecimy połówkę na 4.40 i potem zobaczymy do 30, ale po 30 przyspieszamy nawet do 4.20. Gdy nie problemy w klatce sądzę, że dałby rade, ale nie mogłem wziąć odpowiedzialności za kogoś zdrowie i cisnąć, żeby finiszować. Wiedziałem, że w debiucie i tak zrobi świetny czas. Postanowiłem się skupić na tym, żeby mu pomóc w dotarciu do mety bez zatrzymania. I znowu go motywowałem, po drodze motywowałem sporo ludzi, darłem się na nich, że mają przestać iść i biec z nami, będziemy was ciągnąć do mety wołałem. Sporo takich osób się zabrało. Na mecie 3 osoby doszyły do mnie i podziękowały słowami „dzięki wariacie!”. Przed 38km wyprzedziliśmy Panucciego, kazałem Arturowi biec swoje, powiedziałem, że dogonię. Widzę, że Wojtek nie jest w dobrym stanie, wcześniej widziałem go na trasie naprawdę w świetnej formie. Narzekał na łydkę i mówił, że już od 25km leci na resecie! Naprawdę szacun, że nie zszedł z trasy, to się ceni i procentuje! Tylko nie biegnij z butelką, to przeszkadza, może nie czujesz, ale pomyśl o tym, nie ma sensu! Proponowałem, żeby się doczepił i dobiegniemy razem, ze chciał spokojnie dobiec do mety. Wtedy zacząłem gonić Artura, no po prostu się przestraszyłem jak ruszyłem, tempo w granicach 4min bez problemu, dopiero wtedy poczułem luz, chciałem już do mety tym tempem biec, ale szybko dogoniłem Artura i zostałem z nim według wcześniejszych zapewnień. Mimo że Garmin nie pokazywał HR, zmierzyłem sobie ręcznie, według tego mój HR po naszym zwolnieniu do około 5min/km spadł do I zakresu. Miałem czas na delektowanie się biegiem, końcówką, pięknymi widokami... Obserwowałem wspaniałych kibiców, sam dopingowałem. Naprawdę wyniosłem z tej końcówki same pozytywne emocje w hurtowych ilościach. I mimo że bieg nie był zbyt szybki to mój stan na końcu dawał mi podstawy do spoglądania w przyszłość tego mojego biegania w różowych okularach. Gdyby nie odcisk na małym palcu ukończyłbym maraton w poczuciu jakby to był 2 godzinny trening w I zakresie. I tutaj wracam do Adiosów! But cudowny, dynamiczny, agresywny, gdy biegliśmy 4.30-4.45 było super. Problem zaczynał się jak zwolniliśmy po 30km... Wolny bieg w tych butach powodował ucisk małego palca, a buty już były przemoczone od deszczu. No masakra, do tego ból stopy przy każdym kroku od ciasno ściągniętych sznurowadeł. Gdy przyspieszałem wszystko ustawało, więc po prostu te buty do czegoś zobowiązują, nie można zbyt wolno i tyle!
Ostatni prosta od Wawelu do Rynku Głównego. Mówię Arturowi, żeby zapamiętał ten moment i się nim delektował, to Twój debiut, jest tylko jeden, nie zatrzymałeś się, nie miałeś jakiś strasznych kryzysów, 30km polecieliśmy w 4.40, złamiesz w debiucie 3,25... Czego chcieć więcej, jesteś MARATOŃCZYKIEM... A, że końcówka boli? No, a co to byłoby za wyzwanie, gdy nie bolało? Musi boleć, wtedy zwycięstwo będzie bardziej smakować! I tak zmierzamy do mety. Na skraju rynku widzę kumpla, zawracam do niego i przybijamy piątkę, potem gonię Artura, żeby razem przekroczyć metę, łapią go skurcze na 100m przed końcem! Już krzyczę, żeby nie myślał o tym, żeby nawet nie śmiał się zatrzymać i udało się! Przebiegliśmy linię mety ramię w ramię, kilka metrów wcześniej przybiliśmy piątkę! Moje prywatne zdanie jest takie, że skurcze dopadły go od zwalniania, uważam, że wszystko co złe z organizmem w maratonie na końcu ma swoje podłoże w odpuszczeniu tempa/techniki/napięcia mięśniowego...
Idziemy kolejne metry za meta, jeszcze raz mu gratuluje, on dziękuje mi za prowadzenie, obieramy piękny medal, chyba najpiękniejszy jaki dostałem, potem super pakiet regeneracyjny, izo, banany. Idziemy siąść i uzupełnić płyny. Odnaleźliśmy znajomych, spędziliśmy na odpoczynku troszkę czasu. Artur zmęczony, ale szczęśliwy, zadanie wykonałem!
Cracovia Maraton był szczególny, ukończyło go 3 reprezentantów Włoszczowy, wcześniej byłem jedynym facetem w rajtuzach. A teraz? My we dwójkę i Paweł, który z kontuzją łydki dotarł do mety, miał mrożoną łydkę, robione opatrunki, stracił dużo i dotarł w niecałe 4,5h ale dotarł, nie odpuścił!
Miałem czas i ochotę spojrzeć na to wszystko z innej strony... Na naszym 40km widziałem ludzi na ich 31km... A na wcześniejszych agrafkach jeszcze wolniejszych. Ktokolwiek powie, że po co startować na takie wyniki, że po co tak wolno, że można pokonać maraton szybkim marszem w limicie... Mam totalny szacunek dla tych ludzi, a dużo było z nadwagą, oni stoczyli prawdziwą walkę, to muszę być ogromne pokłady samozaparcia, być na trasie 4 czy 5 godzin, a niekiedy i dłużej... Więc czym jest moje 3,24 które nie zrobiło wrażenia na organizmie, w porównaniu do np. 4,5h zrobionych z półprzytomną końcówką? Szacunek i podziw dla wszystkich, niezależnie od wyniku na mecie. Cieszy mnie, że mogę utożsamiać się z taką grupą społeczną jaką są biegacze...
To był mój 4 maraton, były treningi na dystansie maratonu, ale takich prawdziwych mam na koncie właśnie 4 i podkreślam, że mimo problemów z Wisłą, Kraków zdał egzamin celująco! Start/Meta, pakiety, organizacja, oprawa, kibice, punkty żywieniowe, wszystko było na świetnym poziomie. Osobiście strasznie podobała mi się trasa, nawet agrafki! Co do jakości dróg, to naprawdę super, w porównaniu z innymi. Na pewno w moim prywatnym rankingu Kraków bije Łódź na głowę, a gdyby Warszawa nie miałaby mety na Narodowym to kto wie... Jednak widzę, że małopolska wie jak robić fajne biegi, szybko uczą się atmosfery od Krynicy wiedzę.... Jedyny minus to pomiar czasu, bo był niejasny coś, ale może to ta zmiana trasy przed opady? Jedynie dziwne jest to, że z Arturem przekraczaliśmy matę pomiarową na początku ramię w ramię i tak samo na końcu a mamy 3 sekundy różnicy w czasie... No to coś nie halo... Ale rekord świata i tak jest niezagrożony więc nie będę drążył tematu...
