Przebieglem maraton - chce poprawic czas
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
No tak, tylko że doświadczony zawodnik tego nie zrobi, przynajmniej taki, który wie na co go stać.
Są jednak osoby, których pierwszym startem w zawodach jest od razu maraton i jakim cudem oni mają wiedzieć jakie tempo przyjąć? - takie postępowanie jest dla mnie co najmniej dziwne.
Są jednak osoby, których pierwszym startem w zawodach jest od razu maraton i jakim cudem oni mają wiedzieć jakie tempo przyjąć? - takie postępowanie jest dla mnie co najmniej dziwne.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13835
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Adrian26 pisze:No tak, tylko że doświadczony zawodnik tego nie zrobi, przynajmniej taki, który wie na co go stać.

Żeby to było takie proste... Niestety tez bardzo doświadczeni biegną w większości za szybko pierwsze 3 kilometry. Duzo za szybko. Nawet zawodowi sportowcy.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Miałem na myśli skrajne przypadki, takie 20-30 sekundowe
Sport wyczynowy to jest jednak trochę inne bieganie. Tutaj jest dużo szachowania. Biegniesz tak, żeby utrzymać się w czołowej grupie, więc siłą rzeczy Twoja przedbiegowa strategia często bierze w łeb ze względu choćby na szarpane tempo. W bieganiu amatorskim patrzy się bardziej na siebie, a nie na innych. Co to ma za znaczenie czy zajmiesz 125 miejsce czy 130? Lepiej biec swoim tempem i nie oglądać się zbytnio na innych.

Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 13835
- Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
- Życiówka na 10k: 33:40
- Życiówka w maratonie: 2:39:05
Tu się mylisz. Tez u amatorów organizują się grupki i ma się tego lub tamtego zawodnika za którym się chce trzymać... aż jest po paru kilometrach za późno. Tez amatorzy stawiają często wszystko na jedna kartę i jeszcze częściej to nie wychodzi.Adrian26 pisze:Miałem na myśli skrajne przypadki, takie 20-30 sekundoweSport wyczynowy to jest jednak trochę inne bieganie. Tutaj jest dużo szachowania. Biegniesz tak, żeby utrzymać się w czołowej grupie, więc siłą rzeczy Twoja przedbiegowa strategia często bierze w łeb ze względu choćby na szarpane tempo. W bieganiu amatorskim patrzy się bardziej na siebie, a nie na innych. Co to ma za znaczenie czy zajmiesz 125 miejsce czy 130? Lepiej biec swoim tempem i nie oglądać się zbytnio na innych.
Poczytaj w blogach, ile amatorów tak biegnie.
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dzięki za psycho i bio analizę, ale myślę że głównie przez szarpanie na punktach regeneracyjnych. Za każdym razem za bardzo spieszyłem się by dogonić pejsa, co by mieć wiatrochron, po na punkcie przy 35k spuchłem. Puenta: wczoraj kupiłem pasRolli pisze:Bardziej prawdopodobne z za szybkiego początku.Adrian26 pisze:Czyli jednakŚciana wynika najczęściej mimo wszystko z niedotrenowania
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Pewnie masz rację, ale w miare doświadczony biegacz powinien wiedzieć na co go stać. Jeżeli 4 min/km to jest dla niego tempo maksymalne jakie jest w stanie utrzymać na 10 km, to nie powinien ruszać 3:45 na początku. W zasadzie też mam kilku kolegów na zbliżonym poziomie, z którymi rywalizuje, ale nigdy za wszelką cenę nie staram się za nimi utrzymać, bo moim zdaniem zbyt "agresywnie" zaczynają. Ja wole na pierwszym kilometrze czy dwóch pobiec te kilka sekund wolniej od zamierzonego tempa średniego.Rolli pisze: Tu się mylisz. Tez u amatorów organizują się grupki i ma się tego lub tamtego zawodnika za którym się chce trzymać... aż jest po paru kilometrach za późno. Tez amatorzy stawiają często wszystko na jedna kartę i jeszcze częściej to nie wychodzi.
Poczytaj w blogach, ile amatorów tak biegnie.
