złamać 18 minut na 5 km
-
- Rozgrzewający Się
- Posty: 4
- Rejestracja: 29 lip 2013, 18:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Nie przesadzajcie z tym pływaniem na stabilizację... na stabilizację to się robi specjalne ćwiczenia - trx, bosu itp. a nie pływanie.
Drugiego takiego nie znajdziesz, SPRAWDŹ! biuro tłumaczeń toruń
Drugiego takiego nie znajdziesz, SPRAWDŹ! biuro tłumaczeń toruń
Ostatnio zmieniony 12 lis 2013, 16:53 przez Berti, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Wyga
- Posty: 136
- Rejestracja: 29 cze 2013, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Longford/Ireland
- Kontakt:
Mnie również w chwili obecnej marzy się zejście poniżej 20 min na 5k a gdyby taki cel udało się osiągnąć to kto wie, może w przyszłości pokusiłbym się o złamanie takiej 18-stki?
Swój rekord 21:42 ustanowiłem podczas moich pierwszych zawodów na 5k i po ok 2 miesiącach biegania i na dzisiaj wydaje mi się, że mógłbym to poprawić. Oprócz generalnie większego doświadczenia i przebiegnięcia większej ilości kilometrów, zmieniłem coś jeszcze. Pewnie rzecz dla niektórych błaha ale oddychanie przez usta wydaje się/jest o wiele bardziej ekonomiczne aniżeli przez nos. Mój rekord pobiłem oddychając przez nos właśnie
i dopiero po jakimś czasie zmieniłem swój sposób oddychania i widać tego efekty. Mniej się męczę i biegnie się łatwiej.
A co do pytania autora to wydaje się, że każdy rekord da radę prędzej czy później złamać. Wszak trening czyni mistrza

Swój rekord 21:42 ustanowiłem podczas moich pierwszych zawodów na 5k i po ok 2 miesiącach biegania i na dzisiaj wydaje mi się, że mógłbym to poprawić. Oprócz generalnie większego doświadczenia i przebiegnięcia większej ilości kilometrów, zmieniłem coś jeszcze. Pewnie rzecz dla niektórych błaha ale oddychanie przez usta wydaje się/jest o wiele bardziej ekonomiczne aniżeli przez nos. Mój rekord pobiłem oddychając przez nos właśnie

A co do pytania autora to wydaje się, że każdy rekord da radę prędzej czy później złamać. Wszak trening czyni mistrza

BKWC - Blog
Komentarze
5km - 19:06
10km - 41:28 (nie oficj.)
21km - 1:31:57
www.wrobels.pl - blog z życia emigranta

Komentarze
5km - 19:06
10km - 41:28 (nie oficj.)
21km - 1:31:57
www.wrobels.pl - blog z życia emigranta

- TrzymamTempo
- Stary Wyga
- Posty: 165
- Rejestracja: 18 lip 2013, 08:47
- Życiówka na 10k: 42:18
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Władysławowo
- Kontakt:
Biegnąc na WB3 podczas zawodów i tętnie dochodzącym do maksymalnego oddychasz tylko nosem ?Cwirek pisze:Pewnie rzecz dla niektórych błaha ale oddychanie przez usta wydaje się/jest o wiele bardziej ekonomiczne aniżeli przez nos. Mój rekord pobiłem oddychając przez nos właśniei dopiero po jakimś czasie zmieniłem swój sposób oddychania i widać tego efekty. Mniej się męczę i biegnie się łatwiej.:
Ja pobieram tlen wszystkim czym się da. Usta i nos wdychają razem jak największą ilość tlenu by dostarczyć jak najwięcej.
Poza tym czytałem o tym w książce , które potwierdzała ten sposób.
Chyba, że jest jakieś wytłumaczenie, które wskaże ewentualnie, błędny tok mojego myślenia...
-
- Wyga
- Posty: 136
- Rejestracja: 29 cze 2013, 22:54
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Longford/Ireland
- Kontakt:
Podczas rzeczonych zawodów rzeczywiście oddychałem tylko nosem
Tak się zastanawiam i wychodzi mi, że gdybym oddychał ustami (wiedząc jakie plusy daje takie oddychanie) to ten wynik byłby zgoła inny. Wtedy oddychałem nosem ale dziś oddycham już tylko ustami. A nos i usta razem? Trzeba spróbować
Wydaje się logiczne - im więcej tlenu w sobie, tym lepiej.


BKWC - Blog
Komentarze
5km - 19:06
10km - 41:28 (nie oficj.)
21km - 1:31:57
www.wrobels.pl - blog z życia emigranta

Komentarze
5km - 19:06
10km - 41:28 (nie oficj.)
