Komentarz do artykułu 4 powody dla których bieganie po śniegu nie jest super
-
- Stary Wyga
- Posty: 211
- Rejestracja: 24 gru 2007, 10:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A moje zdanie jest takie, że w treningu biegowym podstawową formą ruchu jest bieg. Jeśli kształtujemy jakąś umiejętność lub cechę warto wykonywać ją jak najczęściej z myślą o efekcie końcowym - a więc biegać... biegając, w miarę starannie i w miarę ograniczając wpływ "zakłóceń" z zewnątrz.
Żeby nie było, że podaję jakiś przykład ekstremalnych warunków - odnoszę się do śniegu, o którym pisze autor artykułu - takim ładnym, równym, białym i przyjemnym, zakładając, że nie kryje on żadnych nierówności i nie jest pokryty warstwą lodu (nawiasem mówiąc w ten sposób zdefiniowanych warunków nie napotkałem jeszcze tej krótkiej zimy, ale nie szkodzi). Odnoszę się też do trenowania pod kątem biegów ulicznych, ew. biegów na bieżni. Nie odnoszę się do biegów ultra, zimowych biegów górskich, rajdów terenowych, czołgania się przez rowy w biegach Katorżnika, treningu wolicjonalnego, treningu narciarskiego - mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, że nie to jest tematem dyskusji.
Biegam od kilkunastu sezonów (staram się półwyczynowo), również w zimie, również po śniegu. Wiążę z bieganiem po śniegu wiele miłych doświadczeń natury duchowej, lubię uczucie zmęczenia i satysfakcję pokonywania własnych słabości. Tak, to jest fajna forma trenowania ogólnej wytrzymałości biegowej, jak również siły biegowej. Uważam, że niczego więcej.
Nie widzę, jak śnieg miałby pomóc nam w efektywnym: wykonywaniu przebieżek, robieniu podbiegów, wykonywaniu biegowego treningu interwałowego, wykonywaniu biegowego treningu w II i III zakresie intensywności. Tak, zgadzam się - jest on wtedy naturalną przeszkodą, tak, zgadzam się - pokonanie tej przeszkody zmusza nas do intensywniejszego wysiłku. Nie zgadzam się natomiast, by robić z wady zaletę. Rozumowanie niektórych forumowiczów sprowadza się do tego, że biegając w śniegu trzeba po prostu biegać wolniej i cieszyć się biegiem. Ok, wszystko fajnie, jeśli naszym celem jest utrzymywanie ogólnej wytrzymałości i okresowa praca nad siłą biegową.
Czy na bieganiu po śniegu zyskuje nasza technika, którą kształtujemy pod kątem biegania wiosną, latem i jesienią? Nie. Czy da się osiągnąć prędkości okołostartowe (żeby nie było, że jest za szybko, to poprzestańmy na maratońskim) biegając w śniegu (dłużej niż 6-8 km w przypadku maratonu, jakieś 1-2 km w przypadku 10 km etc)? Nie sądzę, przynajmniej ja nie potrafię. Czy da się w śniegu wykonywać trening na dużej intensywności z częstą zmianą tempa, np. trening interwałowy, bez ryzyka urazów, np. naciągnięć (nie rozumiem dyskusji o amortyzacji kompletnie)? Nie wydaje mi się, choć odnoszę się do przykładu własnego i znajomych biegaczy.
Subiektywne doświadczenie dzisiaj ze zwykłego rozbiegania w Lasku Bielańskim. Mimo dość niezłej techniki biegu mielę nogami w miejscu, a serce wcale nie bije mi szybciej. Moja prędkość jest o 30-40 sek/km wolniejsza niż zazwyczaj.
