Zioła wpływające na wydolność sportowca - Legalny DOPING!

Wszystko o bieganiu i zdrowiu
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

apaczo pisze: Kofeina to jest temat na dłuższe pogadanie tu na forum. Mam przepis jak połączyć kilka ziół kofeinowych (poparte wszystko badaniami naukowymi i wieloletnia praktyką) żeby stworzyć idealny spalacz tłuszczu. Można upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, tj. wymodelować sylwetkę i zarazem stworzyć super paliwo treningowe.
Wystarczyło, że tylko wspomniałem o pomyśle stworzenia zestawu na wytapianie podskórnego tłuszczu (działającego) i już moja skrzynka została zbombardowana przez niecierpliwych (głównie panie) prosząc o rozwiniecie tematu i podanie składu :ble:
-Wszystko w swoim czasie. Proszę o cierpliwość.
Żeby nie wyjść na zgreda podam nazwę i opis rośliny która jest podstawą takiego zestawu.
apaczo pisze:Zioło Nr.3
Cha De Bugre

I w czym tkwi sekret jego wciąż rosnącej popularności?

Cha De Bugre to drzewo rosnące w tropikalnych lasach Brazylii, owocujące małymi czerwonymi ziarnami, które na tamtych terenach używane sa jako substytut kawy, ( owoce nazywane są „kawa drzewna”).

Po wnikliwych badaniach i odkryciu ich fantastycznych właściwości dla ludzkiego organizmu Cha De Bugre został nazwany „drzewkiem cud” JEDEN Z NAJLEPSZYCH NATURALNYCH SKLADNIKOW DO EFEKTYWNEGO ZRZUCENIA WAGI

Można ja znaleźć w aptekach i sklepach w całej Brazylii. Promowana jest jako " hamowacz apetytu" oraz jako formuła na zrzucenie wagi i zwalczenie, cellulitu.

Popularność Dr C. L. Cruz w książce 'Dictionary of the Plants Used in Brazil’, Chá de Bugre wzrosła po publikacji w której to wyjaśnił i przeanalizował jej pozytywne efekty dla ludzkiego ciała. Dr Cruz rekomendował Chá de Bugre jako wspaniałą pomoc przy zrzuceniu wagi oraz tak potrzebny tonik sercowy pomagający w przepływie krwi. Obecnie Chá de Bugre jest także używana na całym świecie przy zwalczaniu grypy, regulowaniu funkcji organizmu i reumatyzmie. Używana jest także zewnętrznie jako pomoc przy gojeniu małych ran.

Obecnie uważany jest za najlepszy naturalny składnik mający spowodować szybkie i efektywne zrzucenie nadwagi.

Analiza Cha De Bugre wykazała, iz zawiera on:

-kofeinę-, która, dzięki właściwościom termogenicznym, pobudza przemianę materii oraz wpływa na szybsze spalanie kalorii
-kwas allantoic-, który redukuje tłuszcz zawarty w organizmie i stymuluje wzrost nowych, zdrowych tkanek
-potas-, wspomagający prace mięśni, wyzwala energie z protein i tłuszczów
- inne wartości odżywcze(Witaminy b1,b2,b3, C, E, Fosfor, Wapno, Proteiny, żelazo oraz kwasy tłuszczowe (Omega 6 i Omega 9) ,które wspomagają walkę z cholesterolem i wiele, wiele innych

Rozpuszcza i spala tłuszcz, który zostaje przerobiony na energie niezbedna do funkcjonowania organizmu.
Znacząco zmniejsza apetyt, dzieki czemu organizm nie otrzymuje zbyt dużej dawki kalorii „z zewnątrz” a wykorzystuje tą nagromadzoną.

Na długo wprowadza organizm w stan sytości.

W procesie utraty wagi dba również o nasz wygląd - uelastycznia skórę przeciwdziałając powstaniu obwisów skórnych i wspomaga zanikanie „pomarańczowej skórki”.

Zwiększa aktywność przewodu pokarmowego i reguluje prace jelit.

Dodatkowe korzyści, jakie posiada Jungle Burn dzięki zawartości Cha De Bugre:

Ten niezwykły preparat z brazylijskiej dżungli, powoduje znaczne zwiększenie energii, polepszenie witalności, ma działanie odmładzające, przeciwnowotworowe, polepsza prace układu krążenia, zmniejsza poziom cholesterolu, tonizuje prace ukladu pokarmowego, przyspiesza metabolizm tłuszczu, jeden z najsilniejszych antyoksydantów.

Bardziej ode mnie zioło te zachwala moja żona , która zrzuciła dzięki niemu w dwa miesiące 5 kg tłuszczu ( nie ćwicząc i nie stosując diet) . Ja to biorę gdyż znakomicie przekształca podskórny tłuszcz w energię . Uważam, że w celach czysto sportowych , dla podniesienia wydolności branie tego solo jest średnio efektywne , ale w połączeniu z kilkoma innymi ziołami czyni cuda.
W okresie letnim trzeba nieco zredukować dawkę , gdyż podnosi nieco temperaturę ciała i potliwość skóry.

