mihumor- Pół wieku poezji
Moderator: infernal
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
27.02 - bieg spokojny 18km - czas 1,27 godz - tempo 4,49
Pierwsze od dłuższego czasu dobre i w miarę przyjemne wybieganie, pierwszy trening na którym przebiegłem więcej kilometrów niż planowałem. Dziwne to nieco bo nie czułem się rewelacyjnie, nogi lekko wczorajsze po interwałach ale biegło się nieźle i z czasem coraz lepiej a co najważniejsze w ogóle nie bolało kolano, po prostu jak ręką odjął. Jakże niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba. Oby ten stan się utrzymał bo na pewno za wcześniej głosić koniec kłopotów i dąć w trąby tryumfu.
Dziś zadzwoniła do mnie żona, która robiła długi wybieganie:
- zgubiłam się (z lekko przyspieszonym, charakterystycznym biegowym oddechem), nie wiem gdzie jestem
- no nie wiem jak Ci mogę pomóc, co tam widzisz
- No są jakieś domy i rzekę widzę, to chyba jest Wisła
Tu mi kamień spadł z serca i rzekłem
- Jak Wisła to dobrze, znaczy jesteś w Polsce
A swoją drogą to szacun, machnęła 26km w 2 i pół godziny po terenie z "pierdylionem" podbiegów - może się człowiek zagubić bez specjalnych problemów
Pierwsze od dłuższego czasu dobre i w miarę przyjemne wybieganie, pierwszy trening na którym przebiegłem więcej kilometrów niż planowałem. Dziwne to nieco bo nie czułem się rewelacyjnie, nogi lekko wczorajsze po interwałach ale biegło się nieźle i z czasem coraz lepiej a co najważniejsze w ogóle nie bolało kolano, po prostu jak ręką odjął. Jakże niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba. Oby ten stan się utrzymał bo na pewno za wcześniej głosić koniec kłopotów i dąć w trąby tryumfu.
Dziś zadzwoniła do mnie żona, która robiła długi wybieganie:
- zgubiłam się (z lekko przyspieszonym, charakterystycznym biegowym oddechem), nie wiem gdzie jestem
- no nie wiem jak Ci mogę pomóc, co tam widzisz
- No są jakieś domy i rzekę widzę, to chyba jest Wisła
Tu mi kamień spadł z serca i rzekłem
- Jak Wisła to dobrze, znaczy jesteś w Polsce
A swoją drogą to szacun, machnęła 26km w 2 i pół godziny po terenie z "pierdylionem" podbiegów - może się człowiek zagubić bez specjalnych problemów
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
28.02 - bieg testowy 7km - 35 min - tempo 5,00
Sprawdzałem jak kolano po nieco dłuższym, dobrym, czwartkowym wybieganiu, było ok. Odkurzyłam Pumy Faas 300 - lubię te buty do lajtowych wybiegań ale do tempa to się dla mnie nie nadają.
1.03 - interwały tempowe 15km - 1,06 godz - tempo 4,25
Przed południem w Kraku pełne słońce, wyszedłem prawie na krótko i miejscami żałowałem, że nie byłem odziany skromniej. Dziś poszło po prostu znakomicie, nic nie bolało ani przed, ani w trakcie ani po, nogi na początku "takie se" wyraźnie łapały wigor i ta niełatwa w sumie jednostka weszła fajnie, na końcu rzekłbym, że nawet z pewną rezerwa choć w połowie wydawało mi się, że będzie ciężko i że chyba za szybko - było jednak ok, tak jak powinno, na końcu nawet stanąłem zdziwiony, że nie muszę się gapić na buty - a było na co bo pierwszy raz biegałem tempa w nóweczkach NB m890 v3 - fajne łapcie, podobne generalnie do wersji V2, nie gorsze na pewno, nie ma co jednak się nad nimi rozpisywać bo już ten model powoli spada z półek sklepowych i wchodzi wersja V4 - niemniej na pewno warto go łykać na przecenach bo to but na trening jak i na zawody - a i szybko można w nim biegać. Mój to wersja kolorystyczna "wściekła zielona żarówa"
Dziś tak biegałem:
2,8km rozgrzewki - po 4,50
6x 1,4km po 3,56-3,58 na przerwach 1' truchtu
3 km schłodzenia po 4,40
Zadowolony jestem bo:
- trzeci kolejny trening bez bólu kolana; przypomnę, że w poniedziałek chciałem zejśc z treningu i zakończyć już temat biegania na jakiś czas, wyraźnie już mi psycha puszczała
- drugi akcent w tym tygodniu zrobiony szczebelek wyżej czyli poziom 55, czy będę teraz biegać ten poziom - jak dam radę to tak ale nic na siłę
- tempa osiągam bardzo ekonomicznym sposobem, nie wymaga to ode mnie wytężania się, niemniej nie znaczy to, że nie jest to męczące
- nawet planowaną tygodniówkę udało się wybiegać bez problemu a miałem coś odpuszczać niby
- po tempach fajnie dziś wchodziło wolne dobieganie, dwie kilometrówki nawet poszły po ok 4,30 - zamyśliłem się nieco i tak jakoś wyszło samo
Koniec dziś drugiej fazy, było dziwacznie i sam nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony wszystkie akcenty tempowe okazały się nadspodziewanie "łatwe" do zrobienia (czyt. dobrze weszły), nie było żadnego treningu typu "umieralnia" czy jazda po bandzie na granicy odcięcia, z drugiej strony większość wolnych wybiegań szła mi po źle a już longi i dłuższe wybiegania pod 20km to była równia pochyła i porażka. Może to kwestie psychiczne po części, brak motywacji do takich treningów i traktowanie ich z marszu, z musu i nieco jak zapychacze. Sam nie wiem, patrzyłem w bloga w tył (do czegoś się ten blog przydaje) i w sierpniu jak biegałem podobne treningi i ten sam poziom zaawansowania treningu było bardzo podobnie - z tego wyciągam wniosek, że jest normalnie czyli dobrze
No i jednak samą prędkość udało się nieco podnieść, niby tylko o kilka sekundek ale przecież o to chodzi - na tym poziomie te kroczki po kilka sekundek beą trudne więc trzeba cieszyć się z tego i doceniać taki pełzający progres 
Sprawdzałem jak kolano po nieco dłuższym, dobrym, czwartkowym wybieganiu, było ok. Odkurzyłam Pumy Faas 300 - lubię te buty do lajtowych wybiegań ale do tempa to się dla mnie nie nadają.
1.03 - interwały tempowe 15km - 1,06 godz - tempo 4,25
Przed południem w Kraku pełne słońce, wyszedłem prawie na krótko i miejscami żałowałem, że nie byłem odziany skromniej. Dziś poszło po prostu znakomicie, nic nie bolało ani przed, ani w trakcie ani po, nogi na początku "takie se" wyraźnie łapały wigor i ta niełatwa w sumie jednostka weszła fajnie, na końcu rzekłbym, że nawet z pewną rezerwa choć w połowie wydawało mi się, że będzie ciężko i że chyba za szybko - było jednak ok, tak jak powinno, na końcu nawet stanąłem zdziwiony, że nie muszę się gapić na buty - a było na co bo pierwszy raz biegałem tempa w nóweczkach NB m890 v3 - fajne łapcie, podobne generalnie do wersji V2, nie gorsze na pewno, nie ma co jednak się nad nimi rozpisywać bo już ten model powoli spada z półek sklepowych i wchodzi wersja V4 - niemniej na pewno warto go łykać na przecenach bo to but na trening jak i na zawody - a i szybko można w nim biegać. Mój to wersja kolorystyczna "wściekła zielona żarówa"
Dziś tak biegałem:
2,8km rozgrzewki - po 4,50
6x 1,4km po 3,56-3,58 na przerwach 1' truchtu
3 km schłodzenia po 4,40
Zadowolony jestem bo:
- trzeci kolejny trening bez bólu kolana; przypomnę, że w poniedziałek chciałem zejśc z treningu i zakończyć już temat biegania na jakiś czas, wyraźnie już mi psycha puszczała
- drugi akcent w tym tygodniu zrobiony szczebelek wyżej czyli poziom 55, czy będę teraz biegać ten poziom - jak dam radę to tak ale nic na siłę
- tempa osiągam bardzo ekonomicznym sposobem, nie wymaga to ode mnie wytężania się, niemniej nie znaczy to, że nie jest to męczące
- nawet planowaną tygodniówkę udało się wybiegać bez problemu a miałem coś odpuszczać niby
- po tempach fajnie dziś wchodziło wolne dobieganie, dwie kilometrówki nawet poszły po ok 4,30 - zamyśliłem się nieco i tak jakoś wyszło samo

