Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
03.04.2014
50min E (4:57min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
04.04.2014
WOLNE
Trochę rowerowania po mieście (z 20km).
Rozciąganie - 20min
----------------------------
05.04.2014
WOLNE
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Ahoj
50min E (4:57min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------
04.04.2014
WOLNE
Trochę rowerowania po mieście (z 20km).
Rozciąganie - 20min
----------------------------
05.04.2014
WOLNE
Rozciąganie - 20min
----------------------------
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
06.04.2014
Godzina 12:30, 6℃ (odczuwalna 4℃), pochmurnie, momentami wietrznie, mokro.
VII Półmaraton Rzeszowski
Wynik: 1:22:50
Średnie Tempo: 3:56
Miejsce Open: 31/840
Miejsce M20: 9/210
Międzyczasy z Garmina:
1 3:56.2 1.00
2 3:58.8 1.00
3 3:51.5 1.00
4 3:59.2 1.00
5 3:51.5 1.00
6 3:56.3 1.00
7 3:56.9 1.00
8 3:53.1 1.00
9 3:53.7 1.00
10 3:54.3 1.00
11 3:48.4 1.00
12 3:48.0 1.00
13 3:52.9 1.00
14 3:45.2 1.00
15 3:58.1 1.00
16 3:53.5 1.00
17 3:55.1 1.00
18 3:54.6 1.00
19 3:54.5 1.00
20 3:57.5 1.00
21 4:00.0 1.00
22 :52.0 0.21
Międzyczas 5KM (Garmin): 19:08
Międzyczas 10KM (Garmin): 39:12
Międzyczas 15KM (Garmin): 58:24
Międzyczas 20KM (Garmin): 1:17:59
+ 5h jazdy busem do domu.
----------------------------
Nic nie mówiłem, bo chciałem sobie oszczędzić pewnych komentarzy oraz zbędnej presji.
Była u mnie swego czasu podłamka, to wiadomo. Początek sezonu był, delikatnie rzecz ujmując, słaby. Nawet zdarzył się przypadek, że nie zszedłem z 40min na 10km. Ogólnie rzecz biorąc, czułem się wtedy po prostu słabo i już naprawdę nie widziałem w tym wszystkim większego sensu. Przestałem na jakiś czas biegać, zrobiłem badania, z których wyszedł srogi brak żelaza i myślę, że to było najlepsze, co mogłem wtedy zrobić. Dostałem na papierze wykaz, że jest "COŚ", co za ów stan rzeczy może odpowiadać, czyli było na co to wszystko zwalić. Zacząłem zażywać suplement żelaza z witaminą C, kwas foliowy i cynk, do tego co drugi, trzeci dzień fundowałem sobie wołowinę i szybko przytyłem 2kg - teraz ważę 67kg. Zacząłem się czuć lepiej, byłem w stanie sobie narzucić cięższe jednostki. Było tej energii po prostu więcej.
Ale skąd ten Rzeszów, już piszę. Otóż, zrządzeniem losu, odezwał się do mnie dawno niewidziany kolega, który mnie wciągnął w bieganie, kolega, którego poznałem, będąc jeszcze gimnazjum, z poziomu komputera. Z ów kolegą poznaliśmy się "online", w grze MMORPG (taki gatunek gier) Graliśmy tak razem do okresu studiów, momentami wręcz bardzo maniaczyliśmy - nawet po kilkanaście godzin przy PC. Któregoś dnia napisał do mnie, że się szykuje na maraton, a ja głupi wtedy pomyślałem, że też pobiegnę, bo w końcu jest w Warszawie. No i pobiegłem. Tzn ja akurat się doczołgałem w 5:58, przeżywając największe katusze w życiu. I jakoś tak wyszło, że rywalizacja z poziomu pixeli na monitorze, przeszła w rywalizację sportową. No i teraz jestem tutaj i przelewam często swoje gorzkie żale w internet, i to z nadzieją, że nikt mi tego kiedyś w sposób negatywny nie wygarnie
Ale odszedłem od tematu.
No więc, zgadaliśmy się, i tak od słowa do słowa wyszło, że jest półmaraton u niego w mieście i że chce wystartować, wysuwając mi tym samym zaproszenie. Stwierdziłem; why not? Rozmowa przeprowadzona była 10-tego marca (aż nawet sprawdziłem), czyli tego samego dnia, w którym otrzymałem wyniki morfologii. Nie wiem, znak od losu? Teraz jak na to patrzę, to cytat z Rocky'ego III, który mam w stopce ("You had that eye of the tiger, man; the edge! And now you gotta get it back, and the way to get it back is to go back to the beginning"), jakoś samoistnie się w moim przypadku urzeczywistnił. Ciekawa sytuacja. W pewnym sensie wróciłem tam, skąd zacząłem.
