Sylw3g - Być jak Tommy Lee Jones w "Ściganym"
Moderator: infernal
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
07.12.2013
Start: Godzina 21:30, -2°C, wietrznie.
41min E (5:06min/km)
Łączny dystans:8KM
Trochę ruchu.
Ahoj
Start: Godzina 21:30, -2°C, wietrznie.
41min E (5:06min/km)
Łączny dystans:8KM
Trochę ruchu.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
08.12.2013
Start: Godzina 8:00, -5°C
53min E (4:45min/km)
Łączny dystans: 11,2KM
Trening z kolegami. Na kubku kisielu. Mieliśmy robić 20KM, ale wykruszył się jeden z nas, a jak już się zatrzymaliśmy, to się nam odechciało Wziąłem lżejsze rękawiczki i przez cały czas cierpiałem Porobię trochę ćwiczeń w ciągu dnia i pewnie gdzieś koło 18-20 wyskoczę na jakieś 40min (zedytuję wpis). Dla mnie zdecydowanie za wcześnie
-------------------------------
Start: Godzina 21:30, -2°C, padający śnieg, ośnieżone chodniki.
40min E (5:00min/km)
Łączny dystans: 8KM
Nie wiem jak to powiedzieć, ale... OK. Żrę jak dzika świnia. I to już od kilku dni. Organizm się broni przed nowym "Ja", które mu szykuję przez zwiększenie kilometrażu względem tego roku i najwyraźniej każe uzupełniać pokłady Organizmie! Nie walcz ze mną! Jam Ci druhem!
Tydzień 02~08.12: 81KM
Ahoj
Start: Godzina 8:00, -5°C
53min E (4:45min/km)
Łączny dystans: 11,2KM
Trening z kolegami. Na kubku kisielu. Mieliśmy robić 20KM, ale wykruszył się jeden z nas, a jak już się zatrzymaliśmy, to się nam odechciało Wziąłem lżejsze rękawiczki i przez cały czas cierpiałem Porobię trochę ćwiczeń w ciągu dnia i pewnie gdzieś koło 18-20 wyskoczę na jakieś 40min (zedytuję wpis). Dla mnie zdecydowanie za wcześnie
-------------------------------
Start: Godzina 21:30, -2°C, padający śnieg, ośnieżone chodniki.
40min E (5:00min/km)
Łączny dystans: 8KM
Nie wiem jak to powiedzieć, ale... OK. Żrę jak dzika świnia. I to już od kilku dni. Organizm się broni przed nowym "Ja", które mu szykuję przez zwiększenie kilometrażu względem tego roku i najwyraźniej każe uzupełniać pokłady Organizmie! Nie walcz ze mną! Jam Ci druhem!
Tydzień 02~08.12: 81KM
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
10.12.2013
Start: Godzina 19:30, -1°C
70min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 14,4KM
Ojojoj, bardzo lekko. Nie spodziewałem się
Ahoj!
Start: Godzina 19:30, -1°C
70min E (4:52min/km)
Łączny dystans: 14,4KM
Ojojoj, bardzo lekko. Nie spodziewałem się
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
11.10.2013
Start: Godzina 20:30, 4°C
70min E (5:15min/km)
Łączny dystans: 13,3KM
Ledwo się doczołgałem do domu. Wchłonąłem w ciągu dnia 400g prażonych orzeszków ziemnych (a to bardzo kaloryczne i tłuste cholerstwa) i tak we mnie to uderzyło podczas biegu, że całe dzisiejsze wyjście można podciągnąć pod trening charakteru. Już myślałem, że przyjdzie mi się zhaftować na moście Siekierkowskim do Wisły. Cholera, po co ja kupowałem te orzeszki Za tanie i przez to zbyt dostępne są te diabelstwa, a jak już je wsypię do michy, to kilka godzin i znikają. Nie mogę się im oprzeć
Ahoj
Start: Godzina 20:30, 4°C
70min E (5:15min/km)
Łączny dystans: 13,3KM
Ledwo się doczołgałem do domu. Wchłonąłem w ciągu dnia 400g prażonych orzeszków ziemnych (a to bardzo kaloryczne i tłuste cholerstwa) i tak we mnie to uderzyło podczas biegu, że całe dzisiejsze wyjście można podciągnąć pod trening charakteru. Już myślałem, że przyjdzie mi się zhaftować na moście Siekierkowskim do Wisły. Cholera, po co ja kupowałem te orzeszki Za tanie i przez to zbyt dostępne są te diabelstwa, a jak już je wsypię do michy, to kilka godzin i znikają. Nie mogę się im oprzeć
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
12.12.2013
Start: Godzina 22:30, 2°C, mglisto.
