Mieso i nabiał wyniszcza nasz organizm? - prof Campbell

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
7arema
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 158
Rejestracja: 26 wrz 2011, 20:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kowalus pisze:
kowalus pisze: (7) Sposób odżywiania, który jest prawdziwie korzystny w przypadku jednej choroby przewlekłej, będzie korzystny w przypadku każdej innej choroby,
Dobrze, postaram się krótko obronić tezę autora - badania na grupie ludzi o krajnie silnym poziomie choroby zmieniono dietę na wyłącznie niskoprzetworzoną roślinną i pełnoziarnistą. Po okresie czasu (którego nie pamietam a nie mam w tej chwili dostępu do książki - już pożyczyłem) w praktycznie 100% grupy choroba cofała się.
Magia. A poważniej, raczej nie obronisz tej tezy. Sam autor dość słabo jej broni pisząc na przykład, że założenie jest sensowne ponieważ różne choroby mają ze sobą dużo wspólnego. I że nawet jeśli dieta roślinna lepiej przeciwdziała chorobie X to nie zatrzyma choroby X kosztem Y. Nie wpłynie negatywnie, może tylko pomóc.

To coś w stylu 'warto wierzyć w boga, bo jeśli go nie ma to nic nie tracisz, a jeśli jest to po śmierci pójdziesz do nieba'. IMO słabe.
kowalus pisze: (3) W pokarmach odzwierzęcych nie istnieją praktycznie żadne składniki odżywcze, które nie występowałyby w lepszej formie w roślinach,
klosiu pisze: Powiedzmy sobie że w tych podpunktach najważniejszy jest punkt trzeci, który jest kompletną bzdurą. Wystarczy wspomnieć białko i żelazo.
Klosiu odniosł się do czegoś co da się zmierzyć i zważyć. Tak najłatwiej podyskutować, Ty sobie odpuściłeś. Ale sprawdziłeś to i przemyślałeś, prawda? Campbell buduje tabelę w której pisze tak: zawartość żelaza w żywności roślinnej (500 kcal energii) to 20mg, w zwierzęcej 2mg. Wniosek? Żywność roślinna ma więcej i fajniej. Tylko, że tutaj wkracza gwiazdka - w jakich produktach to żelazo? No właśnie, żywność zwierzęcą reprezentują dość słabi zawodnicy - wołowina, wieprzowina, kurczak, mleko. W bandzie roślin mamy pomidory, szpinak, fasolę, groszek i ziemniaki. A więc grupy są tak zmontowane, by udowodnić to co się chce, bo wystarczyło do mięsa dorzucić wątrobę i już rośliny byłyby z tyłu.
Druga sprawa, że mi i tak nie wychodzi to ćwiczenie - tutaj 2, tam 20. Może przeglądaliśmy inne tabele zawartości żelaza w produktach spożywczych? No i co z przyswajalnością?
kowalus pisze: Kisio - polecisz może jakąś książkę w temacie która byś mi polecił bazując na własnym doświadczeniu? Chetnie korzystam.
Na końcu książki masz 12 polecanych pozycji dot. żywienia.

Pamiętacie ten posting?
fotman pisze: Zaraz się zacznie jałowa dyskusja roślinożerców z wszystkożercami. :bum:
Proszę przygotować stały zestaw argumentów. Na miejsca, goootów, start. :hej:
^^
'They saw that the perfect world is a journey, not a place.'
- Terry Pratchett
PKO
Awatar użytkownika
kisio
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1774
Rejestracja: 26 sie 2010, 08:34
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

kowalus pisze:
kisio pisze:
Serio nie potrafisz w kilku zdaniach obronić jednej z kluczowych tez autora? Trochę powagi, proszę :P Nie trzeba ani przepisywać książki, ani streszczać 2000 badań. Podaj mi chociaż jeden link do chociaż jednego badania, które udowadnia to zdanie. Sam sobie przeczytam. Zarzutami o lenistwo nie zastąpisz argumentów. Podobnie jak 'tej' i 'synek'.
ach ehhh :D Linka nie podam bo nie znam. Jedynie książka.
Dobrze, postaram się krótko obronić tezę autora - badania na grupie ludzi o krajnie silnym poziomie choroby zmieniono dietę na wyłącznie niskoprzetworzoną roślinną i pełnoziarnistą. Po okresie czasu (którego nie pamietam a nie mam w tej chwili dostępu do książki - już pożyczyłem) w praktycznie 100% grupy choroba cofała się. Być może to były badania Esselstyna (choć tych badań opisywanych w książce i przypisów było baaardzo dużo, tego NIE SPOSÓB PAMIĘTAĆ.)

