Lubię takie ciągłe biegi w takim szybkim ale nieco już luźniejszym tempie, niestety mało ich biegam. Dziś trening od razu po robocie, na rozgrzewce miałem nieco "szklane nogi" i deczko obawiałem się tego biegu - niepotrzebnie, Tempówka poszła spokojnie, bez problemowo, taki bieg w solidnym II zakresie ze świadomością, ze jeszcze spokojnie bym pociągnął tak kilka kilometrów. Ta dyszka wyszła mi w 40,45, to o minutę szybciej niż podobny trening niespełna pół roku temu, chyba tez dziś to łatwiej weszło, luźniej - ale nie, żeby to jakieś totalne lajtowe kulanie było, co to,to nie.
2km rozgrzewka po 4,50
10km po 4,05 ( 4,02-4,08 w zależności od wiatru bo coś tam dmuchało)
6km spokojnie po 4,50 ale w tempie spadającym bo mi się glikogen zaczął kończyć
 
 Dobrze mi teraz akcenty wchodzą, dobrze to bieganie idzie, tak całkiem na odwrót niż ostatnio w rzeczach poza biegowych, tu mam pod górkę i zupełny brak fartu
 Ale najważniejsze, ze w domu wszyscy zdrowi bo reszta to tylko puch marny, marny ale i tak wkurzający
  Ale najważniejsze, ze w domu wszyscy zdrowi bo reszta to tylko puch marny, marny ale i tak wkurzający  
 Dwa cytaty, które mi wpadły w zeszłym roku do głowy - o bieganiu szeroko pojętym, trochę nimi z pamięci pojadę wiec może słownie niedokładne ale sens postaram się złapać, oba pochodzą od pisarzy
Pierwszy autorstwa Joanny Bator: "Z bieganiem jest jak z seksem, im dłużej się to robi tym jest przyjemniejsze. Z wiekiem jednak sporo się zmienia i łatwiej być maratończykiem niż sprinterem. Z czasem jednak dochodzi do nas, że najlepsze już za nami, że nic już nie będzie jak kiedyś"
Drugi to George R.R. Martin, pochodzi z ostatniej(napisanej) części Sagi Lodu i Ognia, nie jest o bieganiu ale mi pasuje:
"Musi boleć bo tylko ból daje moc"


 




 Drugi kilometr deczko szybciej ale zacząłem myśleć by po pierwszej rundce w koło Błoń spakować zabawki i spadać do domu. Trzeci kilometr podobny jak drugi i gdy już miałem kończyć tę porutę coś jakby się poprawiło, skusiłem się na rundkę drugą i tu już biegło się nieźle, może nie jakoś przyjemnie czy dobrze ale dawałem radę, nawet poniżej 5,00 niektóre kilometry wychodziły bez spinki, bolało tez jakby mniej, po trzecim okrążeniu stwierdziłem, że nie ma co przeginać, że starczy, dobrze, ze już czasu nie miałem bo bym niechybnie poleciał jeszcze ze 3-4kmy. Nawet chyba trochę lepiej mi po tym bieganiu, plecy i zebra dalej bolą ale jakbym nieco elastyczności zyskał, zobaczę jak jutro będzie, jak ok to w sobotę pobiegam troszkę znowu, wolno oczywiście a szybsze bieganie chyba musi poczekać do wiosny, trudno ale w sumie zakładałem, że zimą nie biegam, szkoda tylko, że to "nieco" wymuszona decyzja
  Drugi kilometr deczko szybciej ale zacząłem myśleć by po pierwszej rundce w koło Błoń spakować zabawki i spadać do domu. Trzeci kilometr podobny jak drugi i gdy już miałem kończyć tę porutę coś jakby się poprawiło, skusiłem się na rundkę drugą i tu już biegło się nieźle, może nie jakoś przyjemnie czy dobrze ale dawałem radę, nawet poniżej 5,00 niektóre kilometry wychodziły bez spinki, bolało tez jakby mniej, po trzecim okrążeniu stwierdziłem, że nie ma co przeginać, że starczy, dobrze, ze już czasu nie miałem bo bym niechybnie poleciał jeszcze ze 3-4kmy. Nawet chyba trochę lepiej mi po tym bieganiu, plecy i zebra dalej bolą ale jakbym nieco elastyczności zyskał, zobaczę jak jutro będzie, jak ok to w sobotę pobiegam troszkę znowu, wolno oczywiście a szybsze bieganie chyba musi poczekać do wiosny, trudno ale w sumie zakładałem, że zimą nie biegam, szkoda tylko, że to "nieco" wymuszona decyzja  
 