Koniec dziś drugiej fazy, było dziwacznie i sam nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony wszystkie akcenty tempowe okazały się nadspodziewanie "łatwe" do zrobienia (czyt. dobrze weszły), nie było żadnego treningu typu "umieralnia" czy jazda po bandzie na granicy odcięcia, z drugiej strony większość wolnych wybiegań szła mi po źle a już longi i dłuższe wybiegania pod 20km to była równia pochyła i porażka. Może to kwestie psychiczne po części, brak motywacji do takich treningów i traktowanie ich z marszu, z musu i nieco jak zapychacze. Sam nie wiem, patrzyłem w bloga w tył (do czegoś się ten blog przydaje) i w sierpniu jak biegałem podobne treningi i ten sam poziom zaawansowania treningu było bardzo podobnie - z tego wyciągam wniosek, że jest normalnie czyli dobrze


Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
3.03 - bieg spokojny + przebieżki 18km - 1,26 godz - tempo 4,48
Chyba się w końcu przełamałem, kolejne dobre wybieganie, bez problemu zrobione w dobrym tempie i bez zmęczenia oraz tego całego egzystencjalnego bredzenia. Na koniec 6 przebieżek po 100m, które pobiegłem naprawdę bardzo szybko, żadne tam szybko czy rześko - to były naprawdę mocne setki - sam się zdziwiłem skąd one i moc na nie bo jeszcze tydzień wcześniej po godzinie biegania to byłem "miętki jak gówno pelikana". No i najważniejsze - z kolanem wporzo
4.03 - bieg spokojny 8km - 40 minut - tempo 5,00
Biegowo miniaturka, w zasadzie nie ma o czym pisać, miałem w planie robić niby regeneracyjny ale na regener to za szybko było. Mam teraz w grafiku duży tydzień - prawie 100km do nakręcenia, postanowiłem go rozjechać na kawałki, na miazgę czyli pobiegam to chyba na siedem razy. codziennie. Wbrew pozorom to zdecydowanie łatwiejsze niż pogonić to na 5 jednostek.
Jutro robię longa czyli coś pod 30km; czyli dalej pozostaje wierny swojej perwersyjnej zasadzie - nie biegam nic po 30km i więcej, nie robię tygodniówek po 100km i więcej - co prawda symbolicznie tylko teraz będę pod kreską ale co tam - zawsze jednak pod kreską
Chyba się w końcu przełamałem, kolejne dobre wybieganie, bez problemu zrobione w dobrym tempie i bez zmęczenia oraz tego całego egzystencjalnego bredzenia. Na koniec 6 przebieżek po 100m, które pobiegłem naprawdę bardzo szybko, żadne tam szybko czy rześko - to były naprawdę mocne setki - sam się zdziwiłem skąd one i moc na nie bo jeszcze tydzień wcześniej po godzinie biegania to byłem "miętki jak gówno pelikana". No i najważniejsze - z kolanem wporzo

4.03 - bieg spokojny 8km - 40 minut - tempo 5,00
Biegowo miniaturka, w zasadzie nie ma o czym pisać, miałem w planie robić niby regeneracyjny ale na regener to za szybko było. Mam teraz w grafiku duży tydzień - prawie 100km do nakręcenia, postanowiłem go rozjechać na kawałki, na miazgę czyli pobiegam to chyba na siedem razy. codziennie. Wbrew pozorom to zdecydowanie łatwiejsze niż pogonić to na 5 jednostek.
Jutro robię longa czyli coś pod 30km; czyli dalej pozostaje wierny swojej perwersyjnej zasadzie - nie biegam nic po 30km i więcej, nie robię tygodniówek po 100km i więcej - co prawda symbolicznie tylko teraz będę pod kreską ale co tam - zawsze jednak pod kreską

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
5.03 - bieg długi 29km - 2,17 godz - tempo 4,44
Miałem dziś biegać dłużej deko, tak pod 2,5 godziny ale coś mi to za szybko poszło, wydawało mi się, że bardzo wolno biegnę ale i tak szło za szybko - w sumie to i dobrze bo czasu miałem mało i ledwo po dzieciaki zdążyłem po treningu. Bieg bez problemu, bez bóli i żali, był za to żel i poszło bez historii, lekko tylko nużące takie bieganie i głównie na końcu z tym jest problem bo wiadomo, nogi coś tam bolą, coś tam się już nie chce ale najważniejsza głowa. Nie ma się co krygować, wyraźnie mi od tygodnia forma podskoczyła, jeszcze niedawno ledwo nogami ruszałem po godzinie biegu a dziś bym pewnie popołudniową porą bez problemu poniżej 3,20 w maratonie zszedł raźnym truchtem treningowym - tylko po co. Może jednak szkoda tego Rzymu, może bym tam co powalczył ale prawdopodobnie i tak pięknie bym poległ niczym Juliusz C- cholerne Idy marcowe by wyszły najpewniej
Miałem dziś biegać dłużej deko, tak pod 2,5 godziny ale coś mi to za szybko poszło, wydawało mi się, że bardzo wolno biegnę ale i tak szło za szybko - w sumie to i dobrze bo czasu miałem mało i ledwo po dzieciaki zdążyłem po treningu. Bieg bez problemu, bez bóli i żali, był za to żel i poszło bez historii, lekko tylko nużące takie bieganie i głównie na końcu z tym jest problem bo wiadomo, nogi coś tam bolą, coś tam się już nie chce ale najważniejsza głowa. Nie ma się co krygować, wyraźnie mi od tygodnia forma podskoczyła, jeszcze niedawno ledwo nogami ruszałem po godzinie biegu a dziś bym pewnie popołudniową porą bez problemu poniżej 3,20 w maratonie zszedł raźnym truchtem treningowym - tylko po co. Może jednak szkoda tego Rzymu, może bym tam co powalczył ale prawdopodobnie i tak pięknie bym poległ niczym Juliusz C- cholerne Idy marcowe by wyszły najpewniej

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
6.03 - bieg regeneracyjny 12,4km - 1,04 godz - tempo 5.10
Powolne rozmasowanie zbolałych członków po longu. Ciężko jest czasem biegać ale bywało ciężej
7.03 - bieg spokojny 8.2km - 40 min - temp 4,50
Nabijanie kilometrów w wolnych chwilach, bez ciśnięcia - tak po prostu.
8.03 - trening progowy 15,7km - 1,07 godz - tempo 4,15
Kolejny bardzo dobry trening tempowy. Dziś miało być ciężko, ten trening przed maratonem we Florencji nico mnie rozwałkował a wydawałem się wtedy być w dużej formie wiec była dziś pewna obawa. Miało być ładnie i słonecznie, wyletniłem się nieco ale szału nie było z tym słoneczkiem. Tempa wchodziły mi fajnie mimo, że biegałem w tempie ślimaka w ciąży lub nawet nieco wolniej
Ale najważniejsze, że to tempo zupełnie nie sprawiało mi problemu, szło równiutko jak po sznurku i czuć było, ze to jest ten "próg", nawet po odcinkach butów nie oglądałem, nie kładłem się na ławeczce czy tez nie szukałem rozpaczliwie odpowiedzi na pytania "po co mi to?", te pytania po prostu nie padały.
Szło to tak:
2km rozgrzewki po 4,45
4x ok 2,75 km po ok 3,57 na przerwach 2-2,5 min truchtu (bieg po 11 minut w progu - 3,55-3,58 wychodziło)
1,5km schłodzenia po 4,40
Schłodzenie dziś to w zasadzie była ucieczka przed zbyt gwałtownym schłodzeniem. Dobre i swobodne zaliczenie tego trenu cieszy tym bardziej, ze w nogach już w tym tygodniu ponad 90kmów ale chyba taktyka z rozbieganiem tego na więcej jednostek się sprawdziła bo zmęczenie ogólne umiarkowane a i świeżość nóg w normie. Jem tylko trochę za dużo bo coś z wagą mam nie całkiem ok, trzeba by do startu z 1-1,5 kg zgubić, dziś się nie uda - Dzień Kobiet
Ale z drugiej strony nic na siłę
Lidka dziś zakończyła starty w Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich, bardzo udany cykl zaliczyła. Dziś pobiegła swój najlepszy wynik na tej trasie, poniżej 1.03 godz czyli poprawiła się o 2 minuty od stycznia, dziś miejsce 2 gie w kategorii i 6te w open niemniej trzeba tu zaznaczyć, że dziś trzy pierwsze m-ca w kobietach to zajęły biegaczki z kadry na występach gościnnych - czasy miały kosmiczne. Więc znów podium w Open uciekło, ale nic to, w punktacji cyklu była 4ta w open i 2 ga w kategorii K-35 - ładnie - dostała puchar i nagrodę rzeczową - duże opakowanie musztardy
- nie ma co narzekać, tym razem nagroda niewątpliwie się nam przyda. W zeszłym roku była 4ta w tej kategorii i trzeba stwierdzić, że dziewczyny, z którymi rywalizowała rok temu o 3cie miejsce dziś wyprzedza o 8-10 minut na tej 11kilometrowej trasie.
Powolne rozmasowanie zbolałych członków po longu. Ciężko jest czasem biegać ale bywało ciężej
7.03 - bieg spokojny 8.2km - 40 min - temp 4,50
Nabijanie kilometrów w wolnych chwilach, bez ciśnięcia - tak po prostu.
8.03 - trening progowy 15,7km - 1,07 godz - tempo 4,15
Kolejny bardzo dobry trening tempowy. Dziś miało być ciężko, ten trening przed maratonem we Florencji nico mnie rozwałkował a wydawałem się wtedy być w dużej formie wiec była dziś pewna obawa. Miało być ładnie i słonecznie, wyletniłem się nieco ale szału nie było z tym słoneczkiem. Tempa wchodziły mi fajnie mimo, że biegałem w tempie ślimaka w ciąży lub nawet nieco wolniej

