rubin - SOG-U 2019 < 24h
Moderator: infernal
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
mierzi mnie takie bieganie; wieczorem, ale nie tak jak lubię, z czołówką, off-road; sama nie mam odwagi po nocy do lasu, więc niech już wreszcie ta nasza wtorkowa czołówka-trail się reaktywuje! tęsknię za sokolimi górami; ostatni moment by złapać trochę złotego koloru; w weekend spróbuję
to będzie, a z tego co było:
10 km BS śr. 5:54; beznamiętnie poboczem; parę rytmów pod koniec, 5x60m
dalej męczę przysiady; znaczy się to one mnie męczą;)
to będzie, a z tego co było:
10 km BS śr. 5:54; beznamiętnie poboczem; parę rytmów pod koniec, 5x60m
dalej męczę przysiady; znaczy się to one mnie męczą;)
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
trening tak krótki, że nie wiadomo kiedy i od czego koszulka zdążyła zwilgotnieć;
15' rozgrz. śr. 5:53
MZB 5x1'/1,5'p. [4:13/4:06/4:00/4:13/3:58],
2 km z haczykiem 5:52 dotruchtu do domu
nogi jak pióreczka, zero zmęczenia, wręcz przeciwnie - mało im dziś było; nic dziwnego, bo przerwy we wstydliwie słabym truchcie; oddech za to jakbym się ołowiu najadła, zwłaszcza po 3 i 4 powtórzeniu;
dalej przysiady, wzmacnianie łydek; na inne ćwiczenia chronicznie brak ochoty
...
jako dziewczynka grywałam na podwórku z kolegami w trzy kubeczki; emocji było dość, bo choć nagród za trafione nie było, kary za pudło były; jak na dziecięce, podwórkowe zabawy, dość przykre; można nawet zaryzykować, że nagrodą był sam brak kary ;
mam dokonać wyboru; między szansą a ryzykiem? czym się różni jedno od drugiego? niczym i wszystkim; moje dzisiejsze kubeczki lekko przeźroczyste; niby wiem co się kryć może pod każdym z nich, ale mimo to, albo właśnie dlatego za cholerę nie mam pojęcia, który z nich podnieść
15' rozgrz. śr. 5:53
MZB 5x1'/1,5'p. [4:13/4:06/4:00/4:13/3:58],
2 km z haczykiem 5:52 dotruchtu do domu
nogi jak pióreczka, zero zmęczenia, wręcz przeciwnie - mało im dziś było; nic dziwnego, bo przerwy we wstydliwie słabym truchcie; oddech za to jakbym się ołowiu najadła, zwłaszcza po 3 i 4 powtórzeniu;
dalej przysiady, wzmacnianie łydek; na inne ćwiczenia chronicznie brak ochoty
...
jako dziewczynka grywałam na podwórku z kolegami w trzy kubeczki; emocji było dość, bo choć nagród za trafione nie było, kary za pudło były; jak na dziecięce, podwórkowe zabawy, dość przykre; można nawet zaryzykować, że nagrodą był sam brak kary ;
mam dokonać wyboru; między szansą a ryzykiem? czym się różni jedno od drugiego? niczym i wszystkim; moje dzisiejsze kubeczki lekko przeźroczyste; niby wiem co się kryć może pod każdym z nich, ale mimo to, albo właśnie dlatego za cholerę nie mam pojęcia, który z nich podnieść
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
era komputerowa, niech ją ...., człowiek zamiast cieszyć się udanym, bądź co bądź dniem i treningiem, miota się i złości; jakby jeszcze przed paroma chwilami nie było tak pięknie;
zegarek mi się kiepści! znów nie mogę zgrać treningu
i co z tego? mniej przez to pobiegałam?
nie, ale nawet nie da się naładować, na jutro, a taka ładna wycieczka miała być
no ale chyba bez niego dam radę ruszać nogami?
taaa, ale to nie to samo
no, jasne
sczytane z ekranu:
15' rozgrz. śr. 5:57; 3 km 4:48; 3 km schł. śr. 5:38
łąką; fajowo było !!!
