Bieg

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
Awatar użytkownika
Bylon
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1613
Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

No to peszek, Kochani Badacze lubujący się w badaniach naukowych. Mam badanka, które tak kochacie.
Proszę: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed?term ... hypophagia

Ale powiem Wam, że cholernie mnie denerwuje to ciągłe
"a może jakieś źródła?",
"Dawaj badania!",
"W obozach koncentracyjnych byli chudzi",
"Nie masz żadnych badań, nie wierzę ci",
"Ale ten i ten jest chudy",
"Ale cyferek nie da się oszukać!",
"Potrzebuję dowodów naukowych".

To są dwie żenujące tendencje na tym forum:
a) "Dawaj badania!". I potem dochodzi do sytuacji w stylu "nieprawda, że kobiety są mniej umięśnione od facetów, bo nie dałeś mi żadnych źródeł (mimo że piszę godzinami wywody - tylko że to są wywody niezawierające linku do mądrego tekstu napisanego fachowym jerzykiem, którego duża część forumowiczów nie ma prawda pojąć)
b) "O nie, nie, nie, przypadek, który teraz podam, potwierdza tezę". I wtedy dochodzi do jeszcze bardziej kuriozalnej sytuacji, czyli - np. - szprycująca się Bjorgen jako udowodnienie, że kobiety mają większą masę mięśniową od mężczyzn. Albo obóz koncentracyjny jako dowód na to, że jak będziemy jedli mniej, niż spożywamy, to schudniemy.

Sorry, ale wystarczy naprawdę minimalnie wysilić myślenie, żeby zauważyć, że sytuacji obozu koncentracyjnego nie tylko nie wypada, ale też NIE MOŻNA odnosić do normalnego życia. Jak tak sobie będziecie uzasadniać bilans kaloryczny, to ja powodzenia życzę. Jak można w ogóle odnosić się do przykładu sytuacji, w której nie je się praktycznie NIC?!
Tak, gwarantuję Wam, że jak będziecie się żywić tak, jak ludzie w obozie koncentracyjnym (przepraszam, że trzymam się tego, zgadza się, idiotycznego przykładu, ale to nie ja go wymyśliłem, ja się tylko do niego odnoszę), to schudniecie! Schudniecie w cholerę! Super, nie? Bilans energetyczny działa, o tak! Jak nic nie zjesz, to na pewno schudniesz. Ave bilans kaloryczny!

Zanim ktoś odpowie na ten posty BARDZO proszę o zastanowienie się i przeczytanie całej dyskusji, bo mnie już naprawdę męczy odpowiednie na absurdalne albo kompletnie niezwiązane z tematem sugestie.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
PKO
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13843
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Bylon pisze: Ale powiem Wam, że cholernie mnie denerwuje to ciągłe
"a może jakieś źródła?",
"Dawaj badania!",
"W obozach koncentracyjnych byli chudzi",
"Nie masz żadnych badań, nie wierzę ci",
"Ale ten i ten jest chudy",
"Ale cyferek nie da się oszukać!",
"Potrzebuję dowodów naukowych".
:hahaha: :hahaha: :hahaha:
Minie tez to denerwuje, zo ktos moze miec inne zdanie jak ja !!!!

:hahaha: :hahaha: :hahaha:

Poza badaniami naukowymi, ktore biore na chlopski rozum, nie liczy sie dla mnie zadne mniemanie "forumowch spezialistow" ktorzy po przeczytaniu jakiegos jednego artykulu na sfd.pl mysli, ze wszystko juz wie...
Ja sie ucze i chce uczyc dalej.
Awatar użytkownika
Bylon
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1613
Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Rolli, to nie chodzi o inne zdanie, chodzi o przyjmowanie argumentów do wiadomości i odnoszenie się do nich. Dziwię się po prostu, że w badania ślepo ludzie wierzą, a argumenty, nawet najmocniejsze, będą puszczali mimo uszu. Dziwię się chęci wyłączenia myślenia i słuchania gotowego, prostego w odbiorze przekazu.
Później dochodzi do sytuacji, że ludzie myślą, iż margaryny roślinne są korzystne dla zdrowia. Czemu? Bo BADANIA WYKAZAŁY, ŻE TŁUSZCZE ROŚLINNE blablabla... A o tłuszczach trans się nie mówi, tłuszcze trans się pomija.
Jakiś rok temu widziałem kuriozalną wręcz ulotkę, która jako zdrowe źródło tłuszczy podawało właśnie wspomniane margaryny. Podpisywało się pod nią m.in. Ministerstwo Zdrowia, a także jacyś profesorowie. I co? Wierzyć, tylko dlatego, że widzimy na ulotce mądre tytuły? NIE! Myśleć!
Dlatego właśnie denerwuje mnie to łaknienie badań naukowych. Bo badania mogą się mylić tak samo, jak wszystko inne. Można wziąć zły punkt odniesienia, wyciągnąć nieprawidłowe wnioski. Z badaniem nie podyskutujemy - ze sobą możemy. Akurat tym razem miałem pod ręką link do badania naukowego, super. Ale czasem nie mam albo nie chce mi się szukać. Formułuję argument, a on na nic - nikt się do niego nie odniesie, nikt nie podyskutuje. Nikt też nie uwierzy. Bo nie mam badań.
Oto co, co mnie denerwuje, Rolli.

Jak już o argumentach mowa, to w sprawie bilansu kalorycznego jeszcze - jak wyjaśnicie na przykład to, że bez żadnych, nawet najmniejszych zmian w diecie, przy, na przykład, piciu herbaty czerwonej w dużych ilościach można schudnąć (tak, tak, są na to jakieś badania, poszukajcie sobie)? Gdyby bilans był prawdziwy, takie cuś nie mogłoby przecież zajść! A zachodzi!
To samo z niektórymi składnikami mineralnymi, witaminami. Takie zjawiska zachodzą - a ilość kochanych przez wszystkich kilokalorii się nie zmienia.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
saper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 631
Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wroclaw

Nieprzeczytany post

Bylon .. nie spinaj się tak i nie obrażaj innych. Ludzie nie wierzą ślepo w badania. Ludzie mają pewien światopogląd będący sumą dotychczasowej wiedzy i doświadczeń. Ty piszesz tezy sprzeczne z tym światopoglądem nie dając jednoznacznych dowodów na prawdziwość tych tez. Wiec ludzie zanim przyjmą Twoje tezy, pytają o dowody. Na przykład o badania ... i nie bój się ... myślący człowiek nie uwierzy ślepo w jakąś tezę tylko dlatego że napisał ją jakiś naukowiec, lecz przyjrzy się temu co to za naukowiec, jak zostało przeprowadzone badanie, oszacuje prawdopodobieństwo czy teza jest prawdziwa czy nie i ją przyjmie, odrzuci, poszuka dalszych argumentów lub odpuści sprawę bo ma większe zmartwienia. Na pewno bardziej warto przeznaczyć czas na rozważanie takich tez za którymi stoi jakiś formalnie uznany autorytet niż tyko forumowy samozwańczy ekspert. Widocznie Twoje argumenty i wywody nie są jednak takie przekonujące jak myślisz, a na wiarę bez dowodów to Twój autorytet jest jednak zbyt mizerny. I to jest właśnie MYŚLENIE o które się tak dopominasz. Forumowych samozwańczych ekspertów jest mnóstwo i obrażanie ludzi za to że nie wierzą jednemu z nich jest nieładne.

A jeśli chcesz żeby wszyscy Cię ślepo słuchali i uwielbiali to załóż sobie sektę albo chociaż zostań księdzem :-). Będziesz miał swoją ambonę i nikt nie podskoczy.

A jeśli chodzi o bilans energetyczny to ja rozumiem go w ten sposób. "Jeśli będzie się przyjmować mniej kalorii niż się spala to się schudnie" - i tyle ... nic więcej. I to działa. A Twoje argumenty wcale tego nie podważają. A skoro tak mocno i kategorycznie się z tego bilansu naśmiewasz dając nietrafne argumenty, to jest to dla mnie raczej sygnał, żeby w przyszłości traktować Twoje tezy z dużą rezerwą.
sebeq
Wyga
Wyga
Posty: 137
Rejestracja: 02 mar 2009, 23:23
Życiówka na 10k: 0:44
Życiówka w maratonie: 3:56

