Kolejny zaczyna biegać.

Stawiasz pierwsze kroki? Tutaj szukaj wsparcia, pomocy i zachęty. Wstąp i podaj rękę tym, którzy dopiero nabierają pędu.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pozdrowienia. Ostatnim czasy, jakoś tak za sprawą pewnej jednej znajomości - faceci zrozumieją ;) - przełamałem się i postanowiłem, że dość z gadaniem i pora zacząć biegać!
I jak postanowiłem, tak też faktycznie zrobiłem. Zaczęło się dosyć niewinnie, ale z oporami, bowiem wcześniej już, raz jeden próbowałem biec i po przebiegnięciu szybko jakichś 200m, umierałem; zatem jak nietrudno zgadnąć, szybko się zniechęciłem i pomysł zarzuciłem. Tym razem jednak miało być inaczej - w końcu, jestem starszy niż byłem wtedy, bardziej uparty, mam więcej powodów i zachęt. Ot, inna sprawa, inna sytuacja. :) Należy też nadmienić, że kiedyś przy wzroście 173cm ważyłem, bagatela, 143kg. Koszmar! Ale się uwziąłem, uparłem, schudłem - teraz ważę 100-105, waga mi się w tych okolicach waha. Mimo wszystko to wciąż za dużo, a ja wciąż chciałbym to zrzucić, pozbyć się cholerstwa i pomyślałem sobie, że może faktycznie biegi, połączone z rowerem będą dla mnie właśnie taką ziemią obiecaną w treningach, skoro męczenie się z ciężarami czymś takim nie było?

No to wdziałem na siebie wygodne, lekkie buty do trekkingu, założyłem byle jaki podkoszulek oraz spodenki, a potem poszedłem biegać! Nie byłem pewien ile dam radę, ani czy w ogóle dam radę; a może padnę po pierwszych minutach? Mimo tych wątpliwości - biegłem, po prostu. Na początek wybrałem sobie dosyć, jak mi się zdawało, prostą trasę - co w ostatecznym rozrachunku dało mi jakieś 3-3,5km w ok. 30min. Było strasznie, ciężko, ale najwidoczniej rower mi się odpłacił tym, że w ogóle byłem w stanie to przebiec.

Odkąd zacząłem biec, minął dopiero tydzień, ale muszę przyznać, że... cholera - spodobało mi się! Męczę się, jasne, że tak; ale jednocześnie sprawia mi to tyle radości i daje taki zastrzyk energii, że chodzę z podniesioną głową zamiast gapić się pod swoje nogi. ;)

Obecnie, po tym tygodniu jestem w stanie biec przez ok. godzinę bez żadnych przerw ani przystanków, robiąc w tym czasie dystans ok. 6km. Jestem w tym wszystkim jeszcze zupełnie świeży, a po całym takim biegu wyglądam dosyć przewidująco jak na kogoś z tak dużą masą ciała - cały skąpany w pocie, aż skapujące ze mnie krople wody tworzą małą kałużę, kiedy odpoczywam już po biegu.

Zastanawiam się jednak, i tutaj pojawiają się moje wątpliwości oraz pytania, czy to co robię, jest robione dobrze?
To znaczy: spotykałem na trasie innych biegaczy, którzy bezproblemowo mnie wyprzedzali i znikali mi gdzieś za horyzontem, kiedy ja jeszcze w tym swoim biegu, rodem z Matrixa (nie mogę się pozbyć tego odczucia :) - chociaż wiem, że nieco tutaj przesadzam, bo marsz to to nie jest, ale szybki bieg również nie) wlokłem się daleko za nimi. Ale z drugiej strony, czytałem, iż na początku, a zwłaszcza na początku - to nic dziwnego, że właśnie powinno się biec wolniej, ale biegać długo; tak aby zdążyć w tym czasie faktycznie potrenować. Czy dobrze myślę w tym względzie? A może jednak powinienem próbować przyśpieszać? Choć tutaj, muszę przyznać szczerzę, że raczej miałbym problemy z tym, żeby po chwili nie paść z braku tlenu. Z drugiej strony, jak tak na tych ludzi patrzę to są ze dwa razy bardziej wąscy ode mnie... więc chyba nie powinienem się dziwić, że mnie wyprzedzają.

A może jednak powinienem zmniejszyć dystans, bądź biec go jeszcze - mimo wszystko - wolniej? Chociaż zdaję mi się, że jeśli jestem w stanie ten dystans zwiększać co jakiś czas i nie padam zaraz potem to jednak może dobrze to robię? Nawet teraz czuję, że gdybym się naprawdę zawziął i uparł to mimo skurczu przepony, bolących nóg i coraz mocniej pulsującej krwi - a co za tym wszystkim idzie, mimo coraz większego zapotrzebowania na tlen, byłbym w stanie pobiec jeszcze ten 1-2km dalej.