Szło to tak:
2km rozgrzewki po 4,45
4x ok 2,75 km po ok 3,57 na przerwach 2-2,5 min truchtu (bieg po 11 minut w progu - 3,55-3,58 wychodziło)
1,5km schłodzenia po 4,40
Schłodzenie dziś to w zasadzie była ucieczka przed zbyt gwałtownym schłodzeniem. Dobre i swobodne zaliczenie tego trenu cieszy tym bardziej, ze w nogach już w tym tygodniu ponad 90kmów ale chyba taktyka z rozbieganiem tego na więcej jednostek się sprawdziła bo zmęczenie ogólne umiarkowane a i świeżość nóg w normie. Jem tylko trochę za dużo bo coś z wagą mam nie całkiem ok, trzeba by do startu z 1-1,5 kg zgubić, dziś się nie uda - Dzień Kobiet

Lidka dziś zakończyła starty w Grand Prix Krakowa w Biegach Górskich, bardzo udany cykl zaliczyła. Dziś pobiegła swój najlepszy wynik na tej trasie, poniżej 1.03 godz czyli poprawiła się o 2 minuty od stycznia, dziś miejsce 2 gie w kategorii i 6te w open niemniej trzeba tu zaznaczyć, że dziś trzy pierwsze m-ca w kobietach to zajęły biegaczki z kadry na występach gościnnych - czasy miały kosmiczne. Więc znów podium w Open uciekło, ale nic to, w punktacji cyklu była 4ta w open i 2 ga w kategorii K-35 - ładnie - dostała puchar i nagrodę rzeczową - duże opakowanie musztardy

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
9.03 - bieg regeneracyjny 7,8 km - 43 min - tempo 5,30
Spokojnie z zona w ramach rozmasowania naszych sobotnich wyczynów. Tygodniówka 99km
10.03 - trening pod półmaraton - 22,5 km - 1,43 godz - tempo 4,34
Mój "wynalazkowy" trening pod połówkę, trzeci raz go biegałem i dwa poprzednie razy mi się fajnie sprawdzał, pomaga trochę zmierzyć siły na zamiary. Idea jest taka by na początku pobiec 5km w tempie zbliżonym do planowanego otwarcia połówki, potem 10km potruchtać i na koniec pobiec 4km w planowanym tempie kończenia połówki. Jak dobieram te tempa, prosto - otwarcie nieco wolniej niż biegane aktualnie tempo P, zamknięcie w tempie P i sprawdzenie czy byłaby rezerwa by pobiec nieco szybciej biegnąc w trupa. Troszke miałem dziś obaw bo byłem nieco podcięty ostatnimi bieganiami, niemniej wydawało mi się, że piątka pierwsza pójdzie łatwo a końcowa czwórka to będzie rzeźba, było jednak nieco inaczej
2,3km rozgrzewki po 4,50
5km w tempie HM - 4,01
10km spokojnie po 4,58
4km w tempie P - 3,57
1,5km schłodzenia 5,15
Piątka poszła minimalnie za szybko, nie stanowiła problemu niemniej jak ją zakończyłem to doszedłem do wniosku, ze intensywność na dziś nieco za wysoka. Kolejne 10km szło mi kiepsko, źle mi się biegło, ciężko, niegramotnie a także coraz gorzej. Do szybkiej czwórką ruszyłem pełen obaw - okazało się, że niepotrzebnie, poszło planowo 3,59 - 3,58-3,57-3,54 i nawet sporo rezerwy było, jeszcze z kilometr nawet szybciej w trupka i modląc się mantrowo pewnie bym jeszcze dał radę, ale to nie czas i miejsce na "beztleny czy trupiarnie" i udowadnianie sobie, że mam jaja. Czyli znowu bez oglądania butów i leżenia na ławeczce, kurcze, niedługo zapomnę jak moje buty wyglądają
. We wrześniu jak to biegałem to pamiętam, że po drugiej czwóreczce położyłem się na murku na bulwarach wiślanych, wtedy było w trupa i beztlen (no i wolniej deczko ale też bardzo ciepło było wtedy). Nogi mam jednak po dzisiejszej jednostce zmasakrowane, niby w sobotę biegałem więcej tempa i szybciej ale wagi tych dwóch jednostek bym nie porównywał, dzisiejsza dużo cięższa jednak. Spodobało mi się to co Kulawy Pies napisał, silnik dobry ale zawieszenie słabe, u mnie trochę podobnie, silnik jakby już został fajnie stuningowany ale nad zawiasem jeszcze przyjdzie popracować - czyli Nogi Głupcze!
Spokojnie z zona w ramach rozmasowania naszych sobotnich wyczynów. Tygodniówka 99km

10.03 - trening pod półmaraton - 22,5 km - 1,43 godz - tempo 4,34
Mój "wynalazkowy" trening pod połówkę, trzeci raz go biegałem i dwa poprzednie razy mi się fajnie sprawdzał, pomaga trochę zmierzyć siły na zamiary. Idea jest taka by na początku pobiec 5km w tempie zbliżonym do planowanego otwarcia połówki, potem 10km potruchtać i na koniec pobiec 4km w planowanym tempie kończenia połówki. Jak dobieram te tempa, prosto - otwarcie nieco wolniej niż biegane aktualnie tempo P, zamknięcie w tempie P i sprawdzenie czy byłaby rezerwa by pobiec nieco szybciej biegnąc w trupa. Troszke miałem dziś obaw bo byłem nieco podcięty ostatnimi bieganiami, niemniej wydawało mi się, że piątka pierwsza pójdzie łatwo a końcowa czwórka to będzie rzeźba, było jednak nieco inaczej
2,3km rozgrzewki po 4,50
5km w tempie HM - 4,01
10km spokojnie po 4,58
4km w tempie P - 3,57
1,5km schłodzenia 5,15
Piątka poszła minimalnie za szybko, nie stanowiła problemu niemniej jak ją zakończyłem to doszedłem do wniosku, ze intensywność na dziś nieco za wysoka. Kolejne 10km szło mi kiepsko, źle mi się biegło, ciężko, niegramotnie a także coraz gorzej. Do szybkiej czwórką ruszyłem pełen obaw - okazało się, że niepotrzebnie, poszło planowo 3,59 - 3,58-3,57-3,54 i nawet sporo rezerwy było, jeszcze z kilometr nawet szybciej w trupka i modląc się mantrowo pewnie bym jeszcze dał radę, ale to nie czas i miejsce na "beztleny czy trupiarnie" i udowadnianie sobie, że mam jaja. Czyli znowu bez oglądania butów i leżenia na ławeczce, kurcze, niedługo zapomnę jak moje buty wyglądają