Nieprzeczytany post

Bylon sie zapieklil ale nie ma zadnych argumentow. Przyklad z lagrem mial byc przerysowany zebys zobaczyl nielogicznosc twojego myslenia. Jest cala masa innych przykladow spoleczenstw ktore nie sa grube.
To ze njektorzy beda cbudnac wolniej a inni szybciej to nie ma znaczenia.
A obecne zachidnie spoleczenstwa sa wlasnie grube dlatego ze bilnas jest dodatni W DLUGIM OKRESIE, a nie w czasie kilkudniowych czy nawet kilkutygodniowych diet czy glodowek.
Awatar użytkownika
kisio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1774
Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

saper pisze: A jeśli chodzi o bilans energetyczny to ja rozumiem go w ten sposób. "Jeśli będzie się przyjmować mniej kalorii niż się spala to się schudnie" - i tyle ... nic więcej. I to działa. A Twoje argumenty wcale tego nie podważają. A skoro tak mocno i kategorycznie się z tego bilansu naśmiewasz dając nietrafne argumenty, to jest to dla mnie raczej sygnał, żeby w przyszłości traktować Twoje tezy z dużą rezerwą.
A te miliony na przeróżnych dietach 1000-1500kcal tłuste jak prosiaki nie dają Ci do myślenia? Te rzesze ludzi na forach piszące 'jem 500kcal mniej niż potrzebuję a brzusio nadal wisi' sobie to wymyśla?
Rolli
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 13843
Rejestracja: 04 sie 2007, 23:18
Życiówka na 10k: 33:40
Życiówka w maratonie: 2:39:05

Nieprzeczytany post

Bardzo proste. Duzo zle liczy te kalorie.

Zawsze mnie smieszy, jak poczatkujacy, po przebiegnieciu 3km (jestem wielkim sportowcem!!!) ostatne 15m wykonuje sprintem... sprintem do lodowki! "hurra!!! teraz moge jesc, bo przeciez tyle spalilem!"

PS. znam tez pare kobiet ktore chudna chociaz jedza duzo wiecej kalorii jak spalaja. Jak to dziala? 2 metody: palce do gardla, kropelki na rozwolnienie. Ale na ten temat nie chcemy dyskutowac.

Pozd.
Rolli
saper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 631
Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wroclaw

Nieprzeczytany post

kisio pisze:A te miliony na przeróżnych dietach 1000-1500kcal tłuste jak prosiaki nie dają Ci do myślenia? Te rzesze ludzi na forach piszące 'jem 500kcal mniej niż potrzebuję a brzusio nadal wisi' sobie to wymyśla?
Ludzie którzy stale przyjmują 1000-1500 kcal a spalają więcej i są grubi nie istnieją, więc nie ma nad czym myśleć. A rzesze ludzi na forach z wiszącymi brzuchami widocznie nie potrafią policzyć faktycznego bilansu lub sami siebie oszukują.

Kisio ... rozumiem że może być problem z:
- prawidłowym oszacowaniem wydatku energetycznego
- prawidłowym obliczaniem przyjmowanych kalorii
- opanowania łaknienia i w konsekwencji niedojadania
Ale to są problemy w stosowaniu zasady a nie błąd w samej zasadzie.

Przecież energia masa wpływa do nas wyłącznie przez pożywienie, więc jeśli zużywamy więcej to musimy ważyć coraz mniej.

Tu padnie kontrargument że można spalić mięśnie a nie tłuszcz. Aby ustrzec się tego wystarczy ćwiczyć te mięśnie. Dzięki temu utrzymamy mięsnie więc organizm będzie musiał sięgnąć po tłuszcz.

Tu padnie kontrargument, że spali się mięśnie przez co zmniejszy się zużycie przez co bilans będzie dodatni i będzie się tyło. No ale to znowu problem tego że się nieprawidłowo liczy bilans, a nie problem samej zasady.

Nie upieram się też przy tym że jest to metoda najłatwiejsza. Być może łatwiej jest schudnąć poprzez redukcją łaknienia czy też ograniczenia wchłaniania. Ale nie zmienia to faktu że teoria bilansu działa.

