wigi pisze:
Obrałeś wyjątkowo ambitny cel na jesień, choć powątpiewam w złamanie trójki.
Bo ja wiem, cel jest raczej mglisty i szeroko pojęty
Moim zdaniem bieg maratoński zaczyna się na długo przed startem, ba, przed rozpoczęciem przygotowań. Aby to dobrze zrobić i wycisnąć z tego sporo to potrzeba dobrej motywacji, od tego zaczynam, szukam celu - ambitnego a realnego i nie jest to tylko cyfra - to za mało dla mnie, na widoku jest trójka niemniej nie będzie mnie ona zaślepiać bo to tylko cyfra, symbol, dobry reper. Biorę na niego azymut i ruszam ale jeśli nie będę przekonany, że jestem gotowy na tą trojkę to pobiegnę taktycznie na 3,02 czy 3,03 i powalczę o taki wynik na całego a ta realizacja da mi radość, nie będzie straceńczej próby, żadnej szarży czy lądowania we mgle na drzwiach od stodoły

Robię swoje i trzeźwo, sceptycznie oceniam i może być tak, że złamanie trójki będzie pewną formalnością albo i pojadę tam tylko jako kibic z żoną, a może na śmierć i życie powalczę o życiówkę- też fajnie - szmat czasu do startu.
A realnie to myślę, że na dziś do trójki mam bliżej niż z mety maratonu poznańskiego do wyniku z Wiednia. W Poznaniu pobiegłem maksa, szarżę, dzień konia a wynik z Wiednia jest gorszy od samego biegu (warunki niestety). Tyle, że to teraz to terra incognita - niewiadoma pewna. Start w Rybniku mnie wzmocnił, pokazał, że można dobrze pobiec z małego treningu, utwierdził metodę i pewien pułap wyjściowy. Stąd ten Machiawelli, ten cel i "cyniczne" środki - po prostu mam w planie robić tą trojkę bez wielkiego podnoszenia obciążeń, bez większych zmian, bez biegania 100 kilometrowych tygodniówek i legendarnych 30tek i więcej. Może się nie uda ale przynajmniej zostanę wśród żywych i prawdopodobnie stanę na starcie

A jeśli się uda satysfakcja podwójna i ocean dodatkowej motywacji podczas biegu

i o to chodzi głównie.