Ja mam trochę inne zdanie.
Zycie jest długie. Tak zwyczajnie jest w nim miejsce na wiele ról i ja nie widzę nic złego w tym, że przez kilka pierwszych lat życia dziecka, kobieta wchodzi w rolę "matki polki".
Byłam ze swoimi dziećmi bardzo "sklejona" na początku, pierwsze jakieś 3-6 miesięcy to w ogóle ciężko było mnie wypchnąć za próg domu bez dziecka, choćby na zakupy. Miałam fizyczną potrzebę bycia blisko.
Gadałam o dzieciach, żyłam tym.
Tak samo jak potem gadałam o kotach, odżywianiu, koniach, bieganiu, czy SF. Osobiście nie widzę różnicy, jak ktoś ma zadatki na fiksację 1 tematem, to bez względu na temat będzie męczący.
W ogóle tego nie żałuję. A i dzieciaki myślę że wzięły z tamtego okresu wiele pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa i to mi cały czas procentuje.
Potem się powoli odklejałam.
Okres kilku lat z takimi już wstępnie odrośniętymi (odpieluchowanymi) dziećmi które jeszcze nie chodziły do przedszkola, za to miałam na 2-3 razy w tygodniu nianię na parę godzin, to taki mój raj na ziemi.
Dużo czasu z dziećmi, dużo czasu dla ogarnięcia domu, dużo czasu dla siebie i męża, miałam dorywczą pracę którą wykonywałam w domu wiec to mi zapewniało luz psychiczny ze też zarabiam. Masę wtedy czytałam, zaczęłam jeździć konno.
Teraz nie mam dla siebie , dla dzieci czy męża ani tyle czasu ani siły.
Byłam zadowolona, dom ogarnięty i dobrze funkcjonujący, mąż miał wszytko podstawione pod nos.
Wszystkim nam było bardzo dobrze.
Natomiast moje pójście do pracy, odchorowaliśmy wszyscy. Ja chyba najmniej bo już miałam dość pracy którą wykonywałam i chyba potrzebowałam już zmian, wiec mi to było akurat na rękę.
Natomiast dzieci miały długo za złe, mąż też się sypnął że "było fajniej".
Nie podoba mi sie jechanie po matkach dzieci które "tylko siedzą w domu"
Wcale nie jest tak, że cały dzień leża i pachną. Po prostu zapewniają domowi i rodzinie inne standardy funkcjonowania.
Po prostu inny wybór, ani lepszy ani gorszy , inny.
Owszem, zdarzają się patentowane lenie, gdzie dzieciak ledwo ogarnięty, dom nabałaganiony, jeść nie ma co a Pani wiele obrażona bo "ma ciężko w domu z dzieckiem" ale to jednak jest jakaś patologia, a nie standard.
Mnie strzelało jak "uczynne znajome" w poczuciu swej wspaniałości pytały niby niechcący "kiedy wracam do pracy"
Odpowiadałam z uśmiechem że "nie wybieram się bo nie mam czasu, robię odznakę jeździecką a koń znów kaszle"

, co na ogół tak je zbijało z tropu, że się nie kajam i nie wstydzę swego "darmozjadostwa i kurodomstwa," że je zatykało.
