Strasb - w pogoni za formą
Moderator: infernal
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Przyszła wczoraj przesyłka motywująca. Gazetka pt. "Najpiękniejsze biegi Szwajcarii" i kalendarz z wszystkimi biegami. I tak sobie myślę, że moim głównym celem na ten rok może być Trail de Dents du Midi (57km, 3700m +). Wiem, że taka deklaracja brzmi śmiesznie przy mojej obecnej kondycji, ale do września jeszcze trochę czasu. Tour de Dents du Midi to plan na wycieczkę pieszą, w której od 2 lat coś nam zawsze przeszkadzało. To może tym razem się uda. Będę chciała przebiec też ponownie Defi du Jubile, tym razem wszystkie etapy (68 lub 71km). Co przed tymi wyzwaniami? Opcji jest wiele i pewnie wszystko wyjdzie w praniu, z rzeczy na które na pewno mam ochotę do Montee du Nozon na początku maja (13.6km, 600m+).
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Wczoraj nie pobiegałam, zmarnowany wogóle dzień był, to poszłam chociaż w miarę wcześnie spać - przynajmniej się wyśpię. A guzik, budziłam się często, jakieś dziwne rzeczy mi się śniły, wstałam po 10 godzinach równie zmęczona jak się położyłam, w zasadzie to mi słabo było. Mimo wszystko po wczesnym obiedzie wyprawiliśmy się na biegówki w Jurę - i to był strzał w dziesiątkę! Jesienią, zimą, w zasadzie o każdej porze roku w miejscowościach wokół Jeziora Genewskiego jest spore zamglenie. W zasadzie ciepło, nie pada, ale wygląda to tak:
Na szczęście wtajemniczeni wiedzą, że te chmurska wiszą tylko na wysokości około 1000m i wystarczy się zmotywować do zapakowania w samochód i ruszyć leśnymi serpentynami w Jurę. Przez chwilę ląduje się w gęstej mgle, ale za chwilę jest tak:
(pod tym morzem chmur znajduje się jezioro i nadbrzeżne miejscowości)
Na środku Mont Blanc:
A teraz na środku pasmo Dents du Midi - które mam zamiar przemierzyć na wrześniowych zawodach:
A dalej już tylko błękitne niebo i słoneczko. I pomimo ciepłej pogody uchowało się co nieco śniegu. Ponieważ dotarliśmy tam dopiero ciepłym popołudniem, to spodziewaliśmy się powolnego spacerowania w mokrym, ciężkim śniegu, a tu przez większość trasy było wręcz odwrotnie - twardy, zmrożony śnieg w śladach, który niósł niesamowicie. Szczególnie trasa, którą podążyliśmy była w takich warunkach idealna - bo to była seria długich, łagodnych podjazdów i zjazdów. Na stromych górkach na takim lodzie to byłaby zupełnie inna zabawa. Trochę przez pomyłkę zamiast kręcić na pętlach ruszyliśmy trasą "Travers de Jura Suisse" w kierunku la Givrine - przez lasy, pagóreczki, pastwiska. Na 18km tam i kolejne 18km z powrotem nie mieliśmy czasu, więc zawróciliśmy kawałeczek przed połową i w ten sposób wróciliśmy na przełęcz Marchairuz prawie dokładnie o zachodzie słońca.
Zatem: Niedziela 12/01/2014
Biegówki, ok.17km, trochę ponad 2h
Całe to hasanie było na moich ukochanych juniorskich nartkach, na które wymieniłam pierwotnie wciśnięte mi śmigacze. Ależ nam razem dobrze. Nawet jeśli obtarłam nieco prawą piętę - musiała mi się skarpetka nieco w bucie zrolować. Około zawrotki zaczął mnie pobolewać łokieć - solidnie potłuczony dawno, dawno temu. Nieco za bardzo go widać eksploatowałam rozpędzając się na tym świetnym śniegu. W drodze powrotnej zatem na tych nieco bardziej stromych górkach już raczej człapałam, oszczędzając go. Nieważne i tak było super. A przed powrotem poniżej chmur mogliśmy jeszcze podziwiać Alpy w barwach zachodzącego słońca:
Bardzo będę chciała tej zimy przebiec jednak całą trasę aż do la Givrine.