50min E (4:51min/km)
Łączny dystans: 10,3KM
Praktycznie od razu po wyruszeniu spod domu złapała mnie czkawka I tak 15min, bite 3km biegania z czkawką Ludzie się ze mnie śmiali, a ja wraz z nimi, ale z tą różnicą, że oni śmiali się ze mnie, a ja ze swojej bezradności
Ahoj
Start: Godzina 22:30, 2°C, mglisto.
50min E (4:51min/km)
Łączny dystans: 10,3KM
Praktycznie od razu po wyruszeniu spod domu złapała mnie czkawka I tak 15min, bite 3km biegania z czkawką Ludzie się ze mnie śmiali, a ja wraz z nimi, ale z tą różnicą, że oni śmiali się ze mnie, a ja ze swojej bezradności
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
13.12.2013
Start: Godzina 22:30, 2°C, sporawy deszcz.
40min E (5:05min/km)
Łączny dystans: 7,9KM
Zmokłem. Po gocławskich chodnikach, między osiedlami, przez czerwone światła i kładki. Bo tak
--------------------------------------
Mam jutro taki niecny plan, a żeby dobiec sobie na ParkRun (jakieś 5km), przehasać sobie treningowo ten bieg i wrócić do domciu. O ile wstanę, that is. Rano będzie zimnawo i będzie trzeba ubrać pełny rynsztunek, tak że jeżeli pójdzie:
A) Tragicznie, to będę mógł zwalić na ogólny brak formy oraz zbyt wiele warstw i toporne treningowe obuwie.
B) Słabo, to wtedy zwalę na sam brak formy.
C) Dobrze, to na blogu zacznę przemycać jakieś oznaki pozytywnego myślenia.
D) Nadspodziewanie dobrze, to cechą charakterystyczną bloga zaczną być " , , , , , , )
Fajny bieg będzie się jutro odbywać w Falenicy. Bardzo górzysty. Nigdy tam nie byłem (z wyrachowania, unikając radykalnych przewyższeń), a to już się powoli robi "kultowy" cykl warszawskiego biegania. Tym razem tam nie zawitam ze względu na godzinę startu - dodatkowa praca <liczy piniendze> - ale następnym razem może uda mi się wszystko poukładać tak, że będę mógł sobie tam podjechać.
Wstanę?
Ahoj
Start: Godzina 22:30, 2°C, sporawy deszcz.
40min E (5:05min/km)
Łączny dystans: 7,9KM
Zmokłem. Po gocławskich chodnikach, między osiedlami, przez czerwone światła i kładki. Bo tak
--------------------------------------
Mam jutro taki niecny plan, a żeby dobiec sobie na ParkRun (jakieś 5km), przehasać sobie treningowo ten bieg i wrócić do domciu. O ile wstanę, that is. Rano będzie zimnawo i będzie trzeba ubrać pełny rynsztunek, tak że jeżeli pójdzie:
A) Tragicznie, to będę mógł zwalić na ogólny brak formy oraz zbyt wiele warstw i toporne treningowe obuwie.
B) Słabo, to wtedy zwalę na sam brak formy.
