rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
trail po jurze;
dwie różne pętle - pierwsza z nich: start ze Złotego Potoka szlakiem czerwonym w stronę Trzebniowa, po drodze Rezerwat Parkowe; w Trzebniowie zmiana na żółty do pustelni Czatachowa; dalej do Strażnicy Przewodziszowickiej i do Przewodziszowic; niebieskim do Ostrężnika i czerwonym powrót do harcówki; nieco ponad 21 km
w harcówce przepak i punkt żywieniowy; półmaratończycy pod prysznic i do domu, a reszta pobiegliśmy dalej:
zielonym rowerowym Doliną Wiercicy w kierunku Źródeł Zygmunta i Elżbiety aż do Ostrężnika; żółto-czarnym pieszym do Kamieniołomu Warszawskiego; zielonym w kierunku Bramy Twardowskiego i już tylko kilka km do mety; 13 km +
34,7 km; ok +1200/-1200; 3h55'
czas tak miło upłynął, że sami nie wiemy, gdzie i kiedy tyle tego nadziabaliśmy
ciekawa sprawa: krótko po tym, jak rano podjechał po mnie kolega zorientowałam się, że nie zabrałam zegarka; nawet o tym nie wspominałam choć do domu było 500m; i bardzo się cieszę! takiej wolności w biegu dawno nie miałam; następnym razem jak pojadę trailować - odpalę go by mieć ślad i... schowam do plecaka
dwie różne pętle - pierwsza z nich: start ze Złotego Potoka szlakiem czerwonym w stronę Trzebniowa, po drodze Rezerwat Parkowe; w Trzebniowie zmiana na żółty do pustelni Czatachowa; dalej do Strażnicy Przewodziszowickiej i do Przewodziszowic; niebieskim do Ostrężnika i czerwonym powrót do harcówki; nieco ponad 21 km
w harcówce przepak i punkt żywieniowy; półmaratończycy pod prysznic i do domu, a reszta pobiegliśmy dalej:
zielonym rowerowym Doliną Wiercicy w kierunku Źródeł Zygmunta i Elżbiety aż do Ostrężnika; żółto-czarnym pieszym do Kamieniołomu Warszawskiego; zielonym w kierunku Bramy Twardowskiego i już tylko kilka km do mety; 13 km +
34,7 km; ok +1200/-1200; 3h55'
czas tak miło upłynął, że sami nie wiemy, gdzie i kiedy tyle tego nadziabaliśmy
ciekawa sprawa: krótko po tym, jak rano podjechał po mnie kolega zorientowałam się, że nie zabrałam zegarka; nawet o tym nie wspominałam choć do domu było 500m; i bardzo się cieszę! takiej wolności w biegu dawno nie miałam; następnym razem jak pojadę trailować - odpalę go by mieć ślad i... schowam do plecaka
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
18 km bs; 5:54; jedyne 110 pod górę;
po wczoraj mięśnie nie bolą, trochę tylko w kolanach czuję zbiegi; wszystko byłoby cudnie, gdyby nie ten nieszczęsny staw skokowy; nie przechodzi - da się biegać, ale przy długich zbiegach w nierównym terenie robi się mało przyjemnie; do koniczynki i rzeźnika jeszcze trochę czasu - pewnie najwyższy moment trochę odpocząć i dać się przebadać;
a więc jutro jedynie sauna, a poza tym - do końca miesiąca to nawet palcem nie kiwnę;
nie wiem jak to zrobiłam, ale w marcu ponad 320km:)
po wczoraj mięśnie nie bolą, trochę tylko w kolanach czuję zbiegi; wszystko byłoby cudnie, gdyby nie ten nieszczęsny staw skokowy; nie przechodzi - da się biegać, ale przy długich zbiegach w nierównym terenie robi się mało przyjemnie; do koniczynki i rzeźnika jeszcze trochę czasu - pewnie najwyższy moment trochę odpocząć i dać się przebadać;
a więc jutro jedynie sauna, a poza tym - do końca miesiąca to nawet palcem nie kiwnę;
nie wiem jak to zrobiłam, ale w marcu ponad 320km:)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
"bieganie szkodzi na nogi"
w życiu jeszcze tyle nie-biegałam, co w ubiegłym tygodniu; w życiu, tzn. od czasu kiedy po raz pierwszy wciągnęłam czarne lajkry:) no i prawie już-już miało mi się spodobać... przekorny los, od jutra można, a nawet i trzeba...
quiz; - pierwszemu, który zgadnie co-kto, stawiam colę na mecie rzeźnika:
a) „nie biegać, bieganie szkodzi na nogi”
b) „bardzo proszę wszystkie panie składać jajka w przedsionku”
c) „lekko nadwyrężone więzadło ... o! i trzeba nastawić staw skokowy; zaraz naprawimy, jeszcze dzisiaj powinno być dobrze, ale normalnie biegamy dopiero(!) jutro, ok?”
