

Do tego jeszcze trzeba miec wszystko poza bieganiem w zyciu o stalych godzinachmajas pisze:Ja to chcę traktować w ten sposób, że powiedzmy 5 pobudka, 5:15 już jestem na dworze, pół godzinki i o 6 jestem już wykąpany i gotowy do dalszego działania, albo prawieTak, że godzinka na ogarnięcie się i o 7- 7:15 spokojnie mogę wyjeżdżać na zajęcia. Tak to sobie obmyśliłem, że to będzie dobra motywacja aby wstawać codziennie o jednej godzinie, bo stworzy się taki mały rytuał poranny, a z tego co sie orientuję, jest to całkiem w życiu korzystne
No wlasnie, ale ja np. mam ten problem, ze mam split shift w pracy. Pracuje w niektore dni tak, ze mam prace pozno wieczorem. Za to zawsze mam prace wczesnie rano wiec efekt jest taki: W domu jestem o 22.15, a w pracy musze byc na 6.30 (wszystko to odbywa sie w 24 mln miescie, gdzie nie latwo sie gdzies 'szybko' wyrobic, jak to opisalam z reszta ostatnio na blogu). I teraz nie wiem, czy w ogole to u mnie 'zadziala'. Moj poranek jest w stylu zombie. Z drugiej strony, taka przebiezke moglabym robic na pusty zoladek, ale za to o tej 6.30 w pracy moglabym juz cos zjesc, bo jak wstaje 5 min przed wyjsciem z domu, to moj zoladek sie nie zdazy obudzic, potem mam prace i doopa.majas pisze:Nie no, nie aż tak. Nie trzeba mieć wszystkiego o stałych godzinach, wystarczy, zeby nie kolidowały z porankiemA reszta niech sie dzieje jak chce, a taki poranek miałby być pewnym uzbrojeniem na resztę dnia
No i motywem, by wstawać codziennie np. o jednej porze, co może uregulować w miarę zegar biologiczny, a to mi się wydaje korzystne dla zdrowia.