kachita - maraton sam się nie pobiegnie...
Moderator: infernal
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 9 stycznia
7,37 km w 48:41
średnie tempo: 6:36
średnie tętno: 164
max tętno: 183
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Dziś rano znowu czerwona chusteczka A przecież wcinam mandarynki... Ech. Zastanawiam się, czy wspomnieć o tym jutro interniście - idę zrobić coroczny check, wziąć skierowanie na morfologię, takie tam.
Dzisiaj szuranko całkiem przyjemne, wprawdzie miałam lekką kolkę od dziwnej drożdżówki, co to ją na szybko pochłonęłam po wyjściu z pracy, ale w sumie dość szybko przeszła. Pulsometr coś ściemnia dzisiaj, może od tej dziwnej obcisłej koszulki, co to ją wreszcie pierwszy raz założyłam od zakupu 3 lata temu Szurałam sobie dostojnie, na luzaczku, z lekkim oddechem, więc nie wiem, co to za tętna.
I tak w ogóle weszłam wczoraj do TKMaxxa, tak się rozejrzeć, czy jest coś ciekawego, a tam masa ciuchów i sprzętu sportowego Chyba na okoliczność postanowień noworocznych W każdym razie wzrok mój padł na półkę z butami i w ten sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką obuwia marki PUMA. A dokładniej Puma Faas 300 Trail. Za zaledwie 170 zeta, więc żal było nie wziąć. I dodatkowo kupiłam czerwonego kinezjotejpa po taniości, bo też były I prawie kupiłam oczoje*ną wiatróweczkę od niubalansa, ale była męska i nie układała mi się na biodrach
A butki wyglądają tak: W sobotę planuję je wypróbować na podbiegach. Stay tuned!
7,37 km w 48:41
średnie tempo: 6:36
średnie tętno: 164
max tętno: 183
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Dziś rano znowu czerwona chusteczka A przecież wcinam mandarynki... Ech. Zastanawiam się, czy wspomnieć o tym jutro interniście - idę zrobić coroczny check, wziąć skierowanie na morfologię, takie tam.
Dzisiaj szuranko całkiem przyjemne, wprawdzie miałam lekką kolkę od dziwnej drożdżówki, co to ją na szybko pochłonęłam po wyjściu z pracy, ale w sumie dość szybko przeszła. Pulsometr coś ściemnia dzisiaj, może od tej dziwnej obcisłej koszulki, co to ją wreszcie pierwszy raz założyłam od zakupu 3 lata temu Szurałam sobie dostojnie, na luzaczku, z lekkim oddechem, więc nie wiem, co to za tętna.
I tak w ogóle weszłam wczoraj do TKMaxxa, tak się rozejrzeć, czy jest coś ciekawego, a tam masa ciuchów i sprzętu sportowego Chyba na okoliczność postanowień noworocznych W każdym razie wzrok mój padł na półkę z butami i w ten sposób stałam się szczęśliwą posiadaczką obuwia marki PUMA. A dokładniej Puma Faas 300 Trail. Za zaledwie 170 zeta, więc żal było nie wziąć. I dodatkowo kupiłam czerwonego kinezjotejpa po taniości, bo też były I prawie kupiłam oczoje*ną wiatróweczkę od niubalansa, ale była męska i nie układała mi się na biodrach
A butki wyglądają tak: W sobotę planuję je wypróbować na podbiegach. Stay tuned!
Nie masz wymaganych uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego posta.
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 11 stycznia
Rozgrzewka: 3,27 km w 21:44, śr. tempo: 6:39
7 min rozciągania
Podbiegi:
1. 40 sek
2. 41 sek
3. 41 sek
4. 41 sek
5. 41 sek
6. 39 sek
Schłodzenie: 1,47 km w 9:44, śr. tempo: 6:37
Buty: Puma Faas 300 Trail
Jako że Półmaraton Ślężański nie będzie płaski, to podbiegi staną się żelaznym punktem moich treningów tej (niby)zimy. Górkę mam taką, jaką mam, więc plan jest taki, że co dwa tygodnie w sobotę jest ogień pod krótszą, ale bardziej stromą stronę (kiedyś liczyłam, że jest to coś koło 7-8% nachylenia przy nieco ponad 100 m długości), a tydzień po, też co dwa tygodnie, będę wplatać w długie wybiegania spokojne podbiegi i aktywne zbiegi dłuższą mniej stromą stroną (czyli coś takiego, jak w zeszłą niedzielę). Myślę, że plan jest OK.
Jako że w niedzielę była opcja druga, to jak nic wypadało, że dziś ma być ogień. Przy okazji buty były do przetestowania
Rozgrzewkowy dobieg do parku jakoś poszedł mi żwawo, to chyba ta poobozowa superkompensacja. Potem dynamicznie się porozciągałam, pomachałam ramionami, nogami, rozgrzałam stawy skokowe, takie tam. I poszło. Starałam się pobiegać mocno, żeby czuć te podbiegi bardziej w nogach niż w płucach. Pierwszy zbieg był truchtem, pozostałe marszem, bo jednak męczące to było i trzeba było ten oddech nieco uspokoić Zaskoczona jestem, że szło mi to tak równo, jak i też, że udało mi się zrobić 6 podbiegów, bo na trzecim myślałam, że będzie źle i jednak nie dam rady. A tu nawet udało się ostatni pocisnąć mocniej (taki był zamiar). Nie wiem, czy bym wbiegła jeszcze siódmy raz, no ale to dopiero początek mojego treningu, więc muszę sobie zostawić tzw. room for improvement Po tych całych podbiegach byłam tak zmachana, że w drogę do domu udałam się wstępnie spacerkiem, a potem potruchtałam jak najkrótszą drogą, bo się nagle gwałtownie ochłodziło i bałam się, że mnie przewieje, zwłaszcza, że buff jakoś nie chronił przed zimnymi podmuchami wiatru i zatoki mnie bolały. To oznaczało, że trzeba przebiec przez budowę i mega budowlane błocko - dobrze się złożyło, bo w końcu test butów trailowych
No to teraz o butach. Ogólnie jest więcej plusów niż minusów. Największym plusem jest to, że gdybym specjalnie nie zwracała uwagi na to, jak mi się w nich biegnie, to w ogóle bym o nich nie myślała - zakładam i zapominam, że je mam. Są lekkie, co lubię, są dość elastyczne, dzięki czemu dobieg do parku po chodnikach był komfortowy, bez uczucia biegania na kołkach czy twardej sztywnej podeszwie. Pianki jest sporo, więc w środku są miękkie i wygodne, a kamienie i szyszki nie są odczuwalne aż tak mocno. Z drugiej strony trochę to podłoże czuć, na pewno bardziej niż w Cascadiach, a że podeszwa jest w jakimś tam stopniu elastyczna, stopa może zareagować. Schodząc z podbiegu jakoś się zamyśliłam, gdzieś źle stąpnęłam i wykręciłam sobie lekko kostkę, but albo pomógł, albo nie przeszkodził mi w szybkiej reakcji, dzięki czemu skończyło się tylko na krótkim strachu
Cholewka jest dość gruba, było mi ciepło mimo cieniutkiej skarpety, latem raczej się nie sprawdzą. Zapiętek jest wysoki, ale do połowy wysokości nie ma usztywnienia, więc nie szoruje po Achillesie i nie przeszkadza. Bardzo nie lubię sztywnych zapiętków, więc jest to też duży plus. Było raczej sucho, więc nie wiem, jak cholewka radzi sobie z wodą. Przy lekkiej wilgoci prawdopodobnie nie przepuści jej do środka (przetestowane przy myciu butów ), ale przy wdepnięciu w kałużę pod śniegiem może być gorzej. Zobaczymy. Język przesuwa się minimalnie, ale to u mnie norma, jeśli nie jest wszyty. W środku, jak pisałam, wygodne, jest miejsce na palce, stopa nie jest ściśnięta, zero odparzeń czy odcisków (nawet takich malutkich). To dobre wieści dla moich paznokci, zwłaszcza, że muszą wreszcie odrosnąć
Bieżnik jest spoko, na chodniku nie wkurza, na parkowej ścieżce jest ok. Górka Skarbowców została usypana z nadwyżek gruntu przeznaczonego do budowy nasypu kolejowego, więc jest tam dużo jakichś kamieni, resztek cegieł, czy co to tam jest. I na tych wilgotnych kamieniach był lekki poślizg, but nieco uciekał do tyłu, ale w sumie bez dramatu. Za to jak wracałam przez rozjeżdżone budowlane błoto (a specjalnie leciałam przez najgorsze, środkiem kałuż i tam, gdzie wydawało się być największe i najmiększe) - bajka. But się wgryzał w to błoto jak glebogryzarka, przyczepność super, pełna kontrola trakcji, chyba w życiu nie czułam się tak stabilnie w bucie, jak na tym błocie Mega.
No, tak więc jestem zadowolona z zakupu, następnym razem zakładam bucika na GP zBiegiemNatury już w sobotę, ale będę go zakładać też na wycieczki do parku. Na beton trochę mi go szkoda, bo nie wiem, jak trwała jest guma w bieżniku, z drugiej strony ja tak mało zdzieram bieżnik, że w sumie nie powinnam sobie zaprzątać tym głowy. W Cascadiach mam zrobione ponad 300 km, z czego sporo chodnikiem, a jedyne miejsce, gdzie widać jakiekolwiek minimalne zużycie podeszwy to czubek.
niedziela, 12 stycznia
Niestety, okazało się, że jednak mnie przewiało, kicham, prycham, z nosa wodospad, pokasłuję, stan podgorączkowy, więc niestety long run dziś odpada. Wyleżę to, wypocę i mi zaraz przejdzie. Stay tuned!