A) ortopeda enefzet
B) ksiądz proboszcz (przedświąteczna zbiórka żywności)
C) magik
ale, aleee: przysiadów i grzybów, core i innych tym podobnych było tyle, że dokładnie czuję wszystkie swoje części ciała:)
w życiu jeszcze tyle nie-biegałam, co w ubiegłym tygodniu; w życiu, tzn. od czasu kiedy po raz pierwszy wciągnęłam czarne lajkry:) no i prawie już-już miało mi się spodobać... przekorny los, od jutra można, a nawet i trzeba...
quiz; - pierwszemu, który zgadnie co-kto, stawiam colę na mecie rzeźnika:
a) „nie biegać, bieganie szkodzi na nogi”
b) „bardzo proszę wszystkie panie składać jajka w przedsionku”
c) „lekko nadwyrężone więzadło ... o! i trzeba nastawić staw skokowy; zaraz naprawimy, jeszcze dzisiaj powinno być dobrze, ale normalnie biegamy dopiero(!) jutro, ok?”
A) ortopeda enefzet
B) ksiądz proboszcz (przedświąteczna zbiórka żywności)
C) magik
ale, aleee: przysiadów i grzybów, core i innych tym podobnych było tyle, że dokładnie czuję wszystkie swoje części ciała:)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
zapach mokrej ziemi i zeszłorocznych liści jest obłędny;
w deszczu; duże, ciężkie, miękkie i ciepłe krople - pycha!
ledwo trochę ponad tydzień, a tak się stęskniłam:)
11 km 5:24; delikatny kros
pierwsze dwa kilometry to dramat, później zatrybiłam; chyba trochę za szybko jak na rozruch po kontuzji
w deszczu; duże, ciężkie, miękkie i ciepłe krople - pycha!
ledwo trochę ponad tydzień, a tak się stęskniłam:)
11 km 5:24; delikatny kros
pierwsze dwa kilometry to dramat, później zatrybiłam; chyba trochę za szybko jak na rozruch po kontuzji
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Pan Ławeczkowy wrócił na swoją ławeczkę; ona odnowiona, on zaś trochę bardziej odrapany po zimie... kiedy to ja go ostatnio? nie pamiętam; nie ważne; żul bo żul, ale nawet lubię; półtora roku temu bardzo sympatycznie, choć "po swojemu" dopingował mnie, gdy nieporadnie i ukradkiem próbowałam zrzucić nadwagę... co za życie???
podkusiło mnie, by zaraz po wejściu w las zejść ze ścieżek i pomęczyć się po starych okopach, wałach strzelniczych i lejach; ale uczucie! - nawet nie ma kiedy i gdzie wyhamować, a już pora wyłazić; trzeba tylko uważać na sterczące gałęzie i kryjące się sarny... i szybko przebierać nogami ; w ten sposób już na wstępie rozhulałam serducho - zostało mi tak do końca - to było przyjemne kołatanie:)
12,5 km, pierwsze 4,5 km 5:51, pozostałe 5:28; chyba, bo zegarek totalnie pogłupiał w tych dołkach
podkusiło mnie, by zaraz po wejściu w las zejść ze ścieżek i pomęczyć się po starych okopach, wałach strzelniczych i lejach; ale uczucie! - nawet nie ma kiedy i gdzie wyhamować, a już pora wyłazić; trzeba tylko uważać na sterczące gałęzie i kryjące się sarny... i szybko przebierać nogami ; w ten sposób już na wstępie rozhulałam serducho - zostało mi tak do końca - to było przyjemne kołatanie:)
12,5 km, pierwsze 4,5 km 5:51, pozostałe 5:28; chyba, bo zegarek totalnie pogłupiał w tych dołkach
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
23 km 6:09 delikatnego krosu; żółtym szlakiem druha Zygmunta Łęskiego; +300/-300
nawet nie wiedziałam, że taki szlak istnieje, bo druha znaliśmy osobiście; kilka dni przed swoją śmiercią 81-letni wówczas aparat odwiedził męża z propozycją wspólnego wypadu na Orlą Perć i Rysy; poskładało się, że mąż nie mógł; Zygmunt pojechał sam i zginął, spadając w przepaść; dobry i ciekawy człowiek był!