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
11.03 - bieg spokojny 8km - 41 min - tempo 5.09
Zmęczenie po akcencie poniedziałkowym odczuwalne ale wróciłem na pagórki - kolano dało radę
12.03 - bieg spokojny 14km - 1.12 godz - tempo 5,09
Kontynuacja pagórków, słabym był kompromitująco, ledwom się toczył, no o bieganiu temp w ten dzień nawet marzyc się nie dało. Jak myślałem o treningu tempowym to bladłem, po bieganiu w chacie tez jakaś padaka, postanowiłem się wyspać - to zawsze działa
13.03 - trening progowy 22,5km - 1,42 godz - tempo 4,31
No i zadziałało, rano dalej się czułem słabawo, nawet myślałem, że coś mnie bierze ale po południu już było deczko lepiej. A jak już zacząłem truchtać spokojnie to wychodziło mi, że z tym treningiem większych problemów nie będzie; no i nie było. Ale jak miały być jak truchty mi na początku poniżej 4,40 wychodziły i musiałem wstrzymywać konie. No i pogoda pikna, ludu biegającego kupa cała i rzecz dziwna - byłem jednym z niewielu biegających zupełnie na letniaka ale za to jedynym w rękawiczkach
ale bez jaj, rękawiczki ubrałem dopiero jak słońce zaszło bo dziwnie szybko pochłodniało a nie lubię tracić czucia w dłoniach jak biegam odcinki tempowe - pozdrawiam tych co wiedzą o co chodzi
7km BS po 4,45
4km P - 3,57
6,5km BS po 4,50
4km P po 3,56
1km schłodzenbia po 5,10
Nawet ta druga czwórka lepiej weszła, może dlatego, że przed nią wyłączyłem książkę. Ogólnie to tempa lepiej sie biega bez słuchania książki ale czasami lubię jednak łączyć przyjemne z pożytecznym.
No to teraz do startu w Marzannie to już tylko luzy - w sumie należy się bo nieco czuję w kościach ostatnie 4 tygodnie - ale myślałem, że będzie gorzej (ciężej). A tak liczę sobie i wychodzi mi. że jeszcze w tej drodze do Rygi ze 4 tygodnie ciężkie na takim reżimie objętościowym zostały - leci ten czas jak cholera. Byle Ruskie tam szybciej nie wkroczyły bo cholera wie z tym Putinem co mu do łba strzeli
Zmęczenie po akcencie poniedziałkowym odczuwalne ale wróciłem na pagórki - kolano dało radę
12.03 - bieg spokojny 14km - 1.12 godz - tempo 5,09
Kontynuacja pagórków, słabym był kompromitująco, ledwom się toczył, no o bieganiu temp w ten dzień nawet marzyc się nie dało. Jak myślałem o treningu tempowym to bladłem, po bieganiu w chacie tez jakaś padaka, postanowiłem się wyspać - to zawsze działa

13.03 - trening progowy 22,5km - 1,42 godz - tempo 4,31
No i zadziałało, rano dalej się czułem słabawo, nawet myślałem, że coś mnie bierze ale po południu już było deczko lepiej. A jak już zacząłem truchtać spokojnie to wychodziło mi, że z tym treningiem większych problemów nie będzie; no i nie było. Ale jak miały być jak truchty mi na początku poniżej 4,40 wychodziły i musiałem wstrzymywać konie. No i pogoda pikna, ludu biegającego kupa cała i rzecz dziwna - byłem jednym z niewielu biegających zupełnie na letniaka ale za to jedynym w rękawiczkach


7km BS po 4,45
4km P - 3,57
6,5km BS po 4,50
4km P po 3,56
1km schłodzenbia po 5,10
Nawet ta druga czwórka lepiej weszła, może dlatego, że przed nią wyłączyłem książkę. Ogólnie to tempa lepiej sie biega bez słuchania książki ale czasami lubię jednak łączyć przyjemne z pożytecznym.
No to teraz do startu w Marzannie to już tylko luzy - w sumie należy się bo nieco czuję w kościach ostatnie 4 tygodnie - ale myślałem, że będzie gorzej (ciężej). A tak liczę sobie i wychodzi mi. że jeszcze w tej drodze do Rygi ze 4 tygodnie ciężkie na takim reżimie objętościowym zostały - leci ten czas jak cholera. Byle Ruskie tam szybciej nie wkroczyły bo cholera wie z tym Putinem co mu do łba strzeli

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
14.03 - bieg spokojny 11km - 55 min - tempo 5,00
15.03 - bieg spokojny 13km - 1.05godz- tempo 5,00
Dwa podobne biegi regeneracyjno-spokojowe, w obu na początku szło fatalnie na zmęczeniu ale po kilku kilometrach już dobrze, trochę to w głowie chyba tkwi bo dziś szło słabo i wolno bardzo ale podczas biegu kumpla spotkałem i tak sobie biegliśmy gwarząc, patrzę na zegar a my lecimy dosyć szybko więc mu mówię, by tak nie gonił a on na to, że to ja tak zapodaje a on tylko stara się nadążyć
Wyszło 13 dni biegania z rzędu i ponad 190 km-ów - jutro dzionek przerwy - wreszcie
Dosyć ciężkie 4 tygodnie za mną, teraz tydzień luźniejszy okraszony startem w Półmaratonie, muszę zacząć modły odprawiać o pogodę dobrą bo chciałbym powalczyć o średnią przelotowa 4,00 w tym biegu, biegowo wydaje mi się, że to może się udać, zagadką jest tylko moja waga bo teraz ważę więcej o 1-2 kg niż jesienią i nic nie mogę zbiegać - constans normalnie, dziwne, pocieszam się, że ten dodatkowy balast to same kurde mięśnie muszą być 
15.03 - bieg spokojny 13km - 1.05godz- tempo 5,00
Dwa podobne biegi regeneracyjno-spokojowe, w obu na początku szło fatalnie na zmęczeniu ale po kilku kilometrach już dobrze, trochę to w głowie chyba tkwi bo dziś szło słabo i wolno bardzo ale podczas biegu kumpla spotkałem i tak sobie biegliśmy gwarząc, patrzę na zegar a my lecimy dosyć szybko więc mu mówię, by tak nie gonił a on na to, że to ja tak zapodaje a on tylko stara się nadążyć



Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
17.03 - lekki trening progowy 16,5km - 1,17 godz - tempo 4,43
Są takie dni w życiu człowieka, że się czuje jak z Wajdy, i chodzi mi tu o to, że jest bardziej jak popiół niźli jak diament - no po prostu nie żadna tam martyrologia, opór czy bohaterstwo ale raczej "Człowiek z budyniu" - no miętki baton po prostu. Może to kwestia lekkiego przeziębienia co to się w dniu wolnym od biegania przyplątało, może zmęczenie życiem czy po prostu biomed niekorzystny. Za bieganie wziąłem się więc z lekkim niepokojem bo czułem jakbym był słabszy niż kuropatwa (nawet). Pierwsze kroki słabe ale dalej jakoś się biegło, tyle, ze różnica jest taka, że jak robiłem poprzednie akcenty to samo się biegło a teraz to ja musiałem spinać poślad, może nie było jakoś źle ale dobrze też nie. Po 4 kmach przyszło się brać do lekkiej roboty, nie żebym miał chęć bo i wiater straszny dął i morale nie bardzo ale kalendarz jest bezlitosny i trza było się brać
4km spokojnie po 4,55
4x1,2km po ok 3,53 na przerwach 2 minuty truchtu
6,5km spokojnie po ok 4,55
Biegałem to na rundce w Parku Lotników więc silny wiatr przeszkadzał nieco ale tylko fragmentami, do tego biegałem na czuja nieco licząc międzyczasy z oznaczeń no i wychodziło trochę za szybko - na Garmina na tej rundce liczyć nie można. Trochę to było za męczące, bo zwykle taki trening wchodził jak bułka z masłem czyli lekko i przyjemnie, dziś tak nie było, nie żebym umierał ale lekko też nie było, pewnie wiele rzeczy się złożyło, żem słaby dziś był, że za szybko deko, ze wiatru trochę i inne pierdoły. Ale zaliczone zostało i tyle w tematyce. W sumie dobry tren wyszedł i nie ma co marudzić
Są takie dni w życiu człowieka, że się czuje jak z Wajdy, i chodzi mi tu o to, że jest bardziej jak popiół niźli jak diament - no po prostu nie żadna tam martyrologia, opór czy bohaterstwo ale raczej "Człowiek z budyniu" - no miętki baton po prostu. Może to kwestia lekkiego przeziębienia co to się w dniu wolnym od biegania przyplątało, może zmęczenie życiem czy po prostu biomed niekorzystny. Za bieganie wziąłem się więc z lekkim niepokojem bo czułem jakbym był słabszy niż kuropatwa (nawet). Pierwsze kroki słabe ale dalej jakoś się biegło, tyle, ze różnica jest taka, że jak robiłem poprzednie akcenty to samo się biegło a teraz to ja musiałem spinać poślad, może nie było jakoś źle ale dobrze też nie. Po 4 kmach przyszło się brać do lekkiej roboty, nie żebym miał chęć bo i wiater straszny dął i morale nie bardzo ale kalendarz jest bezlitosny i trza było się brać
4km spokojnie po 4,55
4x1,2km po ok 3,53 na przerwach 2 minuty truchtu
6,5km spokojnie po ok 4,55
Biegałem to na rundce w Parku Lotników więc silny wiatr przeszkadzał nieco ale tylko fragmentami, do tego biegałem na czuja nieco licząc międzyczasy z oznaczeń no i wychodziło trochę za szybko - na Garmina na tej rundce liczyć nie można. Trochę to było za męczące, bo zwykle taki trening wchodził jak bułka z masłem czyli lekko i przyjemnie, dziś tak nie było, nie żebym umierał ale lekko też nie było, pewnie wiele rzeczy się złożyło, żem słaby dziś był, że za szybko deko, ze wiatru trochę i inne pierdoły. Ale zaliczone zostało i tyle w tematyce. W sumie dobry tren wyszedł i nie ma co marudzić
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
18.03 - bieg spokojny 9,5km - 45 min - tempo 4,46
Przeziębienie puściło nieco i zadziwiająco dobrze się biegało ale...
19.03 - bieg spokojny 14,5km - 1,10 - tempo 4,50
ale dziadostwo wróciło ze zdwojoną siłą, miałem odpuścić bieganie ale po południu wydawało mi się, że się prostuje - błąd raczej to był. Jak na człowieka źle się czującego to bieganie było ekstra, szło dobrze, nawet przebieżki zrobiłem całkiem szybkie, nawet pod bardzo silny wiatr tempa bardzo nie gubiłem ale...No właśnie, jak wróciłem do chaty to mnie zupełnie wycięło, katar i kaszel zaatakowały ze zdwojoną siłą i zaczęło się testowanie na żywym organizmie zawartości szafki z lekami. Porażka i stałe dostawy z nosa produktów ciekłych o niskiej gęstości
20.03 - bieg spokojny 10,5km - 51 min - tempo 4,53
Rano jakby lepiej, gemba jednak zapuchnięta deko, oczy czerwone - słabo generalnie. Smarkam i kicham od rana ale nawiguje ku powolnej poprawie. Pogoda się wylaszczyła więc decyduję sie jednak potruchtać - albo pomoże albo szlag mnie zupełny trafi. Fajne popołudniowe ciepełko pomogło podjąć taka decyzję, przebieżki już sobie dziś darowałem bo i tak ledwo żyję. Teraz to już tylko modlić się po poprawę do niedzieli, w sumie nie pierwszy raz taka sytuacja i zawsze jakoś na koniec nadludzkim wysiłkiem woli udawało mi się wywinąć więc i teraz liczę na takie szczęśliwe rozwiązanie oraz działanie medycyny naturalnej (naturalnie niewiele z tym robić)
Do Marzanny już nie biegam, nawet rozruchu nie robię bo nigdy go nie robię więc po co to zmieniać. Jeśli się nie wyliżę z przeziębienia to co najwyżej nie pobiegnę lub polegnę ale na razie jestem dobrej myśli.
Plan na bieg czyli 4,00 i tradycyjne za i przeciw:
Za:
- dobrze mi się ostatnio biegało, tempa zamykałem swobodnie jak nigdy wcześniej
- po problemach z kolanem śladu nie ma, nic mnie nie boli, nogi nawet jak na ostatnie "rypanie" niezłe i swobodne
Neutral:
- dużo ostatnio biegałem, spore obciążenie treningowe bo ostatni miesiąc to prawie 400km ale to już przerabiałem i było dobrze niemniej jest świadomość, że różnie może być, bieg jednak z treningu do maratonu a nie cel sam w sobie więc tak być musi, no i waga o 1kg wyższa niż jesienią, sam nie wiem co o tym myśleć
Przeciw;
- to cholerne przeziębienie i jego możliwe skutki
Poprzeczka wisi dosyć wysoko i zrobienie nowej życiówki uważam, za nieco trudniejsze niż złamanie trójki w maratonie, niemniej z racji pewnej symboliki i legendarnoiści psychicznie łatwiejsze, mniej obciążające. Dobrze to czy źle to sam nie wiem, niemniej cykor na starcie na pewno będzie, sprężarka też i powalczymy - trening długi ciągły z elementami BNP
Na życiówkę żony liczę, jest w formie
Przeziębienie puściło nieco i zadziwiająco dobrze się biegało ale...
19.03 - bieg spokojny 14,5km - 1,10 - tempo 4,50
ale dziadostwo wróciło ze zdwojoną siłą, miałem odpuścić bieganie ale po południu wydawało mi się, że się prostuje - błąd raczej to był. Jak na człowieka źle się czującego to bieganie było ekstra, szło dobrze, nawet przebieżki zrobiłem całkiem szybkie, nawet pod bardzo silny wiatr tempa bardzo nie gubiłem ale...No właśnie, jak wróciłem do chaty to mnie zupełnie wycięło, katar i kaszel zaatakowały ze zdwojoną siłą i zaczęło się testowanie na żywym organizmie zawartości szafki z lekami. Porażka i stałe dostawy z nosa produktów ciekłych o niskiej gęstości
20.03 - bieg spokojny 10,5km - 51 min - tempo 4,53
Rano jakby lepiej, gemba jednak zapuchnięta deko, oczy czerwone - słabo generalnie. Smarkam i kicham od rana ale nawiguje ku powolnej poprawie. Pogoda się wylaszczyła więc decyduję sie jednak potruchtać - albo pomoże albo szlag mnie zupełny trafi. Fajne popołudniowe ciepełko pomogło podjąć taka decyzję, przebieżki już sobie dziś darowałem bo i tak ledwo żyję. Teraz to już tylko modlić się po poprawę do niedzieli, w sumie nie pierwszy raz taka sytuacja i zawsze jakoś na koniec nadludzkim wysiłkiem woli udawało mi się wywinąć więc i teraz liczę na takie szczęśliwe rozwiązanie oraz działanie medycyny naturalnej (naturalnie niewiele z tym robić)
Do Marzanny już nie biegam, nawet rozruchu nie robię bo nigdy go nie robię więc po co to zmieniać. Jeśli się nie wyliżę z przeziębienia to co najwyżej nie pobiegnę lub polegnę ale na razie jestem dobrej myśli.
Plan na bieg czyli 4,00 i tradycyjne za i przeciw:
Za:
- dobrze mi się ostatnio biegało, tempa zamykałem swobodnie jak nigdy wcześniej
- po problemach z kolanem śladu nie ma, nic mnie nie boli, nogi nawet jak na ostatnie "rypanie" niezłe i swobodne
Neutral:
- dużo ostatnio biegałem, spore obciążenie treningowe bo ostatni miesiąc to prawie 400km ale to już przerabiałem i było dobrze niemniej jest świadomość, że różnie może być, bieg jednak z treningu do maratonu a nie cel sam w sobie więc tak być musi, no i waga o 1kg wyższa niż jesienią, sam nie wiem co o tym myśleć
Przeciw;
- to cholerne przeziębienie i jego możliwe skutki
Poprzeczka wisi dosyć wysoko i zrobienie nowej życiówki uważam, za nieco trudniejsze niż złamanie trójki w maratonie, niemniej z racji pewnej symboliki i legendarnoiści psychicznie łatwiejsze, mniej obciążające. Dobrze to czy źle to sam nie wiem, niemniej cykor na starcie na pewno będzie, sprężarka też i powalczymy - trening długi ciągły z elementami BNP