C) Dobrze, to na blogu zacznę przemycać jakieś oznaki pozytywnego myślenia.
D) Nadspodziewanie dobrze, to cechą charakterystyczną bloga zaczną być " , , , , , , )
Fajny bieg będzie się jutro odbywać w Falenicy. Bardzo górzysty. Nigdy tam nie byłem (z wyrachowania, unikając radykalnych przewyższeń), a to już się powoli robi "kultowy" cykl warszawskiego biegania. Tym razem tam nie zawitam ze względu na godzinę startu - dodatkowa praca <liczy piniendze> - ale następnym razem może uda mi się wszystko poukładać tak, że będę mógł sobie tam podjechać.
Wstanę?
Ahoj
Ostatnio zmieniony 14 gru 2013, 22:59 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
14.12.2013
Start: Godzina 20:00, 2°C, mokro.
86min E (5:11min/km)
Śr. Tętno: 150 (Mam wątpliwości co do poprawności odczytu. Wychodziłoby z niego, że to było 76%, ale to raczej bzdury)
Łączny dystans: 16,7KM
Na ParkRun zaspałem. Tzn, może nawet nie tyle zaspałem, co nie byłem w stanie się podnieść z łóżka.
Zrobiłem sobie wycieczkę w poszukiwaniu nowej trasy na wybiegania. Przedarłem się na lewą stronę Wisły przez Siekierkowski, a wróciłem Paniatowskim. Szczerze mówiąc, to myślałem, że taka pętelka będzie miała trochę ponad 20KM, a tu tylko niecałe 17. Następnym razem chyba będzie trzeba wracać nie przez Poniatowski, a raczej przez Świętokrzyski, czy nawet Śląsko-Dąbrowski. Wtedy już na pewno będzie ponad 20KM. Jutro się może wybiorę.
Wziąłem ze sobą na dzisiejszy wypad opaskę pulsometru. Jestem niemiło zaskoczony. Moje tętno, mimo bardzo komfortowej strefy wysiłku, było zdecydowanie za wysokie. Co prawda na pierwszych 2-ch kilometrach były spore przekłamania, które pokazywały wartości rzędu 160-175bpm, ale dalsza część wycieczki konsekwentnie odbywała się przy jakichś 150bpm. Gdyby odczyt okazał się prawdziwy, to jestem bardzo daleko w tyle. Co prawda na trasie były kładki, czy przeskakiwania przez kałuże, ale to były tylko krótkie momenty i nie powinny mieć wpływu na cały odczyt. Byłem też cieplutko ubrany, ale to też żadne wytłumaczenie. Niby bardzo komfortowy bieg, a tu taka niemiła niespodzianka, oj niemiła. Przynajmniej przypomniałem sobie dlaczego nie używam pulsometru Wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Oczywiście to wszystko kwestia od czego wyliczymy HrMax, ale trudno przypuszczać, a żeby nagle z 196 przeszło na jakieś 210
Ahoj
Start: Godzina 20:00, 2°C, mokro.
86min E (5:11min/km)
Śr. Tętno: 150 (Mam wątpliwości co do poprawności odczytu. Wychodziłoby z niego, że to było 76%, ale to raczej bzdury)
Łączny dystans: 16,7KM
Na ParkRun zaspałem. Tzn, może nawet nie tyle zaspałem, co nie byłem w stanie się podnieść z łóżka.
Zrobiłem sobie wycieczkę w poszukiwaniu nowej trasy na wybiegania. Przedarłem się na lewą stronę Wisły przez Siekierkowski, a wróciłem Paniatowskim. Szczerze mówiąc, to myślałem, że taka pętelka będzie miała trochę ponad 20KM, a tu tylko niecałe 17. Następnym razem chyba będzie trzeba wracać nie przez Poniatowski, a raczej przez Świętokrzyski, czy nawet Śląsko-Dąbrowski. Wtedy już na pewno będzie ponad 20KM. Jutro się może wybiorę.