Czasami wydaje mi się że te dyskusję o bilansie energetycznym biorą się z tego, że nie ma jednej obowiązującej definicji dla tego bilansu, lecz każdy ma jakąś swoją. I rozmawiając o bilansie energetyczny, właściwie każda ze stron mówi o czymś innym. Moja definicja to "Jeśli będzie się przyjmować mniej kalorii niż się spala to się schudnie" i wg mnie nie ma prawa żeby to nie działało.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Hmm. Ja, żeby daleko nie szukać, przez ostatnie 6 tygodni schudłem 6 kilogramów, jedząc (naprawdę dość ściśle policzone, większość ważona na wadze) średnio 2863 kcal dziennie. Kilo tłuszczu to 9000 kcal, więc wedle bilansu kalorycznego stworzyłem niedobór 54 tysiące kalorii w 45 dni. Czyli średnio 1200kcal dziennie. Czy to możliwe, że przy pracy siedzącej i spokojnym treningu (średnio 1.5h, co prawda prawie codziennie, ale praktycznie wyłącznie tlenowo), wieku 38 lat i niskim wzroście 175cm miał dzienne zapotrzebowanie ponad 4 tysiące kalorii?
I dlaczego, jedząc znacznie poniżej tych 4 tysięcy, ale głównie skoncentrowane węglowodany - tyłem? Nawet w okresie startowym, gdy trenuję więcej i bardziej intensywnie?

Saper, jeśli problemy w stosowaniu dobrej skądinąd zasady uniemożliwiają jej wykorzystanie, to znaczy że dana zasada jest zła :).
Teoria bilansu kalorycznego nie działa przy obecnej masowej diecie. Można schudnąć (stracić kilogramy dla ścisłości), pod warunkiem wprowadzenia restrykcji możliwych do stosowania tylko okresowo. Nikt nie wytrzyma chodzenia głodnym przez dłużej niż kilka miesięcy, tylm bardziej że efekty tej głodówki są coraz słabsze w miarę zmniejszania się metabolizmu. Są wyjątki którym udało się schudnąć na stałe, ale tylko potwierdzają regułę. A regułą jest że ogromna większość ludzi tyje, ewentulanie chudnie i tyje znów.

Myślę że Bukiego można już zbanować, znów mu odbija.
Ostatnio zmieniony 14 gru 2013, 19:35 przez klosiu, łącznie zmieniany 1 raz.
The faster you are, the slower life goes by.
Awatar użytkownika
Bylon
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1613
Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Nie mam pojęcia, skąd wniosek, że macie mi ślepo wierzyć. Ja NIGDY PRZENIGDY do tego nie namawiam. To by było chore.
Namawiam tylko do dyskutowania.
Bylon sie zapieklil ale nie ma zadnych argumentow.
Wy to jednak wiecie, jak mnie zmotywować do działania. :D Cytuję siebie z innych postów, żeby się nie powtarzać:

"Prawda. Tylko to jest średnie zapotrzebowanie dla typowego zdrowego mężczyzny w wieku 20-40 lat, wzrost 180, waga 80 kilo. A niestety typowy w tym wypadku oznacza jedno - prawie nie uprawiający sportu.
Stanowczo odradzam ludziom pałającym się sportem drastyczne liczenie kalorii, szczególnie na podstawie kuriozalnych tabel "z ministerstwa". Niedawno w takiej właśnie ulotce "z ministerstwa" przeczytałem, że margaryny roślinne (czyli mnóstwo tłuszczów utwardzonych=cholernie niebezpiecznych tłuszczów o konfiguracji trans!) to świetne źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych. No błagam...
---
Czemu bilans kaloryczny nie ma wiele wspólnego z prawdą? Bo żeby był prawdziwy, musielibyśmy znać dokładne, realne zapotrzebowanie na kalorie przez organizm danego dnia+dokładne przyswojenie kalorii przez organizm. A tego się wyliczyć z odpowiednią dokładnością NIE DA. Po prostu nie da. Wahania metabolizmu są bardzo częste, nasz organizm świetnie się dostosowuje do sytuacji. Przykłady? Jasne.
Zimny prysznic pobudza metabolizm, bo musimy więcej energii wykorzystać żeby utrzymać stałą temperaturę ciała. Jeśli dana osoba jednego dnia weźmie prysznic w 32oC, a drugiego w 22oC już będzie miała inne zapotrzebowanie na kalorie.
Kofeina/teina pobudza metabolizm. Jednego dnia dwie filiżanki kawy, drugiego trzy albo cztery. I mamy inne zapotrzebowanie.
Ruch pobudza metabolizm. Jednego dnia musimy podbiec pod autobus, drugiego spokojnie idziemy na przystanek, a trzeciego przemieszczamy się wyłącznie autem zaparkowanym zaraz przed drzwiami.
Niska temperatura powietrza pobudza metabolizm. Patrz punkt pierwszy. Pogoda na dziś w Krakowie wg Google'a: 5oC, na poniedziałek: 10oC.
Niespanie wymaga dodatkowych kalorii. Jednego dnia zasypiamy o 22, drugiego o 24.
Ubieranie się zmienia metabolizm. Patrz punkt pierwszy. Jeden raz ubieramy jeansy, koszulę i sweter, drugi sztruksy i t-shitra.
Jedzenie i picie drastycznie zmienia metabolizm. Ciekawe co będzie, jak zamiast obiadu wypijemy odpowiednio dużo Coca-Coli (tak, aby idealnie wpasować się w ten Wasz bilans).
Akcja serca wpływa na metabolizm. A każdy, kto mierzy sobie choć raz na jakiś czas tętno spoczynkowe, wie, iż się ono waha - czasem całkiem znacznie. Czyli nawet podczas snu bądź leżenia na kanapie zużycie kalorii nie jest stałe.
---
Zauważcie, że wszystkie wymienione przeze mnie przykłady to są przykłady dla KAŻDEJ osoby, nie dla sportowca bądź osoby aktywnej. Wszystkie z nich mogą spotkać Kowalskiego, który ostatni raz biegał dłużej niż minutę na sprawdzianie na WFie kilkadziesiąt lat temu.
Zauważcie też, że można dosłownie w nieskończoność wymieniać czynniki wpływające na owe legendarne zapotrzebowanie na kalorie, nawet u osoby biernej fizycznie.
A teraz, do tej nieskończoności, dodajcie sobie kolejną nieskończoność czynników wpływających na metabolizm o osoby aktywnej. Teraz już szybko, np. u biegacza: kilometraż, tempo, zmęczenie, interwał czy "stały" bieg, jak "stały" bieg, to czy w idealnie równym tempie cz z lekkimi wahaniami tempa, czy podczas biegu stosowaliśmy napoje, jak tak, to czy był to izotonik czy hipotonik? A może woda? A jak woda, to wysokozmineralizowana, średnio, czy nisko? Jak wysokozminrealizowana, to Muszynianka czy Piwniczanka? A jeśli to był izotonik, to Oshee czy Powerade? Hipertonik: sok pomarańczowy czy jabłkowy? Jabłkowy: Tymbarku czy...
Okej, koniec. To teraz uwzględnijcie wszelkie czynniki (ok. jednej poziomej 8) których nie uwzględniłem ja i...
Miłego liczenia!".