BIEG:
Godzina 12:30 na zorganizowanie półmaratonu jest bardzo średnia i wydaję mi się, że ktoś musiał zmusić orgów do czegoś takiego. Ta godzina i tak prędzej czy później ulegnie zmianie, kwestia trafienia w którejś z następnych edycji na upał i pojawią się zasłabnięcia. Start miał miejsce z dziedzińca galerii handlowej, spora przestrzeń i bardzo fajne miejsce na takie przedsięwzięcie. Na starcie pojawiło się około 900 osób. Trasa składała się z dwóch pętli i poprowadzona była naprawdę fajnie, ponieważ biegacze mogli biec przez rynek, wzdłuż Wisłoku (dobrze odmieniam?) i przedzierać się przez dwa mosty. To była chyba najkorzystniej dobrana trasa biegu dla danej miejscowości, na której miałem okazję wziąć udział. Minusem na przyszłość - i potencjalnym trafieniu w upał - jest tylko jeden punkt z wodą na okrążenie. Być może było to spowodowane dostosowaniem się do warunków pogodowych (oby), nie wiem.
Dobra. Starczy biadolenia. Idzie teraz gęste:
Rozgrzewka: 2KM E (4:31min/km) + 3x100m/100m spacer i wcinam żel (Bananowy Squeezy). Toaleta pod płotem i wio na start.
Ustawiam się gdzieś w 4-5 linii. Start, paszli! Mój plan był prosty; urwać chociaż sekundę z tej zasranej życiówki. Miałem też w głowie jakieś szczątki taktyczne. Do czwartego kilometra starałem się hamować, ale co nie spojrzałem na zegarek, to pokazywał <4min/km. Potem biegłem trochę bardziej beztrosko, choć z perspektywą, że w każdym momeńcie może mnie chamsko ściąć - im ścięcie przyjdzie szybciej, tym mniejsze moje szanse na ukończenie biegu. Ale gdzie tam, cisnę fest, wyprzedzam z 10-20 osób. Dochodzę do 10km, patrzę na zegarek i wychodzi na to, że lecę jakoś poniżej 40min. Zerknąłem na blat dopiero po jakimś czasie i ciężko mi było zweryfikować, na jak bardzo poniżej tych 40min schodzę. Po chwili wbiegam na dziedziniec galerii handlowej, robię nawrotkę i przeprowadzam sobie w głowie mniej więcej taki monolog:
- No, pajacu, miałeś pocisnąć drugą połowę szybciej od pierwszej, i co? Odpuszczasz?
- A ch*j! Kto nie ryzykuje, ten nie je. Pociśnijmy. Zobaczymy na ile mogę sobie pozwolić.
No i huknąłem. 11 i 12 kilometr wchodzi po 3:48, a tam któryś wcale nie był taki płaski - Ehe, dobra, wystarczy tego. Za mną leci już grupka z 3-4 osób. Robię im za pacemake'era, bo trzymają się mnie już długo. Na 13km trochę mnie ta sytuacja zaczyna irytować i czuję ochotę na to, aby ich zaprosić na zmianę (momentami wieje). Ale w sumie szkoda mi tchu. Niech lecą. Choć jednak zaczynają mnie wk*rwiać. Od 13km już zbyt wiele nie pamiętam. Trochę wyprzedzania, łyk wody, rzeka, lekkie podbiegi, lekkie zbiegi. Na każdym dłuższym podbiegu zmieniam trochę ułożenie sylwetki, a żeby na wypłaszczeniu wrócić do normy. Nikt mnie nie wyprzedza. Gdzieś na którymś kilometrze, wyprzedzany przeze mnie gość wchodzi z kimś w krótką gadkę, że to tempo na 1:22 i tak sobie myślę; 1:22!? Warto się po coś takiego pochylić! Trafiam na 18km i już wiem, że dobiegnę, choćby miało mnie nawet ściąć w pół, to dobiegnę i to prawdopodobnie z życiówką. Wpadamy na 19km (za mną grupka), na bulwar, a tam wiatr. Dochodzimy do 20stki, a ja już powoli zaczynam wytracać prędkość. Nie mam już na tyle sił, a żeby się użerać z wiatrem. Grupka mnie wyprzedza. Ostatni, króciutki podbieg i wyprzedza mnie jeszcze jakiś minimal - leciał chamskim negative splitem i dowalił sobie końcówkę. Cwaniak. Nie mam już z kim walczyć. Już nikogo przed sobą nie zdołam połknąć, a za sobą z kolei nic nie słyszę. Mam dość. Ostatni kilometr był najwolniejszy.
To był mój najlepiej przebiegnięty półmaraton ever. Poszedł stosunkowo równo.
No i...
Jest w końcu życiówka
Wygrał Ukrainiec, a jego kolega był drugi. Spotkałem ich przy depozytach i zapytałem o czas, a że nie zrobił na mnie wrażenia, to zażądałem sobie zdjęcia. O!
Za łatwo im przyszły te pieniądze, niech chociaż popstrykają trochę zdjęć!
Aha. Właśnie zauważyłem, że przy okazji odwaliłem PB na 15km. Hehe
Pozamiatane!
