kachita - maraton sam się nie pobiegnie...
Moderator: infernal
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 14 października
55 min body pump
Niby miałam coś biegać w zeszłym tygodniu, ale jakoś tak mi się nie chciało Nie odczuwałam z tego powodu wyrzutów sumienia, bo jak org nie chce, to nie należy zmuszać. Takie roztrenowanie poniekąd mi wyszło. Dziś za to poszłam na sztangi - nowy układ jest, dużo ćwiczeń z ramionami w górze, mój zwapniały bark nie jest szczęśliwy Ale damy radę. I chyba mam mocny (jak na mnie) grzbiet, bo na martwy ciąg wzięłam obciążenie zgodne z sugestią prowadzącego i było mi jednak za lekko. W przyszłym tygodniu dorzucam 2,5 kg na gryf, zobaczymy, jak pójdzie.
I jak wracałam do domu po nocy, to jakoś tak mi się zachciało znowu biegać, więc jutro wychodzę No i jestem umówiona z Iką, że jutro truchtamy, więc nawet gdyby mi się nie chciało, to nie miałabym za bardzo wyjścia
Stay tuned!
55 min body pump
Niby miałam coś biegać w zeszłym tygodniu, ale jakoś tak mi się nie chciało Nie odczuwałam z tego powodu wyrzutów sumienia, bo jak org nie chce, to nie należy zmuszać. Takie roztrenowanie poniekąd mi wyszło. Dziś za to poszłam na sztangi - nowy układ jest, dużo ćwiczeń z ramionami w górze, mój zwapniały bark nie jest szczęśliwy Ale damy radę. I chyba mam mocny (jak na mnie) grzbiet, bo na martwy ciąg wzięłam obciążenie zgodne z sugestią prowadzącego i było mi jednak za lekko. W przyszłym tygodniu dorzucam 2,5 kg na gryf, zobaczymy, jak pójdzie.
I jak wracałam do domu po nocy, to jakoś tak mi się zachciało znowu biegać, więc jutro wychodzę No i jestem umówiona z Iką, że jutro truchtamy, więc nawet gdyby mi się nie chciało, to nie miałabym za bardzo wyjścia
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
wtorek, 15 października
6,51 km w 46:39
średnie tempo: 7:10
średnie tętno: 154
max tętno: 162
Buty: Saucony Mirage
Takie tam ploty biegowe z Iką - ona po długiej przerwie, ja po roztrenowaniu , było bardzo luźniutko i konwersacyjnie. Trochę mam zakwasy po sztangach, coś prawy achilles pobolewa - jakieś takie dziwne wykroki robimy, masakrują mi łydy i achillesy. To będzie ciężki kwartał... Poza tym trening bez historii.
czwartek, 17 października
7,21 km w 49:36
średnie tempo: 6:53
średnie tętno: 151
max tętno: 159
chwila rozciągania
Buty: Saucony Mirage
Oj, ciężko się dziś szurało, ciężko. Po pierwsze bułeczka z serkiem oscypkopodobnym, którą zjadłam półtorej godziny przed wyjściem, zaległa mi na żołądku, w związku z czym wnętrza bolały, było mi niedobrze, a serek odbijał się wspomnieniem... Teraz piję herbatkę miętową, ale wcale nie jest jakoś szczególnie lepiej.
Po drugie, jakąś niemoc dzisiaj czułam. Chyba te sztangi mocniej masakrują nogi, niż myślałam, ale tak podstępnie raczej, niby wszystko fajnie, fajnie, zakwasy są tylko w tricu (ale za to jakie! ledwo płaszczyk mogę włożyć ), ale ciężar w udzie jest, a i jakoś ciężej dosięgnąć palcami do podłogi w skłonie To będzie ciężki kwartał...
A po trzecie, to w piździerniku piździ u mnie na dzielni jak w Kieleckiem. Dziś wicher napierniczał prosto w mordę przez całą drogę I jeszcze garmin mi masakrycznie pościnał zakręty i co tylko się dało pościnać No ale i tak się cieszę, że znowu chce mi się wychodzić na bieganie
W sobotę niby jest test Coopera na stadionie, ale coś wątpię, że wstanę, bo jestem przeokropnie niewyspana, a w sobotę wieczorem mam babską imprezkę, a znowu w niedzielę jestem umówiona z rodzicami do kina na Wałęsę. Ale coś tam pobiegam w weekend Stay tuned!
PS Idźcie do kina na Grawitację
6,51 km w 46:39
średnie tempo: 7:10
średnie tętno: 154
max tętno: 162
Buty: Saucony Mirage
Takie tam ploty biegowe z Iką - ona po długiej przerwie, ja po roztrenowaniu , było bardzo luźniutko i konwersacyjnie. Trochę mam zakwasy po sztangach, coś prawy achilles pobolewa - jakieś takie dziwne wykroki robimy, masakrują mi łydy i achillesy. To będzie ciężki kwartał... Poza tym trening bez historii.
czwartek, 17 października
7,21 km w 49:36
średnie tempo: 6:53
średnie tętno: 151
max tętno: 159
chwila rozciągania
Buty: Saucony Mirage
Oj, ciężko się dziś szurało, ciężko. Po pierwsze bułeczka z serkiem oscypkopodobnym, którą zjadłam półtorej godziny przed wyjściem, zaległa mi na żołądku, w związku z czym wnętrza bolały, było mi niedobrze, a serek odbijał się wspomnieniem... Teraz piję herbatkę miętową, ale wcale nie jest jakoś szczególnie lepiej.
