mihumor- Pół wieku poezji

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

16.01 - trening progowy ciągły 18 km - 1,20 godz- tempo śr. 4,26

Lubię takie ciągłe biegi w takim szybkim ale nieco już luźniejszym tempie, niestety mało ich biegam. Dziś trening od razu po robocie, na rozgrzewce miałem nieco "szklane nogi" i deczko obawiałem się tego biegu - niepotrzebnie, Tempówka poszła spokojnie, bez problemowo, taki bieg w solidnym II zakresie ze świadomością, ze jeszcze spokojnie bym pociągnął tak kilka kilometrów. Ta dyszka wyszła mi w 40,45, to o minutę szybciej niż podobny trening niespełna pół roku temu, chyba tez dziś to łatwiej weszło, luźniej - ale nie, żeby to jakieś totalne lajtowe kulanie było, co to,to nie.

2km rozgrzewka po 4,50
10km po 4,05 ( 4,02-4,08 w zależności od wiatru bo coś tam dmuchało)
6km spokojnie po 4,50 ale w tempie spadającym bo mi się glikogen zaczął kończyć :hahaha:

Dobrze mi teraz akcenty wchodzą, dobrze to bieganie idzie, tak całkiem na odwrót niż ostatnio w rzeczach poza biegowych, tu mam pod górkę i zupełny brak fartu :wrr: Ale najważniejsze, ze w domu wszyscy zdrowi bo reszta to tylko puch marny, marny ale i tak wkurzający :wrr:

Dwa cytaty, które mi wpadły w zeszłym roku do głowy - o bieganiu szeroko pojętym, trochę nimi z pamięci pojadę wiec może słownie niedokładne ale sens postaram się złapać, oba pochodzą od pisarzy
Pierwszy autorstwa Joanny Bator: "Z bieganiem jest jak z seksem, im dłużej się to robi tym jest przyjemniejsze. Z wiekiem jednak sporo się zmienia i łatwiej być maratończykiem niż sprinterem. Z czasem jednak dochodzi do nas, że najlepsze już za nami, że nic już nie będzie jak kiedyś"
Drugi to George R.R. Martin, pochodzi z ostatniej(napisanej) części Sagi Lodu i Ognia, nie jest o bieganiu ale mi pasuje:
"Musi boleć bo tylko ból daje moc" :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

18.01 - bieg spokojny 15,7km - czas 1,13 godz - tempo 4,39

Coś mi za szybko wychodzą te tempa biegów spokojnych, niby wolno sobie biegnę i zupełnie spokojnie a tu mi sporo kilometrówek dziś wychodzi po 4,30-4,35. Co dziwniejsze, to dziś kilka przebieżek po 100-150m wplotłem w ten bieg i te przebieżki mi szły zupełnie fatalnie, czuć, że nogi zmęczone po czwartkowym mocniejszym treningu i dziś bym nie powalczył - a na drugim biegunie to szybkie stosunkowo tempo spokojnego biegu osiągane zupełnie od niechcenia, dobrze, że ze 2 kmy z żoną pobiegłem nieco wolniej bo by mi średnia wyszła pewnie z 4,35 :spoczko: Jutro pobiegnę sobie z premedytacją wolniej po terenie, tak regeneracyjnie.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19.01 - kros pasywny 15,3km - 1,18 godz - tempo 5,07 - suma podbiegów 175m

Spokojny bieg na zmęczonych nogach, dziś bez szarpania czyli spokojne robieni siły na długich podbiegach.

Anegdotka z piątku, by była bardziej zrozumiała dwa słowa wprowadzenia. Wożę 3 córki w wieku zróżnicowanym do szkoły muzycznej. W czerwcu w półmaratonie w Rybniku za niezłą pozycje w kategorii dostałem nagrodę rzeczową - krzesełko turystyczne :hahaha:
W piątek odbierałem najstarszą córkę ze Szkoły Muzycznej. Na korytarzu podeszła do mnie mała dziewczynka - tak na oko 8-9 lat i zapytała
- Czy pan jest tatą Marysi?
-Tak - odpowiedziałem
- A czy Pan startuje w jakiś zawodach?
- Tak, startuje czasem w biegach?
- A czy to prawda, ze wygrał Pan kiedyż krzesło?