Rozgrzewka: 3,27 km w 21:44, śr. tempo: 6:39
7 min rozciągania
Podbiegi:
1. 40 sek
2. 41 sek
3. 41 sek
4. 41 sek
5. 41 sek
6. 39 sek
Schłodzenie: 1,47 km w 9:44, śr. tempo: 6:37
Buty: Puma Faas 300 Trail
Jako że Półmaraton Ślężański nie będzie płaski, to podbiegi staną się żelaznym punktem moich treningów tej (niby)zimy. Górkę mam taką, jaką mam, więc plan jest taki, że co dwa tygodnie w sobotę jest ogień pod krótszą, ale bardziej stromą stronę (kiedyś liczyłam, że jest to coś koło 7-8% nachylenia przy nieco ponad 100 m długości), a tydzień po, też co dwa tygodnie, będę wplatać w długie wybiegania spokojne podbiegi i aktywne zbiegi dłuższą mniej stromą stroną (czyli coś takiego, jak w zeszłą niedzielę). Myślę, że plan jest OK.
Jako że w niedzielę była opcja druga, to jak nic wypadało, że dziś ma być ogień. Przy okazji buty były do przetestowania
Rozgrzewkowy dobieg do parku jakoś poszedł mi żwawo, to chyba ta poobozowa superkompensacja. Potem dynamicznie się porozciągałam, pomachałam ramionami, nogami, rozgrzałam stawy skokowe, takie tam. I poszło. Starałam się pobiegać mocno, żeby czuć te podbiegi bardziej w nogach niż w płucach. Pierwszy zbieg był truchtem, pozostałe marszem, bo jednak męczące to było i trzeba było ten oddech nieco uspokoić Zaskoczona jestem, że szło mi to tak równo, jak i też, że udało mi się zrobić 6 podbiegów, bo na trzecim myślałam, że będzie źle i jednak nie dam rady. A tu nawet udało się ostatni pocisnąć mocniej (taki był zamiar). Nie wiem, czy bym wbiegła jeszcze siódmy raz, no ale to dopiero początek mojego treningu, więc muszę sobie zostawić tzw. room for improvement Po tych całych podbiegach byłam tak zmachana, że w drogę do domu udałam się wstępnie spacerkiem, a potem potruchtałam jak najkrótszą drogą, bo się nagle gwałtownie ochłodziło i bałam się, że mnie przewieje, zwłaszcza, że buff jakoś nie chronił przed zimnymi podmuchami wiatru i zatoki mnie bolały. To oznaczało, że trzeba przebiec przez budowę i mega budowlane błocko - dobrze się złożyło, bo w końcu test butów trailowych
No to teraz o butach. Ogólnie jest więcej plusów niż minusów. Największym plusem jest to, że gdybym specjalnie nie zwracała uwagi na to, jak mi się w nich biegnie, to w ogóle bym o nich nie myślała - zakładam i zapominam, że je mam. Są lekkie, co lubię, są dość elastyczne, dzięki czemu dobieg do parku po chodnikach był komfortowy, bez uczucia biegania na kołkach czy twardej sztywnej podeszwie. Pianki jest sporo, więc w środku są miękkie i wygodne, a kamienie i szyszki nie są odczuwalne aż tak mocno. Z drugiej strony trochę to podłoże czuć, na pewno bardziej niż w Cascadiach, a że podeszwa jest w jakimś tam stopniu elastyczna, stopa może zareagować. Schodząc z podbiegu jakoś się zamyśliłam, gdzieś źle stąpnęłam i wykręciłam sobie lekko kostkę, but albo pomógł, albo nie przeszkodził mi w szybkiej reakcji, dzięki czemu skończyło się tylko na krótkim strachu
Cholewka jest dość gruba, było mi ciepło mimo cieniutkiej skarpety, latem raczej się nie sprawdzą. Zapiętek jest wysoki, ale do połowy wysokości nie ma usztywnienia, więc nie szoruje po Achillesie i nie przeszkadza. Bardzo nie lubię sztywnych zapiętków, więc jest to też duży plus. Było raczej sucho, więc nie wiem, jak cholewka radzi sobie z wodą. Przy lekkiej wilgoci prawdopodobnie nie przepuści jej do środka (przetestowane przy myciu butów ), ale przy wdepnięciu w kałużę pod śniegiem może być gorzej. Zobaczymy. Język przesuwa się minimalnie, ale to u mnie norma, jeśli nie jest wszyty. W środku, jak pisałam, wygodne, jest miejsce na palce, stopa nie jest ściśnięta, zero odparzeń czy odcisków (nawet takich malutkich). To dobre wieści dla moich paznokci, zwłaszcza, że muszą wreszcie odrosnąć
Bieżnik jest spoko, na chodniku nie wkurza, na parkowej ścieżce jest ok. Górka Skarbowców została usypana z nadwyżek gruntu przeznaczonego do budowy nasypu kolejowego, więc jest tam dużo jakichś kamieni, resztek cegieł, czy co to tam jest. I na tych wilgotnych kamieniach był lekki poślizg, but nieco uciekał do tyłu, ale w sumie bez dramatu. Za to jak wracałam przez rozjeżdżone budowlane błoto (a specjalnie leciałam przez najgorsze, środkiem kałuż i tam, gdzie wydawało się być największe i najmiększe) - bajka. But się wgryzał w to błoto jak glebogryzarka, przyczepność super, pełna kontrola trakcji, chyba w życiu nie czułam się tak stabilnie w bucie, jak na tym błocie Mega.
No, tak więc jestem zadowolona z zakupu, następnym razem zakładam bucika na GP zBiegiemNatury już w sobotę, ale będę go zakładać też na wycieczki do parku. Na beton trochę mi go szkoda, bo nie wiem, jak trwała jest guma w bieżniku, z drugiej strony ja tak mało zdzieram bieżnik, że w sumie nie powinnam sobie zaprzątać tym głowy. W Cascadiach mam zrobione ponad 300 km, z czego sporo chodnikiem, a jedyne miejsce, gdzie widać jakiekolwiek minimalne zużycie podeszwy to czubek.
niedziela, 12 stycznia
Niestety, okazało się, że jednak mnie przewiało, kicham, prycham, z nosa wodospad, pokasłuję, stan podgorączkowy, więc niestety long run dziś odpada. Wyleżę to, wypocę i mi zaraz przejdzie. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
Grand Prix zBiegiemNatury Wrocław 5 km - bieg 4
Czas brutto: 31:21 (z zegarka 31:10)
Open: 225/244
Open K: 55/68
K16 : 35/43
Buty: Puma Faas 300 Trail
Oesu, ale dramat No ale co się dziwić - od tygodnia nie biegam, bo cały tydzień chorowałam, w nocy nie mogłam zasnąć i w końcu zdrzemnęłam się koło wpół do siódmej rano, a przed ósmą już budzik dzwonił, w dodatku jak jakiś młody pelikan dałam się ponieść tłumowi na pierwszym kilometrze To się nie mogło dobrze skończyć, no i tak było - po dwóch kilometrach miałam obustronną kolkę i generalnie dość, więc do mety potoczyłam się już marszobiegiem. A tętno i tak w kosmosie.
Butki super, nawet org do mnie podleciał po biegu i się spytał, jak się biegło, bo on uważa, że to najlepsze buty na błoto, testował je na Rzeźniku Muszę je tylko przesznurować do tych dalszych dziurek, bo są za luźne w pięcie i raz prawie w błocie zostały.
Z innych pozytywów - spotkałam sporo znajomych osób (w tym zapoznałam się z nowymi), zatoki nie bolały (a to nie było pewne, bo rano jak wyszłam z domu dobrze nie było), piękna pogoda, wypasione błocko - nawet lepsze niż za pierwszym razem. Tak więc nie żałuję, że zdecydowałam się wystartować
A tu sierotka Marysia się rozgrzewa i chyba ma zamiar wyczyścić nos
Od przyszłego tygodnia wracam do regularnych treningów, bo połówka wokół Ślęży sama się nie pobiegnie. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 20 stycznia
55 min body pump
Wreszcie dotarłam na pumpa, po prawie półtora miesiąca przerwy. I do tego po chorobie. Wzięłam w związku z tym tylko 7,5 kg na sztangę, co okazało się dobrą decyzją. Ale i tak umierałam. Borze szumiący, jaka słabizna! Przy martwym ciągu, który jest moją - nazwijmy to tak - koronną konkurencją , trzęsły mi się uda! Ma-sa-kra. Dawno nie miałam tak słabych nóg... Z drugiej strony po tym dramacie jakoś tak łaskawszym okiem spoglądam na mój wynik z soboty
Jedyne, co mi poszło w miarę OK, to barki (moja druga koronna konkurencja) i brzuszki. Ale generalnie jest nad czym pracować.
wtorek, 21 stycznia
6,9 km w 46:46
średnie tempo: 6:46
średnie tętno: 162
max tętno: 175
powinnam się porozciągać, ale mi się nie chce
Buty: Puma Faas Trail
Poprószyło dzisiaj trochę śniegiem we Wro, ale tak symbolicznie, a że wieczorem temperatura oscylowała koło zera (ale mrozu nie było, bo kałuże nie zamarzły), zrobiło się nieco ślisko. Wzięłam Pumy, żeby obczaić, jak się będą zachowywały w takich warunkach. Nie było źle, uślizg największy był na metalowej kratce, na którą wskoczyłam, żeby ominąć kałużę, stopa też odrobinkę uciekała na kilku wystających kamieniach czy zmrożonej kostce w bocznych uliczkach. Generalnie całkiem spoko.
