Ale jak to???Katarina pisze: szczególnie w terenie pagórkowatym czy w terenie w górach
W górach czy terenie pagórkowatym to chyba bardzo wysoka kadencja wychodzi, albo ja już nic nie rozumiem...
Ale jak to???Katarina pisze: szczególnie w terenie pagórkowatym czy w terenie w górach
A my (użyję liczby mnogiej, a co) mówimy o kadencji w biegu po płaskim.klosiu pisze:Faktycznie ja mówię głównie o mtb, gdzie kadencja zmienia się w zależności od terenu i nie dąży się do jakiejś określonej wartości, tylko po prostu do jak najszybszej, jako do najbardziej ekonomicznej.
Myślę, że po prostu nie przeczytałeś tego, co napisałem wcześniej:klosiu pisze:rosomak, wydaje mi się, że wy (biegacze) przez taką jakby to nazwać, przewidywalność waszej dyscypliny (bo bieganie długodystansowe jest praktycznie jednym tempem i jedną kadencją przez cały dystans) macie tendencje do opierania się na jakichś waszych guru typu Daniels jak na biblii. Plany treningowe są prostsze niż w kolarstwie, i książki o bieganiu mają skłonność do podawania wszystkiego dokładnie - kadencja 180, tempo treningów w tabelkach, długości interwałów co do sekundy, rozpiska co na asfalcie, co w terenie, a co na bieżni robione itp. No offence, po prostu taka uwaga.
Takie podejście często zwalnia od zastanawiania się, po co w ogóle się jakiś trening robi i czy można robić to skuteczniej, Bo po co, skoro w książce wszystko jest dokładnie rozpisane.
W mtb rozpiętość tempa, intensywności, wysiłku w czasie jednego wyścigu jest potworna w porównaniu do biegania, i dlatego i książki mają budowę otwartą, w zasadzie nie jest nic rozpisane, tylko podane są ogólne recepty, jak konstruować sobie plan i co robią poszczególne treningi. Jak ktoś nie zrozumie, po co jest dany trening, jak ma być długi i kiedy się go robi, to skutecznego planu nie zrobi i tyle. Jak nie ogarnia, to lepiej jak wyda kasę na trenera przez net.
Dlatego chyba więcej się testuje i sprawdza na sobie rozwiązania, po prostu po to żeby nie tracić czasu na nieskuteczne.
Myślę ze zawsze warto popatrzeć jak coś się robi w innej dyscyplinie, po odcedzeniu treningów specyficznych dla danego rodzaju ruchu zawsze można coś wyciągnąć.
Na przykład pewne uwagi Yacoola, który jest chyba biegowym wyjątkiem w kwestii otwartości treningowej, pomogły mi w treningu mtb.
Odwrotnie też może tak być. Dlatego piszę czasem, jak to się robi w mtb. Mimo że u Danielsa tego nie ma.
Ja się - na przykład - często odnoszę do pływania (bo to trenowałem za młodu). Ale nie mówię biegaczom, że ich trening jest sto lat za treningiem pływackim i powinni się wzorować na tym, co robią koleżanki i koledzy na basenierosomak pisze:Nie widzę problemu w korzystaniu z doświadczeń innych dyscyplin czy w używaniu analogii. Ale z doświadczeń i analogii, nie z podstawiania definicji.
Można z niego wysnuć taki wniosek?Noakes w Waterlogged pisze samokrytycznie, że spłodził kilka tekstów (artykuły, może nawet coś w książce) na temat konieczności picia "do oporu" Równocześnie w swojej praktyce zupełnie nie stosował się do swoich własnych zaleceń. Pisał jedno, robił drugie.
JS pisze o kadencji, a i owszem. Ale nie przypominam sobie jakoś jego własnych wspomnień z jego własnego treningu kadencji.
Podobnie Galloway.
Daniels wydał trzy książki, mam dwie. Jeżeli w planach pojawia się "o tutaj, w tym treningu trenujemy kadencję" to na przyczepkę, jak u ucznia w polskiej szkole, który jak ma wymienić kilka przyczyn jakiegoś wydarzenia to pod koniec zaczyna dodawać jakieś straszne pierdoły. Jeżeli się pojawia![]()
Dla mnie dobrą nauczką pewnego sceptycyzmu w czytaniu książek "trenerskich" były teksty JS w jego czerwonej książce na temat czterdziestek. W skrócie: "biegałem, teoretycznie uważałem że nie ma potrzeby więc zrezygnowałem, brak wyników zmusił mnie do przeproszenia się z nimi, ale wiecie co? nadal uważam, że to nie ma sensu, więc nie róbcie". Ot, taka wygrana ducha nad materią
Bo jak dla mnie wniosek jest dokładnie odwrotny, autor wyraźnie nie przyjmuje ślepo na wiarę tego, co przeczyta, ale kieruje się zdrowym sceptycyzmem.rosomak, wydaje mi się, że wy (biegacze) [...] macie tendencje do opierania się na jakichś waszych guru typu Daniels jak na biblii. [...]
Takie podejście często zwalnia od zastanawiania się, po co w ogóle się jakiś trening robi i czy można robić to skuteczniej, Bo po co, skoro w książce wszystko jest dokładnie rozpisane.
Ja nie mówię że trening biegaczy jest 100 lat za rowerowym. Stwierdzam fakt, że prostsza struktura wysiłku na zawodach implikuje prostszy trening (to jest zwykłe stwierdzenie faktu, a nie żadne wywyższanie się, nie wiem jak to mogłeś tak odebrać), co z kolei powoduje tendencję do szczegółowego opisu tego treningu, bo prosty trening łatwiej opisać szczegółowo, łącznie z tabelkami obrazującymi tempo biegania poszczególnych odcinków. I tyle.rosomak pisze: Ja się - na przykład - często odnoszę do pływania (bo to trenowałem za młodu). Ale nie mówię biegaczom, że ich trening jest sto lat za treningiem pływackim i powinni się wzorować na tym, co robią koleżanki i koledzy na basenie![]()
W prostych słowach?klosiu pisze:to jest zwykłe stwierdzenie faktu, a nie żadne wywyższanie się, nie wiem jak to mogłeś tak odebrać
Nie. Biegacze wierzą w coś, co Daniels określa słowem specificity (odwołanie rozmyślne). Nie oznacza to, że biegacze nie robią rozciągania, ciężarów, core itp itd. Ba, robiąc cross training potrafią jeździć na rowerzeklosiu pisze:wręcz kwestionują sens jakichkolwiek ćwiczeń w tym kierunku
dobre porównanieQba Krause pisze:widzicie koncówkę bicza i słyszycie, jak strzela, ale nie dostrzegacie ręki, która bicz trzyma