Mieso i nabiał wyniszcza nasz organizm? - prof Campbell
-
- Stary Wyga
- Posty: 158
- Rejestracja: 26 wrz 2011, 20:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Zaszkodzić też nie powinny. Choć jeśli mówiąc LCHF myślisz trzymać dietę to faktycznie, widzę pewne utrudnienia.
Mariusz, nie wiem jak jesz teraz, ale jak pamiętam Twoje stare wpisy to jadłeś bardzo mało. Wtedy nie dziwiłem się, że masz napady na lodówkę, które ciężko było opanować.
Mariusz, nie wiem jak jesz teraz, ale jak pamiętam Twoje stare wpisy to jadłeś bardzo mało. Wtedy nie dziwiłem się, że masz napady na lodówkę, które ciężko było opanować.
'They saw that the perfect world is a journey, not a place.'
- Terry Pratchett
- Terry Pratchett
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mariuszbugajniak pisze:moje zachowanie teraz jest skrajne, jak bulimik poprostu... nie moge kontrolować swojego łaknienia na jedzeniepehop pisze:Mam podobny problem, a zbliżające się święta raczej w tym nie pomogą
Ale z tego co pamiętam, to wszyscy Ci pisaliśmy że Te Twoje diety są do bani i skończą się właśnie tak.
No ale mało że się zapierałeś że nie, bo Twojej dziewczynie służą, to jeszcze że a właśnie że spróbujesz.
No to spróbowałeś i masz.
Jest jak pisałam. Jakby dieta byłą dobra, to by nie było powodu do jej powtarzania. Ani do oczyszczania sie z czegoś, bo od tego każdy z nas ma wątrobę i nerki.
I zamiast wracać na kolejna dietę, proponowałabym przeżyć te święta normalnie, zjeść tyle ryby i chrzanu (i/lub ćwikły) ile wlezie, oszczędzić sobie napychania się ciastem, jak zanęci to zjeść znów tyle ryby z chrzanem ile wlezie i przemyśleć sobie, jak się chce żyć.
Na diecie z wiecznym jo-jo, czy jedząc normalnie jak człowiek .
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
ale ta dieta, o której pisaliśmy wcześniej to był tydzień na początku listopada, potem inaczej troche się odżywiałem i było ok, ale po jakimś czasie coś nie grało, właśnie z powodu zbyt małej ilości kcal, teraz jest naprawde źle, musze szybko to ogarnąć bo będzie źle
eektu jo-jo nie mam, ja waże mało i jest ok, stosowałem diete, żeby sprawdzić, głównie chodziło o lepsze samopoczucie, tylko chodzi o to, że musze znowu przestawić się na normalne jedznie, czytaj zdrowe, bo teraz ogólnie jest dupa z nastawieniem na wszystko co niezdrowe...
eektu jo-jo nie mam, ja waże mało i jest ok, stosowałem diete, żeby sprawdzić, głównie chodziło o lepsze samopoczucie, tylko chodzi o to, że musze znowu przestawić się na normalne jedznie, czytaj zdrowe, bo teraz ogólnie jest dupa z nastawieniem na wszystko co niezdrowe...
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
mariuszbugajniak -> i tak jadłeś za mało. Nie można obcinać materiału energetycznego, bo tak to się kończy. Pisałem wielokrotnie, żeby nie bać się tłuszczu, trzeba się zdecydować, albo głównie tłuszcze, albo głównie węgle, ale nie można robić tak, że obcina się węgle i jednocześnie boi się zjeść tłuste mięso albo dodać dużo tłuszczu do posiłku. Spojrzałem na to co jadłeś i przez cały dzień jadłeś czasem mniej niż ja na jeden posiłek potrafię
.
Zwyczajnie się zagłodziłeś i teraz organizm odreagowuje.
Najprościej to opanować bez tycia jedząc niskowęglowodanowo i tłusto, ale tyle ile chcesz i kiedy jesteś głodny. I do syta. Tak jak powinieneś robić od początku.
Ja się świąt w ogóle nie boję.
Będę jadł ile wlezie, tylko bez słodkości i węgli, i bardzo się zdziwię jak będę ważył po świętach 0.5kg więcej niż teraz
.

Zwyczajnie się zagłodziłeś i teraz organizm odreagowuje.
Najprościej to opanować bez tycia jedząc niskowęglowodanowo i tłusto, ale tyle ile chcesz i kiedy jesteś głodny. I do syta. Tak jak powinieneś robić od początku.
Ja się świąt w ogóle nie boję.
Będę jadł ile wlezie, tylko bez słodkości i węgli, i bardzo się zdziwię jak będę ważył po świętach 0.5kg więcej niż teraz

The faster you are, the slower life goes by.
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
Nie. Nie mogę w ogóle wejść na intensywność powyżej progu tlenowego, czyli powyżej 150-155bpm bez glikogenu. Do 150bpm organizm zachowuje się lepiej niż na węglach, powyżej to tragedia
.
Oczywiście po podładowaniu glikogenu mogę robić kilka dni intensywne treningi na low carb, bo wbrew temu co piszą glikogen się tak szybko nie wyładowuje, szczególnie jak się spala dużo tłuszczu, ale później znów jest tragedia. Tak że poszedłem na kompromis, przed ciężkim treningiem jem 100-150g węgli ze skrobi i jest ok.