Na szczęście wtajemniczeni wiedzą, że te chmurska wiszą tylko na wysokości około 1000m i wystarczy się zmotywować do zapakowania w samochód i ruszyć leśnymi serpentynami w Jurę. Przez chwilę ląduje się w gęstej mgle, ale za chwilę jest tak:
(pod tym morzem chmur znajduje się jezioro i nadbrzeżne miejscowości)
Na środku Mont Blanc:
A teraz na środku pasmo Dents du Midi - które mam zamiar przemierzyć na wrześniowych zawodach:
A dalej już tylko błękitne niebo i słoneczko. I pomimo ciepłej pogody uchowało się co nieco śniegu. Ponieważ dotarliśmy tam dopiero ciepłym popołudniem, to spodziewaliśmy się powolnego spacerowania w mokrym, ciężkim śniegu, a tu przez większość trasy było wręcz odwrotnie - twardy, zmrożony śnieg w śladach, który niósł niesamowicie. Szczególnie trasa, którą podążyliśmy była w takich warunkach idealna - bo to była seria długich, łagodnych podjazdów i zjazdów. Na stromych górkach na takim lodzie to byłaby zupełnie inna zabawa. Trochę przez pomyłkę zamiast kręcić na pętlach ruszyliśmy trasą "Travers de Jura Suisse" w kierunku la Givrine - przez lasy, pagóreczki, pastwiska. Na 18km tam i kolejne 18km z powrotem nie mieliśmy czasu, więc zawróciliśmy kawałeczek przed połową i w ten sposób wróciliśmy na przełęcz Marchairuz prawie dokładnie o zachodzie słońca.
Zatem: Niedziela 12/01/2014
Biegówki, ok.17km, trochę ponad 2h
Całe to hasanie było na moich ukochanych juniorskich nartkach, na które wymieniłam pierwotnie wciśnięte mi śmigacze. Ależ nam razem dobrze. Nawet jeśli obtarłam nieco prawą piętę - musiała mi się skarpetka nieco w bucie zrolować. Około zawrotki zaczął mnie pobolewać łokieć - solidnie potłuczony dawno, dawno temu. Nieco za bardzo go widać eksploatowałam rozpędzając się na tym świetnym śniegu. W drodze powrotnej zatem na tych nieco bardziej stromych górkach już raczej człapałam, oszczędzając go. Nieważne i tak było super. A przed powrotem poniżej chmur mogliśmy jeszcze podziwiać Alpy w barwach zachodzącego słońca:
Bardzo będę chciała tej zimy przebiec jednak całą trasę aż do la Givrine.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Tydzień rozruchowy, 3 treningi w tym jeden na nartach - oby było już tylko lepiej.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Właśnie znalazłam, więc wrzucam - wrześniowe wyzwanie w półtorej minuty:
http://www.youtube.com/watch?v=jtyuKdJuvi0
http://www.youtube.com/watch?v=jtyuKdJuvi0
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Środa 16/01/2014
46'E, buty Hyperspeed
Bieganie miało być wtorkowe, ale we wtorek stanowczo przedawkowałam z pracą. W zasadzie zaczęłam już zakładać biegowe ciuchy, żeby z labu jeszcze do domu poszurać, ale z uwagi na mój stan odebranie mnie samochodem przez pana małżonka było jednak lepszym rozwiązaniem. Wczoraj w sumie nie skończyłam pracy specjalnie wcześniej, ale humor i kondycja były jakieś lepsze. Wybrałam drogę jeszcze bardziej okrężną niż w zeszłym tygodniu i z odrobiną górki więcej. Biega się jakby lżej.