Sława,ehh. Muszę się teraz pilnować by mi sodówka do głowy nie uderzyła :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

20.01 - bieg spokojny 16,6 km - 1,20 godz - tempo 4,50

Pogoda masochistyczna późnym popołudniem, deszcz i kupa wiatru. Miałem latać interwały ale dałem sobie spokój bo ani warunków ani nastroju. Poczłapałem wiec troszkę kilometrów - ile dało się wyciągnąć z czasu, który miałem, niestety za wiele nie wyszło i zważywszy na dwudniowy wyjazd służbowy, w który ruszam dziś to końcówką tygodnia być może będę musiał cisnąć akcenty i kilometry. Nie lubię takiego musu ale..... No właśnie, dziś rano wychodząc z domu pośliznąłem się i upadłem plecami na schody - straszna szklanka była na kostce i gwizdnąłem zdrowo. Boli jak cholera i trudno teraz oszacować straty, wygląda na to, ze jak dobrze pójdzie to może tylko ten tydzień będzie trzeba odpuścić. Trudno mi sobie w tym momencie wyobrazić wykonywanie czynności biegania, bieganie szybsze to rejony myślenia abstrakcyjnego a ćwiczenia siłowe to bajkopisarstwo. Czyli na razie pauza chyba, zobaczę jak się sytuacja rozwinie - wciąż mam w pamięci gwiazdki przed oczyma gdy leciałem życiówkę na 10km z pękniętym żebrem - cóż, "twardym trzeba być nie miętkim" niemniej gdzieś tu jest niewątpliwie granica przesadyzmu i tym razem nie zamierzam jej przekraczać. Nie wygląda to dobrze :ech:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

23.01 - bieg diagnostyczny 11,3km - 58 min - tempo 5,10

No i przez tą gołoledź skomplikowała mi się ta droga do Rygi a dotychczas wydawała się prosta jak parasol i szło cudnie. Ale co tam, bywa. Dziś z pewną doza nieufności wyszedłem lekko potruchtać by sprawdzić czy w ogóle jestem w stanie biegać. Powiedzieć, że zaczęło się słabo to nic nie powiedzieć, pierwszy kilometr lekko poniżej 6 minut z uczuciem jakby mi ktoś w bok pod żebro kij od szczotki wrażał, coraz mocniej wrażał :szok: Drugi kilometr deczko szybciej ale zacząłem myśleć by po pierwszej rundce w koło Błoń spakować zabawki i spadać do domu. Trzeci kilometr podobny jak drugi i gdy już miałem kończyć tę porutę coś jakby się poprawiło, skusiłem się na rundkę drugą i tu już biegło się nieźle, może nie jakoś przyjemnie czy dobrze ale dawałem radę, nawet poniżej 5,00 niektóre kilometry wychodziły bez spinki, bolało tez jakby mniej, po trzecim okrążeniu stwierdziłem, że nie ma co przeginać, że starczy, dobrze, ze już czasu nie miałem bo bym niechybnie poleciał jeszcze ze 3-4kmy. Nawet chyba trochę lepiej mi po tym bieganiu, plecy i zebra dalej bolą ale jakbym nieco elastyczności zyskał, zobaczę jak jutro będzie, jak ok to w sobotę pobiegam troszkę znowu, wolno oczywiście a szybsze bieganie chyba musi poczekać do wiosny, trudno ale w sumie zakładałem, że zimą nie biegam, szkoda tylko, że to "nieco" wymuszona decyzja :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