Oceniam to ziółko na 6 punktów w 10-cio stopniowej skali (moja żona na 10 :ble: )
Cały skład podam już niebawem. Teraz większość czasu spędzam na doradzaniu moim podopiecznym którzy maja końcówkę startową , ale już niebawem nastąpi krótki okres po startowy i będzie 2-3 tygodnie luzu. Teraz na tapecie mam zioła które są niezawodne w zapobieganiu i leczeniu kontuzji stawowo-mieśniowych. Opiszę je i przejdę do tematu spalacza tłuszczu.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
PKO
thomekh
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1337
Rejestracja: 10 cze 2009, 16:59
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

apaczo pisze: Yoszka to może być temat na nowy artykuł. Mimo , że jest z powodzeniem wykorzystywana jako fat burning, jednakże prowadzi do powstawania wielu niemiłych skutków ubocznych. tj. skok kortyzolu, niepokój, nagłego wzrostu ciśnienia tętniczego. Co gorsza u osób z predyspozycjami, może prowadzić do napadów maniakalnych, psychozy, lęków i myśli samobójczych.
Dlatego odradzam
No właśnie działanie yoszki bardzo zależy od osoby która ją bierze. Nigdy wcześniej nie brałem tak dziwnego środka. Dawki 30mg są tolerowane przez mój organizm perfekcyjnie. Znajomy po 10mg czuł się fatalnie. Jeżeli ktoś zacznie od 10mg i stopniowo będzie zwiększał zauważając dobrą tolerancję na substancję ten może uznać się za szczęśliwca, ponieważ nie ma nic lepszego niż yoszka + kofeina + sport. Można by zrobić oddzielny temat odnośnie takich substancji i ich połączeń. Nie chcę tutaj zaśmiecać, ponieważ yohimbina hcl nie ma nic wspólnego z ziołem :oczko:
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

thomekh pisze:
apaczo pisze: Yoszka to może być temat na nowy artykuł. Mimo , że jest z powodzeniem wykorzystywana jako fat burning, jednakże prowadzi do powstawania wielu niemiłych skutków ubocznych. tj. skok kortyzolu, niepokój, nagłego wzrostu ciśnienia tętniczego. Co gorsza u osób z predyspozycjami, może prowadzić do napadów maniakalnych, psychozy, lęków i myśli samobójczych.
Dlatego odradzam
No właśnie działanie yoszki bardzo zależy od osoby która ją bierze. Nigdy wcześniej nie brałem tak dziwnego środka. Dawki 30mg są tolerowane przez mój organizm perfekcyjnie. Znajomy po 10mg czuł się fatalnie. Jeżeli ktoś zacznie od 10mg i stopniowo będzie zwiększał zauważając dobrą tolerancję na substancję ten może uznać się za szczęśliwca, ponieważ nie ma nic lepszego niż yoszka + kofeina + sport. Można by zrobić oddzielny temat odnośnie takich substancji i ich połączeń. Nie chcę tutaj zaśmiecać, ponieważ yohimbina hcl nie ma nic wspólnego z ziołem :oczko:
Nie zaśmiecasz.
Można by rozbudować temat o stymulantach. Ja skupiłem sie na kofeinie , bo jest dozwolona w sporcie wyczynowym, dobrze przebadana i bezpieczna. Yoszka to dosyć śliski temat, bo nie dość, że różnie ludzie na to reagują, to jeszcze widnieje na liście anty. Lepszym rozwiązaniem jest połączeniem kofeiny z Geranium. Generalnie Geranium też jest na liście anty, ale jest lepiej tolerowane przez układ nerwowy w odróżnieniu od Yoszki. Do tego dobry katalizator i mamy super zestaw energetyczny.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

apaczo pisze:
gryczana pisze:
apaczo pisze:Trzeba zabrać się do roboty i opisać ziółka które warto wykorzystać w celach naprawczych ścięgien i stawów. Dopiero co zakończyłem prace nad tematem Kofeina-dobry stymulant a już trzeba tworzyć coś nowego.
Lubię to! :ble:
kiedy mogę się spodziewać opisu ziółek naścięgna i stawy?
Jak czas pozwoli (mało go mam) , to za 5-10 dni. Można by szybciej , ale chciałbym żeby było wszystko oparte o solidne badania naukowe. Z praktyki to mam wszystko ocykane, bo mój braciszek ma niestety boleriozę i dzięki odpowiednim mieszankom ekstraktów ziołowych radzi sobie z obolałymi stawami. Ja również miałem problemy przeciążeniowe i dzięki dobrze dobranym ziołom wyszedłem z tego.
Udało mi się opisać poszczególne zioła z zestawu stawowego. Kompozycja ta polecana jest sportowcom wszystkich dyscyplin czyli wszędzie tam gdzie dochodzi do obciążenia aparatu ruchu. Napisane szybko na kolanie, ale zawsze to coś.
Miłej lektury.
http://www.sportacademy.pl/smf/index.ph ... 368.0.html
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wiem doskonale , że kilka osób właśnie zaczyna testować nowy zestaw stawowy. Mam nadzieje, że podzielą się wrażeniami z przebytej „terapii”
Powodzenia i szybkiego powrotu do sprawności .
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
M&S
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 212
Rejestracja: 08 kwie 2013, 21:16
Życiówka na 10k: 00:53
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Odnośnie zestawu stawowego krótko ode mnie- dość nierozwaznie podbiłem kilometry z 30,40 na tydzień do 70 i odezwała się podczas wybiegań 25+ kolano. Oczywiście idiotycznie założyłem, że to nic bo krótsze biegam i nie boli ale nie byłem w stanie przekroczyć idiotycznych 25-ciu - ból był nie do zniesienia. Więc zarzucilem zestaw stawowy- po dwóch tygodniach brania i ograniczeniu kilometrów do 40 tygodniowo testowo kilka dni temu pobieglem 30 i nic. Zero, dosłownie zero śladu po wcześniejszej niedyspozycji. Nie wiem jaka zasługa ziółek, a jaka ograniczeniu biegania ale jest o wiele lepiej. Polecam. Nie odczułem też żadnych skutków ubocznych- poza dodatkowymi dwoma kilogramami ;)))
run for fun
10km - 48'27" - treningowo czerwiec 2014
21,097km - 1:58'00" - treningowo 12.09.2013
42,195km - 4:02'58" - Maraton Warszawski 29.09.2013