Na życiówkę żony liczę, jest w formie

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
23.03 - Półmaraton Marzanny- 21,1 km - 1.23,36 - średnie tempo 3,58
Udało się, spełniłem kolejne swoje biegowe marzenie i złamałem kolejną barierę. Półmaraton to mój ulubiony dystans, najlepiej mi się to biega i zawsze najlepiej mi wychodziły właśnie połówki, czuję ten bieg jakoś dobrze dlatego chciałem pobiec połówkę w tempie poniżej 4,00. Niemniej złamanie dodatkowo 1,24 było na dziś planem maksimum, nie powiem, ze o tym nie myślałem i że wyszło to dziś całkiem przy okazji, miałem po cichu nadzieję na 1,23 niemniej studziły ten zapał problemy z przeziębieniem. W piątek spodziewana poprawa nie przyszła, czułem się tak sobie ale w sobotę już jakby lepiej, taki trochę ospały byłem ale wiedziałem, że będzie lepiej - na ile lepiej, to tak z ręki trudno oszacować. Gorsza rzecz, że ja zdrowiałem a Lidka na odwrót, ją zaczęło brać w sobotę wieczorem. Rano ja już prawie całkiem dobry a ona na odwrót ale tu już było za późno na dywagacje.
Na starcie pogoda piękna, leciuchny wiaterek, słonko - lato normalnie przyjemne. Rozgrzewka, kilka spotkań, szybko bitych piątek pomiędzy równie szybkimi przebieżkami. Staję w strefie zaraz za elitą, poznaję Anie Celińską i jej męża Roberta, z którymi mam wspólnych znajomych,krótka koncentracja i lecimy.
Ciekawostką był balonik prowadzący grupę na 1,24 - ustawiłem się na końcu grupy i sobie biegłem, jednak na mój gust gość ich za szybko prowadził bo pierwsze 3kmy poszły po 3,56, dałem sobie więc spokój i postanowiłem biec swoje żywiąc się mentalnie wyprzedzaniem odpadków z tej grupy, ludzi tam biegło sporo więc byłem dobrej myśli
Dalej nieco bez historii czyli do 16tego kma starałem się zamykać kilometrówki po ok 4,00 co się udawało czynić, systematycznie wyprzedzałem co podnosiło morale, przełamywałem drobne kryzysy i cięższe momenty biegnąc dosyć lekko. Po drodze sporo dopingu, trochę znajomych i trochę rodziny, Krzychu na rowerze podtrzymuje na duchu i podaje butelkę z wodą (wielkie dzięki), jest DarekB, który tez podbija ducha walki, są córki i moja ciotka z kuzynką - czyli muszę ciągle trzymać fason
Końcówka na Błoniach już tradycyjnie ciężka, wiedziałem, że mam życiówkę, ze będę koło średniej 4,00 ale na ostatnich 4kmach postanowiłem powalczyć o więcej - przecież znam tam każdy centymetr asfaltu, przecież gram u siebie, to moje boisko i muszę tu dać więcej niż mam; ale było bez szarż czy szarpania, najpierw podbiłem tempo na 3,52 i tak przebiegłem 2my by dwa ostatnie pobiec równo po 3,46 dalej wciąż wyprzedzając,nikt nawet nie próbował się do mnie kleić, na końcówce oglądnąłem się za siebie, duża przewaga, fajnie bo obędzie się bez sprintów, 100m przed metą moje córki - robię tradycyjny gest zwycięstwa podnosząc dwie ręce w geście V - tym razem mnie nie odcina - meta, radość, zmęczenie.
Lidka pobiegła tez planowo, miała zrobić życiówkę i zejść niżej 1,37 co się udało mimo nie najlepszego samopoczucia. Czas 1,36.12 dał drugie miejsce w K40 i pozycję około pierwszych 12% uczestników - bardzo pięknie. Wynika z tego, że nasz trening idzie dobrze, planowo i trzeba się tego trzymać.
Kilka zdjęć nieco słabych ale zawsze czyli ja 100m przed metą geście zwycięstwa, Lidka bije piątki córką na 18kmie i matka Polka na podium
Tak jeszcze szacunkowo to na odcinki 11-21 kmów to pobiegłem coś koło życiówki na 10km, chyba ta życiówka to lekko przeterminowała się
Udało się, spełniłem kolejne swoje biegowe marzenie i złamałem kolejną barierę. Półmaraton to mój ulubiony dystans, najlepiej mi się to biega i zawsze najlepiej mi wychodziły właśnie połówki, czuję ten bieg jakoś dobrze dlatego chciałem pobiec połówkę w tempie poniżej 4,00. Niemniej złamanie dodatkowo 1,24 było na dziś planem maksimum, nie powiem, ze o tym nie myślałem i że wyszło to dziś całkiem przy okazji, miałem po cichu nadzieję na 1,23 niemniej studziły ten zapał problemy z przeziębieniem. W piątek spodziewana poprawa nie przyszła, czułem się tak sobie ale w sobotę już jakby lepiej, taki trochę ospały byłem ale wiedziałem, że będzie lepiej - na ile lepiej, to tak z ręki trudno oszacować. Gorsza rzecz, że ja zdrowiałem a Lidka na odwrót, ją zaczęło brać w sobotę wieczorem. Rano ja już prawie całkiem dobry a ona na odwrót ale tu już było za późno na dywagacje.
Na starcie pogoda piękna, leciuchny wiaterek, słonko - lato normalnie przyjemne. Rozgrzewka, kilka spotkań, szybko bitych piątek pomiędzy równie szybkimi przebieżkami. Staję w strefie zaraz za elitą, poznaję Anie Celińską i jej męża Roberta, z którymi mam wspólnych znajomych,krótka koncentracja i lecimy.
Ciekawostką był balonik prowadzący grupę na 1,24 - ustawiłem się na końcu grupy i sobie biegłem, jednak na mój gust gość ich za szybko prowadził bo pierwsze 3kmy poszły po 3,56, dałem sobie więc spokój i postanowiłem biec swoje żywiąc się mentalnie wyprzedzaniem odpadków z tej grupy, ludzi tam biegło sporo więc byłem dobrej myśli


Dalej nieco bez historii czyli do 16tego kma starałem się zamykać kilometrówki po ok 4,00 co się udawało czynić, systematycznie wyprzedzałem co podnosiło morale, przełamywałem drobne kryzysy i cięższe momenty biegnąc dosyć lekko. Po drodze sporo dopingu, trochę znajomych i trochę rodziny, Krzychu na rowerze podtrzymuje na duchu i podaje butelkę z wodą (wielkie dzięki), jest DarekB, który tez podbija ducha walki, są córki i moja ciotka z kuzynką - czyli muszę ciągle trzymać fason