Wziąłem ze sobą na dzisiejszy wypad opaskę pulsometru. Jestem niemiło zaskoczony. Moje tętno, mimo bardzo komfortowej strefy wysiłku, było zdecydowanie za wysokie. Co prawda na pierwszych 2-ch kilometrach były spore przekłamania, które pokazywały wartości rzędu 160-175bpm, ale dalsza część wycieczki konsekwentnie odbywała się przy jakichś 150bpm. Gdyby odczyt okazał się prawdziwy, to jestem bardzo daleko w tyle. Co prawda na trasie były kładki, czy przeskakiwania przez kałuże, ale to były tylko krótkie momenty i nie powinny mieć wpływu na cały odczyt. Byłem też cieplutko ubrany, ale to też żadne wytłumaczenie. Niby bardzo komfortowy bieg, a tu taka niemiła niespodzianka, oj niemiła. Przynajmniej przypomniałem sobie dlaczego nie używam pulsometru Wprowadza niepotrzebne zamieszanie. Oczywiście to wszystko kwestia od czego wyliczymy HrMax, ale trudno przypuszczać, a żeby nagle z 196 przeszło na jakieś 210
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
15.12.2013
Start: Godzina 21:00, 3°C, deszcz - pod koniec przestało.
112min E (5:16min/km)
Łączny dystans: 21,3KM
Taka w sumie wycieczka. A to sobie przeskakiwałem po schodkach na bulwarze, a to zrobiłem sobie przerwę na toaletę. Takie tam. Btw, czułem jakąś dziwną satysfakcję sikając prosto do Wisły i mając przed sobą mieniący się Stadion Narodowy
Dwie sprawy:
#1
Coś mi ostatnio nie gra z Garminem. Zawsze robiłem tak, że po przyjściu z treningu kładłem go sobie na stację dokującą, zrzucałem trening do ichszego portalu i zostawiałem na ładowanie. Robiłem tak od zawsze, czyli odkąd go mam (w 2010 go chyba kupiłem). Teraz natomiast ma jakieś humoru. Zrobiłem hard reset i nadal jest to samo. Mianowicie, gdy kładę dziada na stację dokującą (gdy jest wyłączony), i podpinam pod USB, to on mi się nagle włącza. Nigdy tak nie było. A jak go wyłączę (gdy nadal jest podpięty pod usb), to wtedy nie mam informacji "Ładowanie baterii", czyli brak ładowania. Muszę go znowu włączyć, ale poprzez zdjęcie i położenie go ponowne na stację dokującą, albo odpięcie i ponowne podpięcie pod USB - na przycisk nie reaguje - i wejść w MENU, cobym w ogóle miał pewność, że jest ładowany. Po wciśnięciu "MODE" wchodzę w menu i w dolnym lewym rogu urządzenia pojawia się obrazek ładowania. WTF?
Pomoże ktoś?
EDIT: Przeinstalowałem plugin. Działa. Grr...