Plan na 2014 - dyszka poniżej 45' - Zaliczony
Długo długo nic i powrot do biegania w 2021
M&S
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 212
Rejestracja: 08 kwie 2013, 21:16
Życiówka na 10k: 00:53
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dodam, że stawy to u mnie drażliwy temat- kilka lat temu przy okazji sarkoidozy miałem potężne zapalenie stawów i ponad dwa miesiace prawoe nie chodziłem. Do dzisiaj mam wrażenie, że sprawność nie ta co wcześniej i każda kontuzja ciagnie się miesiacami no i tym bardziej jestem pod wrażeniem szybkiego działania zestawu
run for fun
10km - 48'27" - treningowo czerwiec 2014
21,097km - 1:58'00" - treningowo 12.09.2013
42,195km - 4:02'58" - Maraton Warszawski 29.09.2013

Plan na 2014 - dyszka poniżej 45' - Zaliczony
Długo długo nic i powrot do biegania w 2021
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

M&S pisze:Dodam, że stawy to u mnie drażliwy temat- kilka lat temu przy okazji sarkoidozy miałem potężne zapalenie stawów i ponad dwa miesiace prawoe nie chodziłem. Do dzisiaj mam wrażenie, że sprawność nie ta co wcześniej i każda kontuzja ciagnie się miesiacami no i tym bardziej jestem pod wrażeniem szybkiego działania zestawu
Cieszę sie, że z pomocą zestawu stawowego powracasz do zdrowia i sprawności. Nawet nie wiesz jak bardzo sie cieszę, a twoje słowa to miód na moje serce.
Ja doskonale wiem, że zestaw stawowy działa znakomicie i pomaga szybko wyleczyć temu podobne kontuzje. Pora by inni mogli pożegnać ból stawów i ścięgien. Możecie w końcu wyrzucić wszystkie kolageny , glukozaminy i temu podobne niedziałające suplementy. Przyszła pora na zestaw ziołowy który nie robi drenu z naszego portfel i jest w 100% pewny w walce z kontuzjami!
Pozdrawiam i życzę zdrowia!
Ps. czekamy na następne relacje pozostałych osób.
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
kowalus
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Polecę Wam MISTRZA POLSKIEGO ZIOŁOLECZNICTWA. Osoba wyjątkowa, potężny autorytet.
Aleksander Ożarowski i jego książka "Rośliny Lecznicze i Ich Praktyczne Zastosowanie" (ciężko już dostępna aczkolwiek dysponuję pdf'em)

http://www.aloetech.pl/?go=porady&category=546&id=977
SPŁACAM DŁUG Z doc. dr hab. Aleksandrem Ożarowskim - laureatem Nagrody Honorowej Nieznanego Świata za 2009 r. rozmawiają Anna Ostrzycka, Marek Rymuszko i Anna Grabska-Walczuk

Poniżej wywiad z laureatem zamieszczony w grudniowym numerze 'Nieznanego Świata':

SPŁACAM DŁUG

Z doc. dr hab. Aleksandrem Ożarowskim - laureatem Nagrody Honorowej Nieznanego Świata za 2009 r. rozmawiają Anna Ostrzycka, Marek Rymuszko i Anna Grabska-Walczuk




doc. dr hab. Aleksander Ożarowski -ur. 16 stycznia 1916 r. w Proskurowie (obecnie Chmielnicki) na Ukrainie, w rodzinie ziemiańskiej herbu Rawicz. Jego pradziadek, Michał Ożarowski - hetman koronny zginął w powstaniu listopadowym.
W latach 1936-1939 odbywał studia na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Wskutek wybuchu wojny musiał je przerwać i ostatecznie ukończył w latach 1945- 1948 na Wydziale Farmaceutycznym Uniwersytetu Łódzkiego. W 1951 r. uzyskał na tej uczelni stopień doktora, a 22 lata później (1973 r.) tytuł doktora habilitowanego chemii farmaceutycznej.
Uczestnik kampanii wrześniowej (dowodził kompanią w walkach obronnych w Modlinie i Warszawie we wrześniu 1939 r.), oficer Armii Krajowej i żołnierz Powstania Warszawskiego odznaczony Krzyżem Walecznych i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W 1946 r. przeszedł w armii w stan spoczynku ze stopniem wojskowym: major.

Długoletni pracownik naukowy oraz wykładowca wielu instytucji i uczelni, również zagranicą.Od 1985 r. na emeryturze. Wiceprezes i członek honorowy Polskiego Komitetu Zielarskiego, Prezes Honorowy Polskiego Towarzystwa Terapii Chelatowej. Prezes Honorowy Fundacji Antynowotworowej AMST i członek honorowy Polskiej Rady Leku Roślinnego.