Już wcześniej w tym wątku złożyłem propozycję aby zainteresowana strona przeczytała książkę (czyta się szybko więc spokojnie dasz radę) i wróciła na forum ze swoją opinią i wrażeniami :)

Bo to jest tak jak w szkole na języku polskim - jak dyskutować z uczniem o książce, której nawet nie trzymał w ręcę? Dochodzę do wniosku, że (mimo szczerych chęci) NIE DA SIĘ, istna syzyfowa praca.

Kisio - polecisz może jakąś książkę w temacie która byś mi polecił bazując na własnym doświadczeniu? Chetnie korzystam.
No i to co napisałeś pasuje do tamtego punktu? Tam jest stwierdzenie i teza. Ty powtórzyłeś stwierdzenie a dowodu tezy nadal brak.

Ja żywieniowo jestem gdzieś między Frielem a Noaksem. W przypadku tego drugiego niestety większość aktualnych (względem jego poglądów - bo kiedyś był węglowodanowcem pełną gębą) pozycji jest po angielsku. Za to można znaleźć wiele wywiadów z nim.
pit78
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 579
Rejestracja: 23 lut 2011, 11:04

Nieprzeczytany post

Fotman wiedział co się święci :)

Żelazo hemowe (z mięsa) jest dużo łatwiej przyswajalne od niehemowego (np. pestki dyni).
Dodatkowo przyswajanie niehemowego blokuje herba, kawa i bodajże nabiał, więc trzeba się porządnie prowadzić i nie żłopać kawy z mlekiem.

Znam ludzi, którzy nie jedzą mięsa i hemoglobina im się uszami wylewa.
Znam takich (ja!), którzy jedli kaszankę za kaszanką i hemoglobina ciągle w dolnych granicach normy.

O czym to świadczy? Zupełnie o niczym.
Ciało to skomplikowana maszyna, nie da się po prostu podnieść żelaza przez samo jedzenie wątroby czy pestek dyni.
Trzeba do tematu podejść holistycznie i po prostu jeść jak człowiek, a nie jak świnia.
Zarówno na diecie mięsnej (byle nie przetworzonej) jak i bezmięsnej (byle nie czipsy z colą) można się ładnie budować.

W mięsie mamy hormony i antybiotyki, w roślinach pestycydy (zwłaszcza jeżeli to niedojrzałe banany pastewne z Ekwadoru...)

Co do osoby S.Jurka jest to dosłownie książkowy przykład.
Gość najpierw szamał frytki, hamburgery, popijając to mlekiem, a potem przeszedł na dietę roślinną i (suprise! suprise!) poczuł się lepiej.
Po prostu wcześniej jadł syf w fast foodach. Założę się, że gdyby do hamburgerów dokładał więcej jarmużu i quinoa (czyt. miał sensownie ułożona dietę) też by się poczuł lepiej.

Nie ma co nikogo namawiać na jedzenie tego czy tamtego, ale każdy ma swój rozum i warto pokazywać różne podejścia do tematu.

EDIT:
Powoływanie się na Jurka jako "guru od weganizmu" jest nietrafione. Jego książka to "Jedz i biegaj" a nie "Nie jedz mięsa i biegaj"
Facet pokazuje, że DIETA JEST WAŻNA, tak samo jak sensowny trening i regeneracja.
A to, że wybrał weganizm, to jego prywatna sprawa - widocznie taka szama mu smakuje.
blas
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 405
Rejestracja: 04 sie 2009, 12:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:Powiedzmy sobie że w tych podpunktach najważniejszy jest punkt trzeci, który jest kompletną bzdurą. Wystarczy wspomnieć białko i żelazo.

Pozostałe punkty to truizmy albo są niesprawdzalne.

Klosiu, a to co za argument("który jest kompletną bzdurą")? Potrafisz go obronić?
Każdy kto zajmuje się żywieniem na poważnie potwierdzi co zostało napisane w pkt 3.
Szczekacie na siebie nawzajem, i żądacie od człowieka żeby jednym zdaniem coś WAM udowodnił, ale sami nie zamierzacie swoich tez udowadniać. Poczytajcie trochę więcej niż internet.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

7arema, gratki za krytyczne i inteligentne podejscie.
blas, naprawdę mam udowadniać, że białko z jajek i mięsa jest bardziej wartościowe niż roślinne? Albo żelazo hemowe? Czy choćby witamina B12, którą wegetarianie muszą suplementować? Zastanów się.
The faster you are, the slower life goes by.
blas
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 405
Rejestracja: 04 sie 2009, 12:10
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Pit bardzo dobry post! Swoją drogą też znam przypadek świetnie odżywiającego się mięsożercy(z anemią!), który poprawił swoje żelazo po przejściu na wege(dużo zielonego).


