Prośba o pomoc w sprawie diety
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
programy Chodakowskiej są fatalne merytorycznie, to prosta droga do kontuzji. ODRADZAM ZDECYDOWANIE!!!!
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 18 lut 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
no ale przez miesięcy mój organizm nie dostawał żadnej aktywności ruchowej wiec teraz te biegi mnie na serio męczą... ja wiem, że brzmię trochę jak maruda ale wszelkie ćwiczenia typu Chodakowska u mnie odpadają, próbowałam nie sprawia mi to żadnej przyjemności, dlatego zostaję brzy biegach, biorę pod uwagę dodatkowy basen ale z ćwiczeniami po prostu wiem, że nie dam rady...MariNerr pisze:Jak chcesz na szybko coś zrzucić tak 2-4 kg to wg mnie masz jeszcze spore rezerwy w aktywności ruchowej. Robisz obecnie 5x biegi 35-40min do czego organizm już się niestety przyzwyczaił.
Zamień to sobie na 3x biegi (jeden stopniowo wydłużaj do 60min) i 2x mocne ćwiczenia cardio. Przykładowo pierwsze z ćwiczeń cardio - Killer Chodakowskiej, a drugie HIIT. Jak zaskoczysz organizm taką zmianą, to zanim się dostosuje do nowego wysiłku utracisz trochę kilo (sprawdzone). Ogólnie żeby więcej chudnąć, to oprócz diety trzeba dywersyfikować typ wysiłku żeby nie dać organizmowi możliwości do przejścia na tryb oszczędnościowy.
więc może jednak jakaś dieta...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 02 wrz 2013, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
OK, to znaczy, że nie jesteś aż tak zdesperowana, co jest bardzo pozytywne, bo wagę masz dobrą
W diecie nie chcę się wypowiadać, bo dla mnie każda redukcyjna wydaje się niezbyt zdrowa dla organizmu.

kiss of life (retired)
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Jak chcesz tylko zrzucić trochę tłuszczu, to faktycznie lepiej zadziałać dietą, najlepiej low carb/paleo. Wbrew temu co się powszechnie sądzi, ćwiczenia raczej spowalniają chudnięcie u ludzi z tuszą niemal w normie. Powodują duży wzrost apetytu, a co za tym idzie większe spożycie kalorii. Lepiej zadziałać przez obcięcie węglowodanów, a zwiększenie tłuszczu w diecie. Kaloryczność może być wtedy niemal normalna, w każdym razie nie trzeba tego pilnować, a i tak się chudnie.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 499
- Rejestracja: 02 wrz 2013, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Qba nie chcę wątku sprowadzać na boczny tor, dla mnie robienie Killera było na zasadzie cel (zrzucenie wagi) uświęca środki, po 2 tygodniach zrobił się dla mnie zbyt łatwy i poszukałem czegoś lepszego. Ale szacunek dla Chodakowskiej mam i tak w tym Killerze, bo robi go w I zakresie, czyli w tempie konwersacyjnymQba Krause pisze:programy Chodakowskiej są fatalne merytorycznie, to prosta droga do kontuzji. ODRADZAM ZDECYDOWANIE!!!!

kiss of life (retired)
- klancyk3
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 539
- Rejestracja: 27 wrz 2007, 21:29
- Życiówka na 10k: 45,05
- Życiówka w maratonie: 3,42,42
- Lokalizacja: katowice
bieganie na czczo?