a więc żółtym z Odrzykonia w Sokole Góry, przez Sokolą i Puchacza; po drodze stwierdziliśmy, że na rzeźniku powinien prowadzić Mirek, a ja co najwyżej po 50tym kilometrze, jak już odechce mi się tak wyrywać do przodu ;
dzisiaj to był totalny luzik:) postój jeden po 2/3 drogi na jedzenie, bo burczało strasznie; bułka z szynką:)
widok na fragment Sokolich:
fot. z national-geographic.pl
nawet nie wiedziałam, że taki szlak istnieje, bo druha znaliśmy osobiście; kilka dni przed swoją śmiercią 81-letni wówczas aparat odwiedził męża z propozycją wspólnego wypadu na Orlą Perć i Rysy; poskładało się, że mąż nie mógł; Zygmunt pojechał sam i zginął, spadając w przepaść; dobry i ciekawy człowiek był!
a więc żółtym z Odrzykonia w Sokole Góry, przez Sokolą i Puchacza; po drodze stwierdziliśmy, że na rzeźniku powinien prowadzić Mirek, a ja co najwyżej po 50tym kilometrze, jak już odechce mi się tak wyrywać do przodu ;
dzisiaj to był totalny luzik:) postój jeden po 2/3 drogi na jedzenie, bo burczało strasznie; bułka z szynką:)
widok na fragment Sokolich:
fot. z national-geographic.pl
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czy marzenia są piękne? tak. droga do nich również? to zależy; przynajmniej tak długo, jak długo ogarnięty pasją nie zapomnisz o całej reszcie świata; parę dni temu przykleiłam sobie taką właśnie karteczkę nad biurkiem, zaraz obok pożółkłego już kawałka papieru z cytatem Theodora Rubin: “The problem is not that there are problems. The problem is expecting otherwise and thinking that having problems is a problem” bardzo to kiedyś polubiłam, stąd zresztą mój nick; żadne tam kamienie szlachetne:)
wracając - lubię grubiej pomarzyć, jak każdy; oczyma wybujałej wyobraźni widzę siebie u krańca kamienistej ścieżki w vallnord; wyboista droga jeszcze i do mety i do startu; ale już teraz wiem, że to zrobię; jeszcze nie w tym i nie w przyszłym roku - ale dotrę; szczęśliwie nie należę do ludzi w gorącej wodzie kąpanych - daję więc sobie czas na hartowanie stali, tytanu czy co tam jeszcze kosmos widział
a po drodze - zostawiam miejsce na resztę mojego świata;
15'rozgrz. 6:13; 10x1'/1'p. trucht [4:26/4:13/4:25/4:18/4:23/4:28/4:20/4:29/4:16/4:25] i 0,7 km delikatnego schł.
trochę się zaczłapałam ostatnio; oj. chyba czas ochronny się skończył - miesiąc temu minutki po 10" szybciej furgały
wracając - lubię grubiej pomarzyć, jak każdy; oczyma wybujałej wyobraźni widzę siebie u krańca kamienistej ścieżki w vallnord; wyboista droga jeszcze i do mety i do startu; ale już teraz wiem, że to zrobię; jeszcze nie w tym i nie w przyszłym roku - ale dotrę; szczęśliwie nie należę do ludzi w gorącej wodzie kąpanych - daję więc sobie czas na hartowanie stali, tytanu czy co tam jeszcze kosmos widział
a po drodze - zostawiam miejsce na resztę mojego świata;
15'rozgrz. 6:13; 10x1'/1'p. trucht [4:26/4:13/4:25/4:18/4:23/4:28/4:20/4:29/4:16/4:25] i 0,7 km delikatnego schł.
trochę się zaczłapałam ostatnio; oj. chyba czas ochronny się skończył - miesiąc temu minutki po 10" szybciej furgały
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
pisałam kiedyś, że nie znoszę kręcić się w kółko... tak samo w cholerną irytację można mnie wprowadzić gadając po kilka razy o tym samym; nie znoszę, nie znoszę; przecież słyszałam! nawet jeśli się nie odnoszę i nie odpowiadam;
kolejny raz 10 pętli na łące; w kształcie trójkąta równoramiennego; dwa boki lekko w dół, jeden nieco mocniej w górę, nic wielkiego, delikatny kros; ciężko dzisiaj, nie nogi, nie oddech, a w głowie; gdy z piąty, czy szósty raz mijałam te same rozrzucone przy krzakach różowe prezerwatywy miałam ochotę skręcić do lasku i wrócić do domu; a jednak, na szczycie trójkąta – niech tam, jeszcze jedno? "kółeczko"?
