Dzienny Jadłospis Biegacza
- kfadam
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1270
- Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
- Życiówka na 10k: 1.05
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
A kto powiedział że na diecie LCHF twoje bf spadnie poniżej normy to normalna dieta a nie głodówka.
To że ja obecnie jem ww na poziomie 50g dziennie bo tyle spokojnie przy moim trybie życia wystarcza to jedno i to nie jest 0 i dalej przytaczam przykład klosia który ww wciąda 3 - 6 razy więcej więc wybacz ale chyba coś ci umkneło.
W latach 60/70 w mojej klasie była jedna gruba dziewczyna i jeden chłopak z nadwagą oboje jak pozostali byli cały czas w ruchu. W całym moim otoczeniu było naprawdę niewiele otyłych dzieciaków.
Tak byłem na dietach o ograniczonej ilości a nawet 0 kalorii i z tą utratą wagi różnie bywało ale jednako zawsze wracała.
Pisząc o głodowaniu nie miałem na myśli głodówek bo to dwa różne pojęcia.
Od prawie 10lat moja dieta z roku na rok była coraz bliższa zalecanej piramidzie zdrowej żywności i z roku na rok moje wyniki i samopoczucie było coraz gorsze. Ostatnie dwa lata to był wzorcowy model żywienia i aktywności czego skutkiem była apatia i tragiczne wyniki. Mało tłuszczy zwierzęcych, warzywa na parze mięsko chudziutkie i ryby na parze masa surówek, plus witaminki, minerały, zdrowe oleje i tran. Codzień przynajmniej 7-8 km szybkiego marszu, siłownia i bieganie. Utrata wagi 2kg w rok.
Czyli jak z 1 kg fasoli 70dag przeleci przez ciebie to nic nie znaczy? fasoli kolego na sucho się nie je wcześniej długo się ją moczy a potem w tej wodzie gotuje i jak myślisz zostaje w niej ta woda czy odparowuje.
Błonnik nie jest trawiony w diecie z dużą ilością ww ułatwia wypróżnianie zabużone właśnie ww.
Dobra będzie tego bo zrobiła się przepychanka.
Qba ale samej kaszy czy ryżu na sucho nie jesz.
To że ja obecnie jem ww na poziomie 50g dziennie bo tyle spokojnie przy moim trybie życia wystarcza to jedno i to nie jest 0 i dalej przytaczam przykład klosia który ww wciąda 3 - 6 razy więcej więc wybacz ale chyba coś ci umkneło.
W latach 60/70 w mojej klasie była jedna gruba dziewczyna i jeden chłopak z nadwagą oboje jak pozostali byli cały czas w ruchu. W całym moim otoczeniu było naprawdę niewiele otyłych dzieciaków.
Tak byłem na dietach o ograniczonej ilości a nawet 0 kalorii i z tą utratą wagi różnie bywało ale jednako zawsze wracała.
Pisząc o głodowaniu nie miałem na myśli głodówek bo to dwa różne pojęcia.
Od prawie 10lat moja dieta z roku na rok była coraz bliższa zalecanej piramidzie zdrowej żywności i z roku na rok moje wyniki i samopoczucie było coraz gorsze. Ostatnie dwa lata to był wzorcowy model żywienia i aktywności czego skutkiem była apatia i tragiczne wyniki. Mało tłuszczy zwierzęcych, warzywa na parze mięsko chudziutkie i ryby na parze masa surówek, plus witaminki, minerały, zdrowe oleje i tran. Codzień przynajmniej 7-8 km szybkiego marszu, siłownia i bieganie. Utrata wagi 2kg w rok.
Czyli jak z 1 kg fasoli 70dag przeleci przez ciebie to nic nie znaczy? fasoli kolego na sucho się nie je wcześniej długo się ją moczy a potem w tej wodzie gotuje i jak myślisz zostaje w niej ta woda czy odparowuje.
Błonnik nie jest trawiony w diecie z dużą ilością ww ułatwia wypróżnianie zabużone właśnie ww.
Dobra będzie tego bo zrobiła się przepychanka.
Qba ale samej kaszy czy ryżu na sucho nie jesz.
- Bogil
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1908
- Rejestracja: 20 gru 2009, 12:16
- Życiówka na 10k: wstyd się przyznać
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skawina
Spoko. Jaki masz teraz poziom bf?
Co do lat 60-70 to dwie rzeczy:
-moi dziadkowie mają trochę inne wspomnienia i twierdzą, że otyli nie byli wcale jakąś rzadkością, owszem było ich mniej. No ale to można łatwo wyjaśnić pojawieniem się w ostatnim czasie, samochodów, komórek, internetu i gier komputerowych. Natomiast rzadkością była ogólna społeczna nietolerancja nadwagi.