IMHO
jak się tak robi to organizm będzie oszczędzał tłuszczyk
lepiej zjeść trochę przed bieganiem - "tłuszcze się spalają w ogniu węglowodanów"
IMHO
jak się tak robi to organizm będzie oszczędzał tłuszczyk
lepiej zjeść trochę przed bieganiem - "tłuszcze się spalają w ogniu węglowodanów"
regeneracja jest tak samo ważna jak trening
NICe: https://www.facebook.com/Wskrzeszenie/ https://wskrzeszenie.blogspot.com/ 100ultramaratonow: https://klub100ultramaratonow.blogspot.com/
NICe: https://www.facebook.com/Wskrzeszenie/ https://wskrzeszenie.blogspot.com/ 100ultramaratonow: https://klub100ultramaratonow.blogspot.com/
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 631
- Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wroclaw
A to chyba kolejny mit, prawda ? Jesli nie, to czy ktos moglby podac biechemiczne uzasadnienie powyzszego ?klancyk3 pisze:"tłuszcze się spalają w ogniu węglowodanów"
-
- Stary Wyga
- Posty: 179
- Rejestracja: 15 paź 2013, 15:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Górny Śląsk
Kurde, myślałem, że mam jakieś ogólne pojęcie o "sportowym trybie życia". Jak zacząłem czytać to forum, to wiem, że nic nie wiem. A swoją drogą to widzę ile ludzi tyle teorii. 

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
jeżeli nie biegasz kilka godzin na czczo, to węgli jest aż nadto żeby zrobić spokojny trening. właśnie bieganie na czczo pomaga lepiej wyćwiczyć spalanie tłuszczów.
- fog
- Wyga
- Posty: 78
- Rejestracja: 30 gru 2013, 14:31
- Życiówka na 10k: 43:27
- Życiówka w maratonie: 3:43:09
- Lokalizacja: Warszawa
Dzięki, jeśli to nie jest coś kanonicznego, to pewnie jestem w stanie poszukać czegoś samemukfadam pisze:fog jeśli ci zależy mogę jutro sprawdzić tytuł tego dzieła, nie zapamiętałem go bo po przekartkowaniu wynikało że zalecenia żywieniowe w nim zawarte oparte są o węglowodany.

- kfadam
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1270
- Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
- Życiówka na 10k: 1.05
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Przekartkowałem to cudo, jest rozpisane na różne treningi, okresy itp. Wygląda na dopracowane jedyne ale to olbrzymie ilości węglowodanów.
Mnie bardziej odpowiada LCHF tu masz całą książke i wytłumaczenie procesów biochemicznych.http://chomikuj.pl/kuszaba/Allan.Christ ... 616814.doc
Mnie bardziej odpowiada LCHF tu masz całą książke i wytłumaczenie procesów biochemicznych.http://chomikuj.pl/kuszaba/Allan.Christ ... 616814.doc
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
To jest naprawdę jakiś dramat, ze osobie która ma prawidłowe BMI, i szczerze wyznaje, że "ostatnio" miała mało ruchu i jadła cokolwiek a dietuję od UWAGA tygodnia
, że ma słabą wydolność i ćwiczenia ją meczą, proponuje się diety, zamiast trochę cierpliwości i więcej ćwiczeń.
No po prostu CUDNIE będzie po tym dziewczyna wyglądała.
Może nawet jak swoje własna prababcia, zwłaszcza na twarzy.
Mikakaim, ważysz dobrze i piszesz, że się sobie ogólnie podobasz tylko ostatni miesiąc był słaby.
To skup się na przebudowie ciała i powrocie do poprzednich nawyków żywieniowych a nie na odchudzaniu.
Biegaj, zapisz się na ten basen, może dołóż jeszcze coś co lubisz, postaw na różnorodność.
Dużo lepiej wygląda kobieta która ma ciut nadto tkanki tłuszczowej a pod nią mięśnie trzymające ciało w ryzach, niż wysuszony na wiór sucharek z wiszącymi to tu, to tam "worami" ze skóry i nie trzymanego mięśniami ciała.
I daj sobie czas, ciało nie przebuduje się w kilka tygodni, trzeba pracy i cierpliwości.
I wywal wagę. Nie ważne ile ważysz, ważne czy się sobie podobasz.
Trochę mnei dziwi, ze niby biegasz 5 razy w tygodniu a piszesz ze nie dałabyś rady Chodakowi
Jednak proponowałabym serio przemyśleć więcej różnowrodnosci.

No po prostu CUDNIE będzie po tym dziewczyna wyglądała.
Może nawet jak swoje własna prababcia, zwłaszcza na twarzy.