Po drugie, jakąś niemoc dzisiaj czułam. Chyba te sztangi mocniej masakrują nogi, niż myślałam, ale tak podstępnie raczej, niby wszystko fajnie, fajnie, zakwasy są tylko w tricu (ale za to jakie! ledwo płaszczyk mogę włożyć ), ale ciężar w udzie jest, a i jakoś ciężej dosięgnąć palcami do podłogi w skłonie To będzie ciężki kwartał...
A po trzecie, to w piździerniku piździ u mnie na dzielni jak w Kieleckiem. Dziś wicher napierniczał prosto w mordę przez całą drogę I jeszcze garmin mi masakrycznie pościnał zakręty i co tylko się dało pościnać No ale i tak się cieszę, że znowu chce mi się wychodzić na bieganie
W sobotę niby jest test Coopera na stadionie, ale coś wątpię, że wstanę, bo jestem przeokropnie niewyspana, a w sobotę wieczorem mam babską imprezkę, a znowu w niedzielę jestem umówiona z rodzicami do kina na Wałęsę. Ale coś tam pobiegam w weekend Stay tuned!
PS Idźcie do kina na Grawitację
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 19 października
8,83 km w 1:00:42
średnie tempo: 6:52
średnie tętno: 160
max tętno: 167
Buty: Saucony Mirage
Takie tam plumkanie po dawno nieodwiedzanym Parku Grabiszyńskim - słonko świeci, ptaszek kwili, może byśmy się napili. A nie, sorka, to nie to forum W każdym razie było lajtowo i ogólnie bez historii, oprócz tego, że jak zawsze w sobotę, przed biegiem za mało jadłam i za mało piłam. Standard.
Okazało się też, że te dwa paznokcie, które podejrzewałam o schodzenie już od dawien dawna, faktycznie postanowiły zejść i w sumie pojawiły się pod nimi już nowe. Pani podolog stwierdziła, że nie ma co czekać tych paru tygodni, aż same odpadną, więc mi je frezareczką sfrezowała. Tak w ogóle to nawet zrobiła zdjęcie moim stopom, do archiwum pod hasło "stopy biegacza" Chociaż i tak muszę powiedzieć, że nie jest źle, a wręcz nawet dobrze, mogę spokojnie pokazywać się boso
Dziś, w niedzielę, też miałam poszurać, ale rano jednak zwyciężyła chęć wyspania się, a wieczorem już było ciemno i mi się za bardzo nie chciało wychodzić. A ponieważ nadal mam poniekąd roztrenowanie (a za to ładuję węgle, jakbym co drugi dzień maratony latała ), to się nie zmuszałam do wyjścia. I w sumie dobrze, bo teraz za to chce mi się wyjść, więc we wtorek będzie pieśń na ustach
Stay tuned!
8,83 km w 1:00:42
średnie tempo: 6:52
średnie tętno: 160
max tętno: 167
Buty: Saucony Mirage
Takie tam plumkanie po dawno nieodwiedzanym Parku Grabiszyńskim - słonko świeci, ptaszek kwili, może byśmy się napili. A nie, sorka, to nie to forum W każdym razie było lajtowo i ogólnie bez historii, oprócz tego, że jak zawsze w sobotę, przed biegiem za mało jadłam i za mało piłam. Standard.
Okazało się też, że te dwa paznokcie, które podejrzewałam o schodzenie już od dawien dawna, faktycznie postanowiły zejść i w sumie pojawiły się pod nimi już nowe. Pani podolog stwierdziła, że nie ma co czekać tych paru tygodni, aż same odpadną, więc mi je frezareczką sfrezowała. Tak w ogóle to nawet zrobiła zdjęcie moim stopom, do archiwum pod hasło "stopy biegacza" Chociaż i tak muszę powiedzieć, że nie jest źle, a wręcz nawet dobrze, mogę spokojnie pokazywać się boso
Dziś, w niedzielę, też miałam poszurać, ale rano jednak zwyciężyła chęć wyspania się, a wieczorem już było ciemno i mi się za bardzo nie chciało wychodzić. A ponieważ nadal mam poniekąd roztrenowanie (a za to ładuję węgle, jakbym co drugi dzień maratony latała ), to się nie zmuszałam do wyjścia. I w sumie dobrze, bo teraz za to chce mi się wyjść, więc we wtorek będzie pieśń na ustach
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 21 października
1h body pump
Zgodnie z zapowiedzią, na squaty i martwy ciąg wrzuciłam 2,5 kg więcej na gryf. Myślałam, że będzie gorzej, a tymczasem weszły wszystkie powtórzenia. Jest git. Tylko ta klata i ręce takie słabe
wtorek, 22 października
7,18 km w 50:04
średnie tempo: 6:58
średnie tętno: 158
max tętno: 172
Buty: Saucony Mirage
Szuranko z Iką. Za jej podszeptem przyspieszyłyśmy nieco w drugiej części, zwłaszcza, jak zbliżała się stacja benzynowa z toaletą Poza tym ploty, ploty, ploty Całe szczęście, że dzisiaj zakwasy po sztangach są tylko w górnej części, nogi są całkiem spoko i - co istotne - achilles nie boli. Za to coś od paru wyjść czuję lewe kolano. Może powinnam się porządnie porozciągać? Pewnie by pomogło. Ale dzisiaj mi się nie chciało
W czwartek znowu szuranko, stay tuned!