Kilka fotek dołączę... Jak znajdę w necie jakieś fajne to później podepnę.
I jeszcze najważniejsze:
13 Cracovia Maraton 18.05.2014 ------> 3.24.35
42,195m 3h24min35s tempo 4,50
Hrś około 159 (Garmin podziękował)
Hrmax 176
Miejsce Open - 644
Miejsce M20 - 133
6,5km – 30min13s (758)
10km – 46min54s (741)
15km – 1h10min35s (714)
20km – 1h34min39s (711)
21km – 1h39min26s (700)
30km – 2h19min10s (645)
35km – 2h44min34s (590)
40km – 3h11min15s (601)
Teraz obiecanego odpoczynku... nie będzie... Już wczoraj miałem wyjść sprawdzić te Free Flyknit, ale zdrowy rozsądek zwyciężył. Ale dziś to już na bank idę... W sobotę startuję można powiedzieć, że w domowym półmaratonie, ale ma być 31 stopni, więc pewnie jako rozbiegania to potraktuję... Nie, no żartowałem, teraz zluzuję kilometraż w czerwcu, wystartuje teraz i 8 czerwca w biegu górskim w Kielcach. Skupie się na dobrej regeneracji i od lipca ruszam z czymś konkretnym. Mam w Warszawie rachunki do wyrównania. Chce mieć te 2.59 i miał będę... Zresztą to tylko liczby, bo ja na tym się nie chce zatrzymać, chce w zdrowiu spędzać życie biegając... DZIĘKUJE!
Gratuluje każdemu kto doczytał do końca
Ostatnio zmieniony 20 maja 2014, 13:11 przez mariuszbugajniak, łącznie zmieniany 1 raz.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
A wczoraj 20km rowerku w godzinę było... Coś robić trzeba
Najlepszą nagrodą po maratonie jest dla mnie Frappe z McCafe
Najlepszą nagrodą po maratonie jest dla mnie Frappe z McCafe
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Jakby kogoś interesowały międzyczasy to proszę...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Jak mówiłem, tak uczyniłem.
20.05 BC1 rekonesansowe, pomaratońskie
6,08km 34,22min tempo 5,39
HRś 141
HRmax 154 (atak psów )
Pierwsze bieganie po maratonie. Strat nie stwierdzono, urazów brak! Bardzo dobrze, dodatkowo nogi nie były nawet ciężkie co jest budujące. Jedyny minus to atak 2 psów, musiałem użyć gazu, pierwszy raz od pół roku... i z tego co widziałem, to ktoś specjalnie je wypuścił z podwórka...
Pierwsze wrażenie po Nike Free Flyknit są mieszane. Ale na + bardziej. But jest świetnie leżący/opinający stopę, mega wygodny. Ale z drugiej strony jest wymagający. Nie ma tu miejsca na walenie piętą bo kolana wyjdą bokiem. Całkowite śródstopie... Na ta chwile buty będą dobre właśnie na krótsze i szybsze biegi.
20.05 BC1 rekonesansowe, pomaratońskie
6,08km 34,22min tempo 5,39
HRś 141
HRmax 154 (atak psów )
Pierwsze bieganie po maratonie. Strat nie stwierdzono, urazów brak! Bardzo dobrze, dodatkowo nogi nie były nawet ciężkie co jest budujące. Jedyny minus to atak 2 psów, musiałem użyć gazu, pierwszy raz od pół roku... i z tego co widziałem, to ktoś specjalnie je wypuścił z podwórka...
Pierwsze wrażenie po Nike Free Flyknit są mieszane. Ale na + bardziej. But jest świetnie leżący/opinający stopę, mega wygodny. Ale z drugiej strony jest wymagający. Nie ma tu miejsca na walenie piętą bo kolana wyjdą bokiem. Całkowite śródstopie... Na ta chwile buty będą dobre właśnie na krótsze i szybsze biegi.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
A wczoraj zacząłem roztrenowanie, czyli:
21.05 kros BC1 - analiza maratonu z Arturem
10,5km 1.04.41min tempo 6,10
HRś 140
HRmax 163
Nie, no z roztrenowanie to trzeba poczekać, ale to kwestia dni, kilku, kilkunastu... Miałem dziś max 40 minut wybiegać, ale jakoś tak wyszło. Organizm mnie skarcił jednak brutalnie... Wszystko dziś miało być w I zakresie, a tu HRmax 163... Niestety, ale pierwszy raz w życiu musiałem robić Tempo Run w kierunku lasu, a blisko nie było... Dziś biego-kupa mnie pokonała
Są plany! Są duże plany! Po odpoczynku i roztrenowaniu przyjdzie czas zrobić coś co przeraża i paraliżuje na samą myśl o tym pomyśle... TRANSJURA w wersji 100km Wolbrom-Częstochowa. Co z tego wyjdzie, zobaczymy... Jeszcze jest myśl o Głównym Szlaku Świętokrzyskim bez zawodów, we dwójkę... 105km...
21.05 kros BC1 - analiza maratonu z Arturem
10,5km 1.04.41min tempo 6,10
HRś 140
HRmax 163
Nie, no z roztrenowanie to trzeba poczekać, ale to kwestia dni, kilku, kilkunastu... Miałem dziś max 40 minut wybiegać, ale jakoś tak wyszło. Organizm mnie skarcił jednak brutalnie... Wszystko dziś miało być w I zakresie, a tu HRmax 163... Niestety, ale pierwszy raz w życiu musiałem robić Tempo Run w kierunku lasu, a blisko nie było... Dziś biego-kupa mnie pokonała
Są plany! Są duże plany! Po odpoczynku i roztrenowaniu przyjdzie czas zrobić coś co przeraża i paraliżuje na samą myśl o tym pomyśle... TRANSJURA w wersji 100km Wolbrom-Częstochowa. Co z tego wyjdzie, zobaczymy... Jeszcze jest myśl o Głównym Szlaku Świętokrzyskim bez zawodów, we dwójkę... 105km...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Aktywne roztrenowanie i regeneracja... a ja biegnę zawody życia... Tak właśnie oceniam dzisiejszy XXII Półmaraton Świętokrzyski...
