Sobota 24 sierpnia.
V Bieg do Słońca o puchar Prezesa Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej
Dystans: 10 km. Czas: 50:09. Tempo: 5:01/km.
Ostatni test przed półmaratonem zdany na 5-. Udało mi sie zrobić znakomity nowy rekord życiowy, na trasie 10 kilometrów (wg gremlina 9,95 km), chociaż o 10 sekund wolniejszy od zakładanego. Jestem zadowolony, chociaż niedosyt pozostaje.
Tempa poszczególnych kilometrów pokazują, że było trochę nierówno.
1. 05:11
2. 05:16
3. 05:26
4. 05:12
5. 04:44
6. 04:56
7. 04:53
8. 05:14
9. 05:08
10. 04:16
Dwa okrążenia po 5 kilometrów, na 3 i 8 kilometrze podbieg. Zawaliłem go na pierwszym okrążeniu i myślę, że to ustaliło rezultat.
Zakładałem pierwsze 5 km spokojnie, około 26 min, wyszło ciut lepiej. Bardzo mocny był start, poniżej 4:30 mi pokazało, wiec od razu zwolniłem, głowa na dół żeby się nie patrzeć jak wokoło zapierdzielają. Pomogło. Na drugim okrążeniu delikatnie przyspieszyłem i zacząłęm wyprzedzać. Fajne uczucie, bo zawsze to mnie wyprzedzali

Ostatni kilometr z górki, więc cała naprzód, jeden krok wdech, drugi krok wydech. Sapałem jak perszeron po żniwach.
Wreszcie meta, woda, rozciąganie, losowanie nagród (znowu nic nie wygrałem) i kiełbaska w ramach wpisowego (10 zł).
Pakiet startowy obejmował numerek, wodę, dyplom i magnesik, oraz w/w posiłek:
Widziałem, że fajne nagrody losowano (30 bodajże) więc w tej cenie zorganizowano naprawdę fajny bieg.
Pan August Jakubik jak zawsze dowcipnie prowadzący. Miałem wrażenie, że zna każdego z biegnących, podczas dekoracji i losowania o każdym umiał coś powiedzieć ("gdzieś tu był", "żona się ucieszy" - i tak o każdym).
Na minus zaliczam brak depozytu, oraz zachowanie TŁUSTYCH MATOŁÓW łażących po parku, którzy widząć, że są zawody, że biegną ludzie, włazili jak te krowy tuż przed zawodników. Sam dwukrotnie prawie wpadłem na takie melepety, kulturalnie na nie klnąć (przynajmniej skoki ciśnienia powodowały wzrost tempa

).
Czekam jeszcze na oficjalne wyniki i publikację jakiś fotek, bo było paru fotografów na trasie.