-nie sądzę żeby wtedy w diecie było jakoś wyjątkowo mało węgli. No może poza napojami słodzonymi, które wtedy ludzie z chęcią sobie zastępowali słodząc czterema łyżkami cukru herbatę.
Co do lat 60-70 to dwie rzeczy:
-moi dziadkowie mają trochę inne wspomnienia i twierdzą, że otyli nie byli wcale jakąś rzadkością, owszem było ich mniej. No ale to można łatwo wyjaśnić pojawieniem się w ostatnim czasie, samochodów, komórek, internetu i gier komputerowych. Natomiast rzadkością była ogólna społeczna nietolerancja nadwagi.
-nie sądzę żeby wtedy w diecie było jakoś wyjątkowo mało węgli. No może poza napojami słodzonymi, które wtedy ludzie z chęcią sobie zastępowali słodząc czterema łyżkami cukru herbatę.
- Uxmal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Meksyk
- Kontakt:
Piramida zywienia jest juz dawno przestarzala, wiele z reszta bylo takich trafionych jak kula w plot kampanii 'zdrowotnych', inny 'gjeniusz', ktory mi przychodzi na mysl to promocja picia mleka.kfadam pisze:A kto powiedział że na diecie LCHF twoje bf spadnie poniżej normy to normalna dieta a nie głodówka.
To że ja obecnie jem ww na poziomie 50g dziennie bo tyle spokojnie przy moim trybie życia wystarcza to jedno i to nie jest 0 i dalej przytaczam przykład klosia który ww wciąda 3 - 6 razy więcej więc wybacz ale chyba coś ci umkneło.
W latach 60/70 w mojej klasie była jedna gruba dziewczyna i jeden chłopak z nadwagą oboje jak pozostali byli cały czas w ruchu. W całym moim otoczeniu było naprawdę niewiele otyłych dzieciaków.
Tak byłem na dietach o ograniczonej ilości a nawet 0 kalorii i z tą utratą wagi różnie bywało ale jednako zawsze wracała.
Pisząc o głodowaniu nie miałem na myśli głodówek bo to dwa różne pojęcia.
Od prawie 10lat moja dieta z roku na rok była coraz bliższa zalecanej piramidzie zdrowej żywności i z roku na rok moje wyniki i samopoczucie było coraz gorsze. Ostatnie dwa lata to był wzorcowy model żywienia i aktywności czego skutkiem była apatia i tragiczne wyniki. Mało tłuszczy zwierzęcych, warzywa na parze mięsko chudziutkie i ryby na parze masa surówek, plus witaminki, minerały, zdrowe oleje i tran. Codzień przynajmniej 7-8 km szybkiego marszu, siłownia i bieganie. Utrata wagi 2kg w rok.
Czyli jak z 1 kg fasoli 70dag przeleci przez ciebie to nic nie znaczy? fasoli kolego na sucho się nie je wcześniej długo się ją moczy a potem w tej wodzie gotuje i jak myślisz zostaje w niej ta woda czy odparowuje.
Błonnik nie jest trawiony w diecie z dużą ilością ww ułatwia wypróżnianie zabużone właśnie ww.
Dobra będzie tego bo zrobiła się przepychanka.
Qba ale samej kaszy czy ryżu na sucho nie jesz.
Co do Twoich doswiadczen, to ciekawi mnie jednak kwestia apetytu. Jak to wygladalo u Ciebie w dziecinstwie? nie chodzi mi o to, czy byles gruby, ale np czy byly w domu zasady typu "cukierek w nagrode", "zjedz do konca", "zmutno Ci, to zjedz loda" itd. Z obserwacji wynika mi, ze bardzo duzo zaburzen apetytu bierze sie wlasnie z nawykow z dziecinstwa. Tu nawet nie chodzi o to, ze ktos by gruby, ale o to, jakie powstaly zaleznosci psychologiczne na tle jedzenia. Ja nigdy nie mialam problemow z apetytem, nie mam tez ssania typu rzucanie sie na tony slodkiego itd. generalnie to, co Ty opisujesz jako skutek diety LF, dla mnie jest normalna przy pelnym menu. Jeszcze jak patrze na Twoje info o kcal, to bym zapytala, czy rozwazyles mozliwosc iz Twoje problemy biora sie z metabolizmu rozwalonego dietkowaniem pod liczbe kcal?
PS Ja jestem w stanie zjesc ryz na sucho, glownie jem ryz brazowy z soczewica. Nawet mi to specjalnie nie przeszkadza. Pinole, nota bene, tez sie je czesto na sucho, o tak w proszku (ja nie potrafie, juz ze mnie nie jest taki hardkor, ale jest to popularne. Je sie tez jako iskiate tz. paste z chia). Co do fasolek, to tez ciekawa sprawa, bo np tutaj, gdzie fasola i kukurydza byly podstawa diety prehiszpanskiej (krowy i swinki przyjechaly z konkwistadorami), fasole sie akurat wysmaza na gesta papke, wiec nie je sie gotowanej z woda.