15 km śr. 5:33
może dlatego, że każda pętelka o czymś innym, tyle myśli krótkich, na nie więcej jak 800 m; albo dlatego, że często więcej cierpliwości mam do ciszy niż do ludzi;
a jak ja coś mówię i muszę powtarzać, bo nie słuchali wystarczająco uważnie – o! to dopiero się dzieje...
kolejny raz 10 pętli na łące; w kształcie trójkąta równoramiennego; dwa boki lekko w dół, jeden nieco mocniej w górę, nic wielkiego, delikatny kros; ciężko dzisiaj, nie nogi, nie oddech, a w głowie; gdy z piąty, czy szósty raz mijałam te same rozrzucone przy krzakach różowe prezerwatywy miałam ochotę skręcić do lasku i wrócić do domu; a jednak, na szczycie trójkąta – niech tam, jeszcze jedno? "kółeczko"?
15 km śr. 5:33
może dlatego, że każda pętelka o czymś innym, tyle myśli krótkich, na nie więcej jak 800 m; albo dlatego, że często więcej cierpliwości mam do ciszy niż do ludzi;
a jak ja coś mówię i muszę powtarzać, bo nie słuchali wystarczająco uważnie – o! to dopiero się dzieje...
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
2,5 km rozgrz. 5:39, 3x2km śr. 4:40/4'p i 2,5 km schł. 5:36
kros, łąki; w sumie jak mam zawody - to wyłącznie krosy; czemu więc tempa miałabym po asfalcie?
ledwo wciśnięte pomiędzy jedne sprawy i drugie sprawy; zabrakło wolnego kwadransa na czwarte powtórzenie, ale przynajmniej się nie spóźniłam; w końcu nie co dzień jest Wielki Czwartek
najspokojniejsze Triduum Paschalne i święta Wielkiej Nocy przeżyłam 12 lat temu, z Rzymie; droga krzyżowa w Colloseum - to jest przeżycie; w tv wydaje się trwać strasznie długo - a na miejscu - mgnienie oka, choć jednocześnie jakby tam człowiek był od zawsze
kros, łąki; w sumie jak mam zawody - to wyłącznie krosy; czemu więc tempa miałabym po asfalcie?
ledwo wciśnięte pomiędzy jedne sprawy i drugie sprawy; zabrakło wolnego kwadransa na czwarte powtórzenie, ale przynajmniej się nie spóźniłam; w końcu nie co dzień jest Wielki Czwartek
najspokojniejsze Triduum Paschalne i święta Wielkiej Nocy przeżyłam 12 lat temu, z Rzymie; droga krzyżowa w Colloseum - to jest przeżycie; w tv wydaje się trwać strasznie długo - a na miejscu - mgnienie oka, choć jednocześnie jakby tam człowiek był od zawsze
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
wściekłe te polne muchy dzisiaj, jakby na deszcz miało się zanosić; powietrze pulsuje na przemian zapachem ziół i obornika; ja nie wiem dlaczego, ale naprawdę o wiele bardziej lubię, gdy jest nieidealnie; kurzawa w polu sypie piach i pył do oczu, oddycham owadami, nigdzie się nie spieszę i jest! miękkie krople, od razu zaczyna pachnieć piaskiem; zmokłam trochę, ale wolę tak właśnie:)
24 km 5:51; lekki kros, polne drogi +177/-179m
bażant, jastrząb, bociek, jaskółki, dzikie kaczki
24 km 5:51; lekki kros, polne drogi +177/-179m
bażant, jastrząb, bociek, jaskółki, dzikie kaczki
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
z wypadów na jurę wracam zwykle z tą samą, mało sympatyczną dla mnie wiedzą, że zwyczajnie boję się swobodnie zbiegać w trudniejszym technicznie terenie; że drobiąc w dół nie nadążę wzrokiem za nogami (albo odwrotnie?), trafię stopami tam, gdzie akurat bym nie chciała trafić i zrobię sobie w ten sposób krzywdę;
jakiś czas temu wypatrzyłam w przydomowym lasku bardzo krótki, ale treściwy podbieg: nasyp, dawna strzelnica z której zimą dzieciaki zjeżdżają na sankach, porośnięta kępami wysokiej już trawy; przynajmniej będzie miękko, jakby co; bo spokojnie ze 40 stopni nachylenia