Szurałam sobie dzisiaj na samopoczucie, bo mam zakwasy i ciężkie nogi po wczorajszym. Pod koniec trochę przyśpieszyłam, bo chciałam już do domu Przebieżek, które teoretycznie mam w planie, nie robiłam, bo ślisko i ciężkie nogi. No i poza tym zaczynam spokojnie po chorobie. Zobaczymy, co tam wpadnie w czwartek, ale czarno widzę 9,5 km w tempie szybszym od maratońskiego
Stay tuned!
55 min body pump
Wreszcie dotarłam na pumpa, po prawie półtora miesiąca przerwy. I do tego po chorobie. Wzięłam w związku z tym tylko 7,5 kg na sztangę, co okazało się dobrą decyzją. Ale i tak umierałam. Borze szumiący, jaka słabizna! Przy martwym ciągu, który jest moją - nazwijmy to tak - koronną konkurencją , trzęsły mi się uda! Ma-sa-kra. Dawno nie miałam tak słabych nóg... Z drugiej strony po tym dramacie jakoś tak łaskawszym okiem spoglądam na mój wynik z soboty
Jedyne, co mi poszło w miarę OK, to barki (moja druga koronna konkurencja) i brzuszki. Ale generalnie jest nad czym pracować.
wtorek, 21 stycznia
6,9 km w 46:46
średnie tempo: 6:46
średnie tętno: 162
max tętno: 175
powinnam się porozciągać, ale mi się nie chce
Buty: Puma Faas Trail
Poprószyło dzisiaj trochę śniegiem we Wro, ale tak symbolicznie, a że wieczorem temperatura oscylowała koło zera (ale mrozu nie było, bo kałuże nie zamarzły), zrobiło się nieco ślisko. Wzięłam Pumy, żeby obczaić, jak się będą zachowywały w takich warunkach. Nie było źle, uślizg największy był na metalowej kratce, na którą wskoczyłam, żeby ominąć kałużę, stopa też odrobinkę uciekała na kilku wystających kamieniach czy zmrożonej kostce w bocznych uliczkach. Generalnie całkiem spoko.
Szurałam sobie dzisiaj na samopoczucie, bo mam zakwasy i ciężkie nogi po wczorajszym. Pod koniec trochę przyśpieszyłam, bo chciałam już do domu Przebieżek, które teoretycznie mam w planie, nie robiłam, bo ślisko i ciężkie nogi. No i poza tym zaczynam spokojnie po chorobie. Zobaczymy, co tam wpadnie w czwartek, ale czarno widzę 9,5 km w tempie szybszym od maratońskiego
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 23 stycznia
9,51 km w 59:42
średnie tempo: 6:17
średnie tętno: 171
max tętno: 187
kilka minut rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Wyszłam dziś późno, bo znowu siedziałam dłużej w pracy... A że zmarzłam na przystanku i zobaczyłam, że w nocy ma być -14 stopni, to się ubrałam cieplej - bluzka termiczna z długim rękawem (z mamą ostatnio obkupiłyśmy się w Makro w ciuchy na stoisku narciarskim) i na to bluza. Było mi tylko trochę za ciepło, ale to dlatego, że dziś latałam za miastem, bo akurat pętla miała tyle ile trzeba i do tego nie ma co chwilę przejść dla pieszych, a tam wiadomo, że chłodniej. No i chodniki nieodśnieżone, co akurat było fajne, bo na odśnieżonych była mała warstewka lodu, na którym się nieco ślizgałam. Za to na tym centymetrze śniegu but trzymał super. Aż się zastanawiam, czy jutro nie skoczyć do TKMaxxa i nie kupić drugiej pary, bo naprawdę fajnie mi się w tych paputkach biega, a za tę cenę to w sumie można brać na zapas
W planie dziś było 9,5 km w tempie szybszym niż maratońskie, które sobie ustaliłam na 6:30. Na początku zaczęłam oczywiście dużo za szybko (poniżej 6:00), potem zwolniłam, aż nawet w pewnym momencie za bardzo, więc przyśpieszyłam. Znowu za bardzo, więc zwolniłam. I tak to szło mniej więcej do ostatniego kilometra, kiedy to dostałam jakiegoś pałera i końcówkę znów poleciałam po 6:00 Fajnie się biegło, tempo przyjemnie wymagające, z raz miałam lekki kryzysik, kiedy pomyślałam, że chyba jednak nie da rady, ale to akurat za szybko wtedy biegłam i jak zwolniłam, to już poszło. Ogólnie troszkę się zmęczyłam, ale bez szału, co mnie cieszy, bo zakwasy w nogach jeszcze trzymają. Muszę częściej biegać takie ciągłe
W weekend podbiegi i coś dłuższego. Stay tuned!
9,51 km w 59:42
średnie tempo: 6:17
średnie tętno: 171
max tętno: 187
kilka minut rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Wyszłam dziś późno, bo znowu siedziałam dłużej w pracy... A że zmarzłam na przystanku i zobaczyłam, że w nocy ma być -14 stopni, to się ubrałam cieplej - bluzka termiczna z długim rękawem (z mamą ostatnio obkupiłyśmy się w Makro w ciuchy na stoisku narciarskim) i na to bluza. Było mi tylko trochę za ciepło, ale to dlatego, że dziś latałam za miastem, bo akurat pętla miała tyle ile trzeba i do tego nie ma co chwilę przejść dla pieszych, a tam wiadomo, że chłodniej. No i chodniki nieodśnieżone, co akurat było fajne, bo na odśnieżonych była mała warstewka lodu, na którym się nieco ślizgałam. Za to na tym centymetrze śniegu but trzymał super. Aż się zastanawiam, czy jutro nie skoczyć do TKMaxxa i nie kupić drugiej pary, bo naprawdę fajnie mi się w tych paputkach biega, a za tę cenę to w sumie można brać na zapas
W planie dziś było 9,5 km w tempie szybszym niż maratońskie, które sobie ustaliłam na 6:30. Na początku zaczęłam oczywiście dużo za szybko (poniżej 6:00), potem zwolniłam, aż nawet w pewnym momencie za bardzo, więc przyśpieszyłam. Znowu za bardzo, więc zwolniłam. I tak to szło mniej więcej do ostatniego kilometra, kiedy to dostałam jakiegoś pałera i końcówkę znów poleciałam po 6:00 Fajnie się biegło, tempo przyjemnie wymagające, z raz miałam lekki kryzysik, kiedy pomyślałam, że chyba jednak nie da rady, ale to akurat za szybko wtedy biegłam i jak zwolniłam, to już poszło. Ogólnie troszkę się zmęczyłam, ale bez szału, co mnie cieszy, bo zakwasy w nogach jeszcze trzymają. Muszę częściej biegać takie ciągłe
W weekend podbiegi i coś dłuższego. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 25 stycznia
Rozgrzewka: 2,57 km w 16:42, śr. tempo: 6:30
5 min rozciągania
Podbiegi:
1. 38 sek
2. 40 sek
3. 40 sek
3,6. 25 sek
Schłodzenie: 1,68 km w 11:09, śr. tempo: 6:38
Buty: Puma Faas Trail
Cóż, -11 stopni to jednak nie jest najlepsza temperatura do trzaskania podbiegów Do biegania owszem, podczas tego krótkiego rozciągania pod górką Skarbowców minęło mnie z 8 biegaczy, a po południu u rodziców widziałam na wałach kolejnych 8. Ale jak na czwartym podbiegu zatoki i oskrzela zaczęły boleć mocno, to jednak sobie darowałam, zwłaszcza, że jakoś mocy też nie było
Rozgrzewka i schłodzenie oczywiście dużo za szybko, jakoś tak w mrozie nogi poniosły Ubraniowo było całkiem OK, bezrękawnik termiczny, na to ciepła bluzka z długim rękawem, a na to jesienna kurtałka, wystarczyło, a nawet było mi momentami ciuteńkę za ciepło. Wyciągnęłam też rękawiczki z szafy. Na dole zimowe getry, jedna warstwa chwilowo starczy.
niedziela, 26 stycznia
15,2 km w 1:42:14
średnie tempo: 6:43
średnie tętno: 164
max tętno: 174
rozciąganie będzie chyba
Buty: Puma Faas Trail
Dziś już nieco cieplej, według gazet -9 stopni. Ubrałam się podobnie jak wczoraj, tylko, że pod spodem bluzeczka z rękawkiem, i tym razem było mi za ciepło. Rękawiczki zdjęłam po 3 km i już więcej nie wkładałam. Jak zaszło słońce, trochę mi szynka zmarzła, ale w sumie obyło się bez dramatu Tętno wysokie, bo zimą na mrozie zawsze mam wysokie.
No, tak więc wreszcie udało się poszurać coś dłuższego. Plan zakładał 16 km, ale ponieważ dawno długo nie biegałam, to stwierdziłam, że dziabnę 15 i zobaczę, jak się będę czuła - jak będzie moc, to dokręcę ten kilometr na osiedlu. Zakładane tempo - na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek (schowany pod kurtką), miało być a la furmanka. I nawet całkiem żwawa ta furmanka mi wyszła Mogłabym dokręcić ten szesnasty kilometr, ale mi się już nie chciało. Gdyby jeszcze było słońce, to kto wie, a po ciemku to się nabiegam w tygodniu Poza tym widać po tempie ostatnich kilometrów, że trochę gasłam
W ogóle śmiesznie jest we Wrocławiu - mróz trzyma, ale śniegu nie ma. Chodniki czyściutkie i suchutkie, na całej trasie może z 1,5 km było z cieniutką warstewką. I jeden kawałek koło wiaduktu, gdzie się leciało po wydeptanej ścieżce, no to tam było nieco ślisko. Ale rodzice mi mówili, że oprócz tych zim ostatnich, to we Wrocławiu generalnie zawsze było mało śniegu. Taki klimat
Pumcie na chodnikach się spisują, myślę, że zostaną moimi dyżurnymi butami na tę zimę. Tylko muszę wkładać do nich cienkie skarpety, bo jednak w grubszych stopa się poci.