Bogil: dziadkowie sa raczej kiepskim przykladem. Cala heca z LC bierze sie z zalozenia, ze ewolucyjnie zboza sa raczej spora nowoscia i wyewoluowalismy zeby jesc raczej krowę . Przynajmniej ja tak to odbieram i akurat ten poglad poniekad podzielam. Prosze mnie poprawic jakby cos nie tenteges. Dziadkowie to jeszcze za malo starozytnie, zeby wytlumaczyc czemu homo sapiens powinien jesc to, co biega po łące. Fakt faktem, ze akurat zboza, zwlaszcza przetworzone, nie sa specjalnie ani przydatnym, ani dobrym skladnikiem diety, a juz to, ze dwa naczelne: pszenica i kukurydza sa na potege modyfikowane i pchane do wszystkiego z uwagi na dotacje Mumii i US Gov napewno nie pomaga. Ja bym sie akurat o biala make pszenna itd nie wyklocala specjalnie, bo ciezko jest udowodnic, ze to w ogole komukolwiek jest do zycia potrzebne.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Jaki flamewar się zrobił, rzecz niespotykana na tym forum
Uxmal, jak się trenuje mało to się je mało węgli. Kfadam trenuje dość mało i na niezbyt dużej intensywności, więc je węgli mało, całkiem słusznie, bo nie są mu potrzebne. Podejrzewam, że mojego spożycia węgli nawet byś nie zaliczyła do low carb, bo dziś na przykład zjadłem około 250g. Spaliłem na treningu ~2200kcal więc i tak to poszło w glikogen i nie był to w moim przypadku nadmiar. Więc nie czepiaj się tego no carb, bo wcale tak nie jest, szczególnie w dietach paleo, które opierają się na mięsie, owocach i warzywach.
To o czym mówisz w poście powyżej, to własnie paleodieta, low carb to co innego. Poczytaj wątek o dietach tłuszczowych jak cię to interesuje.
Bogil, nie bylo wtedy bananów, rodzynków, suszonych owoców, słodyczy, batonów, czekolady, mleka 0.0%, słodkich jogurtów i napojów mlecznych, coli, fanty i innych napojów, ba, nawet piwo nie zawsze było. Przy tym wszystkim 4 łyżeczki cukru do herbaty to naprawdę nie jest nic, bo w puszce 330ml coli jest afair kilkanaście łyżeczek. Zresztą cukru też nie było do oporu. Krótką pamięć mają ludzie....
Uxmal, jak się trenuje mało to się je mało węgli. Kfadam trenuje dość mało i na niezbyt dużej intensywności, więc je węgli mało, całkiem słusznie, bo nie są mu potrzebne. Podejrzewam, że mojego spożycia węgli nawet byś nie zaliczyła do low carb, bo dziś na przykład zjadłem około 250g. Spaliłem na treningu ~2200kcal więc i tak to poszło w glikogen i nie był to w moim przypadku nadmiar. Więc nie czepiaj się tego no carb, bo wcale tak nie jest, szczególnie w dietach paleo, które opierają się na mięsie, owocach i warzywach.
To o czym mówisz w poście powyżej, to własnie paleodieta, low carb to co innego. Poczytaj wątek o dietach tłuszczowych jak cię to interesuje.
Bogil, nie bylo wtedy bananów, rodzynków, suszonych owoców, słodyczy, batonów, czekolady, mleka 0.0%, słodkich jogurtów i napojów mlecznych, coli, fanty i innych napojów, ba, nawet piwo nie zawsze było. Przy tym wszystkim 4 łyżeczki cukru do herbaty to naprawdę nie jest nic, bo w puszce 330ml coli jest afair kilkanaście łyżeczek. Zresztą cukru też nie było do oporu. Krótką pamięć mają ludzie....
The faster you are, the slower life goes by.
- Bogil
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1908
- Rejestracja: 20 gru 2009, 12:16
- Życiówka na 10k: wstyd się przyznać
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Skawina
No ale mąka pszenna, kasze, ziemniaki to akurat było dość łatwo dostępne.
A mięso w jakiejkolwiek postaci to podobno był rarytas, ale ja tam młody jestem i nie wiem.
A ci otyli to skąd?
Możemy chyba wspólnie stwierdzić, że przykład lat 60/70 do niczego nie prowadzi.
Chyba odbiegliśmy za daleko od tematu.
A mięso w jakiejkolwiek postaci to podobno był rarytas, ale ja tam młody jestem i nie wiem.
A ci otyli to skąd?
Możemy chyba wspólnie stwierdzić, że przykład lat 60/70 do niczego nie prowadzi.
