Dobre masło orzechowe nie jest złe, ja rzadko kupuję, bo mam tendencję do opędzlowania całego słoika na raz czy dwa razy

, a to nie jest śmietana czy mascarpone i leży na żołądku.
Poza tym paleodieta nie poleca orzeszków ziemnych, jak wszystkich strączkowych (tak, orzeszki ziemne to roślina strączkowa a nie żadne orzechy), więc jem, ale z rzadka, parę razy w roku. Olej arachidowy, z orzeszków ziemnych, nie jest do końca zdrowy, ponoć sprzyja miażdżycy i wywołuje się ją tym olejem u zwierząt doświadczalnych. Tak że choć czasem jem masło orzechowe, to nie robiłbym z tego podstawy diety.
malymiś, czemu mityczne? Nadmierne stosowanie antybiotyków u zwierząt laboratoryjnych nie jest potępiane dlatego że jakieś pozostałości antybiotyków zostają w mięsie, tylko dlatego, że im więcej się ich stosuje, tym szybciej uodparniają się bakterie. Antybiotyk organizm metabolizuje całkowicie w parę dni. Przecież jak bierzesz antybiotyk w tabletkach, taką ilość, że żeby to wprowadzić w skażonym mięsie musiałbyś je jeść dziesiątkami kilo dziennie, to jeden dzień przerwy w przyjmowaniu powoduje że kuracja będzie nieskuteczna. Organizm zmetabolizuje i wydali to co dostał, a bakterie się odbudują.
Naprawdę myślisz, że jakieś śladowe ilości antybiotyków w mięsie będą szkodliwe?
To pomyśl o tym, co zapisują lekarze: bardzo rzadko chodzę do lekarza, bo nie choruję, ale ilekroć chodziłem, nieważne czy z przeziębieniem, czy zwyczajnie ściemniając, bo chciałem L4, zawsze dostawałem receptę na antybiotyk. Mimo że każdy wie, że na przeziębienie czy grypę antybiotyk nie działa, lekarze go zawsze przepisują.
I co w porównaniu do tego może takie mięso, w którym jakieś śladowe ilości łatwo metabolizowanego antybiotyku mogą być wyłącznie wtedy, gdy rolnik jest nieuczciwy i sypie te antybiotyki do karmy dosłownie do ostatniej chwili przed wysłaniem zwierząt do rzeźni?
The faster you are, the slower life goes by.