Autor kilkuset artykułów oraz opracowań poświęconych leczniczemu działaniu roślin. Najważniejsze książki: Vademecum Fitoterapii (Zrzeszenie Przemysłu Zielarskiego, trzy wydania w latach 1955-1959), Farmakodynamika Surowców Roślinnych, (Przemysł Lekarski i Spożywczy, 1960), Ziołolecznictwo - Poradnik dla Lekarzy, (PZWL, cztery wydania w latach 1976- 1982), Rośliny lecznicze i ich praktyczne zastosowanie (Instytut Wydawniczy, dwa wydania 1987 i 1988), Leksykon Roślin Leczniczych (Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne, 1990). Jest także współautorem 14 innych książek (ich ogólny nakład wyniósł 763.000 egzemplarzy).
. Panie Profesorze, przede wszystkim proszę przyjąć serdeczne gratulacje z powodu przyznania Nagrody "Nieznanego Świata " jak równie pozwolić nam wyrazić radość z możności odbycia z Panem z tej okazji osobistej rozmowy.
- Jestem głęboko poruszony uhonorowaniem mnie przez tak znaczące czasopismo. Chcę jednak sprostować, że nie mam tytułu profesora, lecz docenta doktora habilitowanego nauk farmaceutycznych.
. Dobrze o tym wiemy niemniej nieprzypadkowo wszyscy zwracają się do Pana w taki właśnie sposób. Panu nie wypada tego powiedzieć, my natomiast mamy prawo stwierdzić, że ca4"m swoim dorobkiem badawczym i naukowym dawno zapracował Pan na tytuł profesora, a jedyną przyczyną lego, że tak się nie stało, jest - jak można domniemywać - fakt, iż obiektem swojego zainteresowania uczynił Pan właśnie lecznicze właściwości roślin, co nie wszystkim się podoba. Niektórzy woleliby, żeby Pan zajął się farmaceutykami w ścisłym znaczeniu tego słowa (czytaj: chemią syntetyczna). Wówczas wszelkie zaszczyty znalazłyby się w zasięgu ręki.
- Nie dbam o to. Zawsze byłem, jestem i pozostanę niezależny. Moja życiowa oraz zawodowa droga nie pozostawia co do tego wątpliwości; nigdy z niej nie zejdę.
. Tym większy nasz - i nie tylko nasz - szacunek dla Pana i Pańskich dokonań. Zacznijmy jednak od początku. Jak to się stało, że zainteresował się Pan właśnie ziołami?
- Już od dziecka kochałem przyrodę. Odwiedzałem różne piękne miejsca, często wyjeżdżałem w góry (Howerla, Worochta), wędrowałem po terenach, które są dziś poza granicami Polski. Dolina Prutu i Czeremoszu to był rodzaj małego raju na ziemi. Wraz z kolegami z gimnazjum ze Lwowa często organizowaliśmy wspólne piesze wycieczki w te rejony.
Tak naprawdę jednak przełomem okazało się moje spotkanie z Janem Muszyńskim - profesorem farmakognozji oraz dziekanem Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Łódzkiego. Kiedy przekonał się, że ciężko pracuję, by nadrobić przerwane - wskutek udziału w walkach na froncie i działalnością w Armii Krajowej - lata studiów, pomógł mi w dwóch sprawach. Po pierwsze, włączono mnie do grona naukowego Uniwersytetu Łódzkiego w okresie, kiedy profesor Kotarbiński organizował na tej uczelni wydział farmaceutyczny. Najpierw byłem tzw. studentem asystentem wolontariuszem, po pół roku awansowałem na starszego asystenta, a po niedługim czasie zostałem mianowany adiunktem.

W tym okresie profesor Muszyński wystąpił z propozycją stworzenia w jednej z łódzkich dzielnic ośrodka rekreacyjnego "Zdrowie". Gdy otrzymał na to zgodę władz, wydzielił tam część nazwaną ogrodem pokazowym roślin leczniczych, podobnym do tego, jaki dziś znajduje się w Ciechanowcu. Pełniłem wtedy rolę asystenta profesora, który oprowadzał po ośrodku wycieczki szkolne i studenckie. Kończąc studia zostałem również zatrudniony w Zarządzie Miejskim w Łodzi; pracowałem jako kierownik laboratorium, w którym przygotowywano wyciągi roślinne dla szpitali. W całe to przedsięwzięcie byłem mocno zaangażowany, mogłem obserwować, jak te rośliny dojrzewają. Z czasem zaś profesor Muszyński zezwolił mi na samodzielne prowadzenie grup. Od tego wszystko się zaczęło.

W międzyczasie otrzymaliśmy od Amerykanów glukozę (umieszczoną w wojskowych pojemnikach), która okazała się bardzo potrzebna. W tym celu powstała specjalna "ampułczarnia" z potężnymi fiolkami, w której wiele osób pracowało przy palnikach, tworząc wyjałowione roztwory.

Chcę dodać, że profesor Muszyński pełnił funkcję doradcy naukowego w słynnej warszawskiej firmie "Gobiec", gdzie przygotowywano roślinne wyciągi płynne (proszę nie mylić ich z mieszankami ziołowymi, których było wówczas wszędzie pełno na rynku). Stanowiło to w tamtym czasie wielką nowość, a ja miałem w tym wszystkim swój udział. Nie tylko doradzałem, lecz również pracowałem w laboratorium nad analizami.

. Po wojnie dotkliwie brakowało leków, tzw. syntetyków. Kiedy rozpoczęła się ich produkcyjna eksplozja i jak ten proces się rozwijał?

