12.10.2013r
A więc pobudka o 8:30. 2 słodkie/maślane buły z kremem czekoladowym. Całkiem dobry, prawie jak nutella, ino tańczy, z Aldi albo Lidla. Wyruszamy z tatą moim czerwonym pięknym ferrari. 72km w jedną stronę. Godzina piętnaście minut. Dojeżdżamy w spokoju, znajdując dokładnie "leśniczówkę" czy cokolwiek to miało być. Odbieram pakiet i spotykam Piotrka, czyli Mimika!! Bardzo miło i fajnie pogadać. Impreza kameralna, 110 numerków wydanych. Sporo biedronek i małych pajączków. Wybrałem się jak na zimę. Zabrałem wszystkie możliwe części mojej garderoby, łącznie z czapką, kominem, rękawiczkami i długimi legginsami i opaskami compressport. Ale to bez celowe. Do rozgrzewki ubieram długi rękaw i bluzę, startuję z krótkich galotach i zwykłej koszulce. Plus startówki. Spotykam Agę. Jaką Agę? Provitaminę!! Za 5 minut start. Piątka z ojcem i idziemy na start. Playlista ustawiona.
Lecimy. Pierwsze 3km w 13:00. Motywacja na pierwszym km, Mimik wie o co łazi
Czuje, że jest ciężko. Dalej ciężej. 5km w 23:26 albo 23:46. Czyli na styk 46:XX
Ale to są najgorsze momenty. Tempo spada. Pojawiają się myśli, by podchodzić na podbiegach, zejść z trasy. I tak do 7,7km. Wtedy w słuchawkach leci Budka Suflera - Tylko dla orłów. Cytuję"
Wyżej, wyżej - ponad siebie wzleć
Pospolitość z ramion swoich zrzuć
Wyżej, wyżej ponad siebie wznieść
Poczuj się jak Ikar mógł się czuć.
Dobra, ostatnie 2km. Mimik woła, krzyczy, motywuje, podtrzymuje. Czuję "betonowe" nogi, zatyka mnie. Ciężko w @#$%^(bez cenzury).
Ostatni kilometr lecę do utraty tchu. Bijący brawa na mecie tata, gratulacje z Mimikiem. Jest.
10km(garmin pokazał 9,85) w 48:18
średnie tempo 04:54
04:40 - 1km
04:39 - 1km
04:40 - 1km
04:50 - 1km
05:18 - 1km
05:04 - 1km
05:07 - 1km
05:13 - 1km
04:53 - 1km
03:49(04:28) - 855m
Co nie poszło? To nie był mój dzień. Od 22.09 trenowałem 2 razy(6km po 5:00 i 10km BNP) Ostatni raz 05.10. Trasa była ciężka, podbiegi długie i mocne albo krótkie i mocne. Podłoże to leśna droga, kamienie, mokre kępy trawy, piasek. Był cień, nie było wody. 1,5 km w pełnym słońcu. Ważę kilo, kilo pięćset więcej niż w Bytomiu. To była lekcja pokory. W 80% to moja wina.
Gratuluję uczestnikom, organizacja na plus. Miło było poznać Provitaminę/Agę(nie spodziewałem się, że mamy takie urodziwe biegaczki na forum!!

). Dziękuję raz jeszcze Mimikowi i obiecuję,że następnym razem polecimy lepiej!
Hmmm. Pozostało mi roztrenowanie. Siedzę i piję miodowe raciborskie, compresspory na łydkach. Jest zawód, jest trochę radości.
Teraz roztrenowanie. Spokojne biegi, przebieżki. Może progowe? Wreszcie siłownia. No...
Jakbym o czymś zapomniał, to dopiszę

.
P.S Mam 19 lat, 183cm wzrostu i ważę 77kg