21km - 1:31:57
www.wrobels.pl - blog z życia emigranta

- Bylon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1613
- Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Mihumor - nie pisałem nic o łączeniu pływania z bieganiem. Pisałem o fakcie, że pływanie motylkiem nie równa się stabilizacji i pompkom. To nie jest moje zdanie, to jest fakt. Bardzo możliwe, że daje dobre efekty w bieganiu, ale nie jest w dwoma powyższymi kwestiami powiązane.
Swoją drogą, ilu znasz biegaczy, które przepłyną 2 km bez przerwy szybkim motylkiem? Bo ja Ci powiem, że kilku moich znajomych to BARDZO wysokiej klasy /ale nadal amatorzy, nie idący w wyczyn/ pływacy, którzy jednak wspominają, że motylek to dla nich męka i więcej jak kilkaset metrów nim raczej nie przepłyną.
Na marginesie, zbyt dużo* czasu spędzanego w wodzie jest niekorzystne dla biegaczy, bo roluźniają się więzadła i osłabiają stawy (mniejszy opór wody) - Paweł Korzeniowski wspominał, że nie może zbyt dużo biegać ze względu na powyższą kwestię.
*Naprawdę bardzo dużo, ale warto ostrzec, jakby ktoś miał pomysł pływać codziennie parę kilometrów.
@Oddychanie nosem/ustami - no na pewno samym nosem to nas specjalnie nie dotleni, ale też nie widzę potrzeby oddychania zarówno nosem, jak i ustami. Z reguły same usta wystarczają, dla mnie dołączanie do nich nosa jest po prostu niewygodne.
Swoją drogą, ilu znasz biegaczy, które przepłyną 2 km bez przerwy szybkim motylkiem? Bo ja Ci powiem, że kilku moich znajomych to BARDZO wysokiej klasy /ale nadal amatorzy, nie idący w wyczyn/ pływacy, którzy jednak wspominają, że motylek to dla nich męka i więcej jak kilkaset metrów nim raczej nie przepłyną.
Na marginesie, zbyt dużo* czasu spędzanego w wodzie jest niekorzystne dla biegaczy, bo roluźniają się więzadła i osłabiają stawy (mniejszy opór wody) - Paweł Korzeniowski wspominał, że nie może zbyt dużo biegać ze względu na powyższą kwestię.
*Naprawdę bardzo dużo, ale warto ostrzec, jakby ktoś miał pomysł pływać codziennie parę kilometrów.
@Oddychanie nosem/ustami - no na pewno samym nosem to nas specjalnie nie dotleni, ale też nie widzę potrzeby oddychania zarówno nosem, jak i ustami. Z reguły same usta wystarczają, dla mnie dołączanie do nich nosa jest po prostu niewygodne.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Piszę o pływaniu motylkiem i dwóch kilometrach jednak kraulem więc czytaj dokładnie. Generalnie robię trochę ćwiczeń stabilizacyjnych od dwóch lat, raczej regularnie i pod kątem biegania a nie siły ogólnej, masy, rzeźby czy pchnięcia kulą. Czasem je zamieniam na pływanie i generalnie to działa, też część siły (pompki itp) czasem podmieniam pływaniem - i generalnie mam obserwację taką, że na moim lichym, amatorskim poziomie to się sprawdza, ostatnio nawet z łączenia treningu pływackiego z niewielkim biegowym poprawiłem niespodziewanie życiówkę w HM o minutę, prze półtora miesiąca nie robiłem siły i stabilizacji, mało biegałem (z powodu pękniętego żebra), było samo pływanie, do tego 2 tygodnie biegania i było ok, dwa maratony z powodzeniem pobiegłem mocno podpierając bieganie (jako część siły i stabilizacji) właśnie intensywnym pływaniem - oba w bardzo dobrym negativie-ie i po kalkulatorach więc tej stabilizacji i siły było z tego sporo i wystarczająco. Też trochę pływam, raczej latem, powiedzmy 3-6km tygodniowo, ty dajesz przykład w wypowiedzi sportowca (medalista mistrzostw świata), który więcej pływa dziennie, pomijam tempa, technikę, specjalizację, swoistość treningu itp. Tego typu wypowiedzi czy porównania w naszym przypadku mają się nijak i niczemu nie służą. Kolega też pisze, ze pływa (nie codziennie) 2-3km - w kwestii samego pływania to mało i trudno mi sobie wyobrazić by to przeszkadzało w czymkolwiek w bieganiu - dodatkowo jest bonus tlenowy i odciążenie aparatu ruchu - same zyski dla amatora . Dosyć luźne przepłynięcie 2km kraulem zajmuje mi 40 minut, śmiem twierdzić, że jednak przy tym płynięciu pracuje sporo mięśni odpowiedzialnych za stabilizację, teraz pytanie - czy ktoś tu ćwiczy samą stabilizację powiedzmy 30 minut dziennie i jest to sam czas trwania ćwiczeń? Ja myślę, ze robiąc stabilizację czas ćwiczeń u mnie na moim poziomie biegania wynosi może 5-10 minut, w czym problem, żona moja tylko pływa, nie robi siły i stabilizacji a wyników czy progresu może jej pozazdrościć wielu facetów, wielu pewnie ze 20 lat od niej młodszych - siła biegowa czy właśnie zyski z dobrej stabilizacji swą moim zdaniem u niej jednymi z lepszych cech (maraton lepiej od kalkulatora na 2 minutowym negativie)
Podawanie przykładów treningu i techniki bardzo wyspecjalizowanych zawodowców z dosyć słabymi amatorami i wyciąganie z tego daleko idących wniosków to dla mnie mocne nadużycie, ja biegam wolno i dosyć koślawo, mam tyle braków i rzeczy do poprawienia, że bieganie czy pływanie zawodowców ma się do tego co robię bardzo nijak - no a w zawodach przeważnie 90% biegaczy jest za mną.
