ZACZYNAM ....z niczym;)
Moderator: beata
- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Zgadzam się z Kambodją w 100% kreowanie przyzwyczajeń, uczenie smaków to podstawa. Mojej kuzynki dzieci nie wyobrażają sobie obiadu bez warzyw, od małego dostawały warzywne papki, jak na zabawach w przedszkolu z odgadywaniem smaków. Przygotowywano im po prostu w odpowiedniej formie, nie karmiono chipsami i frytkami... Sama widzę po sobie że nie tknę Coli wypije łyk i popijam wodą! o to akurat mama dbała wpajała że woda jest najlepsza i do picia ciągle woda i ewentualnie sok z naszych truskawek albo aronii czy porzeczki najczęściej słodzony miodem.
My wychowujemy nasze dzieci! Taka prawda.
My wychowujemy nasze dzieci! Taka prawda.
"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
- kambodja
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 287
- Rejestracja: 20 cze 2013, 08:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie jest zdecydowanie nie jest. Mój synek też ma czasami tendencje do "wymyślania" przy jedzeniu - a to nie chce jeść a to wolałby co innego. Kwestia rozmowy i konsekwencji w działaniu, a tej konsekwencji bardzo ludziom brakuje bo dużo łatwiej dać batona niż namówić na zjedzenie kanapki.papillon pisze: Każdy człowiek jest inny i każde dziecko, ale nie powiesz mi że posiadanie nawet najbardziej krnąbrnego niejadka jest usprawiedliwieniem dla takiego zachowania matek!
Zaczęłam biegać pod koniec maja 2013 i chyba się uzależniłam
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 18 cze 2013, 13:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
Z tymi nawykami to nie jest tak do końca. Mój syn jako małe dziecko uwielbiał ryby, warzywa i ciemne pieczywo. I nagle, niemal z dnia na dzień, odmówił jedzenia tych rzeczy. Zrobienie na obiad ryby kończyło się wielogodzinnymi sesjami nad talerzem i w efekcie, cudownym sposobem zawsze ta ryba spadała na podłogę i kończyła w żołądku kota. Kanapki z ciemnego pieczywa wracały ze szkoły do domu. Problem jest w tym, że syn ma ograniczone łaknienie, często nie je obiadu, bo zapomniał, więc musi mu coś smakować, aby to zjadł.
U nas pomogły długie negocjacje, jest kilka warzyw, które są w kółko, choć prawie zawsze i tak jest wojna. Lubię gotować, staram się gotować zdrowo, ale syn takich nawyków nie ma. Niemal zawsze w sklepie jest "kup mi chipsy, kup mi colę i najgorsze - kup mi chińską zupkę". Nie jestem jakąś super maniaczką zdrowego odżywiania, więc chipsy i colę sporadycznie kupuję, nie wiem jednak, skąd u niego takie tendencje do jedzenia śmierdzącego chemią świństwa jak chińskie zupki czy MD.
Poruszyłyście tu druga kwestię - tłumaczenie własnego lenistwa brakiem czasu. Prawda jest taka, że pomijając osoby faktycznie siedzące w pracy od rana do nocy, zajmujące się kimś obłożnie chorym i inne krańcowe przypadki, ludzie czas mają. Zakładając nawet 10 godzin na pracę i dojazdy oraz 7 godzin na sen zostaje jeszcze 7 godzin. Przecież nikt przez cały ten czas nie sprząta, pierze i prasuje. Kiedyś czytałam, ze brak czasu to dorosła wersja "nie mam zadania, bo pies zjadł mi zeszyt" i stwierdzam, ze coś w tym jest.
U nas pomogły długie negocjacje, jest kilka warzyw, które są w kółko, choć prawie zawsze i tak jest wojna. Lubię gotować, staram się gotować zdrowo, ale syn takich nawyków nie ma. Niemal zawsze w sklepie jest "kup mi chipsy, kup mi colę i najgorsze - kup mi chińską zupkę". Nie jestem jakąś super maniaczką zdrowego odżywiania, więc chipsy i colę sporadycznie kupuję, nie wiem jednak, skąd u niego takie tendencje do jedzenia śmierdzącego chemią świństwa jak chińskie zupki czy MD.
Poruszyłyście tu druga kwestię - tłumaczenie własnego lenistwa brakiem czasu. Prawda jest taka, że pomijając osoby faktycznie siedzące w pracy od rana do nocy, zajmujące się kimś obłożnie chorym i inne krańcowe przypadki, ludzie czas mają. Zakładając nawet 10 godzin na pracę i dojazdy oraz 7 godzin na sen zostaje jeszcze 7 godzin. Przecież nikt przez cały ten czas nie sprząta, pierze i prasuje. Kiedyś czytałam, ze brak czasu to dorosła wersja "nie mam zadania, bo pies zjadł mi zeszyt" i stwierdzam, ze coś w tym jest.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1427
- Rejestracja: 29 paź 2012, 22:34
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
jak to skąd? pewnie wpływ rówieśników. póki masz małe dziecko i możesz dawać przykład, jest ok. Dziecko w lot wyłapuje rózne rzeczy i chce tak samo. Obieram marchewki na zupę, dziecko woła - "ja też chcę!!" - dostaje. obieram ogórka na sałatkę - "ja też chcę!!" - dostaje. myję rzodkiewki - "daj mi!" - "proszę bardzo" - "nie lubię!!!", ok, nie jedz, nie kłócę się, że rzodkiewki trzeba lubić. przynoszę z targu owoce - je nieustannie. lubi nawet awokado, bo sama uwielbiam i u nas w domu jest na okrągło. ale ja mam małe dziecko. nie łudzę się, że całe życie tak będzie. ale może chociaż trochę tych nawyków jej zostanie na późniejStara Dama pisze:Lubię gotować, staram się gotować zdrowo, ale syn takich nawyków nie ma. Niemal zawsze w sklepie jest "kup mi chipsy, kup mi colę i najgorsze - kup mi chińską zupkę". Nie jestem jakąś super maniaczką zdrowego odżywiania, więc chipsy i colę sporadycznie kupuję, nie wiem jednak, skąd u niego takie tendencje do jedzenia śmierdzącego chemią świństwa jak chińskie zupki czy MD.