Klosiu, każde dziecko wie, a przynajmniej powinno, że jedyną rzeczą której NIE MA w diecie roślinnej to wit. B12(bardzo ważna!).

Napisałeś konkretnie o białku i żelazie, więc żeby nie być gołosłownym zacytuję książkę którą masz w małym paluszku(Friel - Dieta dla aktywnych, wyróżnienie moje):
"Już 2.6mln lat temu nasi paleolityczni przodkowie jedli 3 podstawowe kategorie pokarmów - tych samych, do których także nasze organizmy są najlepiej przystosowane, bo genetycznie niemal nie różnimy się od ludzi z tamtych czasów. Te 3 kategorie to owoce, warzywa i chude białko pochodzenia zwierzęcego. Do tego można dodać orzechy i ziarna - pokarmy najbogatsze w składniki odżywcze, zawierające mnóstwo witamin, soli mineralnych i pierwiastków śladowych niezbędnych dla zdrowia, rozwoju i zachowania pełni sił."
Dokładnie takie same wnioski można znaleźć u Furhmana. Zadziwiający zbieg okoliczności, że lekarze i dietetycy z różnych obozów i różnych stron dochodzą do tych samych wniosków.

A teraz co zawiera najwięcej żelaza wg Friela? Mięso, smalec, tłuszcz, golonka, chudy kurczak?
1. Szpinak
2. Szparagi
3. Brokuły
wszystko inne jest o rząd wielkości z tyłu. Mit żelaza obalony.


Pomijam już taki drobny szczegół, że jeszcze nigdy nie widziałem człowieka, który miałby instynktowne odruchy na widok zwierzątka(np takie jak ma pies do kota, ptaka, czy kot do myszy, itp.) Nie słyszałem też o wyjątkowej popularności jedzenia surowego mięsa bez wybrzydzania(tak jedzą wszystkie mięsożerne z wyjątkiem człowieka, a ponoć jest mięsożercą).
Tutaj dopiero jest gigantyczne pole do dyskusji :)
luzak
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 44
Rejestracja: 08 lip 2013, 17:35
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

blas pisze:.. Nie słyszałem też o wyjątkowej popularności jedzenia surowego mięsa bez wybrzydzania(tak jedzą wszystkie mięsożerne z wyjątkiem człowieka, a ponoć jest mięsożercą).
Tutaj dopiero jest gigantyczne pole do dyskusji :)
A ja słyszałem, że człowiek jest wszystkożercą..
Rozumiem, że człowiek je mięso bo go zmuszają?
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

blas, skoro już opierasz się na "Diecie dla aktywnych" Friela, to może zacytuję bardzo ciekawy rozdział. Friel opisuje w nim zmiany biochemiczne i metaboliczne, które zaszły w ludzkim organiźmie przez ponad dwa miliony lat jedzenia mięsa, a które w tej chwili stawiają nas pomiędzy roślinożercami, a mięsożercami. Między innymi ograniczona i niedostateczna produkcja tauryny w wątrobie (mięsożercy jej wcale nie produkują, bo wszystko pobierają z mięsa, a roślinożercy produkują tyle żeby w całości zaspokoić potrzeby) albo niedostateczna zdolność organizmu do syntezy kwasów tłuszczowych o długich łańcuchach. Tu znów roślinożercy je syntetyzują, bo muszą to robić, kwasy roślinne są krótkołańcuchowe, a mięsożercy wszystko pobierają z mięsa upolowanych zwierząt. U nas to jest w stadium pośrednim, co wskazuje, że bardzo długo jedliśmy tyle mięsa, że niektóre mechanizmy zdążyły w znacznym stopniu się zredukować.