1h body pump
Zgodnie z zapowiedzią, na squaty i martwy ciąg wrzuciłam 2,5 kg więcej na gryf. Myślałam, że będzie gorzej, a tymczasem weszły wszystkie powtórzenia. Jest git. Tylko ta klata i ręce takie słabe
wtorek, 22 października
7,18 km w 50:04
średnie tempo: 6:58
średnie tętno: 158
max tętno: 172
Buty: Saucony Mirage
Szuranko z Iką. Za jej podszeptem przyspieszyłyśmy nieco w drugiej części, zwłaszcza, jak zbliżała się stacja benzynowa z toaletą Poza tym ploty, ploty, ploty Całe szczęście, że dzisiaj zakwasy po sztangach są tylko w górnej części, nogi są całkiem spoko i - co istotne - achilles nie boli. Za to coś od paru wyjść czuję lewe kolano. Może powinnam się porządnie porozciągać? Pewnie by pomogło. Ale dzisiaj mi się nie chciało
W czwartek znowu szuranko, stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 24 października
8,72 km w 59:22
średnie tempo: 6:48
średnie tętno: 158
max tętno: 165
Buty: Skechers GoRun
Rany, jednak skeczersy to są megawygodne buty I nie boli w nich kolano! (zbyt mocno)
Dzisiaj wyszłam na szuranko późno, bo w robocie zapier*ol. Na szczęście widać światełko w tunelu. Szurało się dziś całkiem przyjemnie i lekko, oddechowo było super, bo większość czasu 4/4, a potem 3/3 i 3/4. Czyżby efekty tego, że ostatnio szuram specjalnie wolniej? Ale ponieważ za 2,5 tygodnia mam te zawody, to trzeba by akcenty porobić. W sobotę pomyślę nad jakimiś tysiączkami.
Stay tuned!
8,72 km w 59:22
średnie tempo: 6:48
średnie tętno: 158
max tętno: 165
Buty: Skechers GoRun
Rany, jednak skeczersy to są megawygodne buty I nie boli w nich kolano! (zbyt mocno)
Dzisiaj wyszłam na szuranko późno, bo w robocie zapier*ol. Na szczęście widać światełko w tunelu. Szurało się dziś całkiem przyjemnie i lekko, oddechowo było super, bo większość czasu 4/4, a potem 3/3 i 3/4. Czyżby efekty tego, że ostatnio szuram specjalnie wolniej? Ale ponieważ za 2,5 tygodnia mam te zawody, to trzeba by akcenty porobić. W sobotę pomyślę nad jakimiś tysiączkami.
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 26 października
Plan: 10-15' E + 4* (1km T8-T10 + 3' marsz) + 10-15' E
Wykonanie:
Rozgrzewka: 1,68 km w 11:15, śr. tempo: 6:40
5 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:49
2. 5:49
3. 5:49
Schłodzenie: 1,04 km w 7:06, śr. tempo 6:49
Buty: Skechers GoRun
Dawno nie biegałam nic szybszego, a tu zbliżają się zawody, to trzeba było coś mocniejszego zapodać. Wymyśliłam sobie 4 tysiączki w tempie nieco szybszym od tempa na dychę. Z tym, że nie wzięłam pod uwagę, że moje tempo na dychę to teraz jest zdecydowanie gorsze niż parę miesięcy temu i ciut za ambitnie mi to wyszło, do tego za szybka rozgrzewka i słońce, które grzało jak gupie Trzeci tysiączek to już na rzęsach był, połowę czwartego dałabym radę, cały - być może, ale wtedy padłabym i nie wstała, a że grafik weekendowy napięty był, to jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Schłodzenie też jakoś mi nie szło, ostatnie kilkaset metrów do domu to już marszem. Mam nadzieję, że nogi chociaż trochę sobie przypomniały, że nie samym szuraniem człowiek żyje i że za tydzień będzie lepiej.
W niedzielę miałam zrobić longa, ale że w sobotę pobalowałam w klubie tanecznym, a grafik na niedzielę znowu był napięty, to postawiłam na regenerację przez wyspanie się, zwłaszcza, że jak o szóstej rano wstałam po wodę, to serce mi jakoś mocno tak waliło, a to niepodważalny znak przetrenowania
W przyszłym tygodniu mam nadzieję na 4 dni biegowe. Stay tuned!