- kambodja
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 287
- Rejestracja: 20 cze 2013, 08:32
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
zostanie tych nawyków zostanie.
Wiadomo, że ze szkoły/ przedszkola/ placu zabaw przynosi się różne przykłady do kopiowania - jedne dzieci są bardziej podatne na wpływ (mój synek) inne mniej (moja córa). Ale jeśli dzieci są przyzwyczajone do okreslonego trybu zycia - ruszania się na rowerach/ hulajnogach/ basenach/ spacerach i jedzenia normalnego jedzenia a nie fast-foodów to sporo z tego zachowają
Wiadomo, że ze szkoły/ przedszkola/ placu zabaw przynosi się różne przykłady do kopiowania - jedne dzieci są bardziej podatne na wpływ (mój synek) inne mniej (moja córa). Ale jeśli dzieci są przyzwyczajone do okreslonego trybu zycia - ruszania się na rowerach/ hulajnogach/ basenach/ spacerach i jedzenia normalnego jedzenia a nie fast-foodów to sporo z tego zachowają
Zaczęłam biegać pod koniec maja 2013 i chyba się uzależniłam
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Ma_tika pisze: jak to skąd? pewnie wpływ rówieśników. póki masz małe dziecko i możesz dawać przykład, jest ok. Dziecko w lot wyłapuje rózne rzeczy i chce tak samo. Obieram marchewki na zupę, dziecko woła - "ja też chcę!!" - dostaje. obieram ogórka na sałatkę - "ja też chcę!!" - dostaje. myję rzodkiewki - "daj mi!" - "proszę bardzo" - "nie lubię!!!", ok, nie jedz, nie kłócę się, że rzodkiewki trzeba lubić. przynoszę z targu owoce - je nieustannie. lubi nawet awokado, bo sama uwielbiam i u nas w domu jest na okrągło. ale ja mam małe dziecko. nie łudzę się, że całe życie tak będzie. ale może chociaż trochę tych nawyków jej zostanie na później
Wpływ kolegów to jedno, a drugie- ze pewne rzeczy mamy dane od... genów?
Nie wiem.
Ale każdy am własne smaki i nawet z rodziny nie wszytko się przyuczy.
Ja się wychowałam w rodzinie jadającej mącznie i ciasto/słodycze zawsze były.
A ja tego nienawidziłam. Tych wszystkich klusek, makaronów, naleśników, placków, kopytek itp. Do tej pory mam mdłości na widok rosołu z makaronem, a jak już swojski rosołek ze swojskim makaronem to mnie na sam zapach wszytko do gardła podchodzi.
Jako dziecko, nienawidziłam słodyczy- wtedy były czasy komuny i kartek, czekolada to był rarytas.
Jak dostawałam czekoladę to... potrafiłam oddać "bo nie lubię"