Chyba odbiegliśmy za daleko od tematu.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
W latach 70/80dzieciaki i młodzież nadal były standardowo szczupłe. Ze szkoły sredniej pamiętam 2 otyłych- chorobliwie bo faktycznie z choroby ta otyłość była. No i mam zdjęcia.Bogil pisze:Spoko. Jaki masz teraz poziom bf?
Co do lat 60-70 to dwie rzeczy:
-moi dziadkowie mają trochę inne wspomnienia i twierdzą, że otyli nie byli wcale jakąś rzadkością, owszem było ich mniej. No ale to można łatwo wyjaśnić pojawieniem się w ostatnim czasie, samochodów, komórek, internetu i gier komputerowych. Natomiast rzadkością była ogólna społeczna nietolerancja nadwagi.
-nie sądzę żeby wtedy w diecie było jakoś wyjątkowo mało węgli. No może poza napojami słodzonymi, które wtedy ludzie z chęcią sobie zastępowali słodząc czterema łyżkami cukru herbatę.
jak było ze starszymi ludźmi ja faktycznie nie pamiętam, bo rzeczywiście nie zwracało się wtedy tak wielkiej uwagi na to, ale ze swojej rodziny to kojarzę po zdjęciach, ze 1 babcia byłą gruba. Reszta chuda lub normalna.
a przecież dieta była naładowana oczyszczoną mąką, pieczywem, ziemniakami, białym ryżem.
Dieta "PRL"u to festiwal klusek, chleba, makaronów, naleśników, placków, racuchów, pyz, babek ziemniaczanych, ziemniaków, kopytek, kanapek, itd, itp.
Mięso było dodatkiem do fury ziemniaków i marchewki gotowanej z groszkiem (typowy PRL owski obiad- cieniutki schabowy w panierce, ziemniaki polane tłuszczem, marchewka gotowana z groszkiem zagęszczona zasmazką)
Mięso było na kartki, masło było na kartki. O rybę to się trzeba było dosłownie bić z kolejkowiczami.
No biały ser raczej był.
Cukier tez był na kartki ale wszyscy wszytko słodzili bo "Cukier krzepił". Sama się wychowałam na herbatce z 2 łyżeczkami cukru.
I wszyscy standardowo smarowali na co dzień biały chleb, cudną margaryną "Słoneczna". Bo była. Bez kartek.
I tak się mają teorie do rzeczywistości.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Bogil: Trochę w temacie jednak jesteśmy, bo otyłość nie tyle jest ściśle powiązana z węglowodanami w ogóle, tylko z ilością fruktozy w diecie.
A ta skoczyła w ostatnich latach diametralnie. Nawet owoce są słodsze niż kilkanaście lat temu, może słyszałeś narzekania wytwórców win na nowe odmiany winogron, które są za słodkie i nie da się z nich zrobić wina wytrawnego.
Fruktoza jest bardziej tucząca od glukozy, bo jest metabolizowana wyłącznie w wątrobie (to tak w kwestii obciążania wątroby różnymi rodzajami jedzenia - np tłuszcze w wątrobie nie są przetwarzane w ogóle), i uzupełnia tylko glikogen wątrobowy, którego jest 50-100g.
Cała reszta idzie w tłuszcz, to by nie było jeszcze takie złe, bo fruktoza tylko by tuczyła, ale powoduje ona też stłuszczenie wątroby, odkładając się w bezpośredniej bliskości miejsca przerobu.
U człowieka nieaktywnego, który ma glikogen cały czas uzupełniony, praktycznie całość fruktozy tuczy.
Glukoza (czyli głównie skrobia, bo ona jest rozkladana tylko do glukozy) jest mniej tucząca w sensie takim, że spala i przerabia ją na glikogen cały organizm, więc bufor do zapełnienia, zanim zacznie tuczyć, jest większy.
Dlatego na przykład Chińczycy 20 lat temu byli chudzi jedząc głównie skrobiowy ryż, a Chinczycy obecni lawinowo się otłuszczają, jedząc coraz więcej cukru i hfcs.
I to samo dotyczy obecnych dzieci, Cava. Fakt że kiedyś więcej się biegało, ale różnice w diecie były ogromne. Jadło się generalnie tłuściej, więcej skrobi a mniej cukru, a dzieciaki nie miały do wyboru całego kosmosu słodyczy i fastfoodów w sklepach.
Dzieci mają jeszcze niezepsuty metabolizm insuliny, poza tym potrzebują bardzo dużo kalorii, dlatego nie tyły. Tyje się z reguły w okolicach 25-30 roku życia, wtedy przy ciągłym dowozie węglowodanów metabolizm insuliny zaczyna się psuć i są coraz większe problemy z utrzymaniem wagi.
To że obecnie połowa dzieciaków jest tłusta, świadczy o tym, że coś jest bardzo nie tak z ich dietą, a nie że się za mało ruszają.
A ta skoczyła w ostatnich latach diametralnie. Nawet owoce są słodsze niż kilkanaście lat temu, może słyszałeś narzekania wytwórców win na nowe odmiany winogron, które są za słodkie i nie da się z nich zrobić wina wytrawnego.