Plan: 10-15' E + 4* (1km T8-T10 + 3' marsz) + 10-15' E
Wykonanie:
Rozgrzewka: 1,68 km w 11:15, śr. tempo: 6:40
5 min rozciągania
Tysiączki:
1. 5:49
2. 5:49
3. 5:49
Schłodzenie: 1,04 km w 7:06, śr. tempo 6:49
Buty: Skechers GoRun
Dawno nie biegałam nic szybszego, a tu zbliżają się zawody, to trzeba było coś mocniejszego zapodać. Wymyśliłam sobie 4 tysiączki w tempie nieco szybszym od tempa na dychę. Z tym, że nie wzięłam pod uwagę, że moje tempo na dychę to teraz jest zdecydowanie gorsze niż parę miesięcy temu i ciut za ambitnie mi to wyszło, do tego za szybka rozgrzewka i słońce, które grzało jak gupie Trzeci tysiączek to już na rzęsach był, połowę czwartego dałabym radę, cały - być może, ale wtedy padłabym i nie wstała, a że grafik weekendowy napięty był, to jednak nie mogłam sobie na to pozwolić. Schłodzenie też jakoś mi nie szło, ostatnie kilkaset metrów do domu to już marszem. Mam nadzieję, że nogi chociaż trochę sobie przypomniały, że nie samym szuraniem człowiek żyje i że za tydzień będzie lepiej.
W niedzielę miałam zrobić longa, ale że w sobotę pobalowałam w klubie tanecznym, a grafik na niedzielę znowu był napięty, to postawiłam na regenerację przez wyspanie się, zwłaszcza, że jak o szóstej rano wstałam po wodę, to serce mi jakoś mocno tak waliło, a to niepodważalny znak przetrenowania
W przyszłym tygodniu mam nadzieję na 4 dni biegowe. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 28 października
1 h body pump
Pompki w moim wykonaniu to nadal żałość nad żałościami, ale jak tak się rozejrzałam po sali, to w sumie nie odstawałam aż tak mocno I od przyszłego tygodnia wypadałoby rzucić więcej na bica...
wtorek, 29 października
9,14 km w 1:00:34
średnie tempo: 6:38
średnie tętno: 152
max tętno: 166
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Zmęczona jakoś ostatnio jestem, ale wyszłam dzisiaj nawet chętnie Trochę zimno mi było, więc włożyłam długi rękaw, oczywiście po półtora kilometra już go podwijałam... Szurało się dziś bardzo dobrze, nogi same niosły, aż zwalniać musiałam. Nie wiem, czy to po tych tysiączkach, czy może po sztangach, a może poniosła mnie dziś muza*? W ogóle całą płytę mogłabym linkować, daje radę
Dobrze, że się dziś wreszcie nieco porozciągałam, bo naprawdę dawno tego nie robiłam. A przykurcze są, zwłaszcza po sztangach.
Kolejne szuranko zapewne w czwartek. Stay tuned!
* Polecam posłuchać dłuższy kawałek, bo się rozkręca po drodze Tak jak moje nogi
1 h body pump
Pompki w moim wykonaniu to nadal żałość nad żałościami, ale jak tak się rozejrzałam po sali, to w sumie nie odstawałam aż tak mocno I od przyszłego tygodnia wypadałoby rzucić więcej na bica...
wtorek, 29 października
9,14 km w 1:00:34
średnie tempo: 6:38
średnie tętno: 152
max tętno: 166
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Zmęczona jakoś ostatnio jestem, ale wyszłam dzisiaj nawet chętnie Trochę zimno mi było, więc włożyłam długi rękaw, oczywiście po półtora kilometra już go podwijałam... Szurało się dziś bardzo dobrze, nogi same niosły, aż zwalniać musiałam. Nie wiem, czy to po tych tysiączkach, czy może po sztangach, a może poniosła mnie dziś muza*? W ogóle całą płytę mogłabym linkować, daje radę
Dobrze, że się dziś wreszcie nieco porozciągałam, bo naprawdę dawno tego nie robiłam. A przykurcze są, zwłaszcza po sztangach.
Kolejne szuranko zapewne w czwartek. Stay tuned!
* Polecam posłuchać dłuższy kawałek, bo się rozkręca po drodze Tak jak moje nogi
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 31 października
8,63 km w 57:32
średnie tempo: 6:40
średnie tętno: 156
max tętno: 164
Buty: Skechers GoRun
Kurczę, wieczorami robi się już naprawdę chłodno. Dzisiaj niby podwijałam rękawy, ale pod koniec musiałam je znowu odwijać, bo mi ręce marzły I po bieganiu było mi tak zimno, że zamiast się rozciągać, wskoczyłam pod gorący prysznic i stałam pod nim chyba z kwadrans, żeby się rozgrzać...
Tupało się dziś całkiem nieźle, tempo nawet żwawe, ale samopoczucie bdb. Generalnie nie patrzyłam na zegarek, szurałam tak, żeby oddechowo było dobrze. W ogóle mam wrażenie, że jakoś wyżej te nogi ostatnio podnoszę i już nimi aż tak bardzo nie powłóczę. Ale biodrami nadal miotam
W sobotę chcę zrobić tysiączki, w niedzielę coś spokojnego.
I takie pytanie mam, bo się biję z myślami. Mam niby te zawody na dychę 11.11., generalnie nie nastawiam się na ściganie, raczej na sprawdzenie, na jakim poziomie jestem na początku sezonu. W sobotę, 9.11., jest piątka GP zBiegiemNatury, nad którą się zastanawiam. Oczywiście nie poleciałabym jej na 100%, ale chciałabym wziąć udział, bo kolejne dwa grudniowe biegi mi nie pasują, a jak w trzech pierwszych nie wezmę udziału, to w pozostałych też mi się nie będzie chciało... A byłoby fajnie raz na jakiś czas przewietrzyć się w lesie. No i pytanie - biec tę piątkę czy sobie odpuścić?