Godzina 12:30, 6℃ (odczuwalna 4℃), pochmurnie, momentami wietrznie, mokro.
VII Półmaraton Rzeszowski
Wynik: 1:22:50
Średnie Tempo: 3:56
Miejsce Open: 31/840
Miejsce M20: 9/210
Międzyczasy z Garmina:
1 3:56.2 1.00
2 3:58.8 1.00
3 3:51.5 1.00
4 3:59.2 1.00
5 3:51.5 1.00
6 3:56.3 1.00
7 3:56.9 1.00
8 3:53.1 1.00
9 3:53.7 1.00
10 3:54.3 1.00
11 3:48.4 1.00
12 3:48.0 1.00
13 3:52.9 1.00
14 3:45.2 1.00
15 3:58.1 1.00
16 3:53.5 1.00
17 3:55.1 1.00
18 3:54.6 1.00
19 3:54.5 1.00
20 3:57.5 1.00
21 4:00.0 1.00
22 :52.0 0.21
Międzyczas 5KM (Garmin): 19:08
Międzyczas 10KM (Garmin): 39:12
Międzyczas 15KM (Garmin): 58:24
Międzyczas 20KM (Garmin): 1:17:59
+ 5h jazdy busem do domu.
----------------------------
Nic nie mówiłem, bo chciałem sobie oszczędzić pewnych komentarzy oraz zbędnej presji.
Była u mnie swego czasu podłamka, to wiadomo. Początek sezonu był, delikatnie rzecz ujmując, słaby. Nawet zdarzył się przypadek, że nie zszedłem z 40min na 10km. Ogólnie rzecz biorąc, czułem się wtedy po prostu słabo i już naprawdę nie widziałem w tym wszystkim większego sensu. Przestałem na jakiś czas biegać, zrobiłem badania, z których wyszedł srogi brak żelaza i myślę, że to było najlepsze, co mogłem wtedy zrobić. Dostałem na papierze wykaz, że jest "COŚ", co za ów stan rzeczy może odpowiadać, czyli było na co to wszystko zwalić. Zacząłem zażywać suplement żelaza z witaminą C, kwas foliowy i cynk, do tego co drugi, trzeci dzień fundowałem sobie wołowinę i szybko przytyłem 2kg - teraz ważę 67kg. Zacząłem się czuć lepiej, byłem w stanie sobie narzucić cięższe jednostki. Było tej energii po prostu więcej.
Ale skąd ten Rzeszów, już piszę. Otóż, zrządzeniem losu, odezwał się do mnie dawno niewidziany kolega, który mnie wciągnął w bieganie, kolega, którego poznałem, będąc jeszcze gimnazjum, z poziomu komputera. Z ów kolegą poznaliśmy się "online", w grze MMORPG (taki gatunek gier) Graliśmy tak razem do okresu studiów, momentami wręcz bardzo maniaczyliśmy - nawet po kilkanaście godzin przy PC. Któregoś dnia napisał do mnie, że się szykuje na maraton, a ja głupi wtedy pomyślałem, że też pobiegnę, bo w końcu jest w Warszawie. No i pobiegłem. Tzn ja akurat się doczołgałem w 5:58, przeżywając największe katusze w życiu. I jakoś tak wyszło, że rywalizacja z poziomu pixeli na monitorze, przeszła w rywalizację sportową. No i teraz jestem tutaj i przelewam często swoje gorzkie żale w internet, i to z nadzieją, że nikt mi tego kiedyś w sposób negatywny nie wygarnie
Ale odszedłem od tematu.
No więc, zgadaliśmy się, i tak od słowa do słowa wyszło, że jest półmaraton u niego w mieście i że chce wystartować, wysuwając mi tym samym zaproszenie. Stwierdziłem; why not? Rozmowa przeprowadzona była 10-tego marca (aż nawet sprawdziłem), czyli tego samego dnia, w którym otrzymałem wyniki morfologii. Nie wiem, znak od losu? Teraz jak na to patrzę, to cytat z Rocky'ego III, który mam w stopce ("You had that eye of the tiger, man; the edge! And now you gotta get it back, and the way to get it back is to go back to the beginning"), jakoś samoistnie się w moim przypadku urzeczywistnił. Ciekawa sytuacja. W pewnym sensie wróciłem tam, skąd zacząłem.
BIEG:
Godzina 12:30 na zorganizowanie półmaratonu jest bardzo średnia i wydaję mi się, że ktoś musiał zmusić orgów do czegoś takiego. Ta godzina i tak prędzej czy później ulegnie zmianie, kwestia trafienia w którejś z następnych edycji na upał i pojawią się zasłabnięcia. Start miał miejsce z dziedzińca galerii handlowej, spora przestrzeń i bardzo fajne miejsce na takie przedsięwzięcie. Na starcie pojawiło się około 900 osób. Trasa składała się z dwóch pętli i poprowadzona była naprawdę fajnie, ponieważ biegacze mogli biec przez rynek, wzdłuż Wisłoku (dobrze odmieniam?) i przedzierać się przez dwa mosty. To była chyba najkorzystniej dobrana trasa biegu dla danej miejscowości, na której miałem okazję wziąć udział. Minusem na przyszłość - i potencjalnym trafieniu w upał - jest tylko jeden punkt z wodą na okrążenie. Być może było to spowodowane dostosowaniem się do warunków pogodowych (oby), nie wiem.