46'E, buty Hyperspeed
Bieganie miało być wtorkowe, ale we wtorek stanowczo przedawkowałam z pracą. W zasadzie zaczęłam już zakładać biegowe ciuchy, żeby z labu jeszcze do domu poszurać, ale z uwagi na mój stan odebranie mnie samochodem przez pana małżonka było jednak lepszym rozwiązaniem. Wczoraj w sumie nie skończyłam pracy specjalnie wcześniej, ale humor i kondycja były jakieś lepsze. Wybrałam drogę jeszcze bardziej okrężną niż w zeszłym tygodniu i z odrobiną górki więcej. Biega się jakby lżej.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
W czwartek nie pobiegane bo padało i nie pamiętam co jeszcze, w piątek miałam w planie bieganie w południe. Miało się przejaśnić i przejaśniło się w istocie, ino ja mądra do biegowego worka włożyłam wszystko oprócz gaci. Jak już gacie zostały mi dostarczone, to był czas wychodzić na łyżwy wraz z całą ekipą z pracy. Więc przynajmniej
Piątek 17/01/2014
Łyżwy ponad godzinkę.
Sobota 18/01/2014
Snowboard, Saas Fee. Śniegu mało jak na to miejsce, ludzi na szczęście też. Pojeździlim, zjedlim pyszny obiadek na wysokości aż się podczas tego obiadku zadymka śnieżna zaczęła. Ale żeby stamtąd dotrzeć w dół, to trzeba było najpierw w górę pojechać. To pojechalim, trasy zasypane świeżym śniegiem, ale tyczki w miarę jeszcze było widać. Nawet nie pamiętam za bardzo czemu spotkałam się z glebą. Na spotkaniu się nie skończyło, potem koziołkowałam aż mnie wyrzuciło za trasę. Wtedy postanowiłam hamować bardziej aktywnie i wreszcie się zatrzymałam. Żeby się nie drapać w kopnym śniegu pod górę zjeżdżałam na raty w tych zaspach do trasy majaczącej poniżej. Pod nogami biało, nad głową biało, przed sobą biało. Błędnik głupiał z braku punktów odniesienia, przed oczami latały dziwne plamy i co chwilę leżałam. Niżej się nieco poprawiła widoczność, ale łeb bolał. Panowie więc udali się sami na ostatnią rundkę, a ja zaaplikowałam sobie grzane wino.
Niedziela 19/01/2014
Długie wybieganie, 1h18', buty Hyperspeed
Po snowboardzie ciągnie miejscami w plecach i po jednej stronie szyi, nogi na szczęście nienaruszone, głowa też. Postanowiłam więc długie wybieganie uskutecznić. Sama, bo na śmiganie z kimś stanowczo za wolna jeszcze jestem, nieco ponad 10km w te 5 kwadransów zrobiłam. Myślałam, żeby pobiec wiszącą ścieżką nad jeziorem, ale za dużo spacerowiczów było pomimo pogody 10 stopni chłodniejszej niż zapowiadana i szarugi. Szlifowałam więc chodnik wzdłuż Route du Lac z muzyką na uszach. Coś dużo samochód było, za dużo nawet, wieczorami nie ma takiego ruchu. Na koniec biegu po raz pierwszy od dawna domowa górka w najostrzejszej odmianie - weszło, zadowolona jestem.
Tydzień był jaki był, ale następny powinien być lepszy, bo poszłam do rozum do głowy i postanowiłam pewne rzeczy przeorganizować - zwłaszcza te, który uczyniły mnie do gruntu nieszczęśliwą.
Piątek 17/01/2014
Łyżwy ponad godzinkę.
Sobota 18/01/2014
Snowboard, Saas Fee. Śniegu mało jak na to miejsce, ludzi na szczęście też. Pojeździlim, zjedlim pyszny obiadek na wysokości aż się podczas tego obiadku zadymka śnieżna zaczęła. Ale żeby stamtąd dotrzeć w dół, to trzeba było najpierw w górę pojechać. To pojechalim, trasy zasypane świeżym śniegiem, ale tyczki w miarę jeszcze było widać. Nawet nie pamiętam za bardzo czemu spotkałam się z glebą. Na spotkaniu się nie skończyło, potem koziołkowałam aż mnie wyrzuciło za trasę. Wtedy postanowiłam hamować bardziej aktywnie i wreszcie się zatrzymałam. Żeby się nie drapać w kopnym śniegu pod górę zjeżdżałam na raty w tych zaspach do trasy majaczącej poniżej. Pod nogami biało, nad głową biało, przed sobą biało. Błędnik głupiał z braku punktów odniesienia, przed oczami latały dziwne plamy i co chwilę leżałam. Niżej się nieco poprawiła widoczność, ale łeb bolał. Panowie więc udali się sami na ostatnią rundkę, a ja zaaplikowałam sobie grzane wino.