Nie do końca byłem przekonany co do startu w Cieślach. No bo w niedziele biegłem Cracovia Maraton, mało tych dni na regenerację, a wiadomo półmaraton to wyższa intensywność od maratonu... Ale z drugiej strony biegałem na tygodniu i organizm nie odczuł zbyt mocno Cracovii, więc byłem zdecydowany na start. To jest w sumie jedyna impreza w moim powiecie, więc wypadałoby być. Są jakieś biegi krótkie, ale nic powyżej 5km i to z 22 letnią tradycją! A we wcześniejszych latach w Półmaratonie Świętokrzyskim biegał Jan Huruk!
Cały tydzień czułem się dobrze, jadłem sporo, zwalałem to na potrzebę regeneracji po maratonie. Ogólnie teraz jem i dziś rano rekord wagi 76kg! Na zdjęciu widać, że wyglądam zupełnie inaczej niż w sezonie 2013, ale 9-10kg więcej w sumie mi nie przeszkadza. Więc jak pisałem czułem się dobrze, ale po pracy jak wychodziłem na rower czy na spacer czułem przytłaczający gorąc! Nie lubię takich temperatur. Obawiałem się startu w Cieślach, wiedziałem, że będzie 30 stopni i bezchmurne niebo. Kraków przebiegłem z rezerwą, rozsądek nakazywał przebiec Półmaraton Świętokrzyski również jako trening, bo jak można biegać na wynik w 30 stopniach... Ale już miałem dość odpuszczania zawodów, mimo, że Cracovia mega mi się podobała i widziałem tą całą atmosferę biegowego święta trzeźwymi oczami. Od rana czułem moc, byłem nastawiony na walkę. Ale miała to być walka na zupełnie innych prędkościach. Zresztą, kto nie był w Cieślach nie wyobraża sobie nawet co to za trasa, jej profil może konkurować z niejednym biegiem górskim. Dla uświadomienia cała trasa to podbiegi i zbiegi, krótkie i ostre, długie i też ostre Bieg rozgrywany jest w sumie na paśmie górskim właśnie: przedborsko - małogoskim. Biegniesz na płaskim po 4min/km i nagle tempo spada do 5,30... można sobie uświadomić trud podbiegów. Ogólnie trasa była inna niż w tamtym roku, jeszcze bardziej trudniejsza. Nawet wyniki czołówki o tym świadczą...
Rano musli z mlekiem i kawałek mojego własnoręcznie robionego chleba na śniadanie. W pracy 2 banany. Na 3,5h przed biegiem 2 opakowania ciasteczek belvita i pół bułki z makiem, kostka gorzkiej czekolady. Wypiłem od rana około 2l wody, wiedziałem co się szykuje w tym ukropie! Po pracy o 13.30 wsiadamy z Arturem do auta i jedziemy na start. Odbieramy pakiety startowe, a w sumie to tylko numery... Nie ma się co dziwić, wpisowe wynosi 10zł! Spotykamy wiele znajomych twarzy z Cracovia Maratonu oraz z innych biegów, w sumie niektórych to widzę zawsze i wszędzie gdzie tylko startuję!
Wychodzimy na rozgrzewkę, sporo rozciągania. Biorę żel AleEnergy, nie miałem Nutrenda Enduro. Ale ALE wydawał się ok , popijam wodą, idziemy na rozgrzewkę. Wolne szuranie i kilka przyspieszeń. Tam naprawdę wszędzie jest stromo, więc wybieraliśmy najpierw pod górkę, później z górki.
24.05 rozgrzewka BC1
1,05km 5,55min tempo 5,38
HRś 152
HRmax 173
Ustawiamy się na starcie, w którejś linii, nie pchamy się do przodu... Nie każdy tak robi z tego co widzimy... Na starcie jest dwóch Kenijczyków, dwóch Ukraińców, jeden Węgier i... Marcin Błaziński - Mistrz Polski w półmaratonie... Odliczanie, START i lecimy. Postanawiam przebiec pierwszy kilometr na wyczucie i potem dokonać ewentualnej korekty tempa. Ale prawie cały kilometr jest mocno pod górę! Wychodzi w 3,59... pod górę! Za szybko! Polegnę! Jest 28 stopni w cieniu i naprawdę duży wiatr, który do 15km wieje w twarz! Na podbiegach ten wiatr totalnie stawiał ścianę przed nami! Zaczyna się zbieg, kontroluję stan organizmu, jest ok, postanawiam tylko delikatnie zwolnić. W sumie od samego początku puls to 180... Kolejne kilometry w okolicach 4 minut! Po 20.20min mijam 5km i już wiem, że na pewno mnie zetnie i to straszliwie. Na nawrotce widzę, że nie tracę dużo do naprawdę mocnych zawodników z czołówki, myślę, że oni po prostu nie chcą się zajechać w takim ukropie! Dobrze, że od początku miejscowi w dużej ilości wyszli kibicować i zabrali ze sobą kubki i butelki z wodą. Część osób miała węże ogrodowe, byli też strażacy z kurtyną wodną! Na 5km mijam starszego pana, który mega mocno napiera. Chwilę wcześniej wyprzedzam też Henryka Kępińskiego z Bełchatowa, no my to się zawsze widzimy, na każdym biegu, jest mega mocny! Kiedyś biegał 10km w 32 minuty. Wyprzedzam też kobietę, ale po kilometrze ona odskakuje i tak już jest przede mną około 500m do samej mety. Okazało się, że wygrała wśród kobiet. Zaczynają się naprawdę mocne podbiegi. Sporo osób idzie, a to dopiero 7km... Wdrapuje się, zbiegam, mega szybko Garmin pokazuje tempo 3,36min/km, potem picie, polanie karku i dalej. Wiem, że może być opcja zejścia z trasy, jest mega żar, a ja mam świadomość tempa. Mówię sobie w głowie: "chłopie, miałeś biegać zawody głową, nie sercem, Mihumor znowu Cię zjebie... ". Ale cały czas napieram, czuję się dobrze, wiadomo, górki są takie, że tempo spada, ale potem nadrabiam na zbiegu, na płaskim udaje się biec w okolicach 4min/km. Nigdy nie wypiłem tyle co na tych zawodach, bez kitu ale koło 2l na bank! Do tego litry wody na kark i plecy. Puls się podniósł do okolic 185, kontroluje, jest dobrze. Na 11km łykam żela, nie zjadłem go na maratonie, a tutaj połówka i trzeba, oj ale warunki były pustynne! Mocny zbieg, kleje jakiegoś zawodnika, wykorzystałem go... Wiedziałem, że jestem 21, chciałem wskoczyć do 