Dylematy okołotreningowe...

Biegowe "citius, altius, fortius": miejsce dla tych którzy chca biegac dalej i szybciej.
m2013
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 10 lip 2013, 16:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Witam,

To mój pierwszy post na tym forum, choć czytam je od jakiegoś już czasu. Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi na pytania, uwagi, porady.

Od 3 lat dość intensywnie i regularnie - jak na możliwości osoby, która ma na koncie 31 wiosen - uprawiam różne sporty. Nie ukrywam, że miało i ma to ścisły związek z chęcią utraty zbędnych kilogramów. Początkowo postawiłem na rower, koszykówkę, piłkę nożną, z czasem dorzuciłem do tego także bieganie. Wraz z poprawiającym się wyglądem sylwetki (dziś jest mnie ponad 20 kg mniej) i coraz lepszą ogólną formą, zaczęła też kiełkować myśl, by to bieganie przekuć w coś odrobinę poważniejszego, czyli - mówiąc wprot -sprawdzić się w jakichś zawodach. Wybór padł na nieszczęsny nocny półmaraton we Wrocławiu, do którego przygotowywałem się już tak naprawdę rzetelnie od kwietnia. Jak wiadomo, bieg się nie odbył, ale uznałem, że szkoda zmarnować tyle wysiłku i skoro do jesieni zostało jeszcze trochę czasu, to może spróbować wykorzystać czas wakacyjny, by we wrześniu spróbować zmierzyć się z maratonem.

Tu nasuwa się pierwsze pytanie. Trenuję zawsze co drugi dzień, więc w jednym tygodniu wychodzą trzy, a w następnym cztery treningi i taki układ jest dla mnie optymalny, bo w pierwszym oficjalnym starcie nie zamierzam się bynajmniej porywać na złamanie 3:00 :oczko: Jak jednak rozłożyć akcenty w trakcie każdego tygodnia, by w tych trzech treningach udało się zmieścić jak najwięcej wartościowej pracy, która później przełoży się na to, że nie umrę na trasie. Poza dyskusją jest dla mnie oczywiście długie weekendowe wybieganie, ale na czym powinienem się skupić na tych 2 lub 3 treningach w środku tygodnia? Czy jest sens na siłę faszerować wszystkie jednostki treningowe dużą dawką kilometrów, tylko po to, by na papierze zbliżyć się tygodniowym kilometrażem do tego, co proponują w planach zakładających 4-5 tr./tydzień?

W ramach przygotowań do owego maratonu we wrześniu planuję m.in. pobiec jeden półmaraton i jeden bieg na 30 km (akurat ten drugi bieg jest wcześniej, bo w najbliższy weekend), mając już za sobą kilka wybiegań w granicach 15-20 km + jeden przebiegnięty w maju półmaraton (treningowo, w czasie 1:55). Czy w tych - nazwijmy to umownie - startach kontrolnych, powinienem pobiec na maksa, by zobaczyć na co mnie stać i ewentualnie dowiedzieć się też, czego mi brakuje, czy powinienem to pobiec absolutnie zachowawczo?

Jak radzicie sobie ze zmuszeniem się do wolnych długich wybiegań? Przyznam się, że nic mnie tak nie męczy (zwłaszcza psychicznie) jak zmuszanie się do wolnego biegu (6:00-6:30/km). Dla mnie optymalne tempo to ok. 5:30, przy tętnie w granicach 150 (HR max lekko powyżej 190). Wolne biegi moje nogi znoszą gorzej niż te szybkie, chociaż brzmi to może dla niektórych jak paradoks...

Pozdrawiam.
PKO
Awatar użytkownika
klancyk3
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 539
Rejestracja: 27 wrz 2007, 21:29
Życiówka na 10k: 45,05
Życiówka w maratonie: 3,42,42
Lokalizacja: katowice

Nieprzeczytany post

częstotliwość masz ok
regeneracja jest równie ważna jak trening

same kilometry to mało trzeba ćwiczyć różne uzupełniające ćwiczenia. dlatego nie mierzyłbym treningu samymi przebytymi kilometrami,
tzn kiedyś często sam wybierałem długie wybieganie niż siłownie, rozciąganie czy interwały - a takie podejście jest błędne.

jak zmuszać się do długich wybiegań?
dobra muzyka, podcasty, audiobooki to podstawa - żeby się nie nudzić
wymyślanie nowych tras i zwiedzanie nowych terenów - mnie również zachęcało
no i to że trenując do maratonu po prostu trzeba pare razy przebiec ok. 30km żeby sie z takimi dystansami oswoić
mnie też mobilizowało to że pobijałem rekordowy dystans. (w sumie nie licząc maratonów nie przebiegłem nigdy 40km w swobodnym treningu więc jest ciągle co pobijać)
Adrian26
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1971
Rejestracja: 07 cze 2012, 22:17
Życiówka na 10k: 38:14
Życiówka w maratonie: 2:57:08
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Najprostszy sposób, to znaleźć osobę/osoby na podobnym poziomie i z nimi biegać te najdłuższe wybiegania :oczko: Biegnąc z kimś czas szybciej leci, można przecież pogadać czy poplotkować jak kto woli :oczko: Mimo wszystko jednak najważniejsza jest motywacja. Jeżeli masz ją dość silną, to dasz rade :oczko: Czasami trzeba też biegać wolniej, to jest po prostu element treningu i krok na drodze do robienia postępów :oczko:
Mój blog: http://neversurrender.blog.pl/
Przegrywa tylko ten, kto się poddaje.
kateglory
Wyga
Wyga
Posty: 123
Rejestracja: 05 mar 2013, 13:47
Życiówka na 10k: 40m00s
Życiówka w maratonie: 2h59min09s.
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Żaden paradoks - moje nogi też nie lubią wolnych biegów i czasem głowę ciężko zmusić do współpracy.
Przy długich wybieganiach: planuję wcześniej trasę, wrzucam nową muzykę , a czasem po prostu wybiegam na tyle daleko żeby nie było opcji skrócenia trasy i wcześniejszego powrotu :D
m2013
Rozgrzewający Się
Rozgrzewający Się
Posty: 2
Rejestracja: 10 lip 2013, 16:57
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adrian26 pisze:Najprostszy sposób, to znaleźć osobę/osoby na podobnym poziomie i z nimi biegać te najdłuższe wybiegania :oczko: Biegnąc z kimś czas szybciej leci, można przecież pogadać czy poplotkować jak kto woli :oczko:
W sumie trochę racji w tym jest, co piszesz. Tym bardziej, że bardzo lubię biegać mając przed sobą zająca... I może być nawet małomówny, ale żeby był. :spoko:
New Balance but biegowy
ODPOWIEDZ