Hotmas - od grubasa do ultrasa ;)
Moderator: infernal
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Troszkę mnie nie było i mój blog spadł gdzieś w odmęty archiwum, więc czas go wygrzebać, coć widzę, że nikt nie tęskinł
Marzec minął nawet nie wiem kiedy, niestety biegania w nim było stanowczo za mało. Niestety organizm postanowił się zbuntować i co chwilę raczył mnie jakimiś bólami. Więc łącznie wypadło mi pewnie z 1,5 tyg treningu, ale mam nadzieję,że chociaż świeżości przez to troszkę złapię, bo 158 km w tym miesiącu to nie to co sobie zaplanowałem do wybiegania. Ale są też pozytywy. Mianowicie udało się w końcu załamać te moje nieszczęsne 50 min i Na Maniackej w ciężkich warunkach pobiec 48:26 (po cichu liczyłem na 47:xx ale co sie odwlecze...)
Do maratonu w Łodzi pozostały dwa tygodnie, a ja jak zwykle nie wiem w jaki czas celować... Kalkulatory mówią jedno, głowa mówi zupełnie co innego. Do tego te przeklęte bóle przeciążeniowe. Trzeba się wziąć w garść i pozbyć jeszcze z 10 kg, bo kiedyś nogi powiedzą basta...
Dziś:
Dystans - 11.02 km
Czas - 58:16
Śr tempo - 5:17 min/km
Marzec minął nawet nie wiem kiedy, niestety biegania w nim było stanowczo za mało. Niestety organizm postanowił się zbuntować i co chwilę raczył mnie jakimiś bólami. Więc łącznie wypadło mi pewnie z 1,5 tyg treningu, ale mam nadzieję,że chociaż świeżości przez to troszkę złapię, bo 158 km w tym miesiącu to nie to co sobie zaplanowałem do wybiegania. Ale są też pozytywy. Mianowicie udało się w końcu załamać te moje nieszczęsne 50 min i Na Maniackej w ciężkich warunkach pobiec 48:26 (po cichu liczyłem na 47:xx ale co sie odwlecze...)
Do maratonu w Łodzi pozostały dwa tygodnie, a ja jak zwykle nie wiem w jaki czas celować... Kalkulatory mówią jedno, głowa mówi zupełnie co innego. Do tego te przeklęte bóle przeciążeniowe. Trzeba się wziąć w garść i pozbyć jeszcze z 10 kg, bo kiedyś nogi powiedzą basta...
Dziś:
Dystans - 11.02 km
Czas - 58:16
Śr tempo - 5:17 min/km
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Ostatnie dłuższe wybieganie w TM. Na szczęście bóle nie dokuczały i można było delektować się piękną wiosenną pogodą. Teraz pomału zaczynam popuszczać gumkę w majtach i luzuje (choć cały marzec to było jedno wielkie luzowanie ) łapiąc świeżość, choć czy można w moim wieku mówić o świeżości
Dystans - 17.33 km
Czas - 1:34:41
Śr tempo - 5:28 min/km
Dziś wieczorkiem jeszcze gala na zakończenie GP ZBN w Bydgoszczy. Ogary z naszej grupy wywalczyły tam IV miejsce, choć zamieszanie z wynikami drużynówki było było duże, i najpierw byliśmy na drugim, później na trzecim, aby ostatecznie skończyć na czwartym miejscu.
Dystans - 17.33 km
Czas - 1:34:41
Śr tempo - 5:28 min/km
Dziś wieczorkiem jeszcze gala na zakończenie GP ZBN w Bydgoszczy. Ogary z naszej grupy wywalczyły tam IV miejsce, choć zamieszanie z wynikami drużynówki było było duże, i najpierw byliśmy na drugim, później na trzecim, aby ostatecznie skończyć na czwartym miejscu.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
No i nadszedł ten czas... Czas, kiedy mówisz sobie "Już nic więcej nie jestem w stanie zrobić", oraz zadajesz pytanie "Czy jestem wystarczająco przygotowany?" 1100 km i ponad 100 godz poświęconych by osiągnąć cel. Teraz pozostaje tylko czekać. Ale najpierw jeszcze trochę walki, walki ze słabnącym organizmem, walki z myślami podpowiadającymi nie to co trzeba... . Czy było warto? Zobaczymy. Numer 1335 w tłumie sobie podobnych już w niedzielę.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
13.04.2014
Łódź Maraton Dbam o zdrowie.
Dystans - 42.195 km
Czas - 3:54:28
Śr tempo - 5:33 min/km
Miejsce open - 848/1638
Niedziela zaczęła się bardzo wcześnie. Noc ciężka i w większości nie przespana, pewnie ze względu na nowe miejsce, jak również przez naszego hotelowego sąsiada, który od ok 2 w nocy rozbijał się w swoim pokoju. Na śniadanie tradycyjnie juz kawa i buły z dżemerem, i już ok 7:30 meldujemy się z Jolą w Atlas Arenie. W depozytach ludzi praktycznie brak, więc wybieramy sobie miejscówkę na przeczekanie. Po chwili słyszę: Hotmas? Odwracam się w tę stronę próbuje rozpoznać twarz, i dziura... Ponownie : Hotmas? Podchodzi Aniad1312 No tak kurcze jak mogłem nie poznać Witamy się, chwilę rozmawiamy, Ania ucieka do znajomych, my dalej relaksujemy się przed startem. Jeszcze chwila i Ania ponownie pojawia się tym razem z Kanas i Wolfem. Rozmawiamy o nowej trasie. Wolf opowiada o szczegółach, radzi zachować uwagę przy wbiegu na halę. Żegnamy się, życzymy powodzenia. Czas oddać depozyt i ruszyć na start.