muszę chyba trochę wyluzować
zegarek mi się kiepści! znów nie mogę zgrać treningu
i co z tego? mniej przez to pobiegałam?
nie, ale nawet nie da się naładować, na jutro, a taka ładna wycieczka miała być
no ale chyba bez niego dam radę ruszać nogami?
taaa, ale to nie to samo
no, jasne
sczytane z ekranu:
15' rozgrz. śr. 5:57; 3 km 4:48; 3 km schł. śr. 5:38
łąką; fajowo było !!!
muszę chyba trochę wyluzować
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
bieg bez orientacji, po Sokolich Górach;
trasa planowo pokręcona - co chwila zmiana szlaku; najpierw czerwonym Orlich Gniazd; po drodze Puchacz, ileż to razy mówiłam, że nigdy więcej? do tej pory ani razu nie udało mi się na niego wbiec, zawsze musiałam wchodzić a i tak na beztlenie; no więc dalej czerwonym, miało być że do Zrębic i stamtąd niebieskim; okazało się jednak - trasa wychodzi na szosę, a nie o to mi dziś chodziło; nawrót, czarno-żółtym na Górę Knieję przez skałki Idziego; w międzyczasie przegapiłam oznaczenia trasy, aaa, czyli, że znowu Puchacz; na szczycie z oczu już mi dymiło, choć wcale nie wbiegałam; ledwo weszłam;
z górki, żółtym, okrężnie mijając wzniesienia - tzn. taki plan, rzut okiem na zegarek - nie zdążę na bus, następny za trzy godziny; nawrót, Puchacz , hah, biegiem; zapewne rysująca się w głowie perspektywa powrotu do cz-wy z buta tak zadziałała; ileż to jednak w głowie siedzi, tych ograniczeń
po co to piszę? za każdym razem jak dziś wbiegałam/złaziłam/właziłam/zbiegałam/ - myślałam o sobie - nie nadaję się to tego, słaba jestem, do bani moje plany; a teraz siedzę i planuję następną wycieczkę - iluż to ludzi zajmuje się sprawami o których nie mają pojęcia? no! to nie będę się wyłamywać
14,5 km trailu, troszkę ponad 1,5 godziny; +/- 550m
+ 2 kmy dotruchtu w mieście
teraz
wiosną
zawsze pięknie; fot. pożyczone
trasa planowo pokręcona - co chwila zmiana szlaku; najpierw czerwonym Orlich Gniazd; po drodze Puchacz, ileż to razy mówiłam, że nigdy więcej? do tej pory ani razu nie udało mi się na niego wbiec, zawsze musiałam wchodzić a i tak na beztlenie; no więc dalej czerwonym, miało być że do Zrębic i stamtąd niebieskim; okazało się jednak - trasa wychodzi na szosę, a nie o to mi dziś chodziło; nawrót, czarno-żółtym na Górę Knieję przez skałki Idziego; w międzyczasie przegapiłam oznaczenia trasy, aaa, czyli, że znowu Puchacz; na szczycie z oczu już mi dymiło, choć wcale nie wbiegałam; ledwo weszłam;
z górki, żółtym, okrężnie mijając wzniesienia - tzn. taki plan, rzut okiem na zegarek - nie zdążę na bus, następny za trzy godziny; nawrót, Puchacz , hah, biegiem; zapewne rysująca się w głowie perspektywa powrotu do cz-wy z buta tak zadziałała; ileż to jednak w głowie siedzi, tych ograniczeń
po co to piszę? za każdym razem jak dziś wbiegałam/złaziłam/właziłam/zbiegałam/ - myślałam o sobie - nie nadaję się to tego, słaba jestem, do bani moje plany; a teraz siedzę i planuję następną wycieczkę - iluż to ludzi zajmuje się sprawami o których nie mają pojęcia? no! to nie będę się wyłamywać
14,5 km trailu, troszkę ponad 1,5 godziny; +/- 550m