W ogóle kombinuję jakieś plany na nowy sezon, mam pewien ambitny plan, ale muszę obczaić, ile mi zostało urlopu z tego roku, potem czy dostanę urlop w określonym terminie i czy mnie będzie stać na to, co sobie wymyśliłam dzisiaj. I czy przede wszystkim dam radę Muszę się zastanowić. Ale na razie ciiii
Stay tuned!
8,63 km w 57:32
średnie tempo: 6:40
średnie tętno: 156
max tętno: 164
Buty: Skechers GoRun
Kurczę, wieczorami robi się już naprawdę chłodno. Dzisiaj niby podwijałam rękawy, ale pod koniec musiałam je znowu odwijać, bo mi ręce marzły I po bieganiu było mi tak zimno, że zamiast się rozciągać, wskoczyłam pod gorący prysznic i stałam pod nim chyba z kwadrans, żeby się rozgrzać...
Tupało się dziś całkiem nieźle, tempo nawet żwawe, ale samopoczucie bdb. Generalnie nie patrzyłam na zegarek, szurałam tak, żeby oddechowo było dobrze. W ogóle mam wrażenie, że jakoś wyżej te nogi ostatnio podnoszę i już nimi aż tak bardzo nie powłóczę. Ale biodrami nadal miotam
W sobotę chcę zrobić tysiączki, w niedzielę coś spokojnego.
I takie pytanie mam, bo się biję z myślami. Mam niby te zawody na dychę 11.11., generalnie nie nastawiam się na ściganie, raczej na sprawdzenie, na jakim poziomie jestem na początku sezonu. W sobotę, 9.11., jest piątka GP zBiegiemNatury, nad którą się zastanawiam. Oczywiście nie poleciałabym jej na 100%, ale chciałabym wziąć udział, bo kolejne dwa grudniowe biegi mi nie pasują, a jak w trzech pierwszych nie wezmę udziału, to w pozostałych też mi się nie będzie chciało... A byłoby fajnie raz na jakiś czas przewietrzyć się w lesie. No i pytanie - biec tę piątkę czy sobie odpuścić?
W ogóle kombinuję jakieś plany na nowy sezon, mam pewien ambitny plan, ale muszę obczaić, ile mi zostało urlopu z tego roku, potem czy dostanę urlop w określonym terminie i czy mnie będzie stać na to, co sobie wymyśliłam dzisiaj. I czy przede wszystkim dam radę Muszę się zastanowić. Ale na razie ciiii
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
niedziela, 3 listopada
11,07 km w 1:15:40
średnie tempo: 6:50
średnie tętno: 164
max tętno: 172
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Wczoraj miały być tysiączki, ale jakoś nie miałam natchnienia, więc nie było. Dziś coś dłuższego, w planach 75-90 minut. Obejrzałam maraton w TV i poszłam szurać. Na dworze cimno, zimno i mokro. I do tego ten wicher! Masakra. Oczywiście wiał od frontu i kosił po twarzy zacinającą mżawką. Jak się wiatr ociupinkę uspokoił (tzn. nie zrywał mi czapeczki), to znowu zaczęło mocniej padać. Ogólnie szału dziś nie było. Oprócz pogody nie współpracowały również moje nogi - ciężko się szurało, przy końcówce giry bolały i ledwo nimi przebierałam, te 75 minut to cudem weszło. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens jechać do tego Lubonia, zwłaszcza, że Transporter plecy sobie popsuł i muszę kombinować, jak dojechać pociągami, co oznacza nocleg w Pozku albo coś Nie wiem, czy mi się chce, zwłaszcza, że ścigania to tam nie będzie. Moje nogi są już w nowym sezonie, gotowe tylko na orkę, a nie na zawody... Pomyślę nad tym, zobaczę, jak się będzie szurało we wtorek.
Stay tuned!
11,07 km w 1:15:40
średnie tempo: 6:50
średnie tętno: 164
max tętno: 172
chwila rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Wczoraj miały być tysiączki, ale jakoś nie miałam natchnienia, więc nie było. Dziś coś dłuższego, w planach 75-90 minut. Obejrzałam maraton w TV i poszłam szurać. Na dworze cimno, zimno i mokro. I do tego ten wicher! Masakra. Oczywiście wiał od frontu i kosił po twarzy zacinającą mżawką. Jak się wiatr ociupinkę uspokoił (tzn. nie zrywał mi czapeczki), to znowu zaczęło mocniej padać. Ogólnie szału dziś nie było. Oprócz pogody nie współpracowały również moje nogi - ciężko się szurało, przy końcówce giry bolały i ledwo nimi przebierałam, te 75 minut to cudem weszło. Zaczęłam się zastanawiać, czy jest sens jechać do tego Lubonia, zwłaszcza, że Transporter plecy sobie popsuł i muszę kombinować, jak dojechać pociągami, co oznacza nocleg w Pozku albo coś Nie wiem, czy mi się chce, zwłaszcza, że ścigania to tam nie będzie. Moje nogi są już w nowym sezonie, gotowe tylko na orkę, a nie na zawody... Pomyślę nad tym, zobaczę, jak się będzie szurało we wtorek.