Fruktoza jest bardziej tucząca od glukozy, bo jest metabolizowana wyłącznie w wątrobie (to tak w kwestii obciążania wątroby różnymi rodzajami jedzenia - np tłuszcze w wątrobie nie są przetwarzane w ogóle), i uzupełnia tylko glikogen wątrobowy, którego jest 50-100g.
Cała reszta idzie w tłuszcz, to by nie było jeszcze takie złe, bo fruktoza tylko by tuczyła, ale powoduje ona też stłuszczenie wątroby, odkładając się w bezpośredniej bliskości miejsca przerobu.
U człowieka nieaktywnego, który ma glikogen cały czas uzupełniony, praktycznie całość fruktozy tuczy.
Glukoza (czyli głównie skrobia, bo ona jest rozkladana tylko do glukozy) jest mniej tucząca w sensie takim, że spala i przerabia ją na glikogen cały organizm, więc bufor do zapełnienia, zanim zacznie tuczyć, jest większy.
Dlatego na przykład Chińczycy 20 lat temu byli chudzi jedząc głównie skrobiowy ryż, a Chinczycy obecni lawinowo się otłuszczają, jedząc coraz więcej cukru i hfcs.
I to samo dotyczy obecnych dzieci, Cava. Fakt że kiedyś więcej się biegało, ale różnice w diecie były ogromne. Jadło się generalnie tłuściej, więcej skrobi a mniej cukru, a dzieciaki nie miały do wyboru całego kosmosu słodyczy i fastfoodów w sklepach.
Dzieci mają jeszcze niezepsuty metabolizm insuliny, poza tym potrzebują bardzo dużo kalorii, dlatego nie tyły. Tyje się z reguły w okolicach 25-30 roku życia, wtedy przy ciągłym dowozie węglowodanów metabolizm insuliny zaczyna się psuć i są coraz większe problemy z utrzymaniem wagi.
To że obecnie połowa dzieciaków jest tłusta, świadczy o tym, że coś jest bardzo nie tak z ich dietą, a nie że się za mało ruszają.
Ostatnio zmieniony 04 lut 2014, 23:37 przez klosiu, łącznie zmieniany 1 raz.
The faster you are, the slower life goes by.
- Uxmal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Meksyk
- Kontakt:
Wiem, że to dieta paleo, ale cały czas się rozchodzi o te porady na szybko i ogólnikowo, jakie podajecie. "Nie jedz węgli", 'jedz LC' itd. Może umówmy się, żeby nie walić takimi ogólnikami jak ktoś tu znowu zapyta, co ma robić jak nie chudnie?klosiu pisze:Jaki flamewar się zrobił, rzecz niespotykana na tym forum
Uxmal, jak się trenuje mało to się je mało węgli. Kfadam trenuje dość mało i na niezbyt dużej intensywności, więc je węgli mało, całkiem słusznie, bo nie są mu potrzebne. Podejrzewam, że mojego spożycia węgli nawet byś nie zaliczyła do low carb, bo dziś na przykład zjadłem około 250g. Spaliłem na treningu ~2200kcal więc i tak to poszło w glikogen i nie był to w moim przypadku nadmiar. Więc nie czepiaj się tego no carb, bo wcale tak nie jest, szczególnie w dietach paleo, które opierają się na mięsie, owocach i warzywach.
To o czym mówisz w poście powyżej, to własnie paleodieta, low carb to co innego. Poczytaj wątek o dietach tłuszczowych jak cię to interesuje.
.
W PRL jadło się mniej mięsa. Poza tym jadło się po prostu.....mniej. Nie tylko mniej, bo nie było. Zapominacie, że Gierek nabrał kredytów i w latach 70 była i czekolada i generalnie nie było pustych półek (z tego, co wieść gminna niesie, jam za młoda). Ale wszystko inne było drogie więc ludzie nie szaleli z kupowaniem i dogadzaniem sobie cukiereczkami itd, bo pralka kosztowała 3 pensje, nawet jeśli dało się ją kupić. Czyli jadło się w granicach rozsądku. A ruszało się dużo więcej, choćby ile osób miało auto? Większość dymała z buta. Poza tym dzieciaki szalały po dworze, bo w TV były dwa kanały.. Wcale tu nie ma jakiejś 'magii' w dietach, sretach i produktach. Wcale nie było też tak, że jedzonko było czyste (kto ma w rodzinie kogoś, kto pracował np. w komunistycznej mleczarni czy cukierni to wie), pestycydy lały się hektolitrami żeby Polska Ludowa miała wzorową produkcję i żeby wybić stonkę ha-merykańską. Także generalnie bez śmieciowego żarcia typu Cola McSrach + mniej żarcia ogólnie + więcej ruchu. Prozaiczne wyjaśnienia, ale się sprawdzają. Ci przytaczani przeze mnie do pawia :P Tarahumaras dokladnie w ten sposób funkcjonują.
klosiu też ma racje + dzisiaj owoce mają dużo więcej cukru, niż miały, bo tak są hodowane. Na wygląd i na słodkość. Są takie owoce, których nie jestem w stanie zjeść solo, są tak słodkie! BTW zapomniałeś dodać, że cukier uzależnia tak, jak inne dragi - ten sam proces.