Ogółem... zastanawiam się po prostu, czy kontynuować wszystko tak, jak robię to teraz - czyli coraz dalej, dłużej i nie przejmować się szybkością, czy też może powinienem i nad tym próbować jakoś popracować? Dodam jeszcze, że potrafię jednego dnia najpierw zrobić rowerem 20-30km, a potem, po półgodzinnym odpoczynku przebiec te 6km, więc zdaję mi się, że coś-niecoś mam tej kondycji jak na swoją wagę.

Niemniej, wdzięczny będę za jakiekolwiek wskazówki i porady oraz odpowiedzi. Pozdrawiam raz jeszcze. :)
PKO
Awatar użytkownika
rolin'
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1824
Rejestracja: 25 cze 2013, 19:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: małopolskie

Nieprzeczytany post

Jak chcesz pracować nad szybkością jak ledwo ciągniesz truchtem piątkę? Biegaj tempem konwersacyjnym powoli zwiększając kilometraż, aż godzina biegu to będzie przyjemne wybieganko. Dieta + bieganko i zrzucisz to co ci tam zalega. Na treningi szybkościowe przyjdzie czas, kiedy w nogach będzie więcej kilometrów :)
BLOG - KOMENTARZE
5 km - 19:09 (01.09.18)
10 km - 38:28 (11.03.18)
HM - 1:25:11 (18.03.18)
M - 3:13:15 (09.09.18)
mamuśka
Wyga
Wyga
Posty: 75
Rejestracja: 12 lip 2013, 09:15
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja tylko powiem, że też się zachłysnęłam swoim nagłym wzrostem możliwości, chciałam więc więcej i dłużej, no i kolano nie wytrzymało (jest tu wiele takich przypadków), więc lepiej uważaj z tymi ambicjami. Wzmocnij nogi i lepiej biegaj z planem.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

W sumie racja, bo źle by było, gdybym sobie coś popsuł przez zbytni upór. Zatem myślę, że w takim razie będę biegał jak dotychczas, a dopiero potem zacznę myśleć o innych rzeczach w kwestii biegania, czyli przede wszystkim o szybkości. Dzięki za odpowiedź. ;)

Zastanawia mnie jeszcze, jak to właściwie jest z tą porą biegania? Co prawda wiem, że najlepiej rano - na czczo - ale średnio jestem sobie w stanie na to pozwolić, a zatem jak się do tego ma bieganie pod wieczór? I czy wtedy lepiej robić to jakiś czas po kolacji, czy też może przed kolacją właśnie?
Awatar użytkownika
TrzymamTempo
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 165
Rejestracja: 18 lip 2013, 08:47
Życiówka na 10k: 42:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Władysławowo
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Świetnie , ze wychodzisz na prostą z takiej sytuacji. 143 kg ? OMG.
Mimo wszystko obecne ponad 100 przy Twoim wzroście to trochę dużo by wykonywać treningi biegowe na poziomie.
Ale pokazałes, że potrafisz się wziąć w garść. Jesteś na ostatniej prostej i wykonaj to na spokoju.
Zwiększaj kilometraż, zwiększaj czas treningu - wszystko powoli.
Zaczniesz się odtłuszczać przy długotrwałej aczkolwiek spokojnej intensywności.
To będzie powolna droga ku kolejnym sukcesom.
Aleeeeee na treningi szybkościowe poczekaj.
Twoje stawy już i tak dość były obciążane przez długi okres czasu.
Rowerek stacjonarny i basen mogą Ci pomóc.

P.S. Gdzieś wyczytałem, że osoby , które były grube i dokonały metamorfozy, zaczęły treningi np. biegowe
miały ku temu niezłe predyspozycje gdyż podczas otyłości ich płuca były powiększone, miały utrudnione zadanie i wykonywały większa prace co po zgubieniu wszystkich kilogramów okazało się motorem napędowym.
Powodzenia ! Zdawaj relacje na bieżąco.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Dzięki! :) Nie zamierzam się poddawać, dzisiaj również pobiegłem i naprawdę - czuję się z tym bieganiem po prostu świetnie. Aż zachodzę w głowę dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

W porządku, zatem tak zrobię. Póki co będę biegał te 5-6km w ok. godziny, stopniowo do tego dodając kolejne metry i minuty. Co do rowerku stacjonarnego to co prawda mam taki w domu, ale mimo wszystko zdecydowanie bardziej wolę zwykły rower. Moja okolica obfituje w bardzo strome, wysokie podjazdy i męczenie się z nimi jest zbyt przyjemne, żeby sobie tego odmówić. ;) Także takie 30 min. stacjonarnego, póki co zastępuję sobie 2-3 godz. normalnego roweru, aczkolwiek kiedy nadejdą chłodniejsze dni to pewnikiem przerzucę się na stacjonarny.