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
poniedziałek, 4 listopada
55 min body pump
Chyba mój klub fitness coś oszczędza na klimie, bo jakoś ostatnio mi strasznie gorąco na tych zajęciach. I nie jest to kwestia przystojnego instruktora
Zwiększyłam obciążenie na biceps, było ciężko. Pompki idą mi ciutkę lepiej, ale nadal jest dramat. Za tydzień niestety nie zdążę na zajęcia (będą o 17:15), ale pociesza mnie to, że prowadzi je ktoś inny
wtorek, 5 listopada
7,32 km w 50:54
średnie tempo: 6:57
średnie tętno: 155
max tętno: 168
Buty: Skechers GoRun
Szuranko z plotkami Na początku szło niemrawo, bo jestem nieco obolała po sztangach, ale pod koniec się rozkręciłam i żal było kończyć. Zimno, tylko 6 stopni. A z powodu pęknięcia magistrali wodociągowej nie ma wody w kranie, więc nie mogę wejść pod gorący prysznic I nawet napić się nie mam czego, bo od paru miesięcy nie kupuję mineralki, tylko piję kranówę
No i w sumie tyle. Stay tuned!
55 min body pump
Chyba mój klub fitness coś oszczędza na klimie, bo jakoś ostatnio mi strasznie gorąco na tych zajęciach. I nie jest to kwestia przystojnego instruktora
Zwiększyłam obciążenie na biceps, było ciężko. Pompki idą mi ciutkę lepiej, ale nadal jest dramat. Za tydzień niestety nie zdążę na zajęcia (będą o 17:15), ale pociesza mnie to, że prowadzi je ktoś inny
wtorek, 5 listopada
7,32 km w 50:54
średnie tempo: 6:57
średnie tętno: 155
max tętno: 168
Buty: Skechers GoRun
Szuranko z plotkami Na początku szło niemrawo, bo jestem nieco obolała po sztangach, ale pod koniec się rozkręciłam i żal było kończyć. Zimno, tylko 6 stopni. A z powodu pęknięcia magistrali wodociągowej nie ma wody w kranie, więc nie mogę wejść pod gorący prysznic I nawet napić się nie mam czego, bo od paru miesięcy nie kupuję mineralki, tylko piję kranówę
No i w sumie tyle. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 7 listopada
8,22 km w 54:43
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 162
max tętno: 214
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Dziś znowu coś mi w nosie popękało, bo chusteczka czerwona... A z tym tętnem to jakaś ściema chyba, bo nie czułam, żeby mi tak serce szybko waliło. Może to kwestia tego, że się posmarowałam sztyftem przeciwotarciowym i coś źle stykało.
Poza tym to takie tam szuranie, starałam się zwalniać, ale w sumie tupało się całkiem nieźle i oddechowo na luzie. Chciałam więcej poszurać, no ale w końcu przecież niedługo te nieszczęsne zawody. Na razie mam kilka różnych wersji, jak to ogarnąć, mówcie mi "Wielki Kombinatorze!"
Stay tuned!
8,22 km w 54:43
średnie tempo: 6:39
średnie tętno: 162
max tętno: 214
5 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Dziś znowu coś mi w nosie popękało, bo chusteczka czerwona... A z tym tętnem to jakaś ściema chyba, bo nie czułam, żeby mi tak serce szybko waliło. Może to kwestia tego, że się posmarowałam sztyftem przeciwotarciowym i coś źle stykało.
Poza tym to takie tam szuranie, starałam się zwalniać, ale w sumie tupało się całkiem nieźle i oddechowo na luzie. Chciałam więcej poszurać, no ale w końcu przecież niedługo te nieszczęsne zawody. Na razie mam kilka różnych wersji, jak to ogarnąć, mówcie mi "Wielki Kombinatorze!"
Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
sobota, 9 listopada
Grand Prix Wrocław zBiegiemNatury - bieg 1
5 km w 30:27
Open: 173/216
Kobiety Open: 44/73
K16 : 32/48
Buty: Brooks Cascadia
Rano jak wyjrzałam przez okno, to się trochę strapiłam, bo lało. Ale myślę sobie, nic to, czapeczkę wezmę, będzie dobrze. Z mety mam blisko do domu, ciepły prysznic się weźmie, Mama herbatkę zrobi, będzie git. No i pojechałam na ten drugi koniec miasta. W tak zwanym międzyczasie przestało padać, dobra nasza. Udałam się do lasu zapisać się na bieg, a tam błoto po pachy Dobrze, że Cascadie wzięłam, będzie zabawnie
Na start udałam się z Tatą, trochę potruchtałam, porozciągałam się, pogadałam chwilę ze spotkanymi znajomymi i zasadniczo trzeba było ruszać. Za startem dopingowały mnie Mama z Ciocią - tak to jest, jak się biega na rodzinnej dzielni Ustawiłam się raczej z tyłu, no bo miało być treningowo. No i tak sobie biegnę, jest fajnie, trzymam się za taką parką, wyprzedzamy parę osób, kałuże przestaliśmy omijać po drugiej, jest git. Oddech 4/4. W pewnym momencie stwierdziłam, że parka jednak leci za wolno, więc jakoś ich przez krzaczory wyprzedziłam i w sumie zaczęłam po kolei doganiać kolejne osoby. Samopoczucie nadal bdb, oddech 3/3, kolejne kałuże, błocko, tu górka, tam z górki, tu wąska ścieżynka, tam szeroka dróżka, mijam kolejne osoby, super Między trzecim a czwartym kilometrem minął mnie jeden pan - nie licząc początkowego zamieszania na trasie, była to jedyna osoba, która mnie wyprzedziła. 2/3 trasy za mną, oddech już nieco szybszy, ale nadal biegnie się dobrze. Okolicę znam, więc wiem, że już niedaleko do mety, troszkę przyspieszam, wbiegam na stadion, Ciocia z Wujkiem dopingują, Mama też, macham, pozuję do zdjęcia i przybiegam na metę z uśmiechem i pieśnią na ustach
Po biegu ciepła herbatka, rogalik z dżemem, chwila na ochłonięcie i zebraliśmy się do domu na sernik i herbatę Było bardzo fajnie, na pewno wezmę udział w pozostałych biegach - oczywiście oprócz tych dwóch grudniowych, które są akurat wtedy, jak nie ma mnie we Wro.