#2
Robiłem dzisiaj sobie dość późno dłuższą wycieczkę biegową na pętli most Siekierkowski -> Świętokrzyski. Jest godzina późna, niedziela, ciemno, rzadko kiedy nawet samochód przejeżdża, ni żywej duszy w zasięgu wzroku. Ogólny spokój, raj dla osób o jakimś autystycznym pierwiastku. No i biegnę sobie, ja biegnę. Jestem już gdzieś po ponad połowie, a w nogach z 17km – Wał Międzyszyński, jakieś 300m przed skrętem w Fieldorfa. Ja ogólnie nie zwracam zbytniej uwagi na otoczenie podczas biegania, ale jak już coś pojawia mi się przed oczami, to trudno nie zwrócić uwagi. Nagle spostrzegam na stoku wału coś, czego zbytnio nie jestem w stanie zidentyfikować. Jest duże. Sięga mi co najmniej do pępka. Dzieli mnie od tego „czegoś” jakieś 40 metrów. Jakiś śmieć? Kilka kroków w przód pojawia się skojarzenie: „@#$%^, niedźwiedź!?” Robię kolejne dwa kroki, a to coś się nagle porusza Bardzo sprawnie odbiega na jakieś 3-4 metry od miejsca, w którym przed chwilą było. JEST DUŻE. SZYBKIE. Słychać stukot łap uderzających o ziemie. I CIĘŻKIE. Przyglądam się i nie wierze własnym oczom. Jakoś z automatu mówię do siebie: „O @#$%^, dzik!” I to nie byle jaki Nie zatrzymuję się, ani nie przyśpieszam. Dzieli nas mniej niż 10 metrów. Nie spuszczam z niego wzroku i tylko się przyglądam, czy aby to BYDLE zaraz nie pójdzie za mną w długą. Patrzy na mnie. Stoi jak wryte. Przez ten czas zyskuję kilka metrów. Świnia odprowadza mnie wzrokiem i wraca w to samo miejsce ryć ziemi. Uwaga na bieganie po nocy w okolicy Wału! Grasuje tam solidny kawał dzikiej świni, żadna to tam popierdułka. Ja mam 180cm, a on jak nic sięgał mi do pępka, pewnie nawet powyżej. W ten oto piękny sposób pierwszy raz w życiu widziałem dzika.
+/- taki kaliber: (Osoby mające problem z patrzeniem na martwe zwierze, NIE PATRZEĆ Nie znalazłem lepszego zdjęcia)
Tydzień: 84KM
Ahoj!
Start: Godzina 21:00, 3°C, deszcz - pod koniec przestało.
112min E (5:16min/km)
Łączny dystans: 21,3KM
Taka w sumie wycieczka. A to sobie przeskakiwałem po schodkach na bulwarze, a to zrobiłem sobie przerwę na toaletę. Takie tam. Btw, czułem jakąś dziwną satysfakcję sikając prosto do Wisły i mając przed sobą mieniący się Stadion Narodowy
Dwie sprawy:
#1
Coś mi ostatnio nie gra z Garminem. Zawsze robiłem tak, że po przyjściu z treningu kładłem go sobie na stację dokującą, zrzucałem trening do ichszego portalu i zostawiałem na ładowanie. Robiłem tak od zawsze, czyli odkąd go mam (w 2010 go chyba kupiłem). Teraz natomiast ma jakieś humoru. Zrobiłem hard reset i nadal jest to samo. Mianowicie, gdy kładę dziada na stację dokującą (gdy jest wyłączony), i podpinam pod USB, to on mi się nagle włącza. Nigdy tak nie było. A jak go wyłączę (gdy nadal jest podpięty pod usb), to wtedy nie mam informacji "Ładowanie baterii", czyli brak ładowania. Muszę go znowu włączyć, ale poprzez zdjęcie i położenie go ponowne na stację dokującą, albo odpięcie i ponowne podpięcie pod USB - na przycisk nie reaguje - i wejść w MENU, cobym w ogóle miał pewność, że jest ładowany. Po wciśnięciu "MODE" wchodzę w menu i w dolnym lewym rogu urządzenia pojawia się obrazek ładowania. WTF?
Pomoże ktoś?
EDIT: Przeinstalowałem plugin. Działa. Grr...