Jeszcze niedawno trenerzy podkreślali, że to fajnie, że mamy zimę, bo dzięki niej się kształtuje siłę biegową, hartuje organizm itp. Proponuję popatrzeć, które kraje i dlaczego odnoszą sukcesy w biegach średnich i długich. Proponuję też zapytać czołowych maratończyków w naszej strefie klimatycznej, ile procent swojego zimowego treningu wykonują w śniegu. Od kilku dobrych lat czołowi biegacze uciekają przed zimą, wychodząc jak podejrzewam z założenia, że ogólną wytrzymałość biegową i siłę biegową można kształtować w bezpieczniejszy sposób, nie tracąc podstawowych prędkości i zachowując intensywność jednostki w treningu biegowym (nie narciarskim). Proponuję też wyobrazić sobie sytuację, w której szykujemy się do marcowego półmaratonu wyłącznie w śniegu. Czy uda nam się wytrenować organizm, by za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle wskoczył na prędkości startowe? Wątpię.
Przypominam dość powszechną zależność, że śniegowi towarzyszy w naszym klimacie temperatura poniżej zera. Jeśli połączymy to z wątpliwymi efektami treningów mających kształtować coś innego niż ogólną wytrzymałość i ryzykiem wiążącym się ze śliską nawierzchnią (sorry, mimo wszystko ten ładny, kopny śnieg nie jest stabilną platformą odbicia) - to korzyści płynące z biegania po śniegu raczej nie równoważą strat.
Nie ma nic złego w szuraniu noga za nogą, w skakaniu po śniegu, walczenia o równowagę. To bardzo fajna forma uzupełniająca trening biegowy. Nie czyńmy jednak z tego zalet treningu biegowego na dłuższą metę.
Mamy taką zimę, a nie inną, nie ma co rozpaczać, ale chcąc poprawiać się w bieganiu moim zdaniem nie można realizować większości jednostek efektywnie w takich, jak dziś, warunkach.
Żeby nie było, że podaję jakiś przykład ekstremalnych warunków - odnoszę się do śniegu, o którym pisze autor artykułu - takim ładnym, równym, białym i przyjemnym, zakładając, że nie kryje on żadnych nierówności i nie jest pokryty warstwą lodu (nawiasem mówiąc w ten sposób zdefiniowanych warunków nie napotkałem jeszcze tej krótkiej zimy, ale nie szkodzi). Odnoszę się też do trenowania pod kątem biegów ulicznych, ew. biegów na bieżni. Nie odnoszę się do biegów ultra, zimowych biegów górskich, rajdów terenowych, czołgania się przez rowy w biegach Katorżnika, treningu wolicjonalnego, treningu narciarskiego - mam nadzieję, że wszyscy rozumieją, że nie to jest tematem dyskusji.
Biegam od kilkunastu sezonów (staram się półwyczynowo), również w zimie, również po śniegu. Wiążę z bieganiem po śniegu wiele miłych doświadczeń natury duchowej, lubię uczucie zmęczenia i satysfakcję pokonywania własnych słabości. Tak, to jest fajna forma trenowania ogólnej wytrzymałości biegowej, jak również siły biegowej. Uważam, że niczego więcej.
Nie widzę, jak śnieg miałby pomóc nam w efektywnym: wykonywaniu przebieżek, robieniu podbiegów, wykonywaniu biegowego treningu interwałowego, wykonywaniu biegowego treningu w II i III zakresie intensywności. Tak, zgadzam się - jest on wtedy naturalną przeszkodą, tak, zgadzam się - pokonanie tej przeszkody zmusza nas do intensywniejszego wysiłku. Nie zgadzam się natomiast, by robić z wady zaletę. Rozumowanie niektórych forumowiczów sprowadza się do tego, że biegając w śniegu trzeba po prostu biegać wolniej i cieszyć się biegiem. Ok, wszystko fajnie, jeśli naszym celem jest utrzymywanie ogólnej wytrzymałości i okresowa praca nad siłą biegową.
Czy na bieganiu po śniegu zyskuje nasza technika, którą kształtujemy pod kątem biegania wiosną, latem i jesienią? Nie. Czy da się osiągnąć prędkości okołostartowe (żeby nie było, że jest za szybko, to poprzestańmy na maratońskim) biegając w śniegu (dłużej niż 6-8 km w przypadku maratonu, jakieś 1-2 km w przypadku 10 km etc)? Nie sądzę, przynajmniej ja nie potrafię. Czy da się w śniegu wykonywać trening na dużej intensywności z częstą zmianą tempa, np. trening interwałowy, bez ryzyka urazów, np. naciągnięć (nie rozumiem dyskusji o amortyzacji kompletnie)? Nie wydaje mi się, choć odnoszę się do przykładu własnego i znajomych biegaczy.