Jutro relaks, a w poniedziałek zobaczymy, co noga poda. Może się poczuje do patriotycznego obowiązku? Stay tuned!
PS Dżizzz, muszę schudnąć...
Grand Prix Wrocław zBiegiemNatury - bieg 1
5 km w 30:27
Open: 173/216
Kobiety Open: 44/73
K16 : 32/48
Buty: Brooks Cascadia
Rano jak wyjrzałam przez okno, to się trochę strapiłam, bo lało. Ale myślę sobie, nic to, czapeczkę wezmę, będzie dobrze. Z mety mam blisko do domu, ciepły prysznic się weźmie, Mama herbatkę zrobi, będzie git. No i pojechałam na ten drugi koniec miasta. W tak zwanym międzyczasie przestało padać, dobra nasza. Udałam się do lasu zapisać się na bieg, a tam błoto po pachy Dobrze, że Cascadie wzięłam, będzie zabawnie
Na start udałam się z Tatą, trochę potruchtałam, porozciągałam się, pogadałam chwilę ze spotkanymi znajomymi i zasadniczo trzeba było ruszać. Za startem dopingowały mnie Mama z Ciocią - tak to jest, jak się biega na rodzinnej dzielni Ustawiłam się raczej z tyłu, no bo miało być treningowo. No i tak sobie biegnę, jest fajnie, trzymam się za taką parką, wyprzedzamy parę osób, kałuże przestaliśmy omijać po drugiej, jest git. Oddech 4/4. W pewnym momencie stwierdziłam, że parka jednak leci za wolno, więc jakoś ich przez krzaczory wyprzedziłam i w sumie zaczęłam po kolei doganiać kolejne osoby. Samopoczucie nadal bdb, oddech 3/3, kolejne kałuże, błocko, tu górka, tam z górki, tu wąska ścieżynka, tam szeroka dróżka, mijam kolejne osoby, super Między trzecim a czwartym kilometrem minął mnie jeden pan - nie licząc początkowego zamieszania na trasie, była to jedyna osoba, która mnie wyprzedziła. 2/3 trasy za mną, oddech już nieco szybszy, ale nadal biegnie się dobrze. Okolicę znam, więc wiem, że już niedaleko do mety, troszkę przyspieszam, wbiegam na stadion, Ciocia z Wujkiem dopingują, Mama też, macham, pozuję do zdjęcia i przybiegam na metę z uśmiechem i pieśnią na ustach
Po biegu ciepła herbatka, rogalik z dżemem, chwila na ochłonięcie i zebraliśmy się do domu na sernik i herbatę Było bardzo fajnie, na pewno wezmę udział w pozostałych biegach - oczywiście oprócz tych dwóch grudniowych, które są akurat wtedy, jak nie ma mnie we Wro.
Jutro relaks, a w poniedziałek zobaczymy, co noga poda. Może się poczuje do patriotycznego obowiązku? Stay tuned!
PS Dżizzz, muszę schudnąć...
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- cichy70
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 4206
- Rejestracja: 20 cze 2001, 10:59
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: zewszont.
chciałam tylko powiedzieć, że bieg był świetny, spotkałam cichego z ekipą i to było najlepsze z całego biegu i w ogóle z dnia całego mojego dzisiejszego.
i wyglądam jak zwykle, zjawiskowo.
NO !
i wyglądam jak zwykle, zjawiskowo.
NO !
komenty : viewtopic.php?f=28&t=64974
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
NO!