25.01- bieg (nie)spokojny - 1,15 godz - tempo 5,02

Bieganie z obitymi żebrami zakwalifikowałbym do tej samej grupy przyjemności co chodzenie bez wprawy boso po rozżarzonych węglach, jedzenie bułki z niedbale zmielonym szkłem czy też sikanie pod wiatr w grudniowa noc w środkowej Jakucji. Ale to nie była dziś jedyna przyjemność gdyż już samo bieganie w takich warunkach jak dziś jest przecież przyjemnością sama w sobie, co prawda nie kwalifikuje się do ww grupy podniet niemniej to też zajęcie dla prawdziwych maniaków biegania lub gości podobnym mnie co im się na stare lata coś we łbie pomieszało. Tak więc przyjemność była podwójna, baa... nawet potrójna gdyż to swoje bolesne wybieganie w mroźne i wietrzne przedpołudnie czyniłem po trasie Krak maratonu biegnąc bez numeru wśród jego nielicznych uczestników. Tak biegłem powoli głównie zwracając uwagę by ból promieniujący z okolic przepony był jak najmniejszy i przez pierwszą godzinę czułem się nawet "moralnym zwycięzcą" podnosząc w tym biegu nieustannie swoją niewiadomą pozycję. Gdy już czułem się prawie jak nieco sparaliżowany ale jednak prawie tryumfator tych zawodów to gdzieś na mojej 4 tej rundzie wyprzedziła mnie 4ka biegaczy, to chyba była czołówka. Z tego biegu zadowolony mogę być tylko z dwóch powodów, że go wogóle zaliczyłem, i że tempo easy nawet nie było najgorsze. No i jeszcze, że nie biegło się na początku bardzo źle jak w czwartek, było tylko źle ale za to przez cały ten bieg. Jutro spróbuję też pobiegać - dziwne, jak na gościa co biegać nie lubi to biegam zadziwiająco często :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

26.01 - bieg długi 22km - czas 2,07 godz - tempo 5,45 - suma podbiegów 236m

Dziś miało być wolno, długo i bezboleśnie czyli przyjemnie, pogoda nawet też fajna się zapowiadała ale z racji różnych obowiązków jak już wyszliśmy biegać to była 14.30, słońce się skończyło i pojawił się zimny, fajnie wychładzający wiaterek :wrr: . Pierwsza rundka po polach i wiochach sąsiednich wraz z żoną, wolniutko, w sumie to mi pasowało ale wydawało mi się, że się okrutnie wleczemy, warunki jednak ciężkie, miękko, ślisko, sporymi fragmentami bieg po kopnym, nie ubitym śniegu. Tak robimy sobie 11km, żona kończy a ja zaczynam drugie kółeczko przekonany, ze nawet biegnąc wolno zrobię je szybciej, początkowo idzie fajnie i sprawnie ale gdzieś koło 17kma moje nogi zaczynają już mieć dosyć długich podbiegów po miękkim a do tego zaczyna mi być zimno, klasyka - zaczyna się od rąk mimo dwóch par rękawic. Ostatnie 2km ciągłego podbiegu rozwala mnie w mak, miałem w planie jeszcze małą rundkę 2-3kmy po wsi dokręcić ale mam tak dosyć, że podwijam kitę i spadam na chatę. Dawno się tak nie zmordowałem, byłem mocniej rozwalony niż po masywnym akcencie, normalnie prawie ścianę złapałem :hahaha: , chyba nigdy wolne bieganie na takim nie za długim dystansie tak mnie nie zdołowało. Tydzień jak na złapaną kontuzję i dwudniowy wyjazd służbowy nawet niezgorszy - 65 kmów jeno bezakcentowy, no ale dzisiejsze bieganie zaliczę jako akcent :spoczko: Ale na razie żadne innego typu akcenty mi nie grożą
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

27.01 - bieg spokojny 16km - 1,28 godz - tempo 5,31

Dziś domknięcie biegowego śnieżnego triduum, okraszonego sporą dawką mrozu i wiatru. Nie cierpię takich warunków do biegania, dla mnie nic przyjemnego. Dziś znów trochę miękko ale nie aż tak bardzo jak w niedzielę, to bieganie pod lodowaty wiatr i po tym miękkim śniegu musiało dobrze wpłynąć na siłę, jeśli nie biegową to na siłę charakteru bez wątpienia już tak :spoczko: Dziś wraz z KrzychemM więc znowu nie samotnie, znowu tempo nie wychodziło co nie dziwi i nie martwi. Co do moich żeberek to lekki postęp jest, dziś od połowy biegu cisnęły mnie tak jak taka średnia kolka z boku - to już idzie wytrzymać bo to taki równy, tępy i słaby ból. Pomysł by ten "bodiczek" rozbiegać nie był taki zły, oby tak dalej. A upatrując na siłę w tym dobrych stron, to mam teraz super wymówkę by nie biegać akcentów w tak beznadziejnych warunkach :hahaha:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