-W latach 60. chemicy-syntetycy zaczęli intensywnie pracować nad nowymi lekami. Prekursorami w tej dziedzinie okazali się specjaliści niemieccy, którzy przygotowywali wówczas farmaceutyki dla szpitali i ogromnej rzeszy inwalidów wojennych. Można powiedzieć, że dysponowali dużym doświadczeniem, jeśli chodzi o syntezy. Te "pobory" zostały rozwinięte najpierw na modelach roślinnych. W międzyczasie trwało również izolowanie "modelowych" środków czynnych, z których tworzono liczne pochodne. Był to zarazem okres, kiedy leki powstawały na bazie naturalnej przyrody. Obecnie, ze względu na znaczny rozwój znajomości fizjologii człowieka, przemysł farmaceutyczny produkuje syntetyczne związki kompletnie niezwiązane z Naturą zewnętrzną.
. Mimo szybkiego rozwoju farmakologii syntetycznej nie zrezygnował Pan ze swojej idei i pozostał przy roślinach leczniczych...
- Leki syntetyczne zostały z samej swej istoty stworzone dla człowieka. Natomiast leki naturalne są związane z zieloną przyroda , gdzie podstawową reakcją okazuje się fotosynteza, która warunkuje życie wszystkich organizmów żywych. Chlorofil pod wpływem światła słonecznego przekształca dwutlenek węgla i wykorzystuje go do budowy organizmu roślinnego. Przede wszystkim wytwarzana jest w ogromnych ilościach glikoza, w nocy pobierany CO2, natomiast w dzień wydzielany tlen, który w ten sposób wzbogaca powietrze. Warto dodać, że badania bezspornie udowodniły, w jak wielkim stopniu zależymy od Natury. Mam na myśli chociażby glikozę, która jako materiał energetyczny roślin i człowieka jest wytwarzana jedynie przez świat zielony.

Nie jesteśmy tworem doskonałym, gdyż np., aby budować białka, potrzeba dwudziestu aminokwasów, lecz brakuje nam ośmiu. Uzupełniamy je spożywając białka roślinne. Sam nasz mózg wymaga dziennej dawki glukozy w ilości 120 gramów. Jeśli chodzi o tłuszcze roślinne i zwierzęce, człowiekowi niezbędne są nie tylko zwierzęce tłuszcze nasycone, lecz również roślinne tłuszcze nienasycone. Przeciętny człowiek ma 100 trylionów komórek, z czego ok. tryliona codziennie ginie, a w ich miejsce powstają nowe. Są one otoczone błoną komórkową, którą wypełniają właśnie nienasycone kwasy tłuszczowe. Najwięcej ich, podobnie jak cholesterolu, znajduje się w mózgu, ponieważ ma on gigantyczną ilość połączeń między poszczególnymi komórkami. Organizmy ludzkie i roślinne zawierają wiele analogicznych związków - mam na myśli m.in. enzymy trawienne, niektóre hormony, sterydy. Dlatego człowiek tak dobrze przyswaja pokarmy i leki pochodzenia roślinnego.

Wszystko, o czym mówię, świadczy o tym, że ludzie są nierozerwalnie związani ze światem przyrody. I to właśnie sprawia, że, gdy przyjmujemy wyciągi z roślin, nasz układ immunologiczny nie traktuje ich jako składnika obcego, zewnętrznego, lecz coś własnego, naturalnego. W wyciągach roślinnych zbadano dotychczas podstawowe związki, które są łatwo izolowane. Została jednak jeszcze ich ogromna ilość o wielkościach homeopatycznych, których dotąd nie poznaliśmy. Aby pomóc choremu, wystarczą ich nanoilości, czyli milionowe części gramów. I to właśnie stanowi wielką tajemnicę wyciągów czerpanych ze świata roślinnego.

Zarazem to nieprawda, że tylko część roślin jest "dobra", gdyż nie zawiera trucizn, a pozostałe okazują się nieużyteczne i szkodliwe. Takie twierdzenia propagują laicy, którzy nie mają pojęcia, o czym mówią. Jest rzeczą powszechnie znaną i od dawna dowiedzioną naukowo, że o skuteczności leku roślinnego decydują bardzo małe jego ilości, które mogą być powtarzane wielokrotnie bez większych problemów. Taka zasada przyświeca m.in. homeopatii, Zgodnie z tym, co głosił Paracelsus, to, co toksyczne w dużej ilości, w małej okazuje się dobre (czytaj: nieszkodliwe). Przykładem mogą być tu strychnina czy kurara, które stosowane w minimalnych ilościach (ułamkach miligramów) są z punktu widzenia ludzkiego organizmu znakomitymi lekami.

Na tej prawidłowości medycyna akademicka wielce skorzystała, gdyż wyizolowane zostały właśnie takie związki, które były silnie trujące i zielarze się nimi nie posługują a podawanie ich w odpowiedniej dawce pozostaje tylko w gestii lekarzy. Można powiedzieć, że świat roślinny oddał te składniki medycynie konwencjonalnej.

Chemicy stworzyli szereg związków syntetycznych - pochodnych w stosunku do roślinnych - i one oczywiście działają. Wielkim nieporozumieniem jest natomiast twierdzenie, że mają nad tymi drugimi przewagę. Podstawową rolę w przyjęciu takiego podejścia odgrywają kwestie finansowe. Każdego dziś można kupić, a pieniądze okazują się ważniejsze, niż ludzkie zdrowie. Na rynku pojawiły się wielkie międzynarodowe koncerny farmaceutyczne, prawdziwe giganty, które mają swoje wytwórnie niemal we wszystkich państwach. Dysponują one ogromnymi możliwościami przekonywania odbiorców o zaletach produkowanych przez siebie leków i słuszności kreowanych założeń, przy czym swoimi wpływami obejmują praktycznie cały Zachód, a więc Europę, Amerykę Północną (USA i Kanada) oraz Australię. Ze statystyk amerykańskich wynika, że wśród ogromnej rzeszy naukowców, których ściągnięto - i ściąga się nadal - do tego państwa z zagranicy, 45% stanowią badacze uzależnieni od przemysłu farmaceutycznego. Nieprzypadkowo też trzon tego przemysłu znajduje się w Stanach Zjednoczonych.
. Ile roślin na świecie, Pana zdaniem, posiada właściwości lecznicze?
- Około 20 tysięcy, z czego stosowanych jest zaledwie jakieś 2 tysiące. W samej Polsce rośnie ich kilkaset.
. Dlaczego więc medycyna akademicka tak często je lekceważy, podobnie jak np. witaminy?