20-stki. Na podbiegu kolega słabnie, wyprzedzam jego i kogoś z przodu. Jestem 19. Od teraz zapala mi się dziwna lampka w głowie, wcześniej nie miałem nigdy czegoś takiego. Walka! O każde miejsce! Jestem u siebie, gdzie jak nie tutaj! Dobiegam do ostatniej nawrotki na rynku w Małogoszczu, słyszę mega głośny doping wielu kibiców! To samotny bieg, odstępy są duże, więc spiker wyczytuje imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania. Ludzie kibicują, słysząc, że tutejszy, przyspieszam i już ostatnia 5km prosta praktycznie w całości do górę! Powiększam przewagę na poprzednimi zawodnikami. Do następnym sporo, jakieś 300-400m... Nie dam rady, ale trzymam tempo. Nagle widzę, że jeden idzie, odpadł... Przyspieszam, kolejne kilometry uciekają, a ja czuję wolę walki i zmęczenie umyka w dal. W pewnym momencie jednak czuję zimne dreszcze, a jest 28 stopni, od razu biorę wodę, piję i polewam się cały. I wtedy Garmin przestał pokazywać puls, znowu to samo co w Krakowie! Idzie na gwarancje! Na szczęście na ostatnie kilometry puls już mi nie potrzebny, ale jest ciężko. Na odczucie pod 190 cały czas. Mocno pracuję na podbiegu, chce skleić następnego! To już 17 pozycja! Jest daleko, ale widzę, że nie przyspieszy na zbiegach. Ostatni kilometr, dochodzę gościa i przechodzę jak pocisk - ten kilometr mimo mega podbiegu wchodzi w 3,52! Już tylko kilka metrów, skręcam z drogi głównej w stronę mety, Włodek Zawalski organizator krzyczy do mnie "Mariusz dalwaj! Brawo!" Finisz poniżej 3min/km to jest to...
Meta! Młode wolontariuszki, zawieszam się bezwładnie na nich, kolejna odpina mi chipa z kostki. Kilka sekund i jestem świadom. Idę po medal, dostaję wodę, piję! Odchodzę kawałek, spotykam kumpla z powiatu, odpoczywamy. Szybko dochodzę do siebie. Czekamy na Artura, jest. On debiutował w maratonie 6 dni temu i dziś połówka w takich warunkach w 1.39!
XXII Półmaraton Świętokrzyski 24.05.2014 Cieśle -----> 1.31.40 netto
21,097km 1.31.40h tempo 4.21
HRś 176 (Garmin padł i pokazywał HR120-160 potem)
HRmax 189 (pewnie było wyżej)
Miejsce Open - 17
Miejsce M20 - 8
Świętokrzyskie - 9
Powiat Włoszczowski - 2
Na dwóch pierwszych miejscach Kenijczycy. Błaziński na trzeciej pozycji, dalej Ukraińcy. A my, ja, Artur i Kuba - zajmujemy podium w kategorii powiatu włoszczowskiego! Dostaje pierwszy w życiu puchar, cieszę się jak dziecko! U siebie, praktycznie na swoim podwórku udało się przebiec to piekło w takim stylu z mega dobrym czasem jak na WARUNKI i PROFIL TRASY! Uważam te zawody za najbardziej wartościowy start. W normalnym warunkach i zwykłej miejskiej trasie jestem w stanie przebiec połówkę po około 4min/km i nie są to puste słowa! Postaram się to udowodnić w najbliższym czasie.
Od czasów gdy zacząłem biegać nie ważyłem nigdy tyle co dziś, jak wspominałem 76kg. Są w tej kwestii rezerwy i deczko teraz muszę zbić tej wagi do 72kg. To pierwsza sprawa, druga to dziwna szybkość regeneracji, 6 dni po maratonie nie czułem ciężkich nóg przy takich prędkościach, również przy obciążeniu na zbiegach. To cieszy! Cieszy również, że wcale już nie odczuwam dzisiejszych mega trudnych, piekielnie gorących i stromych zawodów! Widocznie organizm coraz lepiej się adaptuje. Szkoda tylko, że wskazanie HR padło, ciekawe, czy na finiszu przekroczyłem 200...
To może by tak to roztrenowanie?
Jutro 26 urodziny... ehh, za szybko leci to życie...
Nie do końca byłem przekonany co do startu w Cieślach. No bo w niedziele biegłem Cracovia Maraton, mało tych dni na regenerację, a wiadomo półmaraton to wyższa intensywność od maratonu... Ale z drugiej strony biegałem na tygodniu i organizm nie odczuł zbyt mocno Cracovii, więc byłem zdecydowany na start. To jest w sumie jedyna impreza w moim powiecie, więc wypadałoby być. Są jakieś biegi krótkie, ale nic powyżej 5km i to z 22 letnią tradycją! A we wcześniejszych latach w Półmaratonie Świętokrzyskim biegał Jan Huruk!
Cały tydzień czułem się dobrze, jadłem sporo, zwalałem to na potrzebę regeneracji po maratonie. Ogólnie teraz jem i dziś rano rekord wagi 76kg! Na zdjęciu widać, że wyglądam zupełnie inaczej niż w sezonie 2013, ale 9-10kg więcej w sumie mi nie przeszkadza. Więc jak pisałem czułem się dobrze, ale po pracy jak wychodziłem na rower czy na spacer czułem przytłaczający gorąc! Nie lubię takich temperatur. Obawiałem się startu w Cieślach, wiedziałem, że będzie 30 stopni i bezchmurne niebo. Kraków przebiegłem z rezerwą, rozsądek nakazywał przebiec Półmaraton Świętokrzyski również jako trening, bo jak można biegać na wynik w 30 stopniach... Ale już miałem dość odpuszczania zawodów, mimo, że Cracovia mega mi się podobała i widziałem tą całą atmosferę biegowego święta trzeźwymi oczami. Od rana czułem moc, byłem nastawiony na walkę. Ale miała to być walka na zupełnie innych prędkościach. Zresztą, kto nie był w Cieślach nie wyobraża sobie nawet co to za trasa, jej profil może konkurować z niejednym biegiem górskim. Dla uświadomienia cała trasa to podbiegi i zbiegi, krótkie i ostre, długie i też ostre Bieg rozgrywany jest w sumie na paśmie górskim właśnie: przedborsko - małogoskim. Biegniesz na płaskim po 4min/km i nagle tempo spada do 5,30... można sobie uświadomić trud podbiegów. Ogólnie trasa była inna niż w tamtym roku, jeszcze bardziej trudniejsza. Nawet wyniki czołówki o tym świadczą...