29.01 -15 km bieg spokojny - 1.17 godz - tempo 5,07

30.01 - 16 km bieg spokojny - 1.21 godz - tempo 5,03

Bliźniaczo podobne wybiegania, jedyna różnica, że w środę było gorsze podłoże. Dużo biegania pod lodowaty, silny wiatr - generalnie nic przyjemnego. Ostatnio mam niezły zjazd z nieba do piekła, dwa tygodnie temu machnąłem sobie na treningu luźno dyszkę, która mogłaby zapowiadać spokojną realizację moich wiosennych celów i potwierdzała jakby dobry wybór drogi, którą wybrałem. Niestety wszystko to rozleciało się w drobny mak, dziś przebiegnięcie wolno piętnastu kilometrów stwarza mi problem, nie żeby jakieś tam zakresy czy inne cuda, po prostu nie mam siły ani tej wewnętrznej ani tej niezbędnej. Normalnie falowanie i spadanie. Aby do wiosny bo jak tak dalej pójdzie to jeno szarym mydłem się pociąć będzie można
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

1.02 - bieg spokojny 15,5km - 1.14 - tempo 4,48

Zima puściła, ktoś wyłączył ten lodowaty wiatr, podłoże też zdecydowanie lepsze i jakby odrobina optymizmu od razu. Nie żeby mi się biegało jakoś super, co to to nie ale dziś nie marzłem, nie waliłem po miękkim pod wiatr, nie miałem dosyć po 10 km-ach i nawet na chwile rękawice zdjąłem biegnąc bardzo równiutko. Nogi nadal mam ciężkie jakby ze spiżu odlane, plecy i żebra obolałe nie chcą odpuścić ale dziś było dobrze, przebiegłem te 15km sensownym tempem w"zerowym zakresie", zupełnie na lenia bez zaangażowania, samo się biegło. Nigdy nie myślałem, że takie nawet nie za dobre, wolne wybieganie podniesie mnie na duchu, wleje w serce kropelkę optymizmu. Jeszcze jutro longa sobie zrobię wolnego - wersja familijna i dwa tygodnie przerwy w bieganiu czyli wyjazd na narty. Mam nadzieję, ze jak wrócę warunki będą fajne, moje zdrowie lepsze i będę mógł zacząć te przygotowania - wtedy dopiero określę o co wiosną powalczę.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2.02 - bieg długi 25,2km - 2,24 godz - tempo 5,42- suma podbiegów 210m

Jeśli się komuś wydaje, ze zrobienie biegu długiego w sporo wolniejszym tempie niż tempo własne powoduje, ze jest to dużo łatwiejszy trening to myślę, że jest w błędzie. Dziś biegłem taki bieg w towarzystwie żony i dopasowałem się do jej tempa, pasowało mi to na dziś bo czułem się z rana tak sobie, byłem dziwnie zmęczony i w ogóle nie chciało mi się wychodzić biegać po deszczu. Pogoda nieprzyjemna, sporo kałuż i wszędzie poza wiejskimi asfaltami dużo lodu albo błota. Biegłem tak sobie niespiesznie drobiąc jak gejsza; w zakresie poniżej pierwszego uważając miejscami by gleby nie chwycić czy butów totalnie nie zamoczyć, tak po prostu na zaliczenie kilometrów , po dwóch godzinach biegu nogi miałem jednak bardzo zmęczone, zupełnie nie podawały, co więcej nagle zaczęły mnie dziwnie kolana boleć i marzyłem tylko by to skończyć, normalnie "kończ Waść wstydu oszczędź". Dziś przy biegu nawet mi otłuczone plecy nie przeszkadzały niemniej zaczynam mieć teorię, że te obite żebra w pewien sposób pogarszają moja regenerację, w sobotę biegało mi się fajnie, nie robiłem jednak żadnych wyczynów czy temp, w niedzielę jednak wyraźnie czułem w kościach to sobotnie bieganie. Człowiek tak ma, ze szuka wymówki czy usprawiedliwienia. Ale za to tygodniówka fajna mi wyszła jak na gościa biegającego z bolesną kontuzją - 88km.
A teraz na narty trzeba się zbierać
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