15 km, w tym 12,5 spokojnego krosu 5:49 +143/-119
reszta to kilka pętli po strzelnicy - soczyście w dół, truchcikiem w górę; na początku nieco nieśmiało ; na oswojenie i przełamanie lęków
jakiś czas temu wypatrzyłam w przydomowym lasku bardzo krótki, ale treściwy podbieg: nasyp, dawna strzelnica z której zimą dzieciaki zjeżdżają na sankach, porośnięta kępami wysokiej już trawy; przynajmniej będzie miękko, jakby co; bo spokojnie ze 40 stopni nachylenia
15 km, w tym 12,5 spokojnego krosu 5:49 +143/-119
reszta to kilka pętli po strzelnicy - soczyście w dół, truchcikiem w górę; na początku nieco nieśmiało ; na oswojenie i przełamanie lęków
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
pobiegałam sobie;
ciekawe dni za nami: Hercog, Dybek, świetnie, ale dla mnie przede wszystkim Łączak! uwielbiam czytać o jej sukcesach; po trochu zapewne chodzi o solidarność płci, ale bardziej o to, że powoli odczarowuje mi niedostępny świat i daje nadzieję na skosztowanie choćby małego jego kawałka;
był czas, że lubiłam zamykać się w sobie i marzyć; już jako dziecko potrafiłam godzinami spędzać czas sama z sobą - "co robisz?" "myślę sobie", no i wymyślałam; np. urzeczona książkami podróżniczymi kpt. Daszkowskiego bez wiedzy rodziców złożyłam papiery do średniej szkoły morskiej w Gdyni; załatwiono mnie odmownie - w onych czasach dziewczętom proponowano jedynie specjalność przetwórstwa rybnego, co nie bardzo mnie, rzecz jasna, kręciło; zbuntowana pożaliłam się na łamach "Morza" i na pocieszenie otrzymałam list z najnowszą książką i autografem ulubionego kapitana; osłodziło! a na wakacje - od rodziców obóz żeglarski...
no więc wiem, że mogę nie mieć wszystkiego, ale wiem też, że cząstka "wszystkiego" może znaczyć wiele; i że sukces rodzi się nie na starcie, mecie, ale w momencie kiedy wstajesz, mówisz "wchodzę w to"; potem już tylko trzeba tę myśl starannie pielęgnować; oczywiście nie mierzę tak wysoko jak Magda Łączak; zdaję sobie sprawę, że za takim sukcesem, poza talentem, kryje się mozolna praca i wiele wyrzeczeń, na które mnie z różnych powodów nigdy nie będzie stać; biorę tylko swój kawałeczek, na tyle nieduży, żeby się nie zadławić;
ojeju, chyba znowu się rozmarzyłam:)
powietrze dziś gęste i klejące od zapachów i wilgoci;
31 km krosu 6:18; +357m/-364m
troszkę się zawiodłam patrząc na wskazania wysokościomierza; nogi bolą jakby było dwa razy tyle
ciekawe dni za nami: Hercog, Dybek, świetnie, ale dla mnie przede wszystkim Łączak! uwielbiam czytać o jej sukcesach; po trochu zapewne chodzi o solidarność płci, ale bardziej o to, że powoli odczarowuje mi niedostępny świat i daje nadzieję na skosztowanie choćby małego jego kawałka;
był czas, że lubiłam zamykać się w sobie i marzyć; już jako dziecko potrafiłam godzinami spędzać czas sama z sobą - "co robisz?" "myślę sobie", no i wymyślałam; np. urzeczona książkami podróżniczymi kpt. Daszkowskiego bez wiedzy rodziców złożyłam papiery do średniej szkoły morskiej w Gdyni; załatwiono mnie odmownie - w onych czasach dziewczętom proponowano jedynie specjalność przetwórstwa rybnego, co nie bardzo mnie, rzecz jasna, kręciło; zbuntowana pożaliłam się na łamach "Morza" i na pocieszenie otrzymałam list z najnowszą książką i autografem ulubionego kapitana; osłodziło! a na wakacje - od rodziców obóz żeglarski...
