Herbalife Triathlon Gdynia 2013
Od momentu kiedy dowiedziałem sie ze jest opcja wystartowania w tych zawodach wszystkie inne starty zeszły na dalszy plan a te traktowałem priorytetowo!
Strasznie chciałem poprawic czas z zeszłego roku który wynosił 06:14:38! Początkowo miałem plan na 5:50h ale jak to się mówi, apetyt rośnie w miare jedzenia i jakoś miesiąc przed startem założyłem sobie cel: poprawic sie o 45min czyli złamac 5:30h! Uważałem że może to za ambitnie ale co tam, trzeba do czegoś dążyć co nie

?...
...Do Gdyni udaliśmy się samochodem na nocną jazde, w sumie jak wstałem o 10:30 w pt tak poszedłem spac o 23:00 w sb! W sumie dzieki temu że troche byłem doryty to dobrze mi sie spało!
W sb po odbiorze pakieu startowego, wstawiłem rower do strefy zmian, byłem na pasta party, na prezentacji elity, celebrytów i na odprawie technicznej po czym udaliśmy się razem z żonką na spacer po Gdyni. Po całym dniu pełnym emocji udaliśmy się spać. Rano poszło wszystko na prawde sprawnie i wzorowo! Start był o godz 9:00 ale trzeba było byc juz przed 8:00 coby do strefy zmian wnieść reszte swoich rzeczy i wszystko sobie przygotować jak należy! Jak juz wszystko sobie poukładałem w moim boxie rowerowym jak i w mojej głowie udaliśmy sie razem z żoną na start który był oddalony od strefy o prawie 400m! Na starcie założyłem pianke, okularki, czepek i mocno chipa i poszedłem na rozpływanie i rozgrzewke! Z niecierpliwością czekałem juz na wystrzał z armaty i start!...
PŁYWANIE
...Na starcie stanęło ponad 1100 osób! <opłaciło ponad 1300 osób>. Po opłynięciu ratownika na skuterze dla przypomnienia jak wygląda dokładnie trasa pływania zaczęło się odliczanie! Po czym armata wystrzeliła i wszyscy ruszyli z plaży do wody! Ok 20-50m trzeba było biec w wodzie bo płytko było ale nawet spoko to poszło. Obawiałem się najbardziej pływania! Nigdy tyle nie przepłynąłem w morzu a tym bardziej nie pływałem w nim na czas w takim tłumie! To co się działo w wodzie przeszło moje najgorsze oczekiwania! Myślałem że po ok 200m no może nawet po 500m zrobi się nieco luźniej ale o jakimś luźnym pływaniu mogłem tylko pomarzyć! Począwszy od wystrzału armaty kończąc na wyjściu z wody raz po raz ktoś mnie bił po nogach, po rękach a nawet po głowie i oczywiście ja też tak samo robiłem bo innej opcji nie było żeby takiego czegoś uniknąć! Najgorzej było na bojkach które mieliśmy omijać prawym barkiem, ludzie sie zatrzymywali, zmieniali styl na żabe co by lepiej widzieć kotłowało się wtedy wszystko! Czułem się jak w mega dużej pralce gdzie włączyli na maxa obroty! Wtedy dostawało się najmocniej i najczęściej! Ale nic to, płyne swoje, walcze jak moge, mój nietuzinkowy styl kraula

który nie wiem do czego mógłbym go porównać, pozwala mi na to że nawigacja staje sie prostsza <przynajmniej tyle pożytku z niego

> widze jak ludzie wpadają jeden na drugiego i blokują sobie "tor" płynięcia! Ja jak widziałem jakąś osobe która zaczyna mi zawadzać po porostu opływałem ją z tej drugiej strony co pozwalało mi na uniknięcie zatrzymania się w wodzie! Na ostatniej prostej <ok 800m> nie mogłem sie juz doczekać końca! Niby sił miałem co niemiara, ręce nic nie bolały, już nie raz gorzej było na basenie jak pływałem a tu nic! Nogi jeszcze w sumie nie uruchomiłem ale ta chęć wyjścia z wody była juz duża, a ten koniec się tak ciągnął i ciągnął! Ale ku mojemu zaskoczeniu nagle widze że ludzie powoli zaczynają wychodzić z wody! Pomyślałem eee jaja jakieś! Jeszcze nie zacząłem finiszować coby rece dojechać a tu juz koniec??!! Zerkłem jeszcze raz i na serio to był koniec! No nic, wychyliłem się z wody, biegne bo płytko było <jakoś do pasa> i co ja widze w oddali na wyświetlaczu z czasem??? 39:55!!!!!!! Od razu banan na twarzy mi się zrobił i jeszcze szybciej zacząłem przebierac tymi nogami w tej wodzie! Ogólnie czas z wody jak na mnie wyszedł rewelacyjny!!!
00:40:30min to mi sie nawet nie śniło żebym w takim tłumie, w morzu taki czas osiągnął! Zakładałem w najlepszej opcji 44-45min ale żeby być tak blisko 40min to mi sie nie marzyło

