Trening: 10km WB1
Czas: 1h05
Pobudka o 5 może i była, w każdym razie nie słyszałam budzika, zerwałam się jak dzika 15 minut po żeby szybko zrobić kawę. Za oknem pochmurno, mokro, w nocy była mega burza i padao. Ucieszyłam się, że będzie się fajnie biegło. Zamiast starym nałogiem do kawy odpalić sobie laptopa postanowiłam do czasu, aż kawa ostygnie (bo ja lubię chłodną kawę) robić serie ćwiczeń na kręgosłup. Zrobiłam co trzeba, w międzyczasie złapałam sobie gepeesa na parapecie okiennym (przy zachmurzonym niebie dłuuugo mi łapie i się wkurzam potem na dworze) ubrałam się (o ja durna) w koszulkę z krótkim, zamiast na ramkach i pojszłam. Spotkałam biegaczkę w bluzie dresowej....

Pogoda się okazaa bardzo zwodnicza-zero wiatru, do tego, to co spadło, zaczęło parować... tak więc po 5kaemie byłam ugotowana....


I w ogóle to zauważyłam, że od jakiegoś czasu mam poczucie, że łepetyna zagotowuje mi się w tej czapeczce biegowej-jakoś mi tak ciepło nie odparowuje czy cuś


Takie w sumie śmieszne pierdoły-szczegóły-mimo wszystko potrafią uprzykrzyć, plus to, że od tego parowania powietrza okulary od razu mi zaparowały i gówno widziałam

Przybiegłam do chaty, porozciągałam się, zrobiłam moje ukochane pompki w dwóch seriach-dwie i potem trzy i basta.
A teraz czas się szykować do pracy. Wieczorem jeszcze seria ćwiczeń na core, a jutro sztangi.
Ahoj!