W głowie cały czas pojawia się myśl by jednak zaryzykować i spróbować pobiec na 3:45 i im bliżej startu, tym bardziej jestem o tym przekonany. Na starcie spotykam jeszcze sąsiada z naszej wsi, chwila rozmowy, żartów i stajemy w strefach.
Wstawiam się jednak nie prz balonikach na 3:45 lecz kilka metrów przed grupa na 4:00. Odliczanie... pada strzał... ruszamy.
Po starcie dość sprawnie udaje się wejść w tempo, nie korkuje się choć jak zawsze jest dość ciasno. Chwile rozmawiam z chłopakami z grudziądzkiej Akademii Biegania, po czym zostaję sam. Początek trasy wydaje się płaski, lecz po czasie trasa zaczyna falować. Tempo stabilizuje się na poziomie 5:15 - 5:20, oddech jest równy, a ja czuje się świetnie. Przede mną podobnym tempem biegnie grupka trzech osób, więc podpinam się i lecimy razem. Pierwsza dyszka wchodzi w 54:44. Dalej biegniemy swoje choć podbiegi zaczynaja się coraz dłuższe. Ten na 19 km daje się już we znaki, później lekko w dół i ponownie na 20 km dość ostry i długi podbieg. Tempo udaje się utrzymać bez większej walki i tu jestem naprawdę dobrej myśli co do wyniku. Garmin pokazuje średnia 5:19/km oddech dalej spokojny, a nogi mimo, że trochę zmęczone trzeba hamować Połowa dystansu to 1:53:53. I tu pozbywam się mojej asekuracyjnej butelki z wodą, która zaczyna przeszkadzać. Punkty są wystarczająco często, dzieciaki uwijały się jak mogły dodając sił. Po 23 km słyszę: "teraz już będzie lepiej, 3 km z górki" Super myślę, i dalej biegnę swoje nie próbując przyspieszać postanawiam zachować siły na ostatnie kilometry i ewentualne przyspieszenie po 35 km. Jednak po 25 km coś się zaczyna sypać. Zaczynają odzywać się biodra i to równo. Zaczęły boleć dokładnie w tym samym czasie i z taką samą intensywnością. Staram się zignorować ból, jednak z kilometra na kilometr jest coraz gorzej. Głowa zaczyna podpowiadać różne czarne scenariusze, a ja walczę by je odgonić. Na 30 km czeka Jola, podaje wodę, dodaje sił. Walczę. Unii Lubelskiej i Maratońska ciągnie się w nieskończoność.Z utęsknieniem czekam na nawrotkę. Coraz więcej ludzi po jednej i drugiej stronie idzie. Przepycham moją ścianę, walcząc o kolejne metry. Tempo zaczyna spadać. W końcu jest nawrót i teraz już tylko utrzymać tempo i walczyć. Na 34 km po raz pierwszy staję... daje dwa kroki... i biegnę dalej. 35 km jest Jola, biegnie koło mnie jednak ja z pełną świadomością przechodzę do marszu. Biodra bolą coraz mocniej. "Nie dam rady" mówię. Jola i chwila marszu sprawiły, że odzyskuję siły i znów podejmuję walkę. Przede mną tabliczka 36 km i nagle policjant tuż przede mną wypuszcza tramwaj... Staję czekam, czekam aż przejedzie i tu chyba przelała się czara, nastąpiło zniechęcenie. Podchodzę do policjanta "dziękuję" za wszystko i staram się biec dalej. 37 km zaczynają się skurcze a ja zrezygnowany przechodzę do marszu. Uda i biodra pieką, każdy krok sprawia ból. Próbuje biec. Po kilkuset metrach nogi mówią nie... dalej nie biegniemy... I choć reszta ciała stara się jak może to nogi odmawiają posłuszeństwa. Co chwila łapią mnie skurcze i tak wygląda reszta trasy. Kilka metrów biegu, kilka marszu, a w głowie myśl, "Nie daj się złapać przez grupę na 4 :00". Po ostatnim pomiarze na 41 km udaje się w końcu zmusić nogi d ostatniego wysiłku. Do hali wbiegam resztkami sił. Udało się, przepchnąłem tą pieprzoną ścianę aż tu. Ręce w górze,medal na szyi buziaki od Joli i Cola na mecie
W miarę szybko dochodzę do siebie. Trochę wody i izo, kilka bananów, pomarańcz szybko stawia na nogi. A biodra bolą niemiłosiernie
Podsumowując. Zaryzykowałem i to okazało się zgubne. Średnie tempo 5:33/min może świadczyć o tym, że gdybym pobiegł według planu na 3:49 to pewnie dałbym radę utrzymać tempo w granicach 5:27/km przez cały dystans, choć może się mylę. Po drugie waga, bo myślę, że stąd wzięły się problemy z bólem bioder. Ale mimo wszystko jestem zadowolony (choć to zadowolenie umiarkowane ). Plan minimum został wykonany, a ja wygrałem kolejną bitwę z samym sobą i swoimi słabościami.
