nimfa_blotna - komentarze :)
Moderator: infernal
Ostatnio co się wybierałem pobiegać to też jakoś tak wypadało, że już ciemno. Jeden przelot przez miasto zrobiłem z czołówką, a drugi kilka dni później bez i powiem ci, że bez czołówki, zwłaszcza na odcinkach gdzie dało się trochę na manowce zejść, to nogi lepiej przebierały, a przynajmniej tak czułem. I w ogóle wrażenie takie jak by po ciemku każdy kawałek skóry stara się patrzeć. Za to z czołówką tak jakoś horyzont ograniczał się do tego kółka światła. Jedyne co, to bez jakiegoś światełka, tym bardziej na obrzeżach miasta rośnie prawdopodobieństwo bliskiego spotkania z samochodem zwłaszcza, że ja tam mam jeszcze stare naleciałości z wieku buntowniczego i lubię na czarno się ubierać.
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
A ja tam uwielbiam to moje kółko światła, lubię takie zawężenie horyzontu. Łatwiej mi się w takim biegu wyciszyć, odprężyć, odpłynąć. A pomijając aspekty transowo-medytacyjne :P, to swoje zęby też lubię i w związku z tym uważam, że na moim totalnie ciemnym bezdrożu bez światełka biegać się nie da
Ejjjj, ale ja Ci tylko mówię, że po ciemku (w sumie tylko gwiazdy coś dawały światła) i na wertepiastych odcinkach nieutwardzonych (trochę po ugorze, trochę po trawie kawałek od drogi) nogi fajniej pracowały. Kostka co to niedawno przez nią chodzić ledwo mogłem, tu jak by wyluzowana przed lądowaniem, bardziej elastyczna. Fajnie jest też jak oko się już przyzwyczai i zaczyna rozpoznawać kontury, nie wiem jak to wyjaśnić, ale widzi się "szerzej" nie to co przed czubkiem nosa, ale i to po bokach. Z resztą z tym szerokim widzeniem to już zauważyłem, jak nocą po lasach w górach łaziłem z kumplem.
Za to nie mam pojęcia jak brak lampki wpływała na tempo, bo to akurat dla mnie rzecz trzecio, a może nawet czwartorzędna. Jest przyjemnie i... tylko tyle
W biegu z lampką za to szybko się hipnotyzowałem, nawet jak leciałem przez częściowo oświetlone latarniami chodniki. Pewnie jak bym miał gdzieś po nieznanych górach gonić jakiegoś ultrasa (dej Boże kiedyś zakosztować tego miodu!) to bez latarki nie ruszył bym, ale wcześniej musiał się oduczyć wpadania w ten trans, bo jeszcze bym zasnął w biegu. Był by to pewnie pierwszy przypadek runatyka
Za to nie mam pojęcia jak brak lampki wpływała na tempo, bo to akurat dla mnie rzecz trzecio, a może nawet czwartorzędna. Jest przyjemnie i... tylko tyle
W biegu z lampką za to szybko się hipnotyzowałem, nawet jak leciałem przez częściowo oświetlone latarniami chodniki. Pewnie jak bym miał gdzieś po nieznanych górach gonić jakiegoś ultrasa (dej Boże kiedyś zakosztować tego miodu!) to bez latarki nie ruszył bym, ale wcześniej musiał się oduczyć wpadania w ten trans, bo jeszcze bym zasnął w biegu. Był by to pewnie pierwszy przypadek runatyka
Zastanawiam się czy nie założyć jeszcze kilku kont na forum, bo strasznie monotonnie tu wyglądają komcie.
Ale powiedz sama, że bez mierzenia fajnie się biega, co nie?
Ale powiedz sama, że bez mierzenia fajnie się biega, co nie?
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ej no, mamy za to dyskusję w kameralnym gronie :D.
A bez pomiarów fajnie, bardzo fajnie, ale zegarek musi być, bo mnie jara oglądanie mapek co mi się potem rysują :P. Może nie z tych biegów deptakowych, ale jak się coś w górki zapuszczam, to potem uwielbiam to pooglądać, taka moja fiksacja :P.
A bez pomiarów fajnie, bardzo fajnie, ale zegarek musi być, bo mnie jara oglądanie mapek co mi się potem rysują :P. Może nie z tych biegów deptakowych, ale jak się coś w górki zapuszczam, to potem uwielbiam to pooglądać, taka moja fiksacja :P.
Jest kameralnie, jest wieczór, to ja tu sąsiadko już lece z winczachem a ty tam jakieś świcki odpalaj
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Wrzuć te kanapki do sterylizatora co by były ciepłe i już lece, bo ja dziś bez drugiego śniadania w pracy, a na samej kawie coś czuje długo nie pociągnę.
- rubin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4232
- Rejestracja: 24 sie 2012, 12:01
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
do miejskiej dżungli zapuściłam się tylko raz, pomijając treningi z klubem na trasie biegu częstochowskiego; wszystko przez to świeże powietrze, huk i chodniki;
teraz w tygodniu trzeba sobie jakoś radzić; wiwat wolne weekendy
teraz w tygodniu trzeba sobie jakoś radzić; wiwat wolne weekendy
Oszzz ty w dziuple kopana! A Bozia to język/paluszki urąbała i nie można było dać znać, że mi tu rekonesans robisz?! Ja tu skłonny do dopingu i dzielenia się topograficzną wiedzą zdobytą, a ty po jakimś tam Karpackim nocą pomykasz! Jak chcesz ładne trasy, i najlepiej co by nie przy "dwupasie" to wsiadaj w samochód, podjedź pod moje ranczo, (ew. 16 z Hulanki) zaparkujesz na legalu a ścieżyny bezpsowe i mniej twarde już się wynajdzie. Przy okazji jakiś czyn społeczny możesz zaliczyć, np. odkuwanie cegieł przy oknach, albo fachowe łasianie Belfasta za uchem...