17.02 - trening interwałowy 15,6km - 1.11 godz - tempo 4,34

Dziś powrót na ścieżkę treningową, udany, bardzo udany :hej:
Przez miesiąc żadnego tempa nie biegałem, cóż, najpierw spadłem ze schodów, później trochę biegałem w stanie zbolałym, później pojawiły się bóle obu kolan i musiałem sobie przerwę zrobić, tak się złożyło, że ta przerwa zbiegła się z wyjazdem na narty; dosyć marny i ryzykowny to pomysł kurować kolana na intensywnym wyjeździe narciarskim ale co zrobić, jeździć też trzeba :spoczko: Przez ostatnie dwa tygodnie biegałem więc tylko symbolicznie, naskładało się niecałe 50km przebiegu do kupy tyle, że powiedzieć, że były długie alpejskie podbiegi zaliczane to nic nie powiedzieć czyli roztrenowanie z akcencikiem realizacji drobnej siły biegowej - rzec by można nawet siłki by nie przesadzać. Chyba tej siły nieco złapałem bo dzisiejsze interwały to tą siłą głownie pojechałem. Nie biegało mi się specjalnie dobrze, drewniany nieco byłem, no ale czego można wymagać po przerwie w regularnych treningach, dwóch tygodniach piwkowania i ładowania słodyczy, wurstu i różnych śmieci a'la pizza, dzień po siedzeniu 10 godzin za kółkiem. Ale te 7 kolejek po 1 km w tempie wszystkie nieco poniżej 3,40 i to zrobione bez problemu, jakoś tak niespecjalnie ciężko, bardzo równym biegiem (na stoper robione) i z wrażeniem jakbym progi biegał, do tego z rezerwą, że jeszcze kolejkę to bym spokojnie sieknął - wlały w me serce nieco optymizmu biegowego. Nie ma co jednak bić w srebrne dzwony i głosić chwałę - ot trening szybkościowy zrobiony na wypoczynku, na dziwnej ale jednak na świeżości; cieszy jednak to, że dyspozycja przez miesiąc chyba nie uciekła, że może uda się choć ten poziom utrzymać. Byle bym tylko tych kolan nie dojechał, do końca lutego żadnych długich form, równo postaram się to bieganie porozkładać i może będzie ok.
Warunki dziś były też świetne więc może i po części dlatego dziś sieknąłem chyba najlepsze interwały w karierze, a już na pewno najszybsze i jakoś tak dobrze to poszło :hej: :spoczko:
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19.02 - bieg spokojny 16km - 1.19 godz - tempo 4,56

Lekko się po poniedziałkowych mocnych interwałach rozsypałem, kolana odmówiły nieco współpracy a dodatkowo jak na drążku się we wtorek podciągałem to coś mi w plerach strzeliło i bolało cała noc, ze spać nie mogłem. Ale za dnia się poprawiło. Wyszedłem wieczorkiem potruchtać na tych szklanych kolanach z nadzieją, ze w końcu się cały rozsypie i będę musiał dać spokój z tym cholernym bieganiem. A tu jak na złość kolana boleć bardziej nie chciały i jakoś tak się przez to przekulałem