Niedziela 19/01/2014
Długie wybieganie, 1h18', buty Hyperspeed
Po snowboardzie ciągnie miejscami w plecach i po jednej stronie szyi, nogi na szczęście nienaruszone, głowa też. Postanowiłam więc długie wybieganie uskutecznić. Sama, bo na śmiganie z kimś stanowczo za wolna jeszcze jestem, nieco ponad 10km w te 5 kwadransów zrobiłam. Myślałam, żeby pobiec wiszącą ścieżką nad jeziorem, ale za dużo spacerowiczów było pomimo pogody 10 stopni chłodniejszej niż zapowiadana i szarugi. Szlifowałam więc chodnik wzdłuż Route du Lac z muzyką na uszach. Coś dużo samochód było, za dużo nawet, wieczorami nie ma takiego ruchu. Na koniec biegu po raz pierwszy od dawna domowa górka w najostrzejszej odmianie - weszło, zadowolona jestem.
Tydzień był jaki był, ale następny powinien być lepszy, bo poszłam do rozum do głowy i postanowiłam pewne rzeczy przeorganizować - zwłaszcza te, który uczyniły mnie do gruntu nieszczęśliwą.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Jeszcze zdjęcie z soboty na dowód jak mało śniegu było - lodowiec świeci gołą...hmmm...chyba ścianą
A z niedzieli coś, co już dawno obiecałam - zdjęcie pomnika liczby pi
A z niedzieli coś, co już dawno obiecałam - zdjęcie pomnika liczby pi
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Środa 22/01/2014
57'E, buty Hyperspeed
Wyszłam dość późno wieczorem, ale nie byłam zmęczona, raczej w nastroju "zadaniowym" a w głowie miałam zaplanowaną pętelkę. Przez pierwszy kilometr było chłodnawo, po połowie z kolei to się rozpinałam pod szyją, rękawiczki zdejmowałam itp. Po połowie również nóżki zaczęły się wolniej kręcić, ale skoro easy nie może być za wolne... Na koniec było całkiem wolno, ale to normalne, bo pod górę. Jeszcze nie prędkością, ale zawziętością ją pokonuję.
57'E, buty Hyperspeed
Wyszłam dość późno wieczorem, ale nie byłam zmęczona, raczej w nastroju "zadaniowym" a w głowie miałam zaplanowaną pętelkę. Przez pierwszy kilometr było chłodnawo, po połowie z kolei to się rozpinałam pod szyją, rękawiczki zdejmowałam itp. Po połowie również nóżki zaczęły się wolniej kręcić, ale skoro easy nie może być za wolne... Na koniec było całkiem wolno, ale to normalne, bo pod górę. Jeszcze nie prędkością, ale zawziętością ją pokonuję.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Czwartek 23/01/2014
Wspinaczka 3h
Pierwszy raz od... dawna. Ale i tak było lepiej niż się spodziewałam.
Piątek 24/01/2014
47'E, buty Hyperspeed
Wieczorem z pracy do domu zamiast w samo południe w piękny słoneczku, ale nic to. Zadowolenie i tak jest. Ta dziwna zima mnie rozhartowała, lekki wiaterek i już po szynce nieźle ciągnęło.
Pobiegane 2 razy - można zaczynać weekend.
Wspinaczka 3h
Pierwszy raz od... dawna. Ale i tak było lepiej niż się spodziewałam.
Piątek 24/01/2014
47'E, buty Hyperspeed
Wieczorem z pracy do domu zamiast w samo południe w piękny słoneczku, ale nic to. Zadowolenie i tak jest. Ta dziwna zima mnie rozhartowała, lekki wiaterek i już po szynce nieźle ciągnęło.
Pobiegane 2 razy - można zaczynać weekend.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Sobota 25/01/2014
Wspinaczka 3h
Tym razem na dobrze znanej ściance i to boleśnie obnarzyło olbrzmi regres formy od połowy grudnia. No nic, trochę nudne to zaczynać wciąż i wciąż od nowa.