Dobra. Starczy biadolenia. Idzie teraz gęste:
Rozgrzewka: 2KM E (4:31min/km) + 3x100m/100m spacer i wcinam żel (Bananowy Squeezy). Toaleta pod płotem i wio na start.
Ustawiam się gdzieś w 4-5 linii. Start, paszli! Mój plan był prosty; urwać chociaż sekundę z tej zasranej życiówki. Miałem też w głowie jakieś szczątki taktyczne. Do czwartego kilometra starałem się hamować, ale co nie spojrzałem na zegarek, to pokazywał <4min/km. Potem biegłem trochę bardziej beztrosko, choć z perspektywą, że w każdym momeńcie może mnie chamsko ściąć - im ścięcie przyjdzie szybciej, tym mniejsze moje szanse na ukończenie biegu. Ale gdzie tam, cisnę fest, wyprzedzam z 10-20 osób. Dochodzę do 10km, patrzę na zegarek i wychodzi na to, że lecę jakoś poniżej 40min. Zerknąłem na blat dopiero po jakimś czasie i ciężko mi było zweryfikować, na jak bardzo poniżej tych 40min schodzę. Po chwili wbiegam na dziedziniec galerii handlowej, robię nawrotkę i przeprowadzam sobie w głowie mniej więcej taki monolog:
- No, pajacu, miałeś pocisnąć drugą połowę szybciej od pierwszej, i co? Odpuszczasz?
- A ch*j! Kto nie ryzykuje, ten nie je. Pociśnijmy. Zobaczymy na ile mogę sobie pozwolić.
No i huknąłem. 11 i 12 kilometr wchodzi po 3:48, a tam któryś wcale nie był taki płaski - Ehe, dobra, wystarczy tego. Za mną leci już grupka z 3-4 osób. Robię im za pacemake'era, bo trzymają się mnie już długo. Na 13km trochę mnie ta sytuacja zaczyna irytować i czuję ochotę na to, aby ich zaprosić na zmianę (momentami wieje). Ale w sumie szkoda mi tchu. Niech lecą. Choć jednak zaczynają mnie wk*rwiać. Od 13km już zbyt wiele nie pamiętam. Trochę wyprzedzania, łyk wody, rzeka, lekkie podbiegi, lekkie zbiegi. Na każdym dłuższym podbiegu zmieniam trochę ułożenie sylwetki, a żeby na wypłaszczeniu wrócić do normy. Nikt mnie nie wyprzedza. Gdzieś na którymś kilometrze, wyprzedzany przeze mnie gość wchodzi z kimś w krótką gadkę, że to tempo na 1:22 i tak sobie myślę; 1:22!? Warto się po coś takiego pochylić! Trafiam na 18km i już wiem, że dobiegnę, choćby miało mnie nawet ściąć w pół, to dobiegnę i to prawdopodobnie z życiówką. Wpadamy na 19km (za mną grupka), na bulwar, a tam wiatr. Dochodzimy do 20stki, a ja już powoli zaczynam wytracać prędkość. Nie mam już na tyle sił, a żeby się użerać z wiatrem. Grupka mnie wyprzedza. Ostatni, króciutki podbieg i wyprzedza mnie jeszcze jakiś minimal - leciał chamskim negative splitem i dowalił sobie końcówkę. Cwaniak. Nie mam już z kim walczyć. Już nikogo przed sobą nie zdołam połknąć, a za sobą z kolei nic nie słyszę. Mam dość. Ostatni kilometr był najwolniejszy.
To był mój najlepiej przebiegnięty półmaraton ever. Poszedł stosunkowo równo.
No i...
Jest w końcu życiówka
Wygrał Ukrainiec, a jego kolega był drugi. Spotkałem ich przy depozytach i zapytałem o czas, a że nie zrobił na mnie wrażenia, to zażądałem sobie zdjęcia. O!
Za łatwo im przyszły te pieniądze, niech chociaż popstrykają trochę zdjęć!
Aha. Właśnie zauważyłem, że przy okazji odwaliłem PB na 15km. Hehe
Pozamiatane!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.04.2014
6,1KM E (4:57min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Pierwszy rozruch po półmaratonie. Potrzebuję jeszcze odrobinę czasu, trochę mi ten wybryk dał w kość.
Czuję moc, dawno się tak nie czułem. Puściły wszystkie nerwy, jest spokój - Aż się nie poznaję.
