dawno nie pisalem, bo doslownie 2 dni po ww zawodach dopadla mnie jakas kontuzja plecow, fizjoterapeuta sobie nie poradzil ze zdiagnozowaniem jej - i tak naprawde (znacznie slabiej ale...) meczy mnie do teraz - na szczescie moge juz zbiegac w miare szybko (choc nie komfortowo) wiec przed zblizajacymi sie wilczymi groniami i icebugwinter trailem moze nie bedzie tak zle. z ostatnich tygodni wstawiam 2 biegi, ktore wyszly dosc ciekawie - dodam tez ze oba byly robione w nowozakupionych kolcach icebugach spiritach - bieganie w tych butach to zupelnie inna zabawa - szczegolnie w tych warunkach jakie sa teraz (mnostwo mnostwo lodu, choc takze miejsca calkiem bez sniegu, lodu i calkiem suche)
02.02.14
z kumplem z timu Huziorem przerzucalismy sie na robienie coraz lepszych czasow na trasie icebug winter traila - ktory to bieg bedzie sie odbywal na naszym terenie

ja w niedziele w 3 dniu bloku biegowego (pierwszego bloku biegowego od miesiaca ! bo od kontuzji do lutego nie biegalem ani raz 2 dni z rzedu chyba) stwierdzilem ze zrobie test generalny na tej trasie. Huzior dzien wczesniej zrobil teoretyczny czas 1.24 z hakiem, choc z przerwa na turbaczu +5 minut, co dalo calkowity czas 1:29. znamy swoje mozliwosci jak lyse konie, wiec wiem ze pod gore moge poleciec NIECO szybciej, ale na zbiegach dostane napewno wiecej niz zaoszczedze do gory, do tego te cholerne plecy, nie pozwalajace sie rozpedzic w dol - do tego dnia mialem problemy przekroczyc w dol tempo 4:00 ;( ale sie zawzialem, no tak juz mam

najpierw po asfalcie dobiegowka - w kolcach srednio na jeza, ale idzie sie przyzwyczaic

potem segment ktory zrobil inny znajomy Robert Wojtowicz - dobieg z doliny do szlaku zoltego - niecaly kilometr z nachyleniem srednim chyba powyzej 20% - kosmos

tutaj lece na odciecie, Huzior wczoraj zrobil kosmiczny czas, trzeba pobic :D udaje sie... o 1 sekunde

potem do krzyza walka o przetrwanie, ale potem juz bardzo mocne rowne tempo - czuje sie wysmienicie - widac ze organizm wypoczal przez ostatnie 2-3 tygodnie

na samym turbaczu odbywa sie winter camp - ja tam przebiegam stukajac kolcami, patrza na mnie jak na ufo, ja nawet na sekunde nie zwalniam i ogien w dol. szalu nie ma, ale udaje sie zejsc na najlepszym kolometrze do 3:50 afair. bardzo mnie to cieszy, bo juz teraz przygotowuje sie na straty na zbiegach, ale chce aby byly jak najmniejsze. w tym dniu zakladam ze bedzie to max 30 sekund na kilometr - 5km zbiegu to 2:30 - duzo-nieduzo. przelkne to w moim stanie. dobiegam do golgotki wymordowany - o ile na poczatku wypoczecie bylo in plus, to teraz brak wybiegan in minus

zbieg prawa strona - totalne lodowisko - cala szerokosc w czystym, blyszczacym lodzie - nie ma mowy o zbiegu bez kolcow w tym momencie. jak warunki sie nie zmienia - to jak to ujal kolega - gopr bedzie mial co robic

ostatni podbieg pod dluga polane - juz slabo to idzie, ale kolce na tym wyslizganym tam robia swoje - generalnie straty energii sa duzo mniejsze w tego typu butach. zbieg miedzy narciarzami na bezczelnego i na dole czas 1:24. jestem naprawde zaskoczony - mimo niedostatkow w zbieganiu czuje ze jest gaz
czas trasy icebug winter trail 1:23:35
http://app.strava.com/activities/110562215
16.9 km
1:23:48 h
4:57 /km
740 up
05.02
od niedzieli ostry zapiernicz - 3 lutego zrobione 25km po asfaltowych gorkach, 4 lutego na rowerze 1200 w pionie. mimo to dzis decyduje sie na zaatakowanie segmentu biegowego jodla-turbacz-jodla. wiem ze bedzie MASA lodu, ale po cos kupilem kolce :P czasy tam powykrecane przez Huziora sa kosmiczne, do gory czasy z lata tez. w sumie ciezko cokolwiek zawalczyc, ale psyche tez trzeba trenowac

z jodly wybiegam po suchym asflacie, potem sucha szutrowka - stuk stuk stuk, hmmm

dobrze ze chociaz drzewa dzis nie zwoza. po chwili jednak zaczyna sie lodowisko i przez nastepne 2-3km biegnie sie w zasadzie po lodzie. i o to chodzilo - rowno, twardo, kolce trzymaja, straty energii minimalne. w polowie podbiegu przy krzyzu mysliwskim czuje ze przeszarzowalem poczatek - czas minimalnie gorszy niz najlepszy z lata, jest dobrze, ale mysle sobie ze dalej bedzie juz tylko wolniej. do samego turbacza wydaje mi sie ze ledwo powlocze nogami, mimo to na gorze rewelacyjny czas - tylko o ok minute gorszy niz najlepszy z lata

w dol mysle ze nie ma opcji zebym nie stracil - o ile do wybiegania lod jest swietny to w dol mimo kolcow nie ma szans zeby szedl jak po fajnym ubitym sniegu. mimo to garmin pipka mi najpierw 3:50, potem 3:45, kolo krzyza lekki podbieg, ciemno przed oczami

ponizej znowu 3:40, na dole nawet 3:25. coby nie bylo jestem zdziwiony - tempo w zasadzie tylko ciut gorsze niz przed kontuzja i po sniegu ! na dole jeszcze dokrecam po szutrze i asfalcie bo widze ze czas jest taki jak nalezy. wylaczam garmina a tam tempo srednie 4:40. stoje i oczom nie wierze - W ZYCIU tak szybko nie biegalem po gorach. a tu mam 6 dzien z rzedu OSTREGO treningu i robie cos takiego

coz, do domu wracam caly w skowronkach, gdyby taka forma byla na WG i IWT to biore w ciemno
http://app.strava.com/activities/111307198
15.5 km
1:12:21
4:39 /km
640 up