Co dalej? Nie wiem. Za trzy tygodnie Run-Toruń, ale tu biegnę towarzysko bez parcia na wynik, później nasz Bieg Rycerski, następnie Bieg Papiernika również na luzie. Z maratonami żegnam się. Na jak długo jeszcze nie wiem, ale szybko następnego nie planuję. Chcę znów zacząć biegać dla przyjemności. Luźno, bez, planów, parcia na wyniki. Amen.
Łódź Maraton Dbam o zdrowie.
Dystans - 42.195 km
Czas - 3:54:28
Śr tempo - 5:33 min/km
Miejsce open - 848/1638
Niedziela zaczęła się bardzo wcześnie. Noc ciężka i w większości nie przespana, pewnie ze względu na nowe miejsce, jak również przez naszego hotelowego sąsiada, który od ok 2 w nocy rozbijał się w swoim pokoju. Na śniadanie tradycyjnie juz kawa i buły z dżemerem, i już ok 7:30 meldujemy się z Jolą w Atlas Arenie. W depozytach ludzi praktycznie brak, więc wybieramy sobie miejscówkę na przeczekanie. Po chwili słyszę: Hotmas? Odwracam się w tę stronę próbuje rozpoznać twarz, i dziura... Ponownie : Hotmas? Podchodzi Aniad1312 No tak kurcze jak mogłem nie poznać Witamy się, chwilę rozmawiamy, Ania ucieka do znajomych, my dalej relaksujemy się przed startem. Jeszcze chwila i Ania ponownie pojawia się tym razem z Kanas i Wolfem. Rozmawiamy o nowej trasie. Wolf opowiada o szczegółach, radzi zachować uwagę przy wbiegu na halę. Żegnamy się, życzymy powodzenia. Czas oddać depozyt i ruszyć na start.
W głowie cały czas pojawia się myśl by jednak zaryzykować i spróbować pobiec na 3:45 i im bliżej startu, tym bardziej jestem o tym przekonany. Na starcie spotykam jeszcze sąsiada z naszej wsi, chwila rozmowy, żartów i stajemy w strefach.
Wstawiam się jednak nie prz balonikach na 3:45 lecz kilka metrów przed grupa na 4:00. Odliczanie... pada strzał... ruszamy.
Po starcie dość sprawnie udaje się wejść w tempo, nie korkuje się choć jak zawsze jest dość ciasno. Chwile rozmawiam z chłopakami z grudziądzkiej Akademii Biegania, po czym zostaję sam. Początek trasy wydaje się płaski, lecz po czasie trasa zaczyna falować. Tempo stabilizuje się na poziomie 5:15 - 5:20, oddech jest równy, a ja czuje się świetnie. Przede mną podobnym tempem biegnie grupka trzech osób, więc podpinam się i lecimy razem. Pierwsza dyszka wchodzi w 54:44. Dalej biegniemy swoje choć podbiegi zaczynaja się coraz dłuższe. Ten na 19 km daje się już we znaki, później lekko w dół i ponownie na 20 km dość ostry i długi podbieg. Tempo udaje się utrzymać bez większej walki i tu jestem naprawdę dobrej myśli co do wyniku. Garmin pokazuje średnia 5:19/km oddech dalej spokojny, a nogi mimo, że trochę zmęczone trzeba hamować Połowa dystansu to 1:53:53. I tu pozbywam się mojej asekuracyjnej butelki z wodą, która zaczyna przeszkadzać. Punkty są wystarczająco często, dzieciaki uwijały się jak mogły dodając sił. Po 23 km słyszę: "teraz już będzie lepiej, 3 km z górki" Super myślę, i dalej biegnę swoje nie próbując przyspieszać postanawiam zachować siły na ostatnie kilometry i ewentualne przyspieszenie po 35 km. Jednak po 25 km coś się zaczyna sypać. Zaczynają odzywać się biodra i to równo. Zaczęły boleć dokładnie w tym samym czasie i z taką samą intensywnością. Staram się zignorować ból, jednak z kilometra na kilometr jest coraz gorzej. Głowa zaczyna podpowiadać różne czarne scenariusze, a ja walczę by je odgonić. Na 30 km czeka Jola, podaje wodę, dodaje sił. Walczę. Unii Lubelskiej i Maratońska ciągnie się w nieskończoność.Z utęsknieniem czekam na nawrotkę. Coraz więcej ludzi po jednej i drugiej stronie idzie. Przepycham moją ścianę, walcząc o kolejne metry. Tempo zaczyna spadać. W końcu jest nawrót i teraz już tylko utrzymać tempo i walczyć. Na 34 km po raz pierwszy staję... daje dwa kroki... i biegnę dalej. 35 km jest Jola, biegnie koło mnie jednak ja z pełną świadomością przechodzę do marszu. Biodra bolą coraz mocniej. "Nie dam rady" mówię. Jola i chwila marszu sprawiły, że odzyskuję siły i znów podejmuję walkę. Przede mną tabliczka 36 km i nagle policjant tuż przede mną wypuszcza tramwaj... Staję czekam, czekam aż przejedzie i tu chyba przelała się czara, nastąpiło zniechęcenie. Podchodzę do policjanta "dziękuję" za wszystko i staram się biec dalej. 37 km zaczynają się skurcze a ja zrezygnowany przechodzę do marszu. Uda i biodra pieką, każdy krok sprawia ból. Próbuje biec. Po kilkuset metrach nogi mówią nie... dalej nie biegniemy... I choć reszta ciała stara się jak może to nogi odmawiają posłuszeństwa. Co chwila łapią mnie skurcze i tak wygląda reszta trasy. Kilka metrów biegu, kilka marszu, a w głowie myśl, "Nie daj się złapać przez grupę na 4 :00". Po ostatnim pomiarze na 41 km udaje się w końcu zmusić nogi d ostatniego wysiłku. Do hali wbiegam resztkami sił. Udało się, przepchnąłem tą pieprzoną ścianę aż tu. Ręce w górze,medal na szyi buziaki od Joli i Cola na mecie
W miarę szybko dochodzę do siebie. Trochę wody i izo, kilka bananów, pomarańcz szybko stawia na nogi. A biodra bolą niemiłosiernie
Podsumowując. Zaryzykowałem i to okazało się zgubne. Średnie tempo 5:33/min może świadczyć o tym, że gdybym pobiegł według planu na 3:49 to pewnie dałbym radę utrzymać tempo w granicach 5:27/km przez cały dystans, choć może się mylę. Po drugie waga, bo myślę, że stąd wzięły się problemy z bólem bioder. Ale mimo wszystko jestem zadowolony (choć to zadowolenie umiarkowane ). Plan minimum został wykonany, a ja wygrałem kolejną bitwę z samym sobą i swoimi słabościami.