oraz

"Ale Ty nie jesteś w stanie oszacować tego nawet w przybliżeniu, jeśli weźmiemy pod uwagę gigantyczne różnice wywoływane przez różnej jakości jedzenie i picie. Kaloria kalorii nie równa, Piotrek to dobrze ujął. Mnóstwo osób korzysta z bilansu kalorycznego i robi sobie krzywdę, bo zjada znacznie mniej, niż by mogła. Organizm się przystosowuje, metabolizm zwalnia - i później naprawdę ciężko to odkręcić.
Już gdzieś opisywałem przypadek kolegi, który podczas odchudzania zwolnił sobie metabolizm do tego stopnia, że na śniadanie nie je więcej, niż jeden banan, bo już nim się tak najada, później jakiś obwarzanek na drugośniadanio-obiad + maleńka obiadokolacja. Podkreślam - w ogóle nie jest głodny przy takim trybie życia!
Diety bazujące na liczeniu kalorii to jest porażka ludzkości. Czy wiecie, że hormon, który jest produkowany przy dietach, które bazują na bardzo niewielkiej ilości przyjmowanego pokarmu/głodzeniu się/drastycznym cięciu kalorii utrzymuje się w organizmie przez kilka lat po zaprzestaniu diety! Czyli organizm kogoś, kto zakończył dietę kopenhaską w 2010 roku prawdopodobnie nadal pamięta, że ta dieta miała miejsce.
Ludzie ciągle liczą kalorie i później mamy "a, Snicers to tylko xyz kalorii! Wszamię jednego!". To prawda! Snickers to tylko xyz kalorii!
"Masło orzechowe na pewno jest bardziej tuczące od Nutelli, bo przecież ma więcej kalorii!". Temu drugiemu nie sposób zaprzeczyć, a jeśli za wyznacznik chudnięcia/tycia przyjmiemy bilans kaloryczny, temu pierwszemu też!
"Nie, nie będę jadła orzechów brazylijskich, są tłuste i mają jedną z największych ilości kalorii". No cóż, i to pierwsze, i to drugie jest faktem. Chyba faktycznie nie warto, mogą nam stworzyć dodatni bilans kaloryczny.

Kurczę, po co ja jadłem te fistaszki przed chwilą? Co prawda fistaszki to nie orzechy, a fasola, ale cholernie kaloryczna...!".

a także

"Adam, dokładnie! Dlatego warto oprzeć swoją dietę przede wszystkim o ZDROWE, WARTOŚCIOWE produkty, a nie o kalorie. Nie ma prostszego i korzystniejszego sposobu, niż sprawdzić, czy spożywamy wystarczającą ilość pokarmu na sobie - jem zdrowo, a tyję? No to zmniejszam ilość jedzenia. No chyba, że chcę tyć (siłownia). Jem zdrowo, a nie tyję, choć chcę tyć? Zwiększam ilość pokarmu.
Albo zmieniam w nim proporcje wartości odżywczych.
Albo wybieram ten uboższy w sód.
...itd., itd.
Jeśli oprzemy swoją dietę wyłącznie na kaloriach (jak robi mnóstwo osób, nie koniecznie mówię, że Wy, choć wśród Was zapewne też się takie osoby znajdą), bardzo wiele możliwości bardziej zdrowego żywienia sobie odbieramy. Przykładem mogą być wspominane już orzechy, najlepsze źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych albo bardzo gorzka czekolada, która wspomaga budowanie mitochondriów w komórkach. Ciągłe liczenie kalorii może też prowadzić np. do wybierania półtłustych bądź odtłuszczonych produktów mlecznych, w których to znajdziemy mniej kalorii, niż w pełnotłustych (czyli najbardziej naturalnych) produktach, ale też mniej witamin A, D.

@nowy post Adriana, bo "Przynajmniej jeden post został dopisany w tym wątku. Jeśli chcesz, możesz poprawić swój post".
Nie sądzę, żeby cała zabawa się o to rozchodziła u wielu ludzi. Jak widać, często padały stwierdzenia "wystarczy, że bilans będzie na minusie 100 kcal!". A to już jest bardzo duża dokładność, dokładność, przy której już ten zimny prysznic może mieć znaczenie. Problem jest taki, że część osób pozostawi rozsądne podejście, czyli takie, jakie proponujesz, a część będzie dbała o to, żeby "bilans był o 100 kcal na minusie", bo przecież wtedy po trochę mniej, niż trzech miesiącach stracą kilogram tłuszczu!
Zresztą jeśli ktoś ma sensowną, zdrową dietę, to nie waha mu się dzienne spożycie kalorii jakoś drastycznie, o ile faktycznie te ogromne wahania nie są potrzebne (mnie np. czasem trening zużywa 0 kcal, bo dzień odpoczynku, a czasem ponad tysiąc kilokalorii, więc zdarza mi się, że pochłaniam znacznie więcej jedzenia w określone dni, ale to jest usprawiedliwione i wskazane). Wtedy, jeśli widzi, że nie tyje ani nie chudnie, albo że chudnie, może śmiało się nie przejmować tym, ile je.
Na chwilę obecną kompletnie nie liczę zjedzonych kalorii, bo efekty mam dokładnie takie, jak chcę mieć: powolny, ale stały, przyrost masy mięśniowej połączony ze znikomym (pomijalnym wręcz) przyrostem tkanki tłuszczowej. Po co mam więc liczyć kalorie? Żeby się przerazić, że jem ich np. 4000-5000 tysięcy (w czasie pewnych dni niewykluczone), i mimowolnie, prawie podświadomie zacząć znów jeść mniej i znów chudnąć? Pamiętam, jak kiedyś, chwilę po tym, jak uzyskałem w pełni satysfakcjonującą masę ciała, dalej miałem pewne przyzwyczajenia z czasu stosowania diety (opartej o jedzenie mniej, zdrowiej, ale bez liczenia ) i nadal traciłem kilogramy - było to trochę nieprzyjemne. Nie ucieszyłoby mnie, gdyby wskutek przerażenia się, że jem dwa razy więcej, niż przeciętna osoba, ten stan wrócił.
Jeszcze co do prysznica, to na pewno gigantycznych ilości kalorii nie spali, ale też nie jestem pewien, czy to będzie pomijalna ich ilość. Sęk w tym, że taki zimny prysznic swoją skuteczność opiera o istnienie tłuszczu brunatnego (np. w okolicach obojczyka), który nie służy jako zapas energii, ale sam SPALA węglowodany/tłuszcz, aby nas ogrzać. Skuteczność tego podobno nie jest taka znowu mała...".