20.02 - trening progowy - 20km - 1,33 godz - tempo 4,39

Z rana z kolanami jakby na złość nieco lepiej, szlag, znowu muszę biegać, w plerach też odpuściło prawie zupełnie, czyli nie jest źle. Wyszedłem po południu biegać, warun jak złoto, nic tylko mocno tyrać i tempa latać do odcięcia albo nawet do wyrzygania - co kto lubi i woli, pełnia możliwości treningowych. 10 minut rozgrzewki i trzeba było dwie trójki kulnąć tak deczko poniżej 4,00 min za przerwie 2,5 minuty, poszły jak bułka z masłem i pomidorkiem czyli bez problemu i bez historii. Lekko mnie to zdziwiło bo nie czułem klimatu do tempa a ono mi tu wychodzi samo i to w obszarach, w których o odcinaniu czegokolwiek czy tym bardziej zwracaniu treści mowy być nie może. A ja jestem proszę pana na zakręcie, niechby te tempa nie wychodziły to już od razu depresja, dno, kolano boli, do dupy z tym bieganiem i luz już by był. A tu jak na złość idzie aż za dobrze, co robić, jak żyć, znaczy trza biegać bo może co z tego jeszcze będzie. Niesiony tym entuzjazm miałem jeszcze ze 12km przebiec, na 16tym zaczął się dramat bo jeść mi się zachciało okrutnie, na szczęście kanapka z rybą mi została z roboty, siadłem na zderzaku auta, wtrząchnąłem tą rybę i dokicałem na rzęsach swoje, nie było źle ale jakby co to nie bierzcie nigdy na maraton żelu o smaku rybnym, czuć go niefajnie. Tak na ostatnim kilometrze gdy już prawie pełzłem to mi przyszło do łba, że ja teraz mam się do maratonu tak jak Tyskie do zakupienia go jako piwo, czyli nie mam się wcale. A tu o mały włos nie przyszło mi biegać w marcu w Rzymie bo drugim był w konkursie limeryków na portalu co to za pierwsze miejsce trzeba było w tym Rzymie biegać, dobrze, że jednak nie wygrałem bo jeszcze musiałbym na bieganie.pl taki mój żenujący tam występ opisywać.

Tu jeszcze wkleję limeryk com go se dziś wymyślił biegając, który przedstawia stosunek mój do tego mojego "moralnego" zwycięstwa w tym konkursie:

Trochę kurde żal, że nie pojadę do Rzymu
Że nie zobaczą tam spod mych butów dymu
Ale me kolana
To na dziś kaszana
Wynik byłby z tymi kolanami do rymu
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

22.02 - bieg spokojny 19,3 km - 1,35 godz - tempo 5,00

Takie sobie bieganie - zupełnie bez rewelacji, ni dobre ni złe, jakoś to zaliczyłem i nawet na koniec zrobiłem 6 szybkich :hahaha: przebieżek po 100m. Kolano nieco pobolewało ale lekko, z czasem przestało, po bieganiu było ok w tej kwestii

23.02 - bieg spokojny 18km - 1,40 godz - tempo 5,33 - suma podbiegów 200m

Tradycyjny już niedzielny bieg z żoną, z tym, że z nią pierwsze 10km tylko a dokrętka już solo. Dziś biegło mi się tragicznie, nogi ciężkie jak podpory Mostu Poniatowskiego, kolano prawe też nie bardzo a i ja zupełnie do tego co to w tym ma luz być. Jakoś dyszkę z żoną przemęczyłem, na zbiegach kolano dwa razy tak zabolało, że musiałem stanąć na chwilę, druga rundka nieco lepiej, kolano jakby tez odpuściło i choć wolno biegłem to przynajmniej bez cierpienia (prawie).
Strasznie nędznie mi się biega, jestem zupełnie bez formy, co dziwne może się wydawać, tempa zamykam z rezerwą i bez problemu, wolne wybiegania zaś to po prostu męka i zgroza, jak już bieg trwa powyżej 5 kwadransów to po prostu przestaję istnieć, spada mi chęć i tzw morale, do tego po prostu nie mam siły - zgroza normalnie. Inna sprawa to robienie wybiegań po ponad 90 minut dzień w dzień, zawsze mi takie seryjki sprawiały kłopoty (ból)
A te tempa to po prostu kwestia poprawionej ekonomiczności, nic jeszcze bardzo męczącego nie biegałem więc na razie weszły łatwo. Z drugiej strony dobrze jest, ja teraz nie mam mieć wytrzymałości czy innych takich, ja to dopiero mam wypracować więc spokojna głowa. Gorzej z kolanem - teraz luźniejszy tydzień więc będę to monitorował. Co dziwne lewe kolano, które bolało od października zupełnie odpuściło i jest dobrze, teraz czas prawego :wrr:
A za miesiąc start w połówce - powinienem zdążyć byle zdrowie pozwoliło ale troszkę trudno tu być wielkim optymistą.