Co do żelaza, cytowanie jako odzwierzęce źródło żelaza produktów najmniej w nie zasobnych traktuję jako wegetariańską manipulację.
Bo wystarczy wstawić cokolwiek z podrobów (albo nawet i kaszankę) i warzywa zostają w kwestii zawartości żelaza daleko za horyzontem ;).
Zresztą nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, że to co teraz uważa się za najbardziej wartościowe produkty mięsne - czyli krótko mówiąc mięśnie to tak naprawdę najmniej cenne źródło składników odżywczych. Gdy lwy w zoo karmi się samymi mięśniami - umierają. To tak jakbyś z marchewki jadł tylko natkę. Najbardziej cenne pod względem odżywczym są - uogólniając - narządy wewnętrzne, szpik kostny i mózg.

Co do instynktownych odruchów - nie widziałem też człowieka instynktownie rzucającego się na pszenicę czy kukurydzę na polu, albo choćby główkę kapusty. Nie mówiąc już nawet o strączkowych albo ziemniakach, które są w ogóle niejadalne bez ugotowania. W przeciwieństwie do mięsa.
Tak że dla mnie to nie argument. Bo myli warunkowanie kulturalne z instynktem.

luzak --> człowiek zaczął jeść mięso, bo to jest pokarm o znacznie większej gęstości energetycznej niż surowe rośliny, i dopiero te dodatkowe kalorie w małej objętości pokarmu umożliwiły nam zwiększenie mózgu kosztem zredukowania układu pokarmowego. Bez kalorii z mięsa i tłuszczu nigdy nie wytworzylibyśmy mózgu pobierającego ponad 15% energii zużywanej przez nasze ciało, bo to po prostu nieopłacalne energetycznie. Niezależnie od tego co by wegetarianie nie mówili.

http://www.jbc.org/content/87/3/651.full.pdf

To jest, nieprawdaż, ciekawy głos w dyskusji. Doskonale znany eksperyment przeprowadzony pod koniec lat dwudziestych ubiegłego wieku przez Vilhjalmura Stefanssona, badacza arktycznego, który z asystentem przez rok pod kontrolą lekarską odżywiał się wyłącznie mięsem. Można przeczytać wyłącznie podsumowanie na końcu tekstu :). Vilhjalmur Stefansson umarł w wieku 83 lat, choć pewnie jako wegetarianin żyłby co najmniej 30 lat dłużej ;).
The faster you are, the slower life goes by.
luzak
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 44
Rejestracja: 08 lip 2013, 17:35
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze:.. człowiek zaczął jeść mięso, bo to jest pokarm o znacznie większej gęstości energetycznej niż surowe rośliny, i dopiero te dodatkowe kalorie w małej objętości pokarmu umożliwiły nam zwiększenie mózgu kosztem zredukowania układu pokarmowego. Bez kalorii z mięsa i tłuszczu nigdy nie wytworzylibyśmy mózgu pobierającego ponad 15% energii zużywanej przez nasze ciało, bo to po prostu nieopłacalne energetycznie. Niezależnie od tego co by wegetarianie nie mówili..
Moim zdaniem zboża którymi się w dzisiejszych czasach tak zapychamy nie są naturalna dietą człowieka.
Człowiek zaczął uprawiać zboża i inne rośliny, które dostarczają dużej ilości kalorii, z wygody.
Zboża z jednej strony pozwalały człowiekowi na osiadły tryb życia, a z drugiej umożliwiały dłuższe wyprawy, ponieważ zboże łatwo się przechowuje, transportuje i łatwo nadaje mu formę gotową do spożycia.
Kiedy jesteśmy poza domem, czym najczęściej uzupełniamy energię? Rzadko jest to mięso, przeważnie produkt pochodzenia roślinnego.(batoniki, wafelki, czekolady, pieczywo itp.)
Nie wiem czy jest sens dyskutować czy jesteśmy mięsożercami czy roślinożercami skoro fakty świadczą, że możemy jeść pokarm urozmaicony. W świecie zwierząt tez funkcjonują roślinożercy, wszystkożercy i mięsożercy. Nie widziałem krowy polującej na króliki, ani lwa przeżuwającego trawy, ale np. niedźwiedzie, niektóre małpy, świnie - jedzą zarówno rośliny jak i mięso(padlinę)
Nie jesteśmy więc jakimś wybrykiem natury i nie musimy nic zmieniać w swojej diecie.
Chciałem postawić tezę, że mięsożercy w świecie zwierząt są inteligentniejsze, ale to tez nie byłoby prawdą.
Faktem jest, że w przyrodzie obowiązują 3 rodzaje zwierząt różniących się ze względu na sposób odżywiania i nie wiem dlaczego na siłę chcemy zakwalifikować ludzi do roślinożerców lub mięsożerców, jakby nie było trzeciego.
Nie jestem zwolennikiem żadnej z diet, ale uważam, że dieta oparta na urozmaiconym pokarmie jest o tyle lepsza od czysto roślinnej lub mięsnej, ze względu na szeroką game dostarczanych substancji.
Organizm sam wybierze sobie to co najbardziej potrzebne a resztę wydali lub zmagazynuje.
Stosując dietę np. roślinną, trzeba mieć przynajmniej elementarną wiedzę na temat żywienia.
Nie każdy ją posiada, a nawet jeżeli, to nie koniecznie musi być ona właściwa.
W naturze to organizm informuje zwierzęta o tym co mają jeść. Ktoś kto miał w domu psa zauważył pewnie co ten robi kiedy brakuje mu wapnia - psa nikt tego nie uczył?
My ludzie mamy tendencje do stawiania wszystkiego na głowie.
Chcemy uczyć organizm co jest dla niego dobre, zmuszając się do diety roślinnej lub zwierzęcej.
Powinniśmy jeść to czego się domaga organizm.
Oczywiście z pewną uwagą, zachowując rozsądek przy pewnych sztucznych dla człowieka produktów typu słodycze i produkty oparte na zbożu.
Awatar użytkownika
klosiu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 3196
Rejestracja: 05 lis 2006, 18:03
Życiówka na 10k: 43:40
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Poznan