- Uxmal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Meksyk
- Kontakt:
Chińczycy się wzbogacili i przestali głodować od kiedy wprowadzono One Child Policy i zatrzymano lawinowy przyrost, no i od kiedy Mao ich nie głodzi swoimi 'superanckimi' reformami. Akurat dość skomplikowany przykład. Lepiej szukać na naszym podwórku: w Polsce też mamy plagę grubasów. Ja obstaję, że wszędzie za te plage odpowiada głownie brak ruchu. Zdrowy organizm, który od dziecka rusza się i rusza się wciąż w sposób ewolucjynie normalny (kilka h dziennie) sam sie wyreguluje. Nawet ci Twoi Chińczycy się trochę wpisują w tę zasadę, bo przestali się ruszać orając pole, a zaczęli siedzieć i składać iPhony.klosiu pisze: Dlatego na przykład Chińczycy 20 lat temu byli chudzi jedząc głównie skrobiowy ryż, a Chinczycy obecni lawinowo się otłuszczają, jedząc coraz więcej cukru i hfcs.
- kisio
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1774
- Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ale te ogólniki są proste i skuteczne - wywal zboża, cukry i hfcs, nie bój się tłuszczu. Koniec porad dla początkującego. Nie zaliczy ściany po 3. km, nie przestanie logicznie myśleć. Będzie mógł nadal trenować (a nawet lepiej).
Nadrobiłem właśnie 3 strony flejmu więc jeszcze tylko.
Da się bez ryżu, kaszy i innego syfu latać całkiem intensywnie nawet krótkie dystanse (5k poniżej 19'').
Mój portfel nie może się zgodzić, że LCHF jest tanie. Ale nie wiem na ile to kwestia LCHF a na ile zdrowego i świadomego wybierania produktów w ogóle.
Gdyby tłumaczenie 'bo za mało ruchu' załatwiało sprawę to wszystkich tych ludzi dało by się odchudzić cudownymi dietami minus xxx kalorii - wszak wszystko w tym modelu rozbija się o bilans kaloryczny.
Wygooglajcie sobie gdzieś wykres jak sie zmieniał udział hfcs w produkowanej żywności w ostatnim stuleciu to Wam trochę rzuci światła na problemy ludzi w latach 70' i później.
Nadrobiłem właśnie 3 strony flejmu więc jeszcze tylko.
Da się bez ryżu, kaszy i innego syfu latać całkiem intensywnie nawet krótkie dystanse (5k poniżej 19'').
Mój portfel nie może się zgodzić, że LCHF jest tanie. Ale nie wiem na ile to kwestia LCHF a na ile zdrowego i świadomego wybierania produktów w ogóle.
Gdyby tłumaczenie 'bo za mało ruchu' załatwiało sprawę to wszystkich tych ludzi dało by się odchudzić cudownymi dietami minus xxx kalorii - wszak wszystko w tym modelu rozbija się o bilans kaloryczny.
Wygooglajcie sobie gdzieś wykres jak sie zmieniał udział hfcs w produkowanej żywności w ostatnim stuleciu to Wam trochę rzuci światła na problemy ludzi w latach 70' i później.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Uxmal, masz dokładnie taki sam pogląd jak oficjalny. Ludzie za dużo jedzą i za mało się ruszają. Kłopot tylko jest taki, że ten pogląd jest błędny, jak widać po lawinowo rosnącej otyłości.
Przy diecie low carb brak ruchu nie jest żadną przeszkodą w chudnięciu, ba, nawet pomaga, bo sport stymuluje apetyt.
Apetyt dopasowuje się do trybu życia i je się po prostu mało, bo bez węgli nie ma się ochoty na więcej. I nie trzeba latać jak debil po parku .
Ok, jak nie Chińczycy, to Japończycy. Naród bez wątpienia bogaty od dawna, a szczupły. Jedzący dużo skrobi, a prawie nie jedzący cukru.
Dokładnie, kisio, masz rację. Skoro ogólna rada "ogranicz węgle w diecie" pomaga, to dlaczego nie mam tego radzić? Bo Tarahumaras jedzą dużo węgli przy aktywnym trybie życia i nie tyją? To nie Miedziany Kanion.
Przy diecie low carb brak ruchu nie jest żadną przeszkodą w chudnięciu, ba, nawet pomaga, bo sport stymuluje apetyt.
