klosiu napisał(a):
Widać (także czasem na tym forum) stosunkowo lekkich, ale bardzo tłustych ludzi. Bardzo mało masy mięśniowej a nieproporcjonalnie dużo tłuszczowej.
a to się robi regułą, wystarczy popatrzeć na ulicy na ludzi 30+. Piwne brzuchy u co drugiego, kobiety zapasione, poubierane w czarne, żeby zatuszować. Plaża jest dobrym miejscem do obserwacji - wałki na brzuchach jak u ludzików MICHELIN. Ale co najśmieszniejsze, właśnie Ci ludzie wiedzą najlepiej jak należy się odżywiać, jak niezdrowy jest cholesterol i tłuszcze, jakie dobroczynne są owoce i soki, itd
Nieśmiało tylko przypomnę, że kilkanaście postów wyżej Klosiu chwalił się swoimi 16% otłuszczenia (jako sukces), co przez Yurka zostało wyśmiane zresztą dość dobitnie.
Ja nic wtedy nie napisałem, ale po tych wszystkich pianiach na temat skuteczności tego typu diety byłem coraz bardziej ciekaw jak sprawy się mają w obiektywnych wartościach... i trochę mnie to zdziwiło, biorąc pod uwagę intensywność i ilość czasu jaką poświęca on na trening, no i typ diety.
Z czystej ciekawości sprawdziłem (prymitywną domową metodą - suwmiarka itd) ile to też na mnie wisi tłuszczu, i zakładając nawet wersję najmniej korzystną dla mnie wychodzi max. 10% (bliżej pewnie 8%), gdzie moja dieta jest odwrotnością waszej (plus/minus: 80-70% węgle, 10-15% białka, 10-15% tłuszcz) i niestety trenuję też znacznie mniej.
W zeszłym roku, w sierpniu miałem robioną analizę % składu tłuszczu, i wtedy miałem coś około 12%.
Co najlepsze, to właśnie krótko po tym badaniu przeszedłem na jedzenie samych owoców i warzyw jedzonych w ogromnych ilości, a następnie po kilku tygodniach eksperymentu wróciłem do "normalnej" czyli również gotowanej diety (ale bez mięsnej). Jedząc w tym czasie ryż, ziemniaki, naleśniki i inne tego typu wysoko węglowodanowe potrawy (fakt, praktycznie zero produktów wysoko przetworzonych, no bo przetworzone bywają, skoro gotuję potrawy i piekę).
Zgodnie z tym co piszecie powyżej powinienem być już tłusty, albo ledwo żywy.
Zmierzam do tego, by uważać z generalizacją, bo pod jej wpływem zazwyczaj złe wnioski się wyciąga (vide przypadek kfadama i jego ketozy, którą sobie funduje z mniej lub bardziej dziwnych powodów).
Swoją drogą, fasola (strączkowe), która ma reputację tutaj niemal takiego zła jak kukurydza, czy wręcz czysty cukier stołowy (IG)
całkiem dobrze może się sprawdzić właśnie w tych dniach, kiedy chcecie się podładować węglowodanami, ale nie koniecznie makaronem, ryżem itd. bez ewentualnego efektu zamulenia. Fakt, że warto fasolę jeść stosunkowo często, nie musi być dużo, po to by mieć odpowiednią florę bakteryjną (gazy), ale warto to wziąć pod uwagę ->>
http://nutritionfacts.org/video/beans-a ... al-effect/.