Moje dzieci jednakowo wychowane, niby jedzą wszytko, lubią owoce, warzywa, a mimo to młodsza nie ma dna na słodycze.
Dosłownie- nawet cukier jest w stanie wyjadać jak już niczego dłuższy czas nie ma.
Starsza natomiast ma manię na zupki chińskie- jest to największy rarytas i łakoć.
Czipsów, coli, chińskich, cukierków, zupek chińskich u nas w domu po prostu nigdy nie było, bo nikt takich rzeczy nie lubi.
A dzieci podłapały od znajomych i chcą. I lubią.
Ale to czego uczymy, często nawet na zasadzie "gadał dziad do obrazu" to jednak w dzieciach IMO zostaje i zaprocentuje kiedyś.
Moje potrafią np. przyjść i powiedzieć : "a wiesz mamo, a o Jacka to jego mama nie dba, bo on nie dostaje do szkoły 2go śniadania, tylko przynosi kinderkanapki, albo pieniądze i kupuje sobie chipsy w sklepiku"
I tak mówią, mimo ze jak dostaną kieszonkowe to sobie owszem kupią i tą kinderkanapkę i czipsy skoro ja nie widzę i nad głowa nie gęgam.
No ale w głowie mają że to nie jest prawdziwe jedzenie i kanapka i owoc na drugie śniadanie musi być.
Myślę ze kiedyś to zaprocentuje, a swoje każdy musi przerobić sam, bo żaden rodzić życia za swoje dziecko nie przeżyje.
My żarliśmy "śmieci" za czasów dzieciństwa (ja np. napychałam się maniakalnie krakersami z dżemem

Dziecko, to tylko dziecko.
A wychowywanie w nadmiernym rygorze też do niczego dobrego nie prowadzi. Bo zakazany owoc, najlepiej smakuje.

No i łatwo przedobrzyć i wpędzić dziecko w ED. dzieci nie powinny za dużo słuchać o zdrowym jedzeniu, kaloriach, wadze, odchudzaniu itp. bo może się to naprawdę dramatycznie skończyć.
Nie zdrowym trybem życia a anoreksją/bulimią/ortoreksją.
- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Podobnie jak Cava wychowana w domu mącznym z tym, że makarony uwielbiam i zawsze uwielbiałam. Czekolady ciasta i słodycze zawsze zostawały dla sióstr.. do dzisiaj jem mało słodyczy choć więcej niż kiedyś niestety. Dziś znowu było o otyłych dzieciach tym razem w teleekspresie, Polskie dzieci są najszybciej tyjącymi z Europejczyków! Dzieci w sensie 3 - 6 klasa szkoły podstawowej ze znaczną nadwagą!!! ech...
Wracając do tematu biegowego, nic nie kupiłam
przeleciałam Outlet i Klif i NIC! Tzn albo nie było mojego rozmiaru albo cena zaporowa ok 4 stówek! Na buty na siłownie gdzie pochodzę między urządzeniami itp. to dla mnie za dużo, a tańsze jakoś mi nie leżały, duzo tańsze niestety nie były więc tym bardziej niewygodnych kupować nie ma co za taką cenę. Jeszcze zobaczę może coś upoluję w lidlu lub Decathlonie, pójdę chyba po minimalu na jakiś tani produkt. Albo będę chodzić w moich do biegania Salomonach może szybciej się zużyją, bo już mam ich dość!!!
Wracając do tematu biegowego, nic nie kupiłam