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Chyba jednak za mało tych kilometrów zrobiłeś, z życiówki takiej na 10km powinieneś spokojnie pobiec niżej 3,00, z przebiegów po 60km będzie to trudne i będzie trwało. W Poznaniu pobiegłeś ok 3.15 z życiówki w dyszce lepszej od mojej o 3min gdy ja biegałem 3,15 czyli już wtedy powinieneś biegać na poziomie 3-3,05 ; biegłeś ten maraton jednak bardzo wolno na swoje (wtedy) możliwości. Efekt ściany to złożenie wielu czynników niemniej podstawowe to za słabe przygotowanie, błędy taktyczne, odwodnienie i błędy w odżywianiu. U Ciebie to raczej to pierwsze, nie widzę tez potrzeby biegania z zającem na taki wynik, to już jest poziom gdzie powinno się samemu biegać bez problemu i o swoje założenia i swoje możliwości opierać taktykę tak by założenia zrobić nie tylko nogami ale też głową bo nie rozumiem idei wiezienia się za kimś - cóż to za wyczyn i przyjemność? Do łamania trójki biegałem treningi tygodniowe w przedziale 60-95km, najwięcej tygodniówek po 70-90 km, najdłuższe biegi robiłem po 29km-ów; tak dla porównania podaję tylko by nie wyszło, że jakieś tam reguły podaję - tak po prostu biegałem. Do tego jestem znacznie starszy i nie biegam zbyt długo (do trójki biegałem dwa lata równo więc to też nie efekt przesadnej wysługi i wieloletniego postępu). Przygotuj się odpowiednio na wynik na jaki masz na dziś szybkość - pewnie to będzie coś pod 2,55 i wtedy to będzie szybko pobiegnięty maraton (na twoje warunki) czyli wyzwanie na miarę możliwości.jabbur pisze:Re: Autor wątku: Nie kupuj w ciemno porad typu "musisz robić min. 100km tygodniowo". W życiu nie przekroczyłem 90-ciu, a na Orlenie zrobiłem 3:02 przy średnim obciążeniu 60km. Na starość (mam 36l) nierzadko lepiej działa mniej ale z głową (poza biegami rower,siłownia,dynamika)
Poczytaj sobie F.I.R.S.T (Furman Institute of Runing and Scientific Training) i ich założenia treningowe. U mnie dobrze się sprawdza: 3 maratony, 3x 12min lepiej
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 282
- Rejestracja: 10 sty 2013, 16:09
- Życiówka na 10k: 39:48 min
- Życiówka w maratonie: 3:05:30
- Lokalizacja: Polska B
Wodopoje i paśniki przerabiałem wcześniej. Pewnie to jest osobnicze, ale po 25 km nigdy już nie wybiję się z rytmu przy nich. Teraz na Orlenie biegłem w butelką carbonoxa 0.33l w łapie i kisiłem ją na ostatnie 15km. Do 25km jestem na tyle świeży, że do wodopoju można zajrzeć, ale później kończy się to masakrą. Albo zachłysnę się, albo obleję, mało skorzystam a szkody jest z tego wiele. Jak biegłem Wigry w zeszłym roku, to miałem plecak z rurką i olewałem wszystko. I taki plecak (pas dla innych) jest alternatywą dla kochanki na 25 km z butelką do podaniajabbur pisze:Dzięki za psycho i bio analizę, ale myślę że głównie przez szarpanie na punktach regeneracyjnych. Za każdym razem za bardzo spieszyłem się by dogonić pejsa, co by mieć wiatrochron, po na punkcie przy 35k spuchłem. Puenta: wczoraj kupiłem pasRolli pisze:Bardziej prawdopodobne z za szybkiego początku.Adrian26 pisze:Czyli jednakŚciana wynika najczęściej mimo wszystko z niedotrenowania

- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Masz rację co do Poznania. Biegłem z zapasem na 3:15, bo to było 2tyg po DNF w Warszawie (przeciążylem stopę w górach i na tyle bolała, że po 25-tym km stwierdziłem, że nie ma sensu ryzykować pęknięcia) - tam był cel na 3:05. Poznań służył tylko temu, by nie zostać na koniec sezonu ze zrealizowanym planem bez zawodów.mihumor pisze:Chyba jednak za mało tych kilometrów zrobiłeś, z życiówki takiej na 10km powinieneś spokojnie pobiec niżej 3,00, z przebiegów po 60km będzie to trudne i będzie trwało. W Poznaniu pobiegłeś ok 3.15 z życiówki w dyszce lepszej od mojej o 3min gdy ja biegałem 3,15 czyli już wtedy powinieneś biegać na poziomie 3-3,05 ; biegłeś ten maraton jednak bardzo