Lidka pobiegła tez planowo, miała zrobić życiówkę i zejść niżej 1,37 co się udało mimo nie najlepszego samopoczucia. Czas 1,36.12 dał drugie miejsce w K40 i pozycję około pierwszych 12% uczestników - bardzo pięknie. Wynika z tego, że nasz trening idzie dobrze, planowo i trzeba się tego trzymać.
Kilka zdjęć nieco słabych ale zawsze czyli ja 100m przed metą geście zwycięstwa, Lidka bije piątki córką na 18kmie i matka Polka na podium
Tak jeszcze szacunkowo to na odcinki 11-21 kmów to pobiegłem coś koło życiówki na 10km, chyba ta życiówka to lekko przeterminowała się
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
24.03 - bieg regeneracyjny 18,3km -1,35 godz - tempo 5,11
Nawet nogi nie takie złe po połówce, biegało się całkiem dobrze zwłaszcza, ze wolno i zupełnie na luzaka. Miałem biegać nieco krócej ale miałem trochę czasu a do tego jakże przyjemnie jest popołudniową porą w pustym parku gdy pada deszcz. No i stówka sama to się nie nabiega w tym tygodniu
Dziś biegałem bez książki na uszach, musiałem na spokojnie przemyśleć niedzielny bieg, zrobić podsumowanie tego co przed nim, wnioski wyciągnąć i pomyśleć co dalej z tym wszystkim. Wrzucę kilka przemyśleń:
- bardzo zadowolonym, wiele lepiej bym nie pobiegł, ot kilka sekund może, więc wiem gdzie jestem z formą precyzyjnie dosyć
- w zasadzie tym wynikiem od razu w pierwszym biegu zrobiłem wszystkie plany na wiosnę- teraz mam z górki
- treningi od stycznia szły bardzo dobrze i ciekawe jakbym teraz wyglądał gdyby nie ten głupi wypadek na schodach i miesiąc przerwy
- szybko zbudowałem wytrzymałość bo jeszcze miesiąc temu miałem problemy nawet z wolnym dłuższym bieganiem
- zluzowanie przedstartowe dobrze mi zrobiło, bardzo dobrze spisywały się nogi, wcześniej narzekałem, ze nogi ok ale nieco odstają od podbitej wyraźnie wydolności, teraz progiem był wydolność, nogi mogły więcej i szybciej. ale nie narzekam na wydolność bo pierwsze 3kmy po 3,56 zupełnie nie zrobiły na mnie wrażenia a na treningach po takich odcinkach wyraźnie czułem tempo.
- nie podnoszę temp treningowych, jeszcze pobiegam na poziomie 55, do pełnego 56 nieco zabrakło a ja 55 biegam dopiero 4 tygodnie, do tego mam przed sobą wszystkie najgorsze treningi i nie bardzo mi się chce teraz to podbijać - za leniwy jestem, może jakoś samo podskoczy jak ostatnio
- jeśli wszystko pójdzie dobrze w przygotowaniach i warunki będą dobre to w Rydze powalczę o wynik może ok 2,56, niemniej nie napinam się, jak będzie gorąco czy wietrznie to i z życiówką może być trudno, jak się zbytnio napnę to mogę nawet trojki nie złamać więc to trzeba wyważyć rozsądnie
-w ten tydzień jeszcze robię 99 km i do maratonu już potem coraz mniej - brak czasu na pełen cykl i coś trzeba będzie wyrzucić; za to wszystkie najcięższe jednostki przede mną.
- w ciągu roku poprawiłem się o prawie 4 minuty, Lidka o 3 minuty, w tym roku poziom marzanny był wyższy, mój wynik z zeszłego roku (100 miejsce ) dawał teraz miejsce 122.
Bardzo kiepskie zdjęcia mamy z wczoraj, córka w aparacie guzik manuala wcisnęła a robiła jak automatem. Ale od czego są znajomi i rodzina, no i bezmiar internetu. Pozwolę sobie wrzucić dwie fotki, które mi Panucci przesłał ( podziękowania i większe podziękowania serdeczne dla małżonki za pstryknięcie fotek) jedna z finiszu gdy widać, ze już ledwo przędę, druga na 3,5kma przed metą gdzie jeszcze dziarsko walę z pięty
, no i fota z netu wyszperana - niespecjalnie udane pozowanie na 14tym kmie w tym samym miejscu zrobiona, gdzie miałem fotkę z przepychania ściany w debiucie maratońskim - jakieś pechowe miejsce 
Nawet nogi nie takie złe po połówce, biegało się całkiem dobrze zwłaszcza, ze wolno i zupełnie na luzaka. Miałem biegać nieco krócej ale miałem trochę czasu a do tego jakże przyjemnie jest popołudniową porą w pustym parku gdy pada deszcz. No i stówka sama to się nie nabiega w tym tygodniu
Dziś biegałem bez książki na uszach, musiałem na spokojnie przemyśleć niedzielny bieg, zrobić podsumowanie tego co przed nim, wnioski wyciągnąć i pomyśleć co dalej z tym wszystkim. Wrzucę kilka przemyśleń:
- bardzo zadowolonym, wiele lepiej bym nie pobiegł, ot kilka sekund może, więc wiem gdzie jestem z formą precyzyjnie dosyć
- w zasadzie tym wynikiem od razu w pierwszym biegu zrobiłem wszystkie plany na wiosnę- teraz mam z górki
- treningi od stycznia szły bardzo dobrze i ciekawe jakbym teraz wyglądał gdyby nie ten głupi wypadek na schodach i miesiąc przerwy
- szybko zbudowałem wytrzymałość bo jeszcze miesiąc temu miałem problemy nawet z wolnym dłuższym bieganiem
- zluzowanie przedstartowe dobrze mi zrobiło, bardzo dobrze spisywały się nogi, wcześniej narzekałem, ze nogi ok ale nieco odstają od podbitej wyraźnie wydolności, teraz progiem był wydolność, nogi mogły więcej i szybciej. ale nie narzekam na wydolność bo pierwsze 3kmy po 3,56 zupełnie nie zrobiły na mnie wrażenia a na treningach po takich odcinkach wyraźnie czułem tempo.
- nie podnoszę temp treningowych, jeszcze pobiegam na poziomie 55, do pełnego 56 nieco zabrakło a ja 55 biegam dopiero 4 tygodnie, do tego mam przed sobą wszystkie najgorsze treningi i nie bardzo mi się chce teraz to podbijać - za leniwy jestem, może jakoś samo podskoczy jak ostatnio

- jeśli wszystko pójdzie dobrze w przygotowaniach i warunki będą dobre to w Rydze powalczę o wynik może ok 2,56, niemniej nie napinam się, jak będzie gorąco czy wietrznie to i z życiówką może być trudno, jak się zbytnio napnę to mogę nawet trojki nie złamać więc to trzeba wyważyć rozsądnie

-w ten tydzień jeszcze robię 99 km i do maratonu już potem coraz mniej - brak czasu na pełen cykl i coś trzeba będzie wyrzucić; za to wszystkie najcięższe jednostki przede mną.
- w ciągu roku poprawiłem się o prawie 4 minuty, Lidka o 3 minuty, w tym roku poziom marzanny był wyższy, mój wynik z zeszłego roku (100 miejsce ) dawał teraz miejsce 122.
Bardzo kiepskie zdjęcia mamy z wczoraj, córka w aparacie guzik manuala wcisnęła a robiła jak automatem. Ale od czego są znajomi i rodzina, no i bezmiar internetu. Pozwolę sobie wrzucić dwie fotki, które mi Panucci przesłał ( podziękowania i większe podziękowania serdeczne dla małżonki za pstryknięcie fotek) jedna z finiszu gdy widać, ze już ledwo przędę, druga na 3,5kma przed metą gdzie jeszcze dziarsko walę z pięty


Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
25.03 - bieg spokojny 9,5km - 46min- tempo 4,55
Nogi już lżejsze a duch nadal w uniesieniu postartowym, góry niby mógłby przenosić
26.03 - bieg spokojny 15,7km - 1,18 godz - tempo 5,00
Pierwsze objawy zmęczenia materiału, duch gaśnie i entuzjazm nie niesie, powraca zwykłe, szare zaliczanie powolnych kilometrów, przeziębienie nieco się wróciło i słabym był, do połowy ledwo człapałem, druga połówka nieco lepiej, rozruszawszy się
27.03- bieg spokojny 18km - 1.28 godz - tempo 4,54
Po starcie w połówce od razu wrzucam sporą objętość, do soboty będzie to prawie 100km czyli z połówką to 122kmy wyjdą w 7 dni. To ma być podkład objętościowy pod maraton, potem szlif jakościowy i może wyjdę na ludzi. Dlatego znowu tydzień, w którym albo ja tą objętość systematycznie rozjadę na miazgę...albo ona mnie. Z dnia na dzień zmęczenie większe bo coś tam się sumuje, dziś miałem obawy jak to pójdzie ale szło dobrze do czasu, ostatnie 5kmów to już była równia pochyła, nie wiem czy bardziej mnie się już nie chciało czy byłem styrany - pewnie pół na pół. Ale najważniejsze, ze niedziela ma być wolna
Nogi już lżejsze a duch nadal w uniesieniu postartowym, góry niby mógłby przenosić
26.03 - bieg spokojny 15,7km - 1,18 godz - tempo 5,00
Pierwsze objawy zmęczenia materiału, duch gaśnie i entuzjazm nie niesie, powraca zwykłe, szare zaliczanie powolnych kilometrów, przeziębienie nieco się wróciło i słabym był, do połowy ledwo człapałem, druga połówka nieco lepiej, rozruszawszy się
27.03- bieg spokojny 18km - 1.28 godz - tempo 4,54
Po starcie w połówce od razu wrzucam sporą objętość, do soboty będzie to prawie 100km czyli z połówką to 122kmy wyjdą w 7 dni. To ma być podkład objętościowy pod maraton, potem szlif jakościowy i może wyjdę na ludzi. Dlatego znowu tydzień, w którym albo ja tą objętość systematycznie rozjadę na miazgę...albo ona mnie. Z dnia na dzień zmęczenie większe bo coś tam się sumuje, dziś miałem obawy jak to pójdzie ale szło dobrze do czasu, ostatnie 5kmów to już była równia pochyła, nie wiem czy bardziej mnie się już nie chciało czy byłem styrany - pewnie pół na pół. Ale najważniejsze, ze niedziela ma być wolna

Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
28.03 - bieg regeneracyjny 8,3 km - 42 min - tempo 5,08
29.03 - bieg długi wzmocniony 29,2km- 2.22 godz - tempo 4,52
Ten siedmiodniowy mikro-cykl objętościowo-zmęczeniowy zaczął się jak u Hitchcocka, najpierw było małe trzęsienie ziemi (mocny start w HM) a potem napięcie kilometrowe systematycznie rosło, do dziś gdy łącznie pękło 123 kmy. Atrakcji jednak było mało, ot szara proza biegowa. Dziś klamra zamykająca - poranna; piękna pogoda, sporo wiaterku i "Czyż nie dobija się koni". Nogi od początku zmęczone, biegło mi się nie najlepiej o czym może świadczyć tempo; gdy biegałem longa w Środę Popielcową to średnie tempo wychodziło mi koło 4,45, dziś szło wszystko po 10 sek wolniej, przez długi czas zastanawiałem się czy w związku z nie najlepszym bieganiem robić na koniec 5km w tempie maraton, nie szło jednak tragicznie więc po 1,45 godz podjąłem próbę z ideą, że jeśli nie będzie szło to dam sobie spokój. Tempo jednak weszło fajnie i już po niespełna 500 metrach wiedziałem, że to będzie dobry trening, że spokojnie to pobiegnę. Tak też się stało, pięć km po ok 4,12 poszło spokojnie, nawet 2kmy pod dosyć silny wiatr też poszły dobrze choć ciężej. Ostatnie 2kmy schłodzenia to już były słabe, tempo wolnego biegu wyraźnie siadło a mi się już z tym nie chciało walczyć, doczłapałem usatysfakcjonowany do auta. To było moje przywitanie z Panem Maratonem, z racji startu w Połówce wypadł z grafika trening 20km TM - trudno, w to miejsce troszkę dla uzupełnienia jednostka dzisiejsza "dwa w jednym".
Filmik z Marzanny zobaczyłem, na którym uwieczniony jest kawałek z moim biegiem, ale dramat, po oglądnięciu pierwsza myśl - chłopie daj sobie z tym spokój bo kaleczysz okrutnie a twój bieg to straszne człapanie w stylu dziwacznym. Przemyślałem jednak sprawę dogłębnie i stwierdziłem, że jeśli to uda mi się poprawić to świetlana przyszłość przede mną
Ogólnie to mój bieg po ok 4,00min/km wygląda na bardzo wolny a do tego sztywny jakiś jestem taki - sam nie wiem, nie jest dobrze, nie jest
Rozciąganie głupcze 
Tak jak pisałem - tygodniówka 99km, siedem dni pod rząd 123km - ostatnie 30 dni 404 kmy - się nazbierało, dobrze, ze jutro wolne bo dziś nogi mnie bardziej nasuwają niż po niedzielnej połówce.
29.03 - bieg długi wzmocniony 29,2km- 2.22 godz - tempo 4,52
Ten siedmiodniowy mikro-cykl objętościowo-zmęczeniowy zaczął się jak u Hitchcocka, najpierw było małe trzęsienie ziemi (mocny start w HM) a potem napięcie kilometrowe systematycznie rosło, do dziś gdy łącznie pękło 123 kmy. Atrakcji jednak było mało, ot szara proza biegowa. Dziś klamra zamykająca - poranna; piękna pogoda, sporo wiaterku i "Czyż nie dobija się koni". Nogi od początku zmęczone, biegło mi się nie najlepiej o czym może świadczyć tempo; gdy biegałem longa w Środę Popielcową to średnie tempo wychodziło mi koło 4,45, dziś szło wszystko po 10 sek wolniej, przez długi czas zastanawiałem się czy w związku z nie najlepszym bieganiem robić na koniec 5km w tempie maraton, nie szło jednak tragicznie więc po 1,45 godz podjąłem próbę z ideą, że jeśli nie będzie szło to dam sobie spokój. Tempo jednak weszło fajnie i już po niespełna 500 metrach wiedziałem, że to będzie dobry trening, że spokojnie to pobiegnę. Tak też się stało, pięć km po ok 4,12 poszło spokojnie, nawet 2kmy pod dosyć silny wiatr też poszły dobrze choć ciężej. Ostatnie 2kmy schłodzenia to już były słabe, tempo wolnego biegu wyraźnie siadło a mi się już z tym nie chciało walczyć, doczłapałem usatysfakcjonowany do auta. To było moje przywitanie z Panem Maratonem, z racji startu w Połówce wypadł z grafika trening 20km TM - trudno, w to miejsce troszkę dla uzupełnienia jednostka dzisiejsza "dwa w jednym".
Filmik z Marzanny zobaczyłem, na którym uwieczniony jest kawałek z moim biegiem, ale dramat, po oglądnięciu pierwsza myśl - chłopie daj sobie z tym spokój bo kaleczysz okrutnie a twój bieg to straszne człapanie w stylu dziwacznym. Przemyślałem jednak sprawę dogłębnie i stwierdziłem, że jeśli to uda mi się poprawić to świetlana przyszłość przede mną



Tak jak pisałem - tygodniówka 99km, siedem dni pod rząd 123km - ostatnie 30 dni 404 kmy - się nazbierało, dobrze, ze jutro wolne bo dziś nogi mnie bardziej nasuwają niż po niedzielnej połówce.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
31.03 - trening progowy - 17km - 1,14 godz - tempo śr. 4,21
Dziś powrót do biegania tempowego, było dosyć szybko i intensywnie. Zastanawiałem się czy nogi już zrzuciły brzemię połówki i mulastej, dużej tygodniówki. Już po kilku krokach wiedziałem, że tak, nie biegło się jednak na wejście jakoś rewelacyjnie, czasu miałem tradycyjnie mało i nie było co się pieścić bo na rozkładzie dziś było 8 kolejek w progu po 1,3km na przerwach teoretycznie 30 sekund, piszę teoretycznie bo wychodziły mi nieco dłuższe bo ze dwa razy musiałem stanąć by się napić (było bardzo ciepło i słonecznie), no i dobiegi do oznaczeń nie zawsze mi wychodziły do 30 sek - ale przeca to nie apteka i nie ma co się stresować - przerwy statystycznie wyszły dłuższe ale tempa szybsze - coś za coś bo wychodziło mi to po 3,51-3,53 - ciężko się na stoper biega takie dłuższe odcinki, niby mam każdą setkę biegać po 23-24 sek, dwusetkę po 47 ale w każdej kolejce wchodziły mi jakieś szybsze odcinki i robiłem to za szybko, do tego nieco się to pieprzy jak człowiek zmęczony(znaczy w szybkim dodawaniu na zmęczeniu zaczynam być coraz lepszy
) - ale wchodziło na czucie dobrze, łatwo niby nie było ale też nie jakieś czołganie czy wadzenie się z Bogiem. Nie traktuję jeszcze tego tempa szybszego jako naturalny awans na poziom 56 ale jest może coś w temacie. Pobiegamy - zobaczymy. No i kolejny raz ten bardzo trudny i wydawać by się mogło nierealizowany trening wszedł dobrze - czyli wszystko idzie dobrze bo ja tą jednostkę odbieram jako papierek lakmusowy, jako takie mocne sprawdzam - tego treningu nie da się oszukać.
Zawsze po dobrej połówce mam mocne podbicie, zarówno fizyczne jak i psychiczne, tak mi wychodzi, że dla mnie nie ma niczego lepszego i bardziej efektywnego , po każdym HM wychodziłem jako lepszy biegacz i chciałbym by tak zostało.
Marzec 396km
Dziś powrót do biegania tempowego, było dosyć szybko i intensywnie. Zastanawiałem się czy nogi już zrzuciły brzemię połówki i mulastej, dużej tygodniówki. Już po kilku krokach wiedziałem, że tak, nie biegło się jednak na wejście jakoś rewelacyjnie, czasu miałem tradycyjnie mało i nie było co się pieścić bo na rozkładzie dziś było 8 kolejek w progu po 1,3km na przerwach teoretycznie 30 sekund, piszę teoretycznie bo wychodziły mi nieco dłuższe bo ze dwa razy musiałem stanąć by się napić (było bardzo ciepło i słonecznie), no i dobiegi do oznaczeń nie zawsze mi wychodziły do 30 sek - ale przeca to nie apteka i nie ma co się stresować - przerwy statystycznie wyszły dłuższe ale tempa szybsze - coś za coś bo wychodziło mi to po 3,51-3,53 - ciężko się na stoper biega takie dłuższe odcinki, niby mam każdą setkę biegać po 23-24 sek, dwusetkę po 47 ale w każdej kolejce wchodziły mi jakieś szybsze odcinki i robiłem to za szybko, do tego nieco się to pieprzy jak człowiek zmęczony(znaczy w szybkim dodawaniu na zmęczeniu zaczynam być coraz lepszy

Zawsze po dobrej połówce mam mocne podbicie, zarówno fizyczne jak i psychiczne, tak mi wychodzi, że dla mnie nie ma niczego lepszego i bardziej efektywnego , po każdym HM wychodziłem jako lepszy biegacz i chciałbym by tak zostało.
Marzec 396km
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880