Rano musli z mlekiem i kawałek mojego własnoręcznie robionego chleba na śniadanie. W pracy 2 banany. Na 3,5h przed biegiem 2 opakowania ciasteczek belvita i pół bułki z makiem, kostka gorzkiej czekolady. Wypiłem od rana około 2l wody, wiedziałem co się szykuje w tym ukropie! Po pracy o 13.30 wsiadamy z Arturem do auta i jedziemy na start. Odbieramy pakiety startowe, a w sumie to tylko numery... Nie ma się co dziwić, wpisowe wynosi 10zł! Spotykamy wiele znajomych twarzy z Cracovia Maratonu oraz z innych biegów, w sumie niektórych to widzę zawsze i wszędzie gdzie tylko startuję!
Wychodzimy na rozgrzewkę, sporo rozciągania. Biorę żel AleEnergy, nie miałem Nutrenda Enduro. Ale ALE wydawał się ok , popijam wodą, idziemy na rozgrzewkę. Wolne szuranie i kilka przyspieszeń. Tam naprawdę wszędzie jest stromo, więc wybieraliśmy najpierw pod górkę, później z górki.
24.05 rozgrzewka BC1
1,05km 5,55min tempo 5,38
HRś 152
HRmax 173
Ustawiamy się na starcie, w którejś linii, nie pchamy się do przodu... Nie każdy tak robi z tego co widzimy... Na starcie jest dwóch Kenijczyków, dwóch Ukraińców, jeden Węgier i... Marcin Błaziński - Mistrz Polski w półmaratonie... Odliczanie, START i lecimy. Postanawiam przebiec pierwszy kilometr na wyczucie i potem dokonać ewentualnej korekty tempa. Ale prawie cały kilometr jest mocno pod górę! Wychodzi w 3,59... pod górę! Za szybko! Polegnę! Jest 28 stopni w cieniu i naprawdę duży wiatr, który do 15km wieje w twarz! Na podbiegach ten wiatr totalnie stawiał ścianę przed nami! Zaczyna się zbieg, kontroluję stan organizmu, jest ok, postanawiam tylko delikatnie zwolnić. W sumie od samego początku puls to 180... Kolejne kilometry w okolicach 4 minut! Po 20.20min mijam 5km i już wiem, że na pewno mnie zetnie i to straszliwie. Na nawrotce widzę, że nie tracę dużo do naprawdę mocnych zawodników z czołówki, myślę, że oni po prostu nie chcą się zajechać w takim ukropie! Dobrze, że od początku miejscowi w dużej ilości wyszli kibicować i zabrali ze sobą kubki i butelki z wodą. Część osób miała węże ogrodowe, byli też strażacy z kurtyną wodną! Na 5km mijam starszego pana, który mega mocno napiera. Chwilę wcześniej wyprzedzam też Henryka Kępińskiego z Bełchatowa, no my to się zawsze widzimy, na każdym biegu, jest mega mocny! Kiedyś biegał 10km w 32 minuty. Wyprzedzam też kobietę, ale po kilometrze ona odskakuje i tak już jest przede mną około 500m do samej mety. Okazało się, że wygrała wśród kobiet. Zaczynają się naprawdę mocne podbiegi. Sporo osób idzie, a to dopiero 7km... Wdrapuje się, zbiegam, mega szybko Garmin pokazuje tempo 3,36min/km, potem picie, polanie karku i dalej. Wiem, że może być opcja zejścia z trasy, jest mega żar, a ja mam świadomość tempa. Mówię sobie w głowie: "chłopie, miałeś biegać zawody głową, nie sercem, Mihumor znowu Cię zjebie... ". Ale cały czas napieram, czuję się dobrze, wiadomo, górki są takie, że tempo spada, ale potem nadrabiam na zbiegu, na płaskim udaje się biec w okolicach 4min/km. Nigdy nie wypiłem tyle co na tych zawodach, bez kitu ale koło 2l na bank! Do tego litry wody na kark i plecy. Puls się podniósł do okolic 185, kontroluje, jest dobrze. Na 11km łykam żela, nie zjadłem go na maratonie, a tutaj połówka i trzeba, oj ale warunki były pustynne! Mocny zbieg, kleje jakiegoś zawodnika, wykorzystałem go... Wiedziałem, że jestem 21, chciałem wskoczyć do 20-stki. Na podbiegu kolega słabnie, wyprzedzam jego i kogoś z przodu. Jestem 19. Od teraz zapala mi się dziwna lampka w głowie, wcześniej nie miałem nigdy czegoś takiego. Walka! O każde miejsce! Jestem u siebie, gdzie jak nie tutaj! Dobiegam do ostatniej nawrotki na rynku w Małogoszczu, słyszę mega głośny doping wielu kibiców! To samotny bieg, odstępy są duże, więc spiker wyczytuje imię i nazwisko oraz miejsce zamieszkania. Ludzie kibicują, słysząc, że tutejszy, przyspieszam i już ostatnia 5km prosta praktycznie w całości do górę! Powiększam przewagę na poprzednimi zawodnikami. Do następnym sporo, jakieś 300-400m... Nie dam rady, ale trzymam tempo. Nagle widzę, że jeden idzie, odpadł... Przyspieszam, kolejne kilometry uciekają, a ja czuję wolę walki i zmęczenie umyka w dal. W pewnym momencie jednak czuję zimne dreszcze, a jest 28 stopni, od razu biorę wodę, piję i polewam się cały. I wtedy Garmin przestał pokazywać puls, znowu to samo co w Krakowie! Idzie na gwarancje! Na szczęście na ostatnie kilometry puls już mi nie potrzebny, ale jest ciężko. Na odczucie pod 190 cały czas. Mocno pracuję na podbiegu, chce skleić następnego! To już 17 pozycja! Jest daleko, ale widzę, że nie przyspieszy na zbiegach. Ostatni kilometr, dochodzę gościa i przechodzę jak pocisk - ten kilometr mimo mega podbiegu wchodzi w 3,52! Już tylko kilka metrów, skręcam z drogi głównej w stronę mety, Włodek Zawalski organizator krzyczy do mnie "Mariusz dalwaj! Brawo!" Finisz poniżej 3min/km to jest to...
Meta! Młode wolontariuszki, zawieszam się bezwładnie na nich, kolejna odpina mi chipa z kostki. Kilka sekund i jestem świadom. Idę po medal, dostaję wodę, piję! Odchodzę kawałek, spotykam kumpla z powiatu, odpoczywamy. Szybko dochodzę do siebie. Czekamy na Artura, jest. On debiutował w maratonie 6 dni temu i dziś połówka w takich warunkach w 1.39!