Co dalej? Nie wiem. Za trzy tygodnie Run-Toruń, ale tu biegnę towarzysko bez parcia na wynik, później nasz Bieg Rycerski, następnie Bieg Papiernika również na luzie. Z maratonami żegnam się. Na jak długo jeszcze nie wiem, ale szybko następnego nie planuję. Chcę znów zacząć biegać dla przyjemności. Luźno, bez, planów, parcia na wyniki. Amen.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Miły być dwa tygodnie LDGB jednak nie wytrzymałem i dałem się skusić na pierwsze stadionowe zajęcia naszej grupy z nowym trenerem, a dokładniej trenerką Oj dało w dupsko... Skipy, przebieżki w różniastych kombinacjach, rozciąganie dynamiczne, statyczne... Łojjjj... Okazało się, że kaleka ze mnie i paralityk (choć nie tylko ze mnie ) Do tego okazało się, że nogi nie bardzo doszły jeszcze do siebie po maratonie. I znów dziś tak bardzo ukochane zakwasy Ale świetnie było. Mam nadzieję, że regularne zajęcia pozwolą poprawić zarówno sprawność jak i technikę, bo na tym chciałbym teraz się skupić. W poniedziałek może troszkę pobiegam
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
21.04.2014
11.29 km razem z Jolą. Spokojne, przegadane rozbieganie regeneracyjne. Miało być ścieżkami nad Wisłą, jednak o całonocnej ulewie wyszedł asfalt po raz kolejny. Pośladek dawał znać, że o maratonie jeszcze nie zapomniał i naparzał aż miło
11.29 km razem z Jolą. Spokojne, przegadane rozbieganie regeneracyjne. Miało być ścieżkami nad Wisłą, jednak o całonocnej ulewie wyszedł asfalt po raz kolejny. Pośladek dawał znać, że o maratonie jeszcze nie zapomniał i naparzał aż miło
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Czy ma ktoś na zbyciu zbędnych kilka godzin wolnego czasu??? Nie ogarniam ostatnio... Biegania i mnie tle co kot napłakał. Jak uda się raz w tygodniu podreptać jakąś dyszkę to szczęśliwy jestem, że hej Nie miałem pojęcia, że organizacja biegu pochłania tyle czasu, a w sumie niewiele robię. Do tego zainteresowanie przerosło nasze najśmielsze oczekiwania. No ale za tydzień okaże się czy podołaliśmy.
Tymczasem:
24.04.2014
The Runners i ćwiczenia sprawności ogólnej. Ola jak zwykle dała niezły wycisk tym razem na płotkach. W sumie cały trening walka z przykurczami w dwójkach i pośladkowych z którymi od Lodzi nie mogę dojść do ładu.
25.04.2014
Dystans - 8.84 km
Czas - 50:12
Śr tempo - 5:39 min/km
Popołudniu polnymi ścieżkami wzdłuż Wisły. Ścieżka się skończyła więc zarządziłem powrót, a że gorącz była okrutna ochoczo skorzystałem
28.04.2014
Dystans - 10.52 km
Czas - 55:52
Tym razem rano i znów polnymi duktami wzdłuż Wisły tylko w druga strona. I znów gorącz i żar z nieba i tętno wysokie, ae za to widoki cudne.
03.05.2014
Dystans - 10.32 km
Czas - 56:15
Rekonesans na trasie Biegu Rycerskiego. Spokojnie łapiąc punkty orientacyjne. Choć biegam ta drogą dość często, to spojrzałem na nią z zupełnie innej strony. Kurcze mam nadzieję, że nie będzie bardzo grzało...
04.05.2014
RUN TORUŃ - czyli wkurw sezonu 2014
Dystans - 10 km
Czas - 48:10
Śr tempo - 5:51 min/km
Jechałem do Torunia z mieszanymi uczuciami. Bieg dzień wcześniej podpowiadał mi, by spróbować powalczyć o 47 i podjąłem wyzwanie. Pogoda idealna nic tylko biec. W sumie nie wiem co się stało, że nie zrobiłem założonego wyniku. Średnie tempo całego biegu oscylowało według wskazań Garmina w okolicach 4:42/km jednak wyszło 9 sek wolniej... Błąd Garmina czy też trasa źle zmierzona nie wiem. Wiele osób narzekało, że podobnie jak mi urządzenia pokazały ok 200 m więcej... Wierzę w to, że nic nie zmieniono w trasie mającej atest i przyjmuję że dałem się zrobić gadżetowi w niezłe bambuko. Życiówka poprawiona o 16 sek przy "łapaniu świeżości" przez trzy tygodnie i tak daje dobry wynik (choć powinno być 47:15 ) Następna okazja do poprawy życiówki dopiero jesienią. Wprawdzie 24.05 biegnę jeszcze dyszkę w Kwidzynie, ale bardzo luźno i rodzinnie z Jolą.
