No właśnie dlatego mamy inny punkt widzenia, że ja jak do tej pory po górach biegałem tylko rekreacyjnie. Dlatego do góry wolałem nawet wolniej, ale tylko nogami, za to w dół po bardziej stromych szlakach najczęściej z kijkami, na wypadek gdybym się o coś potknął (tak to sobie przynajmniej tłumaczę, żeby głowa pozwoliła nogom na więcej ). Nie staram się też nikogo namówić na używanie kijków na zawodach. To miała być jedynie wskazówka, w jaki sposób na treningach można spróbować odblokować się psychicznie.marcin.swierc pisze:Co do patentów na zbieganie -kije w ręce...nie polecam- bo jeśli mamy upaść to nasze dłonie są zajęte. Jeśli biegnę ultra z kijami a jest mało takich biegów to na zbiegu kije mi przeszkadzają.
Co do zajętych dłoni podczas upadku, to przecież właśnie po to trzymam kijki, żeby wyhamować upadek zanim się wyłożę jak długi (sprawdzone ) a przy właściwym chwycie, w razie potrzeby dłoń uwalnia się automatycznie i błyskawicznie (pasek zsuwa się na przedramię).
Nie chcę nikogo na siłę przekonywać że z kijami jest bezpieczniej, bo każdy upadek z definicji jest niekontrolowany więc wyobrażam sobie, że gdzieś tam i kij może się w nogi wplątać. Samemu nigdy mi się to nie zdarzyło, ale jak mówią, gdy ktoś ma pecha to i w drewnianym kościele cegła mu na głowę spadnie.
--------
Przy okazji: gratuluję ostatnich sukcesów i życzę mistrzostwa świata w Karkonoskim!