! W tamtym roku podczas pływania minąłem raptem ok 50osób! W tym ponad 500

heh!
Jak juz wyszedłem z wody trzeba było dobiec do
T1 prawie 400m! Między czasie zaliczyłem jeszcze kurtyne wodną coby zmyć z głowy i z twarzy sól z morza, ściągłem do połowy pianke a czepek i okularki miałem juz w ręku! Wpadłem do strefy, ściągłem reszte pianki, wytarłem się ręcznikiem z soli, ubrałem skarpetki, koszulke, kask, numer i razem z rowerem pognałem ponad 300m do wyjścia ze strefy na start rowerowy! Troche tłoczno było i nie dało się wyprzedzać w strefie, więc grzecznie biegłem za tłumem! Czas
T1 - 00:05:26. Jak na bieg ok 700m to nawet nieźle!...
ROWER
...Po wyjściu ze strefy i przekroczeniu belki wskoczyłem na rower i zacząłem zakładać i zapinać buty. Dodatkowo przy tej czynności utrudniał fakt że ten dojazd do początku pętli był z kostki brukowej gdzie były na nim położone dwa progi zwalniające, po zakończeniu czynności związanych z butami zerkłem na zegarek i co zobaczyłem??? KUR...A, z tych emocji po pływaniu popieprzyłem sobie przyciski i nie włączyłem T1 ani roweru! Zanim to wyprostowałem byłem przejechałem juz ok 1,5km ze śr pr ok 22km/h

! Wkurzyłem się na tyle że zacząłem mocno pedałować! Mijałem kolejnych zawodników, niektórych w tak brutalny sposób że az mi ich żal było

, przejeżdżałem koło nich jakby prawie stali w miejscu a widać było że bidoki kręcili ile mogli! Na podjazdach wszystkich mijałem! Nie przypominam sobie żeby przez te 90km ktoś na podjeździe mnie wyprzedził! Trasa była fajna, w sumie bardzo płaska, te podjazdy to były takie na wiadukty czy mosty albo takie łagodne ale długie! Nawierzchnia była bardzo dobra! Może w Rumi było troche gorzej ale dziury były wszystkie czytelnie oznakowane i można było je ominąć! Niestety problem był tego dnia na trasie rowerowej tylko jeden! Niesamowicie silny wiatr w strone Rumi!!! Czasem tak wiało że jak sie jechało na lemondce to równowage na rowerze trzeba było łapać bo chwiało nami niesamowicie! Ten wiatr do Rumi był niestety przeważnie w twarz, z powrotem było o niebo lepiej! Niby był boczny ale też łaskawie wiał w plecy

I jak do Rumi sie walczyło i było ciężko tak juz z powrotem trzeba było nadrabiać i gonić czas

! Założenie na rower było proste, każde okrążenie zrobić w czasie 55-56min! To mnie zadowalało w zupełności! Ale widocznie na ten dzień byłem przygotowany idealnie i poraz pierwszy trafiłem z formą idealnie na zawody

! Pierwsze kółko mimo przygód na pierwszych 1,5km w ok 52min! Pomyślałem wtedy że jest bardzo dobrze! Druga pętla już przy znacznej sile wiatru to 54min! Szło wszystko idealnie, nogi nie bolały, oddechowo super iii ... i tak szło wszystko wyśmienicie aż do ok 79km! Wtedy mimo mniejszego wysiłku na rowerze bo juz jechało sie albo z wiatrem albo z bocznym, poczułem niesamowity ból w brzuchu!!! Po raz pierwszy miałem taki skurcz brzuch! Nie wiedzialem co sie dzieje, no nic pewnie przejdzie pomyślałem! Zamiast walczyć jeszcze o czas na tych ostatnich 10km to ja walczyłem ale o to żeby brzuch puścił! Prostowałem się, wstawałem na pedała, przechodziło na chwile bądź łagodziło ból! Ale co tam jakoś dojechałem! Czas roweru to również nie kij dmuchał
02:42:48! Założenie na rower zrealizowane z nawiązką! I mimo odpuszczenia ostatnich ok 10km jestem bardzo zadowolony bo wiem że jest spory potencjał w rowerowym poczynaniu

! Pare minut można jeszcze z tego urwać! Jak z po pływaniu byłem 597 tak po rowerze przesunąłem się na 192 pozycje

!
W T2 to juz musiałem się przeciągnąć ze dwa-trzy razy coby sprawdzić o co chodzi z tym brzuchem! Lekko pobolewał cały czas wiec założyłem tylko buty biegowe, przesunąłem numer na przód, założyłem czapeczke bo słońce było i heja ok 300m w strone wyjścia na bieg!
T2 --> 00:02:13...
BIEG
...Po niby szybkiej zmianie w T2 spadłem już 257miejsce! Jednak pare cennych sek straciłem na tym rozciąganiu! W głowie miałem tylko jedno, o co do cholery chodzi z tym brzuchem? I pamietac coby nie przypalać sie na pierwszych kilometrach! Na pierwszym km puściłem dwa porządne bąki