Zaczynam pomału snuć plany na jesień i chyba skupię się na dwóch startach:
20.09.2014 - 10 km XXXIII Bieg im. Bronisława Malinowskiego i tu czas 44:xx
19.10.2014 - Półmaraton Bydgoski i tu czas ok 1:42:xx
Tyle planów na daleką przyszłość a z tych bliższych to pobiegać jutro lub pojutrze, chociaż jeszcze trza kibelki zamówić, oznaczenie kilometrów przygotować... Nie no pół godzinki znajdę
Tymczasem:
24.04.2014
The Runners i ćwiczenia sprawności ogólnej. Ola jak zwykle dała niezły wycisk tym razem na płotkach. W sumie cały trening walka z przykurczami w dwójkach i pośladkowych z którymi od Lodzi nie mogę dojść do ładu.
25.04.2014
Dystans - 8.84 km
Czas - 50:12
Śr tempo - 5:39 min/km
Popołudniu polnymi ścieżkami wzdłuż Wisły. Ścieżka się skończyła więc zarządziłem powrót, a że gorącz była okrutna ochoczo skorzystałem
28.04.2014
Dystans - 10.52 km
Czas - 55:52
Tym razem rano i znów polnymi duktami wzdłuż Wisły tylko w druga strona. I znów gorącz i żar z nieba i tętno wysokie, ae za to widoki cudne.
03.05.2014
Dystans - 10.32 km
Czas - 56:15
Rekonesans na trasie Biegu Rycerskiego. Spokojnie łapiąc punkty orientacyjne. Choć biegam ta drogą dość często, to spojrzałem na nią z zupełnie innej strony. Kurcze mam nadzieję, że nie będzie bardzo grzało...
04.05.2014
RUN TORUŃ - czyli wkurw sezonu 2014
Dystans - 10 km
Czas - 48:10
Śr tempo - 5:51 min/km
Jechałem do Torunia z mieszanymi uczuciami. Bieg dzień wcześniej podpowiadał mi, by spróbować powalczyć o 47 i podjąłem wyzwanie. Pogoda idealna nic tylko biec. W sumie nie wiem co się stało, że nie zrobiłem założonego wyniku. Średnie tempo całego biegu oscylowało według wskazań Garmina w okolicach 4:42/km jednak wyszło 9 sek wolniej... Błąd Garmina czy też trasa źle zmierzona nie wiem. Wiele osób narzekało, że podobnie jak mi urządzenia pokazały ok 200 m więcej... Wierzę w to, że nic nie zmieniono w trasie mającej atest i przyjmuję że dałem się zrobić gadżetowi w niezłe bambuko. Życiówka poprawiona o 16 sek przy "łapaniu świeżości" przez trzy tygodnie i tak daje dobry wynik (choć powinno być 47:15 ) Następna okazja do poprawy życiówki dopiero jesienią. Wprawdzie 24.05 biegnę jeszcze dyszkę w Kwidzynie, ale bardzo luźno i rodzinnie z Jolą.
Zaczynam pomału snuć plany na jesień i chyba skupię się na dwóch startach:
20.09.2014 - 10 km XXXIII Bieg im. Bronisława Malinowskiego i tu czas 44:xx
19.10.2014 - Półmaraton Bydgoski i tu czas ok 1:42:xx
Tyle planów na daleką przyszłość a z tych bliższych to pobiegać jutro lub pojutrze, chociaż jeszcze trza kibelki zamówić, oznaczenie kilometrów przygotować... Nie no pół godzinki znajdę
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Wieki całe mnie tu nie było. Kiedyś w "Bieganiu" czytałem felieton Krzyśka Dołęgowskiego o organizowaniu imprez biegowych, z którego wynikało, że kiedy się bierzesz za organizację to o bieganiu możesz zapomnieć. I muszę przyznać, że miał chłop rację. Ale co tam warto było zapuścić formę, dla widoku (na zdjęciach) uśmiechniętych twarzy, dla tych pozytywnych komentarzy i wysokich ocen naszej pracy. Kto nie był niech żałuje tych (podobno) pysznych drożdżówek i (te już na pewno) pierogów. A kto chce popatrzeć zapraszam tutaj:
http://www.saldat.pl/upload/bieg-rycerski/ i tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=tYdEWHG ... e=youtu.be.
A medal był taki:
A dziś w ramach powrotu na biegowe ścieżki:
Dystans - 8.07 km
Czas - 44:47
Śr tempo - 5:33 min/km
Choć tempo wygląda nawet przyzwoicie to ciężko było do tego zrobiło się gorąco i strasznie duszno. Cóż trza się brać do roboty, bo jesienne starty czekają, a ogród leży odłogiem i zarasta chwastami . No i wieczorami odrobić forumowe zaległości.
http://www.saldat.pl/upload/bieg-rycerski/ i tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=tYdEWHG ... e=youtu.be.