Nieprzeczytany post

luzak, zgadzam się z tobą prawie w stu procentach!
Prawie, bo:
Kiedy jesteśmy poza domem, czym najczęściej uzupełniamy energię? Rzadko jest to mięso, przeważnie produkt pochodzenia roślinnego.(batoniki, wafelki, czekolady, pieczywo itp.)
To wynika wyłącznie z dostępności. Poza domem preferujemy jedzenie najbardziej dostępne i niełatwo się psujące. Indianie północnoamerykańscy preferowali np pemikan, który był sproszkowanym suszonym mięsem zmieszanym ze smalcem i różnymi jagodami w zależności od dostępności.
Powinniśmy jeść to czego się domaga organizm.
Nie w dzisiejszych czasach. Producenci żywności do perfekcji opanowali produkcję artykułów maksymalnie wykorzystujących nasz zmysł smaku. Albo produkty są potwornie słodkie, albo naszpikowane wzmacniaczami smaku.
Jedząc mało węglowodanów, przede wszystkim z warzyw i owoców, i nieprzetworzone mięso, obu tych rzeczy nie cierpię. Rzeczy słodkie są mdląco słodkie, przetworzone mięso jest potwornie słone i ma wyraźny chemiczny posmak od glutaminianu sodu.
Z drugiej strony, osoby jedzące to na codzień uważają moje jedzenie za totalnie mdłe. Odzwyczaić się od wzmacniaczy smaku jest bardzo łatwo - dwa tygodnie normalnej żywności, mało solonej. Tylko nikt tego nie robi, co prowadzi do wniosku, że organizm po krótkim czasie przyzwyczaja się do nawałnicy smaku i później ciężko mu wrócić do normalnego, prawdziwego jedzenia. Domaga się wzmacniaczy.

Ale poza tym masz rację. Teraz oscyluję w kierunku mięsa niejako dla przeciwwagi, bo dla mnie teza że mięso wyniszcza nasz organizm jest bzdurna. Uważam że dieta wegetariańska jest i tak zdrowsza od tradycyjnej, bo wprowadza duże ilości nieprzetworzonych produktów, ale do pięt nie dorasta diecie mieszanej, złożonej z nieprzetworzonego mięsa (pod nazwą przetworzone mięso mam na myśli wszelkie przemysłowe wędliny), owoców i warzyw.
Bo tradycyjne spojrzenie na dietę zachodnią jest bzdurne.
It is characterized by high intakes of red meat, sugary desserts, high-fat foods, and refined grains.[
Ok, trzy ostatnie częsci się zgadzają. Ale duże spożycie czerwonego mięsa - nie.
Mój ojciec na przykład odżywia się tradycyjnie, i on prawie mięsa nie je! Je bardzo dużo węglowodanów, sporo masła, i dość dużo przetworzonych produktów mięsnych (parówki, pasztety itp). Ale mięso je może raz na tydzień, i to najczęściej kurczaka. Zawsze z węglowodanami (chlebem albo ziemniakami).
Definicje zachodniej diety zaliczają do czerwonego mięsa przetwory. To duży błąd, bo nie dość że mięsa tam często niewiele, to i jest tam napakowana masa chemii.
The faster you are, the slower life goes by.
luzak
Dyskutant
Dyskutant
Posty: 44
Rejestracja: 08 lip 2013, 17:35
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