, niby troche ulżyło ale ból był coraz większy i uciążliwy! Tempo kontrolowałem, czekałem aż nogi wejdą na odpowiedni poziom i swój rytm i ogień! Pierwsze 3km to: 5:01, 4:47, 4:55, i to by było na tyle podczas tego biegu

! Ból brzucha się nasilał, skurcze w brzuchu były tak duże że musiałem podczas biegu sie prostować i schylać <dziwnie to pewnie wyglądało>. Moje ulubione zbiegi <był tylko jeden x4> dlugi a na końcu nieco ostrzejszy był dla mnie katorgą! Musiałem na zbiegach truchtać bo brzuch obciążenia nie wytrzymywał! Całe 21,1km biegu to była jedna wielka walka z brzuchem i samym sobą! Nogi świeże, oddech normalny, wydolnościowo extra, a brzuchowo do dupy!!! Byłem tak na siebie zły podczas tego biegu że zaparłem się i powiedziałem "zesraj się a nie daj się"! Do tego bólu doszedł jeszcze jeden mały ale szczegół ale w generalnym kontekście wielgaśny! Niestety przez boleści brzucha podczas całego biegu nie mogłem nic zjeść, nie mogłem wypić żadnego izotonika ale żeby kompletnie sie nie załatwić przez cały czas miałem 0,5l czystej wody gdzie po braniu jednego małego łyczka pojawiał się niesamowity skurcz

! Mimo przeciwności losu, walki na całego udało się dobiec jedynie o 2min od zakładanego czasu przeze mnie przed całymi zawodami!!! Czas biegu
01:52:18 nie powala na kolana, ale jest to czas który dał mi pozycje 266! Więc w sumie ja minąłem troche ludzi i mnie minęło troche ludzi a w rezultacie wyszło że w sumie podczas biegu minęło mnie raptem 9 osób

Żadne pocieszenie, ale zawsze to coś

! Zaraz po przekroczeniu linii mety udałem się czym prędzej skulony jak dziadek 90letni o lasce do WC-ta! Niestety po 10min spędzenia w toi-toiu nic to nie dało! Udałem się na mete do lekarza, pani mnie zbadała i dała zastrzyk w tyłek na rozkurcz i zaleciła udanie się do hotelu

Ok 1,4km szedłem prawie 30min z przystankami na skurzenie sie z bólu! W pokoju hotelowym w zasadzie w kiblu spędziłem uwaga! 4h!!! Nie mogłem nic zjeść aż do godziny 20:00!!! Po raz pierwszy nie mam żadnych zdjęć z medalem zaraz po mecie

! Po raz pierwszy nie byłem na ceremonii najlepszych! Żeby jakoś uświadomić Wam ogrom sprawy, bóle moge porównac do tych co miałem jak wylądowałem w szpitalu na salmonelle a brzuch bolał jeszcze cały poniedziałek! W poniedziałem wypiłem chyba z 5l wody przy trybie siedzącym za kółkiem, zjadłem mnóstwo różnych rzeczy a i tak zgubiłem ponad 1kg masy! To co działo się na biegu i w hotelu to była masakra, ale dałem rade

!
Jednak trening biegania, roweru, pływania czy innych sportów ćwiczy też nasz charakter

!
PODSUMOWANIE
Pływanie --> 1km 900m / 40min 30s
Rower --> 90km 200m / 2h 42min 48s
Bieg --> 21km 100m / 1h 52min 18s
W sumie:
113km 200m / 5h 23min 15sec
Mimo przypadku który mnie spotkał na końcówce roweru i trwał przez cały bieg jestem niesamowicie zadowolony! O takim czasie całkowitym bym nie pomyślał! Teraz wiem że moge w kazdym elemencie sie poprawić, może pływanie pozostanie na tym samym poziomie lub ciut gorzej ale z reszty mozna jeszcze sporo wyszarpać!
Przyczyny boleści upatruje w żelach które po raz pierwszy stosowałem przy tak długim wysiłku! Nic innego mi nie przychodzi do głowy! Ale człowiek uczy się na błedach, najlepiej swoich i następnym razem trzeba bedzie cos pozmieniac żeby było jeszcze lepiej i w dobrym zdrowiu!
Na koniec, z całych sił zachęcam do wzięcia udziału w 1/2HIM w Gdyni! Impreza na najwyższym poziomie <chyba światowym>! Wszystko dopiete na ostatni guzik a pewnikiem bedzie jeszcze lepiej!
PS.MAM NADZIEJE ŻE BĘDE MIAŁ OKAZJE ZA ROK SIĘ POPRAWIĆ