Subiektywne doświadczenie dzisiaj ze zwykłego rozbiegania w Lasku Bielańskim. Mimo dość niezłej techniki biegu mielę nogami w miejscu, a serce wcale nie bije mi szybciej. Moja prędkość jest o 30-40 sek/km wolniejsza niż zazwyczaj.
Jeszcze niedawno trenerzy podkreślali, że to fajnie, że mamy zimę, bo dzięki niej się kształtuje siłę biegową, hartuje organizm itp. Proponuję popatrzeć, które kraje i dlaczego odnoszą sukcesy w biegach średnich i długich. Proponuję też zapytać czołowych maratończyków w naszej strefie klimatycznej, ile procent swojego zimowego treningu wykonują w śniegu. Od kilku dobrych lat czołowi biegacze uciekają przed zimą, wychodząc jak podejrzewam z założenia, że ogólną wytrzymałość biegową i siłę biegową można kształtować w bezpieczniejszy sposób, nie tracąc podstawowych prędkości i zachowując intensywność jednostki w treningu biegowym (nie narciarskim). Proponuję też wyobrazić sobie sytuację, w której szykujemy się do marcowego półmaratonu wyłącznie w śniegu. Czy uda nam się wytrenować organizm, by za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle wskoczył na prędkości startowe? Wątpię.
Przypominam dość powszechną zależność, że śniegowi towarzyszy w naszym klimacie temperatura poniżej zera. Jeśli połączymy to z wątpliwymi efektami treningów mających kształtować coś innego niż ogólną wytrzymałość i ryzykiem wiążącym się ze śliską nawierzchnią (sorry, mimo wszystko ten ładny, kopny śnieg nie jest stabilną platformą odbicia) - to korzyści płynące z biegania po śniegu raczej nie równoważą strat.
Nie ma nic złego w szuraniu noga za nogą, w skakaniu po śniegu, walczenia o równowagę. To bardzo fajna forma uzupełniająca trening biegowy. Nie czyńmy jednak z tego zalet treningu biegowego na dłuższą metę.
Mamy taką zimę, a nie inną, nie ma co rozpaczać, ale chcąc poprawiać się w bieganiu moim zdaniem nie można realizować większości jednostek efektywnie w takich, jak dziś, warunkach.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
całkowicie się zgadzam ze swoim imiennikiem. wciąż jednak jestem zdania, że dotyczy to tylko kilku procent biegaczy.
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Jasne! Zgadzam się! Bieganie po śniegu jest super!!!
Fajnie się biega w śniegu i wcale nie trzeba szybko, a człowiek i tak się uchacha (uhaha?).
Poza wymienionymi w artykule argumentami dodam jeszcze, że jesienią nie mogę się doczekać śnieżnej zimy, kiedy w naturalny sposób już po pierwszym wyjściu do lasu moje ubłocone jesiennym błotem buty znów będą czyste i lśniące, bez prania w pralce, oczyszczone w najbardziej ekologiczny sposób (do suszenia używam kulek z gazet).
Niestety, szczęście nie trwa długo, bo potem przychodzą wiosenne roztopy...
PS. Bieganie w śniegu przestaje być "najprostszą formą ruchu". Najprostsze jest "robienie orła".
Fajnie się biega w śniegu i wcale nie trzeba szybko, a człowiek i tak się uchacha (uhaha?).
Poza wymienionymi w artykule argumentami dodam jeszcze, że jesienią nie mogę się doczekać śnieżnej zimy, kiedy w naturalny sposób już po pierwszym wyjściu do lasu moje ubłocone jesiennym błotem buty znów będą czyste i lśniące, bez prania w pralce, oczyszczone w najbardziej ekologiczny sposób (do suszenia używam kulek z gazet).
Niestety, szczęście nie trwa długo, bo potem przychodzą wiosenne roztopy...
PS. Bieganie w śniegu przestaje być "najprostszą formą ruchu". Najprostsze jest "robienie orła".