Oczywiście po podładowaniu glikogenu mogę robić kilka dni intensywne treningi na low carb, bo wbrew temu co piszą glikogen się tak szybko nie wyładowuje, szczególnie jak się spala dużo tłuszczu, ale później znów jest tragedia. Tak że poszedłem na kompromis, przed ciężkim treningiem jem 100-150g węgli ze skrobi i jest ok.
The faster you are, the slower life goes by.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 631
- Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wroclaw
To Ty masz jakies inne swieta niz ja ... u mnie jest barszcz z uszkami, pierogi, kutia, makielki, makowiec, sernik ... strach sie bac. Jabym powiedzial ze nie jem wegli to moglbym zjesc karpia, rybe po grecku i pozniej to mozna juz tylko koledy spiewacklosiu pisze:Ja się świąt w ogóle nie boję.
Będę jadł ile wlezie, tylko bez słodkości i węgli


- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
no człowiek uczy się na błędach... składam to do kupy narazie wszystko, zobaczymy co wyjdzie
- kfadam
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1270
- Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
- Życiówka na 10k: 1.05
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Dzięki Klosiu, wygląda na to że swoje obciążenia dam radę zrobić na minimalnych węglach.
Mariusz ja po kilku tygodniach na optymalnej jestem w szoku, po pierwsze: tydzień wystarczył by lipidogram starszego pana z tragicznego zrobił się niemal idealny, a ciśnienie z 125-135/ 74-79 zeszło na 118-120/68-72
Mam dużo więcej energii i lepiej śpie, moj układ trawienny działa bez niespodzianek i jestem syty. Po pierwszych porywach i zjadaniu zbyt dużych ilości mięsa ( +1kg.) teraz jestem zdumiony jak niewiele muszę zjeść by być sytym cały dzień a i rano po obudzeniu nie odczuwam głodu(objętościwo to kolosalna różnica z wora na kilka garści) mam też wrażenie że dużo szybciej się regeneruje ( nadal mam po bieganiu bóle w okolicy przyczepu achillesa z tym że teraz mija on po kilku godzinach wcześniej jak do następnego biegu przechodziło to było super) a waga powoli spada.
Mariusz ja po kilku tygodniach na optymalnej jestem w szoku, po pierwsze: tydzień wystarczył by lipidogram starszego pana z tragicznego zrobił się niemal idealny, a ciśnienie z 125-135/ 74-79 zeszło na 118-120/68-72
Mam dużo więcej energii i lepiej śpie, moj układ trawienny działa bez niespodzianek i jestem syty. Po pierwszych porywach i zjadaniu zbyt dużych ilości mięsa ( +1kg.) teraz jestem zdumiony jak niewiele muszę zjeść by być sytym cały dzień a i rano po obudzeniu nie odczuwam głodu(objętościwo to kolosalna różnica z wora na kilka garści) mam też wrażenie że dużo szybciej się regeneruje ( nadal mam po bieganiu bóle w okolicy przyczepu achillesa z tym że teraz mija on po kilku godzinach wcześniej jak do następnego biegu przechodziło to było super) a waga powoli spada.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
ja miałem tak: samopoczucie super, energia super, puls niski, ale nie mogłem usypiać i budziłem się w nocy, nad ranem też, ale nie byłem zmęczony
energi do biegania było, w każdym zakresie
energi do biegania było, w każdym zakresie
- klosiu
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 3196
- Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
- Życiówka na 10k: 43:40
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Poznan
saper, u nas zawsze bardzo dużo ryb, a po wigilii dochodzi mięso, więc idzie żyć
. Może się złamię i ewentualnie węgle przed treningiem wciągnę w makiełkach. bo uwielbiam
.
kfadam, mniejsze ciśnienie i poprawa profilu krwi to norma na diecie tłuszczowej z tego co czytałem. Nie wiem jak można mieć przed oczami te ogólnodostępne dane i bredzić że tłuszcz szkodzi na serce. Cieszę się że jest poprawa
.


kfadam, mniejsze ciśnienie i poprawa profilu krwi to norma na diecie tłuszczowej z tego co czytałem. Nie wiem jak można mieć przed oczami te ogólnodostępne dane i bredzić że tłuszcz szkodzi na serce. Cieszę się że jest poprawa

