Super, jeśli pojawia się artykuly o diecie w kontekscie biegania, czy – szerzej – dlugotrwalego wysilku fizycznego, ale, jeśli się da, to fajnie by bylo, gdyby byly troszke bardziej przemyslane.
W tym najbardziej przeszkadza mi przeciwstawienie weganskiej zdrowej diety jedzeniu smieci, glutaminianu, ton cukru, jogurtow owocowych i polepszaczy. Otoz jem sporo nabialu (zwlaszcza jajka, kupuje stale od tej samej osoby, która ma swoje biegajace kury), maslo, jogurt i kefir uwielbiam, czasami mieso (i nie są to kurczaki, które rosly 21 dni, tylko pol roku), jeśli mam ochote na pieczywo (rzadko) to je pieke, podobnie w przypadku „slodyczy” (pisze w cudzyslowie, bo nie wiem do konca, czy ciasto na mace z ciecierzycy i zmielonych orzechach zamiast zwyklej maki, kwalifikuje się jako „slodycz” itd.).
Podobnie odzywia się znakomita większość mojej rodziny czy znajomych (warszawskich, bo fakt, ze w malym miescie, w ktorym bywam standardy są inne).
Mysle, ze gdyby autor sprobowal przekonac czy przedstawic swoje racje komus, kto je mieso (albo np. same tluste morskie ryby), ale dba o diete i nie je nic przetworzonego, nie zapycha się, to artykul by zyskal, bo argumenty musialyby być bardziej merytoryczne i konkretne.
Brakuje mi tutaj dowodow naukowych, jakichs rzetelnych badan, czy chocby obserwacji, ale przeprowadzonych na większej grupie ludzi. Jednostkowa obserwacja to jest za malo, może być zbyt wiele zmiennych, których nie bierzemy pod uwage. Chetnie się dowiem, dlaczego wlasnie weganska dieta sprzyja regeneracji po wysilku (bo np. Friel sadzi inaczej i podkresla role tluszczow zwierzecych – choc i tu tez nie znam dowodow naukowych ewentualnie potwierdzajacych jego tezy).
Ciekawa jestem również dlaczego na wegediecie kosci, sciegna, stawy mialyby być w lepszym stanie? Tradycyjnie lekarze w PL polecaja galaretki (miesne), miekkie chrzastki zwierzece i kalmary. Choc rownie często spotykam się z opinia, ze to jedzenie chrzastek i galaretek to placebo.
Mieszkanie czy trenowanie na bardzo duzej wysokosci może być bardzo ciekawym „filtrem”, o tym jaka dieta się sprawdza przy takim wysilku najlepiej chetnie bym poczytala szerzej.
Jedna z tez artykulu pokrywa się z moim doswiadczeniem – niejedzenie lub jedzenie miesa (potrafie go nie jesc miesiacami, zwlaszcza w sezonie letnim, kiedy jest masa warzyw nie mam ochoty, kiedys nie jadlam kilka lat) wplywa na moje wyniki krwi (robie je często i regularnie). Jedzenie miesa, mimo, ze nie są to duze ilosci, a mieso jest bdb jakosci „symuluje” lekki stan zapalny.
Natomiast niejedzenie miesa ani wracanie do niego nigdy nie wplywalo na to, ze chorowalam wiecej czy dluzej (ale ogolnie mam chyba wysoka odpornosc i przeziebiona bylam kilka razy w zyciu raptem), problemow gastrycznych tez zupelnie nie mialam przy zadnej diecie.
Btw – w Polsce już dawno nikt nie straszy wegedieta jako nieodpowiednia, jeśli już się czymś straszy to brakiem B12.
A wszelkie mixy i soki samodzielnie wyciskane polecam bardzo, jesli ktos jeszcze nie probowal - ze wzgledow smakowych, sa po prostu pyszne:)
Soki?
Nikomu na żadnej diecie bym nie polecała picia soków bo to już produkt wysokoprzetworzony.
Miksy (tzw. szejki) tak, soki- nie.
Cava, czemu, napisz cos wiecej?
sama czesto robie tak, ze wyciskam sok z marchewki i/lub jablek, sok wypijam rano, a pozostala "pulpa" warzywna (nie odciskam do konca, tu tez zostawiam troche soku) staje sie baza do jakiegos ciasta;