Niedziela 26/01/2014
Narty biegowe 14km
Popołudnie na przełęczy Mollendruz. Ponurawo, nie udało się wyjechać ponad chmury, ale i tak było w sumie za ciepło w stosunku do mojego ubrania. Zwłaszcza, że śnieg nie był tak nośny jak przed 2 tygodniami i napracować się trochę trzeba było. Niemniej bardzo przyjemna rundka. Pod koniec jedna wywrotka na zjeździe z zakrętami. W momencie wywrotki mijał mnie jakiś pan, uśmiechnął się, widząc jaką figurę wywinęłam. Wstałam szybko i go gonię. Kilka zakrętów dalej to on leżał i zbierał się dłużej niż ja. Nie pozostało nic innego niż skomentować: "Na każdego przychodzi pora" i wspólnie sie roześmiać. Tym razem po jeździe nie bolał mnie łokieć, widać na takim śniegu bardziej pracuję nogami niż samymi rękami.
Wspinaczka 3h
Tym razem na dobrze znanej ściance i to boleśnie obnarzyło olbrzmi regres formy od połowy grudnia. No nic, trochę nudne to zaczynać wciąż i wciąż od nowa.
Niedziela 26/01/2014
Narty biegowe 14km
Popołudnie na przełęczy Mollendruz. Ponurawo, nie udało się wyjechać ponad chmury, ale i tak było w sumie za ciepło w stosunku do mojego ubrania. Zwłaszcza, że śnieg nie był tak nośny jak przed 2 tygodniami i napracować się trochę trzeba było. Niemniej bardzo przyjemna rundka. Pod koniec jedna wywrotka na zjeździe z zakrętami. W momencie wywrotki mijał mnie jakiś pan, uśmiechnął się, widząc jaką figurę wywinęłam. Wstałam szybko i go gonię. Kilka zakrętów dalej to on leżał i zbierał się dłużej niż ja. Nie pozostało nic innego niż skomentować: "Na każdego przychodzi pora" i wspólnie sie roześmiać. Tym razem po jeździe nie bolał mnie łokieć, widać na takim śniegu bardziej pracuję nogami niż samymi rękami.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Jak minął cały tydzień? Dystanse się wydłużają, ale wciąż tylko trzy treningi tygodniowo. Doszła za to wspinaczka.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Wtorek 28/01/2014
58'E buty Hyperspeed
Z dużą satysfakcją, bo tuż przed wyjściem zaczął mnie brać niechciej - a bo spać się coś chce, chyba głowa zaczyna boleć? To może jutro rano? Tylko że ja nie za bardzo lubię biegać rano - przypomniałam sobie - i wyszłam. Świeże powietrze od razu dobrze mi zrobiło. Bałam się, że zimno będzie, bo coś tak prognozy straszyły, a tu szybko się z rękawiczek rozbierałam. Nad jeziorem wiało mocno, ale nie był to lodowaty wicher. Jak zobaczyłam na termometrze +2 to zrozumiałam dlaczego. Na koniec górka i jeszcze więcej satysfakcji.
58'E buty Hyperspeed
Z dużą satysfakcją, bo tuż przed wyjściem zaczął mnie brać niechciej - a bo spać się coś chce, chyba głowa zaczyna boleć? To może jutro rano? Tylko że ja nie za bardzo lubię biegać rano - przypomniałam sobie - i wyszłam. Świeże powietrze od razu dobrze mi zrobiło. Bałam się, że zimno będzie, bo coś tak prognozy straszyły, a tu szybko się z rękawiczek rozbierałam. Nad jeziorem wiało mocno, ale nie był to lodowaty wicher. Jak zobaczyłam na termometrze +2 to zrozumiałam dlaczego. Na koniec górka i jeszcze więcej satysfakcji.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Środa 29/01/2014
Wspinaczka 2.5h
Kolejne zderzenie z tą mizerią co się zainstalowała zamiast mojej formy podczas przerwy w treningu. Masakrycznie spadła mi siła, wyczucie też bardzo średnie. Ale miło było spotkać znajomych.