Podawanie przykładów treningu i techniki bardzo wyspecjalizowanych zawodowców z dosyć słabymi amatorami i wyciąganie z tego daleko idących wniosków to dla mnie mocne nadużycie, ja biegam wolno i dosyć koślawo, mam tyle braków i rzeczy do poprawienia, że bieganie czy pływanie zawodowców ma się do tego co robię bardzo nijak - no a w zawodach przeważnie 90% biegaczy jest za mną.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- Bylon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1613
- Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Kurczę, tylko ja nadal nie napisałem, że nie jestem za pływaniem jako uzupełnianiem biegania. Przy wypowiedzi na temat stawów zabezpieczyłem się dopiskiem, że chodzi o naprawdę długi czas przebywania w wodzie. Jakby ktoś codziennie kilka godzin spędzał w wodzie, to już spokojnie mogłoby to mieć jakiś wpływ na stawy. Wiem, że większości osób takie pomysły nie przychodzą do głowy, ale wybrani miewają naprawdę dziwne myśli, żeby osiągnąć swój cel (bieganie w folii aluminiowej, żeby szybciej spalać tłuszcz...). Wobec tego postanowiłem ostrzec.
Co do wyników, to
a) gratuluję!
b) na wynik ma wpływ strasznie dużo rzeczy i to nie jest tak, że robisz stabilizację - jesteś szybszy, nie robisz - jesteś wolniejszy. Możesz być szybszy od innych, nie robiąc stabilizacji, bo masz lepszy trening/biegasz od dłuższego czasu itd. To, że Twoja żona ma super progres bez robienia stabilizacji nie jest argumentem za nierobieniem stabilizacji (tak w ogóle, to nie cierpię tego szumnego określenia - nazwijmy ją ćwiczeniami). Kto wie, czy jakby robiła ćwiczenia, nie miałaby progresu lepszego?
Wynik składa się z tylu czynników, że nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Możliwe, że na Twoją życiówkę w półmaratonie wpłynęło (było kluczowe) pływanie, możliwe, że tą zasadniczą rzeczą był odpoczynek nóg. Możliwe, że po prostu miałeś braki w jakimś tam konkretnym zakresie wydolności i akurat pływanie się świetnie w to wstrzeliło.
Niestety wynik jest zbyt złożony (wiem, że ciągle to podkreślam, ale w tym rzecz), żeby dało się jednoznacznie określić konkretne aspekty, które przesądziły o tym, że był on taki, a nie inny. Można celować, czasem z dużą dokładnością stwierdzić takie kluczowe rzeczy. Jak na trasie zdarzyły się problemy żołądkowe, to wiemy, że to przesądziło o słabym wyniku. Jak odnowiła się kontuzja, zdajemy sobie sprawę z jej niszczycielskości dla organizmu i zarazem dla osiągów w czasie biegu. Jednak zazwyczaj na wynik - i słaby, i dobry - wpływa więcej, wiele więcej rzeczy, z których żadna nie wybija się aż tak bardzo.