Mikakaim, ważysz dobrze i piszesz, że się sobie ogólnie podobasz tylko ostatni miesiąc był słaby.
To skup się na przebudowie ciała i powrocie do poprzednich nawyków żywieniowych a nie na odchudzaniu.
Biegaj, zapisz się na ten basen, może dołóż jeszcze coś co lubisz, postaw na różnorodność.
Dużo lepiej wygląda kobieta która ma ciut nadto tkanki tłuszczowej a pod nią mięśnie trzymające ciało w ryzach, niż wysuszony na wiór sucharek z wiszącymi to tu, to tam "worami" ze skóry i nie trzymanego mięśniami ciała.
I daj sobie czas, ciało nie przebuduje się w kilka tygodni, trzeba pracy i cierpliwości.
I wywal wagę. Nie ważne ile ważysz, ważne czy się sobie podobasz.
Trochę mnei dziwi, ze niby biegasz 5 razy w tygodniu a piszesz ze nie dałabyś rady Chodakowi

Jednak proponowałabym serio przemyśleć więcej różnowrodnosci.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 06 gru 2013, 13:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
No to tu się zgadzamy, bo mniej więcej o coś takiego mi chodziło, dlatego zresztą zasugerowałam dziewczynie pracę nad mięśniami.klosiu pisze:MSzn --> różnie to może być. Ja przy wzroście 175cm ważę 78kg i nie jestem nawet specjalnie tłusty, nawet nie to że gruby. Mam w okolicach 15% BF i jest jak dla mnie prawie ok. Zero brzucha, zero jakichś widocznych fałd tłuszczu nad paskiem. Zgubię do kwietnia ze 3kg i będzie idealnie.
Ale znam ludzi którzy przy moim wzroście ważą 10 kilo mniej i są grubi. Brzuch im wystaje, są zalani tak że nie widać żadnych mięśni. Taki jest efekt słabej diety i głodówkowych odchudzań: zero mięśni, słaby poziom metabolizmu i duże zatłuszczenie. I co z tego że ważą mało jak wyglądają tragicznie.
Dlatego sugeruję koleżance dietę, na której może niekoniecznie straci dużo na wadze (bo to faktycznie nie jest specjalnie potrzebne), ale na pewno będzie o wiele lepiej wyglądać latem.
Sama ważę 10 kilo więcej od autorki wątku przy odrobinę tylko większym wzroście, i ostatnią rzeczą, jaką by mi ktokolwiek sugerował, jest chudnięcie (no, wpatrzone w "fitspiracje" nastolatki pewnie tak). "Jakość" ciała zawdzięczam właśnie pilnowaniu ćwiczeń siłowych (i to kompleksowo; dużo kobiet zaniedbuje np. ćwiczenia pleców) i wywaleniu z diety przetworzonych węgli. Jak trenowałam do pierwszego maratonu i nic nie robiłam poza bieganiem i jedzeniem słodkich bułek (no przecież dużo biegam, nie?), to nie wyglądałam tak, jak teraz

I jeszcze do autorki wątku:
Znam dobrze to podpuchnięcie po tygodniu albo i więcej beznadziejnego jedzenia. Zwykle jednak wcale nie chodzi o przytycie, tylko właśnie opuchnięcie od nadmiaru prostych węglowodanów w diecie. Drastyczne obcinanie kaloryczności posiłków nie jest tutaj żadnym rozwiązaniem. Żeby zacząć się czuć z powrotem dobrze, mi wystarcza w zasadzie tydzień jedzenia nieprzetworzonego (w takich wypadkach pełnoziarniste to i tamto też liczę jako przetworzone; jeśli zboża, to tylko w całości), bez cukru, z ograniczeniem owoców, i białkową kolacją (do 500g niskoskrobiowych warzyw i dowolna ilość białka). To jest taki plan minimum, bo ze względu na wegeskrzywienie, nie jem na co dzień nabiału i mięsa, więc nie porywam się na low carb. Ale zawsze warto, choćby po to, żeby zobaczyć, czy będzie różnica w samopoczuciu/poziomie energii na co dzień/tkance tłuszczowej.