Wspinaczka 2.5h
Kolejne zderzenie z tą mizerią co się zainstalowała zamiast mojej formy podczas przerwy w treningu. Masakrycznie spadła mi siła, wyczucie też bardzo średnie. Ale miło było spotkać znajomych.
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna
Czwartek 30/01/2014
Biegówki 1h30' - kros aktywny
Ale fajnie było! A niewiele brakło, żebyśmy nie pojechali, bo przy wyjściu z pracy jakoś tak nieprzyjemnie, pociagliwie, przenikliwie zimno było. Ale odsunęliśmy pokusę i wykonaliśmy plan - przebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę St. George. Narty w samochodzie to już wozimy prawie na stałe, kto by je ciągle wyjmował. Pętle w St. George oświetlaną wieczorami we wtorki i w czwartki już w zeszłym roku polecała mi znajoma, ale wtedy nie udało się dotrzeć. Dziś ta znajoma to pierwsza osoba, którą zobaczyliśmy po wyjściu z samochodu - a zupełnie się nie umawialiśmy. Pokazała nam oświetloną petlę o kształcie plus minus koniczynki i powiedziała, że jest jeszcze ładna trasa w lesie, ale tak trzeba solidną czołówkę - a w mojej niestety prawie rozładowane baterie. Pokręciliśmy najpierw ze dwa kółka po koniczynce a znajoma zebrała w tym czasie swoją grupkę. Zobaliczyliśmy jak skręcali ku lasowi, dużo latarek mieli, więc ruszyliśmy w pogoń na nimi. Światła było dość, jedyny minus to taki, że właśnie miałam jedną wartwę ciuchów do samochodu odłożyć a zamiast tego zaczęliśmy ostro zapodawać pod górkach i dolinach. Towarzystwo mobilizowało, parliśmy do przodu. Jedynie na większych zjazdach czekaliśmy na lampki. Na koniec już sami dokręciliśmy rundkę na koniczynce - żwawo chociaż nogi już wyły. Piękna wyprawa w zimowy las, dobry żwawszy trening i miłych ludzi zapoznaliśmy - czego chcieć więcej!
Biegówki 1h30' - kros aktywny
Ale fajnie było! A niewiele brakło, żebyśmy nie pojechali, bo przy wyjściu z pracy jakoś tak nieprzyjemnie, pociagliwie, przenikliwie zimno było. Ale odsunęliśmy pokusę i wykonaliśmy plan - przebraliśmy się i ruszyliśmy w stronę St. George. Narty w samochodzie to już wozimy prawie na stałe, kto by je ciągle wyjmował. Pętle w St. George oświetlaną wieczorami we wtorki i w czwartki już w zeszłym roku polecała mi znajoma, ale wtedy nie udało się dotrzeć. Dziś ta znajoma to pierwsza osoba, którą zobaczyliśmy po wyjściu z samochodu - a zupełnie się nie umawialiśmy. Pokazała nam oświetloną petlę o kształcie plus minus koniczynki i powiedziała, że jest jeszcze ładna trasa w lesie, ale tak trzeba solidną czołówkę - a w mojej niestety prawie rozładowane baterie. Pokręciliśmy najpierw ze dwa kółka po koniczynce a znajoma zebrała w tym czasie swoją grupkę. Zobaliczyliśmy jak skręcali ku lasowi, dużo latarek mieli, więc ruszyliśmy w pogoń na nimi. Światła było dość, jedyny minus to taki, że właśnie miałam jedną wartwę ciuchów do samochodu odłożyć a zamiast tego zaczęliśmy ostro zapodawać pod górkach i dolinach. Towarzystwo mobilizowało, parliśmy do przodu. Jedynie na większych zjazdach czekaliśmy na lampki. Na koniec już sami dokręciliśmy rundkę na koniczynce - żwawo chociaż nogi już wyły. Piękna wyprawa w zimowy las, dobry żwawszy trening i miłych ludzi zapoznaliśmy - czego chcieć więcej!
- strasb
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4779
- Rejestracja: 01 sie 2010, 11:25
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Lozanna