Nie mam niestety żadnego zdjęcia z trasy, ale załapałem się na kilka sekund filmu (od 1:26).
To jest gdzieś 17-19 kilometr. Prowadzę peleton
Ahoj!
6,1KM E (4:57min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Pierwszy rozruch po półmaratonie. Potrzebuję jeszcze odrobinę czasu, trochę mi ten wybryk dał w kość.
Czuję moc, dawno się tak nie czułem. Puściły wszystkie nerwy, jest spokój - Aż się nie poznaję.
Nie mam niestety żadnego zdjęcia z trasy, ale załapałem się na kilka sekund filmu (od 1:26).
To jest gdzieś 17-19 kilometr. Prowadzę peleton
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
09.04.2014
Basen - 625m (Wakacyjna żabka)
Okupowanie jacuzzi - 15min
----------------------------------------
5h później...
8,6KM E (4:38min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Przed pływalnią czułem jeszcze otępienie nóg, po wyjściu już tego nie było. Sprawdziłem przy okazji te swoje słuchawki (SONY - NWZ-W273) i dochodzę do wniosku, że dla osób trenujących pływanie w jakiś konkretniejszy sposób, to mogą one się czasami zsuwać ze łba. Być może schowanie ich całkowicie pod czepek by tu pomogło, ale pomyślałem o tym dopiero po wyjściu z wody. Na moje potrzeby są wystarczające - warto jedynie zmienić gumki (które są w zestawie) na nieco większe - mocniej są wtedy osadzone w uszach.
Ahoj
Basen - 625m (Wakacyjna żabka)
Okupowanie jacuzzi - 15min
----------------------------------------
5h później...
8,6KM E (4:38min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Przed pływalnią czułem jeszcze otępienie nóg, po wyjściu już tego nie było. Sprawdziłem przy okazji te swoje słuchawki (SONY - NWZ-W273) i dochodzę do wniosku, że dla osób trenujących pływanie w jakiś konkretniejszy sposób, to mogą one się czasami zsuwać ze łba. Być może schowanie ich całkowicie pod czepek by tu pomogło, ale pomyślałem o tym dopiero po wyjściu z wody. Na moje potrzeby są wystarczające - warto jedynie zmienić gumki (które są w zestawie) na nieco większe - mocniej są wtedy osadzone w uszach.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
10~11.04.2014
Było zbyt dobrze i ostatecznie musiało się coś stać No i stało się.
Coś mnie wzięło. Wczoraj rano było bardzo cieniutko; dreszcze, ból gardła, głowy, szum w uszach i katar. Jakoś w ciągu dnia to trochę puściło i nawet zastanawiałem się, czy aby nie pójść na jakieś lekkie 40min, ale - na moje szczęście! - doszedłem do wniosku, że nie warto. And I'd be damned jeżeli to nie było świetną decyzją, bo dziś jest dużo lepiej. Gdybym jednak wczoraj wylazł, to prawdopodobnie przedłużyłbym kuracje. Dzisiaj też nie wychylę nosa na trening, być może jutro.
Ale... Można zawsze powiedzieć, że przeziębienie przyszło dlatego, że byłem w formie, a wtedy zawsze łatwo o takie rzeczy
Ahoj
Było zbyt dobrze i ostatecznie musiało się coś stać No i stało się.
Coś mnie wzięło. Wczoraj rano było bardzo cieniutko; dreszcze, ból gardła, głowy, szum w uszach i katar. Jakoś w ciągu dnia to trochę puściło i nawet zastanawiałem się, czy aby nie pójść na jakieś lekkie 40min, ale - na moje szczęście! - doszedłem do wniosku, że nie warto. And I'd be damned jeżeli to nie było świetną decyzją, bo dziś jest dużo lepiej. Gdybym jednak wczoraj wylazł, to prawdopodobnie przedłużyłbym kuracje. Dzisiaj też nie wychylę nosa na trening, być może jutro.
Ale... Można zawsze powiedzieć, że przeziębienie przyszło dlatego, że byłem w formie, a wtedy zawsze łatwo o takie rzeczy
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
12~14.04.2014
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Trwało to jednak dłużej niż się spodziewałem, ale...
I'M HEALED!
Spory niefart z tym przeziębieniem mi się trafił. Minął ledwie ponad miesiąc od poważnego przeziębienia, a ja już zdążyłem się wykaraskać z kolejnego. Kolejna wyrwa w treningu. Trudno. Pozostały mi 34 dni do startu i jestem niebywale ciekaw, jakiego spustoszenia na mojej dyspozycji dokonało to przeziębienie i tak długa przerwa - a może być spore, bo w weekend było ze mną naprawdę słabo. Było zbyt pięknie i musiałem od życia dostać kopa w dupę Zdążyłem się ostatnio przyzwyczaić.
Jutro zaczynamy.
Ahoj?
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Trwało to jednak dłużej niż się spodziewałem, ale...
I'M HEALED!