No, to wstępnie tyle na ten tydzień, wpadło prawie 37 km, przyzwoicie. W przyszłym według planu będzie sporo więcej. Stay tuned!
Rozgrzewka: 2,57 km w 16:42, śr. tempo: 6:30
5 min rozciągania
Podbiegi:
1. 38 sek
2. 40 sek
3. 40 sek
3,6. 25 sek
Schłodzenie: 1,68 km w 11:09, śr. tempo: 6:38
Buty: Puma Faas Trail
Cóż, -11 stopni to jednak nie jest najlepsza temperatura do trzaskania podbiegów Do biegania owszem, podczas tego krótkiego rozciągania pod górką Skarbowców minęło mnie z 8 biegaczy, a po południu u rodziców widziałam na wałach kolejnych 8. Ale jak na czwartym podbiegu zatoki i oskrzela zaczęły boleć mocno, to jednak sobie darowałam, zwłaszcza, że jakoś mocy też nie było
Rozgrzewka i schłodzenie oczywiście dużo za szybko, jakoś tak w mrozie nogi poniosły Ubraniowo było całkiem OK, bezrękawnik termiczny, na to ciepła bluzka z długim rękawem, a na to jesienna kurtałka, wystarczyło, a nawet było mi momentami ciuteńkę za ciepło. Wyciągnęłam też rękawiczki z szafy. Na dole zimowe getry, jedna warstwa chwilowo starczy.
niedziela, 26 stycznia
15,2 km w 1:42:14
średnie tempo: 6:43
średnie tętno: 164
max tętno: 174
rozciąganie będzie chyba
Buty: Puma Faas Trail
Dziś już nieco cieplej, według gazet -9 stopni. Ubrałam się podobnie jak wczoraj, tylko, że pod spodem bluzeczka z rękawkiem, i tym razem było mi za ciepło. Rękawiczki zdjęłam po 3 km i już więcej nie wkładałam. Jak zaszło słońce, trochę mi szynka zmarzła, ale w sumie obyło się bez dramatu Tętno wysokie, bo zimą na mrozie zawsze mam wysokie.
No, tak więc wreszcie udało się poszurać coś dłuższego. Plan zakładał 16 km, ale ponieważ dawno długo nie biegałam, to stwierdziłam, że dziabnę 15 i zobaczę, jak się będę czuła - jak będzie moc, to dokręcę ten kilometr na osiedlu. Zakładane tempo - na samopoczucie, bez patrzenia na zegarek (schowany pod kurtką), miało być a la furmanka. I nawet całkiem żwawa ta furmanka mi wyszła Mogłabym dokręcić ten szesnasty kilometr, ale mi się już nie chciało. Gdyby jeszcze było słońce, to kto wie, a po ciemku to się nabiegam w tygodniu Poza tym widać po tempie ostatnich kilometrów, że trochę gasłam
W ogóle śmiesznie jest we Wrocławiu - mróz trzyma, ale śniegu nie ma. Chodniki czyściutkie i suchutkie, na całej trasie może z 1,5 km było z cieniutką warstewką. I jeden kawałek koło wiaduktu, gdzie się leciało po wydeptanej ścieżce, no to tam było nieco ślisko. Ale rodzice mi mówili, że oprócz tych zim ostatnich, to we Wrocławiu generalnie zawsze było mało śniegu. Taki klimat
Pumcie na chodnikach się spisują, myślę, że zostaną moimi dyżurnymi butami na tę zimę. Tylko muszę wkładać do nich cienkie skarpety, bo jednak w grubszych stopa się poci.
No, to wstępnie tyle na ten tydzień, wpadło prawie 37 km, przyzwoicie. W przyszłym według planu będzie sporo więcej. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 27 stycznia
55 min body pump
Było lepiej niż tydzień temu, ale moc jeszcze w pełni nie wróciła. Myślę, że za tydzień jeszcze zostanę przy obecnym obciążeniu.
wtorek, 28 stycznia
8,18 km w 55:07
średnie tempo: 6:44
średnie tętno: 165
max tętno: 172
10 min rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Nogi dzisiaj wprawdzie bez zakwasów, ale jednak ciężkie. I coś ciągnie w achillesach, pewnie od wypadów z kombinacją, nie lubię tego ćwiczenia bardzo. No ale chciała, nie chciała, poszurała. Maraton za trzy miesiące, połówka za niecałe dwa, same się nie pobiegną.
W czwartek plan przewiduje 13 km, ale chyba trochę to okroję. Się zobaczy. Tymczasem słucham sobie super radia, które prowadzi kumpel https://www.facebook.com/dreamradioPL
Stay tuned!
55 min body pump
Było lepiej niż tydzień temu, ale moc jeszcze w pełni nie wróciła. Myślę, że za tydzień jeszcze zostanę przy obecnym obciążeniu.
wtorek, 28 stycznia
8,18 km w 55:07
średnie tempo: 6:44
średnie tętno: 165
max tętno: 172
10 min rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Nogi dzisiaj wprawdzie bez zakwasów, ale jednak ciężkie. I coś ciągnie w achillesach, pewnie od wypadów z kombinacją, nie lubię tego ćwiczenia bardzo. No ale chciała, nie chciała, poszurała. Maraton za trzy miesiące, połówka za niecałe dwa, same się nie pobiegną.
W czwartek plan przewiduje 13 km, ale chyba trochę to okroję. Się zobaczy. Tymczasem słucham sobie super radia, które prowadzi kumpel https://www.facebook.com/dreamradioPL
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 30 stycznia
13,07 km w 1:27:28
średnie tempo: 6:41
średnie tętno: 160
max tętno: 167
6 min rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Przyszłam dziś wieczorem z pracy, załączyłam komputer, żeby sprawdzić temperaturę (odczucia podczas powrotu z pracy są mało miarodajne ), a tu kalendarz Wilqa Superbohatera powitał mnie taką oto mądrością:
No to co było robić, wyszłam napierdalać
Było przyjemnie, cieplutko (coś koło zera, plus minus), noga się ładnie kręciła i tak przez 6 km. Potem się zaczął wmordewind i trzymał przez 4 km. Aż nawet zapięłam bluzę Nie było fajnie, męczyłam się z tym wiatrem, a tymczasem w domu okazało się, że wtedy miałam najlepsze tempo Podczas ostatnich 3 km, kręconych wokół osiedla, wiało na zmianę. I w sumie jakoś te 13 km weszło, nawet bez większego dramatu i, jak się akurat złożyło, bez przystanku na światłach. Organizm chyba sobie coś tam przypomina, że może biegać nieco dłużej. Topsz.
Rozciąganie krótko, bo jednak mnie ten wiatr wyziębił i mną trochę telepało, więc trzeba było zdjąć wilgotne ciuchy i wskoczyć pod gorący prysznic.
W weekend coś będzie. Stay tuned!
13,07 km w 1:27:28
średnie tempo: 6:41
średnie tętno: 160
max tętno: 167
6 min rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
Przyszłam dziś wieczorem z pracy, załączyłam komputer, żeby sprawdzić temperaturę (odczucia podczas powrotu z pracy są mało miarodajne ), a tu kalendarz Wilqa Superbohatera powitał mnie taką oto mądrością:
No to co było robić, wyszłam napierdalać
Było przyjemnie, cieplutko (coś koło zera, plus minus), noga się ładnie kręciła i tak przez 6 km. Potem się zaczął wmordewind i trzymał przez 4 km. Aż nawet zapięłam bluzę Nie było fajnie, męczyłam się z tym wiatrem, a tymczasem w domu okazało się, że wtedy miałam najlepsze tempo Podczas ostatnich 3 km, kręconych wokół osiedla, wiało na zmianę. I w sumie jakoś te 13 km weszło, nawet bez większego dramatu i, jak się akurat złożyło, bez przystanku na światłach. Organizm chyba sobie coś tam przypomina, że może biegać nieco dłużej. Topsz.
Rozciąganie krótko, bo jednak mnie ten wiatr wyziębił i mną trochę telepało, więc trzeba było zdjąć wilgotne ciuchy i wskoczyć pod gorący prysznic.
