a ja od siebie jeszcze dodam, ze biegnąc niewielki kawałek wraz z maratonem, w ogóle nie poczułam tej magii
wiekszosc zawodników mocno wyczerpanych, bez woli walki, jakoś smutno to wyglądało.
trasa nieciekawa, a miałam okazję ją przebiec najpierw częściowo w jednym kierunku (z Al. Ujazdowskich w dół Belwederską gdzieś do Idzikowskiego i potem w drugą stronę od Bethovena prawie do końca). Koncówka na Powislu zupelnie od czapy - kluczy sie waskimi uliczkami i konca nie widac

Organizacja przy mecie - trudno sie gdzieś przedostac i aby dojść do expo czy placu zabaw (na miejscu czekało na mnie dziecko) musielibysmy obejść całą impreze dookoła - kawał drogi. Nawet na przystanek na rondzie Waszyngtona trudno było dojść i trzeba bylo prosic ochroniarzy, aby otworzyli na chwilę barierki oddzielajace trasę od reszty świata. Nie wiem, moze jakbym byla zawodniczką, to inaczej bym na to patrzyła.
a, i dopingu jakoś mało, a zespoły dobrane nie wiem na jakiej zasadzie, bo muzyka mało zachęcająca do walki. mogliby dać jakieś energetyczne bębny a nie death metal
Kasia, wygonili mnie pod koniec, juz gdzies na 41. km. Grzecznie zeszłam na chodnik i pognałam pędem do strefy mety, zeby jeszcze na koncówce powrzeszczeć na Anię (choć nie wiem czy mnie zauwazyla)