To tak a propos braku argumentów.

Sęk w tym, że ilość spalanych kalorii jest zależna nawet od ilości przyjmowanych kalorii. To jest mega-skrajnie skomplikowane.
Ale dochodzi jeszcze jedna kwestia, której nie rozważałem w cytowanych postach. Kwestia pochodzenia spalanych kalorii. Jak wiadomo, owe mogą pochodzić z cukru, białka albo tłuszczu. Nas interesuje ten ostatni. Niestety tego pochodzenia bilans kaloryczny nie jest w stanie uwzględnić. To jest poważny minus dla osoby, która nie chce się odchudzać ponad wszystko, a chce spalić tłuszcz. Ta różnorodność paliw powoduje też mnóstwo innych powikłań. Organizm na ujemnym bilansie PRAKTYCZNYM (z definicji niemożliwym do obliczenia, patrz cytowane fragmenty) będzie musiał coś spalić, ale nie jest skazany na tłuszcz. Warto pamiętać, że to mięśnie zżerają najwięcej energii, a na bardzo dużym deficycie kalorycznym ciało będzie się czuło zagrożone i będzie skłonione do oszczędzania energii.
I tak dalej.

No i ostatecznie mamy jeszcze niemożliwość uwzględnienia porcji posiłku. Jeśli człowiek zje w jednym posiłku kilka tysięcy kcal, to nie cały ten posiłek zostanie przyswojony.

Etc., etc., etc.

@Klosiu - no i jak zwykle celna uwaga. To tylko pokazuje, jak ogromne znaczenie na proces chudnięcia ma to, co jemy.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
saper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 631
Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wroclaw

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:Hmm. Ja, żeby daleko nie szukać, przez ostatnie 6 tygodni schudłem 6 kilogramów, jedząc (naprawdę dość ściśle policzone, większość ważona na wadze) średnio 2863 kcal dziennie. Kilo tłuszczu to 9000 kcal, więc wedle bilansu kalorycznego stworzyłem niedobór 54 tysiące kalorii w 45 dni. Czyli średnio 1200kcal dziennie. Czy to możliwe, że przy pracy siedzącej i spokojnym treningu (średnio 1.5h, co prawda prawie codziennie, ale praktycznie wyłącznie tlenowo), wieku 38 lat i niskim wzroście 175cm miał dzienne zapotrzebowanie ponad 4 tysiące kalorii?
I dlaczego, jedząc znacznie poniżej tych 4 tysięcy, ale głównie skoncentrowane węglowodany - tyłem? Nawet w okresie startowym, gdy trenuję więcej i bardziej intensywnie?
Klosiu ... ale ja Tobie wierzę. Tylko że to nijak nie podważa mojego stwierdzenia że "Jeśli będzie się przyjmować mniej kalorii niż się spala to się schudnie". Pewnie jakieś tam mechanizmy spowodowały że spora część kalorii które dostarczałeś nie wniknęła do Twojego organizmu lub faktycznie uruchomiłeś jakieś dodatkowe mechanizmy zużywania energii. Zresztą sam kiedyś mi chyba przyznałeś że jeść mniej niż się zużywa i chudnąć to oczywistość więc dziwię się że teraz jako kontrargument piszesz to co piszesz ... no chyba że piszesz to w oderwaniu od tego co ja napisałem.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