Piszę tak o tym wyniku, również dlatego, że sam tego doświadczyłem. Nie tak dawno, w absolutnym szczycie formy, przystępowałem do biegu na 5 km. Nawet pogoda nie krzyżowała mi szyków! A jednak - wynik był o dwie-trzy minuty niższy od zakładanego i o 1:15 słabszy od takiego absolutnego minimum, którego już byłem praktycznie pewien. Nie wiem, co o tym przesądziło - czy spinka związana z oczekiwaniami na życiówkę (niedoczekanie, na treningach biegałem szybciej...), a może zbyt mocny trening jakiś czas wcześniej? Trasa, z jednym lekkim, ale nie tak miłym podbiegiem? To, że zdarzyło się tak, że nie miałem kogo wyprzedzać? Na pewno kluczowe było to, że nie byłem w stanie przyspieszyć, choć miałem na to mnóstwo, sił. Tylko znowu - czemu nie byłem w stanie przyspieszyć - jednak tych sił nie było tak wiele, co? I tak dalej. Sam widzisz.
Równolegle, wczoraj pobiłem mój rekord pompek, i to o ponad 15% w stosunku do poprzedniego! Zrobiłem to po dwóch kuracjach antybiotykowych, z nie tak regularnymi, jak niegdyś ćwiczeniami siłowymi. Zrobiłem to, choć jeszcze niedawno byłem pewien, że moja aktualna wytrzymałość siłowa jest w opłakanym stanie. Wszystko na to wskazywało. Więc czemu ten rekord jest teraz o 15% lepszy? No właśnie. Czemu? Mam, oczywiście, swoje podejrzenia, niektóre z pewnością trafne. Jednak mimo to uważam, że taka pewność, że właśnie TO JEDNO mi pozwoliło na pobicie wyniku (i walić stabilizację), to nie jest najlepsze wyjście.
Co do pływania jako stabilizacji, to po prostu charakterystyka pracy mięśni przy tych dwóch ruchach jest zupełnie inna i podtrzymuję, że nie można tego porównywać. Być może pływanie może z powodzeniem częściowo zapewnić stabilizację, ale to nie jest to samo!
Co do wyników, to
a) gratuluję!
b) na wynik ma wpływ strasznie dużo rzeczy i to nie jest tak, że robisz stabilizację - jesteś szybszy, nie robisz - jesteś wolniejszy. Możesz być szybszy od innych, nie robiąc stabilizacji, bo masz lepszy trening/biegasz od dłuższego czasu itd. To, że Twoja żona ma super progres bez robienia stabilizacji nie jest argumentem za nierobieniem stabilizacji (tak w ogóle, to nie cierpię tego szumnego określenia - nazwijmy ją ćwiczeniami). Kto wie, czy jakby robiła ćwiczenia, nie miałaby progresu lepszego?
Wynik składa się z tylu czynników, że nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Możliwe, że na Twoją życiówkę w półmaratonie wpłynęło (było kluczowe) pływanie, możliwe, że tą zasadniczą rzeczą był odpoczynek nóg. Możliwe, że po prostu miałeś braki w jakimś tam konkretnym zakresie wydolności i akurat pływanie się świetnie w to wstrzeliło.
Niestety wynik jest zbyt złożony (wiem, że ciągle to podkreślam, ale w tym rzecz), żeby dało się jednoznacznie określić konkretne aspekty, które przesądziły o tym, że był on taki, a nie inny. Można celować, czasem z dużą dokładnością stwierdzić takie kluczowe rzeczy. Jak na trasie zdarzyły się problemy żołądkowe, to wiemy, że to przesądziło o słabym wyniku. Jak odnowiła się kontuzja, zdajemy sobie sprawę z jej niszczycielskości dla organizmu i zarazem dla osiągów w czasie biegu. Jednak zazwyczaj na wynik - i słaby, i dobry - wpływa więcej, wiele więcej rzeczy, z których żadna nie wybija się aż tak bardzo.
Piszę tak o tym wyniku, również dlatego, że sam tego doświadczyłem. Nie tak dawno, w absolutnym szczycie formy, przystępowałem do biegu na 5 km. Nawet pogoda nie krzyżowała mi szyków! A jednak - wynik był o dwie-trzy minuty niższy od zakładanego i o 1:15 słabszy od takiego absolutnego minimum, którego już byłem praktycznie pewien. Nie wiem, co o tym przesądziło - czy spinka związana z oczekiwaniami na życiówkę (niedoczekanie, na treningach biegałem szybciej...), a może zbyt mocny trening jakiś czas wcześniej? Trasa, z jednym lekkim, ale nie tak miłym podbiegiem? To, że zdarzyło się tak, że nie miałem kogo wyprzedzać? Na pewno kluczowe było to, że nie byłem w stanie przyspieszyć, choć miałem na to mnóstwo, sił. Tylko znowu - czemu nie byłem w stanie przyspieszyć - jednak tych sił nie było tak wiele, co? I tak dalej. Sam widzisz.