XXII Półmaraton Świętokrzyski 24.05.2014 Cieśle -----> 1.31.40 netto
21,097km 1.31.40h tempo 4.21
HRś 176 (Garmin padł i pokazywał HR120-160 potem)
HRmax 189 (pewnie było wyżej)
Miejsce Open - 17
Miejsce M20 - 8
Świętokrzyskie - 9
Powiat Włoszczowski - 2
Na dwóch pierwszych miejscach Kenijczycy. Błaziński na trzeciej pozycji, dalej Ukraińcy. A my, ja, Artur i Kuba - zajmujemy podium w kategorii powiatu włoszczowskiego! Dostaje pierwszy w życiu puchar, cieszę się jak dziecko! U siebie, praktycznie na swoim podwórku udało się przebiec to piekło w takim stylu z mega dobrym czasem jak na WARUNKI i PROFIL TRASY! Uważam te zawody za najbardziej wartościowy start. W normalnym warunkach i zwykłej miejskiej trasie jestem w stanie przebiec połówkę po około 4min/km i nie są to puste słowa! Postaram się to udowodnić w najbliższym czasie.
Od czasów gdy zacząłem biegać nie ważyłem nigdy tyle co dziś, jak wspominałem 76kg. Są w tej kwestii rezerwy i deczko teraz muszę zbić tej wagi do 72kg. To pierwsza sprawa, druga to dziwna szybkość regeneracji, 6 dni po maratonie nie czułem ciężkich nóg przy takich prędkościach, również przy obciążeniu na zbiegach. To cieszy! Cieszy również, że wcale już nie odczuwam dzisiejszych mega trudnych, piekielnie gorących i stromych zawodów! Widocznie organizm coraz lepiej się adaptuje. Szkoda tylko, że wskazanie HR padło, ciekawe, czy na finiszu przekroczyłem 200...
To może by tak to roztrenowanie?
Jutro 26 urodziny... ehh, za szybko leci to życie...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Dramat jak chce mi się biegać... Ale muszę w końcu odpuścić i zrobić jakąś przerwę, choć tydzień na razie... Żeby nie ocipieć skupie się na rowerze, wznawiam też ćwiczenia siłowe w domu, pompki, brzuszki, zacznę też robić stabilność bo mam tyły w tej dziedzinie. Plan na okres odpoczynku, zrzucić deczko tłuszczu bez pomocy biegania. Jakbym tak miał motywację do odwiedzenia siłowni byłoby świetnie, cienki jestem jak siki pająk w temacie mocy statycznej. Taka karma, Bozia wytrzymałością obdarowała to biegam na średnim poziomie longi, jakby dała siłę to bym na tartanie sprinty strzelał, albo chociaż modelem do Men's Health był... A jakbym miał to i to, to bym siedział w Iten i trenował co by ten NR Henia poprawić... Jak żyć Panie Premierze?
Odpuszczam też bieg górski w Kielcach. Jest rano o 9, a ja dzień wcześniej mam wesele, do tego nie jest super tani we wpisowym i na tym etapie start bez sensu w sumie.
Muszę wybrać maraton jesienny, jest dylemat... Wrocław bo znajomi, Warszawa bo sentyment, Poznań bo Czapiewski... Coś czuję, że 2 z nich to pobiegnę... Człowiek głupi jest z natury.
Odpuszczam też bieg górski w Kielcach. Jest rano o 9, a ja dzień wcześniej mam wesele, do tego nie jest super tani we wpisowym i na tym etapie start bez sensu w sumie.
Muszę wybrać maraton jesienny, jest dylemat... Wrocław bo znajomi, Warszawa bo sentyment, Poznań bo Czapiewski... Coś czuję, że 2 z nich to pobiegnę... Człowiek głupi jest z natury.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Specjalny wpis dedykowany firmie Garmin!
Już 2 raz zmuszony byłem oddać mojego 310XT na gwarancję. Pierwszy raz od razu po zakupie nie łapał sygnału GPS i został wymieniony na nowy model. Teraz po 8 miesiącach eksploatacji po polaniu się wodą pasek HR wariował i urządzenie pokazywało zaniżony puls o około 50bmp. Dodatkowo od kilku miesięcy autolap po 1km nie sygnalizował piknięciem i wibracją, a jedynie piknięciem, ale często też działał poprawnie. Dziwne.
W każdym razie w okresie roztrenowania postanowiłem go zareklamować. Po rozmowie z miłą Panią we wtorek spakowałem urządzenie i pasek i wysłałem do Warszawy. Powiedziała mi, że dostanę zegarek i pasek, oczywiście wszystko wymienione na nowe. Na pasek miałem poczekać dłużej, gdyż miał iść z centrali w Anglii.
W międzyczasie postanowiłem go sprzedać, gdy wróci jako nowy i kupić coś innej firmy. Drugi raz reklamowałem sprzęt za 1000zł. Coś nie tak!
Ale zdziwiłem się mocną, gdy dziś kurier przywiózł mi całe nowe pudełko kompletne. Zegarek, pasek HR, ładowarkę, usb do transferu danych, itp... Dodatkowo dostanę z tego co widzę drugi pasek HR z tej Anglii w późniejszym terminie.
Przemyślałem sprawę, popatrzyłem na ceny innych zegarków i modele. Wybrałbym coś, ale te tańsze i prostsze mają jeden zasadniczy minus... słabą baterie! Już nawet miałem kupca na swojego i tutaj chce się usprawiedliwić, dlaczego wycofałem się ze sprzedaży... Taka obsługa serwisowa konsumenta to marzenie...
Dlatego mimo dwóch napraw z całego serca polecam firmę GARMIN!
Już 2 raz zmuszony byłem oddać mojego 310XT na gwarancję. Pierwszy raz od razu po zakupie nie łapał sygnału GPS i został wymieniony na nowy model. Teraz po 8 miesiącach eksploatacji po polaniu się wodą pasek HR wariował i urządzenie pokazywało zaniżony puls o około 50bmp. Dodatkowo od kilku miesięcy autolap po 1km nie sygnalizował piknięciem i wibracją, a jedynie piknięciem, ale często też działał poprawnie. Dziwne.
W każdym razie w okresie roztrenowania postanowiłem go zareklamować. Po rozmowie z miłą Panią we wtorek spakowałem urządzenie i pasek i wysłałem do Warszawy. Powiedziała mi, że dostanę zegarek i pasek, oczywiście wszystko wymienione na nowe. Na pasek miałem poczekać dłużej, gdyż miał iść z centrali w Anglii.