+ 2 kmy dotruchtu w mieście
teraz
wiosną
zawsze pięknie; fot. pożyczone
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
przyjemne i luźne 8 km śr. 5:42; przy czym nogi luźniej od reszty;
dziś rozważań nie będzie
bo utknęłam
tłumacząc dziecku tabliczkę mnożenia
czyli trening cierpliwości;
niech już wreszcie wyzdrowieje i wróci do szkoły
ze swojej strony - serdecznie współczuję nauczycielom, na prawdę
dziś rozważań nie będzie
bo utknęłam
tłumacząc dziecku tabliczkę mnożenia
czyli trening cierpliwości;
niech już wreszcie wyzdrowieje i wróci do szkoły
ze swojej strony - serdecznie współczuję nauczycielom, na prawdę
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
jak śledzie kocham nie wiedziałam, bo tak to w Gorcach, zamiast pod prysznic i na piwo ze znajomymi, poszłabym na dekorację; pocztą dotarł dziś dyplom, jeszcze czytelny, choć dość pomięty; na tyle, że zastanawiam się, czy go prasować, czy wyrzucić;
a zresztą ... piwo było wyborne, dyplom mam i tak, a do tego nieśmiała jestem, głupio jakoś bym się czuła, bo to z kategorii, czyli wiek wypominają przy okazji
a dziś 15' rozgrz. 5:52; 6 km 5:17; schł. 8', 5:56
a zresztą ... piwo było wyborne, dyplom mam i tak, a do tego nieśmiała jestem, głupio jakoś bym się czuła, bo to z kategorii, czyli wiek wypominają przy okazji
a dziś 15' rozgrz. 5:52; 6 km 5:17; schł. 8', 5:56
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
dziwnie się biega po okopach; głębokie na 1,5m, jedną nogą wbiegasz w dół, a drugą trzeba już się wspinać; i tak zygzakiem czas jakiś; niby nic, a jednak; łatwiej lejami po bombach, głębsze, ale mają co najmniej 20m średnicy i nie trzeba tak sprytnie przebierać nogami;
uff, wydyziałam się straszliwie; zamiast od razu wracać, siadłam sobie na zgliwiałym pniaku i posiedziałam chwil parę; 100m dalej była ławeczka, ale słowo honoru, nie miałam sił i ochoty by do niej dojść ;
odparowałam, nieco zmarzłam ale później to już najczystszy, spokojny, krosowo-łąkowy hedonizm
jak ja to lubię
15' rozgrz. 6:05; 2x10' kros aktywny [5:22, 5:37]/p2' spacer; 7,3 km BS śr. 5:55
uff, wydyziałam się straszliwie; zamiast od razu wracać, siadłam sobie na zgliwiałym pniaku i posiedziałam chwil parę; 100m dalej była ławeczka, ale słowo honoru, nie miałam sił i ochoty by do niej dojść ;
odparowałam, nieco zmarzłam ale później to już najczystszy, spokojny, krosowo-łąkowy hedonizm
jak ja to lubię
15' rozgrz. 6:05; 2x10' kros aktywny [5:22, 5:37]/p2' spacer; 7,3 km BS śr. 5:55
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
czy samotne bieganie może być nudne? znam wielu ludzi, którzy muszą mieć towarzysza i nie chodzi tu o sprawy bezpieczeństwa, tylko o potrzebę wygadania się, wspólnego pomilczenia, bycia razem po prostu; takie wesołe, przegadane długie wybiegania; czas płynie inaczej, szybciej, łatwiej się zmotywować;
ostatnio rzadko kiedy mam okazję biegać w jakimkolwiek towarzystwie; dzisiaj na przykład, gdy wkładałam buty, atakowały mnie pytaniem - czym zająć głowę? zawsze to inaczej, gdy w planie jakaś nowa piękna trasa; trzeba pilnować śladów na drzewach, oznaczeń na mapie, domyślać się, co będzie za skałką czy zakrętem; zachwycić;