klosiu pisze: To wynika wyłącznie z dostępności. Poza domem preferujemy jedzenie najbardziej dostępne i niełatwo się psujące. Indianie północnoamerykańscy preferowali np pemikan, który był sproszkowanym suszonym mięsem zmieszanym ze smalcem i różnymi jagodami w zależności od dostępności.
Wiem o tym, że mięso też mozna przechowywać ale ze zbożami jest dużo łatwiej. Dodatkowo produkcja zboża jest tańsza i mniej pracochłonna niż produkcja mięsa.
klosiu pisze: ..Nie w dzisiejszych czasach. Producenci żywności do perfekcji opanowali produkcję artykułów maksymalnie wykorzystujących nasz zmysł smaku. Albo produkty są potwornie słodkie, albo naszpikowane wzmacniaczami smaku.
Też się zgadzam ale łatwiej jest przeciętnemu śmiertelnikowi ograniczyć spożycie pewnych produktów, niż układać sobie zbilansowaną dietę opartą jedynie na pokarmie roślinnym.
Zwolennicy diety wegetariańskiej są dużo bardziej wykształceni w tematyce żywienia niż wszystkożercy.
Ciekawe jest natomiast to, że roślinożercy czasami kombinują jak przy pomocy produktów roślinnych zrobić potrawy które w smaku przypominają przetwory odzwierzęce.(mleko, kotleciki, itp..) ;)
klosiu pisze: .. Odzwyczaić się od wzmacniaczy smaku jest bardzo łatwo - dwa tygodnie normalnej żywności, mało solonej. Tylko nikt tego nie robi, co prowadzi do wniosku, że organizm po krótkim czasie przyzwyczaja się do nawałnicy smaku i później ciężko mu wrócić do normalnego, prawdziwego jedzenia.
Sam nie używam soli i cukru. Ze "wzmacniaczami" wiele potraw byłoby smaczniejsze, ale ciężko mi wtedy zaspokoić apetyt, a po zjedzeniu kawałka gotowanego mięsa bez soli i dodatków, szybciej jestem syty i nie mam ochoty na więcej.
W dzisiejszych czasach sól i cukier jest wszędzie, więc mój organizm nie ucierpi jeżeli czegoś nie przyprawię. Za to moja mama sypie sól wszędzie nawet nie sprawdziwszy wcześniej smaku potrawy.
klosiu pisze: ..Uważam że dieta wegetariańska jest i tak zdrowsza od tradycyjnej, bo wprowadza duże ilości nieprzetworzonych produktów, ale do pięt nie dorasta diecie mieszanej, złożonej z nieprzetworzonego mięsa (pod nazwą przetworzone mięso mam na myśli wszelkie przemysłowe wędliny), owoców i warzyw.
Bo tradycyjne spojrzenie na dietę zachodnią jest bzdurne.
Też się zgadzam, ale nie z tym, że dieta wegetariańska jest zdrowsza ale, że wegetarianie zdrowiej się odżywiają. Wynika to jedynie z tego, że wegetarianie są lepiej wyedukowani i starannie dobierają produkty które jedzą. Gdyby jednak porównywać tak samo wykształconych wszystkożerców - jestem przekonany, że ci drudzy odżywialiby się zdrowiej.

Porównywanie wegetarianina z przeciętnym wszystkożercą to tak, jak by porównywać przecietnego kowalskiego spędzającego wolny czas przed telewizorem, z biegaczem który w wolnych chwilach trenuje wg. mało optymalnego planu treningowego.
Nawet złe opracowany trening będzie zdrowszy niż siedzący tryb życia. (pod warunkiem, że biegacz ekstremalnie nie przesadzi z treningiem)
kowalus
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

a witam
chciałem Was zapytać czy czytaliście może Ewę Dąbrowską "ciało i ducha ratować żywieniem" lub "przywracać zdrowie żywieniem"???? Jakie opinie?