A tak poza tym to biegło mi się dzisiaj bardzo dobrze, aż się zdziwiłam, bo niby po sobocie powinien być ciężar w nogach. A nie było, wręcz nawet przeciwnie. Jak myślałam, że kurczę, dopiero 3 km, to okazało się, że było już 4,5 - nawet nie wiem, kiedy te kilometry tak szybko zleciały. Na półmetku byłam jakoś po 30 minutach i 20 sekundach, a potem zaczęłam spokojnie sobie doganiać kolejne osoby. Na siódmym kaemie zazwyczaj zaczyna się u mnie bieg na rzęsach, a tu nie, siły były. Co z tego, jak przyczep pod lewym kolanem postanowił zastrajkować, i to mocno, i gwałtownie. Ostatnie 2,5 km kuśtykałam, próbując co nieco truchtać, bo inaczej bym zamarzła... Przez chwilę też pogadałam z panem, który źle się poczuł i odpoczywał na chodniku. Na szczęście obok był strażnik miejski, który wzywał przez telefon wsparcie. Końcówkę poleciałam według zasady "jak boli, to przyspiesz, krócej będzie bolało"
I to by było w sumie na tyle, jeśli chodzi o zawody w tym roku. Teraz to już tylko zimowa orka... Stay tuned!
A tak poza tym to biegło mi się dzisiaj bardzo dobrze, aż się zdziwiłam, bo niby po sobocie powinien być ciężar w nogach. A nie było, wręcz nawet przeciwnie. Jak myślałam, że kurczę, dopiero 3 km, to okazało się, że było już 4,5 - nawet nie wiem, kiedy te kilometry tak szybko zleciały. Na półmetku byłam jakoś po 30 minutach i 20 sekundach, a potem zaczęłam spokojnie sobie doganiać kolejne osoby. Na siódmym kaemie zazwyczaj zaczyna się u mnie bieg na rzęsach, a tu nie, siły były. Co z tego, jak przyczep pod lewym kolanem postanowił zastrajkować, i to mocno, i gwałtownie. Ostatnie 2,5 km kuśtykałam, próbując co nieco truchtać, bo inaczej bym zamarzła... Przez chwilę też pogadałam z panem, który źle się poczuł i odpoczywał na chodniku. Na szczęście obok był strażnik miejski, który wzywał przez telefon wsparcie. Końcówkę poleciałam według zasady "jak boli, to przyspiesz, krócej będzie bolało"
I to by było w sumie na tyle, jeśli chodzi o zawody w tym roku. Teraz to już tylko zimowa orka... Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
- kachita
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6639
- Rejestracja: 22 maja 2011, 19:26
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Wrocław
czwartek, 14 listopada
7,32 km w 46:29
średnie tempo: 6:21
średnie tętno: 156
max tętno: 233 (wtf?!)
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Kolano coś tam jeszcze we wtorek marudziło, ale wczoraj już spoko loko, nic się nie działo, więc dzisiaj już cały dzień cieszyłam się na wieczorne plumkanie Dziś wreszcie zrobiła się pogoda adekwatna do pory roku, a więc przymrozek rano i wieczorem. Ubrałam się dalej jednowarstwowo, ale ciepło, może nawet trochę za ciepło. Ale tak to już teraz będzie, albo ubiorę się lżej i będę początek popierniczać, żeby się rozgrzać, albo ubiorę się cieplej i pod koniec będę płynąć Dzisiaj było tak trochę tego i trochę tamtego, ale to się dopracuje.
Ostatnio zrobiłam sobie makserski mix na mp3 - daje radę, zdecydowanie Dzisiaj noga niosła bardzo dobrze od samego początku, ale nadal tempo było w okolicy zwyczajowego izi. Za to jak poszedł w słuchawkach najlepszy mashup imprezowy ever, to zanim się obejrzałam, a leciałam po 6:00 Potem uspokoili mnie nieco chłopcy z Alabamy, ale co z tego, kiedy zaraz pędziłam w poszukiwaniu bohatera
W weekend coś poszuram, ale zobaczymy, co i ile. Stay tuned!
7,32 km w 46:29
średnie tempo: 6:21
średnie tętno: 156
max tętno: 233 (wtf?!)
10 min rozciągania
Buty: Skechers GoRun
Kolano coś tam jeszcze we wtorek marudziło, ale wczoraj już spoko loko, nic się nie działo, więc dzisiaj już cały dzień cieszyłam się na wieczorne plumkanie Dziś wreszcie zrobiła się pogoda adekwatna do pory roku, a więc przymrozek rano i wieczorem. Ubrałam się dalej jednowarstwowo, ale ciepło, może nawet trochę za ciepło. Ale tak to już teraz będzie, albo ubiorę się lżej i będę początek popierniczać, żeby się rozgrzać, albo ubiorę się cieplej i pod koniec będę płynąć Dzisiaj było tak trochę tego i trochę tamtego, ale to się dopracuje.
Ostatnio zrobiłam sobie makserski mix na mp3 - daje radę, zdecydowanie Dzisiaj noga niosła bardzo dobrze od samego początku, ale nadal tempo było w okolicy zwyczajowego izi. Za to jak poszedł w słuchawkach najlepszy mashup imprezowy ever, to zanim się obejrzałam, a leciałam po 6:00 Potem uspokoili mnie nieco chłopcy z Alabamy, ale co z tego, kiedy zaraz pędziłam w poszukiwaniu bohatera
W weekend coś poszuram, ale zobaczymy, co i ile. Stay tuned!
[url=http://www.bieganie.pl/forum/viewtopic. ... ead#unread]Wyznania kobiety szurającej[/url] || [url=http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php? ... ead#unread]Komentarze[/url]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]
[color=#BF0080][size=85]A minute on the lips, a lifetime on the hips.[/size][/color]