Mam jeszcze w planach siłownie, ale pierw muszę unormować swoją sytuację zawodową, żeby z tym mieć jasną sytuację. Chociaż jeszcze przed tym spróbuję sobie dorzucić chociaż 15-30 min. takiego czysto siłowego treningu z hantlami. Myślę, że warte spróbowania dla ogólnego samopoczucia i poprawy kondycji. Ten basen też by się pewnie przydał... ale tutaj już gorzej z dostępnością. Może w przyszłości.

I jasne, będę zdawał kolejne relacje z 'placu boju' - zobaczymy co mi wyjdzie za miesiąc, dwa, pół roku... Mam czas. :)
tonk
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 9
Rejestracja: 25 cze 2013, 09:47
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Ja ci napisze cos od siebie. Swego czasu duzo uprawialem sportu, pozniej zaprzestalem, studia praca leniuchowanie totalne, waga i ... 138kg. Dosc! Wziolem sie za siebie, biegam co 2 dzien, na poczatku zdychalem, doslownie, teraz biegam 6.5km w 45minut. Uwazam to za sukces. No i teraz powiem ci taka wisienke na torcie, schudlem 22kg, nie stosujac jakichs wymyslnych diet, zasada prosta ograniczyc fastfood, slodycze, alkohol i samo polecialo. Takze mozna, grunt to wytrwalosc.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Mnie się dziś udało wycisnąć 6km w ok. 35min. Zmęczyłem się mocno, ale w drugiej połowie biegu nogi mnie same tak szybko poniosły, że nawet nie potrafiłem wyhamować. To było po prostu... przecudne uczucie. :D Ale jutro jednak postaram się biec wolniej, bo przeholuję niepotrzebnie. Mimo wszystko, dobrze wiedzieć, że faktycznie czuje się coraz lepiej i mocniej w bieganiu z każdym mijającym dniem. Ba, wręcz zamiast się zniechęcać to mi się to coraz bardziej podoba. Z natury jestem samotnikiem, więc takie samotne bieganie i mierzenie się z samym sobą, kiedy wokoło świat się jakoś sam ze sobą kręci do mojej osoby pasuje. :)

Dzięki za wsparcie! Fastfoodów nie jadam w ogóle, słodyczy... właściwie też nie. No dobrze, przyznam się, że parę razy w miesiącu zdarzy mi się zjeść coś słodkiego, ale to mocno jednorazowe wyskoki. :) Na całe szczęście w kwestii alkoholu jestem zatwardziałym abstynentem. ;) Mój problem polega na tym, że moje odchudzanie wyglądało w sposób: 134, 115, jojo - 143, 100 i... no właśnie, zatrzymałem się na tej granicy. Jednak, w końcu się zebrałem i teraz mam zamiar ją wreszcie przełamać! :D Jeśli o diety idzie to faktycznie, nie stosuję praktycznie nic takiego, ale staram się po prostu w miarę rozsądnie odżywiać, a przede wszystkim często, ale w małych ilościach oraz oczywiście brak jedzenia w nocy.

Jestem dobrej myśli i wierzę, że jeśli się wystarczająco uprę to uda mi się. :)
Awatar użytkownika
TrzymamTempo
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 165
Rejestracja: 18 lip 2013, 08:47
Życiówka na 10k: 42:18
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Władysławowo
Kontakt:

Nieprzeczytany post

ScorpZero pisze:Mnie się dziś udało wycisnąć 6km w ok. 35min. Zmęczyłem się mocno, ale w drugiej połowie biegu nogi mnie same tak szybko poniosły, że nawet nie potrafiłem wyhamować. To było po prostu... przecudne uczucie. :D Ale jutro jednak postaram się biec wolniej, bo przeholuję niepotrzebnie. Mimo wszystko, dobrze wiedzieć, że faktycznie czuje się coraz lepiej i mocniej w bieganiu z każdym mijającym dniem. Ba, wręcz zamiast się zniechęcać to mi się to coraz bardziej podoba. Z natury jestem samotnikiem, więc takie samotne bieganie i mierzenie się z samym sobą, kiedy wokoło świat się jakoś sam ze sobą kręci do mojej osoby pasuje. :)