W weekend coś będzie. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 1 lutego
8,32 km w 54:49
śr. tempo: 6:35
śr. tętno: 161
max tętno: 173
Buty: Puma Faas Trail
We Wrocławiu wiosna! 9 stopni, słoneczko, od gruntu lekki chłodek ciągnie, fajnie Może to dlatego, że w piątek wreszcie kupiłam sobie krem na mróz bez wody
Takie tam plumkanko z pięcioma przebieżkami na koniec, które to zrobiłam na nowiutkiej ulicy naszej, co to ją remontują. Jeszcze nie wylali asfaltu, ale nie spieszy im się, bo remont i tak się przedłużył przez zaskakujące stare drzewa, które mają - kto by pomyślał! - mocno rozłożysty system korzeni, które wplątały się w jakieś tam podziemne przewody tramwajowe i żeby tory odnowić, trzeba drzewa wyciąć. A to wymaga zmiany planu remontu, papierologii, takich tam. Co z tego, że mieszkańcy kolejne pół roku na drogę poczekają, tyle lat czekali, to te parę miesięcy im różnicy nie zrobi W każdym razie droga jest, ładna, prosta, idealna do przebieżek
niedziela, 2 lutego
18 km w 2:05:43
śr. tempo: 6:59
śr. tętno: 163
max tętno: 223 (ściema)
chwila rozciągania w sklepie
Buty: Puma Faas Trail
Na dziś plan przewidywał 18 km. Dużo. Wyruszyłam jakoś po południu, żeby za widoku zdążyć zrobić pętlę w parku, bo miałam sobie jeszcze wbiec na górkę (nie wbiegłam). Już po starcie wiedziałam, że nie jest dobrze, że będzie orka, że sił w nogach nie ma. Po 2 km miałam zasadniczo dość. No ale szuram dalej, no bo myślę, może się rozgrzeję. Gdzie tam, było coraz gorzej. W końcu jakoś po pół godzinie stanęłam w celu podjęcia decyzji, czy wracać do domu, czy szurać dalej. No ale ponieważ tak się złożyło, że gdybym się wróciła, to ewentualnie miałabym tylko 1 km mniej do przebiegnięcia, niż gdybym dokończyła pętlę, a z całą pętlą to wychodzi dyszka, a dyszka już w miarę wygląda, no to po tym, jak tętno mi zeszło do 130, to pokulałam dalej. I tak jakoś z każdym krokiem, w pięknym bagnopodobnym błocku, zaczęłam sobie myśleć, że jak to tak, poddać się? Że jak to, ja nie dam rady?! JA?! Kur*, nie! Zesram się, a nie dam się 10 przerw zrobię, a się nie wrócę do domu! Po 7:30 będę się turlać, a się doturlam! BTW, to 7:25 na szóstym kilometrze to straszliwa ściema garmina, który tym razem wyjątkowo brutalnie pościnał zakręty w parku No i tak się turlałam. Zrobiłam jeszcze przerwę gdzieś chwilę po połowie na popas przeterminowanym żelem, potem jeszcze jedną przed 15. km, żeby rozmasować mój zwapniały bark. I doturlałam się Tętno pod koniec to jakaś kolejna totalna ściema garmina - dwie minuty po treningu miałam 123, więc spadło mi o prawie 90 uderzeń. Nie ma takiej opcji.
W ogóle koło 12-13 kilometra minęłam faceta, który niósł w ręku jakiś taki napój gazowany, 3 cytryny czy cuś. I tak mu zaczęłam zazdrościć tego napoju, że aż do końca wizualizowałam sobie, jak to polecę do sklepu i kupię sobie pyszny tonik, lemoniadę, oranżadę, colcię, wszystko!
A teraz udam się skonsumować swojską kaszankę, kupioną na jarmarku produktów regionalnych, która jest taka pyszna
I tym sposobem zamykam ten tydzień z 47,5 km na liczniku. Sporo. W przyszłym tygodniu będzie na pewno mniej. Stay tuned!
8,32 km w 54:49
śr. tempo: 6:35
śr. tętno: 161
max tętno: 173
Buty: Puma Faas Trail
We Wrocławiu wiosna! 9 stopni, słoneczko, od gruntu lekki chłodek ciągnie, fajnie Może to dlatego, że w piątek wreszcie kupiłam sobie krem na mróz bez wody
Takie tam plumkanko z pięcioma przebieżkami na koniec, które to zrobiłam na nowiutkiej ulicy naszej, co to ją remontują. Jeszcze nie wylali asfaltu, ale nie spieszy im się, bo remont i tak się przedłużył przez zaskakujące stare drzewa, które mają - kto by pomyślał! - mocno rozłożysty system korzeni, które wplątały się w jakieś tam podziemne przewody tramwajowe i żeby tory odnowić, trzeba drzewa wyciąć. A to wymaga zmiany planu remontu, papierologii, takich tam. Co z tego, że mieszkańcy kolejne pół roku na drogę poczekają, tyle lat czekali, to te parę miesięcy im różnicy nie zrobi W każdym razie droga jest, ładna, prosta, idealna do przebieżek
niedziela, 2 lutego
18 km w 2:05:43
śr. tempo: 6:59
śr. tętno: 163
max tętno: 223 (ściema)
chwila rozciągania w sklepie
Buty: Puma Faas Trail
Na dziś plan przewidywał 18 km. Dużo. Wyruszyłam jakoś po południu, żeby za widoku zdążyć zrobić pętlę w parku, bo miałam sobie jeszcze wbiec na górkę (nie wbiegłam). Już po starcie wiedziałam, że nie jest dobrze, że będzie orka, że sił w nogach nie ma. Po 2 km miałam zasadniczo dość. No ale szuram dalej, no bo myślę, może się rozgrzeję. Gdzie tam, było coraz gorzej. W końcu jakoś po pół godzinie stanęłam w celu podjęcia decyzji, czy wracać do domu, czy szurać dalej. No ale ponieważ tak się złożyło, że gdybym się wróciła, to ewentualnie miałabym tylko 1 km mniej do przebiegnięcia, niż gdybym dokończyła pętlę, a z całą pętlą to wychodzi dyszka, a dyszka już w miarę wygląda, no to po tym, jak tętno mi zeszło do 130, to pokulałam dalej. I tak jakoś z każdym krokiem, w pięknym bagnopodobnym błocku, zaczęłam sobie myśleć, że jak to tak, poddać się? Że jak to, ja nie dam rady?! JA?! Kur*, nie! Zesram się, a nie dam się 10 przerw zrobię, a się nie wrócę do domu! Po 7:30 będę się turlać, a się doturlam! BTW, to 7:25 na szóstym kilometrze to straszliwa ściema garmina, który tym razem wyjątkowo brutalnie pościnał zakręty w parku No i tak się turlałam. Zrobiłam jeszcze przerwę gdzieś chwilę po połowie na popas przeterminowanym żelem, potem jeszcze jedną przed 15. km, żeby rozmasować mój zwapniały bark. I doturlałam się Tętno pod koniec to jakaś kolejna totalna ściema garmina - dwie minuty po treningu miałam 123, więc spadło mi o prawie 90 uderzeń. Nie ma takiej opcji.
W ogóle koło 12-13 kilometra minęłam faceta, który niósł w ręku jakiś taki napój gazowany, 3 cytryny czy cuś. I tak mu zaczęłam zazdrościć tego napoju, że aż do końca wizualizowałam sobie, jak to polecę do sklepu i kupię sobie pyszny tonik, lemoniadę, oranżadę, colcię, wszystko!
A teraz udam się skonsumować swojską kaszankę, kupioną na jarmarku produktów regionalnych, która jest taka pyszna
I tym sposobem zamykam ten tydzień z 47,5 km na liczniku. Sporo. W przyszłym tygodniu będzie na pewno mniej. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 3 lutego
60 min body pump
Jest nowa choreografia. Omatkobosko. Masakra. Wypady z kombinacją to małe miki w porównaniu do wypadów w tył ze stepu Squaty też dają mocno czwórkom popalić. Będzie grubo.
W ogóle ostatnio coś jakaś blada jestem, jak tak patrzę na siebie w tym bezczelnie wyszczuplającym lustrze, to kolorem na twarzy w sumie niewiele różnię się od ściany. I chyba coś w tym jest, bo trenejro nawet pytał, czy dobrze się czuję, a ja przecież sapałam sobie jak zwykle...
W przyszłym tygodniu niestety jestem w delegacji, więc sztangi mnie ominą. Smuteczek.
wtorek, 4 lutego
8,55 km w 56:23
średnie tempo: 6:36
średnie tętno: 159
max tętno: 190 (ściema)
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Nogi trochę ciężkie po wczorajszych sztangach, czuję uda i łydki przy schodzeniu po schodach... To, że ramiona bolą, to norma, ale też i grzbiet jakoś mam spięty. Czy ja kiedyś mogłabym przestać mieć zakwasy?
Mimo to dziś nawet nieźle noga podawała, być może to zasługa fajnej muzy albo po prostu miałam dzień konia Na koniec 6 przebieżek po ok. 30 sek z ok. minutową przerwą w mega świńskim truchcie.
W czwartek chyba sobie zrobię zabawę biegową. Stay tuned!
60 min body pump
Jest nowa choreografia. Omatkobosko. Masakra. Wypady z kombinacją to małe miki w porównaniu do wypadów w tył ze stepu Squaty też dają mocno czwórkom popalić. Będzie grubo.
W ogóle ostatnio coś jakaś blada jestem, jak tak patrzę na siebie w tym bezczelnie wyszczuplającym lustrze, to kolorem na twarzy w sumie niewiele różnię się od ściany. I chyba coś w tym jest, bo trenejro nawet pytał, czy dobrze się czuję, a ja przecież sapałam sobie jak zwykle...
W przyszłym tygodniu niestety jestem w delegacji, więc sztangi mnie ominą. Smuteczek.
wtorek, 4 lutego
8,55 km w 56:23
średnie tempo: 6:36
średnie tętno: 159
max tętno: 190 (ściema)
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Nogi trochę ciężkie po wczorajszych sztangach, czuję uda i łydki przy schodzeniu po schodach... To, że ramiona bolą, to norma, ale też i grzbiet jakoś mam spięty. Czy ja kiedyś mogłabym przestać mieć zakwasy?
Mimo to dziś nawet nieźle noga podawała, być może to zasługa fajnej muzy albo po prostu miałam dzień konia Na koniec 6 przebieżek po ok. 30 sek z ok. minutową przerwą w mega świńskim truchcie.
W czwartek chyba sobie zrobię zabawę biegową. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 6 lutego
Rozgrzewka: 1,92 km w 13:42, śr. tempo: 7:08
3 min rozciągania
Zabawa biegowa (czas odcinka, śr. tempo):
1 min: 5:17
3 min: 5:45
5 min: 5:29
7 min: 5:37
5 min: 5:33
3 min: 5:36
1 min: 5:39
Schłodzenie: 1,49 km w 10:32, śr. tempo: 7:05
Buty: Skechers GoRun
Zabawa biegowa, czyli trening z głównej, oczywiście z drobnymi modyfikacjami, bo akurat pasowało mi, żeby zrobić krótszą rozgrzewkę (no dobra, dodatkowo nie doczytałam, że ma być 30 min ).