A medal był taki:
A dziś w ramach powrotu na biegowe ścieżki:
Dystans - 8.07 km
Czas - 44:47
Śr tempo - 5:33 min/km
Choć tempo wygląda nawet przyzwoicie to ciężko było do tego zrobiło się gorąco i strasznie duszno. Cóż trza się brać do roboty, bo jesienne starty czekają, a ogród leży odłogiem i zarasta chwastami . No i wieczorami odrobić forumowe zaległości.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Komfort termiczny przeszedł do historii. Mimo w miarę wczesnej pory grzało. Za to nad Wisłą... mniodzio Wiaterek i delikatna chłodna bryza znad wody. Niestety woda w najniższych punktach zaczyna wychodzić z brzegów, trzeba się było ewakuować. Na jakiś czas trzeba będzie znaleźć inne ścieżki, może las w Kozłowie. Zobaczymy. Jeszcze dziś trening z Runnersami i pewnie będzie bolało. Mięśnie zastałe, przykurczone, a była już znaczna poprawa. W każdym razie cel na najbliższy okres to złapanie regularności i zrzucenie wagi. A więc do dzieła
Dystans - 7.98 km
Czas - 45:24
Śr tempo - 5:41 min/km
Dystans - 7.98 km
Czas - 45:24
Śr tempo - 5:41 min/km
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Trwa walka o powrót do regularności i normalności, choć w najbliższym czasie o to drugie będzie ciężko. Chociaż tak na prawdę co to jest normalność? Dla mnie, będzie to jedno, dla kogoś innego drugie. Ale mam nadzieję, że moja normalność, stanie się normalnością kogoś innego, który na tę normalność zasłużył.
A biegowo:
24.05.2014
V Kwidzyński Bieg Papiernika
Dystans - 10 km
Czas - 54:45
Śr tempo - 5:53 min/km
Tradycyjnie Kwidzyn to upalna pogoda z temp na poziomie 30 st w cieniu. Nie dziwię się, że organizatorzy co roku dają w pakiecie czapeczkę. Poza tym świetnie zorganizowana co roku powiększająca się impreza, i chyba jedna z niewielu darmowych. Bieg totalnie na luzie, z przerwą na wizytę w krzaczkach (chyba za wody), odpoczynek na krawężniku ( w nadziei, że nadbiegnie Jola) i przerwy na marsz ( bo o co miałem się zarzynać w tym upale). Zaliczone, zapomniane i chyba w końcu w przyszłym roku do przebiegnięcia
25.05.2014
Jeżewo i akcja Polska Biega
Dystans - 4.7 km
Czas - ok 40 min
Świetna klimatyczna impreza przy siedzibie Nadleśnictwa Dąbrowa. Uwielbiam oglądać biegi dzieci. Tam nie ma wyrachowani, kalkulacji, jest walka od samego początku do końca. Jest szczera radość zwycięzców i smutek przegranych. Nienawidzę za to rodziców, ich choa ambicja jeszcze bardziej dołuje przegranych. Nie ma gorszego widoku niż dzieciak rugany przez ojca za zajęcie drugiego miejsca Sm bieg główny znów luźny, tempo nadawane przez najwolniejszego. Rozmownie, spokojnie, po prostu świetnie. A na zakończenie przepyszna drożdżówka upieczona przez KGW z Jeżewa, której nie miałem okazji posmakować tydzień wcześniej. W nagrodę całą blaszkę dostaliśmy
27.05.2014
Dystans - 11.28 km
Czas - 1:04:28
Śr tempo - 5:43 min/km
Czysta przyjemność. Chłodno, końcówka ebooka, czego chcieć więcej. No może po niedzieli lasu, bo jakiś idiota o mało mnie nie rozjechał.
W sobote mam nadzieję zaliczyć kolejna małą "wioskową" imprezę, czyli 6 km cross Granicami Borów Tucholskich i liczę na fajny klimat.
A biegowo:
24.05.2014
V Kwidzyński Bieg Papiernika
Dystans - 10 km
Czas - 54:45
Śr tempo - 5:53 min/km
Tradycyjnie Kwidzyn to upalna pogoda z temp na poziomie 30 st w cieniu. Nie dziwię się, że organizatorzy co roku dają w pakiecie czapeczkę. Poza tym świetnie zorganizowana co roku powiększająca się impreza, i chyba jedna z niewielu darmowych. Bieg totalnie na luzie, z przerwą na wizytę w krzaczkach (chyba za wody), odpoczynek na krawężniku ( w nadziei, że nadbiegnie Jola) i przerwy na marsz ( bo o co miałem się zarzynać w tym upale). Zaliczone, zapomniane i chyba w końcu w przyszłym roku do przebiegnięcia
25.05.2014
Jeżewo i akcja Polska Biega
Dystans - 4.7 km
Czas - ok 40 min
Świetna klimatyczna impreza przy siedzibie Nadleśnictwa Dąbrowa. Uwielbiam oglądać biegi dzieci. Tam nie ma wyrachowani, kalkulacji, jest walka od samego początku do końca. Jest szczera radość zwycięzców i smutek przegranych. Nienawidzę za to rodziców, ich choa ambicja jeszcze bardziej dołuje przegranych. Nie ma gorszego widoku niż dzieciak rugany przez ojca za zajęcie drugiego miejsca Sm bieg główny znów luźny, tempo nadawane przez najwolniejszego. Rozmownie, spokojnie, po prostu świetnie. A na zakończenie przepyszna drożdżówka upieczona przez KGW z Jeżewa, której nie miałem okazji posmakować tydzień wcześniej. W nagrodę całą blaszkę dostaliśmy
27.05.2014
Dystans - 11.28 km
Czas - 1:04:28
Śr tempo - 5:43 min/km
Czysta przyjemność. Chłodno, końcówka ebooka, czego chcieć więcej. No może po niedzieli lasu, bo jakiś idiota o mało mnie nie rozjechał.