Dzięki za wsparcie! Fastfoodów nie jadam w ogóle, słodyczy... właściwie też nie. No dobrze, przyznam się, że parę razy w miesiącu zdarzy mi się zjeść coś słodkiego, ale to mocno jednorazowe wyskoki. :) Na całe szczęście w kwestii alkoholu jestem zatwardziałym abstynentem. ;) Mój problem polega na tym, że moje odchudzanie wyglądało w sposób: 134, 115, jojo - 143, 100 i... no właśnie, zatrzymałem się na tej granicy. Jednak, w końcu się zebrałem i teraz mam zamiar ją wreszcie przełamać! :D Jeśli o diety idzie to faktycznie, nie stosuję praktycznie nic takiego, ale staram się po prostu w miarę rozsądnie odżywiać, a przede wszystkim często, ale w małych ilościach oraz oczywiście brak jedzenia w nocy.

Jestem dobrej myśli i wierzę, że jeśli się wystarczająco uprę to uda mi się. :)

6 km w 35 ? To znaczy, że jest z Tobą całkiem okej i nie jesteś w czarnej d...ziurze :)
Ale zachowuj umiar by nie latać codziennie swoich rekordów.
Dzisiaj albo leciutki bieg albo przerwa i jakieś cwiczenia siłowe np lub rowerek itd.
Mam nadzieję, że nie biegasz codziennie ! :)

To, że zjesz czasem coś słodkiego to nie koniec świata.
Niedawno wazyłeś o wiele więcej więc nawyków nie rzucisz z dnia na dzień.
To ma byc powolny proces ku zdrowiu.
Dokładnie tak jak mówisz - częste jedzenie w nieduzych ilościach ( w miarę zdrowe , wiesz czego unikać )
podkręci Twoj metabolizm.
Zresztą jak regularnie będziesz ćwiczył to zamienisz się w piec, który spali wszystko
co do niego wrzucisz.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Akurat muszę przyznać, że biegam codziennie. Na tyle mi się to spodobało, że ciężko jest mi się powstrzymać przed tym, żeby o ustalonej godzinie wyjść i przebiec to, co chcę żeby było przebiegnięte. Teraz mam w sumie, właśnie teraz, zamiar wyjść i przebiec lekko, przynajmniej te 40-50min. bez zbytniego oglądania się na szybkość i kilometraż. Potem sobie trochę pomacham hantlami na różne partie ciała. :)

Muszę sobie jednak w miarę szybko kupić jakieś sensowniejsze te buty do biegania - tutaj myślę nad tymi Ekidenami, które jak tak czytam po tym forum to powinny być dobre na początek, a tym bardziej przez wzgląd na jakość-cena - bo kolana lekko potrafią pobolewać, ale nie na tyle żeby mi to jakoś przeszkadzało. I w ogóle to zauważyłem, że jak się biega to potem samo chodzenie jest takie, em, jakkolwiek by to dziwnie brzmiało, ale lekkie i sprężyste. Ciekawe uczucie. :D

Z tym odżywianiem się to najgorsze będą te pierwsze tygodnie, bo coś czuję, że będę chodził naprawdę głodny i wściekły. Przynajmniej do czasu, aż się to u mnie wyreguluje do pożądanego poziomu. Spróbuję sobie aplikować owsiankę na mleku z rana, całkiem to smaczne, a i przy tym zdrowe oraz lekkie - w miarę. ;)
przyszły maratończyk
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 203
Rejestracja: 01 gru 2011, 19:28
Życiówka na 10k: 51:52
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: KIELCE - woj. świętokrzyskie
Kontakt:

Nieprzeczytany post

to nie dobrze, rób sobie przerwy. Biegaj maksymalnie 3-4 razy w tygodniu. Biegając codziennie nic nie przyspieszysz, a tylko możesz sobie zaszkodzić. Szczególnie, że delikatnie mówiąc piórkiem nie jesteś:)
Tym akurat się nie przejmuj - ja też nie:) - biegaj/szuraj i rób swoje. A to, że ktoś Cię gdzieś wyprzedza...OLEJ TO! A jeśli chcesz się nad tym zastanowić głębiej to...piszesz, że ważysz 100 kg? Ci co Cię wyprzedzają ile mogą ważyć? z 70-80 kg? To daj im trzy lub cztery zgrzewki wody mineralnej i jak myślisz wtedy Cię wyprzedzą? No właśnie...:)
Dlatego biegaj kolego! POWODZENIA!
zapraszam na bloga (zwykłego): www.szuranie.pl