#2
Robiłem dzisiaj sobie dość późno dłuższą wycieczkę biegową na pętli most Siekierkowski -> Świętokrzyski. Jest godzina późna, niedziela, ciemno, rzadko kiedy nawet samochód przejeżdża, ni żywej duszy w zasięgu wzroku. Ogólny spokój, raj dla osób o jakimś autystycznym pierwiastku. No i biegnę sobie, ja biegnę. Jestem już gdzieś po ponad połowie, a w nogach z 17km – Wał Międzyszyński, jakieś 300m przed skrętem w Fieldorfa. Ja ogólnie nie zwracam zbytniej uwagi na otoczenie podczas biegania, ale jak już coś pojawia mi się przed oczami, to trudno nie zwrócić uwagi. Nagle spostrzegam na stoku wału coś, czego zbytnio nie jestem w stanie zidentyfikować. Jest duże. Sięga mi co najmniej do pępka. Dzieli mnie od tego „czegoś” jakieś 40 metrów. Jakiś śmieć? Kilka kroków w przód pojawia się skojarzenie: „@#$%^, niedźwiedź!?” Robię kolejne dwa kroki, a to coś się nagle porusza Bardzo sprawnie odbiega na jakieś 3-4 metry od miejsca, w którym przed chwilą było. JEST DUŻE. SZYBKIE. Słychać stukot łap uderzających o ziemie. I CIĘŻKIE. Przyglądam się i nie wierze własnym oczom. Jakoś z automatu mówię do siebie: „O @#$%^, dzik!” I to nie byle jaki Nie zatrzymuję się, ani nie przyśpieszam. Dzieli nas mniej niż 10 metrów. Nie spuszczam z niego wzroku i tylko się przyglądam, czy aby to BYDLE zaraz nie pójdzie za mną w długą. Patrzy na mnie. Stoi jak wryte. Przez ten czas zyskuję kilka metrów. Świnia odprowadza mnie wzrokiem i wraca w to samo miejsce ryć ziemi. Uwaga na bieganie po nocy w okolicy Wału! Grasuje tam solidny kawał dzikiej świni, żadna to tam popierdułka. Ja mam 180cm, a on jak nic sięgał mi do pępka, pewnie nawet powyżej. W ten oto piękny sposób pierwszy raz w życiu widziałem dzika.
+/- taki kaliber: (Osoby mające problem z patrzeniem na martwe zwierze, NIE PATRZEĆ Nie znalazłem lepszego zdjęcia)
Tydzień: 84KM
Ahoj!
Ostatnio zmieniony 20 gru 2014, 23:32 przez Sylw3g, łącznie zmieniany 1 raz.
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
17.12.2013
Start: Godzina 21:30, 0°C
50min E (4:56min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Od tego tygodnia zaczynają się drobne przebieżki i siła.
Ahoj!
Start: Godzina 21:30, 0°C
50min E (4:56min/km)
Łączny dystans: 10,1KM
Od tego tygodnia zaczynają się drobne przebieżki i siła.
Ahoj!
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
18.12.2013
Start: Godzina 22:30, -1°C
60min E (5:00min/km)
Przebieżki: 6x20sec/20sec
Łączny dystans: 12,9KM
Coś mi się nie chce wierzyć, że rozbieganie było po 5:00min/km.
"Co tu tak śmierdzi?"
"Aaa! To Twoje ciuchy do biegania"
Biegać zacząłem w lipcu 2009 roku, w tym samym roku kupiłem sobie w Decathlonie, po dziś dzień jedyną, bluzę do biegania. Dałem za nią wtedy 59, albo 69zł. Nic szczególnego, mogłaby lepiej sobie radzić z potem, ale za te pieniążki jest OK. Bluza zrobiła się na mnie dość szybko za duża - chyba nawet w tym samym roku - i przez to teraz czuję, jak za każdym razem podskakuje mi ona pod wiatrówką. Z tym, że jest za duża daje się jeszcze żyć, jakoś szczególnie to przecież nie przeszkadza, ale przy 6 treningach w tygodniu, bieganych głównie późnymi wieczorami (co wyklucza pranie), sprawia, że bluza niesamowicie capi. A jak stanie się jeszcze tak, że zapomnę ją sobie uprać w jedyny niebiegowy dzień, to capienie tylko się nasila Minęło już ładnych parę lat od momentu kupienia pierwszej i jedynej bluzy. Robiłem w niej wszystkie treningi w chłodniejsze dni. I wiecie co? Poddaję się. Muszę sobie kupić drugą. Człowiek swój własny smród czuje z opóźnieniem, ale jak już go zacznie czuć, to jest to sygnał, że jest już bardzo źle.