ścieżki wyklepane naście razy nie dostarczają już tylu wrażeń; biegniesz mechanicznie, z zamkniętymi prawie oczami i i tak podniesiesz wyżej nogę, by nie zahaczyć o wystający kamień - leży tam przecież od roku;
lubię samotne biegi, nawet takie; nie tylko dlatego, że nie muszę nikomu na siłę dotrzymywać kroku; mimo pozornej samotności - bywa, że jest to czas spędzony całkiem zabawnie i blisko bliskich; a ponieważ wcale nie jestem milczkiem - zdarza się, że sama do siebie zagadam i zaśmieję
17,5 km BS, 6:01; delikatny kros, łąki
było mi tak fajnie, że żal, że tylko tyle w planie
ostatnio rzadko kiedy mam okazję biegać w jakimkolwiek towarzystwie; dzisiaj na przykład, gdy wkładałam buty, atakowały mnie pytaniem - czym zająć głowę? zawsze to inaczej, gdy w planie jakaś nowa piękna trasa; trzeba pilnować śladów na drzewach, oznaczeń na mapie, domyślać się, co będzie za skałką czy zakrętem; zachwycić;
ścieżki wyklepane naście razy nie dostarczają już tylu wrażeń; biegniesz mechanicznie, z zamkniętymi prawie oczami i i tak podniesiesz wyżej nogę, by nie zahaczyć o wystający kamień - leży tam przecież od roku;
lubię samotne biegi, nawet takie; nie tylko dlatego, że nie muszę nikomu na siłę dotrzymywać kroku; mimo pozornej samotności - bywa, że jest to czas spędzony całkiem zabawnie i blisko bliskich; a ponieważ wcale nie jestem milczkiem - zdarza się, że sama do siebie zagadam i zaśmieję
17,5 km BS, 6:01; delikatny kros, łąki
było mi tak fajnie, że żal, że tylko tyle w planie
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
lekko mroźne powietrze ma to do siebie, że wyostrza;
chrzęszczące pod nogami, oszronione liście, trzaskające gałązki,
zmrożone, chrupiące skorupki piaszczystych ścieżek,
cudowny zapach mrozu i igliwia
wszystko wyraźniejsze; nawet widać jak oddychasz
niesamowity relaks
zabiegana czołówka trial
12 km w godzinę piętnaście po zagajnikach
z lampką na czole
chrzęszczące pod nogami, oszronione liście, trzaskające gałązki,
zmrożone, chrupiące skorupki piaszczystych ścieżek,
cudowny zapach mrozu i igliwia
wszystko wyraźniejsze; nawet widać jak oddychasz
niesamowity relaks
zabiegana czołówka trial
12 km w godzinę piętnaście po zagajnikach
z lampką na czole
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
dni wolne mają to do siebie, że w cudowny sposób i natychmiast
wypełniają się obowiązkami o których nie miałam wcześniej pojęcia
uff, przemielone )
8 km BS 5:52 + 12x 100m podbieg/p. luźny trucht
miało być 10x, ale tak się zasłuchałam w muzykę ...
a poza tym chyba ta górka już straciła na górkowatości
bo nic a nic mi nóg nie zmęczyła
znaczy się trening zamiast w nogi to do d..y
zawsze coś
w zamian za to umówiłam się na weekendowe krossowanie po Jurze
tam mi górek nie braknie
wypełniają się obowiązkami o których nie miałam wcześniej pojęcia
uff, przemielone )
8 km BS 5:52 + 12x 100m podbieg/p. luźny trucht
miało być 10x, ale tak się zasłuchałam w muzykę ...