Spory niefart z tym przeziębieniem mi się trafił. Minął ledwie ponad miesiąc od poważnego przeziębienia, a ja już zdążyłem się wykaraskać z kolejnego. Kolejna wyrwa w treningu. Trudno. Pozostały mi 34 dni do startu i jestem niebywale ciekaw, jakiego spustoszenia na mojej dyspozycji dokonało to przeziębienie i tak długa przerwa - a może być spore, bo w weekend było ze mną naprawdę słabo. Było zbyt pięknie i musiałem od życia dostać kopa w dupę Zdążyłem się ostatnio przyzwyczaić.
Jutro zaczynamy.
Ahoj?
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
15.04.2014
14KM E (4:55min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Po biegu byłem niesamowicie spięty mięśniowo i trzeba było się przyłożyć do rozciągania.
16.04.2014
9KM E (4:45min/km)
Podbieg: 10x140m / truchtem na dół
5KM E (4:52min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Podbieg obok Narodowego. Mam taki trochę mieszany stosunek co do tego podbiegu; niby pod koniec powtórzenia delikatnie go czuć, ale mógłby być jednak dłuższy. Powtórzenie wychodziło po 26-27sekund, więc samo to już mówi o tym, że to taka trochę średnia miejscówka. Raczej nie będę tam łazić.
Ahoj
14KM E (4:55min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Po biegu byłem niesamowicie spięty mięśniowo i trzeba było się przyłożyć do rozciągania.
16.04.2014
9KM E (4:45min/km)
Podbieg: 10x140m / truchtem na dół
5KM E (4:52min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Podbieg obok Narodowego. Mam taki trochę mieszany stosunek co do tego podbiegu; niby pod koniec powtórzenia delikatnie go czuć, ale mógłby być jednak dłuższy. Powtórzenie wychodziło po 26-27sekund, więc samo to już mówi o tym, że to taka trochę średnia miejscówka. Raczej nie będę tam łazić.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
17.04.2014
9KM BNP (5:15, 4:54, 4:50, 4:41, 4:31, 4:15, 4:09, 3:53, 3:45)
1,1KM E (4:53min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
18.04.2014
40min E/BC2 (4:19min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Ale mnie nosi. Dziś miało być tylko spokojne bieganie przed jutrem, a tu coś takiego. Coś tak czułem, że biegnę (za)szybko - i biegłem. Jutro się wyszaleję.
Tak się składa, że mam w posiadaniu takie oto obuwie biegowe:
Na początku pomyślałem, że może coś o nich napiszę, ale po przebiegnięciu w nich 14km nie mam już na to zbytniej ochoty i stwierdzę jedynie, że:
Ahoj
9KM BNP (5:15, 4:54, 4:50, 4:41, 4:31, 4:15, 4:09, 3:53, 3:45)
1,1KM E (4:53min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
18.04.2014
40min E/BC2 (4:19min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Ale mnie nosi. Dziś miało być tylko spokojne bieganie przed jutrem, a tu coś takiego. Coś tak czułem, że biegnę (za)szybko - i biegłem. Jutro się wyszaleję.
Tak się składa, że mam w posiadaniu takie oto obuwie biegowe:
Na początku pomyślałem, że może coś o nich napiszę, ale po przebiegnięciu w nich 14km nie mam już na to zbytniej ochoty i stwierdzę jedynie, że:
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
19.04.2014
Tu będzie trochę chaotycznie:
Trening z grupą przygotowującą się do Półmaratonu Praskiego:
Kilka minut truchciku
8x200m/ 200m marsz - 40sec +/-
1,8KM E 5:38
8x200m/ 2000m marsz - 42sec +/-
Kilka minut potem chciałem zrobić już własny trening:
2x 1200m / p 400m Trucht - (3:27min/km, 3:34min/km)
Rozciąganie - 10min
----------------------------------------
7h później:
10,5KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Pierwszą część treningu srogo spaliłem Strasznie mnie nosiło cały tydzień, a na dodatek złego jeszcze się pobudziłem tymi delikatnymi dwusetkami, w wyniku czego po prostu przedobrzyłem. Gorąc i brak jakiejkolwiek chmurki też nie pomagał, ale i tak jam jest głównym winowajcą. Jakoś nie przyszło mi do głowy, aby patrzeć na zegarek. Koniec końców stwierdziłem, że lepiej odpuścić niż męczyć się w słońcu. Wieczorkiem jeszcze sobie wybyłem na 50 minut.
Chciałem to napisać wczoraj, ale jeszcze o 23 trzeba było trochę posprzątać i nie chciało mi się już włączać komputera.
Wesołych Świąt!
Dziś jeszcze wybieganie.