Równolegle, wczoraj pobiłem mój rekord pompek, i to o ponad 15% w stosunku do poprzedniego! Zrobiłem to po dwóch kuracjach antybiotykowych, z nie tak regularnymi, jak niegdyś ćwiczeniami siłowymi. Zrobiłem to, choć jeszcze niedawno byłem pewien, że moja aktualna wytrzymałość siłowa jest w opłakanym stanie. Wszystko na to wskazywało. Więc czemu ten rekord jest teraz o 15% lepszy? No właśnie. Czemu? Mam, oczywiście, swoje podejrzenia, niektóre z pewnością trafne. Jednak mimo to uważam, że taka pewność, że właśnie TO JEDNO mi pozwoliło na pobicie wyniku (i walić stabilizację), to nie jest najlepsze wyjście.
Co do pływania jako stabilizacji, to po prostu charakterystyka pracy mięśni przy tych dwóch ruchach jest zupełnie inna i podtrzymuję, że nie można tego porównywać. Być może pływanie może z powodzeniem częściowo zapewnić stabilizację, ale to nie jest to samo!
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!
- mihumor
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 6204
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 14:14
- Życiówka na 10k: 36:47
- Życiówka w maratonie: 2:48:13
- Lokalizacja: Kraków
Oczywiście, ze nie to samo, niemniej na pewnym poziomie daje to efekty. Oczywiście mój wynik nie wynika z pływania, to tylko trening uzupełniający, niemniej dobry i wartościowy, wątpię by się znalazł ktoś kto biega i pływa i by stwierdził, że pływanie mu przeszkadza czy też nie pomaga, jest tu natomiast sporo osób, które pewnie mogłyby napisać, ze pływanie jako trening uzupełniający dało im sporo korzyści w tym także w sile i stabilizacji . Kwestia wymienialności też jest - jak płynę mocno 30-40 minut to przeważnie w domu nie dymam pompek itp, jak nie pływam to owszem robię to - może lepiej by było jakbym je robił też po pływaniu ale wystarcza bez tych dodatkowych szopek. Osobiście jestem zwolennikiem tezy, że nadmiar zajęć nie jest najlepszym rozwiązaniem i wolę wyważenie. Do końca też nie przekonuje mnie teza, że mięśnie jakie używam przy pływaniu nie przydają się przy bieganiu a te, które używam przy robieniu pompek czy machaniu nogą w powietrzu to dla mego biegania mają zbawienny wpływ. Takie poglądy wynikają chyba z zamykaniu pewnych sfer i w zbyt wielkiej wiary w niby to swoistość i niezbędność pewnych wymachów, które ktoś tam wymyślił, potem się okazuje, że facet pobił rekord świata a nigdy w życiu "błogosławionego" skipu A nie robił - jest wiele dróg zwłaszcza na niskim poziomie.
Najszybsza kupa złomu w galaktyce
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
Blog: viewtopic.php?f=27&t=29814&start=345
Koment: viewtopic.php?f=28&t=29813&start=2880
- Bylon
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1613
- Rejestracja: 17 wrz 2012, 17:42
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Jeśli tę tezę stworzyłem ja, wskaż mi proszę wskazujący na to moment w moich postach.Do końca też nie przekonuje mnie teza, że mięśnie jakie używam przy pływaniu nie przydają się przy bieganiu a te, które używam przy robieniu pompek czy machaniu nogą w powietrzu to dla mego biegania mają zbawienny wpływ. Takie poglądy wynikają chyba z zamykaniu pewnych sfer i w zbyt wielkiej wiary w niby to swoistość i niezbędność pewnych wymachów, które ktoś tam wymyślił, potem się okazuje, że facet pobił rekord świata a nigdy w życiu "błogosławionego" skipu A nie robił - jest wiele dróg zwłaszcza na niskim poziomie.
Pisałem tylko o odmiennej charakterystyce działania mięśni w różnych czynnościach. Bardzo dobrze, że pompki sobie odpuszczasz, nadmiar zajęć w istocie nie jest dobry. Nie oznacza to jednak, że są one równoznaczne z pływaniem.
Jak już pisałem - tak, zgadzam się, pływanie jest korzystne i na pewno może wielu osobom pomóc w bieganiu!
Przecież nasza dyskusja wyszła od innego stwierdzenia i nie dotyczyła kwestii pływania jako czegoś dobrego.
"Silikon nad kolanami zapobiega ślizganiu się rąk podczas wspinania się" - patrzcie no, jakie cuda teraz produkują!