gasper pisze:...
a klienci to nie idioci przynajmniej większość nim coś kupi to pomyśli i popyta
ale zbierze się ich na tyle, by spokojnie zaplanować trzytygodniowe wczasy z biurem podróży. niestety.
i nie potrzeba do tego omawianej zmiany przepisów. widać, wystarczy niektórym, że taki "trener" będzie wisiał nad człowiekiem i wykrzykiwał motywujące hasła. tylko hasła, bo jakby przyjrzeć się technice i strategii takiego treningu to nie wiadomo, czy śmiać się, płakać, czy profilaktycznie trzymać pod ręką telefon z przygotowanym nr na pogotowie, bo wiedzy za grosz a drogi papier jest.
Kiedyś były czasy rzymskiej maksymy "chcącemu nie dzieje się krzywda" i odpowiedzialności za swoje czyny.
Teraz mamy czasy "chcę mieć możliwość zwrotu towaru po zakupie przez 3 miesiące bo się rozmyśliłem albo mi się odechciało albo - zresztą guzik to kogokolwiek obchodzi".
Ale osobiście uważam że wcale nie jest tak że ludzie są głupi, tylko że wmówienie im tego przez ludzi aspirujących do rządzenia w ich imieniu jest celowe i ma na celu po prostu rządzenie nimi
poniekąd też z wygody się to bierze. nie chce się myśleć, łatwiej zapłacić parędziesiąt złotych za h i słuchać krzyków, a w przypadku wypadku wnieść stosowny pozew sądowy
za dużo tv
cats do not go for a walk to get somewhere, but to explore
Lepiej się nie będę przyznawał, że byłem sam swoim trenerem. A sprawdził ktoś czy Jack Daniels ma uprawnienia obowiązujące w RP? Bo teraz On mnie trenuje.
W Stanach niby panuje wolna amerykanka ale ze wzgledow na przepisy ubezpieczeniowe trenerzy powinni posiadac "papiorek".
Reszta nie jest wazna i czesto zarabiaja nie ci najlepsi a ci najbardziej przedsiebiorczy.
Taki trener dzieciakow w liceum ma zaliczony weekendowy kurs i w wiekszosci nadal jest glupi jak but, ale zawsze dorobi sobie do pensji zajeciami po szkole. W tej grupie znajduje sie jednak sporo perelek. Coz z tego, jesli dzieciak z talentem ma niefart uczeszczania do szkoly gdzie trenerem jest totalny lebiega?
Znam przypadki gdzie kompletny amator mial fantastyczne wyniki trenigowe a trener po studiach nadal pozostawal glabem.
Tak jak w przypadku Mulaka, Stamma czy Gorskiego, trenerem po prostu trzeba sie narodzic. Wrodzona pasja doprowadzi do samoksztalcenia i wynikow.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki
doregulować nie patrząc na poszczekiwanie nieudaczników, którzy swoją niekompetencję zasłaniają licencją trenerską.
Kolega był na kursie trenerskim pływania. Był sprawdzian na basenie. Paru kursantów nie potrafiło pływać delfinem. Ale kurs zaliczyli. Musieli zaliczyć, w końcu klient płaci, klient wymaga.
No i deregulacja trenera weszła Te różne opłaty i testy były po prostu zbędne, ta deregulacja jest dobra. Teraz nie będzie liczyło się że masz stopień I, więc czujesz się lepszy od II stopnia, liczą się umiejętności praktyczne.
Tutaj są już naniesione zmiany w przepisach http://www.sprawdzprace.pl/praca/opinie ... er-sportu/
Od samego początku byłem za deregulacją.
Dobry trener i tak się obroni. Papier nie powinien być robiony ze względu na papier, a na wzbogacanie warsztatu Im rzadziej rząd się wtrąca w życie, tym lepiej Gowin się postarał.
Nie wiem do końca jaka tematyka poruszana jest na obozach bieganie.pl, ale wole zapłacić za kurs jak za wasz obóz. Jest tańszy.
Co do kursów zgadzam się, że zazwyczaj jest tak, że zapłacenie równa się zdanie. Aczkolwiek nie zawsze tak jest.
Ale jest kolejna kwestia. Mianowicie co z trenerami po studiach wyższych, którzy kończyli specjalizacje trenerską? Naprawdę ja tam nauczyłem się praktycznie wszystkiego. Pomimo tego, że biegam od 11 lat. To tam dopiero zdobyłem większość rzetelnej wiedzy. Aczkolwiek cały czas się uczę i już nigdy nie zakładam, że wszystko wiem i umiem.