- Powód jest prosty: ziół i witamin nie można opatentować . Weźmy np. onkologię, która stanowi całe odrębne królestwo. To gigantyczny przemysł medyczny, który opiera się na współdziałających z nim branżach. Sama aparatura kosztuje tu średnio milion dolarów. W ogóle obecnie na świecie panuje kult aparatury i wszelkiego rodzaju analiz. Dzieje się tak w sytuacji, gdy dwie trzecie ludności, czyli 4,5 miliarda osób, żyjących zwłaszcza na Wschodzie i w Afryce, jest leczonych za pomocą medycyny ludowej. W Indiach np. funkcjonują 124 szkoły homeopatyczne, a w Chinach jest ponad milion lekarzy, którzy przez sześć lat uczą się tradycyjnej medycyny chińskiej, liczącej 7-8 tysięcy lat przed narodzeniem Chrystusa plus 2 milenia naszej ery. Oni badając chorego oglądają m.in. jego język, mierzą puls, a w tradycyjnym chińskim szpitalu pacjenci leżą na łóżkach przykryci po szyje kocami, obok zaś stoi kroplówka, w której znajduje się wyciąg ziołowy przygotowany indywidualnie dla każdego z nich.
. Chodzi o rodzaj chelatacji?

- Tak. To ja zaproponowałem wprowadzenie jej do polskiej praktyki medycznej. Powstało Polskie Towarzystwo Terapii Chelatowej, a grono lekarzy - założycieli nadało mi przez aklamację zaszczytny tytuł honorowego prezesa PTTCh. Człowiek, żyjący w świecie, w którym woda, żywność oraz powietrze są przesycone chemią, potrzebuje oczyszczenia. Taką szansę oferuje właśnie chelatacja, która odtruwa ciało, pomagając mu w pozbyciu się szkodliwych toksyn. Cały proces polega na chelatowaniu aminokwasem syntetycznym, który jest podawany za pośrednictwem kroplówki dawkowanej w ciągu ok. 2,5 godziny (zabieg ten należy wielokrotnie powtarzać).

Ludzki organizm posiada dziewięćdziesiąt sześć tysięcy kilometrów naczyń krwionośnych, czyli niemal tyle, ile wynosi 2,5- krotny obwód kuli ziemskiej. Tworzą je przede wszystkim niewidzialne gołym okiem naczynia kapilarne, które docierają do każdej odrębnej komórki. Zadam proste pytanie: dlaczego komar kłuje od razu człowieka w wybrane przez siebie w mgnieniu oka miejsce, a nie szuka go? Bo on "wie", jak dostać się właśnie do naczynka włosowatego, które zbudowane jest z jednej warstwy komórek.

Ludzie w wieku 60-80 lat dzięki chelatacji nie tylko pozbywają się wielu kłopotów zdrowotnych, ale również młodnieją. Osobiście odbyłem w kilkuletnich odstępach trzy takie kuracje i ich efekty oceniam jako znakomite. Podam też inny przykład. Ostatnio, gdy odwiedziłem klinikę doktora Zbigniewa Markiewicza na warszawskim Żoliborzu, gdzie leczy się za pomocą chelatacji, miałem możność porozmawiać ze starszą kobietą która odbyła 17 jej sesji z 20 przepisanych przez lekarza. Już po kilku poczuła się o wiele lepiej, a trzeba dodać, że uprzednio borykała się z poważnymi kłopotami zdrowotnymi, o których szczegółowo mi opowiedziała. Np., gdy wychodziła na spacer, zawsze musiała ją "ubezpieczać" inna osoba (była prowadzona "pod rękę"). Nie korzystała też z komunikacji miejskiej, gdyż niesprawne nogi nie pozwalały na to, by wejść na schodki tramwajowe czy autobusowe. Obecnie sama odbywa piesze wędrówki, a jej sprawność zwiększyła się tak dalece, że bez problemu jeździ autobusami czy tramwajami.

Dla odmiany opowiem pewną historię szeroką opisaną w medycznej literaturze niemieckiej. Mianowicie trzech tamtejszych znakomitych chirurgów przed 30 laty uczestniczyło w Szanghaju w operacji usunięcia ślepej kiszki (czy też pęcherzyka żółciowego - w moim wieku pamięć bywa już nieco zawodna) prowadzonej przez chińskich lekarzy. Ich pacjentką była kobieta, której zastosowali akupunkturę, nakłuwając ciało igłami w odpowiednich miejscach. W takiej sytuacji po pewnym czasie mózg wytwarza endorfiny, czyli swoiste związki przeciwbólowe. Wówczas możliwe okazuje się otwarcie brzucha pacjentki skalpelem bez użycia uśmierzających ból farmaceutyków. Itak właśnie stało się we wspomnianym przypadku. W trakcie całej operacji chora była przytomna i nawet rozmawiała z lekarzem o jej przebiegu. Podobnych zabiegów przeprowadza się w Chinach bardzo wiele, a rana pooperacyjna goi się wówczas szybko, gdyż tamtejsi lekarze nie stosują żadnej chemii.