O książkach dawno nie było - ale cały czas coś tam słucham, ostatnio nowe odkrycie, Harlan Coben - "Błękitna krew" i "Wszyscy mają swoje tajemnice" - świetne pisanie, znakomite kryminały, jedne z lepszych jakie czytałem (słuchałem).
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Awatar użytkownika
mihumor
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 6204
Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
Życiówka na 10k: 36:47
Życiówka w maratonie: 2:48:13
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

24.02 - bieg spokojny 15,4km - 1,17 godz - tempo 5,05

Kolejny zły i ciężki bieg, zupełnie mi nie wchodzą teraz takie łatwe wybiegania. Nie dość, że biegło mi się kiepsko, że nie miałem w ogóle motywacji by to robić to jeszcze bardzo dokuczało kolana. Po 8 kmach stanąłem, rzuciłem szpetnie mięsem, że dość, że starczy, że koniec z tym i następnie wolnym truchtem udałem się w kierunku auta. A tu sytuacja jak w Seksmisji - rzuciłem słynne zaklęcie i kolano przestało boleć, dobiegałem więc bez problemu kilka kilomców i nawet nieźle to szło - dziwny jest ten świat. Na końcu pomyślałem, dosyć już tej pieprzonej martyrologi, tej antyreklamy biegania - kończę bo to jest do dupy, trzeba dać luz bo sobie jeszcze krzywdę zrobię - ehh....emocje

25.02 - wizyta u fizjo

Jak trwoga to do fizjo. Mój czarodziej od kończyn ponaciskał mi na różne mięśnie i ścięgna, wbił mi drewniany kołek w udo i powiedział, że nie jest tak źle, że plotki o mojej śmierci są raczej przedwczesne. Potem pokazał mi kolejne kilka ćwiczeń do robienia i dokonał przeglądu tego co ćwiczę. Wizja lokalna stwierdziła, że dwa ćwiczenia co je już od dawna czynię robię tak źle, ze systematycznie rozpie..... sobie nimi kolana :wrr: Niech to szlag. Ale korekta rzecz cenna.

26.02 - trening interwałowy 13,5km - 1.02 godz - tempo śr 4,36

Kolejny dziwaczny trening, po trzydniowej umieralni w tempach spacerowych wychoidzę na interwały i robię je z luzem w tym gdzie luz mają skoczkowie narciarscy. Dziś to nawet nogi dobrze podawały więc już po pierwszej kilometrówce wiedziałem, że będzie lepiej niż dobrze. Nawet upierdliwy męski wiatr (podmuchuje) nie niweczył wysiłku i mimo, że pod niego było trudniej to i tak tempa wchddziły równo jak po sznurku. Zadziwiające - z grobu na ślubny kobierzec, z rynsztoka do telewizji, z bełta na stół konesera :hahaha: Nawet przy tempach kolana nie bolały - no szał ciał
A szło tak:
2,5km rozgrzewki po 4,50
6 x 1km po 3,36-3,38 na przerwie 3' trucht
2,5km schłodzenia po 4,50

Jest jednak łyżka dziegciu w tym garncu miodu, po interwałach jak wolno biegłem w kierunku auta to przypomniało się kolano, z każdym krokiem tego wolniejszego biegu było gorzej, stawałem kilkakrotnie ale nie pomagało, zbiegłem po najmniejszej linii, skróciłem męki i tyle. Jak stanąłem to boleć przestało i w zasadzie teraz jest ok. Jutro jak będzie boleć od razu daje sobie spokój, nie biegam dalej z tym. No i zadane ćwiczenia, ćwiczenia, ćwiczenia - jest co robić.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce

Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
ODPOWIEDZ