W międzyczasie postanowiłem go sprzedać, gdy wróci jako nowy i kupić coś innej firmy. Drugi raz reklamowałem sprzęt za 1000zł. Coś nie tak!
Ale zdziwiłem się mocną, gdy dziś kurier przywiózł mi całe nowe pudełko kompletne. Zegarek, pasek HR, ładowarkę, usb do transferu danych, itp... Dodatkowo dostanę z tego co widzę drugi pasek HR z tej Anglii w późniejszym terminie.
Przemyślałem sprawę, popatrzyłem na ceny innych zegarków i modele. Wybrałbym coś, ale te tańsze i prostsze mają jeden zasadniczy minus... słabą baterie! Już nawet miałem kupca na swojego i tutaj chce się usprawiedliwić, dlaczego wycofałem się ze sprzedaży... Taka obsługa serwisowa konsumenta to marzenie...
Dlatego mimo dwóch napraw z całego serca polecam firmę GARMIN!
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
A więc koniec odpoczynku.
Od wczoraj zabrałem się znowu za wykonywanie pompek i brzuszków. Do tego od dziś dokładam core stability. Zakwasy po pierwszych brzuszkach i pompkach są dziś spore Cieszy fakt, że od 22 maja opanowałem dietę i od 3 dni waga pokazuje 72kg! Jeszcze 2-3kg do okresy startowego i jestem w domu, w sumie to już jestem... Świetnie!
Rano sprawdziłem puls. Spoczynkowy 43...
Rano miałem wyjazd do Lichenia. Wysadziłem pasażerów pod bazyliką, sam zaparkowałem obok, przebrałem się, założyłem nowego pogwarancyjnego Garmina, rozgrzewka i lecimy. Na pierwszy raz I zakres, miałem sporo czasu więc wiedziałem, że wyjdzie z tego treningu long. I dobrze, trzeba nowy trening rozpocząć czymś godnym.
Było ciepło, niekiedy gorąco, ale fajnie pomykałem sobie poznając Licheń i okolice, zbliżyłem się nawet do Ślęsina. Do 13km było komfortowo w dole I zakresu, potem dała o sobie znać niskokaloryczna dieta i było coraz ciężej, no może nie ciężej, ale puls szedł w górę, pod koniec przy niskim tempie wchodziłem już prawie w II zakres. Ale mięśniowo wszystko ok, mogłem szybciej biec, dużo szybciej, ale plan oczywiście był inny. Biegłem w Salomonach, no masakra już na długo nie wytrzymają, ale jak się biega po asfalcie w ostrych trailówkach to cóż się dziwić.
Miało być w końcu 15km, ale dociągnąłem do 20km. Potem rozciąganie i postanowiłem zobaczyć co ten zespół kościelny jest warty. Odrzucając aspekt wiary, to warto zobaczyć ten kompleks, bo robi wrażenie. Pewnie z 10km zrobiłem zwiedzając tam wszystko, myślałem, że mi nogi do tyłka wejdą
1.06 long BC1 20km 1.55.03h tempo 5,45
HRś 144
HRmax 159
Czytam Danielsa, wciąga... Na razie biegam bez planu, po swojemu, doczytam do końca książkę to coś postanowię.
Dziś rano miałem iść biegać, ale byłem mega niewyspany po podróży, do tego spoczynkowy 53 wskazywał na brak sił. Ale po pracy może coś się wymyśli.
Od wczoraj zabrałem się znowu za wykonywanie pompek i brzuszków. Do tego od dziś dokładam core stability. Zakwasy po pierwszych brzuszkach i pompkach są dziś spore Cieszy fakt, że od 22 maja opanowałem dietę i od 3 dni waga pokazuje 72kg! Jeszcze 2-3kg do okresy startowego i jestem w domu, w sumie to już jestem... Świetnie!
Rano sprawdziłem puls. Spoczynkowy 43...
Rano miałem wyjazd do Lichenia. Wysadziłem pasażerów pod bazyliką, sam zaparkowałem obok, przebrałem się, założyłem nowego pogwarancyjnego Garmina, rozgrzewka i lecimy. Na pierwszy raz I zakres, miałem sporo czasu więc wiedziałem, że wyjdzie z tego treningu long. I dobrze, trzeba nowy trening rozpocząć czymś godnym.
Było ciepło, niekiedy gorąco, ale fajnie pomykałem sobie poznając Licheń i okolice, zbliżyłem się nawet do Ślęsina. Do 13km było komfortowo w dole I zakresu, potem dała o sobie znać niskokaloryczna dieta i było coraz ciężej, no może nie ciężej, ale puls szedł w górę, pod koniec przy niskim tempie wchodziłem już prawie w II zakres. Ale mięśniowo wszystko ok, mogłem szybciej biec, dużo szybciej, ale plan oczywiście był inny. Biegłem w Salomonach, no masakra już na długo nie wytrzymają, ale jak się biega po asfalcie w ostrych trailówkach to cóż się dziwić.
Miało być w końcu 15km, ale dociągnąłem do 20km. Potem rozciąganie i postanowiłem zobaczyć co ten zespół kościelny jest warty. Odrzucając aspekt wiary, to warto zobaczyć ten kompleks, bo robi wrażenie. Pewnie z 10km zrobiłem zwiedzając tam wszystko, myślałem, że mi nogi do tyłka wejdą
1.06 long BC1 20km 1.55.03h tempo 5,45
HRś 144
HRmax 159
Czytam Danielsa, wciąga... Na razie biegam bez planu, po swojemu, doczytam do końca książkę to coś postanowię.
Dziś rano miałem iść biegać, ale byłem mega niewyspany po podróży, do tego spoczynkowy 53 wskazywał na brak sił. Ale po pracy może coś się wymyśli.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Ta 20stka niedzielna tak od razu po przerwie i bez dostarczony kcal na jej zaliczenie chyba troszkę mnie dobiła, bo miałem w poniedziałek pobiegać, rano nie wstałem, cały dzień padało, wieczorem też się zebrać nie mogłem, zacząłem robić core stability, ale ciężko mi to szło, a jak zawsze wspominałem mięśniowo to słaby jestem... Potem dostałem jakieś załamki i wszystko zaczęło mnie denerwować, poszedłem spać o 21. Wstałem rano i miałem biegać, ale znowu nie miałem siły i motywacji, żeby wstać. Za to w ciągu dnia najadłem się słodyczy, ale wtedy puściła mnie niemoc, czyli po prostu znowu przyciąłem kcal za bardzo.
