Na marginesie, tak mi się przypomniało - znajoma, zapalona turystka zapytała mnie niedawno: "Czy ci wszyscy biegacze to są naprawdę takimi pierdołami?"
W okolicy Klimczoka spotkała kilku biegaczy, którzy - zgubiwszy znaki - nie mieli nawet z grubsza pojęcia, gdzie są. Do tego w tych cieniutkich ciuszkach dreptali marznąc i dopytując ją o drogę - nawet im nie mogła pomóc zbytnio, bo niezbyt dobrze wiedzieli, gdzie chcą biec. Abstrahując od oznaczenia trasy - jakim niedorajdą trzeba być, żeby nie zainteresować się choćby z grubsza okolicą, gdzie przebiega trasa? Niektórzy myślą, że góry to bieżnia...