mclakiewicz pisze:Dukaj - "morderca o twarzy dziecka" - Wielki Pisarz, ale trudny. "Lód" - arcydzieło, chociaż bardzo trudne, nie dość że mocno filozoficzne to napisane w jakimś czasie zaprzeszłym dokonanym czy czymś takim (nie znam się więc strzelam). Dwa miesiące mi zajęło i na pewno do niego wrócę. "Perfekcyjną niedoskonałość" też przeczytałem, jeszcze trudniejsze (neologizmy masakrują) ale z niecierpliwością czekam na dalsze tomy. Właśnie wypożyczyłem "Inne pieśni" i gdy skończę dwa Pilchy które mam jeszcze w kolejce zabiorę się za nie.
2gi tom "Perfekcyjnej niedoskonałości" to Dukaj zapowiedział, na po mojemu święte nigdy.
Z tego co kojarzę, wypowiadał się, że nie opublikuje, póki naukowcy nie potwierdzą jakiejś tam teorii na której on 2gą część "Perfekcyjnej" oparł, bo nie chce, żeby mu się książka zdezaktualizowała za szybko albo okazała oparta na fałszywych założeniach.
Tak że tego, czekajmy tatka latka. :/
Normalnie Ci zazdroszczę, że "Inne Pieśni" jeszcze przed Tobą.
Chyba najbardziej "poetycka" i tak zwyczajnie "czytająca się" i piękna z książek Dukaja.
Dla mnie to awers "Lodu"
Do samego Dukaja mam stosunek jak do Lema i Leśmiana. Jest to Bóg, Mistrz i obiekt mojego kultu nie podlegający ludzkiej krytyce.
Na "Lodzie" nauczyłam się czytać od nowa, bo jak zwykle rzuciłam się do czytania jak dzika z czarnej klatki wypuszczona, i... udławiłam się tym.
Nagle poraziło mnie to o czym wspomina
mihumor- że czytam na wyścigi coś, co jest napisane tak, jak już NIKT nie pisze od czasów wielkich rosyjskich Mistrzów.
Że to nie tędy droga, że trzeba z szacunkiem do formy i z uwagą do treści.
Musiałam wrócić i zacząć czytać od nowa.
Uczy pokory.
Ale jakbym miała wybierać, to najważniejszy jest dla mnie jego "Xawras Wyżryn". Polskość do kwadratu.
Ja bym to dała jako lekturę obowiązkową i robiła z tego 100 sprawdzianów, aż każdy najbardziej nawet zakuty łeb, by to po pierwsze przeczytał, a po drugie zrozumiał i sobie raz na zawsze zapamiętał.
Wiecie co jest dla mnie najgorsze w SF- że czytając ją od jakichś... ponad 25 lat
widzę jak ziszczają się idee, które x lat temu, wydawały mi się z palca wyssane, niemożliwe, nierealne.
A teraz to po prostu jest na co dzień.
Śmiertelnie wystraszyli mnie ostatnio Paolo Bacigalupi i Ian McDonald.
Koszmar przyszłości która już częściowo jest. :/