Tylko wiesz. Bilans kaloryczny raz działa, raz nie działa :). To chyba oczywistość z którą wszyscy się zgadzają - gdy dajmy na to obetniemy z diety 1000 kalorii, to będziemy chudnąć -parę tygodni- a później stopniowo utrata wagi spowolni. Dodatkowo będziemy głodni, bo organizm będzie się domagał brakującej energii, a po ustaniu restrykcji odbuduje zapas, JEŚLI NIE ZMIENIMY SPOSOBU ODŻYWIANIA.
I to właśnie wskazuje, że to nie restrykcja kaloryczna, a sposób odżywiania decyduje o tym, czy jesteśmy szczupli czy otyli. Znam sporo otyłych kolarzy powyżej czterdziestki, którzy naprawdę sporo się ruszają. Nie posądzam ich o szczególne obżarstwo. Ale ciągle jedzą masę węglowodanów, bo przecież skąd kolarz ma brać energię, jak nie z makaronu?
The faster you are, the slower life goes by.
saper
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 631
Rejestracja: 05 mar 2012, 10:00
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wroclaw

Nieprzeczytany post

Klosiu ... patrząc w ten sposób bardzo możliwe że masz rację. Oprócz tego że odchudzając się stosowałem ujemny bilans to także patrzyłem aby nie jeść za dużo węgli (słodyczy, słodkiego, pieczywa, makaronów, ryżu). Gdy już schudłem to kalorii nie liczę lecz nadal mocno ograniczam (ale bez żalu) wymienione produkty. Czyli zmieniłem sposób odżywiania. Więc jestem swoim przykładem już bardzo blisko tego co Ty opisujesz i tutaj pewnie się zgadzamy.

Jednakże jeśli ktoś pisze na forum "mam ujemny bilans 500kcal dziennie i waga ani drgnie" to od razu wiem, że albo buja albo źle liczy te in-/out-kcal, bo to jest niemożliwe żeby nie tracić na wadze przy ujemnym bilansie.

Bylon - strasznie długi post ... myślę że nie tylko ja odpuściłem po pierwszych kilku zdaniach. Gdybyś bardziej kondensował to co chcesz przekazać, pewnie więcej osób by się z tym zapoznało.
Awatar użytkownika
kisio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1774
Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Najpierw zarzucacie mu, że nie argumentuje a potem tl;dr.. Panowie, szanujmy się.
Awatar użytkownika
Bylon
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1613
Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Okej - forma skondensowana:

Nieskończone skomplikowanie ciała ludzkiego, procesów w nim zachodzących oraz warunków naszego życia uniemożliwia zastosowanie bilansu kalorycznego. W sytuacji, w której nawet to, co zjadamy i ile zjadamy wpływa czynnie (i to wpływa drastycznie!) na nasze spalanie, nie jesteśmy w stanie zastosować formuł matematycznych.
Wobec tego, a także warunków genetycznych, przez to metabolizm może się bardzo różnić u dwóch osób o identycznym składzie ciała, stosowanie bilansu kalorycznego w formie, w jakiej on w naszym świecie egzystuje, może prowadzić do sukcesu, ale też może prowadzić do porażki. Albo i tego, i tego ("tak, schudłem, ale spowolniłem sobie okropnie metabolizm i teraz muszę już zawsze trzymać bardzo restrykcyjną dietę" - bardzo często spotykany przypadek).

Jeśli byś miał ochotę, to zachęcam natomiast do przeczytania ostatnich (niecytowanych) fragmentów w poprzednim poście. One już nie zajmują tak wiele, a zamieściłem tak jeszcze dwie kwestie, które przy rozpatrywaniu bilansu uważam za ważne.

Pozdrowienia! :)
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