"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
- franklina
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1395
- Rejestracja: 09 gru 2012, 21:57
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: planowana na 2015 r!
o jezusie -jaka dyskusja
Ja nie dawalam chipsów.Poszedł do przedszkola-chipsy BYWAJA
Ja zupek chinskich nie jadam-załapał u wujków,BYWAJA!Mielismy dzien na sodycze wyznaczony(sobota) ale jak wróciłam do pracy a małym zaczeła zajmowac sie babcia...BYWAJA codziennie!
Poki moge mu robic kanapki do zerówki to beda zdrowe i wartosciowe a potem to nie sadze zebym zdolala wygrac z nim cokolwiek.Juz obacził ze w szkolnym sklepiku są chipsy ale ze "0"ki nie moga kupowac w sklepiku to narazie jest OK.
Ja nie miałam zadnych zakazów ani nakazów.Sama -ze tak powiem-zmądrzałam.W domu wzorca zywieniowego WZOROWEGO nie było.Sama doszłam do tego po czym czuje sie dobrze a co mi szkodzi...
Takze:temat rzeka
Wróciłam własnie z pilar"s gym
Jutro chyba nie wstane
Jestem pokopana
papillon-nie mam formy,uwierz mi!Ale trenerka swietna i bynajmniej mnie nie zniecheciła.Wykupilam karnet na 8 wejsc 

Ja nie dawalam chipsów.Poszedł do przedszkola-chipsy BYWAJA


Poki moge mu robic kanapki do zerówki to beda zdrowe i wartosciowe a potem to nie sadze zebym zdolala wygrac z nim cokolwiek.Juz obacził ze w szkolnym sklepiku są chipsy ale ze "0"ki nie moga kupowac w sklepiku to narazie jest OK.
Ja nie miałam zadnych zakazów ani nakazów.Sama -ze tak powiem-zmądrzałam.W domu wzorca zywieniowego WZOROWEGO nie było.Sama doszłam do tego po czym czuje sie dobrze a co mi szkodzi...
Takze:temat rzeka

Wróciłam własnie z pilar"s gym




-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 18 cze 2013, 13:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
U nas sklepiku w szkole nie ma, za mała szkoła, więc się nie opłaca. Ale jak syn jedzie na obóz, to kupuje 1-2 paczki chipsów, choć są dostępne. Więc chyba jednak coś tam z naszego gadania zostaje.
Wczoraj chciałam obejrzeć trasę biegu, ale jest rozrysowany tylko na 10 km
Jeżeli na końcu będę miała podbieg, to nie dam rady przyspieszyć, bo podbiegi wykańczają mnie jak mało co. I dalej nie wiem, jaka obrać strategię. "Strategia", ale to zabrzmiało - jakbym zamierzała bić rekord świata.

Wczoraj chciałam obejrzeć trasę biegu, ale jest rozrysowany tylko na 10 km

- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
franklina pisze: Wróciłam własnie z pilar"s gymJutro chyba nie wstane
Jestem pokopana
papillon-nie mam formy,uwierz mi!Ale trenerka swietna i bynajmniej mnie nie zniecheciła.Wykupilam karnet na 8 wejsc
Franki a weź coś dokładniej opisz?
Byłaś w jakimś klubie na zajęciach typu aerobik, coś w tym stylu czy na siłowni na jakichś zajęciach?
Jak to wygląda tak ogólnie, co robiłaś?
Mnie się nie chce wracać w tym roku na basen. Z drugiej strony- na coś innego tez mi się nie chce

Jakieś lenistwo mnie ogarnęło, ale od października bym gdzieś na coś ze 2 razy w tygodniu poszła.
Może na pilates, bo mam blisko

- Gryzzelda
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1710
- Rejestracja: 29 cze 2012, 21:31
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
cava, ja pilates bardzo lubie, ale wiele tez zalezy od prowadzacego. Moja ulubiona instruktorka jest na urlopie i bardzo cierpie z tego powodu
Franki, nic sie nie martw, najwieksze zakwasy przyjda dopiero jutro

Franki, nic sie nie martw, najwieksze zakwasy przyjda dopiero jutro

-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 405
- Rejestracja: 18 cze 2013, 13:39
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Śląsk
O, Cava, to zupełnie jak ja. Pływanie w kółko mnie nudzi, z góry skreślam tez wszystkie zajęcia z układami tanecznymi, gdzie człowiek nie może się skupić na zajęciach tylko za wszelką cenę stara się dany układ zapamiętać, a na końcu i tak robi wszystko inaczej niż reszta.
Znalazłam fajne zawody na 10 km, ale limit czasowy jest 1:15 i zastanawiam się czy dam radę. Chyba czas zając się przebieżkami i bieganiem pod górę, ale przez miesiąc i tak niewiele zdziałam.

