Dziękuję:) No zostawiłem zostawiłem. Tak się odgrażam ale pewnie że zostanieseemoore pisze:Gratki serdeczne...
Endo mi mo swoich wad, jest rewelacyjne... Zostaw i nie świruj :P...

Dziękuję:) No zostawiłem zostawiłem. Tak się odgrażam ale pewnie że zostanieseemoore pisze:Gratki serdeczne...
Endo mi mo swoich wad, jest rewelacyjne... Zostaw i nie świruj :P...
Jak to co dalej, teraz lecisz do 1h i wtedy mówisz wszystkim że jestes prawdziwym biegaczemMaciejK pisze:Udało się. Wczoraj pierwszy raz w życiu przebiegłem (raczej przetruchtałem, tempo 6:30 m/h) 30 minut.
Gdy zaczynałem od 1b/4m wydawało mi się to nieosiągalne, a teraz zastanawiam się co dalej
Tu masz instrukcje: http://bieganie.pl/?show=1&cat=13&id=3576MaciejK pisze:teraz zastanawiam się co dalej
Marcin_1 pisze:Dzisiaj przebiegłem 6,2km w tempie 5:11min/km.
Witam, moim skromnym zdaniem raczej nie szukałbym problemu w butach itp. chyba że faktycznie masz jakąś wadę stóp, ale wychodzi tutaj raczej całkowity brak kondycji. To że jestes w stanie przejechac 25km czy przemaszerować 6km to jest nic, gdy ja zaczynałem biegać nie mogłem biec/truchtać dalej niz 300m a mogłem przejechac na rowerze 80-100km nie schodząc z roweru. To że bolą cię piszczele, stopy drętwieja to jest właśnie brak wytrenowania tych partii, u mnie też pierwsze co padło to piszczele (od wewnętrznej strony nóg na 1/3 wysokości piszczela w miejscu gdzie kość łączy się z mięsniem) i drętwiała prawa stopa ale potem to wszystko przeszło. Musisz poprostu dać odpocząć nogom i wyleczyc to co boli i np po tygodniu znowu spróbować bardzo wolno truchtać. Jeśli zaklinowałaś się w miejscu robiąc plan treningowy to znaczy że nie jesteś jeszcze gotowa na taki skok obciażenia wiec ja na twoim miejscu cofnąłbym się w planie do tyłu i powtarzał każdy tydzień 2 lub jak trzeba to 3 razy i wtedy dasz czas żeby organizm się przyzwyczaił, a jeśli coś boli to przerwij, wylecz i dopiero próbuj dalej bo inaczej nabawisz się kontuzji i nie bedziesz biegać przez miesiąc. Dla pocieszenia dodam że początki są ciężkie ale jak to przezwyciężysz to potem nic cię nie powstrzyma od biegania. Ja zaczynałem od tego samego planu, tak samo 2min biegu odbierało mi dech, teraz (czyli po 14 miesiącach regularnego biegania) robie na każdym treningu minimum 10km, a w czerwcu biegne swój pierwszy półmaraton. Sportowiec ze mnnie żaden bo 10 lat siedziałem za biurkiem i biegac nigdy nie lubiałem.morka pisze:Witam Was, chciałabym się poradzić osób, które już "coś" przebiegają ale też, tak jak ja, są początkowymi ulubieńcami biegania. Mam 45 lat , nie jestem specjalnie zaniedbana ale też niestety, nie uprawiam żadnej dyscypliny sportowej systematycznie. Jeżdżę na rowerze ok.3-4 razy w tygodniu po 20-25 km , raczej treningowo niż rekraacyjnie, chodzę też 6 kg - też 2-3 razy w tygodniu. Nie posiadam też sylwetki bardzo sportowej, mam 171 cm wzrostu i ostatnio niestety 10 km więcej niż zawsze tj. ważę ( ech, co tam-przyznam się )72 kg.Natomiast, z racji wykonywanej,typowo siedzącej pracy oraz przebytej długiej choroby , posiadam kondycję "kogucią" tj.żadnej. Nigdy też nie biegałam ( nawet w szkole ) bo zawsze bardzo się męczyłam:(. Teraz zatem, postanowiłam spróbować podejść do biegania profesjonalnie i ...polubić tę dyscyplinę głównie ze względu na mojego psa, który musi się wybiegać a tylko na mnie może liczyć. Poczytałam o biegaczach poczatkujących, zaczęłam od planu 6-tygodniowego - 4 razy w tygodniu i.....zatrzymałam się na planie 2,5b/2,5m bo więcej nie daję rady !!. Żeby była jasność - truchtam, nie biegam, po parku tj. raczej utwardzonej nawierzchni, swoim tempem, niestety te 2,5 min to jak dla mnie jest max możliwości - robię 7 powtórek z tym, że jedna to tylko szybki marsz ( gdzieś w połowie ). Problemem są nogi a właściwie stopy i piszczele. Gdzieś po drugiej czasem trzeciej powtórce zaczyna boleć mnie koszmarnie piszczel tuż nad stopą a następnie stopy dosłownie mdleją także marsz 2,5 minutowy robię kołysząc się bo nie czuję jak stawiam stopy z waty. Pomyślałam, że to buty albo może bieg pod górkę bo tutaj szybciej ból się pojawia albo kiedy np. cały dzień chodze na butach z wysokim obcasem więc wyeliminowałam wszystkie te przeszkody a ból nawraca i odbiera mi powoli nadzieję na radość z truchtania .Wychodze oczywiście te 4 razy w tygodniu ale jeden raz tylko po to aby przemaszerować w szybkim tempie bo o truchtaniu nie ma mowy. Do tego oczywiście ból i zakwasy dosłownie wszędzie ( nawet w rękach ) no i brak tchu . Dlatego proszę o radę bardziej już doświadczonych - czy robię coś nie tak ???? Może jednak buty - moje na razie to te z Lidla ale z amortyzacją, mam wysokie podbicie i generalnie stopy w górnej części zawsze mnie bolą zwłaszcza od wyższych butów , a może źle układam stopy do biegania ?? - fakt, staram je podświadomie chronić i czasami biegam jak kaczka.Moje truchtanie jest coraz wolniejsze i coraz mniej sprawia mi radości choć ciągle wierzę, że uda mi się te przeciwności pokonać i dojdę do np. 5 min ciągłego truchtu. Nie chcę wiele, tylko tyle. Biegam dla radości mojego psa, mojej też trochę, kontaktu z ciszą i przyrodą ale też chcę popracować nad kondycją bo wiek już nie ten
. Poradźcie coś, proszę ....Monika