no więc wiem, że mogę nie mieć wszystkiego, ale wiem też, że cząstka "wszystkiego" może znaczyć wiele; i że sukces rodzi się nie na starcie, mecie, ale w momencie kiedy wstajesz, mówisz "wchodzę w to"; potem już tylko trzeba tę myśl starannie pielęgnować; oczywiście nie mierzę tak wysoko jak Magda Łączak; zdaję sobie sprawę, że za takim sukcesem, poza talentem, kryje się mozolna praca i wiele wyrzeczeń, na które mnie z różnych powodów nigdy nie będzie stać; biorę tylko swój kawałeczek, na tyle nieduży, żeby się nie zadławić;
ojeju, chyba znowu się rozmarzyłam:)
powietrze dziś gęste i klejące od zapachów i wilgoci;
31 km krosu 6:18; +357m/-364m
troszkę się zawiodłam patrząc na wskazania wysokościomierza; nogi bolą jakby było dwa razy tyle
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
12 km bs 5:52 ;
nieco wcześniej jeszcze 5 km przełaju z 9-letnią córką w ramach charytatywnego marszobiegu, organizowanego na rzecz kuchni dla osób bezdomnych; zdumiała mnie! - zupełnie bez przygotowania, kilka miesięcy po poważnej operacji nogi - a po drodze tylko 3 króciutkie przerwy na marsz; resztę dzielnie przetruchtała, i jaki finisz!:) ; jest przeszczęśliwa i już się pali na myśl o następnej takiej akcji:
"tylko dlaczego dopiero 8 czerwca? " ;
"łoooch, mamo, ja już wiem, dlaczego tak to uwielbiasz"
nieco wcześniej jeszcze 5 km przełaju z 9-letnią córką w ramach charytatywnego marszobiegu, organizowanego na rzecz kuchni dla osób bezdomnych; zdumiała mnie! - zupełnie bez przygotowania, kilka miesięcy po poważnej operacji nogi - a po drodze tylko 3 króciutkie przerwy na marsz; resztę dzielnie przetruchtała, i jaki finisz!:) ; jest przeszczęśliwa i już się pali na myśl o następnej takiej akcji:
"tylko dlaczego dopiero 8 czerwca? " ;
"łoooch, mamo, ja już wiem, dlaczego tak to uwielbiasz"
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
chcę nauczyć się fruwać;
wczoraj magik kolejny raz nastawiał mi różne rzeczy w stopie; za głowę by się złapał widząc po czym dzisiaj biegałam; większość drogi zupełnie poza ścieżkami; ściółka tak miękka, że zapadam się po kostki; po wschodniej stronie osobistego lasku krajobraz jak z dzikiego rezerwatu przyrody; wąskie i strome wały, a w dole pomiędzy nimi coś w rodzaju zarośniętego wąwozu zasypanego konarami powalonych drzew; nikt tego nie porządkuje; na nasyp trzeba wbiegać ostrożnie - nie można się zbytnio rozpędzić, bo tak jak stromo na niego wbiegać - tak jest i zaraz za szczytem; a szczyt ledwo na długość stopy;
no więc znalazłam miejsce do nauki latania; muszę się odblokować i wreszcie zbiegać odważnie; przeskakiwać, a nie przełazić; wąziutko, rzadko ktoś tędy chodzi - nad głową i ciasno po bokach sterczą i drapią gałęzie i kolczaste krzewy; co chwila do przeskoczenia leżąca brzoza albo buk
...
kros bardzo aktywny, bywało nawet na leżąco; z kilkoma przerwami na serie wypadów
13 km 5:49, chyba, ale kto tam wie w tej gęstwinie
wczoraj magik kolejny raz nastawiał mi różne rzeczy w stopie; za głowę by się złapał widząc po czym dzisiaj biegałam; większość drogi zupełnie poza ścieżkami; ściółka tak miękka, że zapadam się po kostki; po wschodniej stronie osobistego lasku krajobraz jak z dzikiego rezerwatu przyrody; wąskie i strome wały, a w dole pomiędzy nimi coś w rodzaju zarośniętego wąwozu zasypanego konarami powalonych drzew; nikt tego nie porządkuje; na nasyp trzeba wbiegać ostrożnie - nie można się zbytnio rozpędzić, bo tak jak stromo na niego wbiegać - tak jest i zaraz za szczytem; a szczyt ledwo na długość stopy;
no więc znalazłam miejsce do nauki latania; muszę się odblokować i wreszcie zbiegać odważnie; przeskakiwać, a nie przełazić; wąziutko, rzadko ktoś tędy chodzi - nad głową i ciasno po bokach sterczą i drapią gałęzie i kolczaste krzewy; co chwila do przeskoczenia leżąca brzoza albo buk
...
kros bardzo aktywny, bywało nawet na leżąco; z kilkoma przerwami na serie wypadów
13 km 5:49, chyba, ale kto tam wie w tej gęstwinie