Wracając zaś do chelatacji, chcę dodać jeszcze jedną istotną informację. Zazwyczaj wykorzystuje się w niej aminokwas, gdy jednak użyje się do tego celu witaminę C, która jest dla człowieka witaminą uniwersalną, działa ona m.in. przeciwnowotworowo, Jej skuteczność jest wręcz niesamowita!

I znów odwołam się do przykładu zaczerpniętego z życia. Mój znajomy, doktor medycyny z Gdyni miał przyjaciela, któremu w przeszłości usunięto jedną nerkę. Niestety, z biegiem lat nastąpił przerzut ogniska nowotworowego do wątroby i kręgosłupa. Kiedy medycyna konwencjonalna "rozłożyła ręce", spisując pacjenta na straty, lekarz, o jakim mówiłem, chcąc go uratować, zaproponował ordynatorowi oddziału onkologicznego, na którym leżał chory, by zaaplikowano mu za pomocą chelatacji dużą ilość witaminy C. Niestety, ze względu na obawę przed reakcją innych lekarzy ordynator odmówił, twierdząc, że musi zachować sztywne standardy leczenia. Nalegania i tłumaczenia, że mogłoby to chorego uratować, nic nie dały. Klamka zapadła, a po kilkunastu dniach pacjent zmarł.

. Czy po kilkudziesięciu lalach poświęconych badaniu właściwości leczniczych ziół i witamin nie jest Pan rozgoryczony faktem, że obecnie są one obiektem tak nieuczciwych i zajadłych ataków? I czy istnieje jakiś sposób, by temu zaradzić?

- Za wszystkim kryją się pieniądze, ogromne pieniądze. Jak już wspomniałem, ziół ani witamin nie da się opatentować i właśnie to stanowi przyczynę niechętnego stosunku do nich koncernów farmaceutycznych oraz znacznej części świata lekarskiego. Tu także tkwi powód zwalczania naturalnych metod terapii, które mogą chorym pomóc.

Jestem - o czym także już mówiłem - niezależnym, wolnym człowiekiem. Dlatego nigdy nie integrowałem się z żadnymi strukturami politycznymi czy farmaceutycznymi. Najważniejsze dla mnie było i pozostanie ludzkie zdrowie. Oczywiście więc martwi mnie to, co się obecnie dzieje. Najlepszym przykładem podejścia do wspomnianych problemów jest zlikwidowanie czasopisma Wiadomości Zielarskie, z którym wiele lat byłem związany, i które miało jeszcze tradycje przedwojenne. Tytuł ten zniknął z rynku pod pretekstem nieopłacalności finansowej jego wydawania.
. W trakcie działalności badawczo-naukowej współpracował Pan z licznymi praktykami-zielarzami Jak z perspektywy lat ocenia Pan kontakty z nimi?
- Wśród tych, którzy stosowali zioła w celach leczniczych, było wiele osób duchownych, zwłaszcza zakonników. Przez pewien czas np. związałem się z łódzkimi bonifratrami, którzy kiedyś prowadzili szpital, ale później im go zabrano i prosili mnie o radę, co robić, gdyż nadal pragnęli leczyć chorych za pomocą ziół. Zaproponowałem im, żeby poprawili "bazę" i sposoby przygotowywania mieszanek ziołowych, co - jak uważałem - mogłoby w przyszłości zaowocować reaktywowaniem działalności szpitala. Ostatecznie jednak mimo mojego zaangażowania naukowego nic z tego nie wyszło.
Później współpracowałem na tym polu z franciszkanami, m.in. z ojcem Grzegorzem Sroką z Rychwałdu koło Żywca, którego poznałem przed 40 laty w Krośnie, kiedy był jeszcze młodym, początkującym księdzem. Dysponował receptami ludowymi na mieszanki ziołowe i zaproponował, żebym pomógł mu w ich udoskonaleniu i unowocześnieniu. Trwało to przez kilka lat, a nasze współdziałanie polegało na tym, że ja pracowałem nad tymi ludowymi recepturami leczniczymi, a następnie po usystematyzowaniu i modyfikacji posyłałem ojcu Sroce ich nowe "wersje". Jeszcze później współpracowaliśmy przy stworzeniu kalendarza ludowego, w którym znalazły się porady i recepty na różne schorzenia. W przedmowie napisałem, co nam daje przyroda i w jaki sposób należy podchodzić do opartej na niej medycyny naturalnej. Te kalendarze ukazywały się przez kilkanaście lat.
. Czy mógłby Pan Profesor wymienić fitoterapeutów, których uważa za szczególnie ciekawych, znaczących?
- To trudne pytanie. Ci, wywodzący się ze starej gwardii, których osobiście znałem i ceniłem, z reguły dawno już nie żyją. Własnych następców, niestety, nie mam.
Aby doświadczenie i praca poprzedników nie odeszła wraz z nimi, w latach 60. zaproponowałem m.in. zorganizowanie kursu ziołolecznictwa w Instytucie Wojskowym przy ul. Szaserów
w Warszawie. Jeden z ówczesnych lekarzy, który bardzo przychylnie odniósł się do mojej propozycji, zgodził się na udział w realizacji tego przedsięwzięcia. Kursy, na których obaj wykładaliśmy, zostały uznane przez Ministerstwo Zdrowia. a Instytut Szkolenia Zawodowego wydawał certyfikaty zielarskie. Z tamtej grupy żyje do dziś doktor Jadwiga Górnicka (którą znamy i bardzo cenimy - przyp. red. NŚ).
. Wiemy, że usilnie popiera Pan homeopatię...
Jestem z nią od zawsze za pan brat. Wiele pisałem na ten temat i konsekwentnie homeopatię propaguję, gdyż uważam ją za przyszłość medycyny. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, a ludzie, którzy homeopatię wyśmiewają i atakują, nie próbując nawet zrozumieć jej założeń oraz odmawiając tej metodzie leczenia - wbrew faktom - terapeutycznej wartości, są godni pożałowania.