Wybiegłam na długą pętlę i okazało się, że przy okazji remontu ulicy rozebrali mi kawałek chodnika, a po tym, co było zamiast, biec się za bardzo nie dało, w dodatku musiałam przeskakiwać jakieś barierki W drodze powrotnej poleciałam przez ciemny park, ale średnio mi się to podoba. I pewnie niedługo rozbiorą mi pozostały chodnik
Ale wracając do meritum. Rozgrzałam się, pomachałam chwilę nogami i ramionami, i ruszyłam, oczywiście za szybko, ale że ta pierwsza minuta będzie za szybka, to było wiadomo od początku. Potem starałam się jakoś wyrównywać, ale nie patrzyłam na zegarek, wszystko na wyczucie było. A że wyczucie u mnie nie do końca jeszcze jest skalibrowane, to w sumie wszystkie odcinki wyszły za szybko Tak podejrzewałam w trakcie i starałam się nieco zwalniać, ale wiadomo, jak mi wychodzi zwalnianie, jak już się nieco rozpędzę na interwałach
Ogólnie faktycznie nie jest to łatwy trening, niby pierwsze dwa odcinki wchodzą lekko, ale ten 5-minutowy już się trochę dłuży Po 7-minutowym w przerwie przez chwilę szłam, po drugich 5' też, ale poza tym w przerwach był wolny truchcik noga za nogą. Po całym fartleku stanęłam sobie na minutkę, żeby nieco uspokoić oddech, a potem dotruchtałam, ile mi tam zostało do domu.
Z innych spraw, to odebrałam dzisiaj wyniki badania krwi, mam za niską hemoglobinę i hematokryt. W przyszłym tygodniu idę na EKG, to przy okazji omówię i to z lekarzem. Ale to by tłumaczyło, dlaczego ostatnio taka blada jestem.
W weekend coś pobiegam. Stay tuned!
Rozgrzewka: 1,92 km w 13:42, śr. tempo: 7:08
3 min rozciągania
Zabawa biegowa (czas odcinka, śr. tempo):
1 min: 5:17
3 min: 5:45
5 min: 5:29
7 min: 5:37
5 min: 5:33
3 min: 5:36
1 min: 5:39
Schłodzenie: 1,49 km w 10:32, śr. tempo: 7:05
Buty: Skechers GoRun
Zabawa biegowa, czyli trening z głównej, oczywiście z drobnymi modyfikacjami, bo akurat pasowało mi, żeby zrobić krótszą rozgrzewkę (no dobra, dodatkowo nie doczytałam, że ma być 30 min ).
Wybiegłam na długą pętlę i okazało się, że przy okazji remontu ulicy rozebrali mi kawałek chodnika, a po tym, co było zamiast, biec się za bardzo nie dało, w dodatku musiałam przeskakiwać jakieś barierki W drodze powrotnej poleciałam przez ciemny park, ale średnio mi się to podoba. I pewnie niedługo rozbiorą mi pozostały chodnik
Ale wracając do meritum. Rozgrzałam się, pomachałam chwilę nogami i ramionami, i ruszyłam, oczywiście za szybko, ale że ta pierwsza minuta będzie za szybka, to było wiadomo od początku. Potem starałam się jakoś wyrównywać, ale nie patrzyłam na zegarek, wszystko na wyczucie było. A że wyczucie u mnie nie do końca jeszcze jest skalibrowane, to w sumie wszystkie odcinki wyszły za szybko Tak podejrzewałam w trakcie i starałam się nieco zwalniać, ale wiadomo, jak mi wychodzi zwalnianie, jak już się nieco rozpędzę na interwałach
Ogólnie faktycznie nie jest to łatwy trening, niby pierwsze dwa odcinki wchodzą lekko, ale ten 5-minutowy już się trochę dłuży Po 7-minutowym w przerwie przez chwilę szłam, po drugich 5' też, ale poza tym w przerwach był wolny truchcik noga za nogą. Po całym fartleku stanęłam sobie na minutkę, żeby nieco uspokoić oddech, a potem dotruchtałam, ile mi tam zostało do domu.
Z innych spraw, to odebrałam dzisiaj wyniki badania krwi, mam za niską hemoglobinę i hematokryt. W przyszłym tygodniu idę na EKG, to przy okazji omówię i to z lekarzem. Ale to by tłumaczyło, dlaczego ostatnio taka blada jestem.
W weekend coś pobiegam. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 8 lutego
Rozgrzewka: 2,55 km w 17:07, śr. tempo: 6:42
5-7 minut rozciągania
Podbiegi:
1. 37 sek
2. 40 sek
3. 38 sek
4. 38 sek
5. 40 sek
Schłodzenie: 1,16 km w 8:11, śr. tempo: 7:04
Buty: Puma Faas Trail
Podbiegi. Trochę byłam niewyspana, bo dzień wcześniej była impreza pożegnalno-urodzinowa u kumpla Chciałam zrobić 6 sztuk, ale na piątym miałam nogi z waty i zawroty głowy, więc odpuściłam. Ledwo doczłapałam do domu... Generalnie naszła mnie taka refleksja, że chyba miałam jakąś pomroczność jasną, jak się zapisywałam na ten Ślężański
poniedziałek, 10 lutego
20,01 km w 2:21:12
średnie tempo: 7:03
średnie tętno: 149
max tętno: 169
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Występy gościnne w Bad Homburg. Miałam to pobiec w niedzielę, ale a) w sobotę byłam potańczyć, b) samolot miałam jakoś tak w środku dnia. Zresztą coś tam pomyliłam z godzinami i w rezultacie półtorej godziny przed odlotem w panice jedną ręką myłam zęby, a drugą się pakowałam, cud, że zdążyłam na ten samolot
Strasznie pofalowane to miasteczko jest, normalnie ani chwili płaskiego Masakra Wzięłam ciuchy biegowe do pracy i biegłam od razu po szkoleniu, oczywiście zostawiłam kurtkę w biurze Trochę się pokręciłam po mieście, zupełnie inną trasą, niż sobie sprawdziłam w necie, ale to dobrze, bo przez to krócej kręciłam kółka wokół parku zdrojowego. W parku garmin ścina strasznie zakręty, więc podejrzewam, że jednak wyszło tego nieco więcej i ciut szybciej, ale oj tam, oj tam. Jakoś tak po pół godzinie zaczął padać deszcz, a ja bez czapeczki ani buffa (przypominam, że pakowałam się w panice ), no ale co robić. Przemoczyło mnie totalnie, dlatego zamiast się porozciągać, poszłam od razu pod prysznic. Ogólnie weszło dość gładko, byłabym w stanie jeszcze trochę dłużej pobiec.
Następnego dnia coś strzykało w biodrze, ale bez szału. W ogóle miałam pobiegać we wtorek, ale integracyjne kręgle okazały się być godzinę wcześniej niż początkowo planowano, więc się nie wyrobiłam. W ogóle zmęczyła mnie ta delegacja, szkolenie było bardzo ciekawe, ale trzy dni pełnego skupienia od 8:30 do 17 jednak daje w kość, zwłaszcza jak się do tego śpi po 4-5 godzin... I te przeloty - niby krótko, ale jednak męczą. Starzeję się normalnie
W związku ze zmęczeniem nie biegałam też i w czwartek. Ale za to....
sobota, 15 lutego
Grand Prix zBiegiemNatury Wrocław 5km - bieg 5
Czas brutto: 30:48 (z zegarka 30:37)
Open: 205/218
Open K: 55/65
K16 : 38/42
Buty: Puma Faas Trail
Kurczę, fajne są te zawody Oczywiście jak zwykle podczas rozgrzewki czułam, jak bardzo nie mam siły, więc ustawiłam się kontrolnie z tyłu (btw pozdrawiam Rasheeda i Kojera ), więc nie wyrwałam tak do przodu jak ostatnio, ale i tak gdzieś w połowie przeszłam do marszu, bo kolka męczyła. Ale jakoś się doturlałam, jak zauważył Tato, szybciej niż miesiąc temu (Tato również zauważył, że "chyba coś ostatnio przytyłam" ), więc w sumie jestem zadowolona. W ostatnim biegu nie wezmę udziału, trochę szkoda, bo mnie nie sklasyfikują i nie dostanę medalu, no ale jakoś to przeżyję, bo tego dnia będę biegła sztafetę w Bochni!!! Wylosowali nasz wspaniały zespół!!! Łiiiiii!!! Jaram się tym jak flota Stanisa
niedziela, 16 lutego
15,04 w 1:41:57
średnie tempo: 6:47
średnie tętno: 155
max tętno: 182
Buty: Puma Faas Trail
Długie wybieganie. Według planu miało być 22 km z podbiegami. Podbiegi darowałam sobie od razu, bo biegałam je w poniedziałek w BHG. W ogóle prawie darowałam sobie cały ten trening, bo absolutnie nie miałam siły dzisiaj. Nie było może tak źle, jak dwa tygodnie temu, ale porównywalnie. Po jakiś 5 kilometrach zrobiłam sobie przerwę. Wdrapałam się na drugą górkę w parku, tę, na której jest Cmentarz Żołnierzy Polskich. Było widać Ślężę, pokontemplowałam sobie trochę, złapałam nieco motywacji i ruszyłam dalej. Wiedziałam, że nie ma opcji, żebym doturlała te 22 km, ale postanowiłam, że poszuram tyle, ile się uda. Drugą przerwę zrobiłam ok. 10 km, na popas, a potem już poszurałam prosto do domu. Dokręciłam jeszcze dwa kółka wokół osiedla i stwierdziłam, że starczy.