a poza tym chyba ta górka już straciła na górkowatości
bo nic a nic mi nóg nie zmęczyła
znaczy się trening zamiast w nogi to do d..y
zawsze coś
w zamian za to umówiłam się na weekendowe krossowanie po Jurze
tam mi górek nie braknie
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
koledzy postanowili chyba dyskretnie sprawdzić, czy i do czego się nadaję ; zaprosili na wybieganie po Jurze, 20km+;
to dość istotne, by wiedzieć po czym się biegnie, wróć, na czym się stoi; chodzi bowiem o przyszłoroczny bieg drużynowy; nikt przecież nie chciałby być zdyskwalifikowany z powodu braków u partnera; a jeszcze bardziej - nikt nie chciałby być powodem takowej dyskwalifikacji; to na prawdę duża odpowiedzialność i na niefrasobliwość "jakoś to będzie" brakuje miejsca; no dobra - co z tego, że intencje odczytałam błyskawicznie - taka prawda, że ja też muszę się wreszcie wziąć za siebie
w cz-wie mieszkam już parę ładnych lat, a i tak okazuje się, że są tu tereny, o których do tej pory nie miałam pojęcia: przełom Warty, Przeprośna Górka /nomen omen/, wąwozy, bobrowiska ... pod nogami głębokie piachy, kamieniste zbiegi, błoto tak grząskie i śliskie, że nawet zębate inołajty jeżdżą jak łyżwy na lodzie; w życiu się tak nie ślizgałam; i nie pamiętam, kiedy ostatnio "BS" tak solidnie mnie zmęczył
25 km w dwie i pół godziny; +166/-158, niewiele, ale i tak warunki dały mi dziś po nogach
na drugi raz zjem porządniejsze śniadanie, bo od 20stego kilometra coraz gorzej było z komunikacją głowa-nogi; mimo wszystko mam nadzieję, że dobrze rokuję
fot. kradzione
to dość istotne, by wiedzieć po czym się biegnie, wróć, na czym się stoi; chodzi bowiem o przyszłoroczny bieg drużynowy; nikt przecież nie chciałby być zdyskwalifikowany z powodu braków u partnera; a jeszcze bardziej - nikt nie chciałby być powodem takowej dyskwalifikacji; to na prawdę duża odpowiedzialność i na niefrasobliwość "jakoś to będzie" brakuje miejsca; no dobra - co z tego, że intencje odczytałam błyskawicznie - taka prawda, że ja też muszę się wreszcie wziąć za siebie
w cz-wie mieszkam już parę ładnych lat, a i tak okazuje się, że są tu tereny, o których do tej pory nie miałam pojęcia: przełom Warty, Przeprośna Górka /nomen omen/, wąwozy, bobrowiska ... pod nogami głębokie piachy, kamieniste zbiegi, błoto tak grząskie i śliskie, że nawet zębate inołajty jeżdżą jak łyżwy na lodzie; w życiu się tak nie ślizgałam; i nie pamiętam, kiedy ostatnio "BS" tak solidnie mnie zmęczył
25 km w dwie i pół godziny; +166/-158, niewiele, ale i tak warunki dały mi dziś po nogach
na drugi raz zjem porządniejsze śniadanie, bo od 20stego kilometra coraz gorzej było z komunikacją głowa-nogi; mimo wszystko mam nadzieję, że dobrze rokuję
fot. kradzione
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
troszkę mnie wczoraj, kolegi moje drogie, przeciorali po Jurze
i przez chwilę miałam wątpliwości, czy dziś będę w stanie sensownie pobiegać ;
nogi z rana nieco sobotnie, ale niebolące; wszystko całe i na miejscu, nawet brak niechęci do treningu - taki bilans dnia wczorajszego
a dziś:
4 km rozgrz. śr. 5:46
4x5'/1'p. łąki [5:03/4:49/4:54/4:43]
2 km schł 5:34
ave wino i rodzynki
...
pod wpływem winnej terapii i pogaduch o górskich biegach, wczoraj znowu przeglądałam internetowe zasoby o trailu w Andorze; kurcze, jaka to fantastyczna, klimatyczna impreza; na razie w sferze daleko osiągalnych marzeń - ale, jak los da - zrobię dużo, choć może nie wszystko, aby się tam znaleźć i dać przeżuć Pirenejom
i przez chwilę miałam wątpliwości, czy dziś będę w stanie sensownie pobiegać ;
nogi z rana nieco sobotnie, ale niebolące; wszystko całe i na miejscu, nawet brak niechęci do treningu - taki bilans dnia wczorajszego
a dziś:
4 km rozgrz. śr. 5:46
4x5'/1'p. łąki [5:03/4:49/4:54/4:43]
2 km schł 5:34
ave wino i rodzynki
...
pod wpływem winnej terapii i pogaduch o górskich biegach, wczoraj znowu przeglądałam internetowe zasoby o trailu w Andorze; kurcze, jaka to fantastyczna, klimatyczna impreza; na razie w sferze daleko osiągalnych marzeń - ale, jak los da - zrobię dużo, choć może nie wszystko, aby się tam znaleźć i dać przeżuć Pirenejom
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
prawdziwi mężczyźni nie płaczą się wstydzić .... ee, czy jakoś tak?