Wróciła też mega ochota na mocne bieganie. Postanowiłem pojechać do Strawczyna niedaleko Kielc. 38km od mojego miasta, od kilkunastu (może więcej) funkcjonuje tam świetny, nowoczesny obiekt lekkoatletyczny, do tego jest basen, jezior ze ścieżką dla biegaczy i na rowerki, jest nawet ścieżka do podbiegów! Stadion to pełnowymiarowa 400m bieżnia tartanowa z 6 torami, są również płoty i rów na biegi przeszkodowe, tartan mięciutki i świetnej jakości.
Co do samego bieganie to wyszło mocno, na papierze jakbym to zobaczył, to bym powiedział, że bym nie zrobił!
3.06.2014 bieżnia LA 20,33km 1.42h tempo 5,03
Tempa biegałem w Adios 2, wolne odcinki w Nike Free Flyknit - oba zestawy obuwia cudowne!
Na początek rozgrzewka w I zakresie i jeden podbieg na koniec.
2,53km 14.33min tempo 5,45
HRś 146
HRmax 163
Potem mocne uderzenie i ustanowienie nowego HRmax na koniec!!! Od dziś HRmax 197bmp!!! Ręcznie łapałem międzyczasy po każdych 400m, dlatego wyniki są w 100% idealne co do dystansu, Garmin oczywiście dodawał swoje.
4km 15.14min tempo 3,49
HRś 182
HRmax 197
400m - 1.29min
400m - 1.33min
400m - 1.33min
400m - 1.34min
400m - 1.33min
400m - 1.32min
400m - 1.33min
400m - 1.32min
400m - 1.30min
400m - 1.18min (ostatnie 400m średnio 19,2km/h dlatego HR poszybował pod 200)
Potem schłodzenie w I zakresie.
1,6km 9.59min tempo 6,14
HRś 149
HRmax 155
I kolejny akcent, tym razem powiedzmy, że mocny ale nie było to jakoś mega mocno i trudno, po prostu mocno.
5km 20min tempo 4,00
HRś 181
HRmax 194
400m - 1.38min
400m - 1.38min
400m - 1.37min
400m - 1.38min
400m - 1.38min
400m - 1.37min
400m - 1.39min
400m - 1.32min
400m - 1.35min
400m - 1.34min
400m - 1.35min
400m - 1.32min
200m - 0.39min
Cieszy mnie, że każde okrążenie wchodziło równo! Była nawet moc na ostatnie 200m i zejście poniżej 40 sekund! Między każdą sesją oczywiście rozciąganie!
Na koniec wybieganie - schłodzenie w I zakresie wartościowo na śródstopiu, Free Flyknit dobrze tego uczą i korygują błędy, jeśli oczywiście czujemy cokolwiek ze swojego organizmu.
7,2km 43min tempo 5,58
HRś 151
HRmax 158
Przynajmniej raz w tygodniu będę stałym bywalcem stadionu w Strawczynie...
Wróciła też mega ochota na mocne bieganie. Postanowiłem pojechać do Strawczyna niedaleko Kielc. 38km od mojego miasta, od kilkunastu (może więcej) funkcjonuje tam świetny, nowoczesny obiekt lekkoatletyczny, do tego jest basen, jezior ze ścieżką dla biegaczy i na rowerki, jest nawet ścieżka do podbiegów! Stadion to pełnowymiarowa 400m bieżnia tartanowa z 6 torami, są również płoty i rów na biegi przeszkodowe, tartan mięciutki i świetnej jakości.
Co do samego bieganie to wyszło mocno, na papierze jakbym to zobaczył, to bym powiedział, że bym nie zrobił!
3.06.2014 bieżnia LA 20,33km 1.42h tempo 5,03
Tempa biegałem w Adios 2, wolne odcinki w Nike Free Flyknit - oba zestawy obuwia cudowne!
Na początek rozgrzewka w I zakresie i jeden podbieg na koniec.
2,53km 14.33min tempo 5,45
HRś 146
HRmax 163
Potem mocne uderzenie i ustanowienie nowego HRmax na koniec!!! Od dziś HRmax 197bmp!!! Ręcznie łapałem międzyczasy po każdych 400m, dlatego wyniki są w 100% idealne co do dystansu, Garmin oczywiście dodawał swoje.
4km 15.14min tempo 3,49
HRś 182
HRmax 197
400m - 1.29min
400m - 1.33min
400m - 1.33min
400m - 1.34min
400m - 1.33min
400m - 1.32min
400m - 1.33min
400m - 1.32min
400m - 1.30min
400m - 1.18min (ostatnie 400m średnio 19,2km/h dlatego HR poszybował pod 200)
Potem schłodzenie w I zakresie.
1,6km 9.59min tempo 6,14
HRś 149
HRmax 155
I kolejny akcent, tym razem powiedzmy, że mocny ale nie było to jakoś mega mocno i trudno, po prostu mocno.
5km 20min tempo 4,00
HRś 181
HRmax 194
400m - 1.38min
400m - 1.38min
400m - 1.37min
400m - 1.38min
400m - 1.38min
400m - 1.37min
400m - 1.39min
400m - 1.32min
400m - 1.35min
400m - 1.34min
400m - 1.35min
400m - 1.32min
200m - 0.39min
Cieszy mnie, że każde okrążenie wchodziło równo! Była nawet moc na ostatnie 200m i zejście poniżej 40 sekund! Między każdą sesją oczywiście rozciąganie!
Na koniec wybieganie - schłodzenie w I zakresie wartościowo na śródstopiu, Free Flyknit dobrze tego uczą i korygują błędy, jeśli oczywiście czujemy cokolwiek ze swojego organizmu.
7,2km 43min tempo 5,58
HRś 151
HRmax 158
Przynajmniej raz w tygodniu będę stałym bywalcem stadionu w Strawczynie...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
Mimo, że położyłem się późno to pobudka przed 6 była komfortowa, od razu na luźne regeneracyjne kilometry w I zakresie. Wszystko ok, bez urazów. Nike Free Flyknit na tartanie cudowne, na kostce brukowej są wymagające, ale pomagają w utrzymaniu prawidłowej techniki.
4.06 regeneracyjny BC1 7,06km 42.56min tempo 6,05
HRś 140
HRmax 150
W tym tygodniu szykuje się jeszcze krosowe wybieganie 30+ z kumplem.
4.06 regeneracyjny BC1 7,06km 42.56min tempo 6,05
HRś 140
HRmax 150
W tym tygodniu szykuje się jeszcze krosowe wybieganie 30+ z kumplem.