Apetyt dopasowuje się do trybu życia i je się po prostu mało, bo bez węgli nie ma się ochoty na więcej. I nie trzeba latać jak debil po parku .
Ok, jak nie Chińczycy, to Japończycy. Naród bez wątpienia bogaty od dawna, a szczupły. Jedzący dużo skrobi, a prawie nie jedzący cukru.
Dokładnie, kisio, masz rację. Skoro ogólna rada "ogranicz węgle w diecie" pomaga, to dlaczego nie mam tego radzić? Bo Tarahumaras jedzą dużo węgli przy aktywnym trybie życia i nie tyją? To nie Miedziany Kanion.
The faster you are, the slower life goes by.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
klosiu pisze: I to samo dotyczy obecnych dzieci, Cava. Fakt że kiedyś więcej się biegało, ale różnice w diecie były ogromne. Jadło się generalnie tłuściej, więcej skrobi a mniej cukru, a dzieciaki nie miały do wyboru całego kosmosu słodyczy i fastfoodów w sklepach.
Dzieci mają jeszcze niezepsuty metabolizm insuliny, poza tym potrzebują bardzo dużo kalorii, dlatego nie tyły. Tyje się z reguły w okolicach 25-30 roku życia, wtedy przy ciągłym dowozie węglowodanów metabolizm insuliny zaczyna się psuć i są coraz większe problemy z utrzymaniem wagi.
To że obecnie połowa dzieciaków jest tłusta, świadczy o tym, że coś jest bardzo nie tak z ich dietą, a nie że się za mało ruszają.
Ale ruszają się o wiele mniej. Mam 2 nastolatków i widzę jak to wygląda w tej grupie wiekowej.
W swojej masie, młodzież jest zasiedziała jak stado 98 letnich staruszek na kólku rózańcowym. :/
Czy się jadło tłuściej i mniej cukru, naprawdę trudno mi określić. Na 100% jadło się bez oporów mix tłuszczy i weglowodanów razem jako podstawa diety.
-
- Wyga
- Posty: 72
- Rejestracja: 04 sty 2014, 19:04
- Życiówka na 10k: 52:13
- Życiówka w maratonie: brak
Klosiu, jak wiec to z tymi owocami jest? Zlo konieczne? Zeby dodac ww lepiej zjesc ryz niz jablko? Ktos pisal txtaj i nie wiem czy to nie Ty (jesli sie myle to przepraszam) ze potrafi zjesc kilka jablek, wiec zakladam ze jednak sa cos warte. Sa jakies okresy/stany kiedy ich jedzenie jest bardziej lub mniej wskazane? Mowa nie tylko o jablkach ale przedewszystkim cytrusach. I przy okazji prosze o ocene wartosci wiorek i mleka kokosowego jesli mozna
10 km - 48min:10s
21,1 km - 1h:41min
Od 01.01.14 - 10 kg w dół
21,1 km - 1h:41min
Od 01.01.14 - 10 kg w dół
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Nawiasem mówiąc, takie rzeczy na tak poważnej stronie, hoho .
Czyżby coś zaczynało drygać w skostniałych poglądach?
Sturmkatze, odpowiem z punktu widzenia paleodiety - owoce obecne nie mają prawie nic wspólnego z dzikimi. Dzikie są kwaśne, cierpkie, bardzo mało słodkie, zawierają mało cukru i porównując do sklepowych bardzo mało fruktozy. Lepiej je traktować jak słodycze i nie jeść kilogramami, jeśli chcesz stracić wagę.
W miarę nieszkodliwie można je jeść po treningu, takie jabłka zawierają mniej więcej połowę fruktozy, więc te parę sztuk możesz zjeść bez szkody, tym bardziej że to nie jest sam cukier jak w słodyczach, tylko jest tam sporo wartościowych substancji i błonnika.
Ale fakt, że jeśli chodzi ci głównie o uzupełnienie glikogenu przed ciężkim treningiem, to lepsza będzie skrobia. Ryż albo ziemniaki, czy np kasza jaglana.
Ale nie mówię, że nie jem owoców, jem i to dość sporo, ale staram się jeść je wyłącznie po treningu.
Tłuszczu kokosowego nie jem, nie widzę sensu, wiórki czasem dodaję do jedzenia dla smaku. Generalnie mam to za wydziwianie, niesamowicie mnie bawi, że wegetarianie się tak rzucili na tłuszcz kokosowy, chyba jednak im brakuje tłuszczu nasyconego .
Czyżby coś zaczynało drygać w skostniałych poglądach?
Sturmkatze, odpowiem z punktu widzenia paleodiety - owoce obecne nie mają prawie nic wspólnego z dzikimi. Dzikie są kwaśne, cierpkie, bardzo mało słodkie, zawierają mało cukru i porównując do sklepowych bardzo mało fruktozy. Lepiej je traktować jak słodycze i nie jeść kilogramami, jeśli chcesz stracić wagę.