wolno na swoje (wtedy) możliwości. Efekt ściany to złożenie wielu czynników niemniej podstawowe to za słabe przygotowanie, błędy taktyczne, odwodnienie i błędy w odżywianiu. U Ciebie to raczej to pierwsze, nie widzę tez potrzeby biegania z zającem na taki wynik, to już jest poziom gdzie powinno się samemu biegać bez problemu i o swoje założenia i swoje możliwości opierać taktykę tak by założenia zrobić nie tylko nogami ale też głową bo nie rozumiem idei wiezienia się za kimś - cóż to za wyczyn i przyjemność? Do łamania trójki biegałem treningi tygodniowe w przedziale 60-95km, najwięcej tygodniówek po 70-90 km, najdłuższe biegi robiłem po 29km-ów; tak dla porównania podaję tylko by nie wyszło, że jakieś tam reguły podaję - tak po prostu biegałem. Do tego jestem znacznie starszy i nie biegam zbyt długo (do trójki biegałem dwa lata równo więc to też nie efekt przesadnej wysługi i wieloletniego postępu). Przygotuj się odpowiednio na wynik na jaki masz na dziś szybkość - pewnie to będzie coś pod 2,55 i wtedy to będzie szybko pobiegnięty maraton (na twoje warunki) czyli wyzwanie na miarę możliwości.jabbur pisze:Re: Autor wątku: Nie kupuj w ciemno porad typu "musisz robić min. 100km tygodniowo". W życiu nie przekroczyłem 90-ciu, a na Orlenie zrobiłem 3:02 przy średnim obciążeniu 60km. Na starość (mam 36l) nierzadko lepiej działa mniej ale z głową (poza biegami rower,siłownia,dynamika)
Poczytaj sobie F.I.R.S.T (Furman Institute of Runing and Scientific Training) i ich założenia treningowe. U mnie dobrze się sprawdza: 3 maratony, 3x 12min lepiej
<2:55 w zasięgu jesienią, jak wagę bardziej startową zrobię.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
Ma ktoś receptę na to, jak się nie odwadniać zbytnio w maratonie
?
Ja dziś robiłem długie wybieganie w spokojnym tempie, około 25 km. 90% było po zacienionym lesie. Jak rozpoczynałem trening to było 11 stopni, kończyłem przy 18. Na trasie nie piłem nic, po powrocie do domu okazało się, że straciłem ponad 3 litry wody. W przeliczeniu na maraton dawałoby to jakieś 5 litrów. Ciekawe ile bym stracił na otwartej powierzchni, przy grzejącym słońcu i wysokiej temperaturze? Jak Wy sobie z tym problem radzicie? Też tyle wody tracicie w trakcie maratonu?

Ja dziś robiłem długie wybieganie w spokojnym tempie, około 25 km. 90% było po zacienionym lesie. Jak rozpoczynałem trening to było 11 stopni, kończyłem przy 18. Na trasie nie piłem nic, po powrocie do domu okazało się, że straciłem ponad 3 litry wody. W przeliczeniu na maraton dawałoby to jakieś 5 litrów. Ciekawe ile bym stracił na otwartej powierzchni, przy grzejącym słońcu i wysokiej temperaturze? Jak Wy sobie z tym problem radzicie? Też tyle wody tracicie w trakcie maratonu?
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
U mnie utrata to 1.5-1.7l na godzinę przy możliwościach przyswajania 0.6-0.8 l/h (więcej wypitego = parcie na pęcherz w czasie biegu). Czyli na godzinę 1l deficytu i tak mniej więcej zakończyłem Orlen: -2.5kg (w tym 4 banany) do wagi. Zostaje chłodzenie, chłodzenie, chłodzenie (na biało, czapa, gąbki, oblewanie się wodą), ale bez częściowego odwodnienia według mnie się nie da.Adrian26 pisze:Ma ktoś receptę na to, jak się nie odwadniać zbytnio w maratonie?
Ja dziś robiłem długie wybieganie w spokojnym tempie, około 25 km. 90% było po zacienionym lesie. Jak rozpoczynałem trening to było 11 stopni, kończyłem przy 18. Na trasie nie piłem nic, po powrocie do domu okazało się, że straciłem ponad 3 litry wody. W przeliczeniu na maraton dawałoby to jakieś 5 litrów. Ciekawe ile bym stracił na otwartej powierzchni, przy grzejącym słońcu i wysokiej temperaturze? Jak Wy sobie z tym problem radzicie? Też tyle wody tracicie w trakcie maratonu?
Rekordowe utrata jaką miałem (30km w 30C) to 4l przy 2l w kamelu, które wypiłem podczas biegu. Mocno łeb potem napieprza (kac).