- f.lamer
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2550
- Rejestracja: 23 lis 2011, 10:10
- Życiówka na 10k: czydzieści9ipół
- Życiówka w maratonie: czydzwadzieścia
dla części (niedoświadczonych) biegaczy w bieganiu po śniegu widzę inny problem:
jesli mają plany treningowe rozpisane wg kilometrażu, mogą starać się je wypełnić w całości bez względu na warunki. a tempo może spaść o nawet 1min/km. no i mają przez kilka tygodni trening nie dość że ciężki, to dłuższy o jakieś 20%.
no i dziwię się że w obronie śniegu nie padł tu jeszcze inny argument: dzięki niemu nie trza w lesie czołówki
jesli mają plany treningowe rozpisane wg kilometrażu, mogą starać się je wypełnić w całości bez względu na warunki. a tempo może spaść o nawet 1min/km. no i mają przez kilka tygodni trening nie dość że ciężki, to dłuższy o jakieś 20%.
no i dziwię się że w obronie śniegu nie padł tu jeszcze inny argument: dzięki niemu nie trza w lesie czołówki
Self-improvement is masturbation.
Now, self-destruction…
Now, self-destruction…
-
- Dyskutant
- Posty: 45
- Rejestracja: 05 kwie 2013, 08:22
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A na co ta czołówka? Do biegania w nocy? Po lesie? U mnie tyle dzików, że do tej czołówki to musiał bym wziąć noktowizor i M 16f.lamer pisze:dla części (niedoświadczonych) biegaczy w bieganiu po śniegu widzę inny problem:
jesli mają plany treningowe rozpisane wg kilometrażu, mogą starać się je wypełnić w całości bez względu na warunki. a tempo może spaść o nawet 1min/km. no i mają przez kilka tygodni trening nie dość że ciężki, to dłuższy o jakieś 20%.
no i dziwię się że w obronie śniegu nie padł tu jeszcze inny argument: dzięki niemu nie trza w lesie czołówki
5 km 00:22:32 (Grand Prix Pionek 13.10.2013), półmaraton 01:58:57 (8 Półmaraton Warszawski 2013) maraton 04:13:37 (35 MARATON WARSZAWSKI 2013)
- małymiś
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1527
- Rejestracja: 09 paź 2013, 11:26
- Życiówka na 10k: 0:53:02
- Życiówka w maratonie: brak
czytając niektóre teksty na temat braku sensu biegania po sniegu dochodzę do wniosku, że bieganie albo Polska...
jak zatem ktokolwiek mieszkając w tym klimacie pobiegł jakiś półmaraton na wiosnę szybciej niż 1:30? wszyscy mają naturalne predyspozycje? biegają cały czas po schodach po 15 km albo na bieżni, albo w hali? czy wystarczy im miesiąc ganiania w marcu i już?
bo ja zeby biegać muszę biegać (i to raczej szybko i dużo) i prędzej walne się w głowę niż pójdę na bieżnię.
Nijak nie widzę jak mam przeskoczyć zimę w Polsce........
jak zatem ktokolwiek mieszkając w tym klimacie pobiegł jakiś półmaraton na wiosnę szybciej niż 1:30? wszyscy mają naturalne predyspozycje? biegają cały czas po schodach po 15 km albo na bieżni, albo w hali? czy wystarczy im miesiąc ganiania w marcu i już?
bo ja zeby biegać muszę biegać (i to raczej szybko i dużo) i prędzej walne się w głowę niż pójdę na bieżnię.
Nijak nie widzę jak mam przeskoczyć zimę w Polsce........
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Święta racja! Ja nawet wolę zimą w śniegu bez czołówki, niż wiosną/jesienią w czarnej d... z czołówką (którą mam dość słabą).f.lamer pisze:no i dziwię się że w obronie śniegu nie padł tu jeszcze inny argument: dzięki niemu nie trza w lesie czołówki
Czy wszyscy biegacze trenują do czegoś? I to na dodatek wiosennego? Nie ma biegaczy dla biegania? Takich, wiecie, którzy biegają, bo lubią...? Nie ma biegaczy, którzy biegają dla zrzucenia wagi? Biegaczy, którzy muszą się zrelaksować po pracy, uciec na trochę z domu? Pobyć z własnymi myślami? Dla takich biegaczy śnieg to jest czynnik ewidentnie na plus: zmienia się aura, więc nie zabija nuda, szybciej zrzucą masę, bo się w śniegu więcej natrudzą i poza nogami uruchomią całą gamę mięśni głębokich. Relaks od spraw codziennych też większy, gdy trzeba lepiej poznać możliwości swojego ciała w trudniejszych warunkach...