Znalazłam fajne zawody na 10 km, ale limit czasowy jest 1:15 i zastanawiam się czy dam radę. Chyba czas zając się przebieżkami i bieganiem pod górę, ale przez miesiąc i tak niewiele zdziałam.
- cava
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1701
- Rejestracja: 10 gru 2012, 12:13
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Gryzelda, ale umiesz pocieszyć.
Franki przeczyta ze jeszcze główne bóle przed nią i się załamie.
Dama, ja też muszę sobie odpuścić (ZNÓW!).
Zapisałam się na Bieg Westerplatte, okropnie chciałam go pobiec, a tu klops. Kolizja z innymi planami.
Trudno- za rok pobiegnę.
A na Dziesiątkę sprawdzę się chyba dopiero 11 listopada.


Dama, ja też muszę sobie odpuścić (ZNÓW!).
Zapisałam się na Bieg Westerplatte, okropnie chciałam go pobiec, a tu klops. Kolizja z innymi planami.
Trudno- za rok pobiegnę.
A na Dziesiątkę sprawdzę się chyba dopiero 11 listopada.
- papillon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 649
- Rejestracja: 29 lut 2012, 23:49
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: 3 city
Stara Damo ćwicz te podbiegi i przebieżki, mi to tyyyle daje że szok, nie sądziłam nawet! Boli i przy ostatnich podbiegach krzyczę jak opętana sąsiedzi pewnie myślą że modły odprawiam na górce przed domem, bo tylko takie mam. Nawet nie wiem ile taka górka do podbiegów powinna mieć...
A ja dziś poległam
alergia mnie wykończyła wzięłam leki żeby w ogóle funkcjonować czytaj: widzieć cokolwiek, mówić i spać. Bo wczorajszą noc mam wyciętą. I znowu to uczucie jakby mnie odlano z ołowiu i jak tu iść biegać kiedy każda czynność trwa 3 razy dłużej w moim wykonaniu. Póki co pomogło, a biegać pójdę jak otrzeźwieję ;p
A ja dziś poległam

"Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem." Tak więc cierpieć nie zamierzam!
- szelma
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 400
- Rejestracja: 21 sie 2012, 12:19
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Belgia
Cześć Wam, dziewczęta!
Ja się rozpływam od upału i czekam na deszcz - ponad 30 stopni we wrześniu to gruba przesada (zwłaszcza że ta pogoda taka bez sensu - rano chłodno, potem gorąco, wieczorem szybko się ochładza, więc na tarasie się nie posiedzi, pfff), a do biegania to już w ogóle (wiem, wiem, można biegać w upale, ale mnie to nie służy zdrowotnie i tyle). A w sobotę ta dycha nieszczęsna i takiego stresa mam, że hoho
Jak patrzę na wyniki z zeszłego roku, to naprawdę nie wiem, skąd w mojej okolicy 90 osób, które tak szybko biegają
Ale w sumie - nawet jeśli będę ostatnia, to będzie ode mnie lepszych 90 osób - a nie 15 tysięcy jak na 20 km w Brukseli 
A jeszcze w kwestii jedzenia - uważam, że wyrabianie nawyków nie idzie na marne. A ludzie w Europie tyją straszne... Często widzę całe rodziny otyłych ludzi - albo np. ojciec w miarę szczupły, a matka i dzieci grube. I tak dalej. A wczoraj w metrze siedziałam obok kobiety, która o 7:30 rano jadła czipsy - nie dość, że nie lubię czipsów, bo mi śmierdzą, to nawet mojej ukochanej czekolady o 7:30 bym nie jadła, no bez jaj




A jeszcze w kwestii jedzenia - uważam, że wyrabianie nawyków nie idzie na marne. A ludzie w Europie tyją straszne... Często widzę całe rodziny otyłych ludzi - albo np. ojciec w miarę szczupły, a matka i dzieci grube. I tak dalej. A wczoraj w metrze siedziałam obok kobiety, która o 7:30 rano jadła czipsy - nie dość, że nie lubię czipsów, bo mi śmierdzą, to nawet mojej ukochanej czekolady o 7:30 bym nie jadła, no bez jaj
