sobota, 11 stycznia
Rozgrzewka: 3,27 km w 21:44, śr. tempo: 6:39
7 min rozciągania
Podbiegi:
1. 40 sek
2. 41 sek
3. 41 sek
4. 41 sek
5. 41 sek
6. 39 sek
Schłodzenie: 1,47 km w 9:44, śr. tempo: 6:37
Buty: Puma Faas 300 Trail
Jako że Półmaraton Ślężański nie będzie płaski, to podbiegi staną się żelaznym punktem moich treningów tej (niby)zimy. Górkę mam taką, jaką mam, więc plan jest taki, że co dwa tygodnie w sobotę jest ogień pod krótszą, ale bardziej stromą stronę (kiedyś liczyłam, że jest to coś koło 7-8% nachylenia przy nieco ponad 100 m długości), a tydzień po, też co dwa tygodnie, będę wplatać w długie wybiegania spokojne podbiegi i aktywne zbiegi dłuższą mniej stromą stroną (czyli coś takiego, jak w zeszłą niedzielę). Myślę, że plan jest OK.
Jako że w niedzielę była opcja druga, to jak nic wypadało, że dziś ma być ogień. Przy okazji buty były do przetestowania

Rozgrzewkowy dobieg do parku jakoś poszedł mi żwawo, to chyba ta poobozowa superkompensacja. Potem dynamicznie się porozciągałam, pomachałam ramionami, nogami, rozgrzałam stawy skokowe, takie tam. I poszło. Starałam się pobiegać mocno, żeby czuć te podbiegi bardziej w nogach niż w płucach. Pierwszy zbieg był truchtem, pozostałe marszem, bo jednak męczące to było i trzeba było ten oddech nieco uspokoić

Zaskoczona jestem, że szło mi to tak równo, jak i też, że udało mi się zrobić 6 podbiegów, bo na trzecim myślałam, że będzie źle i jednak nie dam rady. A tu nawet udało się ostatni pocisnąć mocniej (taki był zamiar). Nie wiem, czy bym wbiegła jeszcze siódmy raz, no ale to dopiero początek mojego treningu, więc muszę sobie zostawić tzw. room for improvement

Po tych całych podbiegach byłam tak zmachana, że w drogę do domu udałam się wstępnie spacerkiem, a potem potruchtałam jak najkrótszą drogą, bo się nagle gwałtownie ochłodziło i bałam się, że mnie przewieje, zwłaszcza, że buff jakoś nie chronił przed zimnymi podmuchami wiatru i zatoki mnie bolały. To oznaczało, że trzeba przebiec przez budowę i mega budowlane błocko - dobrze się złożyło, bo w końcu test butów trailowych
No to teraz o butach. Ogólnie jest więcej plusów niż minusów. Największym plusem jest to, że gdybym specjalnie nie zwracała uwagi na to, jak mi się w nich biegnie, to w ogóle bym o nich nie myślała - zakładam i zapominam, że je mam. Są lekkie, co lubię, są dość elastyczne, dzięki czemu dobieg do parku po chodnikach był komfortowy, bez uczucia biegania na kołkach czy twardej sztywnej podeszwie. Pianki jest sporo, więc w środku są miękkie i wygodne, a kamienie i szyszki nie są odczuwalne aż tak mocno. Z drugiej strony trochę to podłoże czuć, na pewno bardziej niż w Cascadiach, a że podeszwa jest w jakimś tam stopniu elastyczna, stopa może zareagować. Schodząc z podbiegu jakoś się zamyśliłam, gdzieś źle stąpnęłam i wykręciłam sobie lekko kostkę, but albo pomógł, albo nie przeszkodził mi w szybkiej reakcji, dzięki czemu skończyło się tylko na krótkim strachu

Cholewka jest dość gruba, było mi ciepło mimo cieniutkiej skarpety, latem raczej się nie sprawdzą. Zapiętek jest wysoki, ale do połowy wysokości nie ma usztywnienia, więc nie szoruje po Achillesie i nie przeszkadza. Bardzo nie lubię sztywnych zapiętków, więc jest to też duży plus. Było raczej sucho, więc nie wiem, jak cholewka radzi sobie z wodą. Przy lekkiej wilgoci prawdopodobnie nie przepuści jej do środka (przetestowane przy myciu butów

), ale przy wdepnięciu w kałużę pod śniegiem może być gorzej. Zobaczymy. Język przesuwa się minimalnie, ale to u mnie norma, jeśli nie jest wszyty. W środku, jak pisałam, wygodne, jest miejsce na palce, stopa nie jest ściśnięta, zero odparzeń czy odcisków (nawet takich malutkich). To dobre wieści dla moich paznokci, zwłaszcza, że muszą wreszcie odrosnąć

Bieżnik jest spoko, na chodniku nie wkurza, na parkowej ścieżce jest ok. Górka Skarbowców została usypana z nadwyżek gruntu przeznaczonego do budowy nasypu kolejowego, więc jest tam dużo jakichś kamieni, resztek cegieł, czy co to tam jest. I na tych wilgotnych kamieniach był lekki poślizg, but nieco uciekał do tyłu, ale w sumie bez dramatu. Za to jak wracałam przez rozjeżdżone budowlane błoto (a specjalnie leciałam przez najgorsze, środkiem kałuż i tam, gdzie wydawało się być największe i najmiększe) - bajka. But się wgryzał w to błoto jak glebogryzarka, przyczepność super, pełna kontrola trakcji, chyba w życiu nie czułam się tak stabilnie w bucie, jak na tym błocie

Mega.
No, tak więc jestem zadowolona z zakupu, następnym razem zakładam bucika na GP zBiegiemNatury już w sobotę, ale będę go zakładać też na wycieczki do parku. Na beton trochę mi go szkoda, bo nie wiem, jak trwała jest guma w bieżniku, z drugiej strony ja tak mało zdzieram bieżnik, że w sumie nie powinnam sobie zaprzątać tym głowy. W Cascadiach mam zrobione ponad 300 km, z czego sporo chodnikiem, a jedyne miejsce, gdzie widać jakiekolwiek minimalne zużycie podeszwy to czubek.
niedziela, 12 stycznia
Niestety, okazało się, że jednak mnie przewiało, kicham, prycham, z nosa wodospad, pokasłuję, stan podgorączkowy, więc niestety long run dziś odpada. Wyleżę to, wypocę i mi zaraz przejdzie. Stay tuned!