TRASA: bardzo kręta - trochę asfaltu, krzta kostki brukowej i nawet ociupinka trawy.
POGODA: ciepło, ale nawet przyjemnie (16°C).
OBUWIE: Merrell Road Glove 2 (531 km przebiegu).
█ VI RZESZOWSKI BIEG WIELKANOCNY - 5 KM
█ SUMA: 26'48"/ 5,70 km = 04'42"
█► 4'22"
█► 4'33"
█► 4'47"
█► 4'57"
█► 4'43"
█► 4'48"
Ojciec przyjechał z mamą do Rzeszowa z 2 h przed biegiem, wyładowaliśmy hurtowe ilości wina na wesele siostry, posiedzieliśmy chwile przy kawie, po czym pojechaliśmy na miejsce. Zapłaciliśmy startową piątkę, odebraliśmy numery, który przymocowaliśmy za pomocą agrafek, na których można by prosiaka podwiesić w rzeźni

.
Według pogody miała być burza, jednak obyło się na szczęście bez deszczu, choć organizatorzy dali mocno ciała z trasą. Miały być dwie pętle po 2,5 km, skończyło się na trzech mniejszych i jednej większej kończącej bieg. Razem wyszło 5,7 km. Finisz, a miałem autolap ustawiony w zegarku, miał być tuż-tuż, ale kolejny zakręt i nic. W pewnym momencie miałem już dość - fizycznie było średnio, w połowie dystansu myślałem nad odpuszczeniem dalszego biegu, ale jakoś to ciągnąłem. O dziwo wyprzedziłem trochę ludzi, którzy jeszcze mocniej przeholowali z tempem. Tylko ten finisz... trudny do zniesienia psychicznie. W końcu męczarnie się skończyły, ale dobiegając na trawiaste boisko nie miałem już ochoty na jakikolwiek szybszą końcówkę, tym bardziej, że trzeba było patrzeć pod nogi, żeby nie zaliczyć wywrotki, bo murawa przypominała miejscami kartoflisko.
Co mnie irytuje to fakt, że na zdjęciach wygląda grubokościsto
.
Bieg zaliczony. Czy jestem zadowolony? Nie. Ale nie traktowałem tego startu jako coś więcej niż sprawdzenia możliwości utrzymania mocniejszego tempa przez kilka kilometrów. Niestety, znowu sporą część pokonałem praktycznie w pojedynkę. Nie wiem czy z tego powodu, czy tak już mam, że chyba nie zaliczam się do osób, które na zawodach mogą dać z siebie dużo więcej, znajdując dodatkowe pokłady sił. (Oprócz tego, że w zwyczajnych warunkach pewnie zrezygnowałbym z biegu w połowie, a tak - dałem radę zmusić się do jego ukończenia). Pewnie część winy spada na karb pierwszego kilometra, który wszyscy polecieli na hurra (w pewnym momencie zaśmiałem się spoglądając na zegarek i widząc tam 4'12"/km, ale jeszcze chwilę biegłem takim tempem, bo czemu nie, choć wiedziałem, że to się dobrze nie skończy).
Trener Kwiatkowski zarówno we własnej osobie, jak i w osobie syna
.
Co do pojedynku rodzinnego, to w końcu trzymałem Ojca w zasięgu wzroku przez cały bieg. Sam mówi, że to ostatnie zawody, w których był w stanie ze mną jeszcze wygrać, jednak niezbyt to specjalny wyczyn biorąc po uwagę nasz wiek

. Szkoda, że puls zwariował i bodaj na pierwszym i ostatnim kilometrze wskazania były OK, a pomiędzy mocno zaniżone sam nie wiem z jakiego powodu. Myślałem, że bieg będzie okazją zobaczyć czy wyjdę poza 200 bmp, ale niestety nie było mi dane przekonać się o tym.
Tutaj galeria z zawodów i nieco o pomyłce odnośnie poprowadzenia trasy biegu
NAJBLIŻSZE ZAWODY:
I Dycha Głogowska: 20 dni
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.