The faster you are, the slower life goes by.
- kfadam
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1270
- Rejestracja: 20 mar 2013, 15:32
- Życiówka na 10k: 1.05
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Cholesterol został mi bez zmian za to Hdl wzrósł dwukrotnie a triglicerydy z ponad 500 zleciały do 100. Im bardziej moja dieta była zgodna z piramidą IŻiŻ tym z roku na rok było gorzej. Z tego co mądrzy mówili to sama moja aktywność fizyczna powinna załatwić sprawę a ja odżywiałem się coraz "zdrowiej" i trenowałem coraz więcej a wyniki i samopoczucie leciało w dół ( faktycznie dobrze czułem się po kilkunastu minutach treningu i jakiś czas po)
-
- Stary Wyga
- Posty: 185
- Rejestracja: 20 cze 2012, 08:48
- Życiówka na 10k: 44 min
klosiu pisze:Nie. Nie mogę w ogóle wejść na intensywność powyżej progu tlenowego, czyli powyżej 150-155bpm bez glikogenu. Do 150bpm organizm zachowuje się lepiej niż na węglach, powyżej to tragedia.
Oczywiście po podładowaniu glikogenu mogę robić kilka dni intensywne treningi na low carb, bo wbrew temu co piszą glikogen się tak szybko nie wyładowuje, szczególnie jak się spala dużo tłuszczu, ale później znów jest tragedia. Tak że poszedłem na kompromis, przed ciężkim treningiem jem 100-150g węgli ze skrobi i jest ok.
Dziś zapodalem przed treningiem intensywnym ryżu i szło wyrobić. Co ciekawe nawet po intensywnych treningach nie jestem głodny. Wkrótce opiszę czy regeneracja się polepszyła, wstępnie mogę powiedzieć, że organizm nie znosi tak źle obciążeń treningowych.
- MEL.
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1590
- Rejestracja: 18 wrz 2007, 12:27
- Życiówka na 10k: 46:56
- Życiówka w maratonie: 3:43
- Lokalizacja: Las Kabacki
- Kontakt:
Wigilijny i świąteczny stół w wersji wege niezupełnie odbiega od normalnego, który też jest postny. Tylko ryb nie będzie (nie jesteśmy chrześcijanami, więc ten symbol nic dla nas nie znaczy), a makiełki z jakimś mlekiem roślinnym.
Będą zupy, ziarna, kapusta z grzybami (lub także z grochem), bakalie, suszone owoce, do tego oczywiście jeszcze uszka lub pierogi, ziemniaki. U nas jada się też miód (wiem, że nie jest wege).
Ja na szczęście nie muszę niczego ważyć, odmierzać, liczyć, zadręczać się czy białka za dużo czy za mało, ile tłuszczu, ile węglowodanów. Jem z wielką przyjemnością i radością. Moje pożywienie jest wspaniałym darem natury, który cieszy moje oczy, nos, usta, język i podniebienie. Mam nadzieję, że nikt nie cierpiał, aby ta żywność dotarła na talerz mój, moich domowników i gości. Czego i Wam życzę! Na zdrowie!
gdzieś w necie pisze:Wigilia Bożego Narodzenia zawsze była jednym z najważniejszych dni w całym roku. Magiczny wieczór w którym miał się narodzić Jezus traktowany był wyjątkowo. To właśnie wtedy przygotowywano 12 potraw symbolizujących miesiące w ciągu roku lub 12 apostołów.
Lista potraw różniła się w zależności od regionu Polski, ale zawsze w menu pojawiały się zupy. Najważniejszy był czerwony barszcz, już w XVI wieku gościł się on na naszych stołach. Na wigilijnej wieczerzy pojawiał się też tradycyjny żur na zakwasie (kiszony często na początku adwentu) czy zupa grzybowa.
Grzyby miały zapewnić szczęście i dostatek, serwowano je więc także z kapustą, która chroniła od złego.
Istotne w kolacji wigilijnej były także wszelkie ziarna. Ziarna zbóż miały dawać życiodajną moc i nieśmiertelność, używano je przede wszystkim do kutii, mak zaś symbolizował płodność. Jego obecność na stole wróżyła pomyślność oraz nowych potomków w rodzinie, a można go było znaleźć w struclach i kluskach z makiem.
Bardzo ważnym elementem wigilii były ryby jako symbol chrześcijaństwa. Tradycyjny karp miał zapewnić jego konsumentowi siłę i obfitość w nadchodzącym roku.
Słodkości czyli miód i bakalie to także obowiązkowa pozycja świątecznej kolacji. Miód uznawano za magiczną substancję, która chroni przed złem oraz zapewnia długie życie. Bakalie czyli orzechy to zaś źródło płodności, pojednania i tajemnicy. Istotną rolę odgrywały także suszone owoce – dawały płodność i witalność.
Podczas wigilijnej wieczerzy należało skosztować każdej z potraw, gdyż tylko wtedy w nadchodzącym roku niczego nam nie zabrakło.
Będą zupy, ziarna, kapusta z grzybami (lub także z grochem), bakalie, suszone owoce, do tego oczywiście jeszcze uszka lub pierogi, ziemniaki. U nas jada się też miód (wiem, że nie jest wege).
Ja na szczęście nie muszę niczego ważyć, odmierzać, liczyć, zadręczać się czy białka za dużo czy za mało, ile tłuszczu, ile węglowodanów. Jem z wielką przyjemnością i radością. Moje pożywienie jest wspaniałym darem natury, który cieszy moje oczy, nos, usta, język i podniebienie. Mam nadzieję, że nikt nie cierpiał, aby ta żywność dotarła na talerz mój, moich domowników i gości. Czego i Wam życzę! Na zdrowie!