Ja tam nic nie mówię, ale jak takie tajniaki mi pod nosem będziesz puszczać, to nie wróży dobrze atmosferze "na mieście"
Ja tam nic nie mówię, ale jak takie tajniaki mi pod nosem będziesz puszczać, to nie wróży dobrze atmosferze "na mieście"
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1081
- Rejestracja: 16 sie 2012, 11:18
- Życiówka na 10k: 57
- Życiówka w maratonie: brak
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Normalnie, jaki tłok się u mnie zrobił :D
@ rubin jak się nie ma co się lubi, to trzeba lubić to co się dostaje Na szczęście miewam drugie zmiany i czasem luźniejsze przedpołudnia, bo z weekendami to już różnie A od grudnia już dni zaczną się wydłużać, to już musi być niedługo, sklepy już zawalone świątecznymi gadżetami :D.
@ dobeer A bo to spontan był taki, ale pewnie coraz częściej mi się zdarzał będzie. Po przebiciu się przez Karpackie, w rejonach pod Szyndzielnią to już bardzo przyjemnie jest. Do Wapienicy to ja dotruchtać mogę, od razu tam autobusem. Kiedyś tak łaziłam, skrótami nie tak daleko. Z kuciem cegieł gorzej, ale Belfasta to ja zawsze i wszędzie wymiśkuję :D.
@ acer Tak, B-B. Podglądnęłam Twoje górki na run-logu. Fajnie Daje po zadku strasznie, jaaaaaaaaka satysfakcja!!
@ rubin jak się nie ma co się lubi, to trzeba lubić to co się dostaje Na szczęście miewam drugie zmiany i czasem luźniejsze przedpołudnia, bo z weekendami to już różnie A od grudnia już dni zaczną się wydłużać, to już musi być niedługo, sklepy już zawalone świątecznymi gadżetami :D.
@ dobeer A bo to spontan był taki, ale pewnie coraz częściej mi się zdarzał będzie. Po przebiciu się przez Karpackie, w rejonach pod Szyndzielnią to już bardzo przyjemnie jest. Do Wapienicy to ja dotruchtać mogę, od razu tam autobusem. Kiedyś tak łaziłam, skrótami nie tak daleko. Z kuciem cegieł gorzej, ale Belfasta to ja zawsze i wszędzie wymiśkuję :D.
@ acer Tak, B-B. Podglądnęłam Twoje górki na run-logu. Fajnie Daje po zadku strasznie, jaaaaaaaaka satysfakcja!!
No toż miałem Ci powiedzieć, że od twoich zimowych okolic to najlepiej kładką nad dwupasem, przez Beskidzkie, koło lotniska i dalej wzdłuż rzeki do zapory. Co prawda pół drogi to i tak asfalt/kostka brukowa, ale przyjemniejsze to niż Karpackie. Jak by trochę widniej było to jeszcze do Dębowca od zapory strony można by się pokusić - przyjemna dróżka, ale teraz, kiedy szybko robi się ciemno, to samej dziouchy bym tam nie posyłał.
No a jak byś miała przypadkiem kawałek dnia wolnego i chciała się przebiec, to od mojej chacjendy pełną pętle za zaporą polecam. Akurat co by rozprostować nogi (będzie tego jakieś 17km) i mieć przy okazji piękną panoramę.
A Belfasta już przygotowałem psychicznie, więc wal śmiało
No a jak byś miała przypadkiem kawałek dnia wolnego i chciała się przebiec, to od mojej chacjendy pełną pętle za zaporą polecam. Akurat co by rozprostować nogi (będzie tego jakieś 17km) i mieć przy okazji piękną panoramę.
A Belfasta już przygotowałem psychicznie, więc wal śmiało
-
- Wyga
- Posty: 114
- Rejestracja: 20 kwie 2013, 12:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Toteż spokojnie, powolutku będę sobie te trasy obczajać. Na pierwszy raz wolałam coś znanego, bo moja orientacja w miejskim terenie jest delikatnie mówiąc średnia. Jak by mnie nogi poniosły to bym w Cieszynie jakimś wylądowała, albo i gdzie dalej, a ultrasem to ja (jeszcze) nie jestem :P.
No ładnieś dziś poleciała, ale powiem ci, trzeba wcześniej lepiej dograć takie niespodziewane krzyżowania szlaków, bo myśmy lecieli od centruma a ty od Godziszki i prawdopodobienstwo przecięcia spadło do poziomu zaprezentowanego na dzisiejszym obrazku. Jak ja by wiedział że ty tak nieoficjalnie, od zadniego groniana Skalite, to ja by poszedł inaczej albo wolniej, a tak myk pyk cyk i my byli na Skrzycznem. A pogoda cudna.
Tak czy siak prawie gratuluje pięknego biegu. Gratulował bym całkiem tylko wiem, że motywacja była n.p.k., a przecie nie o taką chodzi co by w biegu tylko rozładowywać, no nie?
Tak czy siak prawie gratuluje pięknego biegu. Gratulował bym całkiem tylko wiem, że motywacja była n.p.k., a przecie nie o taką chodzi co by w biegu tylko rozładowywać, no nie?