Właśnie czytam. To silny oręż w walce o dobre imię ludzi jedzących żywnosć roślinną a nawet stosujacych krótkie posty, podczas których organizm ma się fantastycznie regenerwoać/usuwać złogi itp. Oczywiście jest to również pozycja anty-mięsna i anty-nabiałowa (że tak się wyrażę).
kolarzysta
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 12 wrz 2013, 23:46
Życiówka na 10k: ok 49
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: LubLin miasto kozy

Nieprzeczytany post

Kowalus dawno nie czytałem tak szbyko. na razie jestem na 5 stronie i mogę śmiało napisać, że kiedyś prowadziłem podobną szlachetną misję na jednym forum rowerowym. Za upieranie się że koła 29 cali za 3 lata pozamiatają rynek, zostałem wyrzucony z forum, a konto mi skasowano. Dla czego? Bo jak widzisz funkcjonuje myślenie życzeniowo potoczne no i specyficzny stosunek do wiedzy. Szczególnie tej która skłania do myślenia. Dział dietetyka na tym forum niestety kuleje i taki on niestety chyba pozostanie.

Tak poza tym:
kowalus, pit78, STI, aro05 widać że chcą zakumać czaczę. Nie to żebym tu dzielił ludzi. Ale do 5 strony reszta towarzystwa niestety uprawia filozofię domową w stylu ?jedzmy kocie chrupki i sikajmy na żwirek a będziemy jak koty.

1 Jeśli chodzi o polskich przedstawicieli śmieciowego anty białka do Dr Dąbrowska.
2 Przytaczasz bardzo poważną pracę naukową, która wchodzi w paradę korporacjom nawet Monsanto.
3 Obaczcie człowieki Food INC. Swego czasu wszystkie cz były dostępne z napisami na necie. Jeśli jeszcze nie skasowane to zrozumieją niektórzy, że istota sprawy tkwi już w jakości białka.
4 A sprawa tzw mączki mięsno- kostej którą pokazała UWAGA w tamtym tyg??? (zbłądziłem na ten kanał akurat jak to leiało) Ps smacznego

5 To już nie jest kwestia antybiotyków, hodowli w okropnych warunkach. Ale idzie o hormony steroidowe. Jak to powiedziała znajoma pracująca w branży farmako. "Te jędrne cycki i wypięte dupki to w połowie zasługa KaFeCe i paru innych źródeł kury na dopingu

6 o tej pozycji mówił na swoim kursie członek PZKFiTS Mr Michalak, który pisuje o dietetyce do KiF
7 taaa przykład pracującego fizycznie budowlańca jest dobrym porównaniem. On też myśli że to mięso daje jemu power.
8 mięso jest źródłem białek egzogennych. I to nie tych z demagogii sponsorowanej o BCAA. Zjesz za dużo to masz bęben. Chwała murarzom i innym chwalcom pasztetowej. Co to za porównanie?

9 na pewno białka są potrzebne ALE jeśli sobie tę krowę utrzymasz i wiesz co jej dasz jeść i z prosiakiem tak samo. Inaczej nie dociekaj co jjesz bo to co się w Polsce zwie mlekiem to są popłuczyny z których już wyjechała śmietana, twaróg a na koniec kefir. Reszta leci do butelki. Zabielane, cukier, przegotowane i tadammm. mleko 3% i biedactwa kupują czystą białą wodę o nazwie mleko bo się utuczą... Najlepiej pijcie UHT z terminem +6 miesięcy. Mleko które nigdy się nie wasi. Prędzej zacznie świecić w nocy.

Czytajcie człowieki czytajcie i uczcie się dla tej wiedzy o której ktoś już wspomniał, a ja doczytam tę rzewną dyskusję nim mi ktoś konto zwiesi za popieranie wydawcy i kowalusa :D

PS PS Edytuję trzeci raz, ale zapomniałem dopisać : Efekt Wallmartu tam fragment o hodowli tuńczyka w niewoli w USA na wodach otwartych. Efekt? antybiotyki w oceanie

Kowalus w tym wątku nie będę mnożył specjalnie zdań. Trzeba zakładać swoją stronę www, zacząć prowadzić projekt, wdrażać to itd. Wyszczuplisz tą dietą parę osób i niektórzy spuszczą z tonu... miau
kolarzysta
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 12 wrz 2013, 23:46
Życiówka na 10k: ok 49
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: LubLin miasto kozy

Nieprzeczytany post

po kolejnych 5 stronach czyli na 10ej widać sprzeczne ze sobą tendencje:

Są mianowicie naturaliści ewoulcjoniści, którzy nabożnie powtarzają jak to ewolucja to ewolucja tamto, jak to 10 tysięcy lat temu.... co sugeruje ze te osoby uważają iż organizm człowieka w ciągu tych n tysięcy lat działa nadal tak samo i że to co szkodziło wtedy szkodzi i teraz.