masochizm, nie zabawa; wiatr to pikuś; pokonały mnie kryształki zmrożonego śniegu tnące po oczach; nie byłam w stanie dokończyć treningu i zmyłam się do domu zaraz po ZB; pies drapał kilometry i statystyki; coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz, odkąd biegam; ewoluuję czy jak?
mimo wiatru udało się jednak nieco odmulić, choć chwilami musztra i na baczność;
...
w domu dramat ... młodsza ma NAJ-GOR-SZE mikołajki w życiu; powaga; koleżanki uświadomiły, kto tak na prawdę podrzuca prezenty, wypija mleko z kubeczka i wyjada specjalnie pozostawione ciasteczka ...
co roku, z pomocą starszej pisała listy, szykowała pułapki na Mikołaja, przygotowywała dla niego poczęstunek ... echh, trochę szkoda, że dzieciaki wyrastają z bajek ... bardzo szkoda
3 km BS rozgrz; 30"/1'/2'/3'/2'/1'/30" na 1'p. w truchcie; trucht truchtany, reszta 4:35-4:45
masochizm, nie zabawa; wiatr to pikuś; pokonały mnie kryształki zmrożonego śniegu tnące po oczach; nie byłam w stanie dokończyć treningu i zmyłam się do domu zaraz po ZB; pies drapał kilometry i statystyki; coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz, odkąd biegam; ewoluuję czy jak?
mimo wiatru udało się jednak nieco odmulić, choć chwilami musztra i na baczność;
...
w domu dramat ... młodsza ma NAJ-GOR-SZE mikołajki w życiu; powaga; koleżanki uświadomiły, kto tak na prawdę podrzuca prezenty, wypija mleko z kubeczka i wyjada specjalnie pozostawione ciasteczka ...
co roku, z pomocą starszej pisała listy, szykowała pułapki na Mikołaja, przygotowywała dla niego poczęstunek ... echh, trochę szkoda, że dzieciaki wyrastają z bajek ... bardzo szkoda
3 km BS rozgrz; 30"/1'/2'/3'/2'/1'/30" na 1'p. w truchcie; trucht truchtany, reszta 4:35-4:45
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
nie dziwię się amerykańskim łowcom tornad, jest coś pociągającego w obserwacji niebezpiecznych zjawisk przyrodniczych; zwłaszcza, jeśli zza, dającej poczucie ciepłego bezpieczeństwa, szyby; niby nic, taki sobie wiaterek, silniejszy niż zwykle, burza śnieżna z wyładowaniami, a zamiast w książkę - gapiłam się pół wieczora wczoraj w okno
...
wycofałam się z lasu, bo za dużo połamanych gałęzi, nawet jeśli planowany kros; w zastępstwie łąki i ostrożny bieg; zupełnie jak po zmarzniętym, oblodzonym kartoflisku
rozgrz. 4 km 6:05 ; 3x8'/2'p [5:13/5:09/5:05]; schł. 2,7 km 5:56
mudclawy w drodze; muszę pomyśleć jeszcze o butach z kolcami, takimi na lód; icebug? oglądałam na stoisku festiwalowym w krynicy, tyle, że widziałam je wówczas pierwszy raz w życiu i podchodziłam nieufnie; szkoda, bo były w bardzo korzystnych cenach, a podobno są całkiem-całkiem
...
wycofałam się z lasu, bo za dużo połamanych gałęzi, nawet jeśli planowany kros; w zastępstwie łąki i ostrożny bieg; zupełnie jak po zmarzniętym, oblodzonym kartoflisku
rozgrz. 4 km 6:05 ; 3x8'/2'p [5:13/5:09/5:05]; schł. 2,7 km 5:56
mudclawy w drodze; muszę pomyśleć jeszcze o butach z kolcami, takimi na lód; icebug? oglądałam na stoisku festiwalowym w krynicy, tyle, że widziałam je wówczas pierwszy raz w życiu i podchodziłam nieufnie; szkoda, bo były w bardzo korzystnych cenach, a podobno są całkiem-całkiem