Wczoraj się zagadałem ze znajomymi na saunie i 30 minut zleciało

Do tego masaż i nóżki jak nowe.
A dziś... Dziś był trening z cyklu "trenujemy psyche", tak jak w ostatnim poście pisałe Bartek Mejsner na swoim blogu. Już po 100m wiedziałem, że będzie bardzo ciężko, a w planach był long, do tego nie taki zwykły, bo w całości po lasach. Biegliśmy wspólnie z Arturem, mieliśmy obaj czołówki więc było coś widać.
Ale od początku. Dziś oficjalnie powróciłem prawie do wagi startowej. Rano 66,8kg, w końcu zleciało ze mnie to co zawdzięczam słodyczom i problemom, o których pisałem w wątku o miesie i nabiale. Śniadanie było sycące i obfite, jajecznica na czerwonej cebulce z dużą ilością oleju z 7 jaj. Bieganie miałem zaplanowane na 15, jednak się przeciągnęło do 16, czyli do zmroku. A obiad miałem zaplanowany po bieganiu. Wcześniej wciągnąłem 150g jogurtu wymieszanego z orzechami włoskimi i pół mandarynki. Dziś ostatni dzień zjeżdzania z wagi dlatego obiad miał być po bieganiu. Na domiar złego od 8 rano sprzątałem mieszkanie. Zeszło mi do 15

Spaliłem sporo kcal przy sprzątaniu, a gdzie tam jeszcze long po grząskim terenie
I o 16 po skokach w Engelbergu wyszedłem. Po 1km spotkałem się z Arturem i polecieliśmy. Paliwa w organizmie do biegania nie miałem prawie od początku treningu. Tętno co prawda było niskie około 140, ale potem rosło, choć jeśli nie licząc podbiegów maksymalne stało dochodziło do 155. Ale było !@#$% ciężko, ciężej niż przy naprawde bardzo szybkich i długich treningach. Ciężko oddychałem, nie miałem ochoty na rozmowe, no może miejscami kryzys był mniejszy, bo w sumie dzisiejszy trening to
"long kryzys cross run"
Ciemność, las, błoto, lód, kamienie, dziury, korzenie, 2 rowy z wodą do przeskoczenia, 1km po zaoranym polu, 2 runnerów, 2 czołówki... Zajebista mieszanka, mimo braku paliwa i totalnego kryzysu było pozytywnie. Tak właśnie wyobrażam sobie ultra biegi górkie. Chodzi o to, że cały czas jest kryzys, a sceneria podobna, z tym, że przewyższenia bardziej kozackie

Siłe biegową się dziś wyrobiło, oj wyrobiło.
21,11km 1h56min38s tempo 5,32
HRś 150
HRmax 169
Po 15km już tak mi się jeść chciało, że ta myśl trzymała mnie przy życiu. W domu przed rozciąganiem i prysznicem od razu 150g jogurtu z orzechami włoskimi, czyli powtórka i po godzinie mega dobry schab, ogórek, masa śmietany, marchewka i sporo oleju. Już jestem nasycony do jutra
Mieszam butami i kostka nie boli, coś chyba te nowe Faas'y są winne... Ale to się zobaczy
Z aktualności jeszcze znajomi proponowali mi bieg sylwestrowy w Krakowie, ale kurde remanent musze zrobić 31...
Po raz drugi brawa dla polskich skoczków. Rozbrykali się chłopcy

Byle forme do Soczi utrzymali.