Hehe, trzymajcie się
Ahoj
Start: Godzina 22:30, -1°C
60min E (5:00min/km)
Przebieżki: 6x20sec/20sec
Łączny dystans: 12,9KM
Coś mi się nie chce wierzyć, że rozbieganie było po 5:00min/km.
"Co tu tak śmierdzi?"
"Aaa! To Twoje ciuchy do biegania"
Biegać zacząłem w lipcu 2009 roku, w tym samym roku kupiłem sobie w Decathlonie, po dziś dzień jedyną, bluzę do biegania. Dałem za nią wtedy 59, albo 69zł. Nic szczególnego, mogłaby lepiej sobie radzić z potem, ale za te pieniążki jest OK. Bluza zrobiła się na mnie dość szybko za duża - chyba nawet w tym samym roku - i przez to teraz czuję, jak za każdym razem podskakuje mi ona pod wiatrówką. Z tym, że jest za duża daje się jeszcze żyć, jakoś szczególnie to przecież nie przeszkadza, ale przy 6 treningach w tygodniu, bieganych głównie późnymi wieczorami (co wyklucza pranie), sprawia, że bluza niesamowicie capi. A jak stanie się jeszcze tak, że zapomnę ją sobie uprać w jedyny niebiegowy dzień, to capienie tylko się nasila Minęło już ładnych parę lat od momentu kupienia pierwszej i jedynej bluzy. Robiłem w niej wszystkie treningi w chłodniejsze dni. I wiecie co? Poddaję się. Muszę sobie kupić drugą. Człowiek swój własny smród czuje z opóźnieniem, ale jak już go zacznie czuć, to jest to sygnał, że jest już bardzo źle.
Hehe, trzymajcie się
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
19.12.2013
Brak
Za dużo spraw na głowie dzisiaj. Od rana musiałem się mizdrzyć przed NFZ, a potem, przez bite 6 godzin, chciano mi wyprać mózg korpo-marketingiem. To są tego typu szkolenia, po których tracę wiarę w człowieka. Potem jeszcze musiałem latać po mieście. Wsio na 4h snu.
Jutro postaram się zrobić dwa treningi. Nie pozwolę sobie, żeby jakieś pitolenie zaburzało mi plan treningowy. Dobranoc.
Ahoj
Brak
Za dużo spraw na głowie dzisiaj. Od rana musiałem się mizdrzyć przed NFZ, a potem, przez bite 6 godzin, chciano mi wyprać mózg korpo-marketingiem. To są tego typu szkolenia, po których tracę wiarę w człowieka. Potem jeszcze musiałem latać po mieście. Wsio na 4h snu.
Jutro postaram się zrobić dwa treningi. Nie pozwolę sobie, żeby jakieś pitolenie zaburzało mi plan treningowy. Dobranoc.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
20.12.2013
Start: Godzina 13:30, 1°C, słonecznie.
50min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 10,5KM
-------------------------------
Start: Godzina 22:30, 2°C, deszcz.
50min E (4:55min/km)
Łączny dystans: 10,2KM
Pierwsze wyjście miało być przed 8, ale wczorajszy korpo-obiad ostro mnie rano przeczyścił. To nie moje klimaty żywieniowe. A podczas drugiego wyjścia, przemokłem do suchej nitki.
Dobranoc.
Ahoj
Start: Godzina 13:30, 1°C, słonecznie.
50min E (4:47min/km)
Łączny dystans: 10,5KM
-------------------------------
Start: Godzina 22:30, 2°C, deszcz.
50min E (4:55min/km)
Łączny dystans: 10,2KM
Pierwsze wyjście miało być przed 8, ale wczorajszy korpo-obiad ostro mnie rano przeczyścił. To nie moje klimaty żywieniowe. A podczas drugiego wyjścia, przemokłem do suchej nitki.