Teoretycznie od 2% wagi leci wydajność, 4% są szkodliwe, a 6% to zaproszenie pod kroplówkę. Ale wiadomo, że człowiek się adaptuje...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1971
- Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
- Życiówka na 10k: 38:14
- Życiówka w maratonie: 2:57:08
- Kontakt:
No to u Ciebie nie jest tak źle. Ja ostatni maraton biegłem w temperaturze 15 stopni, przy padającym deszczu, momentami bardzo mocno, a i tak po wypiciu 3 butelek powerade'u, kilku kubków wody i jakiejś herbaty po biegu miałem około 4 litrów wody w plecy. To jest niestety mój duży problem...
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 sty 2014, 17:15
- Życiówka na 10k: 1h30min
- Życiówka w maratonie: 6,5h
no dobra, ale co z tego? skoro twój organizm wypaca taką ilość wody to widać tego potrzebuje, mamy 3829103801 mechanizmów, które zabezpieczają naszą homeostazę termiczną - w sytuacji jednak, kiedy organizm uznałby, że jeśli dalej będzie dobrze regulował temperaturę to za chwilę nie będzie miał czego regulować, bo umrzesz z powodu odwodnienia, przestałbyś się tak pocić, po prostu zemdlałbyś. Więc nie bardzo widzę sens pisać posty typu: ja to się pocę tak i tak a wchłaniam tyle i tyle. Co za różnica? Odpowiednia równowaga wodno-elektrolitowa jest NAJWAŻNIEJSZĄ częścią wewnętrznej homeostazy, więc jeśli po biegu czujesz się dobrze, to możesz mieć dowolny deficyt wodny, widać organizm sobie z tym poradził.
Kolejną głupotą jest pisanie, że picie całego kubka na wodopojach jest błędem. Wszystko jest totalnie indywidualne, zawsze biorę 2 kubki na każdym wodopoju, jeden na siebie, drugi w siebie, nigdy nie miałem problemu z pęcherzem w trakcie maratonu.
Kolejną głupotą jest pisanie, że picie całego kubka na wodopojach jest błędem. Wszystko jest totalnie indywidualne, zawsze biorę 2 kubki na każdym wodopoju, jeden na siebie, drugi w siebie, nigdy nie miałem problemu z pęcherzem w trakcie maratonu.
- jabbur
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1364
- Rejestracja: 04 paź 2012, 23:23
- Życiówka na 10k: 0:38:22
- Życiówka w maratonie: 3:02:19
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Podawać swoje wartości innym ma sens tylko przykładowy, natomiast nie znanie własnych to według mnie proszenie się o wypadek. Nie zawsze się biega w miejscach, gdzie sklep za rogiem czy sanitariusz na poboczu (ok, to znowu subiektywne, może biegasz akurat tak
)

-
- Dyskutant
- Posty: 26
- Rejestracja: 01 sty 2014, 17:15
- Życiówka na 10k: 1h30min
- Życiówka w maratonie: 6,5h
Omg, Mistrzu - ile % ludzi startujących w maratonie zna wg Ciebie swoje max wydalanie i max wchłanianie wody, wi-oł-tu-max, czy chociażby wartości spirometryczne wysiłkowe? Rozumiem - szybkoskoczkom jest to potrzebne, ale nam, zwykłym truptaczom (bo chyba wszyscy sie zgodzimy, że bieganie na poważnie zaczyna się <4min/km na maratonie) chyba jednak AŻ TAKI stopień poznania własnego organizmu nie jest AŻ TAK potrzebny. Wiadomo, fajnie wiedzieć, może być przydatne - ale bez tego nie sądzę żeby komuś się krzywda stała.
Niektórzy mają tendencję do strasznego wręcz filozofowania - i nie mówię tutaj do Kolegi wyżej - 150 rodzajów butów, szpanerskie ubrano na każdy dzień i typ pogody, dietetyk, ścisły plan treningowy - gdzie wg każdego znafcy tylko jeden jest właściwy i takie tam rzeczy.
Bawmy się bieganiem.
Niektórzy mają tendencję do strasznego wręcz filozofowania - i nie mówię tutaj do Kolegi wyżej - 150 rodzajów butów, szpanerskie ubrano na każdy dzień i typ pogody, dietetyk, ścisły plan treningowy - gdzie wg każdego znafcy tylko jeden jest właściwy i takie tam rzeczy.
Bawmy się bieganiem.