W sobote mam nadzieję zaliczyć kolejna małą "wioskową" imprezę, czyli 6 km cross Granicami Borów Tucholskich i liczę na fajny klimat.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Nagłe pojawienie się w poukładanym życiu niesfornego i zbuntowanego nastolatka, robi w tym poukładanym życiu niezły bajzel. Policja, szkoła, psycholog, rodzice, zaliczenie roku, policja, rodzice, policja, szkoła w między czasie praca tak wygląda ostatnio nasze życie. Do tego jak zaufać komuś, kto okłamuje cię bez rugnięcia okiem Cóż, kiedy powiedziało się A, trzeba powiedzieć B i pociągnąć sprawę do końca.
1.06.2014
Dystans - 7.87 km
Czas - 46:57
Śr tempo - 5:57 min/km
spokojnie rekreacyjnie z The Runners.
4.06.2014
Dystans - 11.04 km
Czas - 1:02:12
Śr tempo - 5:38 min/km
Woda z powrotem w korycie więc powrót na swoja rundkę.
5.06.2014
Dystans - 8.11 km
Czas - 43:18
Śr tempo - 5:20
Za szybko i za duszno, ale w końcu to ja za późno ostatnio wstaje.
1.06.2014
Dystans - 7.87 km
Czas - 46:57
Śr tempo - 5:57 min/km
spokojnie rekreacyjnie z The Runners.
4.06.2014
Dystans - 11.04 km
Czas - 1:02:12
Śr tempo - 5:38 min/km
Woda z powrotem w korycie więc powrót na swoja rundkę.
5.06.2014
Dystans - 8.11 km
Czas - 43:18
Śr tempo - 5:20
Za szybko i za duszno, ale w końcu to ja za późno ostatnio wstaje.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Miesiąc mnie tu nie było, choć zaglądałem od czasu do czasu to na pisanie nie było ni czasu ni chęci. Życie wróciło do "normalności". Młody zaliczył rok, skończył szkołę i wrócił do domu. Zrobiło się trochę pustawo, ale jednocześnie spokojniej Zastanawiam się czasem czy tytuł telewizyjnego programu "Surowi rodzice" jest na miejscu. chyba raczej powinien on brzmieć "Normalni rodzice". Swoją drogą ciekawe jest to, że decydując się na adopcję jesteś poddawany szeregowi testów sprawdzających czy nadajesz się na opiekuna dziecka, natomiast nikt nie sprawdza zdolności do wychowywania własnych dzieci...
Biegowo wracam powoli do regularności. W czerwcu przebiegnięte 175 km w tym start w Nocnym Biegu Świętojańskim w Gdyni z czasem 50:06 oraz treningowe długie wybieganie w XI Półmaratonie Unisławskim gdzie czas 1:53:03 pozwolił poprawić o około 50 sek życiówkę na tym dystansie. Górka pokonana biegiem do tego trasa przebiegnięta ze sporym zapasem sił więc ogólnie jestem zadowolony o więcej powalczę w sierpniu w Ciechocinku.
Wczoraj:
Dystans - 11 km
Czas - 1:04:39
Śr tempo - 5:52 min/km
Wolno i spokojnie. Nogi zmęczone i ciężkie po dwóch pracy po 12 godz na postoju. Był czas wrócić do e-booka i zrelaksowac się przed kolejnym ciężkim dniem w pracy.
Na jutro w planie interwały. Ciekawe co z tego wyjdzie
Biegowo wracam powoli do regularności. W czerwcu przebiegnięte 175 km w tym start w Nocnym Biegu Świętojańskim w Gdyni z czasem 50:06 oraz treningowe długie wybieganie w XI Półmaratonie Unisławskim gdzie czas 1:53:03 pozwolił poprawić o około 50 sek życiówkę na tym dystansie. Górka pokonana biegiem do tego trasa przebiegnięta ze sporym zapasem sił więc ogólnie jestem zadowolony o więcej powalczę w sierpniu w Ciechocinku.
Wczoraj:
Dystans - 11 km
Czas - 1:04:39
Śr tempo - 5:52 min/km
Wolno i spokojnie. Nogi zmęczone i ciężkie po dwóch pracy po 12 godz na postoju. Był czas wrócić do e-booka i zrelaksowac się przed kolejnym ciężkim dniem w pracy.
Na jutro w planie interwały. Ciekawe co z tego wyjdzie
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
Jednak wyszło. Plan zrealizowany, choć łatwo nie było. Pierwsza pobudka ok 5:00 widzę zachmurzenie - nie będzie źle myślę i powrót do wyra. 6:40 pobudka nr dwa. Wstaje słońce już wysoko i nieźle przygrzewa. Szybka kawa, pakuję się do auta i jazda na stadion. Interwałów nie robiłem chyba ze trzy miesiące więc strach w oczach i galoty pełne Na początek 2 km rozgrzewki, 5 min rozciągania, trochę różnych wymachów i do boju. Kompletnie nie czuję tempa i pierwsze 200 m lece ok 3:45/min później udaje się troszkę zwolnić jakoś w końcu zegarek informuje mnie że jestem w tempie. Później raz lepiej raz gorzej, ogólnie po ostatnim nie mam chęci na nic. Wniosek - było za szybko.