Dobranoc.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
21.12.2013
Start: Godzina 21:30, 1°C
85min E (5:03min/km)
Łączny dystans: 16,7KM
Zmarzłem. Nuda.
Udało się znowu ogarnąć siłownię. Będę miał teraz większe możliwości ćwiczeń.
Ahoj
Start: Godzina 21:30, 1°C
85min E (5:03min/km)
Łączny dystans: 16,7KM
Zmarzłem. Nuda.
Udało się znowu ogarnąć siłownię. Będę miał teraz większe możliwości ćwiczeń.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
22.12.2013
Start: Godzina 22:00, 6°C
106min E (5:03min/km)
Łączny dystans: 21,1KM
Tym razem bez świni. Gdzieś w połowie, znowu na przeciw mieniącego się Stadionu Narodowego, zrobiłem sobie z Wisły pisuar. To chyba stanie się stałym punktem moich nocnych wybiegań Wypad w formie lekkiego BNP. Nadal takie dłuższe wyjścia przyprawiają mi trochę trudności, ale w porównaniu z zeszłym tygodniem to i tak różnica jest znaczna.
Tydzień: 82KM - Byłoby więcej, gdyby nie wypadł jeden dzień, który potem starałem się trochę odrobić. Jutro laba.
Ahoj
Start: Godzina 22:00, 6°C
106min E (5:03min/km)
Łączny dystans: 21,1KM
Tym razem bez świni. Gdzieś w połowie, znowu na przeciw mieniącego się Stadionu Narodowego, zrobiłem sobie z Wisły pisuar. To chyba stanie się stałym punktem moich nocnych wybiegań Wypad w formie lekkiego BNP. Nadal takie dłuższe wyjścia przyprawiają mi trochę trudności, ale w porównaniu z zeszłym tygodniem to i tak różnica jest znaczna.
Tydzień: 82KM - Byłoby więcej, gdyby nie wypadł jeden dzień, który potem starałem się trochę odrobić. Jutro laba.
Ahoj
- Sylw3g
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3666
- Rejestracja: 22 sty 2010, 23:47
- Życiówka na 10k: 35:56
- Życiówka w maratonie: 2:57:46
- Lokalizacja: Warszawa
24.12.2013
Start: Godzina 21:30, 5°C
70min E (4:51min/km)
Przebieżki: 6x20sec/20sec
Łączny dystans: 15,4KM
Bardzo lekko i przyjemnie. Ba! Z tego co widzę, to ostatnie kilometry wchodziły po 4:3X. Nie zwróciłem uwagi, chyba śpieszno mi było do ciast
Drodzy Biegacze,
Życzę Wam, zarówno jak i sobie, a żebyście sobie te Święta spędzili bez spięć z mniej lub bardziej oddaloną/lubianą rodziną i ten, no, wiecie... Żeby nam się! No i przede wszystkim życzę Wam nieoszukanego makowca, czyli takiego, w którym jest dużo rodzynek, a spód nie jest przypalony.
I na pasterkę - Ja po trzeźwemu :P
Ahoj
Start: Godzina 21:30, 5°C
70min E (4:51min/km)
Przebieżki: 6x20sec/20sec
Łączny dystans: 15,4KM
Bardzo lekko i przyjemnie. Ba! Z tego co widzę, to ostatnie kilometry wchodziły po 4:3X. Nie zwróciłem uwagi, chyba śpieszno mi było do ciast
Drodzy Biegacze,
Życzę Wam, zarówno jak i sobie, a żebyście sobie te Święta spędzili bez spięć z mniej lub bardziej oddaloną/lubianą rodziną i ten, no, wiecie... Żeby nam się! No i przede wszystkim życzę Wam nieoszukanego makowca, czyli takiego, w którym jest dużo rodzynek, a spód nie jest przypalony.
I na pasterkę - Ja po trzeźwemu :P
Ahoj