Acha, i tak w ogóle to czekolada czy co tam jesz w soboty, to według mnie nie jest "na co dzień nie jem słodyczy, tylko czasem jak mnie najdzie", tylko "regularnie jem słodycze (chociaż w niewielkich ilościach)". Łatwo siebie oszukiwać i być przekonanym, że się ma taką idealną dietę. Ale to w ogóle temat na dłuższą dyskusję, że codziennie jedzenie słodyczy jest obecnie normą, a wszystko, co poniżej, to już odmawianie sobie.
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 6
- Rejestracja: 18 lut 2014, 22:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
cava-> "Trochę mnei dziwi, ze niby biegasz 5 razy w tygodniu a piszesz ze nie dałabyś rady Chodakowi "
nigdzie nie napisałam, że nie dałabym rady, napisałam, że próbowałam (dla ścisłości nie jednokrotnie) i nie sprawia mi to przyjemności. Tylko tyle i aż tyle. Zdecydowanie lepiej czuję się po bieganiu dlatego chcę przy nim zostać.
MSzn -> "I jeszcze do autorki wątku:
Znam dobrze to podpuchnięcie po tygodniu albo i więcej beznadziejnego jedzenia. Zwykle jednak wcale nie chodzi o przytycie, tylko właśnie opuchnięcie od nadmiaru prostych węglowodanów w diecie. Drastyczne obcinanie kaloryczności posiłków nie jest tutaj żadnym rozwiązaniem. Żeby zacząć się czuć z powrotem dobrze, mi wystarcza w zasadzie tydzień jedzenia nieprzetworzonego (w takich wypadkach pełnoziarniste to i tamto też liczę jako przetworzone; jeśli zboża, to tylko w całości), bez cukru, z ograniczeniem owoców, i białkową kolacją (do 500g niskoskrobiowych warzyw i dowolna ilość białka). To jest taki plan minimum, bo ze względu na wegeskrzywienie, nie jem na co dzień nabiału i mięsa, więc nie porywam się na low carb. Ale zawsze warto, choćby po to, żeby zobaczyć, czy będzie różnica w samopoczuciu/poziomie energii na co dzień/tkance tłuszczowej."
No i widzisz ja właśnie szukałam sposobu żeby poczuć się lepiej po takim 4 tygodniowym zaśmieceniu. W zasadzie to nigdy dużo nie jadłam i może dlatego te "porcje" nie wydawały mi się głodowe. Nigdy też nie liczyłam kalorii, zrobiłam to po raz pierwszy, gdy pytanie o nie zostało zadane mi na forum:) . Nie wiedziałam czy "jadłospis", który sobie wymyśliłam był dobry więc spytałam o pomoc. Muszę przyznać, że byłam lekko zszokowana otrzymanym wynikiem kaloryczności. Tak więc radę o jej zwiększeniu wzięłam sobie do serca i dorzuciłam tłuszcze.
Co do jedzenia słodyczy wydaje mi się, że masz rację lubię od czasu do czasu zjeść coś słodkiego i może faktycznie podpada to pod kategorię jem słodycze regularnie. Chyba muszę jakoś poszukać sposobu żeby po prostu przestały mi smakować choć nie wiem czy to nie jest jak walka z wiatrakami
ale z przyjemności usłyszę twoją radę bo jak sama napisałaś kiedyś zajadałaś się słodkimi bułkami
nigdzie nie napisałam, że nie dałabym rady, napisałam, że próbowałam (dla ścisłości nie jednokrotnie) i nie sprawia mi to przyjemności. Tylko tyle i aż tyle. Zdecydowanie lepiej czuję się po bieganiu dlatego chcę przy nim zostać.
