Witajcie!
28 sierpień 2014
Dziś dzień wolny...po 12 godzinach snu jestem w wyśmienitym nastroju
Nie wiem jak będzie wieczorem, więc pobiegłem wcześniej...w sumie niedługo po przebudzeniu...to dla mnie rano...
W niedzielę nie było jak, to dziś miało być coś dłużej...
Dystans: 17km 021m
Czas: 1h 55min 22s
Tempo: 06:47/km
Wziąłem sobie pas z bidonem, w końcu na zewnątrz 25 stopni i bezchmurne niebo....
Tempo, takie moje, nie za szybkie nie za wolne, w okolicy drugiej połówki 6 minuty na kilometr...
Mniej więcej zaplanowałem sobie trasę...ale po drodze skręciłem nie w te uliczki co trzeba...
Wybiegłem w innym miejscu niż planowałem...po 10 km, zabrakło mi wody w bidonie....
Wpadłem do jakiegoś "zieleniaka" i pani nalała mi wody z kranu...patrząc jak na dziwaka latającego w upał po mieście i żebrającego o kawałek wody
Z doładowaniem paliwa dobiegłem już w pobliże domu...
Na początku biegu nogi jak z drewna, po treningu jak z waty
Po dzisiejszym wiem, że mucha w oku biegacza (śmiem się tak nazwać

) jest dość mocną przeszkodą...
A i Endo nie biegło równo ze mną, bo zabrakło do 17km, albo run-log biegł trochę przede mną...
http://run-log.com/workout/workout_show/915995
Prawie dwugodzinny bieg to doskonała okazja do przesłuchania nowej płyty Pana, którego w Metallice średnio trawiłem...
Natomiast tutaj...muszę przyznać, że przydało mu się to...rozstanie...
http://www.youtube.com/watch?v=4kRWwxCPyjw