BLOG na forum bieganie.pl:: TUTAJ
zapraszam do komentowania: TUTAJ

szuranie.pl na Facebooku: TUTAJ
Obrazek
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Może faktycznie powinienem przy swojej wadze robić przerwy, ale hm... zupełnie szczerze - tak mi się bieganie podoba, że kiedy dochodzi ta 19-20 to już nie mogę wysiedzieć i chcę iść biegać! :D Ewentualnie zrobię tak, żeby owca była cała i wilk syty, czyli w weekendy będę biegał, czy też może raczej szurał powoooli i po parku, a nie obwodnicy, w ramach bardziej spaceru wyczynowego niż biegania. Naprawdę, nie pomyślałbym wcześniej, że to takie wciągające zajęcie jest. :D Nie mogę się doczekać, aż kupię do tego porządne buty.

I dzięki! :)
Awatar użytkownika
maly89
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 4862
Rejestracja: 10 paź 2011, 23:05
Życiówka na 10k: 37:44
Życiówka w maratonie: 02:56:04
Lokalizacja: Gdańsk / Lidzbark Warmiński
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Też tak miałem! Jednak przerwy są raczej wskazane. Pamiętaj, że jak masz ochotę na trening, a zrobisz sobie dzień przerwy to ta ochota po 24h będzie jeszcze większa. Ponadto kiedyś usłyszałem bardzo mądre zdanie: "Charakter to umiejętność realizowania postanowień długo po tym jak opadł już entuzjazm z jakim je powzięliśmy". Innymi słowy przesyt może też być szkodliwy. Wierzę jednak, że wiesz co robisz! Powodzenia!
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Zrobiłem sobie ten dzień przerwy, a dziś już mi się tak chciało wyjść i pobiegać, że poszedłem... no, niedawno - ledwo wróciłem. :) I w sumie teraz zastanawia mnie jedna rzecz. Otóż, zazwyczaj chodzę biegać o tej 19-20, teraz zaś wybrałem się przed 17 i przez pierwsze pół trasy czułem, że moje nogi są nieznośnie ciężkie, jakby z waty i w ogóle... biegło mi się okropnie... sam nie wiem jak to ująć właściwie - coś takie uczucie, jakbym biegał w mule. :) O dziwo, kiedy już się wystarczająco rozbiegałem to przestało mi to doskwierać i biegłem już zupełnie normalnie, jak we wcześniejszych dniach i spokojnie pobiegłem tą godzinę z drobnym hakiem. :D Pytanie: czy to mogła być kwestia złego rozciągnięcia i rozgrzania się, bądź też może kwestia czegoś innego? Jeśli się tak zastanowić to niekiedy, bardzo rzadko, ale zdarza mi się, że przy chodzeniu też mam takie dziwaczne uczucie. Jakby hm... nogi mi puchły? Mam wrażenie, że to sprawka zasiedzenia się, bo kiedy co dzień gdzieś chodzę i ogółem się ruszam to takiego problemu nie mam, ale kiedy choć na jeden dzień się rozsiądę w domu to wtedy coś takiego mi potrafi doskwierać.
ScorpZero
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 10
Rejestracja: 05 sie 2013, 21:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Kolejny tydzień za mną, nie poddaję się! ;)

Udało mi się dobiec do granicy 8km i teraz próbuję biegać w nieco inny sposób. Zauważyłem, że dużo lepiej mi się biega, kiedy ląduję i odbijam się na palcach oraz śródstopiu - zdecydowanie mniej bolą mnie od tego kolana... ba, wcale mnie nie bolą. :) Oczywiście za to łydki, które robią za amortyzatory, mają ostry trening przy mojej wadze, ale i tak jest to dużo przyjemniejsze i lepsze niż zwykłe uderzanie z pięty o asfalt; a skoro dałem radę tak biec dziś przez cały czas to nie może być aż tak źle. :) W każdym razie, myślę, że jest całkiem nieźle - teraz biegam te 3 razy w tygodniu, co drugi dzień i przeplatam to rowerem; faktycznie, jest dużo lepiej niż kiedy na początku męczyłem się codziennymi biegami do oporu. Od następnego tygodnia zamierzam znów podkręcić kilometraż, do 10km. Myślę, że powinienem sobie dać z tym radę i sukcesywnie się będę rozwijał. Musze tylko jeszcze unormować dietę oraz wytrenować łydki, a potem już tylko łamać kolejne bariery! :D

Dawno już nic mi takiej frajdy nie sprawiało jak bieganie, a uczucie zaraz po tym, kiedy się kończy bieg jest nie do opisania! :D
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