1 - 4:22/min - "tylko sześć. osiem trza było zaprogramować..."
2 - 4:24/min - "nie no nie jest źle. trza było jednak wklepać osiem..."
3 - 4:26/min - "no dobra teraz już z górki..."
4 - 4:09/min - "JA LATAM !!! a ta koleżanka na drugim torze całkiem, całkiem..."
5 - 4:28/min - "na czwartym chyba przesadziłem. bede rzygać..."
6 - 4:26/km - "rzygam... umieram... niech mnie ktoś dobije..."
Na zakończenie jeszcze 1,5 km boso po murawie stadionu, rozciąganie, dużooooooo wody i do domu. Podsumowując:
Dystans - 13.15 km
Czas - 1:11:10
Śr tempo - 5:25 min/km
Tera trzy nocki przede mną więc trza będzie polatać z rańca po robocie. ale czy będzie się chciało
1 - 4:22/min - "tylko sześć. osiem trza było zaprogramować..."
2 - 4:24/min - "nie no nie jest źle. trza było jednak wklepać osiem..."
3 - 4:26/min - "no dobra teraz już z górki..."
4 - 4:09/min - "JA LATAM !!! a ta koleżanka na drugim torze całkiem, całkiem..."
5 - 4:28/min - "na czwartym chyba przesadziłem. bede rzygać..."
6 - 4:26/km - "rzygam... umieram... niech mnie ktoś dobije..."
Na zakończenie jeszcze 1,5 km boso po murawie stadionu, rozciąganie, dużooooooo wody i do domu. Podsumowując:
Dystans - 13.15 km
Czas - 1:11:10
Śr tempo - 5:25 min/km
Tera trzy nocki przede mną więc trza będzie polatać z rańca po robocie. ale czy będzie się chciało
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
08.07.2014
O szóstej rano 23 stopnie w cieniu to lekkie przegięcie. Jak biegać, jak żyć
Dystans - 8.08 km
Czas - 45:02
Śr tempo - 5:34 min/km
Bez sił i chęci na coś więcej.
O szóstej rano 23 stopnie w cieniu to lekkie przegięcie. Jak biegać, jak żyć
Dystans - 8.08 km
Czas - 45:02
Śr tempo - 5:34 min/km
Bez sił i chęci na coś więcej.
- hotmas
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 889
- Rejestracja: 22 lis 2012, 11:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: CSW
No dobra czas odrobić zaległości z poprzedniego tygodnia.
09.07.2014
Dystans - 11.24 km
Czas - 1:04:04
Śr tempo - 5:42 min/km
Długo nie biegałem wieczorem i troszkę się obawiałem upału, jednak zaczęła zawiewać fajna orzeźwiająca bryza i wyszedł z tego całkiem fajny i przyjemny beesik.
12.07.2014
Dystans - 11.05 km
Czas - 1:04:54
Śr tempo - 5:52 min/km
Wstałem raniutko, pogoda na zewnątrz znacznie się poprawiła. Więc miło i przyjemnie, oraz bardzo spokojne rozkoszowanie się chłodem i widokami. Aż dziw że na pętli którą biegam przynajmniej raz w tygodniu zawsze mnie coś zaskoczy i nie mam tu na myśli psów
13.07.2014
Dystans - 17.80 km
Czas - 1:42:43
Śr tempo - 5:46 min/km
Z braku czasu musiałem odpuścić plener z TRŚ i pobiegać samotnie. Ale było świetnie. Chłodno, urozmaicona trasa, świetna książka, czego chcieć więcej. Prawdę mówiąc żałowałem, że to już koniec.
Nie wiem co uda się zrobić w tym tygodniu. Mam nadzieję, że wejdzie jakiś szybszy akcent, ale wolny czas znów mocno ograniczony. A może zrezygnować ze snu
09.07.2014
Dystans - 11.24 km
Czas - 1:04:04
Śr tempo - 5:42 min/km
Długo nie biegałem wieczorem i troszkę się obawiałem upału, jednak zaczęła zawiewać fajna orzeźwiająca bryza i wyszedł z tego całkiem fajny i przyjemny beesik.
12.07.2014
Dystans - 11.05 km
Czas - 1:04:54
Śr tempo - 5:52 min/km
Wstałem raniutko, pogoda na zewnątrz znacznie się poprawiła. Więc miło i przyjemnie, oraz bardzo spokojne rozkoszowanie się chłodem i widokami. Aż dziw że na pętli którą biegam przynajmniej raz w tygodniu zawsze mnie coś zaskoczy i nie mam tu na myśli psów
13.07.2014
Dystans - 17.80 km
Czas - 1:42:43
Śr tempo - 5:46 min/km
Z braku czasu musiałem odpuścić plener z TRŚ i pobiegać samotnie. Ale było świetnie. Chłodno, urozmaicona trasa, świetna książka, czego chcieć więcej. Prawdę mówiąc żałowałem, że to już koniec.
Nie wiem co uda się zrobić w tym tygodniu. Mam nadzieję, że wejdzie jakiś szybszy akcent, ale wolny czas znów mocno ograniczony. A może zrezygnować ze snu