Widzę często po komentarzach, że tutaj na forum są sami trenerzy i instruktorzy. Niestety tylko w swoim mniemaniu. Biegają parę lat, przeczytali kilka książek i artykułów i wydaje im się, że spokojnie by mogli pracować jako trener lub mianować się trenerem. Mi też się tak wydawało kiedy już biegałem parę lat, że ja już o treningu wiem wszystko.
Niestety prawda jest gorzka. Może niektórzy mają wiedzę dzięki której pomogli by się przygotować amatorowi lub nawet zawodnikowi doświadczonemu. Aczkolwiek żaden trener tak nie zaczyna (albo przynajmniej mało który). Najpierw jest szkolenie dzieci i młodzieży.
Powiedzcie mi jak ktoś kto nie ma pojęcia o rozwoju psychofizycznym może trenować taką grupę wiekową? Łatwo, bardzo łatwo można wyrządzić krzywdę młodemu organizmowi. Człowiek bez podstaw psychologii prowadzący zajęcia z grupka dzieci w różnym wieku też nie będzie miał ułatwionego zajęcia. Nie wspominając nawet o błahych rzeczach takich jak praktyka pracy z dziećmi lub choćby znajomość gier i zabaw (tak gier i zabaw, dzieci nie biegają zakresu w środy a siły biegowej w poniedziałki). Mógłbym wymieniać jeszcze długo ale nie o to tu chodzi.
Podsumuję to takim przykładem, (można się w nim doszukiwać podtekstu).
Zawsze uważałem, że świetnie pływam i jeśli ktoś by się topił to bez problemu wskoczyłbym na głęboką wodę i go uratował. Ale po zaliczeniu pływania na studiach, wiem teraz jedno... nie skoczyłbym na tą głęboką wodę bo już wiem jakie to trudne wyciągnąć człowieka tonącego, a ja nie zostałem nauczony jak to robić.
Balon pisze:Nie wiem do końca jaka tematyka poruszana jest na obozach bieganie.pl, ale wole zapłacić za kurs jak za wasz obóz.
To rozumiem, że chodzi Ci poprostu o ten papier a nie wiedzę, tak?
Natomiast co do trenowania to są trenerzy myślący i mniej myślący. Ja nie potrafiłbym poprowadzić zajęć dla grup dzieci ale wiedziałbym, żeby nie robić bez dnia przerwy pewnych typów treningów a znam historie gdzie wiele lat pracujący trenerzy robią mnóstwo rzeczy które łamią choćby zasady logiki.
Papier nic nie rozwiązuje, tzn rozwiązywałby, gdyby za tym stała rzeczywista weryfikacja umiejętności, predyspozycji.
Wybaczcie, ale jak na kursach zajęcia prowadzi człowiek, co takowy kurs zrobił rok wcześniej, nie ma ukończonych studiów AWF, a trener z niego żaden to jest to żałosne. Ale taka polska rzeczywistość.
W Polsce (to nie chodzi tylko o kursy, o studia również) wiedza się nie liczy. Jeszcze (bo mam nadzieję, że jednak to się zmieni). Powoli młode pokolenie przestaje być "papierowe", zaczyna dostrzegać rolę doświadczenia i wiedzy. Pracodawcy dostrzegli to wcześniej. Przynajmniej ich część. I bynajmniej nie mówię, że "nie matura, a chęć szczera...", ale wiedza i doświadczenie oraz predyspozycje do wykonywania danego zawodu - to wyznaczniki sukcesu.
Gdy rozmawiam z różnymi trenerami, którzy o anatomii nie mają pojęcia, a ich wiedza dotyczy tylko mikro-świata treningu z którym się utożsamiają to smutne to jest. Ale mają papier. Papier...
Spełniona mama dwóch chłopaków.
Miłośniczka Wings For Life;) i biegów górskich. DOMwBIEGU.pl
Czyli sytuacja wygląda tak, że do niedawna, aby móc się tytułować trenerem, trzeba było posiadac odpowiednie uprawnienia zdobyte na kursie instruktorskim lub trenerskim, bądź też studiach wyższych na AWF, a teraz kluby mogą sopkojnie zatrudnić kogoś, kto się zna na trenowaniu, ale nie ma uprawnień zdobytych na kursach, i ta osoba będzie normalnie trenerem, bo jest zatrudniona jako trener? Dobrze rozumiem? Akurat w sam raz ten artykuł, bo mnie trochę temat dotyczy, więc z góry dziękuję za odpowiedź.