10 km to zupełnie inny dystans, o czym pewnie wiesz więc zignoruje to pytanie retoryczne. To nie jest symulowanie całego wyścigu, bo cały ma 42 km, każdy wie, że 32 czy 35 km to nie to samo co 42 jakbyś nie był zmęczony. Zależy też co rozumiesz przez zmęczenie. Przecież wiadomo, że trzeba biegać co najmniej 70 km tygodniowo przed maratonem wiec siłą rzeczy będziesz biegł te 35 km na zmęczonych nogach, plus ja zakładam 4 treningi w tygodniu, przed tyli 30+ dzień odpoczynku, to raz. Dwa nie pisałam żeby to robić co tydzień, pisałam też że polecam trening naprzemienny (trudno-latwo-trudno itd). Trzy, kenijczycy standartowo biegają do 40 km na treningu, a trenują codziennie. Jeśli ktoś dobrze i powoli dokłada trudności, to mu nie zrobi 30 km na zmęczonych nogach krzywdy i tyle. Prosta i najbardziej chyba popularna droga do kontuzji to bieganie ze zbyt dużym obciążeniem treningowym (pomijam, technikę). Kolega wyżej przebiegł już maraton i sporo treningów powyżej 28 km zdaje się więc nie sądzę, żeby mu to zaszkodziło. Nie polecam tego każdemu, ale akurat autor: 1) ma prędkość 2) ma wytrzymałość 3) nie ma prędkości/wprawy w utrzymaniu tempa na maratonie. Już przerobił bieganie tych 30+ w target pace po odpoczynku. Najwyraźniej mu to nie pomogło, bo przebiegł maraton 40(!) minut poniżej prognozy wg. McMilliana (3:35 ), w takim samym tempie jak ja, gdy moja prognoza była 10 minut POWYŻEJ czasu, jaki zrobiłam.Adam Ko. pisze:
To żart? Robić 35 km w tempie maratońskim na zmęczeniu treningowym, jeśli same zawody to 42 km na pełnej regeneracji? Symulowanie warunków to nie symulowanie całego wyścigu. Moim zdaniem takie bieganie to prosta droga do zrobienia sobie krzywdy. Tak samo polecisz trenującym na 10 km, bieganie 8 km w tempie startowym na zajechanych nogach?
I na koniec: bieganie grozi kontuzją, taka jest natura każdego sportu wyczynowego. Jeśli ktoś chce wyniki, to będzie i tak robił wyśrubowane treningi i narażał się na kontuzje. Żeby uniknąć kontuzji należy siedzieć na kanapie.