Medycyna akademicka, alopatyczna walczy przeważnie z objawami choroby. Dlatego uważa się, iż 45% ludzi Zachodu jest już uzależnionych od leków syntetycznych. Natomiast medycyna czerpiąca z Natury, w tym homeopatia, zmierza do usunięcia przyczyn choroby, często metodami "informacyjnymi". Ą to przecież informacja i informatyka zaczynają pełnić coraz ważniejszą rolę w życiu współczesnego człowieka. Wiedzą o tym doskonale światłe umysły reprezentujące różne dziedziny nauki.

A teraz powiem coś bardzo osobistego. Pewnie Państwo zapytacie, dlaczego robię to, co robię, czyli całe życie walczę w obronie medycyny naturalnej, ziołolecznictwa i ludzkiej godności. Otóż czynię tak, gdyż w ten sposób spłacam dług, jaki zaciągnąłem u Opatrzności. W swoim życiu bowiem wielokrotnie znajdowałem się w sytuacjach, kiedy powinienem zginąć, a mimo to ocalałem, zawdzięczając swój ratunek właśnie Opatrzności. Tak było wielokrotnie podczas wojny, a także i później (profesor Ożarowski szczegółowo opowiedział nam o kilku tego rodzaju zdarzeniach, ale to już temat na odrębną publikację przyp. NŚ). To Ona podarowała mi również, mimo zaawansowanego wieku (a mam prawie 95 lat), zdrowe ręce, nogi i nadal sprawny mózg. Wszystko to traktuję jak zaciągnięty dług, który staram się spłacać swoją pracą naukową i badawczą, licznymi książkami oraz obroną medycyny naturalnej.
. czy "zielona medycyna "jest ciągle dla chorego medycyną żywą i atrakcyjną?
- Naturalnie! Co więcej, ona jest żywa i atrakcyjna także z punktu widzenia naukowego. Trzeba tylko chcieć i umieć ją wykorzystać dla dobra chorego.

. Istnieje wiele badań potwierdzających skuteczność metod medycyny naturalnej, tyle że nie są odpowiednio nagłaśniane, a tym samym lekarze i pacjenci nie dysponują w tej mierze właściwymi informacjami. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że często właśnie o to chodzi, by takie informacje nie były upowszechniane, w efekcie czego są one nierzadko ukrywane i kwitowane stwierdzeniami o rzekomym braku skuteczności terapii naturalnych. Czy nie jest Panu z tego powodu przykro?

- Oczywiście, że jest. Czy mamy jednak załamywać ręce? Musimy bronić naszego punktu widzenia i przekonywać do niego. Do ziół, witamin, homeopatii, chelatacji - tego wszystkiego, co czerpie z Natury i służy człowiekowi, a nie doraźnym korzyściom finansowym. Ze swej strony - z perspektywy kilkudziesięciu lat własnych badań i pracy naukowej - nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie medycyna naturalna stanowi klucz do ludzkiego zdrowia i będę bronił tej tezy do końca swoich dni.
kowalus
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 183
Rejestracja: 07 sty 2011, 17:31
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Trudno też oprzeć się wrażeniu, że często właśnie o to chodzi, by takie informacje nie były upowszechniane, w efekcie czego są one nierzadko ukrywane i kwitowane stwierdzeniami o rzekomym braku skuteczności terapii naturalnych. Czy nie jest Panu z tego powodu przykro?

- Oczywiście, że jest. Czy mamy jednak załamywać ręce? Musimy bronić naszego punktu widzenia i przekonywać do niego. Do ziół, witamin, homeopatii, chelatacji - tego wszystkiego, co czerpie z Natury i służy człowiekowi, a nie doraźnym korzyściom finansowym. Ze swej strony - z perspektywy kilkudziesięciu lat własnych badań i pracy naukowej - nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie medycyna naturalna stanowi klucz do ludzkiego zdrowia i będę bronił tej tezy do końca swoich dni.
Qba Krause
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 11474
Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31

Nieprzeczytany post

z punktu widzenia językowego -perełeczka :)
być jak brad pitt w Indiana Jonesie.

Do Things Always.

komentarze do bloga
blogspot
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Mam te ksiazke u siebie na polce
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

wojtek pisze:Mam te ksiazke u siebie na polce
Witam w klubie!
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
Awatar użytkownika
apaczo
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1565
Rejestracja: 09 lut 2012, 12:07
Życiówka na 10k: 34:54
Życiówka w maratonie: brak
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Yurek3 pisze:Zaczynam zgłębiać tajemnice ziół po chińsku opornie mi to idzie bo te krzaczki to symbole łączone w różnych konfiguracjach ,ale daje radę.
Uważaj bo skośnych oczek dostaniesz :bum:
Troszeczkę się znam na sporcie i jestem praktykiem. Wszystkie moje rady opieram na swoim wieloletnim doświadczeniu, ale przyznaję, że nie jestem nieomylny, gdyż człowiek uczy się całe życie i ma prawo zmienić swoje poglądy, przekonania.
rudnickir
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 723
Rejestracja: 23 mar 2013, 22:37
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

gdzie się ukaże?
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