Ahoj
Tu będzie trochę chaotycznie:
Trening z grupą przygotowującą się do Półmaratonu Praskiego:
Kilka minut truchciku
8x200m/ 200m marsz - 40sec +/-
1,8KM E 5:38
8x200m/ 2000m marsz - 42sec +/-
Kilka minut potem chciałem zrobić już własny trening:
2x 1200m / p 400m Trucht - (3:27min/km, 3:34min/km)
Rozciąganie - 10min
----------------------------------------
7h później:
10,5KM E (4:46min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Pierwszą część treningu srogo spaliłem Strasznie mnie nosiło cały tydzień, a na dodatek złego jeszcze się pobudziłem tymi delikatnymi dwusetkami, w wyniku czego po prostu przedobrzyłem. Gorąc i brak jakiejkolwiek chmurki też nie pomagał, ale i tak jam jest głównym winowajcą. Jakoś nie przyszło mi do głowy, aby patrzeć na zegarek. Koniec końców stwierdziłem, że lepiej odpuścić niż męczyć się w słońcu. Wieczorkiem jeszcze sobie wybyłem na 50 minut.
Chciałem to napisać wczoraj, ale jeszcze o 23 trzeba było trochę posprzątać i nie chciało mi się już włączać komputera.
Wesołych Świąt!
Dziś jeszcze wybieganie.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
20.04.2014
20KM E (5:03min/km)
3KM T (4:04, 3:59, 3:48)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Jak powiedział, tak zrobił.
Długo mi przyszło czekać, aż przestanie padać.
Ahoj
20KM E (5:03min/km)
3KM T (4:04, 3:59, 3:48)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Jak powiedział, tak zrobił.
Długo mi przyszło czekać, aż przestanie padać.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
21.04.2014
16KM E (4:42min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Jutro laba.
Ahoj
16KM E (4:42min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Jutro laba.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
23.04.2014
Grand Prix Żoliborza - 4,5km (przełaj)
Rozgrzewka: 2,3KM E (rekonesans) - 5:03min/km
Wynik (Garmin): 17:36
Średnie tempo: 3:55
Miejsce Open: 24/z 200?
Schłodzenie: 2,5KM E - 5:04min/km
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Bieg na spontanie. Chyba jakoś wczoraj/przedwczoraj w nocy udało się dorwać miejsce.
Prawdziwe przełaje. Wszystko po trawie, wiele nawrotek (nawet tych bezpośrednio za zbiegiem) i ostrych zakrętów, no i z 6-7 - jeden za drugim - podbiegów z korzeniami. Innymi słowy; trasa trudna technicznie i kręta. W sumie to jestem zaskoczony, że udało mi się to przebiec w takim tempie. Chyba jest dobrze, bo udało się nawet uplasować przed zawodnikami, od których zawsze dostawałem spory łomot.
Ja bym z tego wyniku jeszcze urwał z 15 sekund, gdyby nie to, że dałem się trochę porwać tłumowi na starcie. Prawie mnie stratowali - potem niektórych udało powyprzedzać. Do tego jestem na tyle niedoświadczony w biegach o takiej charakterystyce, że czułem się trochę w nieswoim świecie, przez co nie bardzo wiedziałem na ile można sobie pozwolić na podbiegach.
Piątki nigdy mi nie wychodziły, ale jednak z tego biegu mogę być zadowolony.
Ahoj!
Grand Prix Żoliborza - 4,5km (przełaj)
Rozgrzewka: 2,3KM E (rekonesans) - 5:03min/km
Wynik (Garmin): 17:36
Średnie tempo: 3:55
Miejsce Open: 24/z 200?
Schłodzenie: 2,5KM E - 5:04min/km
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Bieg na spontanie. Chyba jakoś wczoraj/przedwczoraj w nocy udało się dorwać miejsce.
Prawdziwe przełaje. Wszystko po trawie, wiele nawrotek (nawet tych bezpośrednio za zbiegiem) i ostrych zakrętów, no i z 6-7 - jeden za drugim - podbiegów z korzeniami. Innymi słowy; trasa trudna technicznie i kręta. W sumie to jestem zaskoczony, że udało mi się to przebiec w takim tempie. Chyba jest dobrze, bo udało się nawet uplasować przed zawodnikami, od których zawsze dostawałem spory łomot.
Ja bym z tego wyniku jeszcze urwał z 15 sekund, gdyby nie to, że dałem się trochę porwać tłumowi na starcie. Prawie mnie stratowali - potem niektórych udało powyprzedzać. Do tego jestem na tyle niedoświadczony w biegach o takiej charakterystyce, że czułem się trochę w nieswoim świecie, przez co nie bardzo wiedziałem na ile można sobie pozwolić na podbiegach.
Piątki nigdy mi nie wychodziły, ale jednak z tego biegu mogę być zadowolony.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
24.04.2014
7,2KM E (5:11min/km) - w ratach.
1,1KM X (4:06min/km) - z grupą.
6x1000/p 400m Trucht (3:46, 3:41, 3:43, 3:38, 3:38, 3:35)
1,7KM E (6:19min/km) - z grupą.