W miarę nieszkodliwie można je jeść po treningu, takie jabłka zawierają mniej więcej połowę fruktozy, więc te parę sztuk możesz zjeść bez szkody, tym bardziej że to nie jest sam cukier jak w słodyczach, tylko jest tam sporo wartościowych substancji i błonnika.
Ale fakt, że jeśli chodzi ci głównie o uzupełnienie glikogenu przed ciężkim treningiem, to lepsza będzie skrobia. Ryż albo ziemniaki, czy np kasza jaglana.
Ale nie mówię, że nie jem owoców, jem i to dość sporo, ale staram się jeść je wyłącznie po treningu.
Tłuszczu kokosowego nie jem, nie widzę sensu, wiórki czasem dodaję do jedzenia dla smaku. Generalnie mam to za wydziwianie, niesamowicie mnie bawi, że wegetarianie się tak rzucili na tłuszcz kokosowy, chyba jednak im brakuje tłuszczu nasyconego .
The faster you are, the slower life goes by.
- Uxmal
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 349
- Rejestracja: 03 paź 2012, 02:46
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Meksyk
- Kontakt:
klosiu pisze:Uxmal, masz dokładnie taki sam pogląd jak oficjalny. Ludzie za dużo jedzą i za mało się ruszają. Kłopot tylko jest taki, że ten pogląd jest błędny, jak widać po lawinowo rosnącej otyłości.
Przy diecie low carb brak ruchu nie jest żadną przeszkodą w chudnięciu, ba, nawet pomaga, bo sport stymuluje apetyt.
Apetyt dopasowuje się do trybu życia i je się po prostu mało, bo bez węgli nie ma się ochoty na więcej. I nie trzeba latać jak debil po parku .
Ok, jak nie Chińczycy, to Japończycy. Naród bez wątpienia bogaty od dawna, a szczupły. Jedzący dużo skrobi, a prawie nie jedzący cukru.
Dokładnie, kisio, masz rację. Skoro ogólna rada "ogranicz węgle w diecie" pomaga, to dlaczego nie mam tego radzić? Bo Tarahumaras jedzą dużo węgli przy aktywnym trybie życia i nie tyją? To nie Miedziany Kanion.
Skroba to tez wegiel przecierz. POza tym dziwi mnie polecanie czegokolwiek bez ruchu Moim zdaniem cialo w ruchu samo sie potrafi wyregulowac i czlowiek nie ma ssania na syrop glokozowo fruktozowy.klosiu pisze:Uxmal, masz dokładnie taki sam pogląd jak oficjalny. Ludzie za dużo jedzą i za mało się ruszają. Kłopot tylko jest taki, że ten pogląd jest błędny, jak widać po lawinowo rosnącej otyłości.
Przy diecie low carb brak ruchu nie jest żadną przeszkodą w chudnięciu, ba, nawet pomaga, bo sport stymuluje apetyt.
Apetyt dopasowuje się do trybu życia i je się po prostu mało, bo bez węgli nie ma się ochoty na więcej. I nie trzeba latać jak debil po parku .
Ok, jak nie Chińczycy, to Japończycy. Naród bez wątpienia bogaty od dawna, a szczupły. Jedzący dużo skrobi, a prawie nie jedzący cukru.
Dokładnie, kisio, masz rację. Skoro ogólna rada "ogranicz węgle w diecie" pomaga, to dlaczego nie mam tego radzić? Bo Tarahumaras jedzą dużo węgli przy aktywnym trybie życia i nie tyją? To nie Miedziany Kanion.
Japonczycy jedza tez duzo ryb, malo miesa, mozna wiec rownie dobrze wysnuc wniosek, ze to bycie pescatarian sprawia, ze sa szczupli. Causation, corelation... poza tym te kwestie sa bardziej skomplikowane. Japonczycy sa usportowionym narodem. Miedzy innymi dlatego, ze wraz z dobrobytem nie poszerzyla sie u nich przepasc miedzy klasa robitnicza a srednia. Mozesz sobie latwo sprawdzic Gini Coefficient oraz GDP PPP dla Japonii i bedziesz widzial. Sport kosztuje, japonczykow na to stac i jest to promowane. Ja nie upieram sie, podkresle, ze taki jest na 100% powod, ale analizowanie tego na podstawie 1 statystyki jest troche bez sensu. Nalezy sie tez zastanowic dlaczego Japonczycy po prostu nie jedza cukrow prostych w takich ilosciach ? Przeciez dostep maja, tanie sa....wiec? Slodyczy maja od zarabania, w Azji non stop widzialam wlasnie japonskie slodyczen, wszedzie jest tego zalew. I wierz mi, cukrem trzcinowym tego nie slodza :P> Nie mam odpowiedzi na to pytanie, ale chetnie poznam.