Co ciekawe te same osoby po dojściu do argumentów na temat daty badań autora dręczonej tu pracy naukowej (a raczej dywagacji na temat co tam by mogło być gdyby to tylko przeczytać), zaczynają wyznawać prawo Moora dotyczące układów scalonych. Wnioski z tego prawa pospolicie są znane jako co raz szybsze tempo tak zwanej ewolucji poziomu zaawansowania elektroniki czyli czasu jej starzenia się. Przekładając na język tutejszego sporu *chciałbym to nazwać rzeczową dyskusją, osoby te sugerują że człowiek w ciągu 30 lat zmienił swoje cechy biofizyczne, biochemiczne, biomechaniczne i jakie tam bio jeszcze chcecie...

Wyciągnijcie wnioski sami.
Wskazówka jest taka: 1 nie ma co porównywać Etiopczyka, Eskimosa i Chińczyka bo zapominają drodzy biegacze o dostosowywaniu się parametrów niektórych funkcji do warunków tak zwanego szeroko pojmowanego ekosystemu, również wrunków które tworzymy sami. Czytaj nigdy nie będziesz jak Bolt, nie pobiegniesz na słodkiej herbacie maratonu, ani nie będziesz jak Eskimos.
2 ściągacie do jednego mianownika żarcie przetworzone i nieprzetworzone. To pierwsze obecne w USA było już wtedy, kiedy nasi rodzice jeszcze boso zbierali ziemniaki i dostawali drewniana linijka po lapkach w szkole.
Kto ma dostęp do żarcia, które sam uchodował ( i nie kupił mieszanki z samochodu jeżdżącego po wsiach, nie dosypał kukurydzy gmo i nie pryskał żarcia dla tych zwierząt syfem made by Monsanto) ten może śmiał piać jak to ma gdzieś tą książkę.

Wyciągnijcie wnioski sami. Upraszczacie i ciągniecie w dwie strony jeden wóz... obłęd. koniec nadawania. Pozostałe 7 stron lekturki już raczej nie zaskoczy ;)
kolarzysta
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 12 wrz 2013, 23:46
Życiówka na 10k: ok 49
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: LubLin miasto kozy

Nieprzeczytany post

i na koniec jednak się zawiodłem...

czcza paplanina dwóch panów którzy nie chcieli sobie na priv popisać tylko zrobili wielki off.

Podsumowaujac 80% wypowiedzi odjechało od tematu. Zwykły magistrzyna by pokreślił wszystko pisząc "nie na temat".

Poza tym bardzo wzajemna adoracja i skłonności do cenzury. jaki Yurek jest taki jest ale cenzurowanie go nie jest demokratycznym posunięciem. Nikomu dzidy między żeberka nie wsadził, a każdy powinien mieć okazję zapoznać się z jakością argumentów osób tu piszących.

Do dyskusji chcę dodać tylko tyle. Jest bardzo możliwe że publikacja była wspierana przez duże grupy interesu. W usa oraz na świecie będzie bardzo mocno kreowany ruch biocentryczny. Są to odjechańcy od praw zwierząt, których sekta w czystej odsłonie promuje myśl pt transhumanizm w odmianie zwierzęcej. Jeśli ktoś kiedyś czytał Focus to w ubiegłym roku była tam taka fantastyka na temat który można nazwać animalizmem = ludzie z koszmarów o sektach egipskich. Np facet z rogami kozła (dziwna zbieżność z sekciarskim wyznaniem tzw bafometa).

Również Focus bardzo promuje kwestie mięsa z próbowki.
Są to efekty wpływu sekt z pod egidy Gaja oraz zwolenników panteistycznej wizji świata. To Ci którzy stworzyli teorię o konieczności wytempienia ludzkości do ilości którą można kontrolować. A gdy to się wydostało nazwali to teorią spiskową.

Są zatem dwie opcje przepychania skrajnego ubóstwienia natury. Jedna to podobroci promocja wegetarianizmu i totalnego poszanowania zwierząt oraz praw zwierząt. A opcja druga to to co widać w materiale Food INC. Wytruć tyle ludzi ile się da.

Tak czy siak może to skłaniać do przemyśleń że książka mogła być mocno lobbowana i że poszukiwanie złotego środka nie będzie miało końca.

Trochę mnie szalony entuzjazm kowalusa na koniec zniechęcił, ale to nie jego wina tylko mojego zrypanego łebka.

ciało Wam wszystkim. żryjcie się dalej
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