MSzn -> "I jeszcze do autorki wątku:
Znam dobrze to podpuchnięcie po tygodniu albo i więcej beznadziejnego jedzenia. Zwykle jednak wcale nie chodzi o przytycie, tylko właśnie opuchnięcie od nadmiaru prostych węglowodanów w diecie. Drastyczne obcinanie kaloryczności posiłków nie jest tutaj żadnym rozwiązaniem. Żeby zacząć się czuć z powrotem dobrze, mi wystarcza w zasadzie tydzień jedzenia nieprzetworzonego (w takich wypadkach pełnoziarniste to i tamto też liczę jako przetworzone; jeśli zboża, to tylko w całości), bez cukru, z ograniczeniem owoców, i białkową kolacją (do 500g niskoskrobiowych warzyw i dowolna ilość białka). To jest taki plan minimum, bo ze względu na wegeskrzywienie, nie jem na co dzień nabiału i mięsa, więc nie porywam się na low carb. Ale zawsze warto, choćby po to, żeby zobaczyć, czy będzie różnica w samopoczuciu/poziomie energii na co dzień/tkance tłuszczowej."
No i widzisz ja właśnie szukałam sposobu żeby poczuć się lepiej po takim 4 tygodniowym zaśmieceniu. W zasadzie to nigdy dużo nie jadłam i może dlatego te "porcje" nie wydawały mi się głodowe. Nigdy też nie liczyłam kalorii, zrobiłam to po raz pierwszy, gdy pytanie o nie zostało zadane mi na forum:) . Nie wiedziałam czy "jadłospis", który sobie wymyśliłam był dobry więc spytałam o pomoc. Muszę przyznać, że byłam lekko zszokowana otrzymanym wynikiem kaloryczności. Tak więc radę o jej zwiększeniu wzięłam sobie do serca i dorzuciłam tłuszcze.
Co do jedzenia słodyczy wydaje mi się, że masz rację lubię od czasu do czasu zjeść coś słodkiego i może faktycznie podpada to pod kategorię jem słodycze regularnie. Chyba muszę jakoś poszukać sposobu żeby po prostu przestały mi smakować choć nie wiem czy to nie jest jak walka z wiatrakami

-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 5
- Rejestracja: 06 gru 2013, 13:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Uzależnienie od cukru jest stosunkowo łatwe do wyeliminowania, przynajmniej u osób bez insulinooporności i z nierozchwianym za bardzo metabolizmem. Sama ostatnio urządziłam sobie miesięczny odwyk (jadłam zawsze do tej pory słodkie śniadania, więc czy ze słodyczami, czy bez, cukier był w diecie zawsze). Nie jakiś dramatyczny, bo jadam owoce, ale mentalnie zrobiło mi to różnicę. Po czterech tygodniach, kiedy przychodziły myśli, że coś bym zjadła pysznego i niezdrowego, to miałam ochotę na precle/bagietkę/pizzę (czyli biała mąka), nie na słodycze, bo te zrobiły się po prostu za słodkie. Polecam taki eksperyment, choćby żeby przekonać się, co się zmieni w smaku, zachciankach, odczuwaniu słodkiego.
Tyle, że ja już od jakiegoś czasu jem na co dzień tak, żeby nie mieć dużych wahań insuliny - więc sytuacje typu "koniecznie muszę teraz zjeść coś słodkiego, bo mam zjazd" są mi w zasadzie obce już od dawna. W tej sytuacji ten miesiąc bez cukru nie był dużym wyzwaniem, jeśli już, to raczej społecznym/towarzyskim.
Dużo też siedzi w głowie. Jeśli przekonamy samych siebie, że przetworzone żarcie z marketu jest obleśne (co nie jest takie trudne
), to nagle 90% tego, co w sklepie, w ogóle przestaje przyciągać uwagę albo odrzuca od razu. I kończą się czekolady, batoniki.
Tyle, że ja już od jakiegoś czasu jem na co dzień tak, żeby nie mieć dużych wahań insuliny - więc sytuacje typu "koniecznie muszę teraz zjeść coś słodkiego, bo mam zjazd" są mi w zasadzie obce już od dawna. W tej sytuacji ten miesiąc bez cukru nie był dużym wyzwaniem, jeśli już, to raczej społecznym/towarzyskim.
Dużo też siedzi w głowie. Jeśli przekonamy samych siebie, że przetworzone żarcie z marketu jest obleśne (co nie jest takie trudne