I jeszcze dobry kawałek prawdziwej magii. Wczoraj biegałam sobie po lesie, co prawda na biegówkach, ale nieważne. Byłam bez czołówki, wystarczało. A tu z naprzeciwka przejeżdżał jakiś inny narciarz z czołówką i w jej świetle zauważyłam, jak cudnie iskrzą w jej świetle padające cały czas płatki śniegu. Zupełnie jak w jakichś bajkach Disney'a. Czarodziejski świat...
- LDeska
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 764
- Rejestracja: 25 wrz 2011, 23:03
- Życiówka na 10k: 39:20
- Życiówka w maratonie: 3:03:03
- Lokalizacja: Nowa Iwiczna
- Kontakt:
Ja czytam chętnie wpisy Bartka na jego blogu ale tutaj mam zdanie przeciwne - dokładnie tak jak to Kuba opisał w swojej polemice czyli 4x TAK
Leszek Deska
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
www.leszekbiega.pl - blog biegowy
5km: 18:55 10km: 39:20 -=- Półmaraton: 1:26:35 -=- Maraton: 3:03:03
- wojtek
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 10535
- Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
- Życiówka na 10k: 30:59
- Życiówka w maratonie: 2:18
- Lokalizacja: lokalna
- Kontakt:
Zdanie biegaczy wyczynowych jest dosc malo wazne w kontekscie tego forum i czesto nie znajduje wspolnego mianownika.
Jako bylemu wyczynowcowi/zawodowcowi bardzo doskwieralo uciazliwe wystepowanie sniegu pod najrozniejszymi postaciami - od przemilego, bialego puchu, az do zmarznietych grud czy roztopowej breji.
Kiedys postanowilem pracowac w takich warunkach jakie mialem i wbrew roznym madrosciom treningowym zaaplikowalem sobie dosc nowatorski trening. Dosc powiedziec ze tamten sezon zaobfitowal w bardzo wiele wygranych biegow i jeszcze wiecej miejsc na pudle.
Skoro czegos nie mozesz zniesc to musisz polubic.
Jako bylemu wyczynowcowi/zawodowcowi bardzo doskwieralo uciazliwe wystepowanie sniegu pod najrozniejszymi postaciami - od przemilego, bialego puchu, az do zmarznietych grud czy roztopowej breji.
Kiedys postanowilem pracowac w takich warunkach jakie mialem i wbrew roznym madrosciom treningowym zaaplikowalem sobie dosc nowatorski trening. Dosc powiedziec ze tamten sezon zaobfitowal w bardzo wiele wygranych biegow i jeszcze wiecej miejsc na pudle.
Skoro czegos nie mozesz zniesc to musisz polubic.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37
Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
- fotman
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1738
- Rejestracja: 25 wrz 2008, 15:43
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Gdańsk
Coś w tym jest.RBB pisze:Bieganie po śniegu traktuje, jako dobre ćwiczenia propriocepcji (czucia głębokiego).
Generalnie mam uczucia ambiwalentne: chętnie ganiam po śniegu zabawy biegowe, jednak treningi tempowe w tych warunkach to załamka.
W ubiegłym roku śnieg zalegający do kwietnia pośrednio spowodował u mnie kontuzję. Treningi, które planowałem wykonywać w terenie, robiłem na tartanie bo był odśnieżony, a w lesie leżała lodowa skorupa. Tartan nie jest zbyt dobry dla nóg na dłuższą metę. Efektem było przeciążenie łydki.
W tym roku mam znów zagwozdkę, bo od tej niedzieli powinienem zasuwać sześćsetki po 1'58. Las zasypany, tartan mnie mierzi, biegać trzeba...