Rozciąganie - 10min
----------------------------------------
Nie powinienem robić tego bezpośrednio po tych przełajach, ale jakoś tak po prostu wyszło, że chcemy robić interwały, to już machnąłem ręką. Nóg ciężkich nie miałem, więc niechaj się stanie. Powtórzenie X poleciałem jeszcze jako motywator, a potem zabrałem się już za własny trening. Chciałem zrobić 8 powtórzeń, ale grupa by musiała na mnie czekać, więc po 6-stym się zatrzymałem. Mili ludzie. Biegło mi się bardzo lekko jak na taką jednostkę - było trochę za wolno.
To był mile spędzony dzień.
Ahoj
7,2KM E (5:11min/km) - w ratach.
1,1KM X (4:06min/km) - z grupą.
6x1000/p 400m Trucht (3:46, 3:41, 3:43, 3:38, 3:38, 3:35)
1,7KM E (6:19min/km) - z grupą.
Rozciąganie - 10min
----------------------------------------
Nie powinienem robić tego bezpośrednio po tych przełajach, ale jakoś tak po prostu wyszło, że chcemy robić interwały, to już machnąłem ręką. Nóg ciężkich nie miałem, więc niechaj się stanie. Powtórzenie X poleciałem jeszcze jako motywator, a potem zabrałem się już za własny trening. Chciałem zrobić 8 powtórzeń, ale grupa by musiała na mnie czekać, więc po 6-stym się zatrzymałem. Mili ludzie. Biegło mi się bardzo lekko jak na taką jednostkę - było trochę za wolno.
To był mile spędzony dzień.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
25.04.2014
12,9KM E (4:39min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Bardzo szybko
26.04.2014
8,6KM E (4:41min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Zacząłem o 23. Zmokłem jak cholera.
27.04.2014
Ciężkawy CROSS:
20KM E (4:48min/km)
3KM T (4:12, 4:14, 4:01)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Miało być 5km, ale już miałem mięśniowo dość. Dużo grząskich podbiegów. W pewnym momeńcie zeszliśmy ze ścieżki i trzeba było się przedzierać przez gęsty lasek - krzaczki, drzewka, rowy.
Dobra. Muszę do czegoś przyznać.
Te całe bieganie to było tylko celem pośrednim dla mnie. Chciałem się nauczyć biegać po to, żeby móc zostać łowcą dzikich kóz. Stało się. Czas spełnić marzenia!
Tygodniowo: 85,5KM
Ahoj
12,9KM E (4:39min/km)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Bardzo szybko
26.04.2014
8,6KM E (4:41min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Zacząłem o 23. Zmokłem jak cholera.
27.04.2014
Ciężkawy CROSS:
20KM E (4:48min/km)
3KM T (4:12, 4:14, 4:01)
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Miało być 5km, ale już miałem mięśniowo dość. Dużo grząskich podbiegów. W pewnym momeńcie zeszliśmy ze ścieżki i trzeba było się przedzierać przez gęsty lasek - krzaczki, drzewka, rowy.
Dobra. Muszę do czegoś przyznać.
Te całe bieganie to było tylko celem pośrednim dla mnie. Chciałem się nauczyć biegać po to, żeby móc zostać łowcą dzikich kóz. Stało się. Czas spełnić marzenia!
Tygodniowo: 85,5KM
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
28.04.2014
6,2KM E (4:49min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Miało być wolne, ale mamuśka przyniosła trochę ciastek... Wiecie, trochę sumienie gryzło
29.04.2014
20KM E (4:41min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Bardzo późno. Wróciłem po północy.
30.04.2014
10KM E (4:46min/km)
Przebieżki 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Kumpel mi załatwił takie oto aminokwasy (wersja budżetowa):
Będę brał po cięższych treningach. Miałem już okazję próbować aminokwasów z różnych firm i wszystkie były tak paskudne, że odbijały mi się przez kilka następnych godzin - te natomiast są nawet zjadliwe. Rozpuszczalność taka sama jak przy każdych innych aminokwasach - słabiutka.
KWIECIEŃ = 288,5KM (Uciekło mi 6dni treningowych przez przeziębienie)
Ahoj
6,2KM E (4:49min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Miało być wolne, ale mamuśka przyniosła trochę ciastek... Wiecie, trochę sumienie gryzło
29.04.2014
20KM E (4:41min/km)
Rozciąganie - 40min
----------------------------------------
Bardzo późno. Wróciłem po północy.
30.04.2014
10KM E (4:46min/km)
Przebieżki 5x20sec/20sec
Rozciąganie - 20min
----------------------------------------
Kumpel mi załatwił takie oto aminokwasy (wersja budżetowa):
Będę brał po cięższych treningach. Miałem już okazję próbować aminokwasów z różnych firm i wszystkie były tak paskudne, że odbijały mi się przez kilka następnych godzin - te natomiast są nawet zjadliwe. Rozpuszczalność taka sama jak przy każdych innych aminokwasach - słabiutka.
KWIECIEŃ = 288,5KM (Uciekło mi 6dni treningowych przez przeziębienie)
Ahoj