Jakoś tak ostatnio zmęczona jestem. I odkąd wiem, że mam anemię, to jakoś tak słabsza się czuję - niby logiczne, moja krew transportuje mniej tlenu do mięśni, więc wysiłek jest większy, ale mimo wszystko myślę, że to raczej w głowie siedzi W przyszłym tygodniu robię dodatkowe badania na ferrytynę i coś tam jeszcze i zaczynam leczenie. Tak mi w ogóle przyszło do głowy (podczas biegania, od razu mówię!), że z tą anemią to prawie jak z obozem wysokogórskim - no bo też mam mniej tlenu I że jak już się wyleczę, to będę śmigać jak ta lala
W przyszłym tygodniu mam w planach powrót do regularnych treningów, zacznę od sztang jutro Stay tuned!
Rozgrzewka: 2,55 km w 17:07, śr. tempo: 6:42
5-7 minut rozciągania
Podbiegi:
1. 37 sek
2. 40 sek
3. 38 sek
4. 38 sek
5. 40 sek
Schłodzenie: 1,16 km w 8:11, śr. tempo: 7:04
Buty: Puma Faas Trail
Podbiegi. Trochę byłam niewyspana, bo dzień wcześniej była impreza pożegnalno-urodzinowa u kumpla Chciałam zrobić 6 sztuk, ale na piątym miałam nogi z waty i zawroty głowy, więc odpuściłam. Ledwo doczłapałam do domu... Generalnie naszła mnie taka refleksja, że chyba miałam jakąś pomroczność jasną, jak się zapisywałam na ten Ślężański
poniedziałek, 10 lutego
20,01 km w 2:21:12
średnie tempo: 7:03
średnie tętno: 149
max tętno: 169
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Występy gościnne w Bad Homburg. Miałam to pobiec w niedzielę, ale a) w sobotę byłam potańczyć, b) samolot miałam jakoś tak w środku dnia. Zresztą coś tam pomyliłam z godzinami i w rezultacie półtorej godziny przed odlotem w panice jedną ręką myłam zęby, a drugą się pakowałam, cud, że zdążyłam na ten samolot
Strasznie pofalowane to miasteczko jest, normalnie ani chwili płaskiego Masakra Wzięłam ciuchy biegowe do pracy i biegłam od razu po szkoleniu, oczywiście zostawiłam kurtkę w biurze Trochę się pokręciłam po mieście, zupełnie inną trasą, niż sobie sprawdziłam w necie, ale to dobrze, bo przez to krócej kręciłam kółka wokół parku zdrojowego. W parku garmin ścina strasznie zakręty, więc podejrzewam, że jednak wyszło tego nieco więcej i ciut szybciej, ale oj tam, oj tam. Jakoś tak po pół godzinie zaczął padać deszcz, a ja bez czapeczki ani buffa (przypominam, że pakowałam się w panice ), no ale co robić. Przemoczyło mnie totalnie, dlatego zamiast się porozciągać, poszłam od razu pod prysznic. Ogólnie weszło dość gładko, byłabym w stanie jeszcze trochę dłużej pobiec.
Następnego dnia coś strzykało w biodrze, ale bez szału. W ogóle miałam pobiegać we wtorek, ale integracyjne kręgle okazały się być godzinę wcześniej niż początkowo planowano, więc się nie wyrobiłam. W ogóle zmęczyła mnie ta delegacja, szkolenie było bardzo ciekawe, ale trzy dni pełnego skupienia od 8:30 do 17 jednak daje w kość, zwłaszcza jak się do tego śpi po 4-5 godzin... I te przeloty - niby krótko, ale jednak męczą. Starzeję się normalnie
W związku ze zmęczeniem nie biegałam też i w czwartek. Ale za to....
sobota, 15 lutego
Grand Prix zBiegiemNatury Wrocław 5km - bieg 5
Czas brutto: 30:48 (z zegarka 30:37)
Open: 205/218
Open K: 55/65
K16 : 38/42
Buty: Puma Faas Trail
Kurczę, fajne są te zawody Oczywiście jak zwykle podczas rozgrzewki czułam, jak bardzo nie mam siły, więc ustawiłam się kontrolnie z tyłu (btw pozdrawiam Rasheeda i Kojera ), więc nie wyrwałam tak do przodu jak ostatnio, ale i tak gdzieś w połowie przeszłam do marszu, bo kolka męczyła. Ale jakoś się doturlałam, jak zauważył Tato, szybciej niż miesiąc temu (Tato również zauważył, że "chyba coś ostatnio przytyłam" ), więc w sumie jestem zadowolona. W ostatnim biegu nie wezmę udziału, trochę szkoda, bo mnie nie sklasyfikują i nie dostanę medalu, no ale jakoś to przeżyję, bo tego dnia będę biegła sztafetę w Bochni!!! Wylosowali nasz wspaniały zespół!!! Łiiiiii!!! Jaram się tym jak flota Stanisa
niedziela, 16 lutego
15,04 w 1:41:57
średnie tempo: 6:47
średnie tętno: 155
max tętno: 182
Buty: Puma Faas Trail
Długie wybieganie. Według planu miało być 22 km z podbiegami. Podbiegi darowałam sobie od razu, bo biegałam je w poniedziałek w BHG. W ogóle prawie darowałam sobie cały ten trening, bo absolutnie nie miałam siły dzisiaj. Nie było może tak źle, jak dwa tygodnie temu, ale porównywalnie. Po jakiś 5 kilometrach zrobiłam sobie przerwę. Wdrapałam się na drugą górkę w parku, tę, na której jest Cmentarz Żołnierzy Polskich. Było widać Ślężę, pokontemplowałam sobie trochę, złapałam nieco motywacji i ruszyłam dalej. Wiedziałam, że nie ma opcji, żebym doturlała te 22 km, ale postanowiłam, że poszuram tyle, ile się uda. Drugą przerwę zrobiłam ok. 10 km, na popas, a potem już poszurałam prosto do domu. Dokręciłam jeszcze dwa kółka wokół osiedla i stwierdziłam, że starczy.
Jakoś tak ostatnio zmęczona jestem. I odkąd wiem, że mam anemię, to jakoś tak słabsza się czuję - niby logiczne, moja krew transportuje mniej tlenu do mięśni, więc wysiłek jest większy, ale mimo wszystko myślę, że to raczej w głowie siedzi W przyszłym tygodniu robię dodatkowe badania na ferrytynę i coś tam jeszcze i zaczynam leczenie. Tak mi w ogóle przyszło do głowy (podczas biegania, od razu mówię!), że z tą anemią to prawie jak z obozem wysokogórskim - no bo też mam mniej tlenu I że jak już się wyleczę, to będę śmigać jak ta lala
W przyszłym tygodniu mam w planach powrót do regularnych treningów, zacznę od sztang jutro Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
wtorek, 18 lutego
7,13 km w 47:51
średnie tempo: 6:33
średnie tętno: 163
max tętno: 177
Buty: Skechers GoRun
W poniedziałek miałam iść na sztangi, ale nie poszłam, bo oglądałam skoki, byłam zmęczona i trochę mi się nie chciało W związku z tym we wtorek miałam lekkie nogi i jakoś tak żwawo mi ten trening poszedł Nawet momentami ciut zbyt żwawo, ale jakoś tak noga podawała, więc co było zrobić...
piątek, 21 lutego
10,03 km w 1:02:32
średnie tempo: 6:14
średnie tętno: 168
max tętno: 177
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Miałam pobiegać wczoraj, ale jak przyszłam z pracy i na chwilkę położyłam się na sofie, tak obudziłam się 2,5 godziny później... Dzisiaj już nie byłam tak bardzo zmęczona, ale a to mi się chciało wyjść, a to mi się nie chciało, no i nie mogłam się jakoś zdecydować. W końcu odczekałam na moment, kiedy mi się zachciało, i wtedy wyszłam, ale było już dość późno. Plan przewidywał na wczoraj 13 km w tempie szybszym od maratońskiego. Wczoraj pewnie bym te 13 km machnęła, dzisiaj skróciłam do 10, bo jutro podbiegi, w niedzielę long, w poniedziałek sztangi, a we wtorek znowu tren, więc nie ma co przesadzać. Trochę się tego obawiałam, ale weszło dość gładko, w sumie jedna z szybszych dych moich ostatnio, wynik w okolicy moich ostatnich występów na zawodach Niby tutaj zrobiłam jedną przerwę na światłach, ale ojtam ojtam. Ostatni kilometr szybciej, z czego drugie 500 metrów zdecydowanie.
Z apdejtów zdrowotnych, dostałam dzisiaj tabsy z żelazem, mam brać przez 2 miesiące, a potem zrobić kontrolne badania. Myślę też, że powinnam się lepiej wysypiać, po wczorajszej drzemce dzisiaj od razu jakoś więcej siły było
Z innych informacji - zakupiłam żele, bo mi się kończyły. Zaszalałam i zamówiłam na próbę jedno opakowanie o smaku waniliowym. Taka ze mnie krejzolka Co kojarzy mi się z tą genialną reklamą
Jak już wspominałam, w weekend pobiegam. Stay tuned!
7,13 km w 47:51
średnie tempo: 6:33
średnie tętno: 163
max tętno: 177
Buty: Skechers GoRun
W poniedziałek miałam iść na sztangi, ale nie poszłam, bo oglądałam skoki, byłam zmęczona i trochę mi się nie chciało W związku z tym we wtorek miałam lekkie nogi i jakoś tak żwawo mi ten trening poszedł Nawet momentami ciut zbyt żwawo, ale jakoś tak noga podawała, więc co było zrobić...
piątek, 21 lutego
10,03 km w 1:02:32
średnie tempo: 6:14
średnie tętno: 168
max tętno: 177
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Miałam pobiegać wczoraj, ale jak przyszłam z pracy i na chwilkę położyłam się na sofie, tak obudziłam się 2,5 godziny później... Dzisiaj już nie byłam tak bardzo zmęczona, ale a to mi się chciało wyjść, a to mi się nie chciało, no i nie mogłam się jakoś zdecydować. W końcu odczekałam na moment, kiedy mi się zachciało, i wtedy wyszłam, ale było już dość późno. Plan przewidywał na wczoraj 13 km w tempie szybszym od maratońskiego. Wczoraj pewnie bym te 13 km machnęła, dzisiaj skróciłam do 10, bo jutro podbiegi, w niedzielę long, w poniedziałek sztangi, a we wtorek znowu tren, więc nie ma co przesadzać. Trochę się tego obawiałam, ale weszło dość gładko, w sumie jedna z szybszych dych moich ostatnio, wynik w okolicy moich ostatnich występów na zawodach Niby tutaj zrobiłam jedną przerwę na światłach, ale ojtam ojtam. Ostatni kilometr szybciej, z czego drugie 500 metrów zdecydowanie.
Z apdejtów zdrowotnych, dostałam dzisiaj tabsy z żelazem, mam brać przez 2 miesiące, a potem zrobić kontrolne badania. Myślę też, że powinnam się lepiej wysypiać, po wczorajszej drzemce dzisiaj od razu jakoś więcej siły było
Z innych informacji - zakupiłam żele, bo mi się kończyły. Zaszalałam i zamówiłam na próbę jedno opakowanie o smaku waniliowym. Taka ze mnie krejzolka Co kojarzy mi się z tą genialną reklamą
Jak już wspominałam, w weekend pobiegam. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 23 lutego
21,15 km w 2:22:53
średnie tempo: 6:45
średnie tętno: 164
max tętno: 214 (ściema, bluzka mi się podwijała i pewnie się "eletryzyzowała" )
chwila rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
W sobotę spałam bite 12 godzin, więc jakoś mi tak dzień uciekł. No i zamiast zrobić podbiegi, oglądałam panczeny - rany, myślałam, że zejdę, jak chłopaki przyspieszyli w drugiej połowie, cały czas żarłam paznokcie i myślałam, że nie zdążą. Masakra I nie wiem, co się wszyscy tak uwzięli na tego Holendra, co to focha strzelił po przegranej z Bródką - kurde, przecież to są takie emocje, koleś, który jest nastawiony na wygrywanie (Holendrzy to przecież potęga łyżwiarska odkąd pamiętam, a łyżwiarstwo szybkie darzę sympatią od czasów Johanna Olava Kossa ) przegrał o centymetry złoto olimpijskie, też bym się popłakała i była smutna na podium
Ale wracając. Dzisiaj też jakoś wstałam godzinę później niż chciałam, więc i wyszłam pobiegać godzinę później, w związku z czym w połowie treningu złapał mnie zmierzch, a z planowanych trzech kółek w parku wyszło 1,5. Reszta chodnikiem. Dziś było lepiej niż tydzień temu, może dlatego, że zjadłam normalne śniadanie i obiad. Początek wyszedł mi za szybki, ale jakoś tak w tym słoneczku popołudniowym nogi same się kręciły. No ale zwalniałam, żeby potem nie umierać za bardzo W połowie zrobiłam przerwę na popas - właściwie to chciałam zjeść w biegu, ale coś nie mogłam otworzyć żelu i musiałam się na chwilę zatrzymać, żeby odstawić bidon, a jak już się zatrzymałam, to czemu nie zjeść spokojnie na stojąco. Przerwa była króciutka, 2 km później była jeszcze jedna krótka na światłach. Od 15-go km miałam ochotę znowu się zatrzymać, ale jakoś dokulałam do końca, aczkolwiek 3 ostatnie km to na rzęsach Ale cały czas wmawiałam sobie, że wcale mnie nogi nie bolą, wcale nie jestem jakoś strasznie zmęczona czy bez sił, to wszystko jest w mojej głowie i tak naprawdę to spokojnie dziabnęłabym jeszcze więcej. Zadziałało, więc git BTW, wcale bym się nie obraziła, gdyby w Sobótce półmaraton mi wyszedł tak jak dzisiaj, szkoda tylko, że tam nie jest tak płasko, jak we Wro
Przyszły tydzień bez szaleństw, spokojne plumkanko. Stay tuned!
21,15 km w 2:22:53
średnie tempo: 6:45
średnie tętno: 164
max tętno: 214 (ściema, bluzka mi się podwijała i pewnie się "eletryzyzowała" )
chwila rozciągania
Buty: Puma Faas Trail
W sobotę spałam bite 12 godzin, więc jakoś mi tak dzień uciekł. No i zamiast zrobić podbiegi, oglądałam panczeny - rany, myślałam, że zejdę, jak chłopaki przyspieszyli w drugiej połowie, cały czas żarłam paznokcie i myślałam, że nie zdążą. Masakra I nie wiem, co się wszyscy tak uwzięli na tego Holendra, co to focha strzelił po przegranej z Bródką - kurde, przecież to są takie emocje, koleś, który jest nastawiony na wygrywanie (Holendrzy to przecież potęga łyżwiarska odkąd pamiętam, a łyżwiarstwo szybkie darzę sympatią od czasów Johanna Olava Kossa ) przegrał o centymetry złoto olimpijskie, też bym się popłakała i była smutna na podium
Ale wracając. Dzisiaj też jakoś wstałam godzinę później niż chciałam, więc i wyszłam pobiegać godzinę później, w związku z czym w połowie treningu złapał mnie zmierzch, a z planowanych trzech kółek w parku wyszło 1,5. Reszta chodnikiem. Dziś było lepiej niż tydzień temu, może dlatego, że zjadłam normalne śniadanie i obiad. Początek wyszedł mi za szybki, ale jakoś tak w tym słoneczku popołudniowym nogi same się kręciły. No ale zwalniałam, żeby potem nie umierać za bardzo W połowie zrobiłam przerwę na popas - właściwie to chciałam zjeść w biegu, ale coś nie mogłam otworzyć żelu i musiałam się na chwilę zatrzymać, żeby odstawić bidon, a jak już się zatrzymałam, to czemu nie zjeść spokojnie na stojąco. Przerwa była króciutka, 2 km później była jeszcze jedna krótka na światłach. Od 15-go km miałam ochotę znowu się zatrzymać, ale jakoś dokulałam do końca, aczkolwiek 3 ostatnie km to na rzęsach Ale cały czas wmawiałam sobie, że wcale mnie nogi nie bolą, wcale nie jestem jakoś strasznie zmęczona czy bez sił, to wszystko jest w mojej głowie i tak naprawdę to spokojnie dziabnęłabym jeszcze więcej. Zadziałało, więc git BTW, wcale bym się nie obraziła, gdyby w Sobótce półmaraton mi wyszedł tak jak dzisiaj, szkoda tylko, że tam nie jest tak płasko, jak we Wro
Przyszły tydzień bez szaleństw, spokojne plumkanko. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 24 lutego
60 min body pump
O matko, rozwala mnie ta choreografia, a najbardziej wypady w tył ze stepu. Masakra Za to rozważam zwiększenie obciążenia na barki, bo jakoś mi tak lekko szło. Z cyklu "taka refleksja mnie naszła" - a może ja mam te wielkie ramiona dlatego, że mam jakieś wielkie mięśnie barków, a nie że jestem gruba, tłusta i utyta?
wtorek, 25 lutego
8,64 km w 57:26
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 159
max tętno: 168
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
O jakie ciężkie nogi dzisiaj... Zakwasy w pupci i łydach, no ale co się dziwić, jak na te sztangi chodzę bardzo w kratkę. Z powodu zakwasów dzisiaj spokojne szuranko, bez szarpania, noga za nogą. Nawet nieźle weszło, ale z przebieżek zrezygnowałam.
I tak myślę, co zrobić w przyszłym tygodniu. Z jednej strony chcę iść na sztangi, ale z drugiej jest sztafeta. Sztangi są w poniedziałek, a sztafeta w sobotę, więc teoretycznie nogi odpoczną. Treningowo nie zamierzam szaleć, jakieś szuranko we wtorek i może parę szybkich 400m w czwartek. No ale uczeni w piśmie mówią, żeby zrezygnować z treningu siłowego w tygodniu przed zawodami. Kruca, no nie wiem. Pomyślę. Wujkowie i Ciocie Dobre Rady mogą się wypowiedzieć w komciach, chętnie poczytam
Tak więc ten, stay tuned!
60 min body pump
O matko, rozwala mnie ta choreografia, a najbardziej wypady w tył ze stepu. Masakra Za to rozważam zwiększenie obciążenia na barki, bo jakoś mi tak lekko szło. Z cyklu "taka refleksja mnie naszła" - a może ja mam te wielkie ramiona dlatego, że mam jakieś wielkie mięśnie barków, a nie że jestem gruba, tłusta i utyta?
wtorek, 25 lutego
8,64 km w 57:26
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 159
max tętno: 168
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
O jakie ciężkie nogi dzisiaj... Zakwasy w pupci i łydach, no ale co się dziwić, jak na te sztangi chodzę bardzo w kratkę. Z powodu zakwasów dzisiaj spokojne szuranko, bez szarpania, noga za nogą. Nawet nieźle weszło, ale z przebieżek zrezygnowałam.
I tak myślę, co zrobić w przyszłym tygodniu. Z jednej strony chcę iść na sztangi, ale z drugiej jest sztafeta. Sztangi są w poniedziałek, a sztafeta w sobotę, więc teoretycznie nogi odpoczną. Treningowo nie zamierzam szaleć, jakieś szuranko we wtorek i może parę szybkich 400m w czwartek. No ale uczeni w piśmie mówią, żeby zrezygnować z treningu siłowego w tygodniu przed zawodami. Kruca, no nie wiem. Pomyślę. Wujkowie i Ciocie Dobre Rady mogą się wypowiedzieć w komciach, chętnie poczytam
Tak więc ten, stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]