Chyba się starzeję, bo kiedyś nie miałem takich problemów.
Nie lubię człapać kilometrów. Wystarczy 400m.
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
'anything over 400m, I take a taxi' Jimson Lee www.speedendurance.com
O MOIM TRENINGU
KOMENTARZE NA TEMAT MOJEGO TRENINGU
-
- Stary Wyga
- Posty: 156
- Rejestracja: 23 kwie 2013, 22:04
- Życiówka na 10k: 38:07
- Życiówka w maratonie: brak
Ci, którzy mówią o tym, że w zimę jest spoko biegać trochę się dziwię.Jeśli mówicie o człapaniu i to mało przyjemnym to ok, da się.Tylko, że nikt tu nie pisze o tym, że bieganie w zimę jest nie fajne.Tu chodzi o fakt, że jest mało bezpieczne i ogranicza trening bo nie oszukujmy się ciężko jest biegać na dużej intensywności przy sporej pokrywie śnieżnej, nie wspominając już o lodzie.Mięśnie nóg zawsze można ćwiczyć oddzielnie.Gorzej jest z wysiłkiem tlenowym.Po prostu nic nie zastąpi treningu na płaskiej nawierzchni.W zeszłym roku jakoś dałem radę w miarę się przygotować na półmaraton a w tym marnie widzę bo już się trochę podłamałem warunkami.Walczę ale z marnym skutkiem.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
kolega chyba nie czytał dokładnie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 512
- Rejestracja: 16 sty 2008, 22:22
- Życiówka na 10k: 31.16
- Życiówka w maratonie: 2:23;47
Kuba, a po co Tobie w okresie zimowym prędkości startowe? zwróć uwagę że nasza czołówka swoje najlepszy wyniki osiąga po przerwie, czy to po okresie zimowym czy też po przymusowej przerwie spowodowanej kontuzją. Jeżeli ktoś przez cały rok biega w okresie startowym to się nie dziwię że nie może do czegoś dojść. Henryk Szost po maratonie w Fukuoce miał miesiąc przerwy od biegania. Zatem nie wiem o jakich zawodnikach mówisz że zimą mają biegać w tempie startowym...kubawisniewski pisze:
Subiektywne doświadczenie dzisiaj ze zwykłego rozbiegania w Lasku Bielańskim. Mimo dość niezłej techniki biegu mielę nogami w miejscu, a serce wcale nie bije mi szybciej. Moja prędkość jest o 30-40 sek/km wolniejsza niż zazwyczaj.
Jeszcze niedawno trenerzy podkreślali, że to fajnie, że mamy zimę, bo dzięki niej się kształtuje siłę biegową, hartuje organizm itp. Proponuję popatrzeć, które kraje i dlaczego odnoszą sukcesy w biegach średnich i długich. Proponuję też zapytać czołowych maratończyków w naszej strefie klimatycznej, ile procent swojego zimowego treningu wykonują w śniegu. Od kilku dobrych lat czołowi biegacze uciekają przed zimą, wychodząc jak podejrzewam z założenia, że ogólną wytrzymałość biegową i siłę biegową można kształtować w bezpieczniejszy sposób, nie tracąc podstawowych prędkości i zachowując intensywność jednostki w treningu biegowym (nie narciarskim). Proponuję też wyobrazić sobie sytuację, w której szykujemy się do marcowego półmaratonu wyłącznie w śniegu. Czy uda nam się wytrenować organizm, by za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle wskoczył na prędkości startowe?
Ja po ostrej zimie gdzie robiłem treningi znacznie wolniej od okresu wiosennego osiągnąłem swój rekord życiowy w maratonie, Jarosław Janicki wygrał bieg w RPA na bazie obozu zimowego w Szklarskiej Porębie gdzie było wówczas wyjątkowo dużo śniegu, a jak tam ciężko wygrał pisze Alberto Salazar w swojej książce dla którego był to najtrudniejszy bieg w życiu..
Żyje po to, by biegać
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 25
- Rejestracja: 10 gru 2012, 21:23
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Rzadko pisze posty na tym forum (raczej dużo czytam) bo mój stopień "zawodowstwa" biegowego jest niski żeby nie rzec zerowy.Bardzo lubię dowiadywać się nowych rzeczy na temat biegania bo jestem kompletnym amatorem z zaawansowanym planem na ten rok wzięcie udziału (i daj bóg ukończenia ) w półmaratonie.Jednak jak czytam takie artykuły to trochę chce mi sie śmiać.
Jest zima to musi być zimno.Jest śnieg to musi być ślisko.Żeby było mniej ślisko to sypie się sól (albo piasek).Jak ktoś tego nie łapie to chyba przyjechał z innego kontynentu, a jak nie to kiedy wychodzi z domu biegać w tym okresie to chyba wie czego się spodziewać.Większość z was biadoli o tempie biegu jakbyście byli samymi zawodowcami żyjącymi z biegania lub mieli podpisane lukratywne kontrakty z firmami sprzętu biegowego a spadek tego tępa a raczej następstwo jego spadku spowoduje że biorąc udział w tak licznych przecież zawodach nie zajmiecie pierwszego miejsca.
A gdzie miejsce na zwykłą radość z biegania ???
Przedwczoraj zabrałem półtora miesięcznego syna na sanki do lasu.Przepasałem sznurek z sanek na wysokość bioder i pobiegłem 5 km.Wywaliłem się z 3 razy.Wstałem otrzepałem kolana i pobiegłem dalej.Po powrocie do domu "banany" na buzi małego i mojej długo nie znikały.
Dziś wieczorem znowu wyjdę biegać, gdzie się da przyspiesze gdzie nie poczłapie może nawet szybko pomaszeruje ale wiem że po powrocie do domu radocha po biegu znowu wywoła u mnie "banana".
Może ze względu na amatorski poziom jaki prezentuje nie do końca rozumie wasze argumenty ale uważam że co niektórzy to troszeczkę poprzesadzali bo jak pisałem wyżej jest zima to ... .
P.S.
Z góry przepraszam wszystkich którzy poczuli sie urażeni moimi sugestiami o "zawodowstwie" ale nie wiedziałem jak inaczej to ująć aby zostać zrozumianym, jak widze to z punktu kompletnego amatora dla którego (na razie) kilkusekundowe różnice tempa nie mają znaczenia.
Jest zima to musi być zimno.Jest śnieg to musi być ślisko.Żeby było mniej ślisko to sypie się sól (albo piasek).Jak ktoś tego nie łapie to chyba przyjechał z innego kontynentu, a jak nie to kiedy wychodzi z domu biegać w tym okresie to chyba wie czego się spodziewać.Większość z was biadoli o tempie biegu jakbyście byli samymi zawodowcami żyjącymi z biegania lub mieli podpisane lukratywne kontrakty z firmami sprzętu biegowego a spadek tego tępa a raczej następstwo jego spadku spowoduje że biorąc udział w tak licznych przecież zawodach nie zajmiecie pierwszego miejsca.
A gdzie miejsce na zwykłą radość z biegania ???
Przedwczoraj zabrałem półtora miesięcznego syna na sanki do lasu.Przepasałem sznurek z sanek na wysokość bioder i pobiegłem 5 km.Wywaliłem się z 3 razy.Wstałem otrzepałem kolana i pobiegłem dalej.Po powrocie do domu "banany" na buzi małego i mojej długo nie znikały.
Dziś wieczorem znowu wyjdę biegać, gdzie się da przyspiesze gdzie nie poczłapie może nawet szybko pomaszeruje ale wiem że po powrocie do domu radocha po biegu znowu wywoła u mnie "banana".
Może ze względu na amatorski poziom jaki prezentuje nie do końca rozumie wasze argumenty ale uważam że co niektórzy to troszeczkę poprzesadzali bo jak pisałem wyżej jest zima to ... .
P.S.
Z góry przepraszam wszystkich którzy poczuli sie urażeni moimi sugestiami o "zawodowstwie" ale nie wiedziałem jak inaczej to ująć aby zostać zrozumianym, jak widze to z punktu kompletnego amatora dla